zlomnik.pl

Home |

Historia na wtorek: śmierć za T4

Published by on August 19, 2014

OD JUTRA ZAPISY NA TARG ZŁOMNIKA! Będzie informacja!

Historia z warsztatu. Przypadek prawdziwy, o którym pisano w gazetach – opowiedziałem go własnymi słowami i dodałem parę detali (np. dialogi, bo przecież ich nie znałem).

Do warsztatu Cytryn & Gumiak AUTONAPRAWA BUS przyjechał typ czerwoną T-czwórką Caravelle na bardzo starych czarnych blachach (niestety poprosił żeby nie publikować jej zdjęcia). Zapytałem go, czy ma ją od nowości. Tak – auto jest od nowości w rodzinie (21 lat!), ma 450 tys. km przebiegu, jeździ dobrze, tylko trzeci raz będzie wymieniany magiel, bo one tak mają te magle, że się pewnego dnia zsikują na ziemię i pozamiatane. “Ale tak w latach 90., taka teczwórka, nowa, w Polsce” – mówię – “nie chcieli jej ukraść?”.

Typ wciągnął dużo powietrza do płuc i zaczął opowiadać historię.
Oczywiście kupiwszy T4, jego ojciec był świadom zagrożenia kradzieżą. Właściciele mieszkali w segmencie z lat 70., auto stacjonowało na parkingu strzeżonym lub w garażu, miało full-auto-casco i nie jedno, nie dwa, a trzy chamskie zabezpieczenia przed złodziejami, tak proste i złośliwe, że złodziej w trakcie tych 20 sekund, w czasie których powinien ukraść samochód, zdążyłby się tylko zastanowić, co on właściwie wyprawia i czy to przypadkiem nie jest wkręt. Procedura odpalania tego pojazdu przerastała nawet czasem jego właściciela. Do tego wszystkiego zamontowano alarm z radiopowiadomieniem o próbie włamania. Złodzieje zgrzytali zębami, ale póki co, przez prawie półtora roku był spokój.

Pewnego dnia nasz współwłaściciel T4 był z ojcem w domu, kiedy nagle usłyszeli radiopowiadomienie z alarmu. Była już późna pora, lato, godzina jakaś 23.45, jasna księżycowa noc. Wyskakują na balkon – przy aucie ktoś stoi i się o nie opiera. Najwyraźniej przelazł przez płot lub po prostu kopnął w furtkę parkingu strzeżonego, a najęty przez mieszkańców cieć drzemał sobie w cieciówce, za bardzo się nie przejmując swoimi obowiązkami. Ojciec i syn zbiegli na dół i obudzili ciecia. Wbiegli na parking przez furtkę i patrzą, a typ w ortalionowej kurtce opiera się o ich auto, spod kurtki zaś tryska mu krew. Ewidentnie dźgnięty nożem. “Ojciec kazał mi pobiec do dozorcy, żeby ten pobiegł do mieszkania i dzwonił po karetkę. Sam poszedł zobaczyć, czy temu dźgniętemu jakoś nie pomóc, może zatamować, albo coś”. Ale dźgnięty w ogóle nie był rozmowny. “Nic, nic” – powiedział tylko i usiłował odejść, ale odejść nie mógł, bo co próbował się wyprostować ze zgiętej pozycji, to go zwijało z bólu z powrotem, a krew sikała mu jak z dziurawej beczki. W końcu usiadł na ziemi i zasłaniał ranę rękami, nie pozwalając pomóc zatamować krwawienia. Tak to trwało 10 minut, a potem przyjechała karetka (jakby kto ciekawy – Nysa). Zaraz za nią dwa policyjne Polonezy – jeden oznakowany, drugi nie. Wszyscy wybiegli z pojazdów i ratownicy rzucili się ratować rannego, a policjanci – na oględziny miejsca przestępstwa. Ratownicy położyli rannego na nosze, a policjanci łażą i świecą latarkami. “OOO!” – mówi jeden policjant, “Czesiu, Czesiu, chono!”. Okazało się, że jeden z policjantów znalazł wrzucone pod teczwórkę typowe złodziejskie narzędzia – łamaki, jakieś pozaginane druciki i parę spiłowanych kluczyków. Nie budziło wątpliwości, że wyrzucił je dźgnięty nożem złodziej.

Policjanci spisali zeznanie ciecia (“EEE, HEHE, NOO, SPAŁEM, NIC ŻEM NIE WIDZIOŁ”) i właścicieli T4. Niewiele udało się ustalić, więc ruszyli na poszukiwania po okolicy, a ranny do szpitala.
Wydawałoby się, że już, koniec i po sprawie. Jednakowoż nie. Właściciele T4 zostali wezwani na komendę w celu złożenia dodatkowych wyjaśnień, a ponadto miano im na wszelki wypadek pokazać zdjęcia, może akurat kogoś z tych zdjęć rozpoznają. Poszli i opowiedzieli wszystko jeszcze raz ze szczegółami. Na koniec policjant wyciągnął obfitej grubości segregator pełen zdjęć przestępców i kazał im oglądać. “Co to są za ludzie?” – zapytał starszy z teczwórkowców. “To są złodzieje samochodów i paserzy. Ten dźgnięty to też złodziej samochodów. Znamy go. Mówią na niego Dzięcioł. Może widzieliście go wcześniej, jak się kręci przy waszym aucie? A może widzieliście przy nim któregoś z tych typów ze zdjęć?”. Niestety – nic nie widzieli. A może znają kogoś, kto mógł coś widzieć? Chyba nie. Chociaż… w tym samym rzędzie segmentów mieszkał wścibski sąsiad, były wojskowy, który miał FSO 1500. Cały dzień stał i gapił się na nie, czy mu go nie kradną. Może on coś widział? Niby było ciemno, ale noc księżycowa, latarnie na parkingu – warto zapytać. Wezwano sąsiada. A tak, widział, jakżeby inaczej. Przez okno się patrzył. Jeden gość sforsował furtkę, podszedł do T4 i zaczął się do niej dobierać. Nieźle mu szło, a poszłoby mu fantastycznie, gdyby nie podjechało czarne BMW, z którego wysiadło trzech typów i podążyło za nim. Sąsiad opisał nawet, jakie mieli dresy, tzn. ile pasków świeciło się w świetle latarń. Pogadali z nim chwilę i odjechali, a ten włamywacz tam został i tak się niefortunnie oparł o Caravelle, że włączył się alarm. A dalej to już wiecie.

Policja dość łatwo wpadła na trop trzech typów w czarnym BMW. Byli już wielokrotnie karani i notowani za kradzieże samochodów, napady na sklepy i stacje benzynowe, ogólnie typowi gangsterzy z lat 90. Wcześniej jednak nikogo nie próbowali zamordować – aż do tego momentu. Odtworzono przebieg wydarzeń z nocy, w którą próbowano zabić “Dzięcioła” (ksywkę zmieniłem, ale była podobna).
Okazało się, jak pewnie się już domyślacie, że „Dzięcioł” działał na własną rękę, a trzech typów w czarnym BMW tworzyło grupę zorganizowaną zajmującą się kradzieżami aut. I tak się niefortunnie złożyło, że dwa złodziejskie gangi (w tym jeden jednoosobowy) podjęły jednej i tej samej nocy trud ukradnięcia tego samego T4. „Dzięcioł”, jak wyzdrowiał, chętnie podzielił się detalami ze zdarzenia, licząc na niższy wymiar ewentualnej kary za usiłowanie kradzieży pojazdu oraz posiadanie złodziejskich narzędzi (co też jest karalne). Zeznał, że tego dnia wybrał się na spacer w tę piękną księżycową noc i jego wzrok przykuł stojący na parkingu strzeżonym VW T4 przy ulicy zabudowanej segmentami i niskimi domami. Podszedł do niego, żeby nasycić się jego widokiem i prestiżem, i w tym momencie w BMW podjechał niejaki “Zezik” z dwoma kumplami, a następnie zapytał, co „Dzięcioł” ma zamiar dalej czynić z tak pięknie rozpoczętą nocą. „Dzięcioł” miał zamiar dokładnie taki jak myślicie, ale „Zezik” przeszkodził mu w tym, podkreślając, że oni ten wóz obserwują od trzech miesięcy, w związku z tym jest ich i „Dzięcioł” ma od swoich planów niezwłocznie odstąpić. „Dzięcioł” ani myślał, sięgnął po argument ostateczny pt. „kto pierwszy, ten lepszy”, zarazem sugerując, że jeżeli “Zezik” nie zaprzestanie przeszkadzać mu w dalszym spacerze, to użyje łamaka w zupełnie innym celu niż ten, do którego ów łamak stworzono. Na takie dictum „Zezik” zeźlił się i powiedział, że TEN WÓZ JEST JEGO I NIE BĘDZIE MU BYLE FRAJER GO KRADŁ BO ON GO KRADNIE i żeby „Dzięcioł”… oddalił się jak najszybciej. Ten jednak uznał, że groźby jego adwersarza są czcze i niczym nie poparte i wziął się do rozbrajania zamka drzwi. W tym momencie kumple „Zezika” wykręcili mu ręce, „Zezik” zadał mu cios nożem w brzuch, mówiąc „NIE BĘDZIESZ KRADŁ MI WOZU, ZŁODZIEJU JEDEN” i oddalił się bardzo szybko w swoim BMW.

„Dzięcioł” dostał karę w zawieszeniu. „Zezik” poszedł siedzieć na 10 lat. Niestety, 2 lata później można było przeczytać w gazecie, że wielokrotnie notowany gangster Marek D. ps. Dzięcioł i jego znajomy zostali zastrzeleni przez nieznanych sprawców w barze na Targówku. „Zezik” wyszedł, nie jest już zezikiem i zajął się oszustwami finansowymi.

Cała ta historia to w sumie smutne i straszne złodziejskie porachunki z lat 90., ale koncept, w którym złodziej broni samochodu przed innym złodziejem, bo sam chce go ukraść, wydaje mi się wyjątkowy. Tak to było w latach 90., może to pamiętacie, a może nie, ale kradzieże aut były wówczas plagą o niespotykanej skali.




Comments
Volver Said:

Historia jak z kobry, tej z lat 70-tych…albo nie, jak z Detektywa! Brrr…ale to były czasy, to prawda.


mic Said:

Ba! Laga na kierownicę, blokada na pedały, bolec blokujący lewarek zmiany biegów, jakieś elektroniczne badziewia… Parkingi społeczne… Działo się…


driver Said:

tak było niestety . kradzieże samochodów to chleb powszedni w tamtych latach


pstryk124 Said:

Dziadkowi w Białymstoku na osiedlu Piaski w 98 roku zawinęli roczne Uno. Obecnie każdy kto zna Białystok wie że można tu nawet zostawić otwartą nową Sklasę, nikt nie ukradnie. Ale najlepsza historia to była jak na owym osiedlu taksówkarz, taki typowy PRL-owski cwaniaczek, później jedna z szych w miejscowym zrzeszeniu kupił w 1998 za oceanem piękną , białą Suprę MK4 w podstawowej totalnie wersji ale to zawsze Supra no. Wóz został skradziony w 2001 albo 2002 roku z ….parkingu strzeżonego . Wówczas to była chyba jedyna Supra w okolicy. Obecnie są chyba dwie w Białymstoku tylko. Mam nawet zdjęcie z tą białą , tylko gdzieś się zawieruszyło, fura robiła wrażenie niesamowite, od niej zaczęła się moja miłość do JDMu. Dzisiaj pewnie jeździ gdzieś na Białorusi, albo w obwodzie Kaliningradzkim. Chociaż o dziwo Supry w krajach b. ZSRR mają w większości kierownice po prawej stronie(import z Japonii).


ptaku Said:

parking strzeżony, złodziej przeskoczył płot, a beemka tak poprostu tam podjechała? 😀


Yossarian Said:

Taa, lata 90-te. Złodziejstwo wtedy to była istna plaga. Od gości, którzy potrafili uprowadzić auto w kilka sekund, po totalne ofermy, które tylko uszkadzały zamki, a nie dałyby rady odpalić samochodu nawet mając kluczyki. Rodzicom próbowali Cordobę ukraść. Jakieś ofermy, bo tylko wyłamali tą klapkę co osłania dziurkę od klucza (po stronie pasażera) i zostawili. Tej samej nocy sąsiadowi ukradli dwa prawe koła z Poloneza.
Na wczasach zaś ktoś rąbnął z Cordoby antenę. Radia i tak to auto nie miało, to chociaż antenę musieli podpierniczyć.

A teraz, jak mówi pstryk124, aut w Białymstoku się już praktycznie nie kradnie.

A historia w sumie zabawna. Złodziei nie szkoda, niech się tłuką/tną/cokolwiek.

Swoją drogą historia rozmaitych zabezpieczeń antykradzierzowych wymyślanych wtedy i montowanych do aut też mogłaby być ciekawa :).


Jermak Said:

Ja w swoim Passacie B3 miałem dwa dodatkowe wyłączniki zapłonu. Jeden ukryty bardzo, bardzo był prawdziwym włącznikiem. Drugi ukryty tak żeby złodziej łatwo znalazł był atrapą… Passata nie ukradli, ukradli radio.


Ja w swoim czasie podjeżdżałem na uczelnię W124, bardzo ładnie utrzymanym. W ciągu 2,5 roku miałem dwie próby złodziejskie, kończąxce się za każdym razem obróceniem bębenka zamka oraz pozostawieniem w stacyjce jakiegoś zegarmistrzowskiego narzędzia, które powodowało koniecznośc wymiany stacyjki. Nikomu nie udało się nawet jej obrócić, więc to jakieś patałachy były, albo ktoś ich wystrzaszył może – w końcu to biały dzień. Radia nawet nie brali, tylko raz kolekcję płyt, co było pewną stratą. Ale zawsze się zastanawiam, czy dali by radę znaleźć odcięcie pompy paliwa na zwykły przycisk, które było całkowicie niewidoczne (pod tapicerką, zamontowane bezśladowo, trzeba było nacisnąć tapicerkę w tylko mnie wiadomym miejscu). Bez tego mogłoby im być cieżko. W każdym razie takie to były czasy.

