zlomnik.pl

Home |

100 najgorszych samochodów świata: miejsca 60-41

Published by on December 29, 2014

Kontynuujemy zestawienie. W sylwestra ostatnia część.

//ZŁOMNIK SIĘ SKOŃCZYŁ‚ NIE MA JUŻ POMYSŁÓW // – już nie musicie tego pisać!

60. Chevrolet Corvair
Niebezpieczny przy każdej prędkości to może przesada. Ale nie mogę wyjść z podziwu do dziś nad jedną rzeczą: gdy Garbus odniósł sukces w USA, Chevrolet popatrzył na ten sukces z przerażeniem, a następnie postanowił go powtórzyć. Wymyślono – co potwierdza moją tezę, że w zarządzie GM zasiadali idioci – że Garbus odniósł sukces, bo miał silnik z tyłu i był to bokser. W związku z tym zrobiono jak umiano: wykonano model stylizowany jak zawsze, tyle że z bokserem z tyłu. Wyobraźcie sobie, że prowadzicie firmę sprzedającą koszulki. Wasz konkurent wprowadza na rynek nowy wzór koszulki i odnosi ogromny sukces. Co robicie? “Słuchajcie, on sprzedał najwięcej koszulek w rozmiarze na 176 cm! Od teraz produkujemy tylko takie”. Sukces nie nadchodzi. Wszyscy się dziwią.

59. Austin Allegro
Ikona angielskiego przemysłu motoryzacyjnego. Przy okazji: to nie jest prawda, że Allegro rdzewiało. Psuło się w nim wszystko, ale jak na produkt British Leyland, nieźle opierało się korozji. Był natomiast inny problem: stosunek zainwestowanych w ten projekt środków do współczynnika napraw gwarancyjnych. Jak inwestujesz biliony funtów w projekt, to nie po to, żeby potem każde auto wracało na kosztowne poprawki. A tak niestety najczęściej było z Allegro. Minister handlu Digby Jones podsumował ten model “tak właśnie wygląda British Leyland: wkładasz kupę kasy z jednej strony, z drugiej wypada Austin Allegro”.

58. Fiat Uno raz
To niestety Uno – wspaniałe, piękne, nowoczesne Uno – wywołało powstanie powiedzonka, że Fiaty rdzewieją już na prospektach. Trzeba było spieszyć się ze zdjęciami fabrycznymi, bo już po 2 latach potrafiły pojawiać się rdzawe bąble. Dobra, a teraz coś bardziej obrazowego: w Polsce znakomicie sprzedała się wersja Sting, czyli uproszczona, tania wersja Uno I. Wybierano ją zamiast Poloneza. Polonezy nadal istnieją. Kiedy widzieliście jakiekolwiek Uno Sting w okresie ostatnich 10-12 lat?

57. Mercedes W210
Nie będę już więcej znęcał się nad tym autem. Powiem tylko, że jestem nadal pod wrażeniem przestronności i przepastnego bagażnika modelu W210 kombi oraz wytrzymałości silnika 290 TD na trudy eksploatacji w polskich warunkach.

56. Crosley
Zawsze piszę, że Crosley zasługuje na oddzielny wpis i nigdy się tego wpisu nie może doczekać. Widziałem raz Crosleya na żywo. Nie do wiary że coś takiego mogło powstać w USA. Małe, pokurczone nie wiadomo co, ani do tego wsiąść, ani wysiąść, blacha jak z puszki od piwa. Crosleye były bardzo nowoczesne jak na swoje czasy, m.in. ta marka wprowadziła na amerykański rynek czterotłoczkowe zaciski hamulcowe. Ale nie o tym chciałem tu pisać, a o silniku, który wykończył reputację Crosleya. Była to jednostka Co_Bra (Copper Brazed), wykonana z lutowanych elementów blachy mosiężnej. Nie było tam elementów odlewanych. Był bardzo lekki i wysokoobrotowy, sprawdzał się w samolotach, ale w samochodzie koszmarnie się przegrzewał i rozłaził, a luty puszczały jak lód w marcu. Kataklizm.

55. Toyota Supra MA70
Problem z Suprą MA70 polegał na tym, że ktoś gdzieś popełnił błąd, a potem ktoś inny ten błąd zauważył, ale nigdy się do tego nie przyznał i szedł do końca w zaparte. Toyota to nie jedyny producent, który tak robi, ale może trochę taki, po którym takich zagrywek spodziewalibyśmy się nieco mniej. Poszło o tak banalną sprawę jak momenty dokręcania śrub głowicy. Były złe. Za słabe. Głowica nie dolegała do uszczelki i wszystko się błyskawicznie wypalało. W takim wypadku ogłasza się akcję serwisową. Toyota jej nie ogłosiła. Poważnie: ci, którzy dokręcili sobie śruby w 7M-GTE we własnym zakresie, uważali że silnik jest bardzo trwały i w ogóle wszystko jest dobrze. Ci, którzy szli na wojnę z serwisem – niczego nie zyskiwali. Stąd zasłużone miejsce na liście 100 najgorszych aut złomnika.

54. Tatra serii 700
Czy ten samochód można nazwać “najgorszym” pod jakimkolwiek względem? To tak, jakby powiedzieć, że obrazy surrealistów są brzydkie, bo nie przedstawiają rzeczywistości. Jednak w biznesie motoryzacyjnym chodzi o zarabianie pieniędzy, a tu nie było na to szansy. Tatra 700 była najabsurdalniejszym samochodem powstałym w krajach byłego bloku wschodniego. Być może również najabsurdalniejszym nowożytnym samochodem europejskim. Uporczywe trzymanie się koncepcji “V8 z tyłu chłodzone powietrzem” do dziś nie przestaje mnie zadziwiać. W tym czasie BMW robiło siódemę E38, a Tatra walczyła w tej klasie siedemsetką. Zbudowano 72 sztuki.

53. Tarpan Honker
Mój znajomy kupił kiedyś Tarpana Honkera w Katowicach. Pojechał po niego z Warszawy. Okazało się że to jakiś wczesny model z przednim mostem od Żuka tylko na odwrót, tzn. dyfer tak jakby chodził na wstecznym. Po 60 km jazdy zatrzymał się żeby kupić nauszniki Peltor. Znalazł “dwójki”. Po kolejnych 30 km zawrócił do tego samego sklepu po “trójki”. Do Warszawy wrócił głuchy jak pień od wycia. Do dziś źle słyszy na jedno ucho, a Honker stoi gdzieś pod Modlinem. True story.

52. Facel Vega Facellia
Nie jestem znawcą technologii odlewniczych ani tym bardziej inżynierem. Ale zdaję sobie sprawę, że jeśli zawieszę długi wałek na dwóch łożyskach, po jednym na każdym końcu, i będę poddawał ten wałek obciążeniu, to on się zapewne wygnie. Dlatego większość silników ma 4-5 łożysk wałka rozrządu. Przynajmniej te, które ja widziałem rozłożone, to tak miały (mówię o 4-cylindrowych, np. Toyota 1KZ-TE, Peugeot TUD5). Ale w Facelu Vedze Facellii z silnikiem Pont-A-Mousson o niezwykle nowoczesnej jak na 1959 r. konstrukcji DOHC (dwa wałki w głowicy) zaoszczędzono na środkowych łożyskach i wałki wisiały sobie tak o. link. Ile to wytrzymywało? Zasadniczo w ogóle. Wałki często pękały, silnik nie dawał się uruchomić, Facel Vega padł.

51. Żubr
I kolejna opowiastka z serii “przemyślane decyzje silnikowe”. Doskonale opisano to w książce “Pojazdy samochodowe i przyczepy Jelcz”, którą bardzo Wam polecam. W skrócie: poszło o przeciwwagi na wale korbowym, które odpowiadały za wyrównoważenie konstrukcji. We wcześniejszej wersji urywały się i rozbijały blok silnika. Zamiast poprawić ich mocowanie lub je przekonstruować – usunięto je. Wyrównoważenie konstrukcji szlag trafił. Bardzo szybko pojawiał się luz na panewkach głównych (w bloku), fatalnie obciążało to też środkowe łożyska wału korbowego. To bardzo smutne, że nawet korzystając z wzorców Leylanda, nie umieliśmy zrobić porządnego diesla do ciężarówki.

50. Mazda 6 z silnikiem 2.0 CiTD (turbodiesel common rail)
Nad tym autem też już się wielokrotnie znęcałem. Nie będę więc go więcej dręczył. Ale opowiem Wam historię. Mój znajomy mechanik z 7-8 lat temu dostał do naprawy Mazdę 6. Zatarł się w niej silnik ze względu na brak smarowania. Zaczął szukać przyczyny i zobaczył, że przez sitko pompy oleju nie leci olej. Silnik wymienił na inny. Zdarza się – pomyślał. Za dwa tygodnie przyjechała druga Mazda. Na lawecie. To samo. Znajomy wymienił silnik ponownie, a na drugi dzień wsiadł w busa i przywiózł z Niemiec chyba z osiem silników od Mazdy 6, powykręcanych z rozbitych aut. We wszystkich wyczyścił sitka pompy oleju. Żona nakrzyczała na niego że po co zwiózł tyle złomu i że to będzie stało pół roku albo dłużej. Po miesiącu nie miał już żadnego silnika bo wszystkie wsadził klientom, którym się zatarło. Od tej pory biznes nieźle mu się kręci. A więc nie jest to taki zły samochód, bo ktoś na nim zarabia.

49. Ford Thunderbird
Miał wyglądać retronowocześnie, wyglądał retroobrzydliwie. Do tego korporacyjna technologia Forda. Nic szczególnego opakowanego w dziwnie wyglądające nadwozie. 67 tys. sprzedanych aut to i tak niezły wynik: 5 razy więcej niż Lancii Thesis.

48. Chevrolet Monte Carlo SS
Jest dwudrzwiowy: no, można to jeszcze wybaczyć. Jest brzydki jak ugnieciona kostka mydła: to ewentualnie też można wybaczyć, bo de gustibus itp. Ma silnik V8: o, to już coś. Napędzający przednie koła. Naprawdę, nie wkręcam Was. Monte Carlo SS tej generacji regularnie wygrywa amerykańskie zestawienia na “The Most Redneck Car” – nie uwzględniając oczywiście pick-upów.

47. Subaru Impreza WRX STi 2.5
Boję się pisać o Subaru, bo fani tej marki mają ochotę mordować każdego, kto napisze, że Subaru nie radzi sobie najlepiej w ostatnich latach jeśli chodzi o niezawodność silników. Oczywiście jak pisze to sam właściciel, to jest w porządku. To tak jak z Afro-amerykanami w USA: nagrywają piosenki, w których co drugie słowo to NIGGER. Ale jak biały powie “NIGGER”, to rasista. Jestem więc rasistą motoryzacyjnym najgorszego sortu, ponieważ uważam, że stworzenie samochodu, który został zbudowany do upalania, a zarazem do upalania się nie nadaje przez wadę fabryczną silnika, to przejaw wyjątkowo lekceważącego podejścia do klientów. Nie wierzę w to, żeby Subaru nie wiedziało, że powiększenie pojemności z 2,0 do 2,5 w tym samym bloku osłabi wytrzymałość silnika. Nie wierzę. Ci ludzie (japońscy inżynierowie) są sto razy mądrzejsi ode mnie. Zjedli na tym zęby. Dlaczego więc to zrobili? Na to pytanie nie poznam odpowiedzi, bo nie znam japońskiego.

46. Toyopet Crown
Mieszkasz w wyspiarskim kraju, gdzie nie ma asfaltowych dróg. Budujesz samochód, który wytrzyma tamtejsze warunki, korzystając z doświadczeń przedwojennych i rżnąc co nieco z Wołgi GAZ-a 21 bo akurat takie coś masz na podorędziu. W twoim kraju nikogo nie obchodzi czy ten samochód jest szybki, tylko czy dobrze przejeżdża przez błoto. Prędkości autostradowe są nieznane.
Próbujesz sprzedawać ten samochód w kraju z ogromną siecią autostrad. Już podczas jazd pokazowych fura nie daje sobie rady na autostradzie i gotuje się na podjazdach, by w końcu się zatrzeć w stanie Nevada. W dodatku nazwa tego auta brzmi jak “zabawka i zwierzątko” (Toy&pet). Uciekasz z tego kraju, żeby przemyśleć swoją strategię i w którym miejscu dałeś ciała.

45. Jeep Cherokee 2.5 TD VM
O turbodieslu VM też pisałem już dziesiątki razy. To nie jest silnik, który psuł się za szybko, bo znam egzemplarze, które pokonały pół miliona km i dalej działały. On psuł się skutecznie. Jak się raz posypało – zapomnij i wyrzuć, bo nie znam człowieka, któremu udało się skutecznie naprawić popieprzone głowice i żeby wytrzymały jeszcze drugie tyle. A to, że był Cherokee z tym silnikiem był głośny i dużo palił, nie powinno powodować przyznawania mu miejsca na liście najgorszych aut świata.

44. Yugo w amerykańskiej wersji
Yugo importował do USA Malcolm Bricklin, ten sam świr, o którym już tu pisałem przy okazji Bricklina SV1. Dlaczego piszę o amerykańskim Yugo? Bo w Europie klienci mniej więcej wiedzieli czego się spodziewać, że będzie tanio i źle. W USA byli zszokowani, ale dziwię im się, bo w końcu ten samochód kosztował tyle co paczka fajek, więc dlaczego sądzili, że rdza, dymiące silniki, nietrzymanie obrotów i niedomykające się drzwi miałyby być czymś zaskakującym? Tani = byle jaki. Yugo na pewno nie było najgorszym samochodem sprzedawanym w USA, po prostu Amerykanie mieli jednorazową okazję zakosztowania tego, z czym kierowcy z Europy śr-wsch spotykali się na co dzień.

43. Późny Citroen 2CV
Wczesny 2CV był wspaniałą realizacją idei taniego auta dla wszystkich, które mogło wieźć 60 jajek itp. itd. Wszyscy wiemy jak było – 60 filmów o tym zrobiłem. Ale widziałem też jeden: reportaż z fabryki 2CV z Portugalii, z końcowego okresu produkcyjnego. Borze liściasty! Jakiż ten samochód był już prymitywny w końcu lat 80., jak byle jak wykonany, w tej fabryce syf jak w ruskim czołgu, wszystkie auta poprawiano w nieskończoność, a one i tak rdzewiały jakby zrobiono je z blachy moczonej w solance przed polakierowaniem. Podobno remont blacharski 2CV to newerending stooooryyyyy, rararaaa…

42. Mazda RX-8
Może to i lepiej że nie będzie już więcej aut z Wanklem. Jeśli miałyby być takie jak RX-8, to nie powinno ich być w ogóle. Pisałem kiedyś opis używanej Mazdy RX-8 i rozmawiałem z jej właścicielem. Jego opinia była dość chłodna: samochód nie tak szybki jak obiecywano, za to znacznie bardziej paliwożerny. A przede wszystkim niezwykle wymagający z punktu widzenia eksploatacji. Nie wolno gasić na zimno bo się zaleje. Najlepiej zdemontować przednie tablice bo się grzeje. Naturalne spalanie oleju na poziomie jak w dwusuwie. No nie, jednak nie, mimo wszystko 3 x nie.

41. FSO Polonez
Polonez podoba mi się z wyglądu. Ma taką zdecydowaną, mięsną, wręcz męską linię. Ale podoba mi się gdzieś do wysokości listwy drzwiowej. Potem zaczyna być gorzej, bo się idiotycznie zwęża ku dołowi. Powinien być szeroki, przysadzisty, z podwoziem godnym lat 80 – z przodu makfersony, z tyłu sprężyny i zawieszenie niezależne, coś jak w E30. I właśnie to, że Polonez nijak nie może ukryć swojego pokrewieństwa z Fiatem 1300-1500 z początku lat 60., było jego największym problemem. Bo to był dobrze zaprojektowany wóz, tylko zamordowały go polskie realia. Na temat awaryjności Poloneza nie wypowiadam się, aczkolwiek mój ojciec wspomina swój egzemplarz jako “po 80 tys. km wyglądał jak Ford Sierra po 400 tys. km”.




Comments
Kacper Said:

Czyli na pomysł “skoro się psuje, to trzeba wyjąć” wpadli jacyś inżynierowie w fabryce! A ja zawsze myślałem, że to autorski pomysł Panów Zenków z Auto Naprawa.


Tomasz Said:

Potwierdzam. Remont blacharski 2cv to neverending story, a takze crying in the rain.


Bergen Said:

Biorę popcorn i idę zobaczyć na forum (fora) Subaru.


pdm Said:

Mój kuzyn ma takie uno, fajnie się otwiera takim małym pipsztykiem. Rdza jest wszędzie jak w 2CV potwierdzam.


MateuszW Said:

Na starych samochodach się tak nie znam, ale co do tych z okolic 2000+ we wszystkich się w stu procentach zgadzam: subaru, rx-8, merc to fatalne błędy do których nikt nie chce się przyznać.


diodalodz Said:

Uno, to jest coś ! Pamiętam egzemplarze produkowane tylko dla PL. 2-3 latki na super wypasie, szyby bajery nie miały połówek drzwi w wyniku działania korozji. No i wydech był też legendą bo wersje “po zakończeniu produkcji” miały inne podzespoły na początku, w zamienniku niedostępne. Szacun za POLONEZA. Kocham go jak własne dziecko, ale brak modernizacji i niechlujstwo montażowe zabiło markę. Choć trzeba przyznać, że modernizacje zrobione przez Daeło mocno go ratowały. Silnik GSI, wnętrze plusa i wspoma jakoś go ratowały …


Zbrojny Said:

Panie Złomnik, opisane problemy w Madzi 6 to nie dotyczą tylko ropniaków? Pytam bo się nie znam ale coś mi świta ze wcześniejszych wpisów. Swoją drogą to można tu chyba było o rudej wspomnieć. Ehh… takie ładne autko a taki regres w stosunku do 626 (tyle to nawet ja wiem, jest jedna w rodzinie z końca produkcji z dumnym 2.0 na LPG :) )


Art Said:

Identyczny Żubr stał parę lat temu gdzieś za Krasnymstawem na terenie stacji paliw przy drodze na Zamość.


Yossarian Said:

Nie wiem dlaczego akurat Monte SS tu się znalazło – amerykanie w latach 90-tych tłukli tyle głupich aut z FWD i napędem na przód, że akurat ten Chevy nie wyróżniał się jakoś szczególnie. Znacznie bardziej widziałbym tu np. Taurusa SHO produkowanego po 1996. Opisywałem go kiedyś u siebie – rozlatujące się wałki rozrządu (zębatki na wcisk!), idiotycznie skomplikowany proces produkcji, silnik, który wystąpił tylko w tym jednym modelu.

A co do Subaru 2.5 – niestety się zgadzam.

RX8 – bardzo się zgadzam. Do listy wad należy dorzucić jeszcze wkurzające ECU, które tłumi jakiekolwiek próby tuningu tego koszmarnego silnika. Nie, żeby te próby miały sens – i tak się rozleci, zanim właściciel odczuje osiągi.


Cooger Said:

Czirok trochę niesprawiedliwie, razem z nim winny być wymienione wszystkie auta z tym silnikiem pod maską. Co do spalania – tu się raczej nie zgodzę. Spala co prawda nieco więcej niż Disco 200/300 nie mniej jak na Żepa to prawie nic! Wcześniej instalowany 2.1TD z Reno palił niewiele mniej.


Marecki Said:

Nadal nie ma Opla, zaczynam się niepokoić. Czyżby miejsca pucharowe?


Krzys0767 Said:

Miałem poloneza caro 1.6 gli rok 96 na szerokim moscie hample lucasa i bez wspomagania kierownicy dawał rade


tata Said:

Nie ma się co czepiać tatry czy honkera. To po prostu były wyroby rzemieślnicze dedykowane dla wąskiej grupy odbiorców. Zarzucanie im nieudacznictwa jest acelowe. Ostatnio widziałem pięknego honkera naszej armii w Chełmnie w towarzystwie równie pięknego Kraza, i to wcale nie jako nieruchomości lecz w normalnym ruchu miejskim. Jako produkt dedykowany armii pasowały do jej standardu – jaka armia, taki sprzęt 😉 a Tatry już w momencie projektowania były produktem kolekcjonerskim, jak jajka Faberge czy inne fikuśne pipsztyngle.


Krzys0767 Said:

Blacharka poldka w sumie niezla ale faktycznie do listew drzwiowych poniżej nich masakra ale to wina wąskiej plyty podłogowej fiata 125p


Garnier Said:

Z tego co wiem, to Mazda pracuje właśnie nad nowym Wanklem. Chyba nawet gdzieś była oficjalna informacja na ten temat.
No chyba, że się z pomysłu wycofali.


truckeriev Said:

Widziałem Uno Sting jakoś 2-3 lata temu w Krakowie, za kierownicą siedziała jakaś młoda dziewczyna, a na fotelu pasażera starsza pani – wyglądało na to, że babcia uczyła jeździć wnuczkę 😉 Kolor biały, białe tablice z początku XX wieku, stan auta idealny, ani jednej kropki rdzy, błyszczący lakier, no naprawdę nie mogłem uwierzyć. A jakiś rok temu w mojej okolicy kręciło się czerwone Uno I, ale w stanie totalnej klęski żywiołowej.


Volver Said:

Z innej beczki, Złomniku, po co zmieniłeś nagłówek portalu na tę idiotyczno-hipsterowską bekę z motoryzacji..? To zdecydowanie zbliża do blogu mniej wyrobionych intelektualnie. Poprzedni skłaniał do zainteresowania, a ten wprost i po radziecku szczerze mówi: tu się pisze niepoważne bzdury. A tak przecież nie jest!!!!


Petrolhead Said:

Nie rozumiem tego, że Polonez znalazł się w tym zestawieniu.
Nie są to może wybitne auta ale też nie złe jak na okres kiedy weszły na rynek, pokazują, że mogliśmy stworzyć konkurencyjny(a pod względem bezpieczeństwa zakasujący nawet Volvo samochód) i stylowy( design by Giurgaro), samochód który może nie ma klimatyzacji ale ma klimat.
Mazda 6 i Subaru Impreza to też solidne żelazo, a to, że użytkownicy nie przestrzegają zaleceń serwisowych to już nie ich wina.


me-how Said:

Jeśli przyjąć wynik finansowy za istotne kryterium w tym ciekawym zestawieniu i przyjrzeć się wykresom obrazującym zysk ówczesnej spółki DaimlerChrysler, to Mercedes W210 nie był wcale taką kulą u nogi koncernu, jak można by sądzić. Kto gryzł temat, a nie powielał stereotypy na forach ten wie, że nie wszystkie auta zjeżdżające z taśmy miały problem z korozją, bo występował on cyklicznie i ustępował na jakiś czas wraz z kolejnym napełnieniem zbiorników i instalacji świeżym lakierem. Akcje serwisowe zapewne były bardzo kosztowne i nadszarpnęły wizerunek marki, ale należy przyznać, że pierwszy klient, czyli ten, z którego żyje producent był potraktowany jak należy, tzn. wady usuwano lub wypłacano gotówkę. Jeśli na W210 ktoś wieszał psy, to następni właściciele dotkniętych korozją aut, zwykle już po okresie gwarancyjnym, czyli bez żadnych praw. Na ogólny obraz W210 jako wybitnego zardzewialca niemały wpływ mają auta “porobione” po stłuczkach/wypadkach (jak na foto wyżej), w których korozja występuje wyraźnie na życzenie właściciela. Jeśli w podobny sposób da się wytłumaczyć obecność chociaż połowy aut w tym rankingu, to jakoś mniej się cieszę na następny odcinek, ale rozumiem, że Z. Łomnik ma kredyt na mieszkanie we Franku i musi też coś jeść, więc klikam i czytam dalej.


Corvair pod względem prowadzenia ponoć wcale nie był tak wiele gorszy od czegokolwiek z Detroit, tylko że po pierwsze, wylatywał z zakrętów inaczej niż klasyczne krążowniki, co było dla Jankesów zaskakujące, a po drugie, jako pierwszego wzięto go na tapetę pod tym względem. I stąd jego zła sława. Aha, jeszcze jedno – podobno “prowadzenie” auta nie ma znaczenia, tak jakiś czas temu tutaj słyszałem. Więc osssoo chozii…?

Znakomite ujęcie tematu Tatry i Toyopeta!!

Ad Yugo: no nie wierzę, Złomnik pisze, że tani = byle jaki!! Podobno nie wolno wydawać na samochód więcej niż na paczkę fajek, a tutaj sie okazuje, że cena paczki fajek musi implikować dziadowskość!!

2CV był legendą i żywą skamieliną, takim wynalazkom wybacza się dużo. A co do remontów, to Niemcy robią do 2CV kompletne ramy i wszystkie inne elementy, podobno niezłej jakości i za akceptowalną cenę, tylko nie wiem, czy do wszystkich roczników.

Co do Wankla, to RX-8 jest bez sensu, ale RX-7 już niekoniecznie. Co potwierdza mój wywiad z właścicielem RX-7 (był jakiś czas temu u mnie na blogu). A także najpopularniejsza metoda tuning RX-8 – wstawienie Wankla ze starszych Mazd.

Zaś Polonez… Dla polskiego rolnika w czasach zakazu importu wszystkiego >10 lat był to rozsądny wybór (praktyczność i łatwość samodzielnego serwisowania). Dla taksówkarza raczej też (przy założeniu kupowania nowego egzemplarza co jakieś 4 lata kosztywychodZiły bardzo konkurencyjnie, oczywiście przy dieslu lub gazie).

Czekam na kolejne części, w tym również tę prasową.


@Garnier: mówią, że pracują nad nowym Wanklem, bo Japończycy prędzej hara-kiri popełnią niż stracą twarz. Ale sami przyznająw tym samym komunikacie, że projekt ma “niski priorytet” i że spełnienie norm euro będzie “bardzo trudne”. A to znaczy, że tak naprawdę, to się wycofali.


pizza Said:

Honker, zgadza się głośny jak nieszczęście. Ja także miałem wersję z żukowskimi mostami, ale głównym sprawcą hałasu był reduktor. Taki wkurzający hurgot z nutą świstu. Szczęśliwie miałem silnik z Iveco 2,5D (wolnossący) który z bardzo krótkim wydechem (tylko 1 tłumik i całość wydechu kończąca się zaraz za kabiną kierowcy-wersja kontenerowa jak sanitarka wojskowa czyli zabudowa z WZM Wrocław) dawał ładny bas, ale hałasów reduktora nie niwelował. Nawet nie próbowałem w nim radia instalować. W marcu będzie okrągłe 15 lat jak kupiłem toto…. i 12 odkąd udało mi się sprzedać…. Poza mostami z Żuka, zawodzącym reduktorem mogę z czystym sumieniem stwierdzić ze był to samochód z klocków. Co tam mieli pod ręką to wetknęli. Klamki z malucha, przełączniki i kierownica z Poloneza, uszczelka przedniej szyby z Syreny, itp. Najfajniejsza była przekładnia kierownicza bez wspomagania. Rzecz niemalże nie do dostania (nawet w używkach, o nowej można było zapomnieć) a udało mi się nie katując w terenie (aż do sprzedaży nie dorobiłem się przedniego wału który poprzednicy w PKP zdemontowali) i nie pakując przewymiarowanych opon rozsypać 3 sztuki. Szczególnie fajne było to jak mi jedna rypnęła w czasie jazdy na pograniczu Komorowa i Pruszkowa że niemal z kumplem nie wypłaciliśmy w mur starego kirkutu.

Polonez dawał radę, a ze był przestarzały i wkurzający to fakt. Ale w sumie udawało się go naprawić czymkolwiek. 5 lat temu przewiozłem córkę dawnym Polonezem mojego ojca którym sam zaczynałem w 1993 r. karierę jeźdźca apokalipsy. Samochód wciąż w rodzinie, rok prod. 1992, przebieg 85000 km. i wciąż w dobrej kondycji, mój bratanek obecnie doprowadza go do stanu fabrycznego (dla niego to pamiątka po nieżyjącym dziadku). Córka nie mogła uwierzyć że tak wygląda procedura startowa: ssanie, ryk silnika i stary klnący nad kierownicą gdy przyszło do skręcania (przyzwyczajona do Renault palonego przyciskiem i we wspomaganiem niemal wszystkiego).

Inna sprawa że moja żona bardzo lubiła czasy jak miałem Honkera i Poloneza. Nie żeby lubiła tym jeździć, chodziło o to ze miałem jakieś szersze bary (żaden nie miał wspomagania) a teraz przeszło mi na bojler i już są jakieś narzekania… 😉


Garnier Said:

@Szczepan Kołaczek: właśnie coś takiego mi po głowie chodziło, tylko nie byłem pewien jak to ujęli.

Mimo wszystko jednak biorąc pod uwagę prace nad RX-9 (potwierdzone), także prace nad nowym wanklem uznałbym za dość prawdopodobne.


api Said:

Ojciec mój Polonezem (’86) przejechał ponad 400 tys. km (jeden remont generalny silnika po 100 tys. km). Da się? Da się, choć zastanawiam się ile musiałaby mieć najechane Sierra, by mogła być porównana do jego stanu 😉


kiełek Said:

W opisie Żubra A80 jest dość poważny błąd. W A80 były silniki s56 i s560 które nie miały za dużo wspólnego z Leylandem. To był polski silnik który zastąpiono silnikiem sw680 na licencji Leylanda. Także nie wyszła nam nasza konstrukcja, a nie kopia. Podobno projekt był w miarę ok jak na tamte czasy, zawiniła za niska twardość mocowań przeciwag, które się wyciągały a w końcu pękały.


Ostrovitz Said:

Honker był głośny? To co powiedzieć o Tarpanie 239D?


Krzys0767 Said:

Mój brat też miał polda rok 86 wprawdzie zdzieral trzeci silnik ale towaru wozil w nim prawie tyle co w zuku


tamarixis Said:

I tak kocham Tatre ;D


Tomasz Said:

@truckerview – białe tablice z 1903 roku? Co najmniej rarytas.

Polonez – co by o nim nie pisać, większy shit produkowano tylko w b. ZSRR. Nic go nie ratowało, a w wersji Plus wyglądał jak samoróbka.


mic Said:

Kce film z Portugalii!


Kosa Said:

Z tego co wiem, z gnicia jeszcze na taśmie produkcyjnej zasłynęło Ritmo, a nie UNO. Z resztą, dużo łatwiej dziś o uno niż o ritmo.


broneq Said:

Jak się już tak chwalić, to mój Wujek Caro PLUSEM zrobił 270tys (w tym ponad 200tys na LPG) uwaga – BEZ REMONTU SILNIKA i jeździłby do dziś, gdyby nie zjadła go korozja (kilka lat temu załatwił komplet drzwi w kolorze od starszego Caro i i tym samym podratował jego korozyjny wygląd na kolejne 3 lata). Obecnie ma Grzybowóz pierwszej klasy – Octavię II TDI z uwaga DSG (przypadek, po prostu taka trafiliśmy w ładnym stanie jak dla niego szukaliśmy – DSG to najlepszy automat – tak wiem, że to nie automat – z jakim miałem do czynienia).

Co do listy top 100 to nie mam jakiś szczególnych komentarzy. Dla mnie wszystkie te typy są dość trafione. Czekam na kolejne 20 i na styczniowe CA, które (jak wszystkie od nr 1 GT Classic) mam w wersji papierowej.


pizza Said:

@Ostrovitz jeździłem i 239D, uwierz mi, Honker był głośniejszy.


JG Said:

@kiełek – jelcz 315 był w praktyce żubrem, w którym z zastąpiono nieudane elementy licencjami lub zakupami za granicą – silnik leyland, mosty raba, wspomaganie kierownicy (chyba) pegaso, ogrzewanie kabiny z NRRD itp itd. To świadczy jak udany był żubr :)
Ale co się dziwić jak biuro projektowe było dobierane według czynnika ideologicznego…


Ja Said:

Odnośnie numeru 60…
Jak Niemcy chcieli skopiować T-34, to im Pantera wyszła. Niby to samo, a jednak w ogóle. Miał być czołg średni, wyszedł ciężki.


Ausf. F2 Said:

Ale z tą Toyotą Crown i GAZ-em-21 to taka ucieszna dykteryjka? Bo nie zgadza się za bardzo ani kalendarzowo (konstruktorzy Crowna musieliby korzystać z agenta wywiadu zakonspirowanego w Gorkim jako chiński komunista), ani pod względem kierunku polityczno-gospodarczego. A podobieństwo wynika chyba z rżnięcia przez obie strony z sekretnie ukochanych amerykańskich wzorów.


josoof Said:

Czy jak napiszę petycję i zbiorę 10 podpisów to rozszerzone zestawienie top 100 wyjdzie jako ebook?


notlauf Said:

Ausf. F2 – być może to urban ledżend. W każdym razie założenie Toyoty było takie – a o tym opowiedział mi człowiek‚ który na tym się zna – że wóz ma mieć ramę jak dobry sprzęt amerykański i prześwit jak auta radzieckie a przy tym ma być niezawodny. Kto to wie jak było!


RAT Said:

~Marecki

Signum to bezapelacyjnie będzie czołówka :)


Ausf. F2 Said:

Fakt, że z zewnątrz samochód Japończyk i samochód Sowieta to się niczym od siebie nie różnią.


Maciek R Said:

Miałem Imprezy z ej20 i ej25 i ten drugi nie był taki zły. Zawsze to taniej wymienić uszczelki pod łbami (ej25) niż remontować bo się panewka obróciła (przypadłość ej20). Jakbym wracał do Subaru – na co się nie zanosi – brałbym jednak ej25.


JELCZ Said:

Odnośnie Poloneza piszesz bajki i się z Tobą nie zgodzę.
Jak się dbało to nie był awaryjny…….
Tylko jak ktoś nie dbał a jeździł jak się coś urwało to co innego.


DrOzda Said:

RX-7 sensowne tiaaa jakiś czas temu młody słój użytkownik Seicento z mojego bloku kupił sobie ten wynalazek i przez jakiś czas parkował w garażu podziemnym – tyle że nigdy nie widziałem żeby go uruchamiał. Kiedyś wychodzę z windy na poziomie -1 – czujniki CO wyją , nic nie widać przez obłoki dymu, grodzie ppoż już gotowe do odcięcia segmentu parkingu – i gdzieś przez chmurę widzę wyjeżdżającą Madzię :) Na jej miejsce trafiło stare Seicento pod którym koleś rozstawia kuwetę na olej a Wankiel stoi sobie pod chmurką już od lata i zaczyna biodegradację.


marekrzy Said:

Kwestia oczekiwań. Dla mnie toyopet wygląda – zwłaszcza w takim ujęciu – jak rozdęta skoda spartak/oktawka.


notlauf Said:

Hit to był jak się w 2002 r. wprowadziłem na Stegny. Gość z tego samego bloku kupił sobie Mazdę RX-7. On ją sobie zrobi i będzie jeździł. Otworzył maskę – NIE‚ NIE‚ NIE – zamknął z powrotem‚ auto stało 7 lat w jednym miejscu‚ potem zniknęło‚ teraz znowu stoi.


Qbek15 Said:

Żubr z lotniska w Przylepie :)


Mascot Said:

Liczyłem na Poloneza w 10 -tce.
Taką maszkaradę na kołach to ciężko stworzyć. Twarde, drętwe, trzeszczące, z ohydną tapicerką, uznawane za cud PeeReLu, skarb na rodu, nie mniejszy niż Passat.
I żeby nie było, Caro i Caro Minus, to samochody mojego dzieciństwa, i nie. Nie darzę ich żadnym sentymentem.
Lepsza byle hulajnoga niż to padło z FSO.


Slavicis Said:

@Ja Dobry przykład z tym T-34 i Pantherą 😉
I chyba znalazłem filmik z tej portugalskiej fabryki Citroena. Syfu nie zauważyłem, ale te drzwi montowane od góry i przewracanie do góry nogami i z powrotem nadwozia… ciekawie, ciekawie. Link dla zainteresowanych: https://www.youtube.com/watch?v=ZTNarQKd_Ug

Jeśli na liście pojawiło się Alllego, to w pierwszej dwudziestce obowiązkowo musi być Morris Marina. To był dopiero wynalazek!

A jeszcze pytanie z zupełnie innej beczki, do autora: Jak tam idą przeróbki MINI z Lego? 😀


Krzys0767 Said:

A jezdziles tym sprzetem że tak je ganisz


Ciril Said:

Widzę że im bliżej podium tym więcej polskich samochodów. Ciekawe czy w top10 będzie maluch i warszawa.


vitty Said:

Wiele absurdów było w Tarpanach Honkerach, choćby próba napędzania wielkiego ciężkiego auta, z dużą ładownością, ciągnącego stale dwa mosty silnikiem o pojemności niespełna 1,5litra. Ale hałas? Bzdura. Coś ten “kolega” ściemnia. Owszem wył (reduktor, a nie przedni odwrócony most), ale bez przesady…


notlauf Said:

Kolega Rafał! Jesteś wzywany bo ściemniasz!!!


Kud Said:

Nie no, ja rozumiem, że macie sentyment do Poldolota. Ale, przepraszam, wobec czego on był konkurencyjny? W którym cywilizowanym kraju przyjmowano go z otwartymi rękoma? Był, jaki był – na tamte czasy dawał radę, bo nie było innego wyjścia, a na rynku był ogromny niedosyt. Do tego dochodziły ograniczenia importu, więc ludzie łykali. Obiektywnie patrząc był to dość ciężki (jak na tamte czasy) samochód, beznadziejnie skręcający mimo tylnego napędu, słabo hamujący, skrzypiący wewnątrz.

Mówić o Poldku, że był świetnym i lubianym towarem, to trochę jakby powiedzieć, że w łagrze bardzo dużym uznaniem cieszą się woda i suchary, a “pensjonariusze” zjadają je chętniej niż np. pieczeń wieprzową.


Doman Said:

Monte carlo miało v6 a nie v8.


notlauf Said:

Skąd taka informacja‚ nieprawdziwa zresztą?


Ausf. F2 Said:

Rozczarował mnie tylko jeden samochód angielski w tej dwudziestce, ale to chyba znaczy tylko tyle, że Marina, Sterling, Montego czy SD1 zostały zaoszczędzone dla góry listy.


Scrapner Said:

Liczę na Kie Pride i Renault Lagunę w następnej części.


Petrolhead Said:

@Mascot domyślam się, że jesteś trollem, ale mimo to odpowiem.
W stosunku do czego niby Polonez był kiepski? pewnie jak większość hejterów FSO porównujesz go z Mercami czy BMW bo też ma napęd na tył, a zapominasz, że to tanie auto, które było tańsze nawet od np. francuzów czy włochów, które jakie są każdy wie.


Tomasz Said:

Krzys – kud wyjasnil dobitnie dlaczego Poloneza faktycznie lepiej nazwać sprzętem niż samochodem.

Piszesz że brat czy ktoś miał takiego z 1986 roku. W tym roku Mercedes robił w126, w201, w124, BMW miało E30, E32, kończyło E28, żabojady R21, wchodziła 405, włosi mieli Themę, za rok wchodziło Tipo, o japończykach nie wspomnę itp. Porównanie do sucharów w łagrze idealne.

Można mieć sentyment, bo tata miał, brat miał, sąsiad szwagra miał – co nie czyni Poloneza dobrym autem. To i ja mam historyjkę – w liceum w latach 90tych miałem mieszkającego samotnie kolegę-sierotę, dobrze sytuowana dużo starsza siostra kupiła mu samochód na 17-tkę – miesiąc przed odebraniem prawa jazdy. Rozsądny wybór padł na 5-letnie wówczas Caro 1992, od grzyba, przebieg 30 tys km, tygryski na fotelach itp. Stan idealny. Kosztował – pamiętam jak dziś, 9500 zł. Kolega założył gaz, jeździł jak grzyb, garażował, poza zestawem Blaupunkt kaseciak + tuba w bagażniku żadnych przeróbek, tuningów, katowania.

Po dwóch latach niemal każdy z nas dorobił się własnego auta. Czasy były takie że 2000-3000 zł to było absolutne minumum aby kupić coś jeżdżącego, a były to auta z przełomu 70/80 w opłakanym stanie technicznym. Mieliśmy w naszym gronie w123 1977 w stanie agonia, Kadetta 1980 stan dziurywszędzie, Fiestę 1981, Horizona chyba 1980, wreszcie Golfa 2 trochę młodszego od tych poprzednich, pamiętam że kosztował tyle co Caro. Każde z tych aut było 1. szybsze 2. ekonomiczniejsze 3. wygodniejsze 4. lepiej trzymające się drogi 5. ładniejsze 6. bardziej niezawodne niż Polonez Marcina. Wychuchany, garażowany, z przebiegiem ok. 50 tys km. Gdy ruszaliśmy gdzieś na kilka aut, zanim Marcin wyciągnął ssanie, złapał obroty, przełączył na gaz, zawrócił, ruszył, reszta była już 500m dalej. Panny nie chciały wsiadać do brązowosmutnego Poloneza, reszta w “zachodnich” samochodach podjeżdżała pod koleżanki bez wstydu.

Polonez skończył smutno, silnik zatarł się przy przebiegu mniejszym niż 100 tys km, kupił go za grosze właściciel warsztatu i rzucił pod płot skąd trafił po paru latach do huty.


notlauf Said:

Ja miałem Derby 1983 r. i było dużo lepsze od Poloneza Atu bez plusa którym miałem przykrość jeździć. A to też było tanie auto.


lordessex Said:

Cały czas się zastanawiam kto o zdrowych zmysłach w Stanach mając do wyboru tyle samochodów kupował taki wynalazek jak YUGO??


StahW Said:

Ja posiadałem kanta vel FSO 1500 z hamulcami tarczowymi z przodu oraz z tyłu i to był naprawdę znośny samochód. Świeciła mu się permanentnie lampka ciśnienia oleju jak tylko się rozgrzał – mechanik kazał jeździć, więc jeżdziłem… 5 lat i 60kkm przejeździłem, wył jak potępieniec na ostatnim, 4 biegu w trasie przy 120km/h – i nic mu. Poszedł do ludzi sprawny.
Porównanie z Polonezem Caro, którym jeździłem w delegacje (oraz kilkoma innymi egzemplarzami Poloneza, starszymi i nowszymi), było miażdżące. Poldek był ciężki, oporny, zgrzytał, skrzypiał i stawiał opór wszelkim usiłowaniom okiełznania go. Przyłączam się do osób twierdzących, że Polonez to padlina.

Zdaję sobie sprawę, że opracowanie nowej płyty podłogowej z zawieszeniem to sztuka, ale czy naprawdę nieosiągalna?… Musieliśmy tłuc te popłuczyny po Włochach aż do nieodwracalnego zdarcia sztanc?…


rosenkranz Said:

nostalgiczne uczucia względem poldona to jak nostalgiczne wspomnienia względem sikania w majtki, w końcu to też każdy kiedyś robił (bo nie miał innego wyboru)


lordessex Said:

@Petrolhead:
A czy “wyroby motoryzacyjne” (takich pokrak samochodami z pewnością nazwać nie można) FSO można za cokolwiek lubić?? Jedyne wyroby FSO które się do czegokolwiek nadawały do Fiaty 125p z pierwszej serii do 1975r, bo jak na ówczesne szaro-bure realia PRL były całkiem nowoczesne.


AceofSpades Said:

Pantera nie była kopią T-34. Daimler-Benz opracował prototyp czołgu, który był praktycznie dokładną kopią sowieckiego wynalazku, ale nie został przyjęty do produkcji, a w jego miejsce wybrano konkurencyjny projekt firmy MAN, czyli panterę. Z T-34 łączyło ją tylko pochylenie pancerza, a dzieliło wszystko inne. Wypada dodać, że pantera stała się archetypem czołgu w rozumieniu zachodnim, które mocno różni się od koncepcji sowieckiej/rosyjskiej.


pw Said:

O Maździe ciekawe – akurat kolega z pracy miał taką i sobie chwalił. Podkreślał upierdliwość lania oleju, ale trochę nią zjeździł i był zadowolony. No, ale nie twierdzę na podstawie jednostkowej opinii że to super auto – choć pokazuje że byli zadowoleni użytkownicy.

A co do Poloneza to pamiętam jak moi rodzice kupili w 92/93 roku Forda Escorta Mk 2 z 79′ w czasie gdy ojciec znajomego kupił nowego Poldka… Takie czasy że się zazdrościło nowego sprzętu – takiego jakiego można było wygrać w Kole Fortuny. Niemniej jednak kolegi Polonez przejechał aż 450 km zanim rozsypał mu się tylny most. Essie natomiast była pierwszym autem mojego brata, moim – chyba nawet teraz gdzieś stoi w garażu w takim sobie stanie, ale naprawialnym (choć już nikt na to czasu nie ma). Oczywiście jakieś tam usterki były (choć auto nigdy nie stanęło, ani żadne detale nie nawalały – raczej eksploatacyjne elementy), ale przebieg auta był dla nas zawsze zagwozdką – ile razy ten licznik kończący się na 99999 się przekręcił :)


Slavicis Said:

@AceofSpades Nikt nie mówi, że Panthera była KOPIĄ, bardziej odpowiedzią na T-34/85, ew. próbą stworzenia nowej generacji czołgów średnich. Ale wyszedł im z tego gigantyczny, przyciężki kloc. Groźny, fakt, dla aliantów na ich Shermanach i Cromwellach oraz ruskich na T-34/85 itd, ale cokolwiek dziwny 😉
@Ausf. F2: Rovera SD1 się nie czepiaj! :) Jakość wiadomo jaka, BL w końcu, ale fura fajna. Super wyglądał i jeszcze to 3,5 V8 pod maską. Jeśli już, to Austin Princess albo (o ja p******ę) Ambassador. To był wybryk!


ddd Said:

@Szczepan Kolaczek:
A ja słyszałem, że najpopularniejszą metodą tuningu RX-8 jest wsadzenie silnika Hondy.


Krzysiek Said:

Tydzien temu widzialem sliczne RX8, mialy chyba caly customowy wydech, bo brzmialo jak milion dolarow, do tego ladna felga, a calosc fajnie obnizona. Cud, miod i orzeszki dopoki z ciekawosci nie siadlem mu na zadku zeby sprawdzic “jak to idzie”. Kierowca zrzucil chyba ze trzy biegi w dol i ryknal absolutnie przepieknym dzwiekiem, szkoda tylko ze nie odszedl nawet na metr dwulitrowemu dieselkowi z chipem ktory prowadzilem :) Znajomy chwalil sie ostatnio, ze opanowal swapa na chyba K20 czy K24 od Hondy do RX8, podobno dziala nawet kontrola trakcji i nie ma zadnych bledow w ecu. Wtedy zastanawialem sie kto by chcial wywalac mega ciekawego wankla i wstawac r4 od Hondy, no teraz juz wiem 😀


KHOT Said:

Odnoście polozłoma, to pozwolę sobie skopiować swój komentarz z wypoku który oddaje moje uczucia do tego wynalazku.

Zaraz się odezwą ludzie którzy poloneza widzieli w albumie ze zdjęciami rodziców, albo na allegro, ale serio posłuchajcie kogoś kto ten samochód miał (rocznik 87 jak pamiętam) i przejeździł nim ładnych parę lat.

To był paździerz najwyższej klasy i nie piszę tego dlatego że jest to super trędi hipsterskie narzekanie na polską motoryzację, ale dlatego że obiektywnie to była kupa gnoju. Być może w latach w których projektowano go miał zalety i był na poziomie ówczesnych konstrukcji ale niestety, jak to bywało w krajach bloku wschodniego, produkowano go o wiele lat za długo.

Ktoś powie: polonez był wygodny. Tak, jednak wyłącznie pod warunkiem że nie poruszał się. Fakt, że miejsca było całkiem sporo, a fotele nie uwierały specjalnie w tyłek, zwłaszcza jak się ktoś przesiadł na niego z malucha, ale czar pryskał jak tylko samochód ruszył w drogę. Niestety w pełni sprawne zawieszenie wybierało nierówności jak kulka na sprężynce – samochodem bujało jak łodzią na sztormie już przy niewielkich prędkościach. W zakrętach było jeszcze gorzej, nawet na równiutkiej jak stół drodze przechył bywał taki że lusterkiem prawie zawadzało się o asfalt. Do kierowania polonezem trzeba było mieć silne łapy. Co prawda koło sterowe było niewiele mniejsze niż to z Batorego, ale kręcenie nim wymagało sporej krzepy.

Hamulce działały, to jest najżyczliwsze określenie jakim można je obdarzyć. Nie ma co się czarować, samochód na szczęście nigdy nie jeździł zbyt szybko żeby ich na prawdę potrzebować, po pierwsze ponieważ nie pozwalało na to zawieszenie miotające samochodem jak szatan, a po drugie dlatego że ówczesny silnik (u mnie 1.5 litra na gaźniku) nie dawał rady rozpędzić tej masy do żadnej sensownej prędkości.

No właśnie, silnik: 1500 na gaźniku i skrzynia 4 biegowa i realna prędkość z jaką się dało jeździć osiągała magiczne 70 km/h. Że mógł więcej? Jasne! Pewnie, nawet 90 można było jechać na dłuższym odcinku, tylko że nie miało to najmniejszego sensu: silnik wył jakby ktoś koty pod maską zarzynał, rdza sama odpadała z karoserii, a spalanie przy mocnym depnięciu potrafiło zawstydzić niejedną V6.

Plusy? Był tani. I jako taki był potrzebny w tym kraju w tym czasie. Był zrobiony z kiepskich materiałów wewnątrz, ale o dziwo te materiały nie zużywały się nadmiernie z wiekiem i przebiegiem, także po 10 latach dalej były kiepskie ale tak samo kiepskie jak nowe. Był wytrzymały: mieszkając na wsi, gdzie zimą zaspy metrowej wysokości nie były nowością, wystarczyło mieć te 30-40 km/h i można było przez nie z rozpędu zwyczajnie przejechać, rzecz nie do ogarnięcia dla żadnego współczesnego niskiego samochodu.


Łukasz Said:

Co do Poloneza to ja też dorzucę swoje trzy grosze. W sumie to przypomnę tylko to, co kiedyś już tutaj pisałem. Od prawie 20 lat z przerwami latem jeździmy z rodziną nad morze samochodem, trasa około 300 km. Zawsze robimy postój w tym samym miejscu, mniej więcej w połowie drogi. Dlaczego akurat tam? Dzisiaj wyłącznie z sentymentu, bo nie ma problemu żeby całą trasę machnąć bez żadnego postoju. A wzięło się to stąd, że kiedyś dziadek miał 125p, a następnie Poloneza Caro ’94. Oba te samochody po przejechaniu nieprzerwanie tak śmiesznego dystansu jak 150 km musiały się zatrzymać, bo silniki przegrzewały się i trzeba było dać im ostygnąć. Oprócz tego trzeba było sprawdzić i dolać olej, ponaciągać paski itp. Mniej więcej godzinny postój podczas którego rodzinka pałaszowała kanapki i popijała herbatkę z termosu, a dziadek z podciągniętymi rękawami brudził sobie ręce po łokcie.
Podczas boomu na sprowadzanie aut z Niemiec Polonez został zastąpiony znacznie mniejszą zachodnią puszką, także z rocznika ’94. Od tamtej pory zaglądanie pod maskę podczas postoju nie jest już potrzebne.
Między innymi stąd wziął się w Polsce synonim niemieckie = niezawodne, bo nawet najgorszy RFN-owski parch pokroju Polo 86C czy ostatniego Kadetta pod względem niezawodności, precyzji montażu, kultury pracy silnika czy nawet takiej pierdółki jak dźwięk zamykanych drzwi był jak Rolls-Royce w porównaniu do polskich “wyrobów samochodopodobnych”.
Jak ktoś mi powie, że polskie produkcje z lat 80-tych i 90-tych były lepsze niż dzisiejsze 0.9 TriTurbo EcoBoost BlueEFFICIENCY SkyActiv-G i-ELOOP to go wyśmieję.
Niektóre zagraniczne auta – zgoda: W124, Passat B2, Peugeot 505, Corolla E8, ale Polonezy, 125p czy Syreny (produkcja do ’83) – nigdy! Wystarczy mi w pamięci widok dziadka uwalonego smarem po łokcie…


Autosalon Said:

Dlaczego “beka z motoryzacji “?
Przecież nie ma bzdur w styluniektórych tekstów z np. francuskie.pl.
Trochę bezsęsu.
Bardziej niż trochę.
Lista ok,nie mogę się doczekać miejsc pucharowych.


Ausf. F2 Said:

@Slavicis

Odwrotnie, to T-34/85 był odpowiedzią na Panthera. Zwykły T-34, jak się okazało pod Kurskiem, nie dawał rady nowym wozom niemieckim, wskutek czego Sowieci machnęli ręką na dużo bardziej od niego zaawansowanego T-43 (z o niebo lepszym zawieszeniem na drążkach skrętnych, ale ze starą armatą 76,2 mm) i na szybko sklecili T-34/85 oraz, ze znacznie lepszym efektem, IS-2.

A SD1 to oczywiście niezwykle fajny samochód, ale fajnych samochodów na liście już parę było i pewnie będzie.


Graevling Said:

Z tym Honkerem to nie tak do końca… Wycie nie jest winą mostu, tam jest reduktor na prostych zębach i w zależności od egzemplarza wyje mniej lub bardziej. Fakt, w niektórych Honkerach przy pewnych prędkościach można zwariować.


krzyss vel Qkill Said:

A mnie zastanawia skad na boga 17 i 18 latkowie w 96-97r. mieli takie samochody i skad brali na ich utrzymanie ? ja w tym samym czasie mialem lat 18 i upalalem 10-letniego kanta w ktorym popsulo sie chyba wszystko co tylko moglo, a niektore elementy po dwa razy. Jestesmy z Warszawy a mimo to jakos ledwo starczalo na utrzymanie tego auta, brat mial caro z jakiegos wczesnego wypustu i tez sie wszystko psulo tak samo jak w fiacie, ale jemu podluznice nie wpadly do bagaznika.
Najgorsze byly zaciski z tylu… one ciagle sie zacinaly i scinalo klocek…. to bylo mechaniczne muzeum, i powinni byli to produkowac do maks 90roku.
A potem zamiast sprzedac sie fiatowi, to sprzedali sie azjatom bo dali pewnie wieksza lapowke, i tym sposobem nie mielismy i nie mamy nic poza wspomnieniem syreny sport :-)


Slavicis Said:

@Ausf. F2
Racja, mój wielki błąd. Rzeczywiście, Panthery pojawiły się przeciez przed T-34/85 Trochę nam swoją drogą temat zboczył na nie-motoryzacyjny 😉 Ale ja tam nie widzę w tym w sumie problemu


łoboże Said:

Polonez w przeciwieństwie do wielu aut z tej listy był używalny. Resory i tylny most nie były głupie jak na drogi przedunijne. Co z tego, że inne auta paliły mniej od Poloneza jeśli trzęsły na dołach. A Polonez bez problemu jeździł po drogach polnych.

Weźmy takiego Civica EG 90KM. Super auto, mało pali, ma mało do setki, super wygląd jak na lata 90. Tylko po bułki wolałem jeździć Poldkiem bo Civic się po prostu nie nadawał na nasze drogi 10 lat temu.


koza Said:

W kwestii sentymentów do Poloneza właśnie odkryłam przerażający fakt: NIKT w rodzinie go nie miał. U dziadka gniła jakaś strasznie stara skoda w latach 80-tych a sam dziadek wtedy jeździł maluchem, ojciec maluchem, którego zamienił na dużego fiata po wujku, który dorobił się ok. 1992 r. peugeota 106. W tym samym czasie lepiej sytuowany wujo zamieniał którąś kolejną ładę na pierwsze kapitalistyczne auto, zapewne opla, a w jeszcze innej części rodziny, którą wtedy dotknął kapitalizm, zajeżdżali zaporożca, którego potem zgnili na pastwisku.
Poloneza nigdy nie było, ale pamiętam, że się mówiło o Polonezie Caro i Skodzie Favorit w kontekście zakupu nowego auta jakoś w okolicach 2000 roku. Ostatecznie, ojciec sprzedał peżota i kupił nowego Seata Ibizę, ale niestety, motoryzacja mnie wtedy w ogóle nie interesowała.
A co do Uno – jakoś tego gnicia nie widzę tak, jak w tico, feliciach, golfach i polo, civikach a nawet punto.


łoboże Said:

Polonez w przeciwieństwie do wielu aut z tej listy był używalny. Resory i tylny most nie były głupie jak na drogi przedunijne. Co z tego, że inne auta paliły mniej od Poloneza jeśli trzęsły na dołach. A Polonez bez problemu jeździł po drogach polnych.

Weźmy takiego Civica EG 90KM. Super auto, mało pali, ma mało do setki, super wygląd jak na lata 90. Tylko po bułki wolałem jeździć Poldkiem bo Civic się po prostu nie nadawał na nasze drogi 10 lat temu.


BaltazarGąbka Said:

Spodziewałem się, że moje auto znajdzie się na 1. miejscu najgorszych samochodów świata i że w związku z tym może pojawi się naklejka “Najgorszy samochód świata” i będę mógł ją sobie przykleić, ale teraz już wiem, że nie zajmie pierwszego miejsca… :(

Zaś a propos Fiata Uno “raz” – faktem jest, że korozja go lubiła, ale faktem również jest, że im starszy egzemplarz, tym jednak lepiej opierał się korozji. Miałem takiego 4 lata (wyprodukowany w 1988) i o dziwo tam gdzie nikt wcześniej nie wsadzał łap tam raczej nie chciało rdzewieć. Co innego późniejsze Fiaty Uno, a zwłaszcza te produkowane już w Polsce – tam niestety było znacznie gorzej. Mój egzemplarz często wypadał znacznie lepiej w porównaniu z wersjami już np. z 2000 roku…


MAK Said:

@Łukasz
Obudziłeś we mnie wspomnienia :) My na tej samej zasadzie robiliśmy Syreną postój w knajpie w Świeciu :) Co prawda poza stygnięciem nic nie było robione.
Ale ostatecznie warto było, odwiedzam Lubiatowo regularnie i wprawdzie wszystko się pozmieniało, ale nadmorski las pachnie jak wtedy.


BaltazarGąbka Said:

@Łukasz – dziwne to co piszesz o 125p i Polonezach. Ja jeżdżę dużo starszym niż opisywany przez Ciebie egzemplarz i dla niego nie jest problemem spalenie całego baku bez zatrzymania (śmiało ponad 500 km), a i 1200 km zrobił w jeden dzień bez wykonywania absolutnie żadnych czynności serwisowych oprócz uzupełnienia paliwa…


Marecki Said:

@RAT: może i Signum ma szanse (nie znam tego wynalazku za bardzo, jak na oplarza), ale i Vectra B też — ale pamiętajmy, że Opel to nie tylko lata 90-te ubiegłego wieku.


flapjck1 Said:

hej zlomnik :)

z facel vega cos sciemniasz 😛

Pont a mousson to skrzynia byla o ile dobrze pamietam, a co do walka to nie chodzilo chyba o walki rozrzadu tylko o korbowy i chyba nie o podpory a brak dobrych olejow wytrzymujacych obroty rzedu 7000 rpm ( okolo 1650 ccm pojemnosci i 115 KM mocy )


lordessex Said:

@Łukasz:
Jest w tym sporo prawdy, trafiłeś w sedno. Każdy o 30 lat starszy nawet zachodni czy japoński wóz był jak Rolls Royce w porównaniu z wyrobami FSO. Pamiętam do dziś zamykanie drzwi we Fiacie, TRAGEDIA!!(Polonez akurat pod tym względem wypadał ciut lepiej). Walić trzeba było z całej siły a i tak odstawały na 5cm co najmniej. Choć paradoksalnie pamiętam jeszcze jak ok. 8-10 lat temu mieliśmy w rodzinie Poloneza Caro 1.9D, to byłem bardzo mile zaskoczony, nie był nawet zbyt głośny, całkiem wygodny i przestronny. Właściwie jedyną jego poważną wadą była korozja w expresowym tempie.


Wasyl Srogi Said:

@Slavicis
czemu Pantera była twoim zdaniem “dziwna” i “przyciężka”? i owszem, była mowa o próbie skopiowania T-34 a to taka sama urban legend jak to że AK jest kopią StG44.


Slavicis Said:

@Wasyl Srogi
Była po prostu ogromna. Ważyła 45 ton, 13 więcej, niż T-34/85 i 18 więcej, niż Cromwell. Silnik miała niezły, więc mogła się bujnąć na równej drodze do 45 km/h, ale to nie mówi wszystkiego. Była duża i ciężka i przez to gorsza w manewrowaniu i była po prostu łatwiejszym celem. A dziwna była po prostu dlatego, że mieli zrobić stuprocentowy czołg średni, a wyszło im coś pomiędzy, o czym właśnie napisałem (wymiary, masa itd.) Raczej bliżej temu było do ISa niż T-34/85. Nie twierdzę, że był to zły czołg. Ale nie idealny. Poza tym inna rzecz, ze zamiast bawić się w takie drogie i skomplikowane wynalazki powinni iść masą, jak alianci i sowieci


Łukasz Said:

@BaltazarGąbka – zgaduję, że jeździsz akwarium :) Te auta mają już dziś po 25-30 lat, były milion razy rozkładane przez mechaników i właścicieli-pasjonatów na części pierwsze i składane na nowo, lepiej niż w fabryce. Silniki też były remontowane. Do tego technologia poszła do przodu: takie rzeczy jak opony, hamulce, żarówki czy akumulatory są po prostu wydajniejsze niż 20 lat temu.
Polonez o którym piszę miał wtedy 3-8 lat i gdy dziadek się go pozbywał przebieg nie przekraczał 90 tys. km. Takie auta to naprawdę wtedy był chłam. Dziś jest lepiej bo przetrwały tylko takie Polonezy, które jakimś cudem były niezawodne, albo takie, które tak jak napisałem wyżej właściciele rozłożyli na części pierwsze i złożyli jeszcze raz.
Do problemów w Polonezie dziadka dodam także notoryczne nietrzymanie obrotów, szarpanie i dławienie się silnika a na koniec gaśnięcie podczas deszczu bądź dużej wilgotności powietrza. Z tego co teraz wygooglowałem to wcale nie był odosobniony problem. Oczywiście było na to milion grzybopatentów, a jakże. Ale jaki zachodni samochód z połowy lat 90-tych robił coś takiego?…


Aremberg Said:

Ej tam wyżej, dlaczego kłócicie się o czołgi na portalu o starych gratach?
Zawsze mnie zastanawiał powód wrastania Supry MA70 w bardzo dobrym stanie wizualnie niedaleko mnie – teraz już wiem, co z nią nie tak.
Identyczny jak na obrazku, żółty Chevrolet Monte Carlo jeździ sobie od przynajmniej 6 lat po Krakowie, zwykle parkuje na ul. Wielopole. Zawsze budził moją sympatię, leniwy, amerykański krążownik w jaskrawym kolorze – choć nigdy nie wpadłbym na to, że jest FWD. Dodatkowo amerykańskie blachy w aucie używanym na co dzień w Polsce – ktoś się orientuje, jak to jest legalnie możliwe?
Thunderbird jest bezsprzecznie paskudny – trzeba mieć totalnie wyzerowany gust, by go kupić, wygląda jak samochód dla spasionej Barbie.
Polonez i 2CV mają ten sam problem – klepano jest zbyt długo, by nie zauważyć jak rozpaczliwie były przestarzałe, prymitywne i odstające od czasów, w jakich je sprzedawano. 2CV składali do (dobrze pamiętam?) 1990 roku. To chyba jeszcze gorsze niż Daewoo-Polonez Plus w 2002. Chociaż tyle że na pożegnanie zrobili kombi i dorzucili seryjne wspomaganie.


RAT Said:

~Marecki

Signum może i nie jest jakimś bardzo złym samochodem (, ale miejsce mu się należy za to, że to był najgłupszy marketingowo produkt motoryzacyjny pierwszej dekady XXI wieku. Pomysł sprzedawania trochę droższej Vectry, wyglądającej na Hatchbacka, jako samochodu na który “masowo” rzuci się 1%, który to na co dzień jeździ z tyłu aut segmentu E, F i F+ przyniósł miliony euro strat…


pizza Said:

@Łukasz jak najbardziej Polonezy były prymitywne, miały całą masę wad, ale pamiętaj że także miały trochę zalet. Przykładowo mój ojciec wolał kupić lub pozałatwiać za PRLu-w taki sposób wszedł w posiadanie nowego Poloneza będącego odrzutem z eksportu do Wielkiej Brytanii. Nie miał i nie ma umiejętności zakupu dobrego samochodu używanego. poza tym takie ma widzimisię ze raz na wiele lat obecnie kupuje nowe samochody (kompakty) i jeździ tym długo. W latach 90. kupił jeszcze dwa nowe Polonezy (1990 i 1992 r.) na firmę. A potrzebowaliśmy wtedy samochodu dla czteroosobowej rodziny gdzie ja byłem nastolatkiem dużego wzrostu a siostra już osobą dorosłą na studