zlomnik.pl

Home |

Fura na niedzielę: zamurowane skarby III Rzeszy

Published by on March 30, 2014

Dzień dobry,
wpis gościnny przygotował Ulv. Delikatnie go poprawiłem. Smacznego.


“Szkoda, że u mnie w sąsiedztwie nikt nie trzyma w garażu starego i zapomnianego auta. A na pewno nie trzyma, bo mieszkam w jednym miejscu od urodzenia.”

~Johann; wpis o katowickim Mikrusie.

Witajcie.
Dziś chciałbym przybliżyć Wam pewną historię. Będzie o wojnie, tajemnicy, głupocie i czołgi będą jeździły też. Nie zwłóczmy więc i przejdźmy szybko do… ostrzeżenia. Treść zawierać będzie wysokie stężenie brzydkich słów, takich jak “lub” oraz “prawdopodobnie”. Powodem takiego stanu rzeczy są wciąż liczne niewiadome, zwłaszcza w kwestii szczegółów. Niemniej, pokrywające się relacje z czterech różnych źródeł, każą mi nie pozostawiać zbyt wielu wątpliwości co do przynajmniej częściowej autentyczności tej sprawy.
Schyłek drugiej, wojennej zawieruchy. Wraże siły niemieckie wycofują się ze swojego wieloletniego, europejskiego tournee, pozostawiając za sobą różnego rodzaju pamiątki. Od pozostawionych w rowach menażek, zawieszonych na drzewach karabinów po porzucane w leśnych wąwozach motocykle i zatopione w stawach czołgi. Długą tradycję odnajdywania tego typu sprzętów mają członkowie polskich kół militarnych, którzy wydobyli już chyba wszystko, co nadawało się do wydobycia. O ile sprzęt przeznaczenia wojskowego zwykle czekał nieciekawy los, o tyle cywilne pojazdy miewały więcej szczęścia. Niektórzy czytelnicy być może pamiętają artykuł, który pojawił się w jednym z mocno przeszłych Auto Światów. Traktował on o Adlerze Primus, którego u jednego z mieszkańców pozostawił ówczesny burmistrz Zakopanego. Przekazał go jednak z zastrzeżeniem, aby Primusa nikomu nie sprzedawał, ponieważ “on tu jeszcze wróci”. Było, minęło, Niemcy wrócili w zorganizowanych, jednak stosunkowo niegroźnych wycieczkach. Ostatecznie właściciel uznał, że połowa lat 80-tych to dobry czas, aby zburzyć szopę w centrum miasta i tym samym odkurzyć cacko “od Niemca, rocznik 1888”. Adler po dziś dzień cieszy się dobrym zdrowiem i okazjonalnie przemknie w kadrze jakiegoś filmu z gatunku “tak było”.
W tym samym okresie historii z podobną ofertą od losu spotkała się pewna rodzina z południa Polski, trudniąca się handlem wszelakim. Choć brak szczegółów na temat samej “tranakcji”, pewnym jest, że weszła ona w posiadanie kilku, najprawdopodobniej pięciu lub sześciu automobili pochodzenia oprawczego.
Powód do radości? W tamtych czasach – niekoniecznie. Co zrobić z kilkoma samochodami, jeśli wiedziało się, lub przynajmniej przeczuwało, że idzie “lepsze” gdzie wszyscy będą mieć “po równo”? Historia zna wiele sposobów na ukrycie problematycznego pojazdu. Jeśli byłeś hrabią, mogłeś ukryć go na dnie jeziora i się nie przejmować. Jeśli zaś byłeś badylarzem którego tropi skarbówka (pozdrowienia dla #Buckel), mogłeś zarosnąć go jabłonkami w sadzie.