A radia to osobna historia. Jedno ukradli mi z dniu zamontowania, i to w czasie bardzo fajnego wieczoru… Ale to nie z tego auta, a z pierwszego jakie miałem.

Aha, raz jeszcze zdjęcli mi z tego W124 wszystkie listwy (szerokie). Pobliski szrociarz spytany o listwy do W124 od razu spytał się – jaki kolor, i niezwłocznie po otrzymaniu odpowiedzi powiedział – “a to nie mam”. Od razu pomyślałem, że pewnie nie chce mi moich sprzedać – swoje rysy poznałbym w sekundę… Komplet plastików, na szrocie, każdy innego koloru (to tak z przezorności pewnie), kosztował okrągły 1000 zł. W 2004 roku…


Demir Said:

Moim rodzicom ukradziono… przednią szybę do FSO 1500. Dacie wiarę? Samo FSO też próbowano innym razem, ale chamski przełącznik odcięcia pompy paliwa zadziałał. Złamali tylko odbijacz kierunkowskazu, patałachy.


marekus Said:

T4 na tablicach z początku lat 90. nadal się spotyka – zarówno “cywilne”, jak choćby i strażackie czy innych służb (acz już nie Policji). Kiedy VW przejmował fabrykę w Antoninku, to przekazał pewną ilość T4 służbom rządowym w ramach jakiegoś “daru”


srq Said:

W 92 byłem z rodzicami nad polskim morzem rocznym paskiem b3. Ojciec parkował tak by z knajpy w której jedliśmy jakiś obiad cały czas mógł obserwować samochód.


benny_pl Said:

cale szczescie minely czasy kradziezy czegokolwiek. ojcu kiedys ukradli transita w zimie. transit mial pod pokrywa silnika wsadzana gruba koldre po skonczonej jezdzie zeby z rana dalo sie go odpalic :) do tego byla urwana wajcha do otwierania maski i trzeba bylo za resztke urwanej linki ciagnac dobrymi kombinerkami zeby to otworzyc, zlodzieje wlezli, oberwali oslone kolumny kierownicy, ulamali blokade kierownicy (a moze ona wogole nie dzialala?) zdjeli koncowke ze stacyjki i srubokretem przekrecili ten czpyndzel ktory przekreca kluczyk, odpalili, pojechali z ta koldra. potem ojciec zdobyl skads telefon do nich, rozmowy nagrywal na automatycznej sekretarce na ktorej mozna bylo tez nagrywac rozmowy, ale koniec koncow musial zlodziejom cos kolo 5tys zaplacic zeby mu oddali, a na policji nawet kasetki nie chcieli bo stwierdzili ze takiej malej kasetki to nawet nie maja pojecia gdzie mozna wlozyc zeby posluchac ;p
z koldra pod maska jezdzili caly czas 😉 przez co trzeba ja bylo wymienic bo byla strasznie oleista ;p

a mi osobiscie probowal ktos ukrasc pozyczonego od kolegi malucha, na szczescie sam dorobilem wylacznik zaplonu przymocowany przy cewce w komorze silnika ktory trzeba bylo wlaczyc jak sie chcialo zapalac, a oni wlamali sie tylko do kabiny, wsadzili slynna zlotowke w dwa pierwsze bezpieczniki i tylko judlali pociaganym rozrusznikiem co nie dawalo zadnego efektu ;p nawet na tym rozruszniku przejechali z polowe parkingu ale w koncu zadowolili sie radiem kupionym na gieldzie za 5zl (stary Blaupunkt nie cyfrowy), co ciekawe 5zl lezalo w tej poleczce na tunelu i nie wzieli :) a radio ze spalonym bezpiecznikiem ten kolega od malucha potem sam znalazl pod drzewem okolo kilometra dalej 😉 debile jeszcze odwrotnie podlaczyli, ale tylko bezpiecznik padl, po wymianie bezp. radio powrocilo do malucha :)
poza tym na szczescie tyle, nie liczac ukradnietej z innego malucha tylnej lampy, czy wlamania do trabanta ale z niego nawet nic nie wzieli :)


benny_pl Said:

w lublinie policja ma jeszcze kilka t4, jeden nawet pieknie i obficie dymi na siwo :) fajnie wyglada


benny_pl Said:

co jakis czas lubelska Policja robi wyprzedac, ostatnio sprzedawali terenowki ARO, teraz mozna je na tablicy znalesc za 3x taka kwote 😉
http://www.lubelska.policja.gov.pl/lub/lubelska-policja-1/ogloszenia/regulamin-sprzedazy/13267,Regulamin-sprzedazy.html

a zlodziei nie szkoda, na szczescie pewnie spora ilosc wytlukla sie nawzajem, tak samo powinni pozwalac pseudokibicom zeby sie sami wytlukiwali, jedynie nie wypuszczac ich ze stadionow na miasto, jak sie juz wytluka to niedobitkow zgarnac i po klopocie


RoBuR Said:

w 2002 roku na parkingu przy Dickensa na Ochocie o godz. 17 wyjeli mi radyjo z UNO, wystarczylo 5 min że wrocilem sie po torbę do domu
piszę p tym dlatego, że raz jeden w życiu zostawiłem wtedy portfel na szybą w miejscu gdzie widać go z każdego miejsca.
Portfel został nietknięty a była tam kasa z niezłego utargu :)
do dziś się zastanwiam czy to kodeks honorowy czy fart


michau Said:

W124 rodziców prawie padło łupem złodziei w Krakowie pod teatrem. Łamak się ułamał w stacyjce. Rok temu, w moim rodzinnym Koszalinie, znanym skądinąd jako złodziejskie zagłębie, gruchnęła wiadomość, że chłopaki powychodzili z pudła, po dziesięciu czy ilu latach. Skutkiem czego w ciągu siedmiu nocy zginęło 11 chyba Sharanów/Galaxy. Nie ma się co czaić, auta same się nie ukradną.


benchi Said:

Mojego ojca szef w drugiej połowie lat 90. kupił sobie prawie nową (niespełna roczną) Cordobę.
Chyba nie muszę nikogo przekonywać jakaż to była wtedy niebagatelna kwota.
Zaraz po kupnie pojechał zamontować systemy zabezpieczeń. Niestety montaż się przeciągnął i zabrakło czasu żeby wykupić pełen pakiet ubezpieczeń od znajomego agenta.
Auto postawił wieczorem pod domem (nie blokiem) i poszedł spać obmyślając plan, że pierwszą rzeczą, którą rano zrobi (zaraz po oddaniu moczu) będzie ubezpieczenie owocu swojej pracy. Sen miał spokojny bo i zabezpieczenia wcześniej zamontowane kosztowały niemało.
Rano oczywiście podjazd był pusty.
Policja była bezradna, a OC nie pokrywa kradzieży.

Ja w tamtych czaszach pomykałem kupą złomu z zewnątrz łudząco przypominającą malucha i ten problem był mi wyjątkowo obcy.


morszczuk Said:

Zimą ukradli babie z sąsiedztwa (Poznan przedmiescie) koła od Bklasy. Zostala na kolkach. Moment mialem flashback z dziecinstwa ale zaraz spokojnie poszedłem do sklepu po Turbosy.


ryjas Said:

A ten frajer od fso 1500, były wojskowy to oczywiście patrzył i dupy nie ruszył żeby zapobiec kradzieży.


Wojti Said:

W latach 90-tych pewien bardzo majętny znajomy mojego taty, kupił sobie nowe BMW 850 pierwsza próba kradzieży nastąpiła już po miesiącu, właściciel wchodził na parking na którym postawił auto, aż tu nagle minął go własny samochód z dwoma chłopaczkami w środku. Auto zostało odzyskam przez policję i oddane, później druga próba kradzieży miała miejsce w nocy gdzie wyprowadzili auto spod domu, ale właściciel znowu miał szczęście, bo policja po raz kolejny odzyskała jego auto, nie pamiętam w jakich okolicznościach auto zostało skradzione po raz trzeci, ale wtedy właściciel pożegnał się z nim już na stałe.


mic Said:

@benchi – a tam opowiadasz, że Maluchy nie ginęły. Ginęły na potęgę. Na graty.

Powyższe opowieści przypominają mi jak na parkingu koło Puszczy Kampinowskiej jacyś gówniarze postanowili zabawić się w złodziei: najpierw śrubokrętem próbowali powyłamywać zamki w drzwiach. Potem podważyć tylną szybę (wgnietli blachę). A następnie szybę wytłukli. Szczęście polegało na tym, że auto miało AC więc naprawy zostały elegancko wykonane w śp. ASO na 1 sierpnia. Bo to był UNOlot. 😉 A! jakiś baran oderwał z niego listwę czarną z drzwi. Ech…


Upal Wrotki Said:

koledze próbowali rąbnąć te trójkę. Włamali się, spięli wszystko jak należy… i nic. fura była zabezpieczona w ten sposób, że właściciel miał jeden akumulator do 4 samochodów. nie poddali się. po kilku dniach wrócili ze swoim akumulatorem. i tym razem nie udało się odjechać. a to z tego powodu, że żelazo ogólnie było aktualnie zepsute. panowie musieli się prawdopodobnie szybko oddalić, gdyż zostawili w te trzy całkiem sprawny akumulator. cała historia zakończyła się więc bilansem: 4 samochody, 2 akumulatory.


tamarixis Said:

W latach 90-tych, jakoś w pierwszej połowie, znajomy zakupił nowego Poloneza Diesla. Cieszył się nim całe 3 dni. W nocy auto skradziono z garażu, drzwi złodzieje wyrwali z futryną jakimś traktorem. Całe szczęście, zdążył go ubezpieczyć. Auto zresztą odnalazło się potem w Warszawie, jeździło jako taksówka a wpadło podczas jakiejś kolizji. Mojej Żony (wówczas narzeczonej) Malucha usiłowali ukraść ze trzy razy, za każdym razem zdrowo go demolując. Samochodzik posiadał jakieś chamskie, tajemne zabezpieczenia, których działanie jest dla mnie do dziś mocno tajemnicze. Tym niemniej okazały się skuteczne. Ja w tamtym czasie pomykałem Wartburgiem 353, więc raczej nie obawiałem się, że mi go ukradną. Zginęło mi z niego tylko radio – 3 razy. Za każdym razem do strat trzeba było doliczyć także prawą szybę w drzwiach. Gdy na złomie po raz drugi kupowałem szybę, gość “w promocji” dał mi drugą, “na wszelki wypadek”. Najpierw się z tego śmiałem, tydzień później zmuszony zostałem ją znów założyć :)


v8tatra Said:

wujek w swoim pierwszym mercedesie w126 koło roku 93-94 zamontował odwrócenie prądu – o co chodziło nie jestem mocny z elektryki;P czyli prad był a rozrusznik nie krecił, dodatkowo wyciagał kable wn jak parkował zamiejscowo(nawyk z komuny), rzeczona w 126 została sprzedana gdzies kolo 2007 r dwóm mlodym buńczucznym, w tydzien rozwalili skrzeynie 4.2aut naprawili i o koszt naprawy podwyzszajac cene z 12 na 17 tys wstawili do komisu w ostrowie, dłuuugo tam stała a potem znikneła mi z oczu, kuzyn nawet miał szczwany plan włączenia owego zabezpieczenia i odkupienia w 126 z sentymentu racze jako niesprawnego, wujek jednak nie poparł zdradzieckiego planu jako niehonorowy chyba;P


Daozi Said:

Takie tam statystyki:
rok i liczba kradzionych aut.
1990 5056
1991 9356
1992 15308
1993 15286
1994 42021
1995 50684
1996 47557
1997 53319
1998 61151
1999 71543
2000 68062
2001 59458
2002 53674
2003 54291

A historię znam taką, że znajomej ukradli parę dni po zakupie Corollę E12, na szczęście zdążyła wykupić AC, ale koszt poszukiwań auta i jakiś tam serwis (zawsze kilka stów) poszedł się paść.


marekrzy Said:

Ja również pomykając Warczyburgiem w latach 90-tych straciłem radio i szybę w drzwiach pasażera, ale na otarcie łez uprzejmi złodzieje pozostawili na siedzeniu designerską płytę chodnikową.


dawdzio Said:

@RoBuR
Zostawili ci pieniądze, żebyś mógł kupić następne radio. Coś przecież trzeba kraść.

Mojemu dziadkowi z golfa 2 też ukradli radio, kilka lat po rozpoczęciu nowego wieku. Więcej go kosztowała wymiana zamków niż to radio było warte.


bart Said:

A takie przypadki znacie? Początek lat 90. Domorosłe i proste zabezpieczenie przed złodziejem w postaci poduszki z pokruszonym szkłem na siedzeniu. Podobno sprawca (złodziej) stawał się ofiarą i skarżył właściciela o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.


tamarixis Said:

Jeśli myślimy o tej samej sprawie, to był przypadek, że w pokrowiec na siedzenie dziadek – właściciel Malucha, powbijał haczyki wędkarskie.
Nie wiedział, że w Polsce prawo chroni złodzieja, więc dostał wyrok (nie pamiętam jaki).


Yossarian Said:

@bart
Miejska legenda chyba. Ja to słyszałem w wersji pokrowiec, a pod nim deska z gwoździami. Podobno jakiś złodziej się nadział i do rana siedział, bo mu te gwoździe się wbiły tak, że… hmm… utrudniałyby rozmnażanie 😉 I potem podobno gościa zaskarżył.

Potem słyszałem wersję z metalową gałką zmiany biegów podłączoną do prądu. Że raziła, jak ktoś jej dotknął. Ale to już kompletnie absurdalne było :)


Buckel Said:

Moi rodzice w latach 90 jeździli Volvo 360, tak lubianym dziś przez Stado Baranów. Ciekawe, że nikt nawet nie próbował się do niego włamać. Czyżby był to pierwszy sygnał o wyjątkowości tego pojazdu?


