10 najciekawszych aut nieistniejących marek z USA
Jako że bardzo wiele osób lubi TopSryliony, przygotowałem całkiem świeżego TopSryliona, którego jakiś czas temu obiecałem. TopSryliony są czasochłonne, ale bardzo lubię je robić, w przeciwieństwie do miksów, których, szczerze Wam powiem, nie lubię. To znaczy nie lubię ich przygotowywać, bo to nietwórcza, żmudna praca archiwisty. Tymczasem zgodnie z zapowiedzią przypomnijmy sobie 10 najciekawszych modeli amerykańskich marek, które to mają do siebie, że nie istnieją. Najciekawszość modeli wynika oczywiście z ich złomnikowego charakteru, tzn. nie wspominamy samochodów najmocniejszych, najnowocześniejszych czy najpiękniejszych, tylko takie, które mają w sobie coś, że na ich widok człowiek myśli sobie “ale bym tym jeździł!”. No to uwaga.
Mercury
Długo myślałem, co wybrać z Mercury’ego. Mercury przez lata miał sporo sensu: jeszcze tak do lat 70. były to idealne wozy dla tych, którym Ford wydawał się badziewny (“I’d rather push my Chevy than drive a Ford”), a Lincoln – za drogi. Potem zaczęła się inżynieria emblematowa na niespotykaną skalę i w momencie likwidacji Mercury’ego ta marka nie miała w ofercie żadnego własnego pojazdu, wyłącznie Fordy w droższych odmianach i z innym znaczkiem. Jest jednak jeden Mercury, którego chciałbym uhonorować miejscem w tym TopSrylionie, a to dlatego, że do dziś nie mogę wyjść z podziwu, po co w ogóle go robiono. To LN7: droższa wersja Forda EXP (1982-1985), czyli najbardziej żałosna wariacja pt. “budżetowy masl-kar na czasy kryzysu” – dwa miejsca, 1.6 na gaźniku (maks. 88 KM). Auto nie było ani praktyczne, ani szybkie, ani ładne. Na LN7 zdecydowało się 4528 klientów. Gdzie oni mieli oczy?
Oldsmobile
Oldsmobile kojarzy mi się po pierwsze z Toronado (przedni napęd na długo zanim było to modne), Aurorą (temat na oddzielny wpis) i wielkimi kombi, które w tej marce oznaczano dodatkowym słowem “Cruiser” – np. w Pontiacu oznaczeniem dla kombi było “Safari”. No to wybrałem takie prawdziwie amerykańskie kombi: wielki krążownik z fornirem na boku, z dynamicznie brzmiącą, włoską nazwą. Przedni napęd to oczywiście nawiązanie do Toronado. USA w pigułce. Firenza Cruiser. Ale bym nim jeździł.
Pontiac
Długo zastanawiałem się, czy nie wyróżnić wspaniałego G8. No ale G8 nie był zasadniczo Pontiakiem, tylko Holdenem Commodore VE. Myślałem też o Super Catalinie z 1962 r., która była tak mocna, że musieli wycofać ją z rynku, bo strach było nią jeździć. Chciałem wyróżnić G3, który był Chevroletem Aveo ze znaczkiem Pontiaca, albo jeszcze lepiej zachwycającego Pontiaca Firefly, czyli Geo Metro. Ręka zadrżała mi przy Azteku – cudownym, loftowo-multiinterfejsowym crossover-SUVie projektowanym przez Amerykański Związek Niewidomych Weteranów Wojennych. Ale wszyscy znamy Azteka. Dlatego ostatecznie zwycięzcą konkursu na najciekawszy model Pontiaca ogłaszam powstałego w 1118 sztukach Grand Prixa Aeroback. Wielki, kanciasty krążownik na ramie z tylną szybą w “aerodynamicznym” stylu jest bardzo wczesnym prekursorem różnych tam Audi A5 i A7 Sportback czy Porsche Panamery. Tak uważam i co mi zrobicie.
AMC
Długo się wahałem: Gremlin w podwyższonej i oplastikowanej wersji X z dodatkową nazwą Sundowner czy Pacer kombi? ZZZZT! Żaden z nich! Na miano najciekawszego modelu AMC zasługuje niewątpliwie Eagle Sundancer Convertible. Zrobili ich jakieś 400 sztuk czy coś. Duży kabriolet z ogromnym pałąkiem przeciwkapotażowym na podwyższonym podwoziu i z napędem na 4 koła. Półtorej tony absurdu na kołach. Ale jaki krosower. Ciekawe jakie miał chwytliwe hasło reklamowe, może: “all the cars you ever dreamed of mashed up into one vehicle”.
Studebaker
1949 był ciekawym rokiem: niezależni producenci samochodów dość mocno odskoczyli konserwatywnej trójce z Detroit. Nash pokazał model Airflyte, o którym już wielokrotnie pisałem. A Studebaker wjechał z modelem Champion Starlight Coupe, czyli niezwykłym pojeździe o tylnej szybie ukształtowanej jak szyba pilota w odrzutowym myśliwcu. Pamiętajmy, jakie wtedy to robiło wrażenie. Trwała wojna w Korei, ledwo co pokonano Hitlera, a na horyzoncie już szykowała się zimna wojna mocarstw. I tu taki Studebaker co jakby usiąść w nim tył do przodu to jakby człowiek leciał myśliwcem i ra-ta-ta-ta-ta, tych małych żółtków i komunistów!
Plymouth
Na początku wydawało mi się, że Plymouth w ogóle nie produkował niczego ciekawego. Jakieś tam smutne minivany i sedany typu K-Car. I Prowlera, no ale wszyscy wiedzą jak wygląda Prowler, więc co ja się tu będę. Wtem! Znalazłem, że niezwykły pick-up Dodge Rampage, czyli przednionapędowy Dodge Horizon TC3 w wersji z paką doczekał się odmiany pod marką Plymouth. Ta straszliwa motoryzacyjna abominacja nazywała się Plymouth Scamp: połączenie słów “Scam” – oszustwo i “swamp” – bagno. Kupując go, wdeptywałeś w niezłe bagno. A kiedy żelazo zaczynało rdzewieć, wiedziałeś już że cię oszukano. Proszę dwa.
Packard
Tu było trudno coś wybrać, bo wszystkie auta marki Packard były wielkie, mocne i wypasione – dziś nazwalibyśmy je “premium”. Dlatego postanowiłem pokazać auto, które zakończyło historię Packarda – sedan z 1958 r. był ostatnim modelem, jaki zjechał z linii produkcyjnej. Na tle konkurencji nie był ani lepszy, ani gorszy, a mimo to nie sprzedawał się – głównie ze względu na połączenie Packarda ze Studebakerem, co radykalnie obniżyło prestiż. Samochodu nawet nie nazwano – nazywał się po prostu Packard. Najciekawszym jego elementem był 4,7-litrowy silnik V8 z mechanicznym doładowaniem osiągający 275 KM. Nieźle!
DeSoto
Już same “streamlinery”, czyli samochody o aerodynamicznych liniach z serii Airflow były czymś absolutnie niezwykłym. Prace nad nimi zaczęto w 1928 r. i trwały do 1934 r., kiedy to pokazano oficjalną wersję 4-drzwiową. Mało kto jednak wie, że w DeSoto stworzono też 34 egzemplarze coupe modelu Airflow. Miały dwoje drzwi, nieco inne nadwozie, a z ciekawszych opcji – obrotomierz połączony z prędkościomierzem w jedną dużą tarczę o dwóch wskazówkach (wow!). Niedawno Ariflow Coupe z poniższego zdjęcia zmienił właściciela na aukcji Bonhams za kwotę 82 500 dolarów. Kilka lat wcześniej poprzedni nabywca kupił go za 58 000 dolarów od członka DeSoto Owners Club of USA czy jakoś tak. A to handlarz jeden!
Oczywiście wszelkie podobieństwo Airflowa Coupe do Garbusa jest czysto przypadkowe…
Kaiser
Wybór był prosty: oczywiście model Vagabond, czyli ogromny liftback. Podnoszona tylna szyba i klapa tylna otwierana do tyłu były wówczas czymś zupełnie abstrakcyjnym – nikt nie znał jeszcze pojęcia liftbacka, więc auto trzeba było traktować w prospekcie opisowo. To podobno w ogóle pierwszy hatchback/liftback w historii (1952 r.). Nie przyjął się, ludzie nie rozumieli o co chodzi i kupowali drewniane kombi z tylnymi drzwiami skrzydłowymi, bo przecież wszyscy tak robią, to po co się wyłamywać.
Hudson
Powstały w 26 egzemplarzach model Italia z 1954 r. zupełnie nie wyglądał jak auto amerykańskie. Zresztą Amerykanie nie byli gotowi na coś takiego: pojazd był filigranowy i finezyjny, a nie debilnie wielki i idiotycznie rozdmuchany, jak to było modne w roku modelowym 1954. Niezwykłe coupe zostało zaprojektowane we włoskim studiu Carrozzeria Touring i tam też budowane na podwoziu od standardowego modelu Hudson Jet. W standardowym wyposażeniu znalazło się m.in. radio, co było zupełnie nieoczywiste w tamtych latach. Niestety, koszt wysłania uzbrojonego podwozia od Jeta do Włoch i przysłania go z powrotem po zbudowaniu nadwozia był zaporowy (po latach identyczny numer wykonywał Cadillac z modelem Allante). Gotowy model Italia kosztował 4800 dolarów i był najdroższym autem w tej klasie. Corvette kosztowała coś 3300 czy 3500 dolców. Żeby to jeszcze było z V8 – ale nie, stara, rzędowa szóstka 3,3 osiągała 116 KM, wkładano też zwykłe hamulce bębnowe (raczej oczywistość w owych latach). Do dziś znanych jest 21 zachowanych sztuk Italii – prawie wszystkie w Kalifornii. Prawdopodobnie 5 aut zostało w Europie. Ich losy nie są znane.
Apropos, zacząłem risercz w temacie zdjęcia sprzed Teatru Wielkiego w Warszawie z Dual Ghią na polskich blachach. Na razie nic nie przyniósł
No i jeszcze Lincoln. A nie, czekajcie, Lincoln jeszcze istnieje…
A może by tak tydzień rozładowania kolejki tematów na oddzielny wpis? Było ich calkiem sporo. W większości ciekawe.
O, i takie wpisy to ja rozumiem. A w tym LN7, to nie było jeszcze silnika 1.6 turbo? Bo w EXP był. Czy może do bardziej prestiżowej odmiany wkładali tylko słabszy silnik?
A tak poza tym to byłbym jedną z 34 osób które kupiły nowe DeSoto Airflow Coupe, ale przeszkadza mi w tym kilka dziesięcioleci. Piękne. Te zaokrąglenia i ”ryjek”. Nie to co teraz..
Zastanawia mie linia falista a tylnich swiatlach AMC- to wynik skanowania zdjecia z folderu? Nie widac lewego swiatla wiec trudno to ocenic.
Zadne, ale to zadne auto za to mi sie nie podoba, sama nendza.
A ja jak pijany do płotu wrócę do tego co jakiśczas pisałem: złomy to se na ulicy można zobaczyć. A zdjęć złomów w necie to na terabajty jest i wogule! A felietony uwielbiam czytać bo i dowiedzieć się czegoś można i pooglądać.
Jak w tym dowcipie rysunkowym: w wielkiej kolejce wydziera się dziecko: “Mamo, pić mi się chce! Mamo, głodny jestem!”. Jakiś pan mówi do matki: “niech Pani kupi dziecku arbuza, to się naje i napije”, a ona na to: “a Pan niech se zwali konia nogami to se Pan i porucha i potańczy!”.
Powinni wprowadzić czujnik alkoholu w wydychanym powietrzu dezaktywujący poduszki i uniemożliwiający zapięcie pasów , byłoby jednej głupiej k… mniej:
http://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,pijana-wpadla-mercedesem-do-przejscia-podziemnego-przy-rotundzie,108808.html
Z AMC to projekt, nie wynik skanowania
http://2.bp.blogspot.com/-qV3CG3OHCAk/T49l2qOGtrI/AAAAAAAACDY/MOvqwbXQO30/s1600/eagle+AWD+3.jpg
dobry wpis, kawałek ciekawej historii automotive amerykanóf można sie dowiedzieć
Wszystkie są bezsensowne i ciekawe ale jakoś nie chwytają za serce. W ostateczności jeździłbym Kaiserem lub Plymouthem.
Top Srylion! Wiedza i zabawa, zabawa i wiedza. <3 <3 <3
Hudson i Packard – całkiem normalne, brałbym.
Za to AMC…
a przy aucie marki Kaiser mamy suplement do wpisu, co można jeszcze zapakować do auta
Piękne! Biere Grand Prixa Aerobacka, Sundancera Convertible i Vagabonda. Zastanowiłbym się też nad Firenzą, jest cudna i nazywa się jak opona. Ale nic nie poradzę, że jestem mało oryginalny i z Oldsmobile’a najbardziej lubię pierwsze Toronado.
Ten z pierwszego zdjęcia wygląda jak Mustang III pewnie lud wolał Mustanga niż LN7.
AMC Targa jest tak bardzo z d*py że pożądam choćby modelik.
Garbus z mordką od Fiata Topolino, a podobno to Azjaci najpierwsi zaczęli kopiować.
Hudson Italia – na pewno jeden z tych pięciu zaginionych w Europie jest w Polsce u jakiegoś C&G. A może są i dwa.
STraszny żal, że AMC nie dociągnął do dziś. Wyobrażacie sobie, co by mogli zafundować nam nowadays?
Ha, Mercury… sąsiad od pięciu lat robi w szopie Park Lane’a na leadsleda, tak dość mocno po cytrynowemu i gumiakowemu. Na razie nie widać co to za model, znam go tylko z opowieści
Oldsem bym jeździł na bojery nad Jeziorko Czerniakowskie
Fajne były te niezalezne firmy szkoda że je zmiotło …
np.Kaiser , zobaczcie co można z niego zrobić …
cudo
http://www.youtube.com/watch?v=QEvMSkRWOK0
Kaiser, Hudson i Packard – sam mjut! One są tak piękne, że aż mało złomnikowe…
AMC Gremlina za samą nazwę bym chciał :-D. A Airflow to nie był przypadkiem model Chryslera?
Podobieństwo Garbusa do Airflowa nie jest przypadkowe, ale wcale nie w sugerowany tutaj sposób. Po prostu w latach 30-tych, gdy zaczęto interesować się aerodynamiką, wyszło im, że tak właśnie powinien wyglądać optymalny kształt nadwozia: Wybrzuszona maska i garbaty tył. Tył ów nazywano Kammback od nazwiska Wunnibala Kamma, gościa, który go wymyślił. Kamm nie pracował ani dla Chryslera, ani dla biura Porschego które opracowało prototyp Garbusa, ani dla Hanomaga, ani dla Tatry, ani dla Lancii, ani dla PZInż, ani żadnego producenta który podobne auta robił (a było ich mnóstwo), tylko w instytucie badawczym pod Stuttgartem, wraz z baronem Koenig-Fachsenfeld. Odkrył tam, że typowe, pudełkowate limuzyny z około 1930r. stawiały mniejszy opór powietrza COFAJĄC, niż jadąc do przodu, bo pionowa ściana tylna tworzyła za autem strefę podciśnienia, która go “ssała” do tyłu. Wymyślił więc tył łagodnie opadający – taki jak miała Pobieda. Gdyby nie wojna i 10 lat prywatnych, nigdy niezmaterializowanych przemyśleń stylistów, pewnie przez całe lata 40-te produkowano by same takie pojazdy, bo wtedy były po prostu najlepsze. Tyle tylko, że zanim zaczęły wychodzić nowe modele powojenne, styliści byli już na następnym etapie, bo mieli dość czasu na froncie/w ukryciu (niepotrzebne skreślić) by popchnąć sprawy do przodu w sposób niewidoczny dla otoczenia.
Ja rozumiem, że w tym środowisku nie wypada przepuścić okazji do zdisowania pewncyh producentów lub krajów, ale warto też czasem poznać tło historyczne, inaczej można łatwo popaść w manię typu “żabojady ukradli nam Beskida a Syrena Sport była leprza od porsche”.
Co do Packarda, lansowali przecież model Clipper od 1953 ( ’54 posiadał tylko 5 wersji nadwoziowych 😀 ), jako model tańszy … Dziś nie do pomyślenia.
Padli tak czy siak, 1953 – 90 000 sztuk w produkcji, 1954 – 31 000 sztuk …
Aleee dziś przetłusto, mmm. Jak zawsze Z. Łomnik óczy, a sprzęty wyj#b@ne w stratosferę. Zawsze podobała mi się stylówa Oldsmobili, te kanciaste reflektory w dużej naraz ilości. Dlaczego teraz się tak nie robi? Tylko jakieś nadmuchane nocniki, i to bynajmniej nie gazem rozweselającym?
Fajny to kraj, gdzie 4.7 V8 z doładowaniem nie jest dostatecznie prestiżowy premium, karwa…
@oldskul:
Prestiż nie jest kwestią mocy i pojemności, tylko postrzegania na rynku. Dlatego Aston-Martin Sygnet dla wielu będzie bardziej prestiżowy niż Skoda Superb V6, albo nawet VW Phaeton W12.
>>>Plymouth Scamp: połączenie słów „Scam” – oszustwo i „swamp” – bagno.
To mnie rozłożyło 😀
No dobra, wystarczy, schodzimy na ziemię:
http://allegro.pl/volvo-360-2-0-i3807037265.html
tylko się nie pozabijajcie jak będziecie lecieć 😉
Przy okazji prezentacji
http://tablica.pl/oferta/zabytkowy-sztubaker-champion-CID5-ID2ENd7.html#a2f355aac3
@tata – na tablicy wisi z 5 dni. Ja juz dzwonilem. Warto zadzwonic bo wlascicielem chyba Staszek Zajonczkoski jest.
Tak w ogole gadu gadu, auta z JuEsEj, volvo 360, a tu Kasia Cichopek urodziła. Sto lat.
Szczepan – wiem to, nie ma sprawy – jak ktoś chce się snobować to niech za to płaci. Dzięki temu właśnie można wejść w posiadanie konkretnego sprzętu w niepremiumczej cenie
Wydało mi się tylko dość zabawne, z naszego małego europejskiego podwórka, taka limuzyna nad Wisłą byłaby grubą ekstrawagancją, a tam – ot, sedanik od nie-masowego producenta, ekonomiczne rozsądne 4.7 😉
A Sygnet błe, kwintesencja marketingu mielonego z badź inżynierią, no nie – po prostu nie.
żabojady ukradli nam Beskida a Syrena Sport była leprza od porsche!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1111
Co do marki Plymouth, to pozwolę sobie nie zgodzić się, że nie produkował niczego ciekawego. Barracuda to bardzo fajny samochód. Jak już będę duży i bogaty, to kupię sobie dwa takie.
Packard… Jedna z tych marek, których najbardziej szkoda. W zasadzie, jego upadek zaczął się od ogromnego sukcesu- pokazując 120, potem super 8 (te modele klient Packarda Seniora mógł jeszcze jakoś przeboleć) a zwłaszcza 110 zniszczył sobie markę i stał się konkurentem masowego Oldsmobila, LaSalle czy tańszych Cadillaców, a nie, jak wcześniej- Rollsa. 110 to w zasadzie konkurent Buicka. Kto by dzisiaj kupił najdroższego Rollsa, gdyby jednocześnie produkował on coś pokroju BMW serii 3? Oczywiście, te modele pozwoliły pożyć packardowi jakieś 20 lat, bo gdyby nie one, to skończyłby tak, jak Priece-Arrow.
ooo nowy minister finansów to koneser zelaza ford cortina 66 mniam
wpis miód-malyna! Hudson – obłęd…
przypomniałeś mi moja Aurore… była boska pod każdym względem!,
No może poza jednym… szkoda że hamować nie bardzo lubiła… nawet z ryflowanymi tarczami…
mam nadzieje że gdzieś pływa po asfalcie…
oj, ten Sztubaker to chyba był kiedyś na złomniku. widać, że jeszcze stoi…
pospadają Wam przewody zapłonowe z cewek — ja nie mam pszewoduff zapłonowyh…
Brakuje tutaj jeszcze Tuckera Torpedo.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/c/c8/1948_Tucker_Sedan_at_the_Blackhawk_Museum.jpg
Silnik od śmigłowca z tyłu i trzy reflektory
Jestem rozgoryczony, że z jakiegoś powodu niektóre notki nie pojawiają się w “przeglądarce” wpisów, przez co prawdopodobnie spada ich klikalność. Na pierwszy rzut oka po wejściu na stronę nowego wpisu nie ma. Być może kilkaset osób (w tym np. nowy minister finansów) zostało dziś pozbawione obfitej porcji bardzo dobrego kontentu
Ale Rolls robi BMW serii 3, a nawet 1, bo to jeden koncern przecież.
AMC bym jeździł bez przestanku.
Sam Pontiac to powinien mieć wpis dłuższy jak top srylion. Samo mienso
Wczorajszy miks wzniecił mnie. Szapo BA!
Daozi, w pełni się zgadzam, złomów jest cała masa, a o historii motoryzacji zawsze warto poczytać.
Przepraszam, ale którą z odpowiedzi na ankietę (tak, oczywiście, autor robi autor decyduje) wybrać, żeby się podlizać autorowi?
Kto jest za testem Tarpana komentarz w górę! (Dziś pomysły mnie zalewają)
@Notlaufie: W Poznaniu jest to do załatwienia. Jest dzielnica pełna Tarpanów. Tylko, że Tarpan jeździ tak strasznie, że niczego z tym nie można porównać, a nawet sobie tego wyobrazić. W skrócie dla niewiedzących: skręca jak Nash, przyspiesza jak Żuk, hamuje jak chce, ale bliżej Warszawy. Krawędź załadunku jak w Starze, trzymanie boczne jak na ławce w parku, biegów trzy. Hałas rezonujących prostych blach i wycie dyfra zagłuszające łoskot motoru. Czyli kwintestencja motoryzacji krajowej.
.
Za to miks chlubny i pojazdy przerzadkie. Trzeba mieć wiedzę tajemną, bo internety nie są zaś tacy mondrzy. Obserwacja mam dwie:
CrossCabrio AMC uprawia kolowy product placement pełno gembo;
Studebakera zeskanowałeś z czasopisma Wieża, Baszta (nie pamiętam tytułu – takie obietnice raju itp.).
Od reszty odspoili mi się od oczogał spojówki i muszę to teraz ogarnąć.
Czy akurat ta dziesiątka jest najciekawsza? Ciężko stwierdzić, bo nieistniejących amerykańskich marek jest właśnie dokładnie srylion! Wystarczy sprawdzić artykuł na anglojęzycznej wiki “List of defunct automobile manufacturers of the United States”. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić ile oni prawdziwie złomnikowego bezsensownego żelaza naprodukowali przez te ponad sto lat.
@Konrado raczej ‘Hemi’Cuda 😉 albo Superbird….
A co do Old’sa to Firenza Cruiser chyba zmieściłby się w bagażniku Vista Cruisera a w Custom Cruisera napewno 😉
Przypomniał mi się tekst Elwooda w BluesBrothers “Oldsmobile w tym roku pojawiły się dość wcześnie”
do wzięcia Nissan Urvan http://tablica.pl/oferta/nissan-urvan-jedyny-taki-CID5-ID2JSvh.html#d256743b72
Nie znam się na motoryzacji tak jak Wy chłopaki ale widzę że gro świetnych marek zabił korporacyjny pościg za $
To mnie smuci….
Kasa, kasa, kasa, kasa
Kurde, tego Eagle’a Sundancer Convertible brałbym w ciemno. Auto do wszystkiego – szpan pod dyskoteką, bo kabrio, prestiż przed sąsiadami, bo SUV, przed znajomymi, bo amerykancki klasyk… Jeździłbym nim po sudeckich preriach ażby się kurzyło.
@underwafel1 “pościg za $”
_Powstały_ z dokładnie tego samego powodu.
Hehe, użytkownik Tarpana 239D:
“Zabrakło mi rano ropy. Poszedłem kupić 10 litrów,wlałem, nie chciał odpalić.Dokupiłem 30litrów, wlałem.I do tej pory nie chce odpalić.Silnik nawet przez chwile nie zagadał.”
Może niech dokupi jeszcze ze 20 litrów.
Ten eagle wygląda jakby fabrycznie wychodził walony w tył coś pięknego
A tarpanami się jeździło mimo wad bo były, a patent z przesuwną ścianą to do dzisiaj robi wrażenie tak multiinterfejsowo
A gdzie Tucker sedan stworzony przez Prestona Tuckera? To jest dopiero ciekawy wóz i nieistniejąca marka…
fajny artykol, najfajniejszy oldsmobile woody szkoda ze nie jest z tym duzym prostym przodem z chromowanym grillem
w moim tarpanie otwieraly sie jeszcze drzwi na wyboistych zakretach mimo zaryglowania, ale i tak byl fajny, byl z Fiatowskim silnikiem 1500