zlomnik.pl

Home |

Skandal! Ktoś naprawił samochód po kolizji!

Published by on November 13, 2013

Dzień dobry,
koleżanka NDM przysłała mi wczoraj link do pewnego wpisu na fejsbuku. Nie wiem czy wszyscy tu macie fejsbuka – pewnie nie – a zatem na wszelki wypadek wrzucam i link, i skrin szota.

link do galerii

Linki do zdjęć: pierwsze, drugie, trzecie.

Skrinszot:

link do ogłoszenia

Obejrzałem sobie dokładnie te zdjęcia i skonfrontowałem je z tekstem byłego właściciela. Wzburzyło mnie to do tego stopnia, że postanowiłem zrobić o tym wpis.
Otóż pan właściciel był uprzejmy z jakiegoś powodu wywalić auto na dach. Nie wiemy czyja w tym wina, ale nie ma to znaczenia. Auto zaliczyło dacha. Pogięty błotnik, wgnieciony dach, wybita szyba. “Auto nie nadawało się do naprawy i zostało sprzedane przez firmę ubezpieczeniową. Wycenili naprawę na na ponad 80% wartości samochodu”. Już tu zaczyna mi śmierdzieć bzdurą. Ze zdjęć doskonale widać, że samochód jest bardzo mało uszkodzony. Po prostu zewnętrznie poobijany, ale daleko mu do szkody całkowitej. Oczywiście ubezpieczyciel wykombinował swoje i odkupił wóz za grosze, bo wyliczono naprawę w ASO na najdroższych możliwych częściach i według najdroższych możliwych technologii. A Cytryn i Gumiak naprawili go po swojemu i wystawiajo na sprzedaż.

Nie jestem pewien, czy były właściciel żali się na to, że sprzedał taki dobry wóz ubezpieczycielowi, czy naprawdę wierzy w to, że ubezpieczyciel, kierowany WYŁĄCZNIE troską o bezpieczeństwo właściciela, a W ŻADNYM RAZIE nie chęcią zysku, ABSOLUTNIE OBIEKTYWNIE stwierdził, że pojazd nie nadaje się do naprawy? Ubezpieczyciel to nie dobry wujek ani ksiądz, który myśli tylko o dobru swoich owieczek. Chce zarobić kasę i jeśli odkupuje jakieś auto, to dlatego, że wie, że można na tym zarobić. Przypuśćmy że kupiłeś samochód i tydzień później miałeś stłuczkę. Przyjeżdża ubezpieczyciel i lamentuje: o nieeee, tu jest stłuczony kierunkowskaz, on jest wykonany z bardzo rzadkiego gatunku szkła pozyskiwanego z mrożonych łez nowozelandzkich wombatów, kosztuje sto osiemdziesiąt milionów trylionów złotych. Ale mamy dla pana świetną propozycję: odkupimy ten wóz za 80% jego wartości jako nowego i pozbawimy pana zmartwienia! Nie no chyba nie chce pan tego naprawiać? Przecież ten samochód jest już ŚMIERTELNIE NIEBEZPIECZNY! A w tym samym czasie oczy mu się świecą jak Timowi Robbinsowi do giętej słomki w sławnej scenie z The Hudsucker Proxy.

Problemem współczesnego społeczeństwa jest to, że w momencie gdy słyszy słowo “bezpieczeństwo”, przełącza się na tryb totalnej łatwowierności. Ludzie dadzą sobie wmówić wszystko, ponieważ bezpieczeństwo. Nie możesz wnosić pasty do zębów na pokład samolotu, chyba że ma 100 ml – bo bezpieczeństwo. Nie możesz puścić dziecka na rowerku po parku bez kasku, bo bezpieczeństwo. Musisz jechać maks. 50 km/h, bo bezpieczeństwo. I wszyscy w to wierzą. Więc idzie się dalej: nie możesz naprawić nowoczesnego samochodu nawet po drobnej kolizji, no bo przecież bezpieczeństwo! On już będzie niebezpieczny! Zarysowanie, stłuczona lampa, wgnieciony błotnik? ZŁOM, ZŁOM, ZŁOM! DO WYRZUCENIA! KTOŚ MOŻE W TYM ZGINĄĆ! Niedługo dojdziemy do takiej paranoi, że wszystko w samochodzie będzie miało resurs bezpieczeństwa, np. wycieraczki po roku będziesz MUSIAŁ wymienić, bo inaczej auto nie pojedzie, no ale to przecież dla bezpieczeństwa – a co jeśli stare gumki wycieraczek rozmażą coś zamiast to oczyścić i nie zauważysz wbiegającego na jezdnię dziecka? Zresztą już teraz producenci dość otwarcie podają resursy silników, zwykle na poziomie 240 tys. km. Pozostaje jeszcze tylko tak zbudować wyłącznik wstrząsowy, żeby w razie drobnej kolizji dezaktywował na twardo całą elektronikę i oto bezpieczeństwo w najwyższej formie! A oprócz bezpieczeństwa jeszcze korzyść dla gospodarki, bo trzeba wyrzucać dobre produkty, żeby produkować nowe, jeszcze gorszej jakości.

Zgadzam się, że samochodu nie da się naprawić w dwóch przypadkach-wypadkach: kiedy uderzy w coś centralnie lub offsetowo przodem (mocno) i kiedy dostanie mocnego strzała w bok. Oczywiście i takimi autami jeździłem i jakoś dawały radę. Ale to, co widzimy na zdjęciach powyżej, jest według mnie absolutnie naprawialną, powierzchowną szkodą, a dobrze naprawiona będzie miała zerowy wpływ na późniejsze użytkowanie pojazdu. A rzekome “naruszenie konstrukcji” obstawiam za wymysły ubezpieczyciela. Najgorsze jest jednak to, jak bezmyślnie ludzie reagują na tę informację: no tak, widzę wypadek, widzę że auto leży na dachu – pół sekundy nie zastanowię się, czy faktycznie jest tak rozwalone jak pisze właściciel, czy może wcale nie, tylko napiszę komentarz w rodzaju “Najgorsze jest to, ze kolejny wlasciciel podczas wypadku prawdopodobnie zginir:/ bo samochod / konstrukcja jest naruszona:/”, albo udostępnię z komentarzem “brak słów”, “ku przestrodze”. Ja piedrolę! Puknijcie się jeden z drugim w głowę, najlepiej z dachowaniem. Jeśli ten samochód miał tylko tę przygodę, to ja bardzo chętnie bym go kupił, gdybym akurat szukał Golfa sześć wariant. Uważam, że to bardzo dobra oferta. Trzeba tylko sprawdzić, jak był naprawiony i zbić trochę cenę i wułala – właśnie znaleźliśmy ciekawe ogłoszenie. Doskonale wiem, jak rozbite samochody naprawia się u Cytryna i Gumiaka i do żadnego z nich bym się nie zbliżył. Doskonale wiem też, że wśród samochodów rocznych i dwuletnich oferowanych na sprzedaż, większość stanowią pojazdy rozbite i naprawione, bo to najczęstszy powód sprzedaży prawie nowego wozu (drugim, tyle że już bez “sprzedaży” jest niepłacenie rat leasingowych). W normalnych warunkach nikt nie wie co się z danym autem działo i dlaczego ktoś sprzedaje je już po roku. A tu przynajmniej wiadomo, był dach, jest naprawione, kupować i jeździć.

Podsumowując: jeżeli kupujecie roczne auto wierząc w jego bezwypadkowość, jesteście trochę dziecinni. Ale to jeszcze można przełknąć, w końcu bez jeleni ten rynek by się nie kręcił. Ale jeżeli naprawdę wierzycie, że dobrze naprawione auto z powyższego przypadku sprawia realne zagrożenie i nie powinno być sprzedawane, to jest już dużo gorzej: wasze mózgi zostały wyprane przez korporacje, które na szafowaniu idiotycznymi hasłami o bezpieczeństwie ciągną od was kasę na potęgę, ale to dobrze, bo nie zasługujecie na nic innego.




Comments
garwanko Said:

Pierszy wpis!
w sumie nie wiem o co bic piane.


auta w miare nowe w Polsce sa powypadkowe ewentualnie z “korekta drogomierza ”
mozna uogolnic ze wszystkie


loopus Said:

Co racja, to racja . Ubezpieczyciel, to zlo w najczystszej postaci i tylko paczy jak wyciągnąć pieniążki, a w zamian dać jak najmniej. Ale kierowca widze, ze jest z typu jezdzacego do aso, w celu dolania plynu do spryskiwaczy… przecież w tym golfie nawet nie ma duzo roboty przy wyklepaniu dachu… no, ale kto bogatemu zabroni co roku dachowac auta i wymieniać na nowe 😉 biznes sie kręci…


Cham w Audi Said:

Generalnie to trudno coś ze zdjęć wywnioskować. Czy była konstrukcja naruszona czy nie, to roboty i tak przy nim było chyba sporo. Sprzedawca przynajmniej nie na pisał że bezwypadkowy :)
Też nie wierzę w to że roczne lub dwuletnie auto może być bezwypadkowe. No bo na zdrowy roum – kto się pozbywa prawie nowego auta?


RMF Said:

Gość nie pisze, że bezwypadkowy, więc ja nie widzę problemu. Uszkodzenia faktycznie wyglądają na powierzchowne, w pełni naprawialne. O ile nie przywalił np kołem w krawężnik i nie poprzesuwał sobie punktów mocowania zawieszenia, to po naprawie możliwe, że nawet się nie odczuje, że cokolwiek było robione. Sprawdziłbym tylko, czy C&G nie zastosowali popularnych zaślepek na airbagi, bo jeżeli tak to cenę auta trzeba by wynegocjować mniejszą – w końcu auto nie ma części deklarowanego wyposażenia.

A szkodę całkowitą to sobie ubezpieczyciel umie wyliczyć w sposób zadziwiający. U mnie w Corsie kiedyś wyliczył 1400zł szkody na stłuczce, przy czym zastosował plątaninę paragrafów i stwierdził, że wrak stracił na wartości 400zł w stosunku do auta w pełni sprawnego i tyle też mi wypłacił z AC, bo oczywiście wraku to on nie chce i ma prawo nie chcieć. Wziąłem te 400zł (tak, wiem, powinienem się sądzić), za nie naprawiłem szkody (dorzuciwszy 150zł) i jeżdżę sobie tą Corsą do dziś. Tyle tylko, że już nie kupuje na nie AC i zmieniłem ubezpieczyciela (zapewne na podobnego cwaniaka, ale przy OC to akurat nie mój problem).


wuner Said:

Tak się właśnie paczę na te foty i stwierdzam, że nic wielkiego z tym autem nawydziwiane nie jest. Mój poprzedni był w gorszym stanie 😉


pahwin Said:

“Zresztą już teraz producenci dość otwarcie podają resursy silników, zwykle na poziomie 240 tys. km. ”
Chyba, że VAG to 40000km;)


12m_P6 Said:

Dobrze, że piszesz mądre rzeczy, bo lud ociemniały i mało rozgarnięty. Bezgraniczna wiara w cuda, promocje, okazje, spiski i mity przesłania wirtualnym dzieciom prawdziwy świat, w którym wystarczy ruszyć głową i ręką, żeby nie dawać się zaskakiwać na każdym kroku.


Sukuremu Said:

True! True!
Dobrze gada! Polać mu!
A kierowca jechał 10 za szybko! I zupa była za słona.
Sam miałem kuku, jakże starym i niebezpiecznym Escortem VII, buchnąłem nim centralnie w bok Kangoo które zgięło się w banana, tymczasem u mnie nawet chłodnica by się nie rozciekła gdyby zamek maski w nią na górze nie wszedł. Naprawiłem i jeszcze długo jeździłem, a na geometrii dał się ustawić jak roczne autko.
TADAA!
Tylko trzeba użyć głowy a nie d…
Jeśli masz pogięte słupki, odbity silnik na grodzi, pofalowaną folię a nie podłogę bagażnika, wiec że coś się działo. Pogięty dach i ćwiartka do wymiany nie oznacza kasacji.


Baat Said:

Jak mam poskładane auto sprawdzić, czy było naprawiane “zgodnie ze sztuką”, czy w stylu C&G?

Co do powyższego auta: słupek A na zdjęciach wygląda średnio, ale nie widać czy to tylko obudowa czy naruszony jest. Jeśli jest: to już niestety ale nie jest to jak w nowym aucie i pytanie *do kupującego* czy chce jeździć.
Problem jest nieco inny: tu się nikt nie pyta “czy pan chce jeździć autem z taką historią, które naprawiliśmy tak i tak”, tylko “super-duper jak nowy, poprzedni właściciel płakał, bo brakło mu na wódkę i auto sprzedaje”.

Ja mogę jeździć autem po przygodach, ale chce znać jego historię, sposób naprawy i sprawdzić rezultat tejże (np. geometrię czy zachowano, czy to nie wspawana ćwiartka itp.).


Mechanik Said:

Cały tekst jest w zasadzie prawdziwy, natomiast prześlizguje się po najważniejszej kwestii – jak naprawa została wykonana. Dach jest albo poprostowany i poszpachlowany (to lepiej z punktu widzenia bezpieczeństwa, ale gorzej estetyki i trwałości), albo – co bardziej prawdopodobne – wycięty z innego samochodu. I teraz najważniejsza kwestia – jak zostały połączone słupki – czy będą miały taką sztywność jak założył projektant. Jeśli zostały niedbale zespawane i poszpachlowane to w przypadku jakiegokolwiek wypadku (nie tylko dachowania) mamy problem. Pozostaje jeszcze kwestia prawidłowego montażu i podłączenia systemów bezpieczeństwa – kurtyn, etc. Niestety nabywca nie jest w stanie tego stwierdzić, dlatego uważam że zakup takiego samochodu jest ryzykiem…


RoBuR Said:

no proszę, a jednak można. już nie wierzyłem że korporacje będą żerować na innych korporacjach,
jeden nowy golf sprzedany mniej, nasze PKB rośnie (sprzedaż lakierów, szpachli, rekawiczki, kleje, żywice) nowy klient zadowolony bo fura się świeci jak psu jajca, frustrat po wypadku dostał sporą kasę…
wszyscy happy,
oprócz dealerów i korporacji VAG
w czym wiec problem?
rząd powinien do tego procederu dopłacać, tworzyć na wsiach nowe pgry c&g i udało by sie zlikwidować bezrobocie


Igor Said:

strasznie to prawdziwe panie Złomnik… Strasznie.


flapjck1 Said:

bez problemu jestem sobie w stanie wyliczyć ze ten golfer miał szkode wartości 80% wartości pojazdu, elementow sponiewieranych sporo, a ze zenek z czeskiem pojechali na gielde i kupili caly front i wycieta szybe z jakiegoś golfa wlasnie jebnietego w niepolomicach za 1/10 ceny z ASO, to im się oplacalo to naprawiac

niestety ale tak to wygląda, jest do napędzanie rynku złodziejskiego, takie pokatne naprawy gdzie teoretycznie nikomu się nie oplaca, a jednak kupa ludzi to robi i na tym zarabia jeszcze


Nikoś Said:

Co racja to racja. Karoseria pobijana, ale konstrukcja podwozia nie tknięta. Podłużnice i cała geometria będzie ok, więc czemu nie kupić takiego auta. A zdjęcia to dobra karta przetargowa w negocjacjach, czyli z ceny jeszcze trochę można urwać. Swego czasu znajomy kupował auto dla syna i chcą zbić z ceny po jeździe próbnej powiedział: “Był bity”, “No co Pan, nic takiego nie było”, “Jak nie było jak ściąga na prawo” i po tym tekście sprzedawca spuścił głowę i powiedział że opuści 6 tys. Oczywiście to było tylko gadanie, bo auto było idealnie proste i nic się z nim nie działo, ale przynajmniej wiadomo że było jakieś zajście, które zostało w profesjonalny sposób naprawione.