Dortann Said:

Jeszcze nie jest aż tak dobrze. 4 lata temu miałem służbową Toyotę Auris parkowaną przy Głębockiej na Białołęce. W ciągu 9 miesięcy miałem dwie daremne próby kradzieży całego auta, kradzież kołpaków i kradzież obudowy lusterka bocznego. Za pierwszym razem gdy chcieli całe auto dziabnąć i się nie udało, spryskali wnętrze gaśnicą dla zatarcia śladów i ASO 2 tygodnie mi to czyściło. Za drugim w środku wszystkie kable na wierzchu i też się nie udało.
Ojcu przyjaciela ukradli Civica z Żoliborza. Miał lokalizator, znaleźli Hondzię przy Biedronce w Wołominie, zaczaili się, złapali złodziei wsiadjających do środka ale oni wypierali się winy, proces się przedłużał i w końcu nie wiem czy coś im się stało.
Nie jest to ta skala co w latach 90 to na pewno ale nadal jak masz auto pożądane przez złodziei (grupa VW, toyota, honda, mazda czy bmw) to lepiej montować jakieś bajery i lokalizatory


gazer Said:

Oj taaak…:) Co prawda urodziłem się już w 90-tych ale pewna historię pamiętam:) Mój sąsiad z bloku trudnił się posiadaniem 2 czy 3 małych spożywczaków, ot typowy zawód dekadę temu (dziś nie ma już chyba żadnego, mimo że 2 z nich się utrzymały:)). I taki to przedsiębiorca, przesiadł się w 97 albo 98 z Carry na salonową T4. Transporter w pełnej zabudowie ale że rodzina jego miała postać ówczas modelową (2+2), do srodka była wsadzona jakas kanapa :) Tak czy inaczej pewnego razu robiąc zakupy na zaopatrzenie do sklepu, w jednym z marketów nastawionych na sprzedaż hurtowych ilości załadował pełną pakę i poszedł regulować fakturę. W tym oto czasie szybka akcja i świeża T4 razem z zapewne ok. tony łakoci i alkoholu pożegnała się z nim na zawsze. Gość miał ogólnie pecha bo kiedy indziej zakupił na początek sezonu lodów do sklepu przy letnisku, i tej samej nocy z powodu awarii prądu powstał u gigantyczny szejk na 3 zamrażary :)
Co do zabezpieczeń… Pamiętam jak mój ojciec troszczył się o nowo zakupioną 4-letnią vectrę B, która jak jeszcze była bez AC wyposażona była w 5 dodatkowych blokad… Na skrzynię, na pedały, dwie na kierownicę i coś tam jeszcze, ale potem żelastwo kłądł na tył i nie było miejsca na nogi:)


Martysien Said:

W temacie radioodtwarzaczy…
Koledze w Krakowie z Uno buchnęli radio. Z samym panelem poszedł na giełdę elektroniczną. Trafił tam na swój egzemplarz. Gość sprzedający radia miał podobno listę, na której zweryfikował co, skąd i gdzie było kradzione.
Nie pamiętam zakończenia tej historii…


jk Said:

Ok 2002 czy 2003 wpuścili nam gaz do domu, wszyscy zasnęli, weszli w maskach po kluczyki i papiery i ukradli maximę. Cud, że mojej matce nic nie zrobili, bo jakoś jej nie uśpiło i ich zobaczyła.

Ok 2005 debile wyłamali mi jedyny działający zamek w drzwiach w escorcie. A wszystkie drzwi były otwarte!


patmobil Said:

Teraz też kradną. Mojemu bratu pod domem kradli toyotę auris, 2010. Uruchomili po kilku minutach, ale sąsiad zauważył i wezwał policję. Policja zaczęła gonić, więc złodziej, przed światłami wyskoczył z pojazdu, wsiadł do obstawiającego go i uciekli. Za to samochód, a to automat, bez kierowcy, sam przejechał całkiem duże skrzyżowanie, gdzie jeżdżą również tramwaje, po czym zatrzymał się na słupku. Skończyło się na wymianie komputera, i naprawie przedniego zderzaka. :)


albi Said:

U mnie w rodzinie jest Audi, które było kupione jako 5 letni samochód w połowie lat 90′. Na czas postoju były zakładane dwie blokady (każda blokowała kierownicę i jeden pedał), miało dołożony bezobsługowy immobiliser, alarm oraz dwa domowe odcięcia (nie pamiętam co odcinały).
Samochód jest do dzisiaj w tych samych rękach, nie było prób kradzieży.
Choć teraz jak bardziej orientuje się w elektromechanice to te zabezpieczenia elektryczne i tak dałoby się obejść i odpalić samochód jak praktycznie każde Audi 100 lub 80 przy użyciu dwóch kawałków kabla pod maską podając w dobrze dostępne miejsca plus z akumulatora.
Natomiast znajomy nie miał tyle szczęście, bo ukradli mu auto z podwórka przed domem. Co lepsze w kradzież prawdopodobnie zaangażowani byli miejscowi policjanci, bo tego samego wieczora kręcili się po okolicy (zabezpieczali teren?). A później przy zgłoszeniu kradzieży na komisariacie prosto z mostu powiedzieli, że jak zapłaci okup to odzyska auto.


Yossarian Said:

@Dortann
Bo to Warszawa. Złodzieje z całego kraju tam pojechali (wioząc kradzione żarcie w kradzionych słoikach 😉 ). Myślisz, czemu w miastach niezbyt dalekich od stolicy mniej kradną, niż kiedyś? Bo nie ma kto kraść :)


panrysiek Said:

Mojej mamie tak koło 93 ukradli z malucha mapę Polski (chyba nawet darmochę z ASO Renault), gąbeczkę irchową do szyb i reklamówkę. Radia firmy Santana (które kosztowało 500.000zł i kupiłem je mamie za kieszonkowe będąc na koloniach) nie potrafili wyjąć. 😀 Co ciekawe, sprawców ujęła policja kilka parkingów dalej, ale wyroku się oni nie doczekali, bo nie przebywali w miejscu zamieszkania a po aresztowaniu zwolniono ich do czasu rozprawy. Tacie natomiast rąbnęli komplet kół cytrynek oraz akumulator z jego pierwszego malczana w głębokich 80s (co zdopingowało go do zbudowania garażu, który stoi nieotynkowany do dziś).


volumetrico Said:

Ojcu mojego kumpla ukradli nieskutecznie tempre weekend gdzies pod koniec lat 90tych. Nieskutecznie ,bo po wlamie okazalo sie ze akumulator siadl, bo to zima i tempra 1.9 diesel bez turbo, potem panowie zlodzieje wzieli tempre na hol, ale sie linka urwala na srodku pasa startowego{ mieszkam na terenie starego lotniska Czyzyny} i panowie zlodzieje porzucili tempre, a wlasciciela auta o 5 rano obudzila policja mowiac, ze znalezli jego auto :) Chlop sie ucieszyl, ze zanim wstal policja juz mu auto znalazla. A tempra miala multilocka, lage na kierownicy i alarm z polmozbytu. Takie czasy rozumisz:)


Lorry Said:

Ciekawa historia… Szkoda, że nie została opisana ze dwa lata wcześniej, wciągnąłbym do swojej magisterki o kradzieżach samochodów 😉


Tomek Said:

Mój kolega miał F125p w wersji “nie odpalam, pompa paliwowa nie robi”. W związku z tym, że auto nie odpalało – a ustawiczne próby kręcenia silnikiem doprowadziły do wyładowania akumulatora – to wspomniany akumulator wyjął, zabrał do domu, naładował i czekał na wenę twórczą, która pchnie go do naprawy auta. Jakież było jego zdziwienie, gdy pewnego pięknego dnia, gdy już zdecydował się na uruchomienie swojego kanciaka – pod maską znalazł nowiuteńki akumulator …


pdm Said:

Z zabezpieczeń tego typu to mialem 2 śruby na kola w niewiadówce poprzedni właściciel dorobił sobie od razu unikalny klucz i nikt kół nie ukradł. Pamietam że wujo zawsze pióra wycieraczek z malucha zabieral na noc do domu… takie czasy były.


hurgot sztancy Said:

@ryjas – przecież nie jego kradli, tylko cudze, więc po co miałby się denerwować? a pewnie nawet był zadowolony, że sąsiad nie będzie już kłuł w oczy taką furą…


Tomek Said:

Znajomej z kolei 3 razy kradli samochód… Za pierwszym razem odjechała spod bloku w niewyjaśnionych okolicznościach zupełnie nie zabezpieczona Lancia Thema. Zero alarmu, jakiejkolwiek blokady (z wyj. blokady kierownicy), więc sobie ktoś zabrał jak swoje… Po tygodniu jadąc przez Kraków patrzę na pobliski parking osiedlowy – stoi Thema. Podjeżdżam – no to tak skradziona. Zero śladów jakiegokolwiek włamania, auto zamknięte. Znajoma przypędziła z kluczem zapasowym, otwarliśmy auto – pojechała do domu. Raz ukradli – drugi raz nie ukradną… W międzyczasie odkręcanie wszystkiego na Policji, badania mechanioskopijne auta, blablabla. Po kilku miesiącach auto pojechało znowu. No cóż – jak się nie założyło nadal żadnego zabezpieczenia – to sprawa była do przewidzenia. Po 5-6 miesiącach dzwoni Policja z Wadowic, że należy się zgłosić po odbiór auta. Znalazło się. Jakiś pacjent zaparkował to przed nowo budowanym domem i sobie poszedł. Właściciel zadzwonił więc na Policję, że ktoś mu zostawił auto na budowie. Policja przyjechała – auto na parking, oficjalne przekazanie właścicielce, odkręcanie zgłoszenia kradzieży, badania mechanoskopijne, blablabla. ZERO śladów włamania, tak na marginesie, stacyjka i zamki całe. W tak zwanym międzyczasie (gdy złodziej się woził Themą) znajoma jeździła Cinquecento – które po 2 miesiącach parkowania pod blokiem nagle zniknęło. 2 tygodnie później – telefon. Auto stoi parę osiedli dalej. Ktoś je zaparkował i sobie poszedł, a że stanął na “czyimś miejscu”, hehe, to straż sąsiedzka poinformowała Policję, że tu parkuje jakieś dziwne auto, nikogo z bloku. Znowu odkręcanie wszystkiego na Policji, badania mechanoskopijne… I teraz co zrobiła Policja na koniec, po trzecim z kolei zgłoszeniu, że auto się znalazło? Przesłuchanie typu “jak to jest możliwe, że mało komu znajduje się chociaż raz samochód, a Pani tutaj aż 3 razy się znalazło, nie ma Pani jakichś dziwnych powiązań ze złodziejami?”


Bronco Said:

TO u nas w Bielsku chyba zawsze jakoś lepiej było ;). Rodzice kupili w ’89 roku roczne Audi 100 (poliftowe C3) i jeździli nim radośnie bez żadnych zabezpieczeń antykradzieżowych. Żadnych blokad, lasek, ukrytych wyłączników, nawet alarmu nie miało. W tamtych czasach auto robiło niezłe wrażenie na ulicy, ale wogóle nie było problemu, że ktoś chce je buchnąć.
W końcu znalazł się amator, ale jak auto miało już 9 lat i akurat nie było w najlepszej kondycji – oczywiście nie stało się to w Bielsku, tylko na wyjeździe – akurat w Łodzi (przypadek;) ?).


frugopl Said:

Mojemu wujkowi jakoś w latach 93/94 ukradli w Poznaniu Mercedesa 190. Dwa tygodnie później kupił nowego 124. Znajomemu rodziców pod koniec lat 90 podprowadzili Malucha. Znaleziono go zdewastowanego w lesie. Okazało się, że jacyś małolaci zwinęli go, żeby sobie pojeździć.


loony Said:

Gdzieś przed połową lat ’90 ojciec mój miał Citroena ZX, ale w wersji ‘usportowionej’, twardszy zawias, głośno w środku i silnik 2.0 16V. System antykradzieżowy? Żadne przyciski, przełączniki. Po prostu pod fotelem był hebel, jak w rajdówkach, odcinało prąd i nie było zmiłuj. A że reset radia, komputera? Lepiej ustawić zegarek, niż nie mieć fury 😛

Z innym, może i standardowym w tamtym czasie, patentem z tamtych czasów spotkałem się w firmowym busie, btw również T4. Tam prócz dołożonego immo, był głęboko schowany przycisk, który ‘odblokowywał’ możliwość rozruchu. Ale znowu żeby ten przycisk zadziałał, trzeba było trzymać wciśnięty pedał hamulca 😛


Jacek Said:

Ja za to pamiętam, że jak ojcu ukradli poloneza na początku lat 90ych to później się z tego cieszył, bo tak tego samochodu nienawidził. Gdańsk, ,,parking pod zbitą szybką” pamięta ktoś jeszcze?


benny_pl Said:

kolegi ojcu ukradli z 10 lat temu CC700 w stanie blacha super a silnik jak to 700tka, dalej plul olejem niz jechal, ale jezdzil, mial radio z panelem i kolega wieczorem przypomnial sobie ze zapomnieli panela wyjac, wiec poszli z ojcem wyjeli panel, zamkneli, no i tej nocy je ukradli… zostal im panel od radia, na szczescie CC bylo ubezpieczone wiec za odszkodowanie niewiele dolozyli i kupili Seicento ktore od tego czasu stalo na parkingu strzezonym i do dzis tam parkuje. ale co najciekawsze! jakos z rok temu przyszlo im pismo ze znalezli tego Cieniaska!, ale nie zglosili sie ze strachu ze trzeba bedzie 6tys oddac 😉 zreszta ponoc znalezli tylko karoserie


Tru Story Bro Said:

Mnie w 1998r. ukradli w Warszawie Audi 100 C6 w tragicznym stanie. Pół roku później zobaczyłem je w ruchu na Puławskiej pzry Dworcu Południowym. Postanowiłem jechać za nim, po drodze napatoczył się patrol w Poldku trzepiący jakiegoś Skodziarza w okolicach Wyścigów oraz T4 wracająca do koszar w Piasecznie. Typ w Audi zatrzymał się do skrętu w lewo do McD przy serwisie Mitsubishi. Poldek zajechał z przodu, T4 z boku, ja z tyłu. Auto było bez przebitych numerów tylko z fałszywym dowodem rejestracyjnym na fikcyjne nazwisko i adres a typ tłumaczył się, że kupił pół roku temu ale nie zdążył przerejestrować.


