zlomnik.pl

Home |

Nieodwracalny i ostateczny koniec Garbusa

Published by on March 13, 2014

Garbus: najpopularniejszy samochód świata. Wszelkie opowieści dziwnej treści o tym, że Corolla to najpopularniejszy samochód można sobie wsadzić w kolektor, bo Corolla to cała ogromna linia modeli, wręcz submarka w gamie Toyoty – w krajach azjatyckich Corolla to dopiero początek, może być jeszcze Corolla Ceres, Sprinter, Spacio, Levin itp., nie wspominając o tym, jak różnią się od siebie poszczególne generacje. A Garbus to zawsze Garbus, nie do pomylenia z niczym innym.

Kiedy przeglądam stare pocztówki, albo np. takie książki jak sławna Karambolage, wtedy dopiero zdaję sobie sprawę, jak bardzo popularny w Europie był Garbus. I to nie tylko w Niemczech, ale też w wielu innych krajach. Zasadniczo był takim motoryzacyjnym standardem, tzn. jeżeli rzuciłeś kamieniem i trafiłeś w jakiś samochód, był to prawdopodobnie Garbus. We Włoszech oczywiście mógł to być także Fiat 500, we Francji – Citroen 2CV, a w Anglii – Minor, ale jeśli mowa o krajach, które nie robiły własnych samochodów i nie znajdowały się za żelazną kurtyną – Garbus był przez bardzo długie lata numerem jeden. Co zresztą jest dla mnie pewnym ewenementem, ponieważ, powiedzmy sobie szczerze, Garbus już w latach 60. wydawał się nieco przestarzały i mało przekonujący pod względem funkcjonalności. Na ten przykład takie Renault 4 z 1962 r. masakrowało Garbusa pod każdym względem: mniej paliło, było wygodniejsze, miało większy bagażnik i całkiem komfortowe zawieszenie. Wykorzystanie przestrzeni, którą zajmuje Garbus, na realną kabinę pasażerską i bagażnik jest naprawdę kiepskie. Próbowałem parę razy zmieścić się do Garbusa i zasadniczo to chyba robię coś źle, bo prawa noga więźnie mi między kierownicą a dźwignią biegów i koniec, ani drgnie.

Oczywiście Garbus nie sprzedawał się tak dobrze z przyzwyczajenia, tylko dlatego, że miał też realne zalety: bardzo trwały silnik, proste naprawy, doskonałą dostępność części, a zresztą co ja Wam będę mówił – mój ojciec miał dwa Garbusy, obydwa zajeździł, obydwa wspomina z niesłychanym sentymentem. Na tle ówczesnych produktów samochodopodobnych jak Syrena czy nawet zauważalnie lepszy od niej Trabant był po prostu autem wysokiej klasy.

Potem na zachodzie się sporo zmieniło, a gusta klientów zrobiły obrót o 360 stopni, jakby napisali w poczytnej gazecie. A nawet może o 540 stopni, w każdym razie o dużo. I okazało się że przestronna kabina jest ważniejsza niż silnik odporny na naprawy młotkiem i paliwo złej jakości. Garbus zaliczył wtedy pierwsze tąpnięcie popularności, związane częściowo z kryzysem paliwowym, a częściowo z tym, że samochody konkurencyjne były znacznie, znacznie nowocześniejsze. Na potwierdzenie dane statystyczne: w 1973 r. wyprodukowano 1,2 mln Garbusów, w 1974 r. – 790 tys., w 1975 r. – już tylko 440 tys. sztuk, a od 1985 r. roczna produkcja spadła poniżej 100 tys. sztuk.

Mijały sobie lata, Garbusy szły na złom, i nagle, gdzieś około początku lat 90. Garbus stał się samochodem łatwo dostępnym nawet dla uboższych kierowców, i to nawet w Polsce. A przy tym – takim fajnym, stylowym. Nikt jeszcze wtedy nie mówił, że to youngtimer, ale pamiętam, że jak chodziłem do szkoły i dojeżdżałem do niej prawie przez całe miasto, to jeździło naprawdę dużo Garbusów, i one w większości były ładne, zadbane, działające i wykorzystywane na co dzień. Taka sytuacja trwała na tyle długo, że do dziś Garbus ma oddzielną podkategorię w kategorii Volkswagen na otomoto. Żaden inny klasyk jej nie ma, chyba że ktoś uważa 126p i 125p za klasyki, no ale bądźmy poważni. Byłem też kilkakrotnie, również w latach 90., na zlotach Garbusiarzy: w Sztumie, w Łasze k. Serocka i nie pamiętam gdzie jeszcze. Idealnie tam pasowałem, bo przyjeżdżałem najczęściej VW T3, a to przecież jak Garbus, tylko że bus. Za każdym razem byłem zaskoczony rozmachem tych imprez, były naprawdę wypasione, a parada Garbusów sięgała za każdym razem po horyzont. Przy czym charakterystyczne było to, że Garbus miał własny, odrębny status: były zwykłe samochody jak Polonez, Fiat Uno, Skoda Favorit, były jakieś tam klasyki, no i był Garbus – klasa sama dla siebie, niekategoryzowalny w innych grupach. Czym jeździsz – Garbusem: ucinało temat, ktoś jeździł Garbusem, więc był Garbusiarzem, interesowały go tylko Garbusy, jeździł na zloty, brał udział w życiu społeczności, które to życie nie polegało jeszcze wówczas na wklejaniu linków na forum. Coś jak złomnik: niby blog motoryzacyjny, ale nikt nie kategoryzuje go jako bloga i nie miesza ze społecznością tzw. blogerów, bo jest to coś innego, lepszego, nowa jakość, nowy pomysł, daleko poza i daleko do przodu wobec tego, co zwykle produkuje się w Polsce. Ale wracając do Garbusa: nikt nie traktował go jako klasyka, jako że rocznik danego VW zazwyczaj był mocno płynny: w Polsce większość Garbusów nie tylko jest przerobiona, ale również ma lewe dokumenty, więc mówienie o jakimś aucie że jest z lat 60. czy 70. może mieć związek wyłącznie z tym, co jest wpisane w dowód, a nie ze stanem faktycznym. Szczerze mówiąc jak żyję nie widziałem w Polsce Garbusa, z którym byłoby wszystko w porządku od A do Z.

A może to ten? Prawdziwy Spar-Kafer.

Skutkiem istnienia silnej społeczności garbusowej było to, że “bitel” nigdy nie stał się klasykiem w powszechnym mniemaniu i powszechnym rozumieniu tego słowa. Jeśli ktoś planował kupno klasyka, z góry skreślał Garbusa, bo kupno Garbusa oznaczałoby, że jest Garbusiarzem, a nie miłośnikiem klasyków. Byli kierowcy – i byli Garbusiarze. Jak przed wojną: a pan to kierowca, czy tylko na Fordzie T?

I nagle parę lat temu Garbusy zaczęły się kończyć. Zniknęły z ulic, zniknęły ze świadomości. Wciąż można trochę ich znaleźć w ogłoszeniach i mają bardzo zróżnicowane ceny, ale wciąż, z wyjątkiem naprawdę starych aut, typu owal, nie są uznawane za pełnoprawne klasyki. Ale znam sporo osób, które wyrosłszy z młodego wieku, wyrosły też z garbusiarstwa. Ceny części do tego auta zaczęły w pewnym momencie rosnąć i przestały być tak łatwo dostępne jak wcześniej. Np. styki do aparatu zapłonowego przez lata leżały wszędzie i kosztowały 15 zł, a teraz trzeba je zamawiać i kosztują 220 zł. I trochę się przestało opłacać jeździć Garbusem, bo można było dużo taniej kupić większe i tańsze auto z dieslem lub gazem. I tak Garbusy zaczęły być sprzedawane na wieś, gdzie dresiarze montowali im lampy od Corsy B, albo od jakiegoś Peugeota. Takich koszmarków nadal jest sporo w ogłoszeniach, żeby nie być gołosłownym –> Link 1, Link 2, albo silniki rzędowe zasadniczo od czego popadło, np. od Uno: link 3. A prawdziwych Garbusiarzy zostało niewielu. I w ten sposób Garbus zakończył ostatecznie swoją karierę, nigdy nie stając się prawdziwym klasykiem. To, co można kupić obecnie, to zwykle złom lub auta złożone z kilkunastu czy kilkudziesięciu sztuk, a wydanie 20 tys. zł wcale nie chroni przez zakupem pojazdu z przegniłymi rurami od ogrzewania, dziurawą podłogą i luzami w rurowisku jak stąd na Garbojamę. Zwłaszcza jak ktoś się nie zna. Z tym że znam bardzo mało osób, które chcą obecnie “wejść” w temat Garbusów, głównie znam takie, które chciałyby z niego być, albo już tam są i są w miarę zadowolone.