Pech chciał, że państwo nie znali żadnego z tych trików, lecz to nic nie szkodzi, ponieważ wykazali się nie mniejszą fantazją. Losy rodziny oraz samochodów splotły się bowiem w momencie, w którym planowano zbudować LUB rozpoczęto już budowę domu. “Sprytny” plan zakładał, aby samochody zamieszkały wraz z domownikami. Dosłownie, zamieszkały. Na wieczne niewymeldowanie. Dodatkowo pozbawiono je wszelkich oznaczeń, mających świadczyć o ich tożsamości i przynajmniej utrudnić zidentyfikowanie. Za pomocą wielu rąk oraz drewnianych platform, dwa z nich znalazły się na piętrze, jeden ulokowano na parterze, zaś pozostałe dwa – w piwnicach budynku. Zaznaczam, że informację tę należy traktować z pewną rezerwą, ponieważ stuprocentowej pewności w kwestii ich ilości w poszczególnych partiach domu na chwilę obecną – brak. Oprócz tego, dla (być może) najmniej cennego automobilu z “kolekcji”, przeznaczono inne lokum. Otóż wybudowano wokół niego ceglano-betonową skrytkę, którą następnie “nakryto” stodołą bądź budynkiem gospodarczym. Całość przedsięwzięcia wyglądała prawdopodobnie o, tak: (uwaga, lo-fi photoshop skillz!)

Przeskakujemy w czasie do połowy pierwszej dekady XXI wieku. Pewien Młody Człowiek nawiązuje kumpelską więź z najmłodszą gałęzią rodziny zamieszkującą interesujący nas dom. W międzyczasie postawiono kolejny, do którego owa rodzina się przeniosła i żyje do dziś dzień. Więź stała się silna na tyle, że Człowiek ten miał okazję poznać antyki osobiście. Rzecz jasna pod warunkiem, że dochowa tajemnicy. Jednak będąc w dość “gupim” wieku, traktował je jako “nieciekawą ciekawostkę”, zaś okoliczne koty jako wygodne miejsce do marcowych figli. Należy przy tym wspomnieć, że wehikuły nie były wystawione na dewastację. Ot, czekały na swoich miejscach, gdzieś pomiędzy workami kartofli a słoikami z babcinym kompotem. Co wiemy z relacji Kogoś, kto był, widział, dotykał (a nawet udawał, że prowadzi) acz nie miał pojęcia, z czym ma do czynienia? Po pierwsze, jeden z wozów był, cytuję:

“Czymś dużym, czarnym, długim, z przednimi drzwiami otwieranymi pod wiatr, czerwoną tapicerką, trójkątem wewnątrz kierownicy oraz kołem zapasowym z tyłu”.
Wybornie. Opis wpisuje się w schemat niemal każdego auta tłoczonego w tamtym okresie. Mimo to można uznać, że opisywany wóz nosił znamiona luksusu i prestiżu.
Po drugie, egzemplarz mieszkający w pokoju na piętrze. Równie “szwarc” co jego kompan z piwnicy, ale o ile tamten opisywany był jak typowa kareta, tak “piętrus” był…
“…o bardzo opływowych kształtach, z tyłu wyglądał jak spłaszczony Garbus…”
…co oczywiście podsuwa skojarzenia z marką Tatra, ale by nie było zbyt pięknie…
“…oprócz tego, że miał koło zapasowe z tyłu”.

Wraz z rozwiniętą już inklinacją do zabytkowego i nietypowego żelaza, zachorowałem ciężko na tę historię. Studium rozwoju choroby przeżyło swoje apogeum na początku 2008 roku, gdy zbiegiem wielu różnych okoliczności udało się nam (autorowi + “Młodemu Człowiekowi”) odwiedzić betonową “skrytkę”. Teraz i wtedy już stojącą pod gołym niebem, bez żadnej przykrywki w rodzaju stodoły. W lichym świetle komórki (spontaniczność całej akcji wykluczyła obecność latarek) z totalnych ciemności łowiliśmy kolejne kształty znajdującego się przed nami… antyku.
Tylko tym słowem byłem w stanie określić to, co ujrzałem, a raczej próbowałem ujrzeć przed sobą. Niestety, wszechobecna ciemność, brak jakichkolwiek oznaczeń (w tym na silniku), warunki (o których później) długość wizyty oraz moja nieobytość w światku przedwojnia, uniemożliwiły mi wtedy jakąkolwiek identyfikację. Mimo tego nie dało się nie zauważyć, że maska oraz przedni grill były zdemontowane i leżały w kącie, owinięte w stos starych szmat.
Prócz wrażeń jedyną rzeczą jaką udało się tej nocy wynieść, jest jedno wykonane komórką bez aparatu “zdjęcie” przedniego błotnika. Które przedstawiać może równie dobrze mapę geograficzną Prus Wschodnich, jak i schemat budowy motopompy. Niedługo po tym wydarzeniu okazało się, że jedyne wejście do “skrytki” do zostało… zamurowane. Tym samym, betonowa chatka została oficalnie mianowana bunkrem totalnym. Nie wejdziesz, nie wyjdziesz. Nijak. Chyba, że zapuka się przy pomocy DT-75.

****

Dwa lata później traf chciał, że spotkaliśmy chłopaka, który kiedyś jednemu z nas zafundował wspomniane już atrakcje. Na rzucone luźno zapytanie o domową “kolekcję”, odpowiedź brzmiała:
“eee, my to już na złom wynieśli”.
Co, jak wtedy i jeszcze do niedawna nam się wydawało, było dżentelmeńskim “dajcie im spokój i nie interesujcie się, cebulaki”. Tym samym sprawa trafiła do szuflady na parę lat, głównie z powodu braku możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu, który był w stanie przybliżyć nas do poznania tajemnicy domu w rzetelny sposób.
W międzyczasie “stary” dom zaczął podupadać. Coraz rzadziej wykazywał oznaki zamieszkania, zaś wokół niego zaczęły pojawiać się fosy szkła pochodzenia ewidentnie alkoholowego. Nadszedł jednak ten dzień, gdy idąc ulicą skręciło się za róg i tym samym doszło do wniosku, że warto było by się przyjrzeć sprawie ponownie, ale z większą determinacją i zaangażowaniem.
Efekty tej determinacji możecie obejrzeć na paru ujęciach poniżej. P.S. -> Mało subtelny stos pustaków broniących wejścia został rozebrany jakiś czas wcześniej.
Rzecz jasna, nie przez nas.

Z przodu – bez zmian. Poszycie zewnętrzne wciąż czeka w kącie, opatulone w materiał.

Zaś to zdjęcie obala bezlitośnie przekonanie, jakoby pojazd tkwił tam nieprzerwanie od czasów (po)wojny. Jednakże jego epizod w PRL-u nie był raczej ani długi ani też intensywny, zważywszy na nienaganny stan ogółu. Inna legenda głosi, że w dawnych czasach bez świateł od Syreny nie dało by się wyremontować 90% motozabytków w kraju.

Da się zauważyć, że “boczki” drzwi były naprawiane, lecz skóra pokrywająca siedzenia ociekała oryginalnością i stanem idealnym. Niedziałające zegary zastąpiono tym, co akurat było pod ręką. (niech się jakiś ekspert wypowie, od czego toto)
Zdjęcia wykonywane były w podłych warunkach. Prócz ciemności głównym przeciwnikiem był przede wszystkim brak miejsca. Dość powiedzieć, że po wejściu do środka plecami szorowało się po ścianie, zaś frontem – po samochodzie. Welon pajęczyn ochoczo przyklejający się do wszystkiego z obiektywem włącznie, także nie był jakoś specjalnie pomocny.
P.S. 2 -> wspomniałem, że to Mercedes 170V? …a, to ja przepraszam. Czy posiadający papiery po Göringu, podobnie jak 248 innych egzemplarzy w kraju? Tego niestety nie udało mi się ustalić.
Szczęśliwie dla nas okazało się, że budynek wciąż zawiera coś więcej niż tylko stęchłe powietrze. Były to miłe złego początki. Piwnice wobec których wiązałem spore nadzieje, przywitały nas okrutnie bolesnym rozczarowaniem. Zastaliśmy ślady niejednego melanżu, mix rupieci klasy ujemnej, ale nie odnaleźliśmy choćby jednego, szprychowanego koła. Nie ma, niet, paszło, pozostała nowo wybudowana ściana oraz kontury dwóch sylwetek czegoś wiekowego na starym tynku, podobnie jak to miało miejsce w przypadku katowickiego Mikrusa.

Pewną pociechą w tej sytuacji mogą być przypuszczenia, że o ile z piwnic powiedzmy, stosunkowo łatwo wydobyć lub wypchnąć jakieś żelazo,
tak podobny scenariusz jest mniej prawdopodobny w przypadku wyższych kondygnacji. Do tego potrzeba już znacznie bardziej zawziętego w swej misji kręciśrubki. Pozostaje rówież fakt, że z uwagi na swoje nietypowe położenie nigdy nie wyjechały w realia pospolitej ludowej. Zatem rozwiązanie wciąż jest “gdzieś tam”, zaś ja obiecuję nie odpuścić, tak jak to zdarzyło się wcześniej. Puenta? Szukać jej tu równie próżno, co czarnej karety w piwnicy.

Może więc optymistyczny wniosek, że należy “oczekiwać nieoczekiwanego”? Nawiążę tym samym do przytoczonego na początku cytatu. Pomimo, że mnie również przyszło spędzić większość żywota w jednym miejscu, nie miałem bladego pojęcia, że dorastam niemalże po sąsiedzku z moto-legendą. Kończąc, chciałbym odpowiedzieć z automatu na pytanie, które ani chybi pojawiło by się, gdybym w tym miejscu postawił kropkę ostateczną.
“Dlaczego po prostu nie porozmawialiście z tamtą rodziną? Dlaczego nie poprosiliście, aby pokazali Wam wszystkiego i opowiedzieli jak to było?”.
Otóż kwestia polubownego rozwiązania sprawy nie wchodzi w rachubę. Samochody stanowią tam całkowite tabu. Jest to nie mniejszy beton, niż ten, którym otoczono Mercedesa. Każda wzmianka o nich kończy się po prostu źle. Specyficzne miejsce, mocno specyficzni ludzie.
Jednak w sytuacji, w której dwa wyparowały z miejsca swego okrutnie długiego postoju każe zastanowić się nad tezą o chęci chronienia ich za wszelką cenę przed światem zewnętrznym. Choć przypominam, że brak pewnych informacji o ich obecnym losie, mam obawy, że niestety zostały dla świata stracone.
Inspektorzy Szop i Garaży – do dzieła. Niejeden dobry temat może jeszcze ujrzeć światło dzienne. 😉

Do następnego!




Comments
WIKTOR Said:

Ale grubo, czytało się jednym tchem.


Autosalon Said:

Historia z kosmosu, choć pomysł na takie przechowywanie aut trochę psychopatyczny.
Ci goście muszą być nieźle pojechani.


Jacek Said:

Łał. To jest niesamowite jakie perełki ludzie jeszcze chowają po zagrodach. Ciekawi mnie w jakim rejonie kraju mieszka autor. Na Pomorzu Zachodnim często było tak, że jak szedł front to Niemcy zostawiali wszystko ‘jak stało’ chowając jedynie cenne przedmioty z tą myślą, że niedługo wrócą z powrotem do swoich domostw. Wielka była ówczesna siła niemieckiej propagandy. Natomiast przybyli z wojennym frontem Rosjanie grabili i bałamucili na szybko wszystko, co na drzewo nie uciekało. To czego nie udało im się zabrać zostało rozszabrowane przez szajki przybyłe po 1945 roku wraz z przesiedleńcami ze wschodu. To wtedy właśnie Szczecin i okolice zyskał przydomek ‘dzikiego zachodu’. W takich okolicznościach owe pojazdy mogły znaleźć obecnych właścicieli, więc nic dziwnego, że nie chcą się z tym obnosić. Nie zdziwiłbym się, gdyby dawni niemieccy właściciele tych aut do dziś spoczywali w którymś bagażniku. Takie wtedy były czasy.


Kacu Said:

To się nazywa koneserstwo.Mieć coś tylko i wyłącznie dla siebie,i nawet tego nie oglądać 😀


linte Said:

O! Piękne! A o co cho z katowickim mikrusem, jakiś link, coś, enibadi?


pr Said:

Niewiele rozumiem z tej historii, ale co tam, ja nie od rozumienia,


atr Said:

Obłęd, tak sobie po prostu zamurować. Chociaż w dzikich zaraz-powojennych czasach taka partyzantka raczej nie była odosobniona. Znam przypadek podobnie skitranego motocykla Zundapp, tylko że on ujawnił się i jeździł w czasach późniejszego prlu.


atr Said:

Takie zegary od ładowania montowano w Starach.


Rzeźnik Said:

Sadzamy na glebie, dolepiamy płomienie, montujemy LED-y i jest wyśmienity hot-rod.

Brawo, złomnik. Odkrycie tak wartościowe jak odnalezienie szkieletu diplodoka w miejscu budowy developerskich “apartamentów”. Tylko ciekawsze. Oby dalej stały nie niepokojone przez kolejne dziesięciolecia.


Yossarian Said:

Czytało sie jak dobry kryminał!


miwo Said:

chłodne story.
jeśli coś zostało nabyte w dziwnych czasach, w dziwny sposób czy od dziwnych ludzi, to rzeczywiście stworzy się tabu i ciszę wokół.
mechanizm taki pokazuje np. film “Pokłosie” (pomijam spór o fakty, bo błędów tam sporo, chodzi mi o pewien mechanizm psychologiczny w ludzkim zachowaniu).
tu nawet zresztą nie chodzi o sam “skarb”, ale nawet ten misterny sposób ukrycia.
dziwne. stary dom – nowy dom ze schowkami (a gdzie mieszkali, skoro tyle miejsca zajęły auta?) – nowy nowy dom. dlaczego nie pilnują starego “nowego” domu?

same tajemnice, brak jakiejś logiki, pytania mnożą się, jak Polacy w UK/Muslimy w Marsylii…


Maciucha Said:

A wskaźniki to taki jak z prawej miałem w Vistuli od “prundu” a taki z lewej miałem w Fadromie od “hamulcy” dokładnie od powietrza 😛


paid_in_full Said:

Podobna historia “znaleziska” wydobytego po 30 latach stania w garażu:

http://www.petrolhearts.pl/?p=3556


Jonasz Said:

Kiedyś kupiłem całkiem przypadkowo rower od starszej pani pamiętającej jeszcze czasy wojenne, rower jest produkcji polskiej “Otello” tłukli go przed i w czasie wojny… no nie ważne opowiadała mi Ona ,że jej ojciec miał motocykl jakieś BMW z 1914 roku jeszcze na pas napędowy… Ponoć stoi on gdzieś w mojej miejscowości po dziś dzień zamurowany w jakiejś stodole schowano go tak przed niemcami (choć w tedy był to już podejrzewam niezły antyk)… Niestety Pani nie raczyła mi powiedzieć gdzie to jest, ale pewnie ją jeszcze odwiedzę :)


Cooger Said:

Historia jak i sposób jej opisania bardzo pokrętna. Jak to mówił diabeł Piszczałka: “Tajemnisza musi pozostać tajemniszą.”


Marek Said:

A prima aprilis to nie pojutrze?


Jacek Wróblewski Said:

jak widać trafiaja sie skarby 😀


drozda Said:

Rodzina Adamsów ?


yogi Said:

Amperomierz ze Stara/Jelcza,ten drugi zegar to prawdopodobnie od cisnienia oleju


KIEROWCA Said:

Ciekawa historia ===w której zresztą nic się nie klei :-) Czy to przypadkiem nie jakiś prima aprilis??? Np. kilka lat temu na łamach Avtomobilisty “wypłynęła” Skarpeta Sport jedyna taka zobacz 😀 W każdym razie to coś na pewno nie stało zamurowane w garażu od 45 roku. Świadczą o tym m.in. te wskaźniki jak w Starze/Jelczu/Autosanie, klamki od Żukiety czy wspomniane już światła od Syreny z lat 70/80. Jest to najnowszy fason lampy syrenkowej występujący od około ’77 roku ===wąski klosz pozbawiony charakterystycznych kratek zwanych “czekoladką” i metalowej ramki. No i ten przepiękny włącznik awaryjnych :-)))))


tora Said:

“kierunek” przedni to garbus?


piotras Said:

a świstak siedzi i zawija …


Nano Said:

Tak samo jak część tutejszych czytelników również bym nie uwierzył w historię gdyby nie smutny fakt, że sam tego typu ludzi znam. Nie oddadzą choćby mieli stracić. Nie sprzedadzą nawet gdyby mieli zyskać. To już jest grzybologika na najwyższym poziomie, mentalnie rejony nie do ogarnięcia.


łoboże Said:

Jeśli te mośki mają to sprzedać na złom, to lepiej zgłoś na policje/skarbówke posiadanie aut bez papierów, numerów i umów. Jeśli nie mają prawowitego właściciela to może trafią na aukcje albo konserwator zabytków się zainteresuje. Już raz ktoś pisał na zlomniku, że znalazł na szrocie silnika maybacha i poszedł do huty bo nie poznał znaczka. Szkoda aby drugi raz się tak zdarzyło.

Choć oczywiście jest to pewnie żart z okazji 1 kwietnia.


oldskul Said:

Dobre! Prawie jak Wołoszański 😉
Ale nasuwa mi się pytanie: jeżeli nie doczytałem to proszę poprawić. Czy to znaczy, że autor nie wlazł na wyższe kondygnacje w tymże budynku, gdzie mogą stać te pozostałe auta? Bo ja bym się pisał na taką misję :)


Daozi Said:

No i z jednej strony szkoda, że silnik Maybacha poszedł do huty a te wozy się marnują w stodole, ale z drugiej to jest tylko żelazo. Stal, guma, trochę skóry itd. To jest coś materialnego i kropka. Jak się zmarnuje to szkoda, trudno ale to nie Arrasy wawelskie – takich aut jeszcze co nieco zostało.


tora Said:

Kiedyś czytałem że gość w czasach PRL wymienił zepsuty automat na skrzynię odM20 niestety nie jeździło to. Za maLa rozpiętość przełożeń i za “szybki” dyfer . Nastepny krok to włożenie kolejnej skrzyni też od Warszawy ale szeregowo . Dwie skrzynie jedna za drugą. Problem rozwiązany samochód super się sprawował . Teraz jest to powszechne w samochodach ciężarowych , traktorach i terenówkach. Ale w latach sześdziesiątych to był pomysł nowatorski. Teraz powiemy że ktoś zniszczył zabytek ale ja uważam że takie nieorginalne podzespoły powinny pozostać jako świadectwo jak było ciężko użytkować takie pojazdy.


Mack Said:

wskaźniki to ten od kierowcy ciśnienie w układzie powietrznym star 200 (po co to montować, wątpie zeby tam byl uklad hamulcowy na powietrze) i ładowanie, też star 200. włącznik awaryjnych też star 200 tak samo jak niebieska kontrolka.
nawet jesli to wkręt na jutrzejszy prima aprilis bo juz takie teorie spiskowe zaczynacie pisac, to ja czytając miałem ciarki


Ulvraith Said:

Autor na wyższe kondygnacje nie wlazł, ale cieszy się, że publikacja zbiegła się z kolejną próbą uderzania głową w mur.
Dziś wraz z dwoma innymi motoświrami postanowiliśmy przynajmniej spróbować.
Okoliczności okazały się być co najmniej sprzyjające.
Oto bowiem przed “właściwym” domem siedział jeden z seniorów, zaś przed nim szeroki wybór Wyborowych.
Do czasu, gdy nie usłyszeliśmy szorstkiego “wypierxxxlać” od jednego z “młodych”, zdążyliśmy wyciągnąć z niego to z owym.

Otoż jednym z “piętrusów” jest kolejny 170V, z tymże siłą rzeczy, nieskundlony żadnym PRL-owskim ozdobnikiem. Na temat drugiego nie chciał puścić farby, natomiast jeden z piwnicznych, “zaginionych” wehikułów to (był) Adler, niestety brak mi informacji, który model.
Został on wyniesiony w częściach gdzieś do Bielska.

Nie są to jedyne ciekawostki o których się dowiedziałem, ale reszta bazuje na tak dużym “być może”, że nie ma sensu na razie mącić wiedzy. 😉

P.S. -> 1 kwietnia wejdę na te piętra i znajdę tam Lux Sporta, jeszcze z klamotami do CWS-a. Słowo.


Kris Said:

To w okolicach Jastrzębia, też to miałem obejrzeć.


jelcz Said:

Panie Złomniku, starałem się pokazać i wyjaśnić, skąd już znam te pstryczki i wskaźniczki, ale coś odrzuca mój komentarz. Czyżby zbyt duże stężenie Złomnika jak na niedzielę wieczór? :-)


jelcz Said:

Chyba wiem, co było nie tak już. :-)
Tak, jak koledzy wyżej mówią: wskaźnik ładowania (ten po prawej) jest od stara, jelcza itp. Ale lewego nie kojarzę jakoś, ale wygląda w ten sposób, jakby był z NRD. Poniżej w prawo od niego jest brązowy przycisk, znany chociażby z ursusa, gdzie robił za włącznik rozrusznika i sygnału. Powyżej amperomierza znajduje się wyciągany włącznik świateł awaryjnych, znany ze stara (posiada w sobie kontrolkę). Trochę poniżej w prawo jest kontrolka znana z avii i motocykli CZ (ta mała sześciokątna, świeci tylko malutka kropka w środku). Po prawo umieszczono przekręcany włącznik, który na ten przykład robił za włącznik wycieraczek w starze 266 i tam był pod sufitem, ale to w starej kabinie. A na dole jest jakiś stary włącznik wyciągany, prawdopodobnie od świateł. Nie wiem, czy jest on z epoki, czy od czegoś innego. Star też miał wyciągany, ale inny. Ten przypomina wykonaniem wyłączniki z Jelcza Ogórka.


Johann Said:

A mnie to wszystko i tak pachnie 1 kwietnia, czyli prima aprilis. Dlaczego nie ma zdjęcia od przodu pojazdu w kierunku tyłu, żeby było widać ścianę za nim? A może tam serio są normalne drzwi garażowe, a Złomnik robi z nas “tata wariata”?


Ulvraith Said:

Możliwe, że kiedyś dotrę do etapu, w którym ścianę cegieł zacznę uważać za normalne drzwi do garażu, ale dajcie mi jeszcze trochę zgrzybieć i zdziwaczeć. 😉

“Dlaczego nie ma zdjęcia od przodu pojazdu w kierunku tyłu, żeby było widać ścianę za nim?”

Ponieważ nie mam na tyle alternatywnej budowy ciała, aby wcisnąć się pomiędzy przedni zderzak a ścianę i cyknąć tym samym i tak kiepskie foto, na którym będzie fragment dachu i pajęczyny? :)


piotras Said:

o ile dobrze pamiętam to ta historia z silnikiem Maybacha to był trolling


Ulvraith Said:

P.S. – Czytajta uważnie, nie twierdzę, że TEN 170V przeleżał w tej kapsule czasu przez 70 lat, ponieważ są ewidentne dowody na jego “zpeerelowienie”.


woland Said:

Nic nie wate takie 170v. Za 11k ojro do kupienia stan idealny z 1936 roku. Modele powojenne do kupienia za połowę tej ceny. Nie ma się czym podniecać.

http://suchen.mobile.de/auto-inserat/mercedes-benz-andere-170v-w136-stolberg/191904253.html


Ulvraith Said:

170V ze zdjęć – prawdopodobnie tak.
Pozostałe fury – niekoniecznie.


KGB Said:

co ta uszczelka szyby taka nowoczesna ?
uszczelka bez klina rodem z połowy lat 90-tych, kiedy to zaczęto takie do Polonezów stosować i do dziś uszczelki na zamówienie mają taki kształt ;>


MAK Said:

@tora, popieram, sam trochę “działam” w sprawie mniejszego kalibru – otóż wiem o osobniku który ma volvo 244 do którego w trudnych czasach wstawiono reperatury tylnych nadkoli ze 125p. No i ten osobnik planuje zastąpić je oryginałami (a trzeba dodać że jakimś cudem od ponad 20 lat nie pogniły!) a ja uparcie twierdzę że powinien zostawić na pamiątkę obecny stan.


Piękny, tłusty wpis. Ciekaw jestem, ile jeszcze jest w Polsce takich miejsc.


Szczepan Kolaczek Said:

Tym razem, obok artykułu, zaciekawiły mnie bardzo komentarze.

A mianowicie: Z im starszej epoki pochodzą opisywane pojazdy, tym ilość komentujących jest mniejsza, ale za to rzeczowość i fachowość – większa. Nie to, żeby na co dzień nie było fachowych komentarzy, bo większości stałych bywalców mógłbym pod tym względem buty czyścić, ale poziom zawsze wzrasta (), jeśli artykuł mówi o dawniejszych czasach,


Szczepan Kolaczek Said:

Przepraszam, wcisnąłem niechcący ENTER.

Chciałem jeszcze zacytować tutaj znane powiedzenie angielskie, któe odnosi się do stosunku fanów motoryzacji do upływającego czasu:

“Samochód nowoczesny, to każdy, który jest młodszy od twoich dzieci,
Samochód nieciekawy to każdy wyprodukowany pomiędzy twoim urodzeniem a urodzeniem twoich dzieci,
Samochód zabytkowy to każdy starszy od ciebie,
Samochód klasyczny to każdy, o którym marzyłeś za młodu, ale nie było cię stać.”.

Powiedzenie działa niezawodnie, niezależnie od wieku delikwenta – o ile posiada on już dzieci :-)


GM Said:

Mazury, ubiegłe lato. Pożyczam klucze od starszego tubylca. Szukamy nietypowego, dużego typu 32 czy cos. Przynosi bardzo stary, poniemiecki. Pytam czy nie ma tutaj innych zabytków, motocykla itp. -“Był panie, ale juz ponad 10 lat temu, stodołę poniemiecką rozbierali 10 i tam motor był zamurowany. Kompletny, z koszem, wojskowy. Jak Niemcy uciekali to zamurowali. Chlopaki ze wsi uruchomili go, jeździli troche. Jak sie zepsul to na zlom poszedl bo czesci nie bylo”. Q-M!


DrOzda Said:

Ehhhh Mazury … trochę kiedyś nurkowałem po polskich bajorach i za każdym razem jak rozkładaliśmy sprzęt na brzegu przyłaził tubylec i zapewniał że “tam tygrys leży” albo “tu sztukas na lodzie wylądował” …..


ddd Said:

Zagadkowa historia, czekam na dalszy ciąg. Jakby trochę ją podkoloryzować to byłby dobry scenariusz do filmu.


benny_pl Said:

jesli tylko nie przepija tego na zlom to niech tam stoi ile sie da, przynejmniej jest bezpiecznie i moze stac i stac. gdyby byly normalnie uzytkowane to juz dawno by zgnily i skonczyly na zlomie.

zglaszanie na policje to juz chyba najgorsze chamstwo, zabrali by, postawili na parking policyjny “do wyjasnienia” ktore by trwalo dobre ponad 5 lat, a potem na zlom wywiezli bo juz by sie do niczego nie nadawalo, zreszta jesli numery nie sa zgloszone jako kradzione to podejzewam ze niema podstaw do zabrania, przeciez kiedys mozna bylo normalnie samochod wyrejestrowac i trzymac sobie gdzie sie chce byle u siebie, kwitow nikt nie kazal pilnowac, tak zreszta powinno wciaz byc….


S7TDI Said:

Ktoś pisał, że te skarby stoją w okolicach Jastrzębia – ja mieszkam obok, w Wodzisławiu Śląskim. Jak coś to zgłaszam się na ochotnika w celu eksploracji domu. Alkoholizm domowników może być naszym sprzymierzeńcem – kupi im się skrzynkę wódki – mogę partycypować w kosztach – i na pewno powiedzą coś więcej i może pozwolą obejrzeć na spokojnie to co stoi w domu.


KIEROWCA Said:

CYTAT: “Inna legenda głosi, że w dawnych czasach bez świateł od Syreny nie dało by się wyremontować 90% motozabytków w kraju”.
Tak na marginesie są to najlepsze lampy “uniwersalne” jakie tylko można sobie wyobrazić i dziwię się, że nikt ich do dzisiaj nie klepie do przyczep itp. Lampę syrenkową można stosunkowo “bezinwazyjnie” przymocować na płasko właściwie do każdego nadwozia czy błotnika. Nie są wymagane żadne przetłoczenia czy otwory technologiczne za wyjątkiem trzech dziurek na kabel i dwa wkręty.


zetor Said:

Zawsze jak czytam o takich historiach przypomina mi się sprawa kolekcji Tabenckiego.


Ulvraith Said:

S7TDI -> Pewien człowiek woził im nawet skrzynki z wodą oraz winem, ostro doprawiane gotówką.
Zgadnij ile wskórał. 😛


S7TDI Said:

Jeżeli nic nie wskórał to znaczy, że oni nie są jeszcze alkoholikami 😀


prizes Said:

Ależ to żart jakiś jest !


wuner Said:

W okolicy Bielska? Hmm…


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1