fisher78 Said:

Były właściciel auta wystawił sobie fejsbukowe świadectwo SKOŃCZONEGO IDIOTY. Po pierwsze dał się zrobić w konia ubezpieczycielowi. W 80% przypadków ubezpieczyciel orzeka szkodę całkowitą, a robi to prostym sposobem – zaniża cenę auta biorąc ją z “małego” eurotaxu, zaś ceny części bierze z salonu, plus roboczogodzinę po 90 zł. Wystarczy podnieść ten argument albo pójść do sądu – wiem, chodziłem, wygrywałem. Po drugie ex posiadacz wierzy w to, że auta takiego nie da się dobrze naprawić – czyli zgodnie z tym co mówi notlauf jego pojecie o motoryzacji jest ŻADNE. Można dojść jeszcze do trzeciego wniosku, dlaczego były właściciel jest idiotą. Otóż patrząc na dwa powyższe wnioski z dużym prawdopodobieństwem można orzec, że jeżeli jeździ tak dobrze jak zna się na motoryzacji, to dachował, bo jeździ jak ostatnia pipa.


voychoo Said:

Ale tam chyba słupek lewy trachnięty.Nie wiem czy to nie ma wpływu przy następnym dzwonie.


laisar Said:

@notlauf “Ze zdjęć doskonale widać, że samochód jest bardzo mało uszkodzony”
 
Nie mam powodu dbać o ubezpieczycieli, bo sam ostatnio zaliczyłem “szkodę całkowitą”, a mcv-ka jednak żyje, niemniej przestrzegałbym przed przeginaniem także w drugą stronę – bo jedyne, co na tych zdjęciach doskonale widać, to że auto powinien _dokładnie_ sprawdzić blacharz. I być może faktycznie okazało(by) się, że szkody są tylko powierzchniowe, ale dokładnie tak samo prawdopodobne jest, że buda jest jednak przekoszona, bo przy dachowaniu bardzo o to łatwo…
 
(No, chyba że to kolejna piętrowa trollelka zlomnika, a ja znowu dałem się nabrać i w rzeczywistości W.Sz.P. Blogotwórca wyśmiewa zalew “paaanie-to-tylko-lekkie-draśniętych” d: ).


Daozi Said:

80% ceny, całkiem możliwe. Mi kiedyś facet porysował bardzo lekko bok przy parkowaniu. Mozna było olać, ale to brzydkie, a że szło z jego OC, no to pojechałem do ASO i ci żarli się jakiś czas z ubezpieczycielem. Stanęło na kwocie ok. 1000 – 1100 pln. Jakbym pojechał do zwykłego lakiernika to z palcem w rzyci wyszłoby 400 – max 600 pln. No to przy ok. dwukrotnym przebiciu (co najmniej!) mamy odpowiedź dlaczego tak a nie inaczej to wygląda.
Co nie zmienia faktu, że wolę moje przeszło 13-letnie auto z Niemiec, które jednak w takim wypadku nie uczestniczyło. Ale za to trzeba było poczekać, aż facet się nim znudzi a to oznaczało ok. 12 lat i 190 tys. km i cenę dość powyżej ceny rynkowo – komisowo – allegrowej.


Cham w Audi Said:

Tak chwalicie to auto, że w zasadzie nic mu nie jest. Zapytam więc czy kupilibyscie to auto dla siebie?


Pantymonster Said:

Łee i tak za drogi dla mnie…. Jak by kosztował 9900 to może i bym się skusił.
Tak serio to zgadzam się z wpisem na 100%


mrlolensis Said:

Najgorsze jest to że olbrzymie gro osób ktore znam zgodziło by się z panem z Facebooka, zresztą do dziś słyszę komentarze odnośnie mojego leciwego już auta.
– Jak to nie masz ABS/Poduszek? Przecież to skrajnie niebezpieczne możesz się zabic / ja z tobą nie jadę twoje auto to trumna na kołach.
Eh…


Nikoś Said:

@Cham w Audi.

To konkretne auto można śmiało oglądać, ponieważ drukujesz sobie zdjęcia, a auto wstawiasz do diagnosty, który oceni jego stan. Widzi co było uszkodzone, więc zwróci szczególną uwagę na newralgiczne punkty, który były/mogły być uszkodzone. Albo powie że jest ok, ale powie że śmieć. Nikt nie każe Ci kupować na gębę.


sardzent Said:

true … albo nie widze albo nawet jaski nie odpalily


markus Said:

Swoisty dualizm towarzystw ubezpieczeniowych to chyba temat dla prokuratury (w normalnych państwach): wycena szkody – po najdroższych cenach, likwidacja szkody lub wypłata odszkodowania – po cenach najtańszych zamienników i stawkach roboczogodzinowych u C& G. Do tego trzeba dołożyć ceny części w ASO (niestety: nie wszystkie części kupimy “w zamienniku”). I tu dochodzimy do kolejnej paranoi: jak to możliwe, że ceny części w ASO potrzebnych do złożenia kompletnego silnika przekraczają cenę nowego samochodu? A potem takie ASO dziwuje się, dlaczego ludzkość nie przyjeżdża swymi pojazdami do ASO na przeglądy, naprawy po okresie tzw. gwarancji? I płacz, że ledwo takie ASO zipie. Dziwne? A co do fachoffców wpisujących komenty w ryjoksiążce pod tym ogłoszeniem: wszystko opada. Ale nie ma się co dziwić w kraju, gdzie używany samochód zredukowany jest do metryki z licznikiem (bo tego, a nie samochodu używanego ciemnogród szuka). Przychodzi potem taki fachoffiec w towarzystwie innego znaffcy i widząc lakierowany błotnik (po szkodzie podmarketowej) wyrokuje: BITY!


Ojezu Said:

Na zdjęciach rzeczywiście wygląda, że podłużnice i słupki są całe.

Co ciekawe, w ogłoszeniu na otomoto nawet nie ma magicznego słówka “bezwypadkowy”.


Andziasss Said:

Pan uczestnik wypadku nie wspomina jak do niego doszło? Czy aby on BEZPIECZNIE jechał i wtem daszek? Nie jest łatwo wykonać taką figurę Wariatem pod Castoramą, gdzie raczej jest 50tka, a w takich warunkach drogowych, choćby była i autostrada to co? To ten klient jest niebezpiecznym typem i bezgranicznie wierzy w 16 poduszek bezmyślnie. Na lawecie w tle Megane – pewnie grzyb za wolno jechał więc nie wydachował. Aa i po drobnej blacharce nadal musi jeździć powypadkowym Francuzem – a fé!


markus Said:

Własnie sobie uświadomiłem, że w moim aucie szkodę całkowitą mógłbym mieć po uszkodzeniu obydwu lusterek lub dwóch kół (opony + felgi).


quiros Said:

Prawda, ale mam tylko pytanie, czy takowe dachowanie nie wplynie ujemnie na silnik? Zakladajac, ze po kinpieciu jesczze chwile popracowal?


Ktosiek Said:

Golf jak Golf – nie będę tutaj dywagował na temat zniszczeń tego auta, bo często jest tak, że z zewnątrz wygląda ok, a potem dopiero wychodzi – nie zmienia to faktu, że w PL naprawia się lepsze sztuki i ludzie nie narzekają :). Zgadzam się natomiast co do magicznego słowa bezpieczeństwo – zresztą pisałem o tym w różnych komentarzach. Sprzeczam się często z ojcem, bo czasem na allegro pojawiają się różne aukcje z rocznym/dwuletnim autem w dobrej cenie i przebiegiem 7K – mówię, że raczej uderzony, ale ojciec za bardzo nie dowierza, bo przecież czasem są takie sytuacje i tak dalej, etc…. ogólnie ludzie sami chcą dawac się oszukiwać, myślą, że akurat im zdarzyła się mega okazja, a inni mają niefarta ;]. Ja z tego właśnie powodu wybrałem się do salonu. nie chciałem myśleć ani odkrywać przeszłości auta -sam ją tworzę ^_^.


m0nter Said:

Na czwartym zdjęciu w galerii widać rolkę papieru toaletowego po przy lusterku… pewnie kierowca obsrał się na miętowo… na szczęście czuł się bezpiecznie, bo zawszę wozi jedną rolkę w schowku…


Jacek Said:

A jak wstawiasz w swoim aucie próg, bo poprzedni już uległ biodegradacji, to przecież jest to ingerencja w konstrukcję as fuck, czy później sprzedajesz auto bo jest ‘niebezpieczne’? Wracając do meritum, w ogłoszeniu nie jest nic napisane o przeszłości golfa, nie jest napisane ‘bezwypadkowy’, więc o co kurna chodzi?! Równie dobrze ten komis mógłby wystawić na sprzedaż średniowyspawane resztki tej A8 na polskich blachach, co to się kilka miesięcy temu w Holandii rozkorbiła, a i tak dopóki w ogłoszeniu nie będzie pisało ‘bezwypadkowy’, a sprzedający będzie w choć miarę rzetelny to nie ma się co oburzać.


Dave Said:

Kupiłem w 2008 Ibizę 021a sprzed liftu, 1989, jeździł przyjemnie. Przy remoncie blachy (przednie błotniki, podłoga) się okazało ze miał konkretnego strzała w bok. Ale był dobrze zrobiony, jeździ dalej. A czy kupując astre 12 letnią jest możliwe że była bezwypadkowa? Bo licznik na pewno krecony, nie wierzę w to 200kkm. Jedno wiadomo: NOWE TO W SALONIE, ale i czasem tam jakieś spadające z lawet sztuki się trafią…


laisar Said:

@markus “jak to możliwe, że ceny części w ASO potrzebnych do złożenia kompletnego silnika przekraczają cenę nowego samochodu?”
 
To akurat jest zupełnie normalne: “w hurcie” (= całe auto) zawsze jest taniej (;
 
Natomiast czystą “paranoją” – ale też w końcu zupełnie normalną w kapitalizmie – jest już całkowite oderwanie cen od realnych kosztów produkcji…
 
“konstrukcja podwozia nie tknięta”
 
Nie wiem czy podziwiać gargantuiczną wszechwiedzę, pozwalającą wysnuwać takie wnioski na podstawie fotek robionych kluczem do kół, czy być zdumionym pewnością siebie w tej sytuacji, czy jednak współczuć zadufania…


Ostry Said:

“…trzeba wyrzucać dobre produkty, żeby produkować nowe, jeszcze gorszej jakości…”
Jacek Nawrot “A w Patafii nie bardzo”, hm?


Sama prawda, Panie Notlauf. Jak struktura nienaruszona a naprawa solidna – można spokojnie jeździć dalej. A co do wszelakich ubezpieczalni – powszechnia wiadomo, że zazwyczaj mają 2 działy: dział wyłudzania składek i dział odmowy wypłaty odszkodowania. Jak widać, w niektórych jest jeszcze niewielki dział orzekania szkody całkowitej.
@ Cham w Audi – nie, nie kupiłbym. Ale nie dlatego, że bity (jeśli naprawiono go zgodnie ze sztuką, to mnie to nie boli) tylko dlatego, że nie dość, że VAG, to jeszcze srebrny. DO NOT WANT.


markus Said:

@laisar:a może to postarzanie produktu (lub zmuszanie właściciela poszukującego części) do zakupu nowego, ffspaniałego cudu inzynierii (i księgowych)? Wracając do rzeczonego Golfa: pan były właściciel może się autorytatywnie wypowiadać, bo będzie inżynierem, więc pojęcie mieć będzie (a przynajmniej tak mu się wydaje).


ryjas Said:

Nawet poduszek nie wywaliło.


notlauf Said:

Ostry: znam “w Patafii” na pamięć, to jedna z moich ulubionych książek. No i Cadaver 1001 De Luxe, szyby się draniowi same opuszczają i podnoszą, nie trzeba w ogóle kręcić korbką.


Ktosiek Said:

Jest jeszcze jedna rzecz o której chyba każdy zapomniał – nazywa się to technika naprawy według producenta czy coś takiego – chodzi po prostu o to, że ASO/producent nie będzie brał na siebie odpowiedzialności za to, że ich pracownik miał gorszy dzień i źle pospawał/wyprostował/cokolwiek. Manuale manualami, ale fachowcy są różni – dlatego często auta które teoretycznie można naprawić (nawet weźmy tego golfa)podług Aso są nienaprawialne/drogie. Dlatego często techniki napraw są takie a nie inne – dużo rzeczy można zrobić inaczej niż w manualu, często prościej, a jednak technika napraw producenta jest inna. Nie ma to nic wspólnego z ekologią, chodzi właśnie o tą odpowiedzialność i rozrzut jakościowy fachowców.


Yossarian Said:

Mhm, bo po zdjęciach na pewno da się ocenić, czy to rzeczywiście lekkie draśnięcie bez większego wpływu na bezpieczeństwo, czy poważne naruszenie struktury nadwozia.


tata Said:

Mój były P309 w dyzlu zaliczył dwie szkody całkowite po 1500zł w ciągu 6 miesięcy z winy innych młodocianych dzikich kierowców nie dających rady z hamowaniem; pierwsza – wymiana tylnej lampy i ciut klepania okolicznej blachy drewnianym kołkiem; druga – większy wjazd centralnie w bagażnik – lampy przeżyły, zderzak do wymiany, ale po klepaniu blach drewnianym kołkiem okazało się, że woda przecieka przez tylną klapę do bagażnika; nie przeszkadza to absolutnie obecnemu od 3 lat właścicielowi; ale ubezpieczyciel wolał dać 2 x po 1500zł żeby pozbyć się problemu; i nie kasuj moich wpisów notlaufie jeśli nie popierają jakiegoś tematu, bo zostaniesz z samymi klakierami….


KaZet Said:

W moim służbowym 5cio letnim VW (wiem – wstyd i hańba) miałem zarysowane drzwi (20 cm zarysowania, głębokość 3mm) ASO wyceniło na 8 000 (OSIEM TYSIĘCY !!! – wymiana drzwi, malowanie 3 elementów, nowe listwy i uszczelki – bo klejone, robocizna) I ubezpieczyciel tyle zapłacił !. Co najciekawsze z ASO samochód pojechał do C&G (tzw “zakład partnerski” ha ha ha) gdzie robili to tydzień, byle jak pomalowali, całość źle poskładali i na koniec musiałem regulować drzwi sam w garażu – oto polska właśnie.
BTW w prywatnych samochodach nieraz miałem “szkodę całkowitą” bo naprawa powyżej 1000 zł przekracza wartość samochodu – biorę 1000, jeżdżę dalej – aaaaaaa w jakim ja niebezpieczeństwie żyję (ale na coś trzeba umrzeć)


notlauf Said:

tata: skasowałem następujący wpis:

“Sama nekrofilia korozyjna. Ładne oldtimery dawać a nie takie strucle.”

Zastanów się co on wnosi. Albo sprawdź np. na oldtimery.com, tam są ładne oldtimery. Na złomniku są strucle i wydaje mi się, że o tym doskonale wiesz.