Dj Said:

Tablice lipne, bo auto było na sprzedaż:P


pstryk124 Said:

marekus, co do obecności dużej ilości T4 z początku lat 90tych w Polsce i jej powodu to za przeproszeniem pieprzysz że tak powiem. Tak duża ilośc T4 jak i Passatów B3 także Vento w Polskich służbach praktycznie wszystkich wynika z tego faktu że w 1991 roku Kulczyk który był wówczas początkującym importerem VW na Polską podpisał z MSW pod egidą Milczanowskiego umowę na dostawę horrendalnej ilości właśnie tych trzech typów aut do Polskich służb wszystkich szczebli. Mówi się że gdyby nie ten kontrakt o Kulczyk prawdopodobnie nigdy by się nie znalazł na liście 100 najbogatszych.


koza Said:

Ojcu próbowali ukraść peugeota 206 w okolicach 93-95 niemal spod komisariatu, o ile pamiętam, poszła szyba i radio. Oczywiście, był alarm, ale co noc pół ulicy wyło, to kto by się przejmował.
Znajomi w trzy czy czteroletnim japończyku mają blokadę zapłonu ukrytą w sposób niemożliwy do znalezienia w tapicerce, dzieło pierwszego właściciela.


Yossarian Said:

@koza
Jakby w 93-95 ktoś miał 206-stkę, to też bym próbował ukraść 😉


DrOzda Said:

Z ciekawostek “kradzieżowych” i nie tylko …. w latach 80-tych w Bułgarii nie można było kupić wycieraczek samochodowych. Więc pierwszą rzeczą po przyjeździe na wczasy było kupno dwóch butelek winka podobno nawet nienajgorszego , ostrożne zdjęcie plastikowych nakładek na korek i szyjkę , rozcięcie ścianek nakładki w “słoneczko” wycięcie dziurek na końcówkę ramiona wycieraczek i podmianę w miejscu piór. Jak zaczynało mocniej padać to nagle wszyscy zatrzymywali się i zakładali pióra wycieraczek.


vitty Said:

historia prawdziwa, rok ok 2002
Mój znajomy mieszkał w N. Hucie na jednym ze starych osiedli. Posiadał poloneza którego eksploatacji zaprzestał ponieważ jednemu z przednich kół poważnie zagrażało odpadnięcie na skutek ogólnej, dość zaawansowanej korozji. Nosił się z zamiarem oddania go na złom, ale że był dość zajęty, a auto posiadało jeszcze OC nie spieszyło mu się z tym. Pewnej nocy obudził go dzwonek do drzwi – przybyli policjanci poinformowali go że puste auto stoi jakieś 1,5 km dalej i blokuje jeden pas ruchu. Udał się na miejsce – faktycznie ktoś go ukradł, ale polonez jak to polonez – zepsuł się. Z racji później pory, nie sprawdzał co się stało, tylko zepchnął poldka na pobocze gdzie można było parkować i zapomniał na jakiś czas o wszystkim. Po jakichś dwóch miesiącach ponownie w nocy odwiedziny policji. Porzuconego poloneza ponownie ukradli jak się okazało ci sami złodzieje. Zatrzymano ich pchających nocą zepsutego nieoświetlonego poloneza jakiś kilometr dalej. Musiał się jeszcze później po sądach nachodzić.


kjace Said:

Moim rodzicom w Passku B4, w połowie lat 90. bez przerwy kradli wkłady od lusterek 😀 właściwie, to co kilka dni, aż w końcu przez pewien czas rodzice jeździli bez nich, a złodzieje chyba zapomnieli o naszym passacie i dali sobie spokój…


backspacer Said:

Na początku lat 90-tych wujo z Niemiec przyjechał do PL, a konkretnie na Śląsk Baleronem na szerokiej listwie. Tyle co zaparkował, wjechał windą do nas, na dziewiąte piętro i wyszedł razem z nami na balkon, coby palcem wskazać ów cud ówczesnej, niemieckiej techniki… a tam tylko puste miejsce parkingowe czekało :-( Auto znaleziono parę miesięcy później na granicy wschodniej podczas próby przerzutu, już bez airbagu i paru innych elementów wyposażenia. Balerona zwrócono do ubezpieczalni w Hitlerbergu, lokalny dealer na wniosek szwabskiego pzu 😉 doposażył pojazd w brakujące elementy i wujas jeździ nim do dziś (a ma już prawie 80 lat – wujas, nie auto), Do Polski drugi raz już nim nie przyjechał… :-)


piotras Said:

Pamietam te patenty z lat 90-tych, blokady, tajne wylaczniki (nawet w podsufitce) itd itp. W K10 mojej (wtedy) narzeczonej tez byl pstryczek ukryty tak gleboko ze moja lapa ciezko bylo do niego dosiegnac, a w obecnym Audi A3 z koncowki lat 90-tych przed ruszeniem trzeba wykonac specjalny “taniec” – tu przytrzymaj, tam pociagnij, teraz pusc, tu nacisnij i gotowe – mozna ruszac.

W latach 90-tych najlepszym sposobem na to zlodziejstwo bylo jezdzenie jakims relatywnie “slabym” autem, dlatego ojciec mial wtedy Lade 2107 (tez je kradli, ale chyba zadziej niz marki “zachodnie”), ktora bezprobelmowo i bez zadnej awarii jezdzilismy przez 8 lat, nie miala zadnych zabezpieczen. Jako dzieciak torche tego nie kumalem tym bardziej, ze kupno lepszego auta nie bylo zadnym problemem, ale ojciec wolal miec bezstresowy samochod. W naszej okolicy co chwila ginelo jakies auto, w jednym przypadku zlodzieje nie bawili sie w zadne lamaki, po prostu wlamali sie do domu wzieli kluczyki i odjechali nowiutkim W210 sasiada.


MatiEL Said:

Tacie na początku lat 90 ukradli nowego Fiata 126p FL, najbogatsza wersja, z ciekawszych rzeczy wyposażenia miał radio Blaupunkta i otwieraną tylną szybę [ nie spotkałem tego jeszcze w żadnym Fiacie 126]. Do auta dostali się pod pracą taty, akurat kończył zmianę i zauważył że jego Fiat przejeżdża obok niego jak gdyby nigdy nic, szybko podbiegł do kolegi który też właśnie skończył pracę i udali się w pościg za nimi jego Skodą 105. Dojechali do jakiegoś lasu, tam na złodziei czekali koledzy w BMW, kiedy już zmienili tablice na Fiacie udali się na jedno z osiedli do opuszczonego jak by gospodarstwa w którym stało wiele aut w większości rozebranych na części [gospodarstwo było tak zbudowane że nie dało się dostać do niego przez bramę bo było dziwnie zamykane, jedyna możliwość dostać się po drabinie]. Gdy tata dowiedział się gdzie zostawili jego auto i widząc że się nie dostanie do niego bo bramy były pozamykane, pojechał z kolegą na policje, podał im adres gdzie się teraz auto znajduje, rysopisy, numery rejestracyjne BMW itp po trzech miesiącach przyszło pismo o umorzeniu postępowania z powodu nie odnalezienia auta …


freddy Said:

A mojej siostrze stosunkowo niedawno (jakieś 3 lata temu) w Gdańskim Wrzeszczu wyciągnęli z fiata Uno rozrusznik (nawet nie otwierali maski, w 1.4 rozrusznik jest z przodu pod zderzakiem, wystarczy się położyć pod samochód). Niezłe był zdziwienie jak zadzwoniła, że się popsuło a się okazało, że rozrusznik nie działa bo go nie ma. Zostały tylko śrubki pod silnikiem:)
Nawiasem mówiąc jak sam zatrzasnąłem w samochodzie kluczyki to dostanie się do niego za pomocą drutu i wewnętrznej klamki zajęło mi kilka minut – bez wprawy i starając się niczego nie uszkodzić. Nikt nawet na “włamywanie się” do samochodu (fakt – pełnoletniego) nie zwrócił uwagi, mimo wiszącej niedaleko kamerki monitoringu miejskiego i kilku przechodniów.


Maciuś Said:

Historia fajna ..tylko tym razem za krótka, brakuje jednego akapitu, urywa się za szybko, za szybko się kończy. Limit znaków czy co ??
Zabawne zdanie z “adwersarzem” i “czczymi groźbami” śmiechłem ;D
Ogólnie autor mnie nadal bawi, będę tu wracał i nabijał klikalność, aby trzepał on kasiorę!


ursyn Said:

A mi rąbneli kołpaki w niedzielę , takie z Tesco za 40 zeta . Cztery lata ozdabiały escorta , pieprzony Pruszków .


Karol Said:

Pamiętam jak lata temu sąsiadowi próbowali ukraść 125p. Ten rano zauważył zniszczenia zamków i postanowił pojechać na komendę. Po drodze odpadły mu dwa koła bo złodzieje śruby już mieli odkręcone.


Mej Said:

Znajoma mi opowiadała jak kupiła samochód. Kupiła a w nocy już go ukradli. zgłosiła na policje i policja doszła że sprzedający ukradł to auto . To był dopiero geniusz , miał dodatkowe kluczyki więc nie było problemu . Może też ktoś miał taki przypadek ?


the who Said:

Taa, a ford miał nawet taką reklamę w prasie, w której na obrazku było pokazane gwiaździste niebo w nocy bez księżyca z hasłem, ze dzięki immobilajzerowi łatwiej ukraść księżyc, niż forda


DrOzda Said:

Swoją drogą jak sobie przypomnę wyjazdy na wakacje do Bułgarii 30 lat temu to był dopiero hardcore. 3 dni z bratem na tylnej kanapie Zastavy leżąc skacząc itp. oczywiście bez żadnych fotelików czy nawet pasów. Przejazd przez Rumunię gdzie wogóle nie było benzyny na stacjach i jak komuś bak zatankowany w b. ZSRR lub na Węgrzech nie starczył to musiał kupować od cyganów (często w kanistrze była mieszanina benzyny z wodą) , talony na benzynę w krajach tranzytowych w minimalnej wielkości – jeśli ktoś miał coś bardziej paliwożernego niż 8-9 l/100 to miał problem :), stacje benzynowe w b. ZSRR przystosowane raczej do obsługi wojsk pancernych niż samochodów osobowych – najpierw szło się do kasy z talonami po czym pompiarz ustawiał limit na dystrybutorze i po uruchomieniu wszystko leciało w kosmicznym tempie do baku – jak ktoś przecenił pozostałą pojemność baku to nadmiarowe litry wylewał na pobliski trawnik. Łapówkarze z lokalnych milicji urządzający regularne polowania na samochody z nalepkami PL ….. O kombinacjach typu kupno towaru w jednym kraju i sprzedaż w następnym to już nie ma co wspominać …. w zasadzie zwracał się wtedy koszt wczasów i dojazdu.
A teraz ludziom przeszkadza brak klimy w pokoju w pensjonacie na Mazurach :)
Ehhh chciałbym przeżyć coś podobnego obecnie :)


ZIWK Said:

Mnie kilka razy włamywano się do różnych aut :(
Najbardziej paskudne było włamanie do Berlingo – chłopcy wybili krawężnikiem tylną szybę (sic!), a potem tym samym krawężnikiem próbowali znaleźć i wyciągnąć radio (Berlingo I miało je pod klapka). W efekcie poza skradzionym panelem narobili poważnych szkód – do wymiany poszły poza szybą cały zespół przełączników nawiewu i sam główny element deski :( – to było w 97 roku jak tylko Berlingo pojawiło się na rynku – więc o używkach nie było mowy.

Innym autem, które mi okradziono – za to 2 razy to DU Matiz – za pierwszym razem ukradziono radio – robiąc dziurę pod klamką, Za drugim razem zniknął telefon – ale zamiast wykorzystać niezałataną dziurkę po prostu wyszklono mi okno :(
W końcu tego matiza skradziono – odnalazł się następnego dnia rano – w stanie jak po wypadku lotniczym ;/


marekrzy Said:

I forda da się ukraść, kiedy się wie jak obejść immobilizer.
Na początku poprzedniej dekady jeden z ówczesnych szefów miał Mondeo ST220. Niezły sprzęt, a szef potrafił i lubił nim pocinać. Do czasu wycieczki do stolicy, gdzie grupka dżentelmenów perswazją słowną oraz lekką demonstracją jak może wyglądać naruszenie nietykalności osobistej przekonała go, by podpisał w ich obecności umowę kupna sprzedaży z jednoczesnym potwierdzeniem otrzymania zapłaty. Nie muszę chyba dodawać, że zapłata owa była nie wpłynęła ostatecznie do jego kieszeni.


wuner Said:

Z ciekawych akcji kradzieżowych, to pamiętam, jak sąsiadko w bloku u rodziców zakupiła nowego Fiata Pandę. Od razu po kupnie założyła ukryty wyłącznik zapłonu. W nocy po odebraniu samochodu z warsztatu, pojazd zniknął spod bloku.
Z kolei inni sąsiedzi z bloku stracili Punciaka jedynkę (w tym samym czasie mój ojczulek miał niemal identycznego i też zauważył próbę włamania – uszkodzony zamek – samochód miał blokadę skrzyni biegów, może to go uchroniło). Kradzież została zgłoszona na policję. Po trzech dniach policjanci odwiedzili właścicieli z radosną informacją – samochód się odnalazł ulicę niżej – stał rzut beretem od bloku z pootwieranymi drzwiami – też miał ukryty wyłącznik i złodziejom nie udało się go uruchomić.
Po Bielsku ponadto krążyła legenda o pewnym właścicielu salonu Forda. Właściciel ten bardzo blisko spokrewniony z jednym z najlepszych polskich bluesmanów w pewnym momencie wylądował za kratkami, a legenda dotyczyła rzekomo szybko znikających samochodów zakupionych u niego w salonie. Podobno, aczkolwiek jest to niepotwierdzone i można traktować ową informację jako urban legend, pod zewnętrznym prawym lusterkiem (pod plastikową obudową) można było znaleźć w nich dodatkowy kluczyk.


benny_pl Said:

sporo tych kradziezy, ja jeszcze jeden przypadek sobie przypomnialem, mianowicie:
babcia kolegi miala stara syrene, tak przegnila ze dziury zatykala jakos pokrywkami od sloikow przyklejanymi od srodka i od zewnatrz zeby dziur nie bylo widac :) syrena wciaz sie psula i wogole nikt jej nie lubil, jakos w latach 90 babcia kupila juz sobie malucha, ktory byl szokiem technologicznym, bo duzo wiecej jezdzil niz byl naprawiany (z syrena bylo odwrotnie) no i syrena stala i stala na osiedlu i wrastala, to byly te wczesne lata 90 gdzie syreny byly doslownie nic nie warte i nikt ich nie chcial, szczegolnie takiego grata, kupic tez nikt nie chcial nawet za grosze, wiec nawet jej nie zamykali, az ktoregos razu ktos jakims cudem ja ukradl, nie wiadomo kto, nikt jej nie szukal, wtedy mozna bylo normalnie wyrejestrowac samochod wiec sie nikt tym nie przejal, a babcia kolegi nawet ucieszyla 😉


arek/94 Said:

Pamiętam jak pod koniec lat 90 rodzice kupili nowego poloneza + , samochody ginęły na potęgę więc rodzice stawiali poloneza na strzeżonym parkingu… Fakt że parking oddalony był od naszego domu o 4 przystanki tramwajowe teraz mnie bardzo bawi :)


RoccoXXX Said:

Pamiętamy, buchnęli mi lanosa z działki pod Wyszkowem. Tam to był dopiero dziki zachód w latach 90-tych. W gangu oprócz zezika byli wszyscy policjanci i większość prokuratorów.


Monter Said:

Mi na szczęście auta nigdy nie ukradziono, ale jak miałem 126p FL i pojawiły się na salonach odmienione wersje EL z białymi kierunkami, zaszalałem i sobie takie zamontowałem. Pierwszym kompletem nacieszyłem się dobę. Potem kupowałem je w Polmozbycie jeszcze dwa razy, i z cztery razy same klosze (bo później ktoś tylko klosze sobie “pożyczał”).

Co do zabezpieczeń to pamiętam jak pracując w latach 90 w warsztacie montującym takie cuda przyjechał kiedyś dziadek nowym malcem. Piękny był, czerwony, codziennie woskowany. Chciał go zabezpieczyć ale nie chciał żadnego “wyjca” – dostał wyłącznik sensorowy za grosze. Przyjechał do nas potem drugi raz,tak może po miesiącu, z siatą pełną kaw, słodyczy i drogich trunków – bo był szczęśliwy, że nie ukradziono mu Jego skarbu. Złodzieje zmasakrowali najpierw zamek w drzwiach, potem rozerwali osłonę stacyjki a następnie jakąś rurą założoną na stacyjkę tak zaszaleli, że aż oderwała się od podłogi bagażnika ta blacha do której przykręcona jest kolumna kierownicza… Stacyjkę z blokadą urwali, ale auta nie uruchomili. Te groszowe zabezpieczenia typu Antykrad czy sensor (lub inne dziwne przyciski pod tapicerką) są do dziś najlepszym zabezpieczeniem auta.


pablo Said:

@freddy We Wreszczu na niektórych podwórkach nadal wygląda jak rodem z piosenki Kazika “na mojej ulicy”. Mojemu dziadkowi ukradli dużego fiata w biały dzień a na dodatek z okna w kuchni mój tata widział jak odjeżdżali a miał właśnie wyjeżdżać nim do warszawy, musiał pojechać 126p elx którego kilka lat potem podprowadzili z garażu. Dziadek ma wiarygodną wersje, że oba samochody ukradł syn sąsiadów który niedawno wyszedł z więzienia jak go złapali na kradzieży innego auta. Z kolei rodzinne CC miało tak rozwalony zamek w drzwiach kierowcy, że można było było je otworzyć każdym kluczem a nawet monetą.


v8tatra Said:

Drozda@ jak w 88r byliśmy u rodziny w moskwie – maluchem z przyczepką 2rodziców ja i siostra to dali nam nawet takie plastikowe kółeczka żeby nie porysować szyb jak się zapomni że wycieraczki na noc zdjęte;P
tawizyta w kraju rad …do dziś nie mogę się otrzasnac -ale skutki też i pozytywne;P
miałem wttedy 8 lat a staremu na przejsciu włosy stanęły deba bo myslał że z w-wy jest 1000km a to z brzescia było;))
odwaliłem wtedy pare “numerów” które można wybaczyć tylko własnemu dziecku lub dziecku specjalnej troski do dziś nie wiem które z powyższych spowodowało że staty to zniósł;))


sappo Said:

Mi nikt nigdy samochodu nie kradł, ale nożem to mnie raz dźgnęli, owszem. Krew mi nie “tryskała” spod kurtki.


Lucas Said:

Połowa lat 90……znajomy wujka kupił nowego lexusa i podjechał nim złożyć wizytę na wieżowcach w Oświęcimiu.Po pewnym czasie zobaczył swoje autko odjeżdżające z parkingu,powiadomił “organy ścigania”, zrobili jakąś blokadę ale ślady prowadziły o okolice muzeum.Stamtąd pewnie na lawetę i na wschód.Wspomniany wujek kupując w124 od swego znajomego dostał od razu w zestawie:2 alarmy,2 immobilisery, laskę na kierownicę i multilocka.Dodam,że auto od 1991 roku dumnie jeździło głównie w dawnym województwie bielskim i miało tylko dwie nieudane próby kradzieży.


koza Said:

Peżot, o którym pisałam, to oczywiście dwieściepiątka, nie szóstka. Ale i tak Zachód, prestiż, metalik, te sprawy.
Co do łatwości otwierania aut- usiadłam kiedyś na siedzeniu pasażera z laptopem na pełnym parkingu marketu w biały dzień, wysłałam pilnego maila i zatrzasnęłam sobie w aucie kluczyk, wszystkie dokumenty moje i auta, kompa, klucze z domu i masę innych rzeczy. W ręku został mitelefon i parę groszy. Zima, zapasowy kluczyk w domu, zapasowe klucze do domu ma siostra, która jest w pracy kilkaset km dalej, ja mam do niej klucze u siebie. Ani stać i czekać, bo zimno, ani zostawic- w końcu jakoś zdobyłam telefon na warsztat, w którym zmieniałam opony i wulkanizowałam. Najpierw odmówili- po pierwsze, nie otwierają awaryjnie, po drugie, skoro nie mam papierów, tym bardziej. Tyłek uratowało mi, że właściciel zapamiętał auto, bo to był harlekin. Procedura otwarcia- gość wsadził zwykły drut w zamek, ze dwa razy nim poruszył i gotowe. Cała akcja trwała pewnie z kilkadziesiat minut- psa z kulawą nogą nie obeszło, że ktoś nerwowo lata po parkingu, wydzwania, grzebie przy aucie itd.


ddd Said:

Co jak co, ale dzisiejsze komentarze są świetne, czyta się jednym tchem.


v8tatra Said:

@Drozda – jednak popieprzyłem – te kółeczka z białego plastyku to był nasz rodzimy wytwór rzemieślniczy i tata zabrał z całą mas ą innych drobiazgów i nie- na handel bo sie okazało że tam taka plaga wycieraczkowa jakiej w prl nie widzieli miał takie wziecie że rozszedł się jako najwyśzej rangi suwenir(bo nie dość zep raktyczny to i ładny)
od razu coś czułem ze sciemniam bo o wyrobach rzemiosła zsrr to nigdy nie słyszeli chyba ze na festiwalu kultur wielkiej rodziny narodów zwiazku s.;) a kilka lat pózniej suwenir ewoluował w strone juz troche wymuszanej wziatki;)


v8tatra Said:

a co do wafki to pare m-cy temu stryjkowi spod bloku na ochocie buchneli corolke e14 całkiem nie starą (od carinyII czyli t150 jezdzi tylko toyotami kupionymi jako nowe) a musiał kupić nowa bo spod restauracji mu zgineła, wiec tera może mniej ale nadal kradną;)


benny_pl Said:

to pewnie te “biale koleczka” kradli jeszcze chetniej od wycieraczek ;p


rafal Said:

i tak jest do dzisiaj


Wit Said:

Mnie kiedyś ukradli nóż.

Ad rem – początek XX w., przenikliwy chłód śląskiej zimy.
Aby zwalczyć nadcierający spleen, dwóch kradziejów postanawia objąć czule swoim posiadaniem Citroëna C15 mojego taty.
Dzwonią potem (skąd mieli numer?), że samochód wyceniają na 5 tys. zł.
Serce rośnie tacie na tę wieść, jak purchle pod lakierem Cytryny. Kto by pomyślał, że ona tyle warta!
Tata jednak grzecznie odmawia, nigdy nie był człowiekiem luksusu. Nie chce takiej góry czerwońców ładować w eksluzywyny, C15-ty, z(a)bytek.
Los wynagradza skromność taty – 2 miesiące poźniej Policja informuje, że “znaleźli” zgubę. Stoi gdzieś pod blokiem, raniąc wrażliwe na brak prestiżu oczy mieszkańców.

W pakiecie dostaje też odsetki za bezumowne korzystanie – paczkę chusteczek, opakowanie aspiryny oraz pół listka Rutinoscorbinu.
Cytrynka tak niefortunnie zgniła, że zapewniała dodatkowy przewiew w kabinie.


v8tatra Said:

@Drozda
a wracając z takich wczasów w bułgarii
pierwszym zawołaniem tych bez kindersztuby było”po ile chodzą??(no zielone) zamiast dzien dobry był to całkim dobry wyróżnik ludzki
ostatniego dnia turnusu były wystepy bułgarów na rozrzazonych weglach jeden”janusz z wasem podpity z racji zielonej nocy – wskoczył w te wegle co prawda w trampkach – na zasadzie “cooo jaa nie przejde??” a rano bomble na nogach i ponad 1000km powrotu do domu prze demoludy;)))moskwiczem(kupionym za200tys zł specjalnie do nowonabytej n126niewiadów 84r)mama wpadła w rumuni na fantastyczny pomysł podwieszenia siostrzanych pieluch i spioszków w pod uchylonym na czas jazdy dachem przyczepy, dalej to już było jak grizłoldowie na wakacjach – jak stary sie zorientował to nawet nie krzyczał tylko nawrotka i nadswietlna do tyłu- a tam czterech cyganów juz popylało w pole z naszym dachem jako cennym znaleziskiem;)) masa wspomnień których nie przeżyja dzieciaki obecnie;)


Wit Said:

Pardon! Kłamałem, listopad to nie zima.


Juras Said:

Moje obecne E39 jest co najmniej pechowe…przynajmniej na tle innych aut jakie miałem, zarówno pod względem mandatów ( 😛 )jak i kradzieży.. :/

W Amsterdamie (gdzie mieszkam na stałe) straciłem już nawigację, która warta była co najwyżej €20 i szybę w drzwiach przy okazji (€30). Pal to licho ale złodziej-idiota zamiast od razu tłuc szybę, próbował najpierw niewiadomo po co odgiąć ramkę od drzwi jakimś drutem. Mówię, że niewiadomo po co bo zamiast próbowač dobrać się od góry (mógłby próbować szybę opuścić chociaż) to zdewastował ramkę na boku drzwi (tą pionową).
Miesiąc temu byłem we Wrocławiu i parkowałem auto na Podwalu (zaraz koło Renomy), nie pierwszy raz już z resztą. Rano kiedy już miałem wracać do NL, schodzę do auta a tu… Oba wkłady lusterek (fotochromy) ulotniły się, oczywiście nie same. Fulsem w ciągu godziny znalazłem jedyny komplet we Wrocku (nie to nie były moje :P) za jedyne €100. A jeszcze krótka antenka od telefonu też zaginęła w akcji gdzieś w NL.

A z innych rzeczy to kiedyś na Saabie wyryli mi wielką swastykę na dachu. To był też Wrocław, jedno z podwórek przy ul. Wyszyńskiego (78 bodajże, zaraz obok Da Grasso). Skądinąd ciekawa okolica…


Qropatwa Said:

Wincyj takich historii proszę, zwłaszcza autentycznych, bo świetnie się to czyta. U mnie dziś też historia – wypadu po E34. Udanego wypadu, co warte dodania.


mjak Said:

@arek/94
Ta historia przypomniała mi (dziś dość zabawną) frazę bardzo popularną w latach ’90 w rodzinnym języku: “pójść po samochód”, ewentualnie “odprowadzić samochód”. Jak ojciec kupił poldolota caro chyba w 93r., najbliższy parking strzeżony z wolnym miejscem był jakieś 15 minut spacerem od naszego bloku. Więc do każdej przejażdżki autem trzeba było doliczyć te pół godziny na “pójście” i “odprowadzenie”…


benny_pl Said:

a najlepsze bylo to ze takie kradzione i porzucone lub tylko porzucone auta jak staly dluzszy czas i juz byly “zaczete” to po niedlugim czasie zostawala z nich DOSLOWNIE sama (zgnila) karoseria, jak bylem maly to sporo takich kryp sie walalo, i doslownie nie bylo juz niczego co mozna bylo stamtad wykrecic, wszystko sie przydawalo ludziom, z bratem sie bawilismy w takich karoseriach maluchowych :) to byly i tak jedne z wiekszych atrakcji :)


Ksebki Said:

Mi ostatnio zajebali komplet kołpaków od Ibizy.
Były oryginalne ale po czternastu latach użytkowania całe były poobcierane i ukruszone od jeżdżenia po krawężnikach.
Nie wiem na co one były, ktoś przeprowadza ich renowację przed sprzedażą? Toć to rzecz nieopłacalna.
Także nie mówcie, że kradzieże się skończyły.

Natomiast w omedze którą miałem siedem lat nikt nigdy nie ukradł nawet najmniejszego elementu?


rozynant Said:

w roku ’91 sprowadziliśmy z ojcem 7 letnią AR Arnę. Nikt nigdy nie próbował tego ukraść. Widać, złodzieje też swój rozum mają.
Dwa lata temu szefowi gwizdnęli rocznego MB 350 CDI – weszli za szefem do kancelarii prawnej (taki psikus losu) w Opolu i wyjęli klucze z kurtki. Auto znalazło się na osiedlu w okolicach gliwickiej giełdy 4 dni później. Złodziei, gaśnicy, fotelika dla dziecka i napoczętego perfuma – już nie było. Najlepsze w tym wszystkim było to, że tajniaki zjechały się różnymi furami – kijanką, fiatem ducato na niemieckich blachach, ale najważniejszy z nich – uebertajniak – zajechał samochodem marki seicento van…


Andziasss Said:

Moja lista strat:
1989: guma do żucia Peppermint z malucha poprzez wyważenie trókątnego okienka. 2 opakowania!
1992: radio bez panela ze Sierry kombi poprzez wycięcie uszczelki szyby / szyba została cała;
Długo nic…
2001: rower trekingowy po kolizji drogowej, zabezpieczony przez policję / z parkingu policyjnego:) / ledwo przeżyłem kolizję, a potem stratę roweru!
2003: 2 reflektory przeciwmgielne z Peugeot 206 / nowe 700 zł!
2003: cały, czteromoesięczny Peugeot 206 s16, pseudonim wariat, z uzypełnionymi reflektorami /tak po prostu z parkingu;
2003: przednie kierunkowskazy z nowiutkiej Alfy 147 z tego samego parkingu / nowe 90zł;
2008: CB radio z (niezamkniętego) Discovery, ale zawsze.
Czyli licho nie spało i kradło zamiast spać.

Za to pewnego razu, kilka lat temu, otrzymałem zawiadomienie z Polmozbytu z Gliwic (chyba, nie pamiętam dokładnie) o tym, że należący do mnie dwuletni Fiat Punto jest już naprawiony i po przeglądzie. Kłopot w tym, że nie pamiętałem jakobym posiadał takie Punto kiedykolwiek, w Gliwicach byłem raz i tyle. Auto było jednak zarejestrowane na mnie. Tak samo z siebie, a ten co je odstawił do serwisu się był ulotnił. Zgłosiłem fakt Policji i nigdy nawet nie widziałem formalnie własnego samochodu!


Caro Said:

Pamiętam że naszemu rodzinnemu uniaczowi udało się jakoś uniknąć kradzieży w tych dzikich latach, ale włamania były. Raz ukradli radio, innym razem ktoś próbował ukraść alufelgi, z tym to o mały włos by się im udało. Cegły już były podstawione i nawet dwie śruby przy jednym kole odkręcone. Nasz uniacz miał autoalarm, w którym coś było popsute że przy otwieraniu/zamykaniu drzwi pilotem na chwilę włączała się syrena. Tak ze dwa razy robiła ijoijo potem pyk pyk i zamilkła. Tata z daleka otworzył drzwi z pilota i spod auta wybiegło dwóch łepków uciekając ile sił w nogach 😀
Pecha za to miał nasz sąsiad, raz ukradli mu roczne Cinquecento 900 o ironio postawione kilkaset metrów od komendy i potem Audi 80, które znalazło się tylko nieco zdekompletowane.


p47 Said:

Gdy kupiłem w latach 70-tych PF125 mieszkałem na warszawskiej Pradze, na ul. Okrzei i tam samochód parkowałem, pod domem. Gdy pracowicie zakładałem blokadę na kierownicę (praktycznie, – obowiązek w tych czasach) jeden z meneli spożywających obok chleb w płynie wychrypiał :”nie bój nic, swojego nie ruszym”. I faktycznie, nic się fiatowi przez następne lata tam nie stało. Natomiast na Bielanach, pod domem rodziców w czasie mojej u nich krótkiej wizyty od razu podp…i wycieraczki i lusterka. Kilka lat później, mimo słynnej wówczas blokady na biegi, mojemu pracownikowi, podprowadzili w nocy poldka kombi diesel (ale to był muł, ale palił minimalnie!) spod domu na Ochocie, chyba zaledwie 2 tyg po tym, jak mu go kupiłem. Ależ on był niepocieszony…
Mnie najpierw chciano podpieprzyć w latach 80-tych Corollkę spod Intraco,- wyglądam przez okno a tam facet wciąga ja na lawetę! Zjechałem na dół a facet spokojnie tłumaczy mi, ze ma umowę z Komenda Stołeczna policji na usuwanie źle zaparkowanych samochodów. Faktycznie , stałem kontrowersyjnie, ale wydało mi to się wszystko podejrzane, więc wyciągnąłem swoja komórkę, zresztą ważąca “drobne” 5 kg (tzw. kaloryfer) i połączyłem sie z policja. Laweta w tym momencie dała “w długa”, corollka przy tym z niej zjechała, ale nic jej się nie stało. Oczywiście policja nic o żadnym zleceniu nie wiedziała, ale i tak historia też się nie przejęła…
Potem zaczął się serial z Camry kombii.
W moim domu mam wprawdzie 2 garaże, ale często nie chce mi się wprowadzać do nich samochodów i parkują one na uliczce przed domem.
A zatem pierwszy raz sąsiad, który wyszedł z pieskiem (takim 50kg) przegonił w nocy 3 nygusów, którzy już przepchali tę camry z 50 m, żeby jej nie uruchamiać mi bezpośrednio pod oknem. Drugi raz był bardziej dramatyczny, bo w nocy złodzieje otworzyli mój wóz i telefonicznie wezwali lawetę. Przy ładowaniu kierowca lawety zorientował się, że to kradzież i nie chciał współpracować, wiec go poważnie pobili. Hałas wywabił sąsiadów, złodziei ujęto i OIDP dostali 3 lata odsiadki.
Trzeci raz był nietypowy,- znów ten sasiad z przeciwka od pieska dzwoni do mnie o 1 w nocy, że zapomniałem zgasić świateł w samochodzie. Wychodzę przed dom i faktycznie,- stoi moja toyota na środku jezdni, silnik pracuje, światła się świeca. Przestraszyłem się, że mam aż taka sklerozę;-), otwieram nie zamknięte drzwi i…konsternacja!! – jakoś pusto!! Nie ma kierownicy.
Okazało się, że złodzieje samochód otworzyli, uruchomili i chcieli odjechać. Wtedy zadziałała blokada, która musieli na siłę zerwać. Ale żółty człowiek jest sprytny, i specjalnie pod wieloklinem, na którym osadzona jest kierownica zaprojektował przewężenie kolumny o takiej średnicy, że jej wytrzymałość na moment skręcający jest mniejsza od wytrzymałości blokady. No i przy próbie zerwania blokady kierownica została im w rękach, więc uruchomione już auto porzucili na środku jezdni. W końcu tę camry jednak ukradli żonie pod szpitalem na Niekłańskiej, jakieś 2 miesiące po tym , jak zrezygnowałem z AC, bo uznałem, że juz wtedy 11-letniego jest nieaktrakcyjne (a była ledwie dotarta, zaledwie 173 tys km..:-)..
No i pomyliłem się..:-(.
Ciekawe, że potem miałem dziwne telefony z komisariatu na Grenadierów, z pytaniem, czy mi naprawdę zależy i jak bardzo na odzyskaniu auta…
A jeszcze dodam, ze kiedyś w Berlinie , wychodząc z dość drogiego auta zamknąłem w bagażniku marynarkę z kluczykami w kieszeni. Do ważnego spotkania było kilka minut, a więc z pryzmy kamieni (przebudowywano chodnik) wziąłem brukowca i rozbiłem tylna szybę. Było to na jednej z głównych ulic Berlina ok godz. 17, tłum przechodniów i tzw. pies z kulawa noga się nie zainteresował, choć alarm wył jak wściekły…


benny_pl Said:

ja bym go odebral :)
kolega sprzedal jakis czas temu strasznie zgnila i zajechana beczke, jakis czas pozniej przyszlo mu pismo z urzedu miasta ze ma uprzatnac samochod zagracajacy jakis parking, wiec pojechal i go zabral “przeciez mam pismo ze mam zabrac” ;p
przerejestrowywanie jednak sie czasem przydaje ;p


dzidek20 Said:

Mój wujek kupił w 95 roku nowego 126el. Cieszył się nim zaledwie 1 tydzień. Pojechał do pracy pochwalić kolegom zakupem. Skończył dniówkę wychodzi z bramy a po maluchu na parkingu tylko suchy plac został (padało wtedy). 2 tygodnie później znaleźli go 10 kilometrów od jego domu ale po aucie została sama karoseria. Za to jakiś czas później kupił następnego z przezorności zakładając blokadę skrzyni.
Rok później mój tata kupił nowego Poloneza o dziwo chętnego na kradzież nie było.


umts2 Said:

1. W Olsztynie w latach 90 kradli samochodu dla okupu. Jeden gość się postawił i zgłosił sprawę na Policję. Jak tylko wrócił do domu miał telefon, żeby się pożegnał z samochodem jak na Policję poszedł. Facet się wkurzył i robił raban i jak sprawdzili bilingi to się okazało, że dzwonili z automatu na holu Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. Policja nie uznała tego za nic szczególnego bo “automat jest powszechnie dostępny” ;-))
2. Pewnemu gościowi z Ostródy buchnęli 405, a że miał znajomego biznesmena to się pożalił. Jak to lokalny biznesmen gość miał kontakty tu i ówdzie. Dość, że po kilku dniach 405-tka wróciła pod blok umyta i wysprzątana. Jedynie zamki były zniszczone. Jakiś czas później w czasie sprzątania samochodu znaleźli w schowku kasę na naprawę zamków.


Krzys0767 Said:

Corce mojego znajomego ukradli fiata uno gdzies kolo 2002-2003 roku po jakims czasie znalazl sie w jakims stawie bez drzwi pokryw i wyposarzenia wnetrza. Prawdopodobnie wjechał do tego stawu na pracujacym silniku.


rumas Said:

Też mam pewną prawdziwa historie z życia. Znajomy moich rodziców prowadził w połowie lat 90 lombard. Ludzie zostawiali różne rzeczy w tym i samochody. Uzbierało sie ich ok 8 lub 9. Pewnego dnia o 6 rano na posesje, gdzie owe auta stały wjechali panowie mundurowi i po pokazaniu jakichś papierów bryki zarekwirowali. Znajomy rodziców w sumie nie plakal z tego powodu, bo bryki z lombardu szły opornie i juz więcej w zastaw ich nie brał. Dawno juz było po terminie wykupu i spisał je na straty (stać go było), wiec nawet sie cieszył jak Policja je zgarnęła ale bardziej się martwił, że mogą go o paserkę oskarżyć, bo z jakiegoś powodu je mundurowi wzięli. Po ok dwóch latach dostał pismo, ze ma po SWOJE samochody sie zgłosić… i jeszcze zapłacić za 3 miesiące parkingu, bo to było juz kolejne wezwanie (de facto pierwsze, które widział na oczy ale już sie nie kłócił). Bryki już zostały w majestacie prawa jemu oddane i miały uregulowany stan prawny. No ale opłacenie 3 miechów parkingu policyjnego dla 8 bryk – niby dla gościa kasa była nieduża ale po dwóch latach stresu, że mogą Cie o coś oskarżyć, wezwań na przesłuchania itp. to było nawet mocnym akcentem. Kilka lat później jego kolega proponował mu otworzenie wspólnie autokomisu… nie skusił się.


pete379 Said:

To ja chyba wygrałem ten nieformalny konkurs na niesamowitą historie kradzieży.
Kilka lat temu wujas kupił sobie nową Vectrę C w dieslu (wersja przed liftingiem) i po jakimś roku swojej małżonce zakupił Tojtojkę Yaris. Ciotka nacieszyła się może pół roku autem… Pewnej nocy szajka prawdopodobnie działająca na zamówienie włamała się przez małe piwniczne okienko odpowiednio je wyważając 3ma śrubokrętami. Wrzucili gaz usypiający, otworzyli dom od środka, zabrali kluczyki i elegancko wyszli drzwiami frontowymi zakluczając dom z zewnątrz i zostawiając klucze w zamku. Odjechali w siną dal. Następnego dnia ciotki siostra zauważyła klucze w zamku i weszła, pobudziła wszystkich i okazało się, ze auta zniknęły, a złodzieje nie przetrząsnęli nawet domu. Policjanci stwierdzili, ze to stara sztuczka- złodzieje mają zamówienie, szukają auta, obserwują i wybierają dzień skoku. Wyważają okno i wpuszczają jakiegoś gówniarza nie tylko ze względu na gabaryty ciała, ale też na mniejszą odpowiedzialność w razie wpadki, ten odklucza dom i zabierają tylko zamówione auta i nie zwiększają ryzyka przetrząsaniem domu.
Skutek: aut nigdy nie odnaleziono.
P.S. Podobno złodzieje też wyżarli coś ciotce z lodówki jak byli w domu.


Fiatowiec Said:

Mnie rok temu jak kupiłem swoje I auto, jaktajmera Fiata Punto to też po 4 dniach jak kupiłem próbowali ukraść. Co ciekawe złodzieje pewnie sądząc po budowie moi równolatkowie wchodzili do niego przez bagażnik, a punciaczek
dopero kupiony, zrobiony full serwis(btw stał pod bramą mojego mechanika). Krzyknąłem kufa wypie*** od mojej fury i zwiali. A zamek tylnej klapy do dziś nie założony, bo samochodzikiem za ok 2 tygodnie będzie można się golić :-(


DW10 Said:

Lata 1998 – 2001 lusterko lewe typu “Bis” w pf126p mojej przyszłej Pani. 7 razy kradzione. Pomogło zaklejenie łbów wkrętów “Distalem” i wypalenie lutownicą numeru rejestracyjnego na obudowie lusterka.


StahW Said:

Heh..
Już pisałem, że w pierwszej połowie lat 90tych wspólnym wysiłkiem rodziny sprowadzono dla nas półprezent w postaci Citroena BX. Auto cieszyło me serce i spowodowało chęć zrobienia prawa jazdy wreszcie, no bo być wożonym przez własną żonę to ujma na honorze. Niestety, zanim zdążyłem na dobre zakończyć formalności, w tym zapłacić cło jako swój wkład do zakupu – auto znikło. A cło, mimo odwołań, musiałem zapłacić i tak – z odsetkami… Motywacja do robienia prawka mi przeszła na parę ładnych lat.
Znalazło się półtora roku później, bez wielu elementów, w tym – tylnej kanapy… Odsprzedałem za grosze :(

Prowadziłem wtedy działalność naprawy komputerów domowych (Spectrum, Amstrad itepe). Przyjechał klient i zostawił w samochodzie elegancką, metsalową tubę na rysunki, a wewnątrz plany architektoniczne jakiegoś kompleksu, owoc kilkuletniej pracy. Oczywiście tuby nie zastał po powrocie do auta… O ile pamiętam, to nawet radia mu chyba nie ukradli.

I ostatni przypadek. Była wielka powódź we Wrocławiu w 1997 roku. Kolega z tamtejszego oddziału firmy, w której wtedy pracowałem, będący architektem z zawodu (zbieżność przypadkowa), spędził kilka dób non-stop na wałach, uczestnicząc fizycznie i kierując akcją jak i gdzie optymalnie układać worki z piaskiem, żeby uzyskać stosunkowo najlepszy efekt ograniczonymi środkami. Odra zaczęła opadać, kolega odespał całą dobę i przyjechał do centrali do Wawy załatwiać zaniedbane sprawy firmowe. I co? I nasi stołeczni złodzieje zbili mu szybę i ukradli radio, w samochodzi z rejestracją ewidentnie wrocławską. Było mi bardzo wstyd…


albi Said:

Jeszcze sobie przypomniałem sprawie sprzed kilku lat. Na jednym z for pojawiała się informacja o kradzieży Audi Coupe. Właściciel szukał po ogłoszeniach i znalazł to auto na otomoto. Dodatkowa sprzedaż tego auta ogłaszał jeden z bardziej znanych użytkowników forum na forum VW golfa. Policjanci niechętnie pojechali sprawdzić auto z ogłoszenia (nie wierzyli w głupotę złodzieja). Na miejscu okazało się, że to jest poszukiwany samochód, miało przylepioną na bitex tabliczkę z innym numerem VIN.
Jeszcze forumowiczowi z innego forum ukradli nieźle wyposażone auto. Miało zeswapowany i podkręcony silnik diesla z nowszego auta, cztery duże drogie alufelgi oraz zderzaki, lampy i inne części z topowych wersji tego modelu. Auto znalazła policja przy rozbijaniu jakiejś dziupli. Złodziejowi spodobał się samochód dlatego nie poszedł na części. Zniknęły jedynie “rarytasy”, które bardzo wyróżniały samochód.


dzekoo Said:

A wujek z Niemiec przyjechał Mercedesem do rodziny. Wszedł na górę. Rodzina do okien “no pochwal się gdzie ten Mercedes?”. Musieli za nim jechać.


pppan21 Said:

Na początku lat 90-tych mieszkałem na Mokotowie tuż przy basenie Warszawianki. Parkowałem Citroenem AX na ulicy, bo na parking społeczny się nie załapałem… Nawet włamywać się nikt nie chciał przez wiele lat – chyba miałem szczeście.

Radio miałem wyjmowane w całości (nie tylko panel), ale że był to jakiś grat – nie wyjmowałem go pod domem. Przez prawie rok nie było problemu – ale w końcu wybili szybę i ukradli. Dokładnie w moje urodziny… Miałem akurat dzień urlopu i pewne plany towarzyskie, ale zamiast nich – zrobiłem sobie tour po wszystkich warszawskich serwisach Citroena i szklarzach samochodowych. Samochód mało popularny. Do tego szyba była jakaś nietypowa, miała inny kolor przyciemnienia niż te, które były w serwisach. W końcu znalazłem odpowiednią gdzieś na Łodygowej czy w Ząbkach… Całe urodziny zmarnowane i do tego dość kosztowne…

Parę dni później – znalazłem na masce samochodu radio! Podobne, wyjmowane w całości! Ale nie moje (innej marki) – i nie pasowało do mojej kieszeni :-) Albo złodzieja ruszyło sumienie, albo nikt od niego nie chciał kupić takiego złomu – i postanowił oddać…

A ja prawie kupiłem sobie nowe. W Elektromisie w Jankach, w jakiejś specjalnej promocji na (podobno) jedyny, ostatni egzemplarz. Na szczęście kupiłem z montażem na miejscu. I okazało się kiedy wróciłem, że (nowe?!) radio jest zakodowane i nie daje się uruchomić. Łobuzy próbowały mnie przekonać, że zwrotów nie przyjmują ale wyjęcie komórki (raczej unikalny widok w tamtych czasach) i wybranie numeru na policję wystarczyło. Oddali kasę, przeprosili. A ja ponad rok jeździłem bez radia.


KIEROWCA Said:

Temat rzeka. Dla mojego ojca włamali się praktycznie do każdego samochodu jaki posiadał. Najpierw ok. 90 roku wyłamali kłódki w garażu i wybili szybę jednak nie byli w stanie odpalić Borysewicza. Ukradli kanister i narzędzia.
Z VW Santany zabierał kaseciaka Damisa do domu to wybili szybę i ukradli kasety.
W Audi 100 wybili szybę i rozebrali obudowę kolumny.
Dla kolegi z Malucha zginęło radio które znalazło się trzy parkingi dalej natomiast jednemu z sąsiadów odkręcili przednie koła w Syrenie w dalszym ciągu nie rezygnując z bicia szyby.
Mój Cienias z 92 roku ma odcięcie prądu na cewkach sprytnie puszczone poprzez zmostkowany licznik. W przypadku np. Wymiany licznika na standardowy bez mostkowania samochód będzie tylko kręcił rozrusznikiem jednak nie odpali 😉


Autosalon Said:

W tamtych latach gdy jeszcze mieszkałem w Wejherowie kradziono tyle aut że Kazik napisał utwór”złodzieje z Wejherowa”.
Byli partacze ale też zdarzali się ” miszczowie” w swoim fachu- w każdym razie znikało wszystko niezależnie od marki.
Potem policja tak się do tego wzięła(przez Kazika?)że zasadniczo od 18 lat drzwi nie trzeba zamykać.
link o tu:
https://www.youtube.com/watch?v=7AwKeMM9Lic


Andziasss Said:

Radio kieszeniowe w ręku, dodatkowe klucze od multilocka i osobno zwisający pilot od alarmu, to był pakiet standardowy w latach 90tych. Lepsze radia Blaupunkt były bardzo ciężkie i rąsia od noszenia się wyginała. Jeden z moich pilotów miał wysuwaną antenkę teleskopową. To był ’92.

Obecnie w jednym pojeździe mam z pilota odpalane duże Webasto (czyt. dewasto) i jak się który turysta interesuje i zagląda do pojazdu, to mu robię świst i po chwili zasłonę dymną (raczej parową). Niektórzy, mimo pokojowych początkowo zamiarów, uciekają! Nikt nie podjął nigdy prôby akcji gaśniczej.


Mav Said:

Ktoś wspomniał o AR Arna – chciałem sobie przypomnieć czy to jest to cudo robione w kooperacji z nissanem. Wpisałem w grafikę i oto wyskoczyła czyjaś wizja Arny II:

http://carspics-db.com/data_images/gallery/01/alfa-romeo-arna/alfa-romeo-arna-01.jpg

Normalnie piękność nad piękności.


benny_pl Said:

to jeszcze komiczna historia ze znajomymi w roli glownej ;p
nie bede opisywac, bo juz opisana:
http://www.policja.pl/pol/aktualnosci/36697,Ukradl-quotmaluchaquot-dla-ukochanej.html


Demon75 Said:

@dzekoo – prawie identyczna historia u mnie w dalszej rodzinie.
Małżeństwo lekarzy przyjechało z Niemiec jednodniową(!) klasą S (Locha) do rodziców. To było tuż po premierze tego modelu. Stanęli przed blokiem, pod oknami. Weszli się przywitać – graty, ciuchy i suweniry zostawili w samochodzie. Na szczęście domownicy szybko zauważyli nieproszonych gości i rozpoczęło pościg 😉


Tak, wtedy było grubo pod tym względem.

1. Mieliśmy czerwonego Poldka MR87, bardzo udany egzemplarz. Miał alusy, chyba Cromodory, przyciemniane szyby i jednoramienną kierownicę (nie z Cytryny, acz podobną). Któregoś dnia zniknął. Znalazł się co prawda niedługo później, ale mocno “zmęczony”.

2. Mój wujek z Krakowa miał Sierrę 3d. Czarna, wersja Laser. Przyjechał do nas w odwiedziny. Radio zniknęło chyba w ciągu godziny. Co ciekawe – wyjęło je dwóch sąsiadów, dobrze zapowiadających się bandytów (z tego, co wiem, obaj potem siedzieli, nie wiem, co się z nimi dzieje aktualnie, i nie interesuje mnie to za bardzo). Nie pamiętam, czy udało się je odzyskać, chyba tak, ale było nieprzyjemnie.

3. Szyba też leciała w kolejnym naszym samochodzie – Passacie B2 kombi. Ale, co ciekawe, jego nie ukradli, chyba nawet nie próbowali.


radosuaf Said:

@rozynant:
No, kupić ARNĘ – bardzo elegancko! Wygrałeś dzisiaj internet :). Można wiedzieć, jakie były powody tej desperackiej decyzji? 😀

Mnie się tylko jedna ciekawa rzecz kojarzy – jakieś 10 lat temu pojechaliśmy z ziomkiem do stolicy jego Stilo, zaparkowaliśmy na Alejach Jerozolimskich gdzieś naprzeciwko Subwaya i nie było nas jakieś kilka godzin. Wróciliśmy, wywaliliśmy wszystkie ulotki agencji towarzyskich i ruszyliśmy do domu. Jakieś 40 km od Warszawy mijał nas TIR i chlapnął na szybę. Kumpel odpalił wycieraczki i rozległo się przeciągłe GRRRŹŹŹŹŹŹDŻŻŻŻŻWWWWRRR ramion wycieraczek jadących po szybie, bo ktoś podprowadził pióra. Średnio przyjemna sytuacja… Swoją drogą, dobre miejsce na kradzież w środku dnia.

Ojciec jak kupił salonówkę E36 w 1991 roku przez kilka ładnych lat parkował tak, żeby mógł obserwować samochód i kilka razy był przekonany, że ktoś go śledzi :). No i jak już się uspokoił, to nam na wakacjach w Świnoujściu wywalili szybę i podprowadzili Blaupunkta :(.


Erbest Said:

Mnie w połowie lat 90 ukradli Volvo 240. Stało na parkingu pod blokiem, pewnej nocy zniknęło. Odnalazło się po dwóch dniach zaparkowane przy głównej ulicy kilka kilometrów dalej, nieuszkodzone. Tylko zerwana osłona stacyjki i spięte na krótko kablami było. Nie wiem po co je ktoś kradł, ale mam teorię na temat tego, dlaczego ujechał 5 kilometrów i zrezygnował. Mianowicie był to 5-cylindrowy diesel, wolnossak, chyba coś 65 koni miał, do tego grat ważył 1.5 tony i miał trzybiegowego automata. Jakbym był złodziejem jadącym samochodem o osiągach słupa ogłoszeniowego, też bym chyba se odpuścił.


Szela Said:

Ehh w latach 80tych to mieliśmy 125p jeszcze 1300 na włoskich częściach, na początku 90tych łade 210x 1500s skok jakościowy był. Kupowanie salonowej e36 w 91 nie mieści mi się w głowie, szacun :)


buckswizz Said:

Oj tam biadolicie ! Na grochowie blisko wiatraka okradli starą nubirę z kół – została na trawie. – Lipiec A.D. 2014


anonymous Said:

Po 8 latach placenia Autocasco za Fiata Seicento (rok 2007) uznalem, ze nikt nie ukradnie samochodu wartego wtedy ~6000zł. Na 9 rok ubezpieczenia nie wykupilem. Po 2 tygodniach samochod zniknal z pod bloku.

Przypadek ?

Nie sondze.


Kokolino Said:

To i ja!
W 2002 roku spod okna ukradziono nam Nubirę II kombi, trzyletnią, biały kolor.
Matula widziała jak odjeżdża, szybki tel na mylicje – proszę przyjść na Malczewskiego i zgłosić… Furka miała znak szczególny.
2 lata później ojciec poznał nasze dełu w MPT 😛 Olał temat, bo i odszkodowanie z AC było przyzwoite.


Nat Said:

Historia z tamtych czasów:
Znajomi wrócili ze Stanów, kupili Poloneza, ale jadąc do ubezpieczalni, by go ubezpieczyć w zakresie AC, zrobili duże zakupy spożywcze (pierwsze w Polsce).
No i jak łatwo się domyślić, Poldolot zniknął jeszcze przed dotarciem do PZU, ale już z bagażnikiem pełnym zakupów. 😉
Łelkom tu Polend.


Lucas Said:

Przypomniała mi się historia,jak w 96 lub 97 kumpela pojechała z rodzicami nad morze audi 5000 a wrócili pociągiem.Ale jej ojciec był wk…ny.Kolejnym autem była vectra b z salonu i jeżdżą nią do tej pory. Dziwiliśmy się po kiego grzyba złodzieje ukradli 10 letnie wtedy cygaro w amerykańskiej wersji z automatem.Pewnie poszło na części.
Na przemiał poszedł też zapewne fiat croma znajomego ojca.Pierwsza seria, czyli wtedy miała pewnie najmarniej 8 lat ale full opcja, łącznie ze skórzanym wnętrzem.Była dość zapuszczona,facet ją zrobił a 3 dni później zniknęła sprzed bloku:(


Andziasss Said:

@Leniwcu, jakto jednoramienna? Z czego to? Ja miałem w Sierra’87 taką prawie jednoramienną, ale to ramię było podparte w dwóch punktach odległych od siebie o jakieś 15 cm. Wcześniej w Escorcie’ 81 (shooting kombi 3d) też takie ramię w kształcie A, tylko bardziej kanciaste. Baardzo wygodna kierownica. Ale żeby zaraz w Poldowozie!?


Yngling Said:

Mi kilka lata temu chcieli buchnac z pod bloku Golfa mk4 tdi. Cos poszlo nie tak, bo auto zastalem z otwarta, ale opuszczona maska…. Byla zima, noce mrozne, a akunulator nie pierwszej mlodosci. Amatorzy.


GrimmReaper Said:

Śmichy chichy, mnie w 1999r jakiś pajac zajumał Fiata Tipo 1.4, z ciężką rezerwą, zepsutym potencjometrem położenia przepustnicy i do tego multi lockiem…. a żeby było weselej to na austriackich blachach.
Mój tata pracuje w Austrii od 1984r, i dał mi wtedy do Tipo, miałem je tydzień…
Nie zapomnę jak zgłaszaliśmy kradzież na Policji i pytanie “a po czym pan pozna, że to pana auto? Jakieś znaki szczególne?” Do tego zdziwko jak to w dowodzie może być wpisane Fiat Steyr Tipo 160. Czy coś takiego.
Potem zgłaszaliśmy kradzież na komisariacie we Wiedniu a tam tekst policjanta: “Słyszałem, że polakom się wszystko przydaje, ale to już przesada, starego fiata ukraść….


elmo Said:

A ja mielem 2 historie:
W 99r mojej dziewczynie ukradli CC Sporting z parkingu Ikea w Jankach wiec dlugo nie myslac pojechalismy z kumplem do Prooszkowa rozdawac taksowkarzom karteczki “zginelo CC, za pomoc nagroda…”. Po dwoch dniach odezwal sie znalazca, wyznaczyl “nagrode” i umowilismy sie kolo polnocy w centrum w-wy. Pojechalem pod centralny i dzwonie, a on “jedz pod rotunde”, podjechalem, dzwonie, a on ” jedz pod sobieski”, znowu to samo, “jedz pod mariotta”, podjechalem a on mowi, ze widzi, ze nikogo nie ciagne, to mozemy sie spotkac w przejściu podziemnym, gdzie uprzyjmie przyjmie nagrode i wskaze, gdzie stoi CC.
Uprzejmie podziekowalem i okazalem podziw dla wartosci zaszczepionych przez mamusie…

Mnie rok pozniej tez ukradli moje CC Sporting, treningowke RSMP, moze dlatego, ze nie zamykalem drzwi, ale mialo AutoCasco :)
Znalazło sie nadwozie rok pozniej, nawet rozpoznalem.
Nawet bylem za swiadka w sadzie w Garwolinie, podobnie jak kilkadziesiat innych osob, ale oskarzony nie przyszedl z domu na sprawe wiec odroczyli a ja juz olalem. Wszyscy byli w szoku, ze oskarzony odpowiada z wolnej stopy.


kris kristoferson Said:

Lata 90 jadąc na sylwestra w góry, zatrzymałem się pod Wawelem rozprostowac nogi. Zrobiłem rundę wokół a po powrocie zastałem wyczyszczonego z bagaży malucha. Sylwester się nie udał.
Pod koniec lat 90 koleżanka podwoziła mnie swoim samochodem. Ale zamiast stacyjki miała jakieś ustrojstwo. Zapytałem co to patent. Okazało się że uno jakiś czas temu ukradli. A że ktoś ze znajomych zna kogoś tam kto zna ludzi z miasta. Uniak się znalazł. Koleżanka jeździła ze złodziejskim patentem bo nie chciało jej się naprawiać stacyjki.
Trzy lata temu na morzem w lesie przy plaży stało porzucone audi 100 na łódzkich blachach. Codziennie coś z niego znikało.


Szara_Wołga Said:

Moja matka swego czasu wybrała się do Białegostoku Samarą- prawie nową. Nie zamknęła drzwi. Nic.
Następnego dnia- zostawiła kluczyk w stacyjce. Nic.
Trzeciego, wszystko dokładnie zamknęła, upewniła się, schodziła kilka razy- rano Łada stała na cegłach.


Yossarian Said:

@Szara_Wołga
No co? Wkurzyli się nagłym brakiem zaufania, to ukradli.


benny_pl Said:

ukradli kola zby auta ktos nie buchnal!


pete379 Said:

Ok, zaraz zacznie się raban, że posługuję się niesłusznymi oskarżeniami i stereotypami. Parę lat temu- w drugiej połowie lat ’90 znajomy zarobił troszkę kasy i stwierdził, że kupi sobie fajne autko- jakieś z wypasem i fajnym silnikiem. Przeglądał długo ogłoszenia… aż znalazł czarne Audi V8 quattro. Piękne auto. Pojechał po nie… na miejscu okazało się, ze autko sprzedawali pobratymcy Don Vasyla. Był napalony jak szczerbaty na suchary, wiec je kupił. Pojeździł nim może 3-4 miesiące… w dziwny sposób Audi skradziono. Policja po tym jak usłyszała historię zakupu tego auta stwierdziła, że pewnie Audi wróciło do poprzedniego właściciela, a ten pozbył się go wysyłając na wschód, lub sprzedając na części.
Słyszałem też o innej historii. Młody łepek kupił sobie BMW 750i bez gazu- to takie na okrągłych lampach. Pojeździł nim troszkę, ale naszła go myśl o zmianie auta, ale niestety… silnik 5,0 benzyna bez gazu był wtedy w Polsce ciężko sprzedawalny. Po prawie roku prób sprzedaży stwierdził, że w sumie ubezpieczenie jest pełen pakiet i jak auto “wyparuje” to dostanie lepszą kasę z ubezpieczalni niż oferowali mu ludzie którzy chcieli ją kupić. Pojechał na targowisko, uzgodnił wszystko z odpowiednimi osobami i po tygodniu BMW zniknęło… I wszyscy byli happy.


benny_pl Said:

to ojciec kiedys tez w latach 90 kupil na gieldzie Subaru Leone, takie jakos z koncowki lat 70, bylo dosc mocno spanachane, ojciec cos je podremontowal, i poszedl przerejestrowac, wtedy okazalo sie ze jest kradzione i mu je zabrali ;p to chyba jeden z niewielu przypadkow kiedy komus sie odnalazl samochod w lepszym stanie niz przed kradzieza 😉 oczywiscie typa ktory je sprzedal ani pieniedzy ktore wzial nikt nie odnalazl


wuner Said:

A ja jeszcze jedną historię znam. Znajomy mój swego czasu prowadził własny sklep i w celu zaopatrzenia się w towar udał się gdzieś, bodajże do Wawy. W drodze powrotnej zatrzymał się u swego ojca w Łodzi. Wszedł do niego do mieszkania na jakieś 15 minut.
Golf 2 wypakowany dość cennym towarem wyparował…


wuner Said:

A, to było gdzieś w połowie lat 90tych.


benny_pl Said:

ach te samochody w ktorych wystarczylo podac + na cewke i rozrusznik…. teraz pelno komputerow i jak juz to zagasnie to wes tu cos zrob zeby pojechac dalej….


km Said:

Do mojego Poloneza weszli dwa razy. Za pierwszym razem ktoś pokonał dość zgrabnie zamek od kierowcy i stacyjkę zostawiając trochę rys, ale nie dużo. Nie odpalił, bo była to zima, a ja miałem zwyczaj rozłączania akumulatora, który był słabiutki i notorycznie się rozładowywał przez alarm. Od tej pory rozpięte kable w kategorii “chamskie zabezpieczenia” uważam za bardzo skuteczny sposób. Łączyło się z powrotem łatwo, bo były wysmarowane obficie pastą miedzianą.

Za drugim razem, również zimą, ale dobrych 10 lat później, jakiś bezdomny rozwalił śrubokrętem drzwi od pasażera, niszcząc przy okazji zamek i przespał się w środku. Polonez miał już wtedy wartość porównywalną z rowerem i nawet już tego zamka nie naprawiałem.


sappo Said:

@benny_pl
z odpowiednim sprzętem, nowym odjeżdżasz jak swoim:
http://niebezpiecznik.pl/post/nowe-bmw-latwe-do-kradziezy/
…i nie musisz już forsować zamka w drzwiach łamać blokady kierownicy obchodzić immo i odłączać alarmu.


KIEROWCA Said:

Mnie zastanawia natomiast co innego ==a mianowicie, co takiego się stało, że złodziejski proceder na przestrzeni ostatnich lat się ukrócił?
Daaaaawno już np. nie widziałem samochodu z odkręconymi kołami stojącego na cegłach czy wybitej szyby a do pracy często chodzę na 6 rano tudzież o tej samej porze wracam z nocki. Czyżby upowszechnienie się monitoringu na skrzyżowaniach, sklepach itp? Domyślam się, że np. radia nie stanowią już tak chodliwego towaru odkąd stały się integralną częścią deski rozdzielczej…
Ale koła, xenony, plastikowe zderzaki, grille to przecież smakowity kąsek dla mechaników-paserów. Dziwneeeee. Czyżby cisza przed burzą?


andziasss Said:

@KIEROWCO: Wiele czynników! Nie opłaca się ryzykować i kraść, skoro uwolnił się import dawców (pojazdów uszkodzonych lub RHD). Rynek jest po pierwsze wolny, po drugie nasycony. O zbyt trudniej niż w latach ’90. Policja natomiast potrafi się zorganizować i ma czym pogonić ewentualnego złoczyńcę. Skok w porywach jak pomiędzy “Pitbulem” a “Oficerem”. Przynajmniej tak mi się śniło raz.

Teraz się kradnie co innego. W cyberprzestrzeni.


lordessex Said:

Ale to straszne były czasy pod względem kradzieży, nawet Polonezy, Fiaty 125p i Syreny kradli. Jak dobrze że te plagi dawno już minęły :-D. Teraz to nawet się nie stresuję że zapomniałem zamknać samochód :-D, nie jest na szczęście wiele wart, ok. 5000.


brazer Said:

w latach 90-ych jeździłem, a jakże, mazda 626, której pies z kulawą noga nie chciał ukraść a można ją było otworzyć nowo-wprowadzoną monetą 1 złoty polski peelen. Miałem też malucha, które wiem, że kradli, ale sprzedałem go na tyle szybko (po ok. roku), że nie zdążyli. Natomiast moja ś.p. mama została niestety napadnięta pod bramą domu, gdy podjechała nowym pugiem 405 turbo diesel. Bandyci nie patyczkowali się wtedy z nią, fakt.


benny_pl Said:

Kierowca: teraz ponoc katalizatory kradna, szczegolnie ponoc z suwow bo sa wysokie i latwo wlesc, a w katalizatorach jest jakies zloto czy tam cos co jest drogie w skupach. http://www.polskieradio.pl/7/473/Artykul/347480,Uwaga-Kradna-katalizatory


Marecki Said:

Platyna. Zresztą właściciele sami sobie kradną, wątek z AKP:
“Witam. Czy wypowie się ktoś kto wycinał katalizator w silniku 1.9 DTH ? Ile można za niego wziąśc i czy bardzo się zmienił dźwięk ? No i czy w ogóle nie sieje to w tym aucie jakich kolwiek komplikacji ? (…) Poprostu chcę sprzedac auto, a jak można dodatkowo przyrobic trochę $ to czemu by nie wyciąc ?!”


Jacek Said:

Tiaa, mój pierwszy samochód, fiat 125p 1300 rocznik 1973, stan mocno sponiewierany, w roku 1993, może 1994 włam do środka (ciężko nie było, 10 groszówką się otwierał) Spakowane futrzaki z siedzeń ( odziedziczone po prehistorycznej Syrence rodziców, zeżarte przez mole). Potem chyba złodziej wytrzeźwiał i zobaczył co bierze:) Druga sprawa – mieszkałem w Anglii, kumplowi włamali się do prehistorycznego mondeo wyginając ramę drzwi ( zero finezji) i ODERWALI KIEROWNICĘ. Ale to była zemsta i demolka, a nie próba kradzieży:)


Ruf Said:

Proceder istnieje jak najbardziej, ale przeniósł się na zachód kraju, skąd nasi rodacy wyjeżdżają na występy gościnne do Niemiec. Mieszkam na granicy z Niemcami i nie ma tygodnia, żeby lokalne media nie informowały o rozbitej dziupli z pociętymi autami. Nie tak dawno Niemiecka telewizja emitowała program opisujący prowokację – reporterzy zostawili na ulicy przygranicznego miasta Caddy naszpikowane nadajnikami.

http://natemat.pl/102675,auto-bild-demaskuje-polskich-zlodziei-aut-tuz-po-kradziezy-czesci-sa-juz-zamontowane-w-polskich-samochodach

Prawda jest jednak że u nas w kraju kradnie się mniej aut – w 2011 roku 16 285 (ze strony Policji)
Za to w samej tylko Saksonii w Niemczech w 2013 roku skradziono ponad 3700 pojazdów (oczywiście wszystkich Polacy nie ukradli, ale podejrzewam że mamy spory udział w tym “wyniku”)

Pozdrawiam Złomnika i wszystkich czytaczy!


małpa Said:

A ja jak ostatnio pojechałem do warszawki to na jerozolimskich poprowadzili mi jeden oryginalny kołpak od opla… Jak ja bym kradł to chociaż dwa


pap Said:

Wujasowi w 1993 próbowali podprowadzić roczną Samarę, którą to zresztą rok później odkupił ojciec i w zeszłym roku pojechała na Ukrainę za całkiem niezłą kasę. W każdym razie wyłamali zamek kierowcy, dostali się do środka, sztosem potraktowali stacyjkę ale nie uruchomili. Wujas założył home made immo czyli ukryty prztyczek elektryczek i kręcili kręcili ale nie zapalili. Auto miało AC i PZU pokrywało wymiany zamków, stacyjki itd. Potem już prób kradzieży nie było.


czak Said:

Znajomemu ukradli parę miesięcy temu audi a4 2.5 tdi. W aucie były kluczyki i dokumenty gdyż stało na podwórku jego dobrego znajomego w małym mieście w którym jest szanowany to nie Spodziewał się tego. śmiał się ze mógł umowę Zostawić podpisana przez siebie do kompletu. ale jako że w aucie była głęboka rezerwa to paliwo się skończyło i Złodzieje auto porzucili a policja po dniu poinformowała o znalezieniu nawet panel od radia nie zginął A Złodzieje w aucie zgubili telefon;)


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1