A teraz proszę takie osoby jak Szymon, Daniel czy Kuba o wyważenie między wiadrem pomyj a rozsądną polemiką z tym co napisałem powyżej.

Charakterystyczną cechą Garbusów jest to, że są bardzo długo w jednych rękach, bo można się do nich przywiązać jak do zwierzątek.

Wypada jednak ten smutny wpis zakończyć optymistycznym akcentem. Może nim być Garbus Hot Rod z silnikiem od Poloneza. Patrzcie jaki piękny: link.




Comments
Yossarian Said:

Wiejskie/dziwaczne tuningi Garbusów to były od zawsze, nawet w czasach świetności tych wszystkich zlotów i społeczności. Sam ostatnio wrzucałem przykład. Także tym bym się nie przejmował. Gorzej, że faktycznie tych Garbusów (tuningowanych i nie) coraz mniej – nie pamiętam, kiedy jakiegoś ostatnio widziałem. Ale to w sumie naturalne – każde auto w końcu robi się rzadko spotykane. Garbusom zajęło to dłużej, bo ich tak dużo naprodukowali.


bati Said:

Rzeczywiście, wiele garbusów padło ofiarą laminatów,szpachli i żywicy epoksydowej. Wspominam modę z lat dziewięćdziesiątych, kiedy montowano im wielkie skrzydło na klapę i inne wstrętne body kity… Szkoda.


Harry Reems Said:

Trudno o polemikę. Wszystko się zgadza, np może poza tym, że ceny części wciąż są jednak niskie a to, że trzeba je zamawiać oznacza w dzisiejszych czasach tyle, że następnego dnia kurier w zębach przywozi Ci je do domu/pracy. Ewentualnie można ja kupić za 15 PLN w intercarsie, gdzie pod względem części eksploatacyjnych Garbus wygląda wciąż lepiej niż wiele współczesnych japończyków.
To jednak nie zmienia opisanego trendu. Nikt już nie używa Garbusa jako samochodu. Dla tych, którzy je wciąż trzymają są to już raczej zabawki. A to przykre, bo wciąż się da, tak samo jak kiedyś


radek wolf Said:

MOJ KUMPEL MIAL GARBUSA KTOREGO PRZEROBIL NA CABRIO ALE BYL TAK SKORODOWANY (CHOCIAZ NIE BYLO TEGO WIDAC Z ZEWNATRZ GARBA) ZE JAK JECHALO SIE SZYBKO PO DZIURAWEJ DRODZE TO DRZWI SIE OTWIERALY SAME PODCZAS JAZDY
POZDRO DLA KABZLA


Qbas Said:

Oryginalne części do vw nigdy nie były tanie. A na poczatku lat 90 tanie to byly czesci do lady, albo skodziny. Albo co najwyzej podroby o kiepskiej trwalosci. A próby uzytkowania tego na codzień to porażka. Brak ogrzewania- chyba, ze ktoś pali i nie przeszkadza mu chmura spalin w kabinie :/ liche hamulce i wszechobecna rdza atakująca nieustannie. Sam miałem ich 5. 1956, ’61, ’64, ’66, 67. Na koniec, całkiem niedawno zresztą, jeździłem też troche “brazylijka”, żeby nie było, ze się nie starałem 😉 No thanks, never again. W końcu umarł. I dobrze, czas najwyzszy.


JerryO Said:

jaki hojny sprzedawca, daje nadkola w gratisie


Buckel Said:

Trochę przez pomyłkę stałem się garbusiarzem. To znaczy mam między innymi Sparkäfera z 1974 r. w oczojebnym pomarańczu (oryginalny kolor). Miłe autko, ale zrobienie go zgodnie z oryginałem wcale nie jest tanie. Pod względem właściwości jezdnych czuć jednak rasowego oldtimera – FIAT 127 czy Corolla z tych roczników mają więcej wspólnego z autem dzisiejszym, garbus na rurowisku jednak bardziej z przedwojniem.


mic Said:

Zawsze chciałem mieć i jeździć, ale chyba nie będzie mi już dane. :(


WB Said:

Nigdy nie miałem Garba, ale raz chciałem się przejechać autem kolegi. Ruszyłem, ale gdy próbowałem zahamować przed skrętem nie wydarzyło się nic, co można było nazwać choćby zwolnieniem. I pojechałem prosto (na szczęście był wjazd w boczną drogę). To mnie wyleczyło z Garba na zawsze.


radosuaf Said:

Złomnik ostatnio orbituje na wysokim poziomie – po lekkim spadku formy w styczniu jest naprawdę ciekawie. Nigdy nie analizowałem zjawiska Garbusa (niemiecki, to mnie nie interesuje 😉 ), więc lektura była ciekawa i sporo się dowiedziałem. Lajk idzie :).


Garbusiarz Said:

12m_P6 Said:

Świetny wpis, kilka razy myślałem sobie o końcu “garbusiarstwa” min. również ze względu na samochód z ostatniego zdjęcia z tablicami z Tomaszowa Lubelskiego( ZAG).
Ten samochód , należący do mojego znajomego, był symbolem naszych studenckich czasów i przejechaliśmy nim tysiące kilometrów po Polsce .
Kolega niedawno przekazał go jakiemuś garbusowemu miłośnikowi, bo sam definitywnie wyrósł z zabawy z zabytkami. Wcześniej, przez kilka lat auto rdzewiało na warszawskim parkingu.
Asche zu Asche staub zu Staub.


Yossarian Said:

offtop:
kąkol przodkowo się rozrasta:
http://psmr.otomoto.pl/osobowe


tomko Said:

Cóż ja do jutra jestem jeszcze właścicielem Garbusa, oryginalnego z 1969 roku z ciekawostką w postaci pół automatycznej skrzyni biegów (żadna rzeźba , oryginał) i mam na to papier, bo Niemcy są tacy skrupulatni że wszystko zapisują (nie będę tu przywoływał makabrycznych porównań). Myślę że Garbus jeszcze stanie się klasykiem, choć prawdą jest że w świecie kolekcjonerów aut klasycznych jest pogardzany.


adameck Said:

Ten żółtu garbusik wygląda jak pies z przerośniętą dolną szczęką :)


notlauf Said:

tomko: ile za to cudo?


Daozi Said:

Ja mysle, ze Notlauf zapomnial o jednym waznym aspekcie: Grabusy byly na swoj sposob urocze. Moze i nie sa to piekne auta, ale z pewnoscia pod wzgledem wygladu sa niepowtarzalne, takie tez byly 10 czy 20 lat temu. znam pare osob, ktorym bardzo podobaly sie z zewnatrz i to bylo dla nich istotne.
Troche szkoda, ze New Beetle jakos sie nie udal. Moze dlatego, ze pozycjonowano go jako auto premium zamiast taniego prostego jezdzidla. Zreszta odnowienie Mini przeprowadzono tak samo. Chyba tylko nowy Fiat 500 jest udana proba pod tym wzglededm.


lordessex Said:

Poza niepowtarzalnym wyglądem, mają też niesamowite brzmienie silnika :-D. Bardzo szkoda właśnie że padły również ofiarą wiejskiego tuningu jak ich “młodsze” rodzeństwo ze stajni VW czyli Golfy. VW T3 to dawno nie widziałem z Garbusowym silnikiem, prawie same diesle jeżdżą.