Ostry Said:

@Leniwiec Gniewomir
Odnośnie ubezpieczalni i działów tychże: ubezpieczalnie są od pobierania składek a nie wypłacania odszkodowań, i niestety bez sądu czasem nie poradzisz (a mi jako prawnikowi zdarza się zarabiać na tym $).
Ale drugie dno też w tym jest. Uciąłem sobie kiedyś dłuższą pogawędkę z koleżanką po fachu, zrobiłem wielkie oczy jak się dowiedziałem, jaki budżet na sprawy sporne ma pewien Wiodący Zakład Ubezpieczeń, ale też usłyszałem, że wg zleconych przez różne Wiodące Zakłady Ubezpieczeń badań, jakaś 1/3 odszkodowań jest w Polszcze wyłudzana. Było to jakieś 10 lat temu.
No i jest mi w związku z tym trochę niemiło, że jak mojej żonie ukradną auto, to z urwanej z odszkodowania kwoty parę groszy pójdzie na gościa któremu C&G przetarli bok Omegi B wózkiem widłowym. Nie mam złudzeń, że jakby takich historii nie było, to Wiodący Ubezpieczyciele by nie kantowali dalej, ale hajs wypłacony oszustom jakoś się na jakości usług ubezpieczalni odbija.


Piotrek Said:

@Cham w Audi
Nie, bo to Volkswagen. Bez problemu kupiłbym jakiś fajny samochód po podobnej naprawie.


DrOzda Said:

Wow to znaczy że Liberty jednak ludzkie jest. Ktoś mi rozwalił na parkingu maskę, błotnik, zderzak i oba reflektory w Loganie wartym z 15 tys. a wypłacili odszkodowanie z AC. Po wymianie na używki w kolorze , zostało nawet z 1000 PLN na imprezowanie :)


mic Said:

Niestety sprzedawcy mówią to w co ludzie chcą uwierzyć. I ludzie wierzą, bo… chcą. Chcą złapać okazję rocznego samochodu z przebiegiem 10 kkm za 50% ceny, a więc uwierzą w każdą brednię o niedopasowaniu koloru auta do lakieru na pazurach niemieckiej żony. I będą z siebie strasznie dumni jaki zrobili biznes.

Ja nie neguję, że da się naprawić dobrze: człowiek to zrobił to i człowiek naprawi. Gorzej, gdy naprawa została wykonana metodą na Gumiaka. A z dużym prawdopodobieństwem była, bo bez przyczyny roczne tłuczone pojazdy z Niemiec nie przyjeżdżają.


pr Said:

Oglądalność ogłoszenia z golfem rośnie jak na ruskich drożdżach, hehe.
Na liście wyposażenia brakuje naklejki “Złomnik Approved”.


morszczuk Said:

Ubezpieczyciel nie ksiądz ale też w pupe daje.


laisar Said:

@ markus “@laisar:a może to postarzanie produktu”
 
Zazwyczaj – nie, bo przecież bardzo wiele części można kupić jako “OEM” / “na pierwszy montaż”, i to właśnie w dość normalnych cenach. Np dokładnie ten sam reflektor tylko kupiony bezpośrednio w firmie będącej dostawcą producenta auta może być tańszy o połowę niż w ASO. A chociaż magazynowanie i transport też oczywiście kosztują, to przecież nie drugie tyle co fabrykacja i marża pierwotnego wytwórcy, zwłaszcza uwzględniając efekt skali. Dlatego nie ma nic dziwnego w tym, że w gotowym aucie taki reflektor kosztuje mniej niż na półce w sklepie – głupia jest dopiero cena z kosmosu w ASO…


api Said:

Rozłożyła mnie nazwa firmy sprzedającego – Auto Miras – to ten Miras? Wreszcie!!! Namierzony :)


Gwiżdzior Said:

Panie Tymonie, ma pan oczywiście rację. Uczestniczę zawodowo w naprawach powypadkowych aut. Takie uszkodzenie to pikuś, ale pod warunkiem wymiany uszkodzonych części na drugie ładne w ładnym stanie. W tym przypadku poszycie dachu nadawało się do klepania i zapewne tak zostało zrobione. Przy dobrze wykonanej pracy szpachli jest naprawdę cieniutko, a reszta elementów wymieniona. Również nie bałbym się jeździć takim autem, bo prawdopodobnie poza grubszą warstwą na dachu i dodatkową warstwą lakieru na niektórych elementach jest jak bezwypadkowe


tata Said:

Notlauf – wyjaśnienia przyjmuję, prowokacja z mojej strony nie do końca została zrozumiana :) ale to pewnie kwestia różnicy pokoleń, moja 18-letnia córka też żyje już w innym zupełnie matrixie niż stare grzyby……


ameb Said:

@Daozi 12 lat i 190tys. km taaaaaaa to taka norma w polsce po 4-5 latach grubsze fury w dieslu mają nalatane te 190kkm i później w magiczny sposób ten przebieg przestaje rosnąć. Ba patrząc na W124 po kolejnej dekadzie nawet maleje :)


yerzoll Said:

Jakoś mój ojciec jeździ trzecim autem po zderzeniu czołowym, w żadnym z przypadków nikt nie wspominał o tym, ale ojciec sam nie pytał bo było to widać od razu. Jedynie Passat b2 był trochę krzywy, ale później dostał strzała w przód i jakoś nie zginął, po wymianie lampy i dniu klepania śmigał aż miło. Może i miały jakieś niedoróbki, ale czysto wizualne i nie widzę przeszkód w jeżdżeniu powypadkowym samochodem.


trashy Said:

Wszystko prawie OK, zgadzam się że ten egzemplarz jest w 100% naprawialny. Problem tylko w tym że oczywiście handlarzyk-cwaniaczek zapomniał uczciwie napisać że był wypadek mając taką wiedzę. Na aukcji powinny być 2 opcje: po wypadku, bezwypadkowy. Handlarze wykorzystują fakt, że w Polsce wypadek jest wtedy gdy są ranni. Jak auto było poskręcane na każdy możliwy sposób a jednocześnie nic się nikomu nie stało to wstawiamy bezwypadkowy i jest git. I nie popieram takiego przyzwolenia na kłamstwo, jeżeli ktoś sprzedaje nawet miesięczny samochód to ma obowiązek napisać o wypadkowej historii pojazdu. Podchodząc do tego tak, że to kupujący musi być obeznany nigdy nie przeskoczymy pewnego poziomu cywilizacyjnego. W Polsce kupując cokolwiek trzeba być ekspertem bo każdy chce cię dymać, to jest chore.


Sukuremu Said:

@Trashy
Bardzo dobrze piszesz.
Nie ma opcji: po kolizji, zderzeniu czy coś takiego.
I w ten sposób jak brat do mnie zadzwonił że skasował ojcu Tico o dupę VW (haha :D) to rzekł przez telefon:
-Miałem kolizję.
Na co położyłem się na podłodze i zacząłem śmiać ;]
Tico na żyletki (tylko naostrzyć krawędzi tej cienkiej blachy) a VW pojechał dalej ^^


Cham w Audi Said:

Przyznam szczerze że trochę mi się oczy otworzyły. Nie miałem na szczęscie doświadczeń z ubezpieczalniami. Wydawało mi się że szkoda całkowita wiąże się z kasacją samochodu. A tu się okazuje że poza włascicielem wszyscy zarabiają!


volumetrico Said:

Ja bym raczej nie chcial takiego auta, mimo, ze uwazam, ze wyglada na naprawialne w sensie rekonstrukcji poszycia nadwozia, drobnych poprawek silownikiem hydraulicznym tu i tam itp :). Wypchana i wyklepana blaszka to jedno, a poprawne zmontowanie auta zeby nie brakowalo elementow ,wygluszen spinek,dupereli, zeby nie skrzypialo, nie lalo sie do srodka, zeby zwarc nie bylo na przypalonych w trakcie spawania kablach itp itd etc….. za czesto przedywalem chyba w blacharnio-lakierni i widzialem “montaz” aut nawet poprawnie blacharsko naprawionych, zeby wierzyc, ze handlarz dolozy wszelkich staran, aby to auto dzialalo w 100% anie tylko wygladalo w 100%, i zeby mogl na tym jeszcze zarobic.


Mati Said:

Gorzej te “reno meżan” co stoi na lawecie jest uszkodzone. Nie widać dobrze, ale jeśli ośka jest przestawiona… to szkoda :(


miwo Said:

Bezpieczeństwo.
Kiedy przez pewien czas mieszkałem w Izraelu, to najczęstszą odpowiedzią na pytanie o cokolwiek, co zwykłym ludzio utrudniało życie, było:
“for ze sekjuriti risons”.
😉
Czyli Polska to drugi Izrael. Albo też Izrael to druga Polska. A nie, czekaj…


notlauf Said:

Ja też już jestem w takim wieku, że jak myślę o 18-letniej córce, to nie pod kątem “oo, fajna młoda laska” tylko “o w mordę, moja córka też będzie w takim wieku”.


axen Said:

a najlepszy jest autohandel miras. typowy mirek przedsiebiorca na 100% maczal palce


miwo Said:

w temacie ubezpieczalni i tego, co nam szykują.
to jest, póki co, tylko filmik przygotowany przez agencję reklamową, ale myślę, że już niedługo…
http://www.youtube.com/watch?v=8DNFw4Og3WU&feature=youtu.be


Cham w Audi Said:

Notlauf, moja córka co prawda do osiemnastki jeszcze trochę ma czasu ale już się zastanawiam czy podłączyć ogrodzenie do prądu i czy już sobie kupić dubeltówkę :) Jak zobaczę jakieś “żelowanego” koło córki to chyba łeb urwę.


Niektóre wpisy pod tym tekstem są na gorszym poziomie niż komentarze z facebooka które wyśmiewają.
Autor wpisu po prostu dał info o swoim starym aucie. Przypisano mu głupotę na podstawie komentarzy obcych ludzi na FB a na koniec nazwano tu idiotą i pipą. Spoko.


Rozi Said:

Z reguły ludzie, którzy się najbardziej ostękają, że kupić bezwypadkowy absolutnie bez żadnej kolizji bo to zło i niebezpieczne, kupują później składany z dwóch z liczną domieszką elementów karoserii od poloneza, lecz w ich mniemaniu bezwypadkowy (bo lakier wszedzie tej samej grubosci – no pewnie jak cały pomalowany).

Ludzie sami wymagają nierealnego – dwuletniego auta bezwypadkowego sprzedawanego po niskiej cenie, wiec pozniej otrzymuja tez nierealnie bezwypadkowy samochod.


bebe Said:

Tak, musisz jechać 50 km/h, bo bezpieczeństwo (choć nie tylko). Akurat nabijanie się z 50 w zabudowanym w naszym zaludnionym przez “szybkich i bezpiecznych” speców od piłki nożnej, organizacji ruchu i medycyny kraju uważam za wyjątkowo słabe.


notlauf Said:

Kto tu go nazwał idiotą i pipą?

No ale to zawsze zabawne, napisać komentarz “komentarze pod tekstem są beznadziejne” i w ten sposób stać się obiektem swojej własnej krytyki.


notlauf Said:

Tak tak, trzeba jechać 50 km/h, zwłaszcza dobrym przykładem tego jest droga Nowy Dwór Maz.-Błonie, nowa droga, szeroka, wszystko widać na boki, zaludnienie bardzo słabe bo Puszcza Kampinoska i ograniczenie do 60 km/h na całej długości. W życiu nie widziałem bardziej nierealnego i oderwanego od życia znaku.


leh Said:

poduszek nie wywaliło ale wywaliło srajtaśme patrz fot. nr. 2


@notlauf Polecam komentarz fisher78, który z kolei mi podniósł ciśnienie.


wuner Said:

@morszczuk
“Ubezpieczyciel nie ksiądz ale też w pupe daje.”
Jak ksiądz, to raczej bierze 😉


Sukuremu Said:

W Gliwicach na DK88, na węźle z A1 zrobili nówkę asfalcik, dodali ładnie półmetrowy przedziałek między jezdniami, dorobili po pół metra na bokach i…
zmniejszyli prędkość ze starych 70 na godzinę do 60 -_-‘ i nawet go nie odwołują tylko trzeba jechać aż za następne skrzyżowanie, z pól kilometra, choć po drodze nie ma absolutnie nic…

Ale to temat na oddzielny komentarz 😉


Mav Said:

@notlauf
A znaki “uwaga niebezpieczny zakręt” (od A-1 do A4) widujesz czasem? Ja je widuje bez przerwy. Każdy zakręt na drodze gminnej/powiatowej ma takie oznakowanie. Mimo to 99% z tych zakrętów da się podczas deszczu przejechać szybciej niż dopuszczalna prędkość. Potem znak się zaczyna ignorować i np. we Francji czy Niemczech dziwisz się, że jedziesz 70 przy znakach “ograniczenie do 70+niebezpieczny zakręt” i mimowolnie zaczynasz się modlić.
__
W okolicach Krosna Odrzańskiego na bardzo ruchliwej drodze doszło do śmiertelnego wypadku (na skutek źle poprowadzonego objazdu, remontu w złym terminie, itd.). Prędkości pojazdów zostały określone na zgodne z przepisami. Co zrobiono? Poprawiono objazd? Postawiono tymczasową sygnalizację świetlną? Nie! Postawiono ograniczenie prędkości+niebezpieczny zakręt i po temacie.


bebe Said:

Rozumiem, że Ci, jako dziennikarzu motoryzacyjnu o zbliżonym do zera pojęciu o budowie dróg i organizacji ruchu drogowego owo ograniczenie może wydawać się nierealne i oderwane. :) Ba, ono w nawet w rzeczywistości może być ustawione źle, bo ludzie errare są. :] Tyle, że, drogi Złomniku, kompetencje do oceny owej zasadności, zupełnie jak 99% kierowców w naszym kraju, masz raczej znikome. Dlatego właśnie takie wynurzenia odnośnie BRD uważam za słabe. Uprzedzając fakty – argumenty, że: 1) przecież jak dotąd nikogo nie zabiłeś, 2) jakbyś jechał 50, to byś nigdy nigdzie nie dojechał, 3) drogi są kiepskie, więc trzeba po nich zap…dalać, 4) a na Zachodzie to można jeździć normalnie, bo tam są autostrady – uważam za jeszcze bardziej słabe, więc proponuję zbyć mnie jakimś cwierć-śmiesznym komentarzem, a w zaciszu własnego umysłu – ogarnąć się.


Mav Said:

@bebe
Fakt, że w Niemczech czy Austrii czy we Francji ludzie przestrzegają ograniczeń znacznie bardziej świadczy o tym, że u nas ograniczenia prędkości i znaki ostrzegawcze są nadużywane. Poza terenem zabudowanym we Francji każdy zasuwa 100-130. Jak ktoś jedzie wolniej to jest specjalnie zwalnia i przepuszcza szybszych. Pojawia się ograniczenie do 70 i momentalnie każdy zwalnia do 70. Niezależnie od pogody. Ponadto ograniczenia na małych, przelotowych wioskach są do 70-90, a nie 50 (jak u nas).


servomoto Said:

Tak potępiacie byłego właściciela, jaki to głupek, dał się oszukać ubezpieczycielowi itepe,itede, ale może “głupi” Pan Piotr miał AC z utrzymaną wartością fakturową pojazdu przez pierwszy rok jego użytkowania, i jeżeli do szkody doszło w pierwszym roku (nie ma na ten temat żadnej informacji), to otrzymał całą kasę z faktury i miał to gdzieś? Co do samochodu z ogłoszenia, to jak ktoś wcześniej wspominał, pytanie kto i jak je naprawił. Nie oszukujmy się, handlarz nie kupuje auta od ubezpieczyciela żeby naprawić je zgodnie z technologią producenta, tylko żeby na nim zarobić. A co do zakupu nowego auta z salonu bo pewne (jak to wspomniał jeden z przedmówców)…. jako były sprzedawca, z uśmiechem na twarzy pozostawiam to bez komentarza :)


notlauf Said:

Moje komentarze są tylko 1/16 śmieszne.


JanK Said:

Skoro słupek A który jak najbardziej jest elementem bezpośrednio odpowiadającym za prawidłowe rozprowadzenie energii się zniekształcił to znaczy, że przekroczony został pewien próg wytrzymałości, da się go naprostować i podszpachlować tak by wyglądał jak nowy ale drugi raz już tak dobrze się nie spisze. Zresztą fifth gear przeprowadził crash test auta bezwypadkowego z “przerysowanym” według nomenklatury polskich znawców, wynik był dość jednoznaczny.


Sukuremu Said:

@Bebe
Widzę kolega z tych dla których papier = kompetencje? :)
Akurat o drogownictwie trochę na uczelni miałem i nic innego jak “dupochron” i “lenistwo” mi się tu na usta nie nasuwa!
Ubezpieczyciel się wypnie bo był znak o zwierzynie, drogowcy się wypną bo było ograniczenie. A to że asfalt śliski, z koleinami, pasy niewidoczne albo całkowicie wytarte to już problem kierowcy. Przecież wszystko było na znakach.
A ktoś kiedyś liczył ile nazw mają ro….e drogi? :)
-uszkodzona jezdnia
-uszkodzona nawierzchnia
-uskok
-nierówności poprzeczne
-nierówności wzdłużne
-koleiny
i na pewno wiele innych które nie utknęły mi w głowie.

Na potwierdzenie mojej tezy o dupochronie:
Na zachodzie jak jest znak 2,8 to auto o wysokości 2,78 przejedzie, 2,81 nie. U nas wszędzie są ograniczenia 3,8 – 3,9 i jakimś sposobem wszyscy wszędzie mogą przejechać.
-“Jak co, nie będzie na na nas!”
jak w kabarecie Dańca.


JanKo Said:

Przeciez ubezpieczyciel nie odkupuje tego auta, tylko wystawia go na swoja platforme aukcyjna i licytuje go nikt inny, jak wlasnie Blacharstwo i Lakiernictwo Samochodowe Cytryn i Gumiak sp. z o.o. . I takiej firmie sprzedal zapewne wrak wlasciciel Golfa. Teraz najwazniejsze: majac do wyboru Golfa Hajlajn o takim samym wyposazeniu i przebiegu po dachowaniu (czyli w tym wypadku z wspawanym dachem zaraz przy grodzi itp) i bezwypadkowego, tylko frajer wybierze dachowanego, chyba, ze cena bedzie DUZO nizsza. A praktycznie nigdy nie jest, bo zazwyczaj tego typu wypadki okazuja sie ‘stluczkami’ w opowiadaniach sprzedajacego. Ten samochod nigdy nie bedzie taki, jak fabryczny – spasowanie elementow juz nie to, brakuje pewnie polowy oslon i plastikow z przodu, bo tych Cytryn i Gumiak szczegolnie nie lubia (paaaanie, po co to), a sztywnosc spawanych slupkow i zachowanie auta przy ewentualnej nastepnej kolizji jest wrozona z fusow. Jasne, mozna miec podejscie do aut jak wielu tutaj: maszyna za 1000zl, zepsuje sie to naprawie albo kupie inna za 1000zl, ale mozna tez miec nieco inne podejscie. I takowe rozumiem rowniez.
Podsumowujac: ubezpieczyciel nic tutaj nie zarobil, ale pewnie oszukal na wartosci pojazdu przed wypadkiem, wiec stracil mniej niz powinien. Auto z uszkodzonym slupkiem A ma jednak naruszona konstrukcje, a zeby je naprawic, konstrukcje naruszyc trzeba jeszcze mocniej. Wszystko OK, jak sprzedajacy o tym powie, a cena bedzie odpowiednio nizsza. Ale w 99% przypadkow bedzie ‘PATRZ jedyny taki na allegro IGIELKA’. A to juz klasyczne oszustwo.


bebe Said:

@Mav: może są, może nie są, bo wszystko sprowadza się do konkretnej drogi i konkretnego ograniczenia. Uważam, że gdyby ktokolwiek (poza mną :) zgłaszał takie przypadki do zarządcy drogi, to może presja społeczna wymusiłaby jakieś zmiany. Uważam też, że łamanie istniejących przepisów nie jest wymuszaniem zmian, a jedynie dorabianiem ideologii do bucówy. Sorry. :>


Golfik już zniknął, pewnie poszedł…..


@ bebe – ludzie po prostu dobrze wiedzą, że gdyby każdy zastosował się do tego ograniczenia i zyski z haraczu, yyy, tzn. z mandatów niepokojąco zmalałyby, natychmiast pojawiłoby się ograniczenie do 30. Na 3-pasmówce lecącej przez środek dÓpy. Żeby nie było – nie usprawiedliwiam tych, którzy brak mózgu kompensują sobie zaiwanianiem dwieście po mieście, bo tu nie o to chodzi. Chodzi tu o niezbędne minimum rozsądku, i tyle. A co do kompetencji – o ile dobrze pamiętam, jeszcze niedawno w wielu stanach w USA obowiązywały tzw. anti-sodomy laws. Np. w takiej Georgii jeszcze w latach 90. obowiązywał zakaz seksu oralnego i dozwolona była jedynie pozycja misjonarska. Czy w takim przypadku też byś twierdził, że “zwykłym ludziom” brakuje kompetencji do oceniania słuszności tego prawa i powinni się go ślepo trzymać? Abstrahując od tego, że szczerze wątpię w jakikolwiek sposób na upilnowanie, by takie prawo było przestrzegane. Na szczęście.


sukuremu Said:

Albo sprzedawca dostał cynk o wpisie o notce na zlomniku ;>


A niby czemu miałby zdejmować? Przecież auto dobrze zrobione.


sukuremu Said:

Nawet tutaj są niepewności i sprzeczne głosy co do takich serwisów. A jestem marginesem Moto społeczeństwa 😉 dla normalnych ludzi po tak wpisie na fejsie auto jest warte tyle co w momencie przekazania ubezpieczycielowi. A sprzedawca takim wozem może nie chcec niszczyć sobie “marki” 😉


Andziasss Said:

@Notlaufie i w ogóle: Ograniczenie prędkości może mieć różne przyczyny, których nie widać. np. hałas, ostoja zwierzyny lub i tak dalej. I z tego powodu taki powód powinien być podany na znaku, gdy nie wynika on z konstrukcji drogi. Tak jak przy znaku A-30 inne niebezpieczeństwo. Podanie powodu, którego nie widać obniża napięcie. Powód powinien być jednak racjonalny. tj. powinien istnieć. Jeśli przy drodze NDM – Błonie nie ma powodu to nie powinno być takiego ograniczenia i do Zarządu Dróg można by się zwrocić o interpretację znaku… no i tu jest kłopot, bo KTO ma to zrobić? Samorząd? Samorząd to gila, bo droga bardziej chyba przelotowa. To może organizacja konsumencka, która nie istnieje (kto weźmie sobie na głowę skutki wypadków na tym odcinku)? Kłopot pewnie w tym, że przed remontem ta droga byla w stanie zlym i ograniczenie miało sens (ochronny dla zarządcy drogi w razie odszkodowan za uszkodzenia podwozia), a po remoncie nikomu nie przyszlo do glowy tego zmienić. Tak sobie tylko polemizuję, bo polskie narzekactwo wynika często z braku możliwości ingerencji w stan, który został zaplanowany nie do końca. Płynnie możemy przejść do ogłoszeń motoryzacyjnych: Polak ma się sam domyślać, że podejrzanie tanie, używane auto jest powypadkowe, a nie wiadomo czy przed wypadkiem było przedwypadkowe. Bo jesteśmy burakami, którzy nie uważają za stosowne się tłumzcayć z podjętych decyzji i ich argumentować. Nasza polska kultura jest tak niska niestety, że traktujemy wszystkich z góry, sami będąc traktowani z góry. Nie ma kultury informacji, jak w krajach anglosaskich – nie bedę się tu rozpisywał. Taki stan rzeczy ma uwarunkowania historyczne – nigdy nie byliśmy szczególnie światłym narodem, którego małorolnym obywatelom dałoby się cośkolwiek wytłumaczyć bez wideł w dłoni, a potem były na to zabory, które tylko narzucały jakiś stan. Po nich jakiś krótki okres wolności i znów bach. Skąd więc potomni takiej sytuacji mają mieć potrzebę tłumaczenia się z czegokolwiek, w tym ograniczenia prędkości lub historii auta. To jest nasza kultura – niestety niska.

@Leniwiec: Wczorajsze dzieło sztuki w postaci CX w komentarzach nadal dźwięczy mi w głowie Oxygene’m… to jest zdecydowanie temat na oddzielny wpis;-) autorski od Gniewomira pt. “fury vs. kawałki”. DS – Chanson’ d amour. CX – Equinoxe, a po lifcie Oxygene, MB126 – Autobahn itp. Co Ty na to?


ALB Said:

Tiaaa… własnie sie bujam ze sprzedażą volvo po przejściach. Autko lekko bite nie klepane z dwuch przystanków – spoko naprawione, jeździ prosto nic nie wskazuje na wypadkową przeszłosć. Szczerze przez telefon potencjalnym kupującym mówie co, jak i gdzie była buba. Ludzie jednak nie chca takiego auta. Wola igły z Holandii albo od Niemca co płakał jak odjeżdzało (chyba dlatego, ze mu nie zapłacili).Wpisze chyba, że bezwypadzior i iech jadą 500 km- może kupią….


JanK Said:

@JanKo i @bebe, zgadzam się z Wami w całej rozciągłości.


@ Andziasss – doskonały pomysł, dzięki! Chyba coś takiego skrobnę. Acz do DS-a to chyba coś innego wymyślę.


tata Said:

Puszcza Kampinoska = łosie ( a co by było, jakby tam wasza matka przechodziła, no cooooo????)


micrus Said:

Ale w sumie co w tym złego, że ludzie boją się naprawianych? Kupiłem niedawno od pierwszego właściciela z malowanym nadkolem i cieniowanymi drzwiami za 85% wartości eurotax. Krajowy, pełny serwis w ASO do samego końca i naprawa też robiona w ASO więc była pełna dokumentacja ze zdjęciami. Ale nie chciał się sprzedać drożej bo “bity”. Czemu nie korzystać?

Ale po zdjęciach nie oceniałbym czy auto nadaje się do naprawy. Potrąciłem kiedyś zwierzaka. Poleciał przez dach ale wgiął poważnie słupek. Na zdjęciach auto prawie nie ruszone (wgięty dach, maska, pobita lampa, rozdarte nadkole) wszyscy się dziwili czemu sprzedaję. Ale żeby naprawić trzeba było wstawić nowy dach i nikt mi nie wmówi, że wspawany dach nie ma wpływu na sztywność struktury samochodu.


laisar Said:

@notlauf “Nowy Dwór Maz.-Błonie, nowa droga, szeroka, wszystko widać na boki”
 
Mówię: “sprawdzam” – http://goo.gl/maps/gm2nc
 
I to wg Ciebie jest “widać wszystko na boki”, tak?
 
A widziałeś Ty kiedyś stan auta po trafieniu w jakiegoś zwierzaka – np sarny, dzika, psa…?
 
Zgadza się, “zaludnienie bardzo słabe” – ale, DQN, to jest środek _Puszczy_, z braku człowieków nie wynika, że nic innego na drogę nie wylizie, wyskoczy, wypełznie albo nie wytupta d:
 
(Teraz tylko czekać na jakiegoś yntelygntnego, co zapostuluje a) siatkę, b) przełazy, c) wycięcie lasu w cholerę i wybetonowanie fsyćkiego po hujryzont <<<: ).
 
Jest MNÓSTWO miejsc z oznakowaniem wyglądającym na bardziej niemądre, ale Ty sobie akurat wybrałeś jakieś kompletnie odjechany przykład takiego, gdzie naprawdę nie ma się czego czepić jeśli tylko zastanowić się dłużej niż ćwierć sekundy…


bebe Said:

@Leniwiec Gniewomir: nie dzierżę aż takiego rządu dusz, żeby móc się wypowiadać, co ludzie wiedzą, mogę tylko Tobie owej wiedzy pogratulować. :) Ale skoro już jesteśmy przy tak wiarygodnych źródłach danych, to proszę bardzo, oto równie wiarygodna symulacja: ludzie przestają łamać przepisy, liczba ofiar śmiertelnych spada o połowę, ktoś kiedyś wyliczył że jeden trup na drodze to milion złotych kosztów dla społeczeństwa, czyli przy prawie 5 tysiącach trupów generowanych rocznie przez naszych rozsądnych kierowców da to trochę ponad 2 miliardy oszczędności, zakładany zysk z mandatów to 1,5 miliarda, Tusek z Komoruskiem są pół dużej bańki do przodu i wielkopańskim gestem odpuszczają wprowadzenie ograniczeń, proszę bardzo – myth busted. 😀

Co do przestrzegania prawa w USA, to nie mieszaj, proszę, systemów walutowych. :) Ale tak, zasadniczo jestem za przestrzeganiem prawa najpierw, a kwestionowaniem później, ale nie, nie pod okupacją (Prawo Godwina 😉 ).


floki Said:

A tam każdy kupuje samochód jaki chce od kogo chce. A zmieniając temat ( na totlene przegiecie w drugą stronę), to czy ktoś wie co to za samochód na lotnisku u Kima ( szóste zdjęcie od końca):

http://www.airliners.net/aviation-forums/trip_reports/read.main/246358/

Byłbym wdzięczny.


laisar Said:

@Andziasss: Na tej drodze za każdą “60” stoi znak “uwaga, zwierzęta”… No ale notlauf może nie widział w życiu innego łosia niż ten w elk-teście <<<:


uwequattro83 Said:

A ile trafia sie samochodów nowych,prosto z salonu po szkodzie transportowej.No ale przecież naprawione “technolągią producenta” w salonie danej marki więc jest git i po co informować o tym klienta-jeszcze sie biedak przestraszy że samochód niebezpieczny i niekupi.Więc w tym przyp[adku nierozumiem o co tyle chałasu:).


Sukuremu Said:

@uwequattro83
T technologie producenta to widziałem dwa razy 😀
Raz faktycznie bylo to robione jak sie nalezy, cala Lohra stala z nowymi Rapidami do malowania w zewnetrznym serwisie.

Innym koledzy sami na swojej lakierni, po swojemu serwisowali nowe Ople 😉

O Oplu z szpachla klient sie nie dowiedzial, ciekaw jestem jak z Rapidkami? :)


JanK Said:

No właśnie ile? jeszcze nie widziałem by samochód obojętnie czy nowy czy używany spadł z lawety.


micrus Said:

Bo spadanie z lawety tak fajnie działa na wyobraźnię. A w praktyce naprawy nowych aut to z reguły drobne obcierki i stłuczki przy manewrowaniu samochodami na placu u dealera.


maciek_dm Said:

nasz kraj nie przestaje mnie fascynować; z jednej strony ludzie cmokają na widok B5 sklejonego z dwóch i z cofniętym licznikiem o milion kilometrów, a z drugiej gorszy ich rzetelne, obtłuczone żelazo….