Yngling Said:

Nie cierpię garbusów. Zgadzam się, ze fani tego modelu to ludzie innej kategorii. Nigdy nie rozumiałem, co takiego fajnego jest w garbatym, aby męczyć się z nim na co dzień. Jedyna ciekawostka to dźwięk boksera, lecz to “trochę” za mało.
Fenomenu garba nie rozumiem, praktycznych zalet nie widzę, nie uważam że jest słodki czy uroczy (w mysl kobiecych uwag), niech ktoś mnie przekona czemu to tak rewelacyjne auto?


em.er Said:

Całe te gadanie że garbus nie jeździ, nie skręca, nie hamuje – to jak w każdym aucie, jak masz złom, to nie jedziesz! Proste.
Z garbusami z PL jest taki problem, że z powodu wysokich cen części w czasach PRL naprawiało się przez przeszczepianie detali z malucha, skarpety, trampka itp. A to nie miało prawa działać, albo działało prowizorycznie, czyli jak większość rzeczy w naszym kraju :)


Marlon Said:

Garbusa użytkowałem ze dwa tygodnie, ale jego naprawę znam dość dobrze (bo nadzorowałem remont blacharki w nim).
Wydaje mi się że jest to właśnie auto bardzo przyjazne, łatwo i przyjemnie jeżdżące. Trochę dziwne są pedały, to jasne, ale jeździło mi się tym lepiej niż Mini czy 2CV. Nie był tak szybki jak mini, ani tak zwinny jak kaczka, ale właśnie ogólne odczucie było “współczesne”.


Marlon Said:

BTW: leżą mi na półce kapsle na koła do garbusa. Może ktoś zainteresowany? oddam za flaszkę


lukas Said:

no cóż. ja miałem mini ’83, więc garbusami zwyczajnie pogardzałem. Odwieczna wojna, teraz już chyba mało aktualna….


marian601 Said:

oooo, byłeś w Sztumie! to były zloty… pozdrowienia z naszego pięknego miasteczka!


pr Said:

Powiem tak – co najmniej raz w tygodniu mijam na trasie Łask-Szczerców bitla typu owal na grubym firmowym chromie, kolor burgund, stan 4+ (spatynowany!), bardzo stara tablica z sieradzkiego, a za kółkiem siwy starszy pan, na oko 84 lata, zawsze w garniturze.
Nawet w naszej okolicy, gdzie naliczasz 15-cie uno na 15-stu kilometrach jest to widok ścinający z nóg.


gosciuman Said:

@Marlon pobieram te kapsle – daj jakieś namiary na siebie. Mój mail ndk81@o2.pl


Daniel Said:

Ja się w sumie w pełni zgadzam….sam jeżdżę już drugim garbem, mój ojciec zajeździł jednego i rodzice też zawsze go dobrze wspominali. Pierwszego kupiłem jakieś 10 lat temu, w zasadzie w ostatnim momencie, kiedy ich ceny tak bardzo nie skoczyły w górę. Bardzo lubię garbusa z pełną świadomością jego wad, ale też nigdy nie zamykałem się na inną motoryzację – jest jeszcze tyle fajnych klasyków, których chciałbym spróbować. Dzis raczej za pozbawione sensu uważam dywagacje nad tym czy Renówka 4 (również fajne auto) była wygodniejsza i miała więcej miejsca w bagażniku, bo każdy z nich gdybym miał kupować to raczej z uwagi na emocje jakie każdy z nich wzbudza. Bo od miejsca w bagażniku mam Octavię. Śmiertelnie nudny samochód…który świetnie się sprawdza jako koszyk na zakupy. Ale jak chcę pojeździć samochodem – wyciągam garba – póki co stajnia mi się na tym kończy ;). Choć wcale bym się nie obraził gdyby obok niego stanęło za jakiś czas np. bmw 2002 ti.


Ja Said:

Garbus to stan umysłu?

A propos wtykania innych lamp, to mi się przypomniało…

http://tablica.pl/oferta/porsche-928-s4-320-km-v8-5-0-l-CID5-ID2WWrz.html#3809225e8e


T. Said:

Dla mnie Garb to ta sama kategoria co Maluch, Syrena, Trabant i 2CV – wyroby samochodopodobne, fabrycznie pozbawione silnika, zawieszenia i jakości.


americano Said:

Dziwne, że nikt nie wspomniał, że Garbus był synonimem power-flower i hipisów i to zbudowało mu legendę oraz popularność na tak długo. W latach 90-tych każdy nastoletni hipis pragnął jeździć Garbusem nie dla tego, że kochał te auta, nie dla tego, że cokolwiek o nich wiedział tylko dlatego, że były hipisiarskie. Ci którzy wyrośli z tej subkultury porzucili swoją pasję do Garbusów


backspacer Said:

Z Garbami jest tak jak z INNYMI samochodami. Trafisz na syfa, to nawet twój wymarzony pojazd (marka/model) stanie się dla Ciebie koszmarem. Ja trafiłem na Garba nieskażonego przeróbkami od tzw. miłego starszego pana (nie grzyba), który służył mi jako daily car przez rok bez żadnej awarii.
A potem go sprzedałem 😉
Drożej 😛


lordessex Said:

http://otomoto.pl/wartburg-353-stan-idealny-bezwypadkowy-C31771415.html
A ten chyba wpadł w ręce handlarza, bo wisiał najpierw dosyć długo za jakieś 4000-4500 PLN


Harry Reems Said:

2CV pozbawiony jest zawieszenia?


tsss Said:

Szkoda, że Garbus stał się ofiarą własnej legendy.
Wszystko, co sobą jako samochód reprezentował, czyli dzielność i prostą obsługę, przyćmił wizerunek dziwnego garbatego auta, które niektórzy ludzie lubią, ale za co go lubią wszystkich dawno przestało obchodzić.

Ja się cieszę że części znikają, trzymam w garażu wygrzebane z wykopalisk oryginalne przednie rurowisko w celach spekulacyjnych.


Dawid Said:

Z tym stwierdzeniem że nas garbusiarzy jest coraz mniej to przesada .W każdym mieście działa większa lub mniejsza grupa , a zloty w sezonie mamy co tydzień w PL .Pozdrawiam


notlauf Said:

Daniel, jak to stajnia się kończy? A SKUTER?


Szczepan Kolaczek Said:

To wyjątkowy wpis jak na Złomnika, bo – przepraszam z góry, jeśli go obrażę – ale spełnia wszystkie kryteria mejnstrimu (przynajmniej w branży klasyków, która sama w sobie przestała już być czymś niezwykłym nawett w Polsce). Opisuje fakty, niemal nie ma w nim osobistych sądów, no i zero kontrowersji.

Co do klasyczności Garbusa, to w Polsce jest z tym krucho, ale w swojej ojczyźnie jest to najpopularnieszy oldtimer w ogóle – zaraz przez kilkoma modelami Mercedesów z lat 70-tych. Statystyki pojawiają się co roku w tamtejszej prasie, nie mam ich przy sobie w biurze, ale co ciekawe, ilość zarejestrowanych aut jak na razie rośnie, a nie spada, co świadczy o re-imporcie oraz odnawianiu wraków ze szrotów. W Auto Classic był przez kilka numerów ciągnięty temat 18-latki (tak, dziewczyny!!). która po zrobieniu prawka uparła się, że chce Garbusa, i ojciec z całą drużyną znajomych blacharzy i mechaników odbudowali jej całkiem fajny egzemplarz w jakiś rok. Aha, za Odrą Garbusy nie są skundlone (może z wyjątkiem sporadycznego tuningu Z EPOKI), bo nieoryginalność wyklucza rejestracje na zabytkowe tablice, a na zwykłe się nie da, no bo, panie dzieju, normy.

Ja sam mam pewne mini-doświadczenie z Garbusem – jak byłem w liceum, pewien kumpel, mający BARDZO zarobionego ojca (właściciel dość sporej i dość znanej firmy), dostał odeń żółtego Garbusa na bodajże 15 czy 16 urodziny, żeby się nauczył jeździć i oszczędził pieniądze na niezdane egzaminy na prawko (tak, ów człowiek co chwilę wygłaszał takie przewrotne teksty, Korwin-Mikke przy nim to pikuś). Ich rodzinna posiadłość obejmowała spory kawałek łąk, po których szaleliśmy sobie wspólnie, całą paczką, owym żółtym pociskiem, wyposażonym w motor rozwiercony do granic możliwości (co zresztą miało wpływ jedynie na zużycie paliwa, bo na moc na pewno nie :-)). Raz nawet wracaliśmy do domu wcale nie przez łąki, i to w chyba 6 osób… Ale to tylko raz, przynajmniej ze mną.

A o samym postrzeganiu społecznym Garbusa, w rozbiciu na gawiedź i samochodziarzy, oraz na poszczególne kraje, to można by książkę napisać. Temat naprawdę fascynujący, może kiedyś napiszę jaki jego zarys na fejsie, na klasycznie.eu.


radosuaf Said:

@americano:
Teraz zamiast Garbusa wystarczy mieć białego ajfona :).


O, na ten wpis czekałem od dawna, odkąd z Szanownym Ałtorem zgodziliśmy się co do tego, że Garbusy były, były i nagle przestały. Kiedyś zresztą, dziecięciem będąc, uwielbiałem Garbusy ze względu na ich “uśmiechnięte pyszczki”. Potem mi przeszło ale teraz chyba wraca. Pojeździłbym.

Na szczęście jeszcze się zdarzają, w ostatnich tygodniach widziałem ze 3. Ale faktem jest, że zrobiło się ich bardzo mało.


notlauf Said:

To ja przepraszam, Szczepan. Ale dowalę kontrowersyjną bajaderkę!


@ T. – poczytaj sobie o zawieszeniu 2CV, zapoznaj się z opiniami ludzi, którzy jeździli nimi przez lata (zazwyczaj z pedałem gazu w podłodze – to zresztą ponoć jest jedyny słuszny sposób jeżdżenia dwacefałką) i wtedy pogadamy, ok? Zresztą – abstrahując od walorów, czy to obiektywnych czy też subiektywnych – właśnie 2CV na spółkę z Garbusem i Fiatem 500 są wg mnie idealnymi przykładami samochodów, do których można przywiązać się jak do zwierzątka. To takie motoryzacyjne pluszaki.

O, chyba właśnie wpadłem na kolejny pomysł na biznes. Wybrance chyba przyjdzie odpalić maszynę do szycia.


rebel Said:

Fenomen tzw. garbusiarstwa jest/był charakterystyczny dla naszego kraju. W USA czy w zachodniej EU podejście jest zupełnie inne. Klimaty garbusowe są bardzo różnorodne. Od kolekcjonerkich 100% oryginał po bliskie klimatom hot-rod&custom i wiele innych – nie ma miejsca na opis. Tam te samochody nie są pogardzane. No może przez właścicieli starych porsche czy muscle carów, ale to też nie reguła. Poza tym w krajach takich jak UK czy Belgia, Francja scena fanów tych aut jest gigantyczna w porównaniu do krajowej. Sam przeżyłem klimaty garbusiarskie i dopóki się nie nawróciłem na prawidłowe spojrzenie na te samochody, to wpisywałem się w ten dziwny nurt zrodzony w latach 90tych. Z dzisiejszej perspektywy nie mogę pojąć skąd urodziło się takie myślenie o tych autach, które z resztą dalej pokutuje niestety. Że niby garbus to taki kontr-samochód i dla garbusiarza w Polsce normalne zainteresowanie technicznymi aspektami garbusa – w tym w kierunku sportu – czy tuningu z epoki to kwintesencja obciachu, a zloty garbusowe mimo fantastycznej atmosfery nie były w zasadzie typowymi zlotami samochodowymi, a raczej czymś w stylu jakiegoś kontrkulturowego spotkania w którym w zasadzie wcale nie chodzi o samochody… Co do samego samochodu i jego aktualnego braku wykorzystania jako codzienniaka, to moim zdaniem akurat dobrze. To samo można by zarzucać modnym obecnie jangtajmerom. Sól powoduje masakrę w blacharce, która powoduje masakrę w portfelu. Wolę garażować garba przez ten newralgiczny okres i kasę, którą oszczędzę na blacharzu i lakierniku wydać na to, żeby auto było w miarę efektowne i efektywne. To zresztą było zmorą czasów, o których pisze autor – garby jako codzienniaki żarły kase na blacharkę i nie zostawało na normalne eksploatacyjne kwestie. Stąd to wrażenie, że garbus nie jedzie, nie skręca i nie hamuje. Mój jakoś tam skręca, nawet hamuje i – jak jest wyregulowany – zapindala jak ta lala – potrafi zdziwić na światłach niejedno współczesne 200konne auto. Ale to dlatego, że w pewnym momencie odkryłem, że nasze lokalne garbusiarstwo to ślepa uliczka. Autor oraz wielu komentatorów nie przepada za garbusem i nie widzi jego zalet. Garbusiarstwo te zalety widziało w jakiś tam ‘klimatach’ garbusowych, ale fakty (w kraju w ogóle nieznane) są takie, że to idealna i w miarę niedroga platforma do 1/4 mili i generalnie pojazdu dającego nieprawdopodobną frajdę z przyśpieszeń. Co to znaczy szybkiego? Kolega z klubu pojechał na Bemowie 13.02 na 1/4 mili z wolnossącym silnikiem.


Lucas Said:

Nigdy za garbim nie przepadałem ale miał w sobie to coś.Podobał mi się dźwięk boxera- chropowaty, natarczywy.Nie miałem okazji się przejechać ale raz w nim siedziałem- bardzo ciężkie, solidne drzwi i stojące pedały robiły wrażenie.Pamiętam że sporo garbich jeździło po naszych drogach w latach 80 i początku lat 90- wtedy był na nie boom,jednak spore zużycie paliwa i brak osiągów spowodowały że szybko wypadły z roli taniego jeździdła na codzień. Agro tuning był chyba ostatnim rozdziałem w historii tego autka-tak gdzieś w połowie lat 90, w Skoczowie istniała swego czasu firma produkująca pełne ospojlerowanie pozwalające właścicielowi przeistoczyć jego garba w 911.
Spoljery, krzykliwy kolor, zmodyfikowane wnętrze wraz z dobrym audio, zmiany w silniku- takie było lansiarskie auto dla bogatych panienek z dobrych domów, ewentualnie pierwsza generacja toyoty RAV 4:)


Demon75 Said:

True story…
Przez ten wpis ponownie włączył mnie się – od jakiegoś czasu uśpiony – GAS na T3 i/lub LT ogórka…A!
kurde.


lubo Said:

@T. Nie wiem co Cie boli w jakości, zawieszeniu i silniku w garbie. Syrena, kaszel i trabant odpadają w przedbiegach. Nie wiem jak 2cv bo z nim się nie zetknąłem. Poza emocjami i “garbusiarstwem” to całkiem przyzwoite auto.


Garnier Said:

Ostatnio pod kamienica gdzie mieszkam stał fioletowy Garbus na żółtych felgach – hipisi wracają 😉 Ale tak czy inaczej to auto ma jakąś dziwną magię w sobie, taką jak ma stara 500ka na przykład.


Buckel Said:

Na zdjęciu przedstawiającym garba od Pauliny Z. widać klasyka znacznie wyższej klasy, a nawet dwa w jednym – matkę Gargamela w Wartburgu-zgnitku.


Harry Reems Said:

W tym wpisie nie ma zdjecia Garbusa Pauliny Z


Szczepan Kolaczek Said:

Włąśnie, gdzie kontrowersje i gdzie bajaderki?! To skandal!! Chyba zgłoszę skargę do rzecznika praw konsumenta i zażądam od Złomnika zwrotu pie… A nie, czekaj…

:-) :-) :-)


Buckel Said:

OK, to w takim razie między garbusem WPI a Tatraplanem jest w/w obiekt


laskos Said:

Mieszkałem jakieś 5 minut drogi od tego Wrocławskiego Garbusa na 1 zdjęciu. Nigdy się nie spodziewałem,że trafi na Złomnika.


Kilka zdań ode mnie, fakt wszystko się zgadza w tym wspisie , w naturze zaczęło się wielkie wymieranie Garbusów, aha i Favoritka to może było zwykłe auto ,teraz to już nie jest na szczęście … no na pewno moja królowa Favoritek jest nie zwykła …

http://ojciecbaldwin.rajce.idnes.cz/nastenka#CAM01418.jpg


Szach Said:

Warto pamiętać, że VW Garbus jest jedynie ukradzioną przez niemców konstrukcją Tatra 570 i to właśnie genialna konstrukcja Tatry zasługuje na największe ukłony, a nie skradziony przez VW projekt.


notlauf Said:

Nie rozumiem co ma Favoritka do Garbusa i o co w tym chodzi.


leh Said:

Złomniku, obudziełeś moją uśpioną chęć na Garbusa. Gość od którego wynajmuje chatę był zapalonym grabusiarzem, miał buicka, kilka garbów, T2ke. W pewnym momencie przerzucił się na 3 drzwiową fronterę a garby i buick posżły do ludzi. Powiedizał, że sprzedął garby, bo dzieciaki wolą jeździć na crossach.


Harry Reems Said:

Kud Said:

Ależ ja mam koleżankę, która na pohybel tej teorii ujeżdża garbusa jako dejli drajwera. Co prawda czasem ktoś musi ją holować stąd i owąd, ale trzyma się dzielnie.

Tak, tak – wiem, że jednak koleżanka to jeszcze nie trend, ale generalnie są jeszcze tradycyjni garbusiarze, dla których to normalny, codzienny samochód. Wśród jej znajomych jest to nawet zauważalna grupa.

Nie mniej jednak w ujęciu ogólnym trudno z podaną tezą funkcjonować. Celne ujęcie tematu.


Kud Said:

*) funkcjonować=polemizować

nie umiem wytłumaczyć tej pomyłki 😀


@ Harry – jednak prawdą jest, żeF. Porsche zaglądał przez ramię H. Ledvince. Zresztą nawet się z tym zbytnio nie krył. Inna rzecz, że wujek Adolf sam był zafascynowany konstrukcjami Tatry i nazywał je samochodami na niemieckie autobahny.


Cooger Said:

W sumie faktycznie Garbusów na drogac coraz mniej. Ale czy to umiera? Raczej chyba się stabilizuje – powstają nawet firmy (jedna o dziwo na pograniczu mojej rodzinnej wsi) które specjalizują się w sprzedaży części do tych maszyn. Podobnie jest w UK czy USA – częsci do garbów (zresztą jak do wielu “kultowych” aut) kupuje się od specjalistów a nie u intercarsów.

A co do Garbusów – gdy byłem w podstawówce to takowego miał kuzyn mojej mamy – co to był za szał jak nas zabrał nim nad jezioro, w porównaniu do szarej rzeczywistości obok – maluchów, 125p, skód… to był prawdziwy szpan!


Szczepan Kolaczek Said:

Pewnie wywołam tu burzę, ale z tym Hitlerem i Tatrą to trochę nie do końca tak. Bardzo medialna historia, ale tylko pół-prawdziwa.

Pierwszy samochód popularny, określany jako VOLKS-WAGEN (to rzeczownik pospolity) powstał w roku 1923 – Hitler był wtedy przysłowiowym “malarzem pokojowym” i na poły żebrakiem. Projekt powstał w firmie Adler, był małym cabrioletem z chłodzonym powietrzem silnikiem z tyłu i miał charakterystyczny zarys sylwetki znanej nam wszystkim, ale brak dahu powodował, że naprawdę wyglądał jak chrabąszcz, stąd inna nazwa – Mai-Kaefer (“chrabąszcz majowy”, to taki gatunek).

Mai-Kaefer nie wszedł do produkcji, bo był hperinflacja a potem Wielki Kryzys. A jak te okoliczności minęły, wiedeński malarz pokojowy był już u władzy. To wtedy przyszedł do niego Porsche i zaproponował budowę VOLKS-WAGENA, zwanego rónież Kaeferem, o bardzo podobnej konstrukcji. Porsche go nie wymyślił, nie wymyśliła go też Tatra. Owszem, te firmy (a także kilka innych, z Lincolnem włącznie) prezentowały podobne pomysły, bo takie wtedy były trendy. Ustalił je jednak ktoś inny – jeden z inżynierów Adlera, i to aż kilkanaście lat wcześniej, w 1923r. Szkopuł tylko w tym, że ów inżynier był Żydem i po 1933r. nie wolno bło wspominać jego nazwiska – a nazywał się Josef Ganz.

Porsche po mistrzowsku wykorzystał koniunkturę polityczną – przedstawił pomysł zmotoryzaowania mas w ten sposób, że Hitler mógł go uczynić wsym własnym, a samego Porschego – jego szefem. Jak się to skończyło, wszyscy wiemy: Niemcy ciułali kupony po 5 marek tygodniowo, a Porsche za te pieniądze budował fabrykę.
Cała branża była oburzona, bo istnaiły już pojazdy i zakłady, które mogłyby podjąć się takiej roli bez ponoszenia gigantycznych kosztów (DKW F1, Hanomag Garant, Opel P4 i inne). Sęk w tym, że nie mogły tego zrobić, bo nie miały zgody Hitlera (a gospodarka III Rzeszy była centralnie planowana – wolny rynek był tam fikcją, mechanizmy gospodarcze różniły się od ZSRR tylko fromalno-technicznymi szczegółami). Dziwnym zrządzeniem losu, gdy pierwsi klienci uzbierali pełną kwotę 990 marek, “akurat” wybuchła wojna, a z fabryki zaczęły wyjeżdżać pojazdy wojskowe.
To właśnie po to była Hitlerowi całahaja z pojazdem ludowym, a także najdroższe i najbardziej kompleksowe testy wytrzymałościowe w ówczesnej historii motoryzacji – to dzięki nim technika Garbusa była tak niezniszczalna, ona po prostu miała służyć do podboju Europy i ZSRR. Po wojnie rozpoczęły się procesy sądowe. Niedoszli klienci ciułający po 5 RM tygodniowo dostawali zniżki na zakup Garbusa lub smiesznie niską rekompensatę w gotówce. Tatra otrzymała odszkodowanie (jej konstruktor, H. Ledwinka, żył już wtedy w Monachium i nie dostał ani grosza), bo faktcznie, jej projekt był do Garbusa najbardziej podobny. Zaś Josef Ganz zmarł w zapomnieniu w Australii, dokąd udało mu się na czas uciec przez Szwajcarię.
Reasumując: VW to pierwotnie nie pomysł Hitlera, tylko zdolnego Żyda. Jest 10 lat starszy od III Rzeszy. Z tego powodu, choć nie przepadam za VW, dostaję alergii, jak nazywa się go “pogrobowcem faszyzmu”. To tylko wynik sprytu i wyrachowania Porschego, któy usiłował zbić na cudzym pomyśle majątek i uzyskać wpływy, a także, o ironio, hitlerowskiej propagandy, w którą, jak widać, wielu do dzisiaj wierzy (podobnie jest z autostradami, których plany istniały już za cesarZa Wilhelma, a któych autorstwo też przypisuje się Hitlerowi, ale to “temat na osobny wpis).

P.S. Całą tę historię można znaleźć w Wikipedii angielskiej i niemieckiej, a także na wielu innych stronach w internetach. Poszukajcie sobie haseł “Josef Ganz” oraz “Adler Maikaefer”.


KIEROWCA Said:

No cóż ==Garbus z pewnością bardziej zasługuje na miano klasyka niż Syrena czy 125p a ceny (oryginalnych) części conajmniej porównywalne…
Samochód który przez tyle lat utrzymał się w produkcji, w Meksyku aż do 2003 z pewnością nie może być zły. Wygląd karoserii pozostaje kwestią indywidualnych upodobań, np. osobiście nie jestem do stylu przedwojennego szczególnie przekonany ale tego typu konstrukcja ma też swoje zalety. Można zdemontować progi czy błotniki nie stanowiące integralnej części nadwozia.
2CV przy Garbusie czy nawet Syrenie to jakieś skrzyżowanie przedwojennego samochodu z ciągnikiem. Brezentowe ławki do siedzenia, blacha falista, absolutny brak czegokolwiek. Aż dziw bierze, że coś takiego produkowali do lat 80.
Pozdrawiam


rozynant Said:

Garba kupiłem przypadkiem,w r.p. 2000 przymierzanjac się raczej do warszawy kombi lub triumpha, ale mój mechanik,mądry człowiek, odradzil mi w-we ze względu na brak podlogi,a triumpha z racji faktu,iż mieszkały w nim kury,to ostał się vw 1300. I ilekroć myślę o sprzedaży, każdorazowe wyjechali z garażu weryfikuje te plany. I tak już 14 lat. Bo czy inne auto wybacza taką ignorancję jak moja?dodam,iż nader szybko zajezdzilem alfe arna 84.


Qropatwa Said:

Z dwojga odwiecznych rywali zawsze wolałem 2CV bo jakiś taki mniej szwabski był, a zatem mniej napięty, bardziej wyluzowany;)


marekrzy Said:

Otóż to.
Garb to nie samochód, to emocje.
Nie da się ich racjonalnie uzasadnić i nie ma takiej potrzeby.
Ja zachorowałem dwa razy. Był to mój pierwszy w życiu własny samochód a ponadto wiózł mojego pierworodnego z porodówki więc nigdy nie spojrzę na przejeżdżającego garbiego jak na zwykły samochód. Ale bez napinania się, ot fajny kawałek historii motoryzacji i mojego życia.


brazer Said:

Harry Reems napisał:
“Wszystko się zgadza, np może poza tym, że ceny części wciąż są jednak niskie (…)”
AHA! GDZIE SO MOJE PINIONDZE!!!!!!!! ZA CZENŚCI DO GARBÓW ??????????????!!!!!!!!!!!!
😉


Daniel Said:

@notlauf skutera już nie ma. poszedł do ludzi. jest inny – trochę większy jednoślad, jak na dzisiejsze standardy technologiczne – dinozaur. i co ciekawe również chłodzony powietrzem 😉
Ktoś celnie napisał – garbus to są emocje i pewnie stan umysłu. Co prawda na dejli drajwera już teraz szkoda by mi go było, ale jeszcze na studiach i po – przez kilka lat garb dobrze sprawdzał się w tej roli.


maciek_dm Said:

garby dobrze rolują i dobrze się z nich wypada: http://www.youtube.com/watch?v=0xwc54G2Ur8


miwo Said:

to jeszcze można wspomnieć o niegdyś bardzo popularnych przeróbkach Garbusa na tzw. buggy.

sam mam miłe wspomnienia z tym autem, gdyż albowiem w latach 80. do szkoły byłem czasem tym podwożony przez sąsiadkę. to był biały 1300 i miał kierunkowskazy przednie w zderzakach, a więc taki nowszy (poza przednią szybą, zderzakami oraz położeniem i kształtem świateł oraz daszka nad tylną rejestracją nie ogarniam innych cech, po których można rozpoznać rocznik/generację). nie wiem, ale miałem takie poczucie bezpieczeństwa w tym aucie. może to urok przystojnej sąsiadki z mężem gdzieś na kontraktach w dalekich krajach, egzotyka samego auta, fajne brzmienie silnika, a po prostu może odpychający i ciasny Maluch mojej Mamy, którym wożony byłem najczęściej.

ja “znam” (tylko z widzenia) 2 Garbusy. Jednemu (SDH) zrobiłem prawie 3 lata temu zdjęcie (był w którymś z miksów) – widać, że jakiś kombinowany, był na sprzedaż, ale ostatnio widziałem go znowu – nie sprzedał się.
http://i57.tinypic.com/23scja.jpg
Drugi wydaje się oryginalny.
http://i60.tinypic.com/zmfn1x.jpg

@SzczepanKołaczek:
bardzo sobie cenię Twoją wiedzę, ale nie zgodzę się w jednym punkcie: co do tylko formalno-technicznych szczegółów w zakresie różnic pomiędzy gospodarkami Rzeszy, a ZSRR. socjalizm socjalizmem, ale jednak nie było nad Renem i Łabą totalnej nacjonalizacji i uspołeczniania. Wielkie rody przemysłowe (np. Thyssen, Krupp, Siemens, Maybach) miały huty/fabryki w swoich rękach i walczyły w konkursach o zamówienia państwowe, jak i na wolnym rynku, konkurując ze sobą w dziedzinie oferowania dóbr konsumpcyjnych, sprzętu wojennego. Owszem, wypadało/należało zrobić jakieś koncesje na rzecz rządzącej Partii/Fuehrera, nie robić “głupot”, ale pozycję mieli silną (na tyle silną, by móc zatrudniać Żyda, jeśli był ważnym i zdolnym pracownikiem; na tyle słabą, by musieć wstąpić do NSDAP, sponsorować, odżegnywać się od udziału choćby w namiastce krytyki władzy). Ktoś w końcu chciał kolejnej wojny i nie byli to li-tylko politycy przecież.
A taki dyrektor kombinatów metalowych w Wiatce to raczej nie miał zdania co do korzyści z udziału w wojnie dla “jego” firmy. 😉


Yngling Said:

Szczepan Kolaczek bardzo ciekawie opisal temat, fajnie gdyby takie wpisy pojawialy sie na glownej zlomnika.
Znacie literature w jezyku ojczystym (aktualna) ktora opisuje takie historie/ciekawostki?


KIEROWCA Said:

@Yngling ==polecam Rolf-Dieter Müller -“Wspólny wróg. Hitlerowskie Niemcy i Polska przeciwko Związkowi Radzieckiemu”. Całkiem fajna pozycja z serii co by było gdyby.


Szczepan Kolaczek Said:

@miwo:

Może trochę przesadziłem z owymi “szczegółami technicznymi”, ale chodzi o to, że przedsiębiorstwa w III Rzeszy, choć formalnie w rekach prywatnych, nie kierowały się motywami ekonomicznymi, ale odgórnym planem gospodarczym. Właściciel nie był więc de facto właścicielem (choć zachowywał dla siebie zysk), ale był podobny do prezesa spółki realizyującego jedynie wytyczne udziałowców.

Przykładem może być BMW, które zainwestowało sporo kasy w sektor motoryzacyjny, po czym dostało prikaz zaangażowania się w produkcję lotniczą i nie mogło czerpać pełnych profitów z inwestycji. Albo Ford, któremu było wolno produkować tylko jeden silnik i to w określonej w klasie pojemnościowej (bodajże 1-1,5l) i dlatego nowoczesny skądinąd Taunus z 1939r. (zwany zresztą przez Niemców “Garbusem”) dostał przestarzałą jednostkę modelu Eifel, choć nowa była już opracowana. Plan centralny, który przydzielał zadania poszczególnym firmom samochodowym opracował gen. Schell. Można też to sobie wygooglować (Schell-Plan), ale nie wiem, czy będzie coś po polsku. Nieskromnie przyznam tu, że znajomość kilku języków zachodnich ogromnie pomaga mi w zgłębianiu historii automobilizmu.


Harry Reems Said:

Ciekawe sa dyskusje na temat zlozonych procesow takich jak powstanie i projektowanie modelu samochodu prowadzone przez ludzi, ktorzy nie maja o tym zielonego pojecia, nie probuja miec, za to lubia teorie spiskowe. Francuzi ukradli nam Beskida, a Wlosi – Poloneza. Aha – Japonczycy tez.
Brazer – ups


łoboże Said:

Chciałbym mieć 1303s w oryginale, subtelnym tuningu z epoki albo w cabrio. Wyciągałbym go z garażu tylko na przejażdżki w słoneczne dni bucząc sobie wydechem.


Cooger Said:

@Stefan Kolaczek – a jak w tej całej historii umiejscawia się Steyr 50?

A co do Adler Autobahn – to mimo podobnego designu jednak znacznie większe i silniejsze auto od Kafera.


Autosalon Said:

Pierwszy raz jechałem garbusem jako 8 -mio latek i wydawało mi się to super auto w porównaniu do smutnej socjalisrycznej rzeczywistości.
Następny raz przejechałem się ładnym egzemplarzem jak już miałem prawo jazdy i powiem tak,pomyłka jakich mało, niestety przyjemność z jazdy kojarzy mi się co najwyżej z żukiem lub innym odreanimowanym przedwojennym sprzętem.
To auto było stare od razu, nawet maluch był lepszy i bardziej przewidywalny.
W 94 kupilem busa 9 cio osobowego wiatraka z chyba 81 roku i to auto było fajne.
Oryginał to dla mnie tylko legenda.


rebel Said:

Fenomen tzw. garbusiarstwa jest/był charakterystyczny dla naszego kraju. W USA czy w zachodniej EU podejście jest zupełnie inne. Klimaty garbusowe są bardzo różnorodne. Od kolekcjonerkich 100% oryginał po bliskie kimatom hot-rod&custom i wiele innych – nie ma miejsca na opis. Tam te samochody nie są pogardzane. No może przez właścicieli starych porsche czy muscle carów, ale to też nie reguła. Poza tym w krajach takich jak UK czy Belgia, Francja scena fanów tych aut jest gigantyczna w porównaniu do krajowej. Sam przeżyłem klimaty garbusiarskie i dopóki się nie nawróciłem na prawidłowe spojrzenie na te samochody, to wpisywałem się w ten dziwny nurt zrodzony w latach 90tych. Z dzisiejszej, oświeconej, perspektywy nie mogę pojąć skąd urodziło się takie myślenie o tych autach, które z resztą dalej pokutuje niestety. Że niby garbus to taki kontr-samochód i dla garbusiarza w Polsce normalne zainteresowanie technicznymi aspektami własnego garbusa – w tym w kierunku sportu – czy tuningu z epoki to kwitesencja obiachu, a zloty garbusowe mimo fantastycznej atmosfery nie były w zasadzie typowymi zlotami samochodowymi, a raczej czymś w stylu jakiegoś kontrkulturowego spotkania w którym w zasadzie wcale nie chodzi o samochody… Co do samego samochodu i jego aktualnego braku wykorzystania jako codzienniaka, to moim zdaniem akurat dobrze. To samo możnaby zarzucać modnym obecnie jangtajmerom. Sól powoduje masakrę w blacharce, która powoduje masakre w portfelu. Wolę garażować garba przez ten newralgiczny okres i kasę, którą oszczędzę na blacharzu i lakierniku wydać na to, żeby auto było w miare efektowne i efektywne. To zresztą było zmorą czasów, o których pisze autor – garby jako codzienniaki żarły kase na blacharkę i nie zostawało na normalne ekploatacyjne kwestie. Stąd to wrażenie, że garbus nie jedzie, nie skreca i nie hamuje. Mój jakoś tam skręca, nawet hamuje i zapindala jak ta lala – potrafi zdziwić na światłach niejedno współczesne 200konne auto. Ale to dlatego, że w pewnym momencie odkryłem, że nasze lokalne garbusiarstwo to ślepa uliczka. Autor oraz wielu komentatorów nie przepada za garbusem i nie widzi jego zalet. Garbusiarstwo te zalety widziało w jakiś tam ‘klimatach’ garbusowych, ale fakty (w kraju w ogóle nieznane) są takie, że to idealna i w miarę niedroga platforma do 1/4 mili i generalnie pojazdu dającego nieprawdopodobną frajdę z przyśpieszeń. Vmax to raczej jednak niekoniecznie. Co to znaczy szybkiego? Kolega z klubu pojechał na Bemowie 13.02 na 1/4 mili z wolnossącym silnikiem.


Mack Said:

“I tak Garbusy zaczęły być sprzedawane na wieś, gdzie dresiarze montowali im lampy od Corsy B, albo od jakiegoś Peugeota. Takich koszmarków nadal jest sporo w ogłoszeniach, żeby nie być gołosłownym –> Link 1, Link 2”

tak sie składa że oba te przykłady to tuningowe wersje z firmy Dannert 😛 ten żółty speedster przekozacki 😛 tylko ktoś mu krzywde zrobił tymi kierunkowskazami z audi a6 i reflektorami na nity


jolajohny Said:

@Yngling : “Garbus. Długa, niezwykła podróż małego Volkswagena” czytałam 2 razy z łezką w oku, może dlatego, że kocham garbusy @ Co, a może po prostu tak dobrze napisana


szorti Said:

ehhh… łezka mi się w oku zakręciła… po wypadku już od ponad roku jestem bez swojego garbusa :( PS. tak tak, przeżyłem wypadek w garbusie 😉


Szczepan Kolaczek Said:

@Cooger – nie Adler Autobahn, tylko Adler Maikaefer. A co do Steyra 50, to pisałem przecież, że cały szereg aut projektowano w tym stylu. Poza tym Steyra i Garbusa łączy tylko sylwetka – pojazd austriacki ma klasyczny układ napędowy i chłodzenie wodą.


Andziasss Said:

Moje prywatne odczucia są takie, że do lat 80tych Garbusa posyrzegałem jako fajny ponieważ oryginalny, nietuzinkowy pojazd. Był niby przestarzały, ale sylwetka nie trąciła padliną jak Zaporożec, czy Syrena. W 1981 r. w niemieckich salonach były jeszcze dostępne Karmanny nówki i prospekty z czerwonym autem i napisem der Käfer. Tapicerka w czarno-białą pepitkę. Potem była przerwa techniczna w naszym pięknym kraju i nagle nastała nowa era lat 90tych. Käfer stał się barze dostępny i zrobiło się ich tyyle, że obrzydło. Tymbardziej, że te co trafiały do PL to były z reguły egzemplarze tanie, których niemcowie i austriacy:) nie chcieli już reanimować. To prawda, że nie nie jechały i nie skręcały, bo były w stanie agonalnym z założenia. Dodatkowo połowa z nich była pospawana na krótko z pominięciem elementów gumowych, gumowo-metalowych bo niedostępne… (to wygodna wersja prawdy by C&G). Krajowa rzeczywistość zweryfixowała mój pogląd na garbatego i nie pragnąłem wcale nic i nawet raczej fe. Ale znajomy miał pomarańczowe T2 w stanie perfekcyjnym i to nie dość, że jechało, to skręcało i hamowało jak należy. Podobnie T3, którym powoziłem w latach 91-93. To potwierdza, że nie sama konstrukcja była tak nieprzyjazna, tylko stan egzemplarzy, które tu obgadujemy. Klamizerstwo G&C w tym okresie było przyczyną zrodzenia się wielu niezasłużonych opinii. W efekcie zaś Garbusy wyginęły, a klamizerzy mają się całkiem! Zresztą tą erę przetrwała tylko Beczka.

@Notlaufie, skoro nie mogłeś umieścić się wygodnie w Garbusie, to ja w tym wietrze raczej sabotaż systemu! Jak wysoki blondyn rady nordyckiej miałby się tam zmieścić, no jak?


gehazi Said:

Pierwszy samochód jakim jeździłem.Blisko 14 lat był w rodzinie.Bynajmniej nie z sentymentu.Rocznik 64.Niech go diabli.
Poszedł do jakiegoś nieszczęśnika z Wielunia.Mimo iż to miasto Różokrzyżowców niech Bóg go ma w swojej opiece.


Cooger Said:

@Stefan – Ah ja, Maikaefer, entschuldigen Sie bitte Störung.

Czy jakoś tak.


Cooger Said:

@Szczepan, nie @Stefan, wszystko przez tego niemca co mi wszystko chowa…


tora Said:

Noir Said:

oczy mnie wypadli


Szczepan Kolaczek Said:

@Cooger: Stefana wybaczam, wielu ludziom się myli (również z Szymonem :-) ). Podobnie Kołaczka (to akurat nie Tobie), bo ja jestem przez “L”, a nagminnie wrzucają mi tam polski znak.

Zaś po niemiecku powinno być “Verzeihen Sie mir den Irrtum”, albo “Entschuldigung fuer den Irrtum”. “Störung” oznacza “zaburzenie”, “zakłócenie” lub “przeszkadzanie”. Pozdrawiam!!


miwo Said:

@ Szczepan:
a to ja przepraszam.
za to “ł”. ale to też kwestia tego, że nie wszyscy i nie zawsze używają polskich znaków…


cubino Said:

@Szczepan
“gospodarka III Rzeszy była centralnie planowana – wolny rynek był tam fikcją, mechanizmy gospodarcze różniły się od ZSRR tylko fromalno-technicznymi szczegółami”
Helou… może na poziomie wielkiego kapitalizmu, ale nie na poziomie SME, który jest ludziom najbliższy. W Reichu jak miałeś piekarnię to mogłeś sobie produkować chleba ile chciałeś i jakiego chciałes, bylebyś nie chciał robić macy. Not so in the USSR.

A w ogóle to z wszystkich wersji Garbusa najbardziej podoba mi się Porsche 912.


felype Said:

Miałem kiedyś garbusa, nie wspominam go dobrze. Nigdy nie wiedziałem czy wrócę na kołach czy na lince:)
Takim jednak mógłbym śmigać:
http://otomoto.pl/volkswagen-garbus-vw-garbus-jedyny-taki-zobacz-C32419345.html


DrOzda Said:

Garbus jako jedyny ma swoją listę dyskusyjną pl.misc.samochody.garbusy w oficjalnej hierarchii polskiego usenetu (o ile pokoleniu fejsbukowemu coś to mówi).


lessmore Said:

Jedyny prawdziwy i nieodwracalny koniec garbusa to dwie rurki chromowane z perforowanym wkładem, mocowane do tłumika dwudzielnymi, skręcanymi na śrubki obejmami z wkładem w postaci okrągłej uszczelki azbestowej o przekroju trapezowym. Żadnego innego końca garbusa nie ma! Garbus forever!!!


oldskul Said:

Taa, tylko że Adolf likwidował bezrobocie dając Niemcom pieniądze za pracę, np. przy budowie sieci autostrad w kraju, i z 13 baniek zredukował je do jakichś pomijalnych wartości. Czy ktoś się dziwi, że jego narodowy socjalizm stał się wielbiony? Realnie wyciągnął kraj z głębokiej dupy po WW I.
Josif Wissarionowicz z kolei zmniejszał bezrobocie wsadzając Rosjan do łagrów pod byle pretekstem i zaludniając na siłę zadupie swojego imperium.
To to mają być te niewielkie różnice? :)


KIEROWCA Said:

@ oldskul ==w tym momencie zapewne stałeś się “faszystą” w oczach niektórych środowisk. Przecież Adolf pomógł Polakom budować polskie obozy koncentracyjne!!! Dlatego absolutnie wszystko, co powstało w Niemczech w latach ’33-45 to zło!!!
Zresztą “Niemcy” na ten czas przenieśli się na inną planetę i w wojnie udziału nie brali. Teren pomiędzy Polską a Francją zamieszkiwali “Naziści”. Takie ciekawe rzeczy i jeszcze parę innych młodzież wynosi teraz z lekcji WOSu i historii.


oldskul Said:

Kierowca – nie ma problemu, już mniej mnie ruszy nazwanie faszystą niż komunistą. Żeby była jasność, AH nie jest moim patronem i nie wiszę w pokoju na ścianie flagi NSDAP, tudzież wizerunku führera przy ołtarzyku. Po prostu żałuję, że nie spuścił czerwonej hołocie należnego im manta. Porównywanie ówczesnych systemów – niemieckiego i sowieckiego – można zakończyć jednym zdaniem: obydwa państwa były totalitarne. Koniec podobieństw.


Demon75 Said:

@Noir – sprzedaje Janusz…:-)


Andziasss Said:

Różnica między faszystami i komunistami była taka, że ci pierwsi okazali się taaak baardzo przewidujący, że wymyślili od razu SUVa 2WD Kubelwagena i wyszli na tym jak wyszli. Czapajew ich pogonił, to nic że rżnięty z Bantamowej koncepcji,


benny_pl Said:

bardzo ciekawy artykul jak zwykle, i ciekawe komentarze szczegolnie ten o historii powstania auta – to powinno byc w tresci artykulu! ale jasna sprawa ze nikt nie jest wszechwiedzacy, ale fajnie ze jest nas tu taki przekroj ze zawsze sie znajdzie jakis specjalista/pasjonat z danego zagadnienia ktory podzieli sie swoja wiedza :)
narobiles mi Nitlaufie jak zwykle checi na takiego jaktajmera, ale po frontierze jednak podziekuje… jakos nie przekonuje mnie chlodzony powietrzem boxer… na dodatek szwabski… zdecydowanie wolal bym 2cv :) choc garbus jest na prawde ladny, w przeciwienstwie do paskudnych przodow syreny, czy nawet trabanta i warszawy, garbus przy nich wyglada po prostu przyjaznie :) az trudno sobie wyobrazic ze jezdzili nimi jacys ss-mani i inne szuje, przeciez na taki samochodzik to nawet zly nie mozna byc… :)

a tak wogole – to nikt nie wspomnial tu o serii filmow (bodajze 3) “kochany chrabaszcz” i glownym bohaterze Garbusie – Herbim :) za dzieciaka chetnie go ogladalem i mam gdzies nagrany na Video, nawet kiedys garbusa-resoraka (takiego wiekszego) rozebralem i pomalowalem starannie zgodnie z filmem :) fajnie pozniej wygladal :)


TWINGO Said:

@Szczepan Kolaczek
Wywołałeś małą burzę w mojej głowie, mózg mi paruje.

“Pewnie wywołam tu burzę, ale z tym Hitlerem i Tatrą to trochę nie do końca tak. Bardzo medialna historia, ale tylko pół-prawdziwa.”
no cóż, jeśli za pół-prawdziwą historyjkę Tatra była w stanie wygrać 3 miliony marek odszkodowania od vw w 1967 to ciekawe ile by im się należało za prawdziwą?…
A z MaiKaferem i wyprzedzającym czasy Ganzem…
Mai-Kafer był 2-osobowym kabrioletem na ramie rurowej, zawieszonym na poprzecznych półeliptykach, z dwusuwowym silnikiem położonym poprzecznie przed tylną osią, mającym spełnić marzenie średnio zamożnych kawalerów o zabraniu dziewczyny na przejażdżkę, Garbus był czteroosobowym sedanem na płycie podłogowej, zawieszonym na wleczonych drążkach skrętnych z czterosuwowym silnikiem położonym za tylną osią, mającym zmotoryzować całe rodziny klasy robotniczej. No… analogie nasuwają się same, prawda?
“Mai-Kaefer nie wszedł do produkcji”. No pudło, bo wszedł. Ba, Ganz nawet dostał za swój projekt zasłużone honorarium. Projekt został rozwinięty i trafił do produkcji jako Standard Superior w latach 1933-35, nie był hitem, nie namieszał w motoryzacyjnym świecie, był po prostu jedną z wielu pierdzikółek budowanych w tamtych czasach.

Jeśli wymyślasz takie bzdury, proszę przestań, jeśli powtarzasz, staraj się weryfikować swoje źródła. 5 minut zajęło mi znalezienie paru zdjęć i artykułów na wikipedii, żeby sklecić ten wpis.
Wybacz jeśli cię uraziłem ale ja dostaję alergii czytając tego typu motoryzacyjno-historyczne fantasy w stylu Andrzeja Śrubaka.

aha… Zagadnienie “kto wymyślił, że samochód dostępny szerokiej rzeszy ludności powinien nazywać się SAMOCHÓD LUDOWY?” to pasjonujący temat na oddzielny wpis. Zaraz po wpisie “Kto pierwszy nazwał małe kombi na dużych kółkach ‘miejskim krosołwerem’?” albo “kto wymyślił że samochód ktory pali mało litrów benzyny powinien być nazywany ‘małolitrażowy’?”


KIEROWCA Said:

Czy obok tego białego Garbika WPI nie stoi przypadkiem Wartburg Gargamela??? 😉


miwo Said:

@KIEROWCA:
wyżej w komentarzach znajdziesz odpowiedź (hint: komentarz Buckela) :)
A tak w ogóle to chyba jest zdjęcie z Gwiaździstego na Bemowie (to z WH na żółtych chyba też), c’nie..?


lessmore Said:

@Twingo: “…zawieszonym na wleczonych drążkach skrętnych…” to jest, rozumiem, taki skrót myślowy. Chodzi o wahacze wleczone na drążkach skrętnych. NB kiedyś złamałem pochwę lewego tylnego drążka i zrobił się wskutek tego “drążek wleczony”, tzn. wahacz nie tylko skręcał drążek, ale i zginał. Wytrzymał nawet długo, bo dwa lata. Potem pękł, założyłem nowy, a stary sprzedałem C&G, którzy go pospawali i założyli do swojego garbusa. I jeździł nadal. Drążki skrętne VW są niezniszczalne.


wielgibolo Said:

@ szczepan kolaczek

przepraszam ale czy ten twój kolega od żółtego garbusa i zarobionego ojca to nie miał na imię Rafał?


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1