Harry Reems Said:

“Zgadzam się, że samochodu nie da się [DOBRZE] naprawić w dwóch przypadkach-wypadkach: kiedy uderzy w coś centralnie lub offsetowo przodem (mocno) i kiedy dostanie mocnego strzała w bok. ”
.
Da sie. Tylko ze to trudne i przez to duzo by kosztowalo. Kazdy samochod da sie (dobrze) odbudowac, kwestia wylacznie tego, czy to sie oplaca.
.
Fascynujace, ze z komentarzy powyzej mozna sie dowiedziec tak zaskakujacych i nowych rzeczy jak to, ze:
– kupowanie uzywanego samochodu to ryzyko
– jazda samochodem to ryzyko
– prowadzac samochod nalezy sie bac (konsekwencji swoich bledow, bledow innych ludzi oraz zdazen losowych)
WOW. Naprawde?!
.
Co do ograniczen predkosci, to w Polsce przyczyna zastosowania ograniczenia predkosci moze byc np to, ze ineternauci z forum skajskrapersiti zaczna bzdurna dyskusje, a dyzurny “dziennikarz” z http://www.uwaga.tvn.warszawa ja przeczyta. Tak ze – kolego bebe et consortes – wasze wypowiedzi nie swiadcza o odpowiedzialnosci, tylko naiwnosci i braku trzezwego spojzenia na otaczajaca nas rzeczywistosc.


Ktosiek Said:

Co do uszkodzeń w transporcie to wiadomo, zdarzają się, ale wbrew pozorom dość rzadko, jak na ilość dostarczanych aut no i nie są to dzwony, co najwyżej uszkodzenia poszycia. Najczęściej problemy mają auta dostarczane koleją, przewoźnicy kołowi raczej uważają. Dlatego warto też brać autko nie z placu a z fabryki, produkowane pod nasze potrzeby – łatwiej wtedy wyczuć wszelakie krętactwo, ba jak odbierałem swój samochód zażyczyłem sobie by być przy rozładunku – i faktycznie dealer do mnie zadzwonił i mogłem w tym uczestniczyć, tak samo jak w przeglądzie zerowym ^_^. Żeby nie było za słodko, koło mnie raz wykoleiła się lora z nowymi skodami, wątpię by poszły na przemiał 8).


f10 Said:

Zasadniczo z artykułem się zgadzam, też widzę, że ludzie się zamieniają w stado lemingów.
Jednak w tym konkretnym przypadku wszystko zależy czy dach był wspawany? Jeśli tak to nie jest to taka dobra okazja. Wszystkie inne uszkodzenia są powierzchowne ale wymienny dach w kombi to tak średnio.
Z drugiej strony kiedyś miałem dzwona wozem spawanym z dwóch, najpierw przodem potem bokiem w latarnie, wszystkie poduchy odpaliły a spawy wytrzymały. Wtedy się dowiedziałem, że to szczepan. Po dzwonie naprawiłem i sprzedałem :)


maciejowski Said:

@micrus, jak wymieniasz tylko poszycie dachu, to nie ma. co innego jak tniesz konstrukcję i to nie po fabrycznych łączeniach.


micrus Said:

A dach ma jakieś fabryczne łączenia czy razem ze słupkami stanowi całość z główną bryłą karoserii?

Poza tym jak to wymienić żeby elektronika potem nie świrowała? Przecież w dachu i słupkach jest cała masa przewodów.


notlauf Said:

floki: będzie że to Toyota Dyna U1/2


maciejowski Said:

oczywiście, że sam dach jest oddzielnie i często łatwiej jest go wymienić, niż kitować. nawet przy niewielkich uszkodzeniach.


Marel Said:

Rozbierałem troche aut z lat 90 i wiekszosc z nich miała jakies przygody, wszystko zalezy jak to bylo zrobione. Ostatnio rozbierałem auto z ’91 w wersji amerykańskiej w którym ktoś wspawał prawie całą podłoge, połowe słupka b i C i podłoge bagaznika z innego auta z wersji europejskiej, i wszystko było zrobione tak przeżyłyło samochód. Ktoś moż powiedzieć “ok da sie pospawać ale w trakcie kolejnego wypadku napewno wszyscy zginą” Jak ktoś przykleił ćwiartke szpachlą to się zgodzę, ale np ojciec znajomego przespawał dach w sedanie (obci,ął wszystkie słupki w połowie i przespawał z dachem z innego auta) auto było zrobione idealnie, śladu po robocie nie było widac. Po roku auto owinęło się przodem wokół słupa uderzajac tylnym kołem w krawęznik tak że wygięło sie całe w banan, a dach nieruszony, nawet szyba przednia nie pękła, tylko na jednym słupku odpadł lakier, a dodam że było to zrobione w pełni amatorsko


Gwiżdzior Said:

micrus. Płat, poszycie dachu jest w pełni wymienialne a kable to nie problem.


cubino Said:

@floki
Ale na jednym ze zdjęć jest też passacik!
.
Co do dzisiejszego wpisu: złomnik uczy i zmusza do refleksji, jak zwykle. Przyznam, że jako lajkonik w dziedzinie napraw blacharskich też bym sądził, że auto po takim dachowaniu nie wraca raczej do pełnej sprawności. Zakładałem, że samochód o konstrukcji samonośnej to konstrukcja przestrzenna, w której słupki czy dach też grają ważną rolę, nie na zasadzie karoseria zabudowana na podwoziu (–> z czego wynikałoby, że jak podłużnice całe to auto jest OK). A tu się okazuje, że wielu z PT komentujących, zapewne znających lepiej temat z praktyki, nie widzi w ty specjalnego problemu.
.
Za to na pewno problem jest w kwestii informacji o tym, co się kupuje – jasne, jeśli ktoś oceni, że auto naprawione po dachowaniu warto kupić, to powinien móc to zrobić, tylko że informacja o tym co się z autem działo powinna być łatwo i publicznie dostępna, na zasadzie Carfaxu czy jakiejś bazy ubezpieczycieli. A jest tak, że w cenę auta musimy sobie wliczyć bardzo duże ryzyko kupienia ex-rozbitka (zgadzam się z Harrym, że kupno każdego auta używanego to ryzyko, ale dobrze byłoby je minimalizować). I tu wracamy do dyskusji, która już na złomniku była, czyli czy auta w Polsce są za tanie. Otóż moim zdaniem nie są za tanie, bo w ich cenie uwzględnione jest dyskonto za ryzyko dla kupującego. Gdybyśmy mieli wiarygodny system eliminacji z ruchu totalnych wraków i dobrej informacji o przeszłości auta, to ceny mogłyby być dużo wyższe. Moim zdaniem przynajmniej.


SSSS Said:

Notlauf jak zwykle lansuje swoje kontrowersyjne poglądy, a komentarze się “sypio” 😉


marekrzy Said:

@Marel, Ty to wiesz i jeszcze parę innych osób. Reszta jest przekonana że w fabryce mieszkają elfy i dzięki ich modłom elementy samochodu łączą się do kupy.
Dochuyawafla: robi to człowiek, nawet jeśli za pomocą automatów. I średnio zdolny blacharz da radę zrobić prawie tak jak w fabryce, pod warunkiem że nie ma cytrynogumiaczej mentalności.


JanK Said:

@cubino bo zasady wytrzymałości materiałów polskich blacharzy nie obejmują 😉


Cham w Audi Said:

Trzeba jeszcze brać poprawkę na to że auto było od razu robione “na handel”. Nie wiemy więc czy ktoś się do tego przyłożył czy tylko szpachlę miksokretem położył.


toughluck Said:

@JanK, Fifth Gear sprawdził samochód naprawiony metodą Sir Wellingtona i Lemona, esq., gdzie nie prostowano i nie spawano podłużnic, tylko uzupełniono je szpachlą. Taki samochód nie miał prawa dobrze przejść testu zderzeniowego i nie przeszedł. Niemniej, jak na naprawę szpachlą, i tak sobie poradził. Gdyby podłużnice zostały naprawione jak należy, samochód byłby nie do odróżnienia od nowego.
Ale to by przeczyło Twojej tezie, więc o tym nie wspomniałeś?


Sukuremu Said:

@Jank
Tak się składa że koledzy spawacze twierdzą po kolejnych kursach że odpowiednia spoina jest nie ro odróżnienia trwałością od ciągłego materiału? :)
Z akcentem na: odpowiednia.
😉
Podsumowanie:
Taki Golfik mimo że nie zniszczony mocno, mógl zostać naprawiony byle jak, bez wygłuszeń, na starych drutach, łataniu szkotem kabli, z szpachlą na dachu i bez wizyty przynajmniej na zbieżności.

A można profesjonalnie wsadzić wszystko jak w ASO, na dobrych częściach, dobrze pospawać, a Autorobicie sprawdzić punkty kontrolne i jeździć dlugo i szczęśliwie :)


JanKo Said:

Toughluck: wiec jak sprawdzisz, kupujac Golfa po dachowaniu, o ktorym sprzedawca nawet nie wspomnial, czy naprawiony byl prawidlowo, czy nie? Zrobisz mu test zderzeniowy? Zaczniesz pruc przy sprzedajacym blotniki czy poszycia podsufitki i slupkow?;-) OK, nie spawamy slupkow, a wymieniamy poszycie dachu. Ile kilo szpachli powedruje wiec na lewy slupek? Po jakim czasie szpachla ta zacznie pekac? Auta naprawiane po wypadkach sa dostepne w krajach rozwinietych, ale z wyraznymi adnotacjami oraz wyraznie nizsza cena… wystarczy popatrzec na ogloszenia z rynku brytyjskiego (gdzie wpis o Cat C czy D damage pozostanie z autem na cale zycie), niemieckiego czy amerykanskiego. U nas wszystkie sa niebite i z przebiegami do 200k km. Z jednej strony ludzie CHCA byc oszukiwani, bo wierza w okazje, ale z drugiej sprzedawcy bardzo chetnie dostarczaja im okazji jak ten Golf. Bez informowania ich o prawdziwych przyczynach okazyjnosci. Dlatego zawsze jak trzeba w domu zmienic auto, wybieram sie za Odre i kupuje auto z normalna historia serwisowa i w dobrym stanie, niewytluczone na naszych duktach i majace w wyposazeniu opcje, ktore lubie (o co u nas ciezko w autach popularnych). Czasami wyjdzie to minimalnie taniej, niz auto na zoltych blachach stojace gdzies pod Poznaniem, ktore dopiero co zjechalo z lory. Ale czy placze wtedy, ze przeplacilem, bo moglem kupic auto swiezo sprowadzone do Polski nieco taniej, niz kupilem w Niemczech? Nie, bo cudow nie ma.


DrOzda Said:

Mały off-topic: jest ktoś z Zambrowa żeby się wybrać do sądu 3 grudnia i pokazać to nagranie :
http://www.youtube.com/watch?v=Dy1aYktBEU0#t=34
bezmózgi z drogówki chciały wlepić kierującemu peugeotem mandat i obarczyć go winą za spowodowanie kolizji, na szcżęście nie przyjął i finał w sądzie.
Temu mistrzowi z Vectry należałoby odebrać prawo jazdy a już na pewno uprawnienia do koguta bo ewidentnie ma coś nie teges pod deklem …
Mam nadzieję że sędzia nawet kumpel komendanta nie będzie idiotą i się nie podłoży ….


JanK Said:

@toughluck wiesz może i nowa podłużnica jest nie do odróżnienia od prostowanej i z niefabrycznymi wspawami ale niestety dla takiego rozumowania nie pełni ona funkcji ozdobnej w samochodzie, po przekroczeniu granicznego stanu nośności konstrukcji traci swoje właściwości to jest coś czego uczy się każdy przy pierwszym zetknięciu z wytrzymałością materiałów gdzieś na początku 2 roku studiów technicznych, tak obrazowo i z przesadą to zgnieć sobie jakiś karton później go rozprostuj i znów zgnieć, łatwo będzie ci określić za którym razem potrzebowałeś do tego większej siły.


tamarixis Said:

Ewentualnie moge takie auto kupic jako bite i nienaprawione i naprawic je samemu. W innym przypadku dziekuje. Chce wiedziec co i jak bylo uszkodzone i kto i jak naprawil.


toughluck Said:

@JanKo: Przecież Fifth Gear to program angielski i tam TEŻ są oszuści i oszukiwani. Z całym szacunkiem, ale doszukujesz się problemu w polskiej mentalności, podczas gdy oszust to oszust, złodziej to złodziej i nic tego nie zmienia, ani nie usprawiedliwia, niezależnie od stereotypów.
Skąd masz pewność, że samochód zza Odry będzie w dobrym stanie i z normalną historią serwisową, a nie “naprawiony” i podrasowany przez Limona i Galoşa, z podrobioną historią serwisową i sprzedawany przez podstawionego słupa? Wybacz, ale jeśli automatycznie wierzysz w uczciwość Niemców, bo to Niemcy, to zasługujesz na to, aby zostać oszukanym.
A co do zakupu samochodu — albo kupujesz auto pewne, które znasz (ale znasz z tego, że przyjeżdżało do Twojego ASO na wszystkie przeglądy i osobiście przy nim dłubałeś), czy które zna zaufana osoba, albo kupujesz samochód niepewny i musisz go wziąć na przegląd. Oczywiście, że przegląd może wykonać mechanik zaprzyjaźniony ze sprzedawcą i możesz się naciąć, ale minimum ostrożności musisz zachować.
I wolałbym samochód w miarę nowy, sprzedawany jest jako wypadkowy, przed naprawą, którą sam zlecę, ale przede wszystkim dlatego, że poprzedni właściciel nie miał interesu w ukrywaniu rzeczywistej skali zniszczeń. Tylko że handlarze też o tym wiedzą i dlatego ceny takich samochodów+naprawa (nawet metodą C&G) są zwykle znacznie wyższe, niż już ulepiona sztuka.


JanKo Said:

Toughluck, podam przyklad ostatniego auta, ktore kupilem dwa miesiace temu, a Ty wez mi powiedz przez kogo i po co mialbym zostac oszukany. Historia serwisowa pojazdu sprawdzona po VINie juz przed wyjazdem, przeglady we wmiare rownych odstepach czasu. Pojechalem, wlasciciel i poprzedni wlasciciel wpisani w briefie, wiec wiem kiedy co i jak kupione i zarejstrowane. Wlasciciel dal oczywiscie fakture zakupu tego auta, z zagwarantowana przeszloscia bezwypadkowa i przebiegiem przez ASO (pojazd kupiony jako uzywany w ASO). Samochod ma prawie 9 lat, wiec jego wartosc nie jest przesadnie duza. Myslisz, ze drugi sprzedajacy bedzie ryzykowal sprawe karna za oszukanie mnie, zeby ukryc powypadkowa przeszlosc albo krecony przebieg? Szanse na to byly w tej sytuacji znikome. Podobnie kupowalem wiekszosc ostatnich aut. Wczesniej, jak potrzebowalem ‘na szybko’ cos do 1000 euro pojechalem do pierwszego komisu i wzialem pierwsze auto, ktore odpowiadalo moim kryteriom. Nie byl to komis u Ahmeda, tylko normalny autokomis, auto mialo wazny i swiezy TUV, z wydrukiem i lista napraw do niego, oczywiscie przebieg i bezwypadkowosc wpisana w umowe, a wszyscy kolejni wlasciciele w briefie. Kto i po co mialby mnie tam oszukiwac? Komis ryzykowac sprawe karna, zeby zamiast 600 euro dostac za auto 900 euro? A u nas wszyscy maja wszystko w nosie, lewe ksiazki serwisowe, zero odpowiedzialnosci za oszustwo (no niby jest jakas, ale to odpowiedzialnosc wirtualna). O tym, ze auto z 200k km po niemczech jest w wiekszosci przypadkow w lepszym stanie technicznym niz po 100k u nas, nawet nie wspominam. Przypadki oszustw sa tam marginalne (tak jak i w UK), jak ktos kupuje auto od serbskiego czy tureckiego handlarza, wczesniej rejstrowane we wloszech, zeby wyczyscic brief, to sam jest sobie winien. Ale powtarzam, tam nawet jadac w ciemno i biorac auto mamy kilka procent na kupno ulepa (zatajony powypadkowy lub krecony przebieg). U nas to wiecej niz polowa.


asdfasdfasdf Said:

Andziasss Said:

Oo, jednak Kampinos – czyli jest pretekst do ograniczenia prędkości jest.
Sądziłem, że jest to jakaś szeroooka arteria, a to normalna szosza przez las pełen stworów.
U mnie za domem jest taki odcinek 5 km przez pola i 60tka. Wszystko widać, linia lasu jest 1 km dalej.
Dziki pasą się często przy samej szosie i podchodzą do samochodów – czwórkami.
Nie są agresywne, a mój pies czarny i duży próbuje się z nimi bawić podczas spacerków.
Podobnie sarny – całe stada się tam pasą, ale nie umiją się bawić z psami.
Rzecz się ma 10 km od poznańskiego ratusza, w granicach miasta, kto by się spodziewał?
A jednak teren przyległy do poligonu Biedrusko, a dalej przechodzący w Puszczę Notecką.

Co nie zmienia faktu, że informacja pod znakiem “ostoja zwierzyny leśnej” dałaby do myślenia tym jednostkom, które nie uważają zwierzyny.

@Gniewomir: Fajnie, że fajnie, tylko szkoda, że grecka motoryzacja nie istnieje w naturze, bo Dzieci Afrodyty nie znajdą zastosowania. Nad tym szczerze ubolewam, co to musiała by być za fura!


kondzior Said:

Super wpis. Gdybym umiał tak trafnie formułować własne myśli – lepiej na pewno bym nie napisał. A to dlatego, że sam od jakiegoś czasu dostaje białej gorączki na magiczne słowo – klucz: bezpieczeństwo. Nie to żebym był przeciw, no ale w polskim wykonaniu to przypomina jakąś zbiorową paranoję.


brazer Said:

moja historia, która Was urzeknie:

AŚ Poradnik marzec 2013

str 1.

str. 2.

str. 3

str. 4.

str. 5.

str 6.

miłej lektury!
😉

(wymoderowałem linki – złomnik)


tommm Said:

Doładnie, jest niesamowita różnica w stawianiu ograniczeń prędkości pomiędzy Polską a innymi krajami. W Polsce jeśli jest ograniczenie do 60km/h to zazwyczaj nawet wozem drabiniastym typu Polonez można przejechać z prędkością 80km/h. Natomiast w Norwegii przy ograniczeniu prędkości do 40km/h nawet jadąc zgodnie z ograniczeniem można było rzeczywiście wypaść z drogi. Dlatego tam się nie lekceważy ograniczeń.


micrus Said:

@JanKo a jak wyliczyłeś, że u nich kilka procent a u nas 50%?

Niemcy tak samo kręcą i kombinują jak nasi. W programie aut używanych “Audi Gebraucht Wagen” są siedmioletnie diesle z rzekomym przebiegiem 80 000 potwierdzonym przez ASO a wnętrze ostro wyciuchrane. Skoro ASO potrafi tak bezczelnie oszukiwać to komis ma się szczypać?

I skąd pomysł, że ichnie służby ścigają takie przekręty? Znajomy kupił w niemieckim ASO auto z cofanym blatem (wyszło bo znalazł stare ogłoszenie w internecie). Mocno się psuło więc uderzył do tego ASO żeby zwrócili mu pieniądze i straszył ich policją. Olali go po całości. Zawiadomił więc niemiecką policję… i nawet mu nie odpisali na list, też nic nie zrobili.

A Ty wierzysz, że AutohandelJurgen będzie uczciwy?


ddd Said:

Nawet celny felieton. Przecież przeciętnemu zjadaczowi chleba wydaje się, że jeżeli auto miało wymieniane lusterko albo ten mały kierunkowskaz w błotniku to na pewno walec po nim przejechał.
Co do stawiania absurdalnych znaków to tłumaczenie, że na tym terenie są jakieś niebezpieczeństwa i dlatego jest ono uzasadnione jak dla mnie jest trochę zabawne. Wszędzie może być niebezpieczne – może urwać się gałąź z drzewa, wybiec pies na drogę, ujawnić się podziemny ciek wodny, może być trzęsienie ziemi albo wybuch wulkanu – więc proponuje dla bezpieczeństwa na każdej drodze odgórnie max. 25 km/h i na pewno będzie bezpieczniej. Ewentualnie całkowity zakaz poruszania się pojazdami mechanicznymi – śmiertelność spowodowana wypadkami drogowymi spadnie drastycznie. Wszyscy będziemy żyć w zdrowiu i szczęściu.
Fajny Pulsar z linku. Bardzo duży plus za listewkę podtrzymującą klapę bagażnika.


miki Said:

A ja raz w tygodniu stoje tam w korku bo jakies barany na prostej 3 pasmowce rozprdielaja sie o siebie, a nastepne barany paczom sie jak tamte sie rozbeajli…


helma Said:

Ten wpis wygląda jak lament typowego mirka handlarza na to, że ktoś pokazał jaka była prawda. To, że ubezpieczyciele kręcą to jedno ale oni to robią bo ich kręci cała reszta cwaniaków i nie jest żadną tajemnicą, że ubezpieczyciele na ubezpieczeniach samochodów dużo nie zarabiają. Natomiast opowiem wam kilka historii jak to w Polsce jest. Gość przywalił mi motorem w zderzak. Miły facet wszystko spisane jak należy. Błotnik po prostu lekko pękł ale, że facet nalegał, żeby pisać to załatwialiśmy przez ubezpieczyciela. Pierwsza wycena 700 zł za wymianę zderzaka na zamiennik itd. Następna w autoryzowanym serwisie to 3000 zł ale kazali podpisać papier, że jeżeli nie uda im się odzyskać pieniędzy od PZU to ja mam im to zapłacić (totalna głupota), więc udałem się do autoryzowanego serwisu PZU. Powiedzieli, że wymienią na zamiennik za 1100 zł. Dla mnie bajka. Oczywiście kasa im PZU przelało a po tygodniu i lekkim oparciu się o płot zderzak pękł dokładnie w tym samym miejscu. Choć uderzone było 30 cm dalej. Oczywiście widać jak pięknie połatano szpachlą. Więc nie wmówicie mi, że istenieje coś takiego jak dobrze naprawione auto. Każdy chce zarobić. Więc jeżeli kręci zenek z garażu to opowiem, jak kupiłem samochód z gwarancją G2 u opla. po miesiącu zardzewiał tylny błotnik. Po prostu rdza na całym zagięciu. Więc jeżeli, auto posiada 7 lat gwarancji na blachy i ma robione przeglądy na powłokę to niech GM buli i naprawia. Oczywiście u tego opla, gdzie kupiłem samochów okazało się, że był wymieniany cały błotnik bo poprzedni właściciel przywalił w jakiś wysoki krawężnik. Naprawił auto z AC u nich w salonie i co ? Dokładnie po 2 latach owy błotnik cały zardzewiał. Już nie mówię o tym, że uznano iż minęły 2 lata gwarancji na naprawę i mam się pocałować w tyłek. Choć powszechnie wiadomo, że 7 letnie perforacyjna gwarancja jest zachowana w przypadku napraw blacharskich u OPLA. Dlatego nie wierzę w coś takiego jak dobrze zrobione auto. Pewnie nie wiesz ale człowiek a aucie ginie on energii kinetycznej a nie potencjalnej. Dlatego, możesz przeżyć przy porządnym dzwonie tylko w wypadku jeżeli większość tej siły pochłoną blachy a jeżeli są prostowane i klepane to już pochłoną tej energii o wiele mniej. Co to spawów to pręt w jednym kawałku jest o wiele bardziej wytrzymały od pręta pospawanego z dwóch mniejszych a jeżeli nie wierzysz to poszukaj jakie stosuje się współczynniki bezpieczeństwa w przypadku spawancyh konstrukcji. Auto po dzwonie nikgdy już nie będzie tak samo wytrzymałe jak przed. Nigdy. Oczywiście polacy mają to do siebie, że wolą kupić takie auto bo wtedy sąsiad widzi, że mamy super furkę ale nigdy nie wiadomo, czy ten jeden spaw nie zdecyduje o tym czy przeżyjemy.

Pozatym wiadome jest, że jak już handlarz dorwie się do takiego auta to jego głównym celem nie jest odtworzenie go w 100 % tylko zarobienie jak najwięcej, więc przyoszczędzi dosłownie na wszystkim i tak było jest i będzie w tym kraju… Dlatego, jeżeli kogoś stać na normalne auto to niech omija takie ogłoszenia szerokim łukiem a jak ktoś chce szpanować przed znajomymi to niech kupuje i liczy na cud.


Andziasss Said:

@Tomm: Czy jedynym kryterium ograniczenia jest to, że da się szybciej, że Ty przejechałbyś szybciej? A czy Twoja mama lub babcia przejechałaby to z taką prędkością? Czy ciężarówkę z 15t na pace też posądzasz że da radę w tym zakręcie?
@drOzda: Peugeot z filmu przekracza linię ciągłą, a następnie przyspiesza na pasie do skręcania w lewo. Jechał jak debil, słuchał głośnych bitów i nie zachował ostrożności. Ten filmik może mu tylko zaszkodzić.


lukas nazimek Said:

Taaa….właśnie jestem na etapie kupna samochodu z komisu – tekst z dzisiaj – „ nieeeee, trochę był malowany, ale nie bity…malowany, z przodu, z boku tak wie pan trochę – bo te z zagranicy zawsze takie poobcierane…”

tak. Bo z Polski nie tknięte żadną rysą.

A co do ubezpieczalni hmmmm…sytuacja z ostatniego miesiąca – Passat 2009. Włamanie – wybita prawa szyba w drzwiach, delikatna wgniotka na drzwiach ( nic wspólnego z włamem, moim zdaniem ), zarysowana tapicerka i skóra na siedzeniu ( whaaaaaat?….) i „sprzątanie”. Wycena – 26.000 ( w tym nowa radionawigacja 13.000 netto ). Szkoda całkowita. Auto na własnych kołach odjechało. Welcome to the Jungle.


lukas nazimek Said:

aha i rąbnięta radionawigacja – cel włamu. ale mam nadzieję, że to wynika.


Andziasss Said:

No a jak chcesz kontynuować podróż bez radionawigacji? Przecież to niebezpieczne!


pete379 Said:

Po prostu właściciel wywróconego Gofra… żałuje swojej decyzji i nazwijmy to wprost łatwowierności i głupoty…sam widziałem nie raz tak poobtłukiwane samochody, w których konstrukcja wewnętrzna nawet pogięta nie była (nawet głupie wzmocnienia w masce były proste), jedynie płaskie i cienkie blachy się powginały. Znajomy sprowadził z francuskiej ubezpieczalni poobijanego rocznego VW Sharana, blacharz rozwiercił część zgrzewów i pozakładał nowe elementy poszycia zdjęte z anglika. Swoją drogą nie wiem jak można wywrócić auto na płaskim odcinku drogi nie wpadając w rów i nie zaliczając koziołkowania gdzieś w pole albo las.


Cooger Said:

Nie łapię o co te wielkie dywagacje. Przykro mi ale do oceny czy naprawa może być w miarę bezpieczna to trzeba to auto mieć do dyspozycji do oglądu w tym pewnie do częściowej rozbiórki jeśli to ma być diagnoza 100% A to, że większe strucle jeżdżą po drogach i ich właścicieli to nie boli… no cóż to Polska właśnie. Dobrze, że facet dał te zdjęcia, przynajmniej wiadomo co się kupuje. Dzięki nim może szybciej pójdzie 😀

A sam wpis – strata czasu panie, dajcie no tu lepiej jakąś muzyczkę… a nie, wróć! Zdjęcia jakiś złomów dajcie!


laisar Said:

@tommm “W Polsce jeśli jest ograniczenie do 60km/h to zazwyczaj nawet wozem drabiniastym typu Polonez można przejechać z prędkością 80km/h”
 
Ale skąd w ogóle pomysł, że “wypadnięcie z drogi” to jedyny powód ograniczania prędkości???
 
@ddd “Wszędzie może być niebezpieczne”
 
Jedno słowo: prawdopodobieństwo.
 
(No, ale OK, rozumiem – faktycznie, trudne, a dla niektórych nawet za bardzo…).


Ktosiek Said:

Hm, muszę zakupić parę highline’ów i poustawiać w nieciekawych dzielnicach, powtórzyć i cóż… profit :}.


panrysiek Said:

Szukałem kilka razy aut używanych dla siebie i znajomych i np. auta z 2ma poduszkami okazywały się mieć 2 poduszki… boczne (oczywiście w ogłoszeniu były bezwypadkowe/zobacz), po zwróceniu uwagi sprzedającemu, skwitował mnie: “Co pan chcesz? BMW pan kupujesz? Toż to tylko reno” (auto kosztowało ok. 16tys zł). Z kolei auta, uszkodzone za mojej kadencji (oba kupione nowe w salonie i uszkodzone od 6 miesięcy do 2 lat później) naprawiałem w ASO, na nowych oryginalnych częściach, bez oszczędności na czymkolwiek bo z ubezpieczenia sprawcy. Jeśli później się coś działo (np. wyłaziła ruda) to TYLKO w naprawianych wcześniej miejscach. Warsztaty bynajmniej nie przypominały C&G, a zwłaszcza wtedy robiły wrażenie (marmury, ekspres do kawy, pani z cyckami na recepcji itd.) W ogóle pogląd o jakości oferowanej w ASO to mit. Na moich oczach wymontowano lampę oświetlenia wnętrza z innego egzemplarza i bez ceregieli wmontowano ją do mojego auta na gwarancji, w którym w.w. lampka się zepsuła. Innym razem z kolei pracownik ASO wziął mnie na ‘jazdę próbną’ moim własnym autem po jakiejś naprawie zawieszenia, która przypominała odcinek specjalny- skręcanie na ręcznym, jazda do odcięcia minutę po odpaleniu zimnego silnika itd. Znam też przypadek, gdzie auto przestało kilka godz. w ASO i nie dokonano żadnej czynności serwisowej, po czym klienta chciano skasować ok.1,5tys zł za “przegląd” jednak wykrył przekręt i auto odjechało na lawecie do innego warsztatu w celu dokonania ekspertyzy (która potwierdziła jego przypuszczenia- prawdopodobnie mechanik nawet nie dotknął auta). Reasumując- jeśli ASO nie jest godne zaufania, tym bardziej nie jest godny C&G autohandel. Chcą nas rżnąć na każdym kroku i taka prawda. Naprawa Golfa to jedno, zatajenie jego przeszłości + jakość naprawy to drugie. Ja bym tego Golfa nie chciał!!!


Waśka Said:

@lukas nazimek
ty stuknięty po całości, jak podtytułowy gofer?
kto to kupuje samochód w komisie?


Mav Said:

@Andziasss
Ale kto każe tej ciężarówce “15t na pace” jechać z maksymalną dopuszczalną prędkością. Jeśli jest ograniczenie do 70 to znaczy, że można jechać w _najlepszym_przypadku_70km/h. Jeśli ktoś jedzie ciężkim, niesprawnym autem, albo się źle czuje, albo jest po prostu gorszym kierowcą to nikt go nie zmusza do jazdy 70. Niech jedzie sobie i 30 – bo jest niebezpieczeństwo (i dlatego stoi ograniczenie).
__
@laisar
Jest takie miejsce w Zielonej Górze, gdzie jest ograniczenie do 40 (w terenie zabudowanym), obok SUW i las, prosta droga, ścieżka rowerowa i chodnik oddzielone pasem zieleni. Jeżdżę tam 4 razy dziennie od poniedziałku do piątku. W ciągu 3 lat nigdy nie było tam wypadku mimo, że wszyscy jadą 70. Jedyne kiedy jadą 40 to gdy misie stoją. Naprawdę niebezpieczne miejsce, bo stoją raz na dwa tygodnie w godzinach “popracowych”.
__
__
@helma
Współczynnik dla spawów wynosi od 0,5 do 0,9 wytrzymałości pierwotnego materiału. Zależy od bardzo wielu rzeczy. Ale wytrzymałość spoiny (zarówno spawu jak i zgrzewu) zależy od jej wielkości. Dlatego często spawane auto (np. wspawany dach) nie pęka w miejscu łączenia – oryginalnie było zgrzewane lub spawane punktowo. “Szczepan” na 99,9% to spoina ciągła.


garwanko Said:

hłe hłe hłe ale się towarzystwo rozgrzało 😀


laisar Said:

@Mav “ograniczenie do 70 to znaczy, że można jechać w _najlepszym_przypadku_70km/h”
 
Czyli mamy ustawiać ograniczenia dla najlepszych możliwych warunków, dobrze rozumiem? Czy zatem zaliczymy też do nich jazdę wejronem-testarossą-gieteerem, a jeśli nie – to właściwie dlaczego? Przecież one przejadą ten dany zakręt np przy 140, to inni niech sami myślą nad dostosowaniem prędkości, prawda?
 
“nigdy nie było tam wypadku mimo, że wszyscy jadą 70”
 
Sugerujesz, że mamy tak długo podwyższać dopuszczalną, aż zdarzy się wypadek, i wtedy wystarczy się wrócić o jedną iterację i będzie alles gut, ja? <<<:
 
Skąd w ogóle pomysł, że „wypadnięcie z drogi” to jedyny powód ograniczania prędkości???
 
(TSD mamy XXI w. i gadamy w Sieci – zamiast opisywać jakieś miejsce można po prostu je zalinkować…).


tamarixis Said:

Ktosiek, zdziwilbys sie. Pracowalem przez kilka miesiecy na przyfabrycznym Carrierplatz w Niemczech (taka fucha). Ile stluczek parkingowych widzialem (szczegolnie podczas nocnej zmiany), wszyscy sie spiesza a samochody trzeba precyzyjnie porozdzielac, parkowane sa zderzak w zderzak i drzwi w drzwi, bo przeciez nie ma miejsca, przeparkowywane kilkanascie razy. Zdarzaly sie pogiete drzwi juz podczas ostatniej kontroli. Na placu jest specjalne, odgrodzone miejsce, gdzie trafiaja samochody z defektem i uszkodzone, do powtornego malowania. Na oko jest tego z 10%. Niektore potrafia trafic tam kilka razy. Do tego dochodzi pozniej zaladunek, transport i rozladunek, gdzie rowniez dzieja sie cuda (mialem okazje widziec na wlasne oczy). Mozna by duzo opowiadac. Podsumowujac-trzeba miec naprawde szczescie, zeby trafic na auto ktore nigdy nie bylo w jakis sposob uszkodzone. Po tym czego sie naogladalem juz mi wszystko jedno. Auto sie zarysowalo? Nie wzrusza mnie to juz, zapewne nie pierwszy raz jest juz zarysowane…


Andziasss Said:

@Mav: Nie ma zwykle osobnych ograniczeń dla ciężarówek i golfów, które się przewracają przed Castoramą w środku miasta. Nie pisałem też o niesprawnej ciężarówce, tylko o załadowanej, co jest jej naturalnym stanem i podwyższa jej środek ciężkości. Ograniczenia są dla ruchu wszystkich pojazdów na drodze. Są dla tych, którym wyobraźnia niczego nie sugeruje, w tym trajektorii hamowania na łuku drogi, gdy nagle wtem i wobec przed nosem wyrośnie ciężarówka z 15t na pace, zupełnie sprawna.


RMF Said:

Mówicie, że spaw będzie słabszy niż blacha – zgoda. Ale nowe auta to niby nie mają łączenia blach? Mają, punktowe zgrzewy najczęściej. Przy czym też nie zawsze są to zgrzewy idealne, a w dodatku zgrzewanie punktowe jest nieidealne z zasady (spawanie byłoby lepsze, ale zgrzewanie jest szybsze i tańsze).

Jeżeli po dzwonie (albo z powodu korozji), zgodnie ze sztuką element zniszczony się wymieni i wstawia nowy zgrzewając lub spawając go w fabrycznym miejscu, to wytrzymałość będzie TAKA SAMA, a nawet może być lepsza (nieprzypadkowo auta do sportu się po fabryce poprawia m.in. spawając blachy które zgrzano w fabryce). Jeżeli zaś do naprawy weźmie się C&G dream team i doda nowy spaw w połowie blachy (bo łatwiej im wymienić np pół słupka niż cały) to owszem – może być problem, nawet nie koniecznie z wytrzymałością (bo tą można zapewnić dodając wzmocnienie od środka i będzie nawet mocniejsze niż fabryczna blacha), a np z innym odkształcaniem się blach (nieciągłość) w razie zdarzenia, inną “pracą” nadwozia podczas normalnej eksploatacji (kumulowanie się naprężeń w miejscach do tego nieprzewidzianych przez producenta – to może prowadzić do pękania blach w miejscach całkiem dalekich od miejsca naprawy).

Generalnie nie ma w aucie blachy, której nie da się wymienić tak, by pojazd dalej był “jak nowy”. W zabytkach często wymienia się podczas renowacji i podłogi, i podłużnice, i progi i inne elementy nośne, konstrukcyjne, ważne i w ogóle. DA SIĘ! Auto nic na tym nie traci, a bywa, że zyskuje bo technologie i materiały teraz lepsze niż 30 lat temu.. Tylko często jest to po prostu nieopłacalne (patrzyliście na koszty takich renowacji?), bo auto zgrzewa się w fabryce w pewnej kolejności i potem się okazuje, że aby wymienić np tylny błotnik to trzeba go odłączyć go wcześniej od dachu, zakoli, podłogi i wzmocnień, a to z kolei wymaga wcześniejszego rozmontowania drzwi, klap, szyb lub jeszcze kilku innych zgrzewanych elementów. Fizycznie się da, ale gdzieś na końcu okazuje się, że to zwyczajnie za dużo roboty. I o ile w przypadku renowacji zabytków ludzie to robią, o tyle w przypadku aut nowych, często w ruch idzie diaksa i migomat, bo łatwiej jest iść na skróty.


lessmore Said:

@helma: “…możesz przeżyć przy porządnym dzwonie tylko w przypadku, jeżeli większość tej siły pochłoną blachy, a jeżeli są prostowane i klepane, to już pochłoną tej energii o wiele mniej.” Mój “guru” od jedynej marki samochodów, jaką uznaję, super-spec mgr inż. Jan Kajus Andrzejewski, tak to objaśniał jednej pani: “Niech pani weźmie w rękę puste pudełko od zapałek. Teraz niech je panie zgniecie. A teraz wyprostuje starannie, żeby wyglądało jak nowe. I niech je pani zgniecie jeszcze raz. Za drugim razem łatwiej, co? No, i to jest właśnie różnica między samochodem nowym, a prostowanym…”


laisar Said:

@RMF “DA SIĘ!”
 
Oczywiście, ale sęk właśnie w tym jak to JEST, zazwyczaj, a nie co się nie/da…


benny_pl Said:

ja osoboscie nic bym nie spawal tylko wyprostowal i podszpachlowal, nie z jakis tam “wzgledow bezpieczenstwa” bo tigiem mozna pospawac ciaglym spawem i bedzie ideal (no chyba ze sie elektrodowka usmarka), ale z tego wzgledu ze za nieglugo zacznie tam gnic (ciekawe czy komus sie zechce jakkolwiek ten slupek od srodka zakonserwowac).
moj Cienki mial niestety przerysowany bok (pewnie dosc mocno) wiec mial wymieniony przedni (przykrecany) blotnik, w drzwiach poszycie i tylni blotnik,
efekt taki ze po 4 latach (tyle ja mam ale chyba nie dlugo wczesniej byl robiony przedemna) zgnila koncowka progu (ta od nieorginalnego blotnika), i przedni blotnik. drzwi juz dawno wymienilem bo tez gnily, otatnio dorobilem ta koncowke progu z reperaturki progu… przedni blotnik narazie gnije, podmalowuje, mam drugi (orginalny) ale narazie nie wymienilem, nie jest AZ tak zle. druga strona natomiast prawie nie ma sladow rdzy, i to jest najwieksza wada powypadkowych samochodow, dla tego rzecz jasna wole bezwypadkowe
a z ciekawostek mialem malucha ktorego ktos pospawal z trzech (przod, tyl, dach) i na spawach bylo idealnie, i drzwi sie zamykaly dobrze i wszystko pasowalo
a co do pozniejszego skladania, to jak nie zaloza wygluszen to tym lepiej – dluzej podloga bedzie dobra, ja zawsze pierwsze co po zakupie to wyciagam fotele, wykladzine i wywalam te wygluszenia (zawsze nasiakle woda) ew. czyszcze i zamalowuje rdze jak juz jest i ponownie skladam


Kud Said:

@Ktosiek: jaka technika naprawy, jaka odpowiedzialność ASO? Tworzysz jakąś dziwną historię. Jedyna sytuacja, w której ASO nie podejmie się naprawy to taka, kiedy nie będzie w stanie ostrzyc klienta do skóry. Po jaką cholerę bawić im się w długotrwałą naprawę blacharsko-lakierniczą i wymianę dodatkowych części, kiedy mogą w tym samym czasie powymieniać trochę gównianych modułów elektronicznych i zarobić na tym więcej forsy? Ot i cała magia. “Zły dzień” fachowca? Oj, nawymyślałeś.


Buckel Said:

Jest na to sposób: nie kupować aut za 60 tys. zł, tylko za 1500 zł. Wtedy jest ważne, że jedzie. Strzelone sobie może być (jak Volvo od Notlaufa czy mój maluch – to nie ma wpływu na pracę silnika).


Nikodem Said:

Wczoraj miałem śmieszną sytuację, która skojarzyła mi się ze sceną z tego filmiku co potrącili pieszego, mianowicie stojąc na światłach i widząc że zaczyna migać światło dla pieszych i zaraz zapali się zielone wrzuciłem sobie jedynkę i czekam jeszcze kilka sekund, gdzie z lewej strony podchodzi do pasów dwóch “młodych leszczy” w ortalionie, widzą że jest czerwone dla nich i dla aut, więc zaczynają iść szybszym krokiem. W tej chwili (oczywiście zanim weszli na mój pas), puszczam sprzęgło, a że było mokro to efekt jest widomy. Małolat nie za bardzo wiedzieli, czy biec przed siebie czy się cofnąć, aż efekt był taki że jeden chcąc zatrzymać drugiego złapali się za ręce. Więc w kwestii bezpieczeństwa przede wszystkim trzeba myśleć za siebie, a czasem także za innych.


Megg Said:

Gdyby odsprzedawca auta poinformował kupującego że w stosunku do auta była orzeczona szkoda całkowita to wtedy jak najbardziej wszystko by było w porządku. Uważam po prostu że nabywca powinien mieć świadomość co kupuje. Niestety polski rynek samochodów używanych to bagno, i standardem jest że zawodowy sprzedawca takich aut w wielu (większości?) wypadkach wprowadza kupującego w błąd.


Mav Said:

@laisar i od razu @Andziasss
“Czyli mamy ustawiać ograniczenia dla najlepszych możliwych warunków, dobrze rozumiem?”
Dokładnie tak – tak samo jak w Niemczech, Austrii czy we Francji.
__
Z tymi sportowymi autami nie przesadzaj, bo na tej zasadzie to powiem, że ograniczenia powinny być ustawiane pod najgorszego kierowce, najgorszym autem, w najgorszym stanie technicznym, czyli maksymalnie 20km/h i jeszcze ktoś to na poważnie weźmie.
__
I nie sugeruję, że mamy podwyższać ograniczenie, aż zdarzy się wypadek – nie o to chodzi. Chodzi mi, że ludzie mają głęboko w poważaniu miliony absurdalnych ograniczeń, takich jak to o którym pisałem
(przypomnę – teren zabudowany (czyli 50), prosta droga, chodnik daleko, ograniczenie 40 na odcinku ~150m). Dlaczego? Dlatego, że 5 lat temu przed remontem drogi chodnik był zaraz przy jezdni i graniczenie jest w miejscu przejścia dla pieszych. Idąc tym tokiem rozumowania, przed każdym przejściem powinno być 40, bo w tym miejscu ruch pieszych jest wybitnie mały, a chodnik daleko od jezdni.
__
Jeśli ograniczenia byłyby stawiane pod możliwości/umiejętności i stan/rodzaj samochodu 99% społeczeństwa to społeczeństwo by jeździło zgodnie ze znakami. Jeśli jest ustawiane tak jak Ty piszesz, czyli dla każdego (nawet bez wyobraźni) to 99% widzi, że jest niedorzeczne i olewa (tak jak ja olewam znaki od A-1 do A-4 na drogach lokalnych).
__
To tak jak ze spamem – dostajesz tysiące bezwartościowych maili/poczty to ignorujesz. Dostawałbyś jeden list w ciągu miesiąca to byś przeczytał. Codziennie przez 5 lat mijałem ze 40 znaków “niebezpieczny zakręt”. Niebezpieczne (ślepy, źle wyprofilowany do tego drzewa przy drodze) były 2. Reszta była po prostu zakrętem.


Nikodem Said:

@Mav

Jak znaki byłby dobierane do warunków i umiejętności to albo jakiś grzyb samarą by wyleciał z drogi bo może jechać tam np. 70, ale samochód i kierowca nie dali rady, albo będzie ustawione 30, żeby taki grzyb sobie poradził,a 100 m dalej policja z suszarą i łapie wszystkich, którzy pojechali szybciej. Nie ma złotego środka w takich sytuacjach.


Marecki Said:

@Nikodem:
Art. 19. 1. Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad
pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu,
stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu.

No chyba, że nie masz prawa jazdy.


Mav Said:

@Nikodem
Właśnie chodzi o to, żeby to była wartość _maksymalna_ dla ~75% użytkowników dróg. Te 75% wyniknie z krzywej Gaussa, że tyle mniej więcej jest przeciętnych, dobrych i wybitnych kierowców. Nie można brać pod uwagę pojazdów skrajnych (stara łada, nowiutki veyron), pogody naprawdę ekstremalnej (jak często zdarza się taka? Raz w roku?), ani osób skrajnych (chorych, niepełnosprawnych, niewyspanych). Oni stanowią mniej niż 25% czyli zdecydowaną mniejszość i powinni zdawać sobie z tego sprawę i się dostosować na zasadzie “widzę ograniczenie do 70, ale jadę maluchem na łysych oponach to zwolnię do 40”.
__
Kolejny problem to do ludzi nie dociera, że ograniczenie jest MAKSYMALNĄ dopuszczalną prędkością. Nie OBLIGATORYJNĄ prędkością. Nikt nie zabrania zwolnić, a po drogach pojazdami poruszają się osoby pełnoletnie (czyli odpowiedzialne i rozumne), z odpowiednimi uprawnieniami (czyli potrafią jeździć i ocenić swoje umiejętności i możliwości pojazdu).

Obecnie ograniczenia ustawia się w Polsce “na wszelki wypadek”, aby zawsze można było zarzucić winę na kierowcę i “niedostosowanie prędkości do warunków”. Jeżeli we wszystkim dostosowywalibyśmy się do najsłabszych jednostek (stanowiących mniej niż 1% społeczeństwa) lub jednostek poniżej przeciętnej (troszkę poniżej 25%) to montaż GPS zintegrowany z ogranicznikiem prędkości powinien być w każdym aucie.


Nikodem Said:

@Marecki i Mav

Ja to wszystko rozumiem, bo trochę pojeździłem po Polsce i europie, więc wiem jak jest na drogach. Trzeba jednak pamiętać, że ludzie to tylko ludzie i nie zawsze myślą. Art. 19. 1. jest uzasadniony, ale też nie raz spotkałem dresa w golfie, który chce pokazać jak szybko można jechać po łuk, a nawet trafił się grzyb za którym wjechałem na stację i po zapytaniu czemu wyprzedzał na wzniesieniu, odpowiedział że chciał pokazać młodemu w mercedesie ojca że stary też potrafi szybko jeździć. I wszyscy tacy idioci składają się na procent ludzi, którzy najpierw szaleją, a później płaczą, a przez ich płacze reszta kierowców uważana jest za piratów i niebezpiecznych dla otoczenia. Jak już mówiłem, niech każdy myśli co robi, a na pewno będzie się żyło lepiej. Dotyczy to również władz :)


Andziasss Said:

@Mav und wcześniej: Oddzielcie samochód “stary” od niesprawnego technicznie. Samara czy nie, jak ma sprawne zawieszenie bez luzów, amortyzujące amortyzatory i opony w przyzwoitym stanie, nie będzie miała kłopotów z zakrętami. Drogi i zakręty są dla SPRAWNYCH samochodów, a ograniczenia muszą być dostosowane do umiejętności przeciętnych kierowców. No i do tych bez wyobraźni też.


stock Said:

OT, wybaczcie

Dane kontaktowe*

Polska, Ropa (woj. małopolskie)


notlauf Said:

Padają tu sugestie zamknięcia dyskusji. Zamknę po 200-tnym komentarzu.


Nikodem Said:

@Andziasss

Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. Każdy kierowca czy to jadący starą Nivą, czy 6-letnim Volvo z uszkodzonym (luźnym) zawieszeniem na warsztat powinien myśleć co robi. Bo auto samo nie przyspiesza, ani nie skręca, więc od kierowcy zależy czy bezpiecznie dojedzie do celu czy nie. Tyle w temacie.


Mav Said:

@Nikodem
Uważasz, że taki dres czy grzyb jak im się postawi ograniczenie to będzie przestrzegał?
__
@Andziasss
Z tą samarą może się nie zgodzę, bo zaraz ktoś powie, że wóz drabiniasty ze sprawnymi amortyzatorami też powinien przejechać i ford T też. Ograniczenia powinny być dostosowane do poziomu większości aut na drodze.
A fakt, że ograniczenia muszą być dostosowywane do przeciętnych i ponadprzeciętnych kierowców. Nie tych bez wyobraźni, bez umiejętności, bez opon i bez mózgu, bo oni stanowią mniejszość.


toughluck Said:

Amerykańskie Stowarzyszenie Kierowców (NMA) postuluje zwiększenie dopuszczalnej prędkości do 85. centyla (czyli prędkości poniżej której jeździ danym odcinkiem 85% kierowców).
https://www.motorists.org/
http://www.speedtrap.org/
Fajna sprawa, bo cytują konkretne badania przeprowadzone przez DoC, a jeśli ktoś dostanie mandat, odmówi jego przyjęcia i zapisze się do NMA, to otrzyma darmowego adwokata i zwrot kosztów mandatu (chodzi im o przedstawienie argumentu o 85. centylu w jak największej liczbie spraw sądowych).

Co ciekawe, w Teksasie obowiązują właśnie takie metody obliczania ograniczeń prędkości:
http://onlinemanuals.txdot.gov/txdotmanuals/szn/determining_the_85th_percentile_speed.htm
Najfajniejsze jest to, że na nowych i remontowanych autostradach NIE STAWIA SIĘ OGRANICZEŃ dopóty, dopóki prędkości się nie ustabilizują.


Marcopolo Said:

Ufff… Przeczytałem w końcu wszystkie komentarze. Ajwaj.
Ja tylko w temacie znaków. Nie wiem ale się domyślam, że znaki stawiają gminy lub powiaty, a tam kreatywnych nie brakuje. Bo kto mi wytłumaczy, PO CO na świeżutko odbudowanej “gierkówce” w okolicy Tomaszowa na każdym łuku postawiono ograniczenie do 100? Wcześniej ani później tych znaków nie ma. Czyżby firma wykonująca drogę w standardzie “S” tylko na odcinku kilkunastu km nie dostosowała krzywizn/nachyleń do normy drogi ekspresowej? I oni to w powiecie/gminie zauważyli i ratują nas od nieszczęścia? O policajach nie wspomnę którzy dorabiają Rostowskiemu do budżetu, bo przecież kto logicznie myślący zwalnia na eSce?
Na eSce !!!


Mav Said:

@Marcopolo
Na drogach krajowych i autostradach znaki ustawia GDDKIA i ja tam przesadnych problemów nie widzę. Jeśli chodzi o gierkówke to nie jeżdżę, nie znam, nie wypowiem się. Problem natomiast zaczyna się na drogach powiatowych, gminnych, osiedlowych, gdzie “szeryfowie” ustalają limity tak jakby obok było przedszkole… i sprawdzić czy nie ksiądz.


Mav Said:

@toughluck
Super sprawa. Nie spodziewałbym się aż 85%, raczej bliżej z prawdopodobieństwa mi wychodzi koło 75-80%, no ale ok. A sam pomysł wręcz genialny i powodujący dostosowanie mniejszości do większości, a nie odwrotnie.


toughluck Said:

@Mav, a jednak. Przeczytaj rozporządzenie z Teksasu. Tam jasno piszą, dlaczego ograniczenie prędkości ledwie 7 mil/h niższe niesłusznie penalizuje 25% kierowców. 85% to 85%.


Mav Said:

@toughluck
Podlinkujesz? Nie mogę znaleźć 😐


toughluck Said:

Ostatni link w moim poście (ten w domenie txdot.gov).


Mav Said:

Aaaa…. nie zauważyłem wykresu, w telefonie mi się przeglądarka wysypała i wykres był gdzieś z boku. Thx.


Michał Said:

Sprawdzam, czy da się jeszcze coś napisać.


Andziasss Said:

I co da się? Super!
@Mav: Ok, Samara, Poldon i Aro się nie liczą, bo są już fabrycznie niesprawne.
@Toughluck: 85 centyli OK, ale centyle same z siebie nie będą wiedzieć, że bizonyvsiedzą w krzakach i w każdej chwili mogą wtargnąć (Kamponos), więc poprawka musi być.
@Mav: Z szeryfami masz rację, a na ich decyzję często wpływ ma lokalna społeczność, bo hałas, bo dzieci luzem. 85 centyli szeryfów nie robi tego ze złości, mam nadzieję.

Przejechałem się drogą koło domu: 3km prostej jak strzała, zakaz wyprzedzania + 60. Teren morenowy, nie ma zabudowań, są pagórki, ale głównym powodem ograniczenia jest obszar migracji zwierząt. Takie małe safari czasem tu mamy. Ja to wiem, ale przyjezdny niby skąd. I nagle wtem 60 kg odyniec wlatuje przez przednią szybę jak motylek. Chrum chrum, przepraszam, ale ja tu mieszkam!


Kud Said:

@Marcopolo: oszczędzając Ci branżowych radości odpowiadam, że ograniczenia na eSkach ostatecznie pochodzą od jednej konkretnej osoby, którą najczęściej jest kierownik wydziału BRD właściwego regionalnego oddziału GDDKiA. To oni mają ostatnie słowo w temacie i żaden projektant nie jest w stanie go zmienić. Policja tylko wydaje opinię, która najczęściej po prostu przyklepuje rozwiązanie. Jeśli chodzi o Gierkówkę, to wątpię, aby z geometrią poziomą trasy było cokolwiek nie tak, bowiem pod tym względem ta droga już wcześniej spełniała standardy klasy S (a znakomita jej część także A) na niemal całym odcinku Katowice-Warszawa.

@Andziasss: jest jedno dobre rozwiązanie problemu, o którym piszesz. Dokładać pod ograniczeniami prędkości tabliczki informacyjne z tekstem – np. “trasa migracji zwierząt”. Amerykanie stosują z powodzeniem słowne komunikaty na drogach i to się sprawdza. U nas mnoży się znaki z grupy A, które i tak nie obejmują wszystkich przypadków, a połowa kierowców pewnie nawet nie kojarzy o co może chodzić. Pomijam rzecz jasna fakt, że geometria pozioma (i pionowa) drogi powinna być zaprojektowana tak, aby kierowcy samorzutnie ograniczali prędkość – takie rzeczy to tylko w filmach SF. Jeszcze inną sprawą jest to, że na naszych drogach jest po prostu za dużo znaków – nie sposób tego wszystkiego obserwować. W temacie inżynierii ruchu powinniśmy czerpać od Jankesów garściami. Oni dziesiątki lat temu rozwiązywali problemy, które u nas nasilają się od ledwie 15-20 lat.


Andziasss Said:

W poenerdowskich niemczech w latach 90-00 stosowano fajne tablice oparte na dyzajnie znaku informacyjnego niebieskiego. Było na nich napisane: “w tej miejscowości mieszka 4223 dzieci”, “przy tej drodze rośnie 347 drzew”, “nie mamy tu ziemi do zaorania”. Potem pojawiły się epitafia z imionami ofiar… Dlaczego je pamiętam? Bo były to jedyne informacje przy drogach, poza znakami. W PL jest przydrożnych informacji sześćsettysięcystodziewięćset i one zakłócają w


Andziasss Said:

… oczywisty sposób odbiór wizualny. Znaków nie widać, bo mają kolorową konkurencję. Powoli zaczynamy walkę z tym pskudztwem, Złomnik też niedawno się oburzał. Aha i jeszcze przykład z DE: autostrada o ograniczenie do 120 z tabliczką “wegen lärm”. Nawet jak ktoś nie zrozumie to wie, że powód istnieje. 300m od pasa drogi mała wieś, ledwie widać.


Kud Said:

Andziasss: ponownie się zgadzam. Dołożę jeszcze coś od siebie. Już 3-4 lata temu trwały prace nad zmianą rozporządzenia o znakach drogowych. Brały w nich udział zespoły z kierownictwa wydziałów BRD wszystkich oddziałów GDDKiA. Jedną z istotnych kwestii było rozwiązanie probelmu ze znakami A-1 i A-2, które dziś nie znaczą nic. Tj. mogą stać przed zakrętem, z którego człowiek wypada jadąc z dozwoloną prędkością, ale też i przed takim, gdzie grzeje się 40 km/h ponad limit i zakrętu nie czuć. Jednym z branych pod uwagę rozwiązań było dodanie temu znakowi tła o kilku różnych kolorach oznaczających mniej lub bardziej ostre zakręty. I co? Do dziś rezultatów nie widać. Brakuje nam takich organizacji, jak w Stanach. Kierowcy powinni zacząć się zrzeszać, aby walczyć o poprawę jakości regulującego ruch prawa.


Pugozlom Said:

Dobrze, ze o tym napisał na FB. Lepiej mieć takie auto na oku niż potem przychodzącego nowego właściciela dopytującego dlaczego tu są gwoździe, a tu korozja a tam ciągle kontrolki robią dyskoteke. Może to dzięki temu handlarz nie napisał “bezwypadkowy”


toughluck Said:

Andziasss, o jakiej poprawce mówimy? Bo to, że zwierzęta siedzą w krzakach i tylko czekają na samochód jest jasne, ale powiedz mi w takim razie, gdyby tam normalne ograniczenie prędkości było 90 km/h, jaką poprawkę byś zastosował?
Najechanie na dzika, sarnę, nie mówiąc o łosiu czy żubrze, z prędkością 30-40 km/h może skończyć się śmiertelnym wypadkiem. Może zatem ustawić tam ograniczenie do 25 km/h? Ryzyko śmiertelnego wypadku maleje drastycznie. Szanse przeżycia kogokolwiek też maleją, bo karetka albo jedzie “bezpiecznie” 25 km/h, albo “za szybko” np. 100 km/h i po drodze może jej żubr wyskoczyć.


gpt Said:

a brzoza była złamana pięć dni wcześniej….


Adam Said:

Trzeba tu rozgraniczyć dwa pojęcia. Wypadek i kolizja.
Wypadek jest w tedy, gdy są ofiary. Kolizja występuje wtedy, gdy dojdzie do zderzenia bądź uszkodzenia samochodu z jakiejś przyczyny np. zderzenie z drugim samochodem lub ze słupem etc. Tak więc auto może mieć kolizję, ą będzie dalej bezwypadkowe jeśli nie było ofiar.
Swoją drogą fajne zdjęcia tego VW, autko leży na dachu, a dalej ma włączone światła. Ktoś zamiast zabezpieczyć instalację przed skutkami zwarć, robi sobie spokojnie zdjęcia. Z drugiej strony niezła reklama, VW ma tak dobre światła, że nie uszkadzają się nawet podczas dachowania!


Adam Said:

Jeżeli auto ma naruszony słupek, to można tu mówić o naruszeniu konstrukcji auta, co może mieć wpływ na szeroko pojęte bezpieczeństwo. Oczywiście w tym przypadku mogło się okazać, że słupek jest w dobrym stanie, a wystarczy zmienić poszycie. Tak czy siak auto nie wygląda jak przystanek, ale nie wiem czy bym chciał nim jeździć. Oczywiście wszystko tu zależy od fachowości diagnozy i naprawy blacharskiej. Moim skromnym zdaniem, dobrze, że właściciel (były) auta, umieścił taką informację w necie. Być może, rzeczywiście trochę przesadził ze stwierdzeniem, że auto ma poważnie naruszoną konstrukcję, ale nie każdy jest rzeczoznawcą i mechanikiem. Po prostu człowiek zaufał opinii ubezpieczyciela, który to prawdopodobnie okazał się nieuczciwy i celowo nastraszył ów człowieka, że auto to śmieć na kołach. Natomiast “puszczona” w świat informacja, może być kluczowa dla nowego właściciela, który po obejrzeniu historii auto albo z niego zrezygnuje albo będzie miał dobry punkt zaczepienia do negocjacji ceny.


Zafferano Said:

notlauf pisze: 13 listopada 2013 o 12:06 Tak tak, trzeba jechać 50 km/h, zwłaszcza dobrym przykładem tego jest droga Nowy Dwór Maz.-Błonie, nowa droga, szeroka, wszystko widać na boki, zaludnienie bardzo słabe bo Puszcza Kampinoska i ograniczenie do 60 km/h na całej długości. W życiu nie widziałem bardziej nierealnego i oderwanego od życia znaku.

Też tak myślałem dopóki jadąc w nocy omal nie trafiłem łosia. Jak to wylazło na drogę to w świetle reflektorów zdążyłem zobaczyć tylko nogi i kawałek brzucha. Łoś zapewne zaparkowałby na przednich fotelach a ostatnią rzeczą, którą bym zobaczył byłaby jego owłosiona pupa. Odtąd jeżdżę tam wolno a przynajmniej w nocy. W końcu nazwa “Łosiowe błota” nie wzięła się z niczego:)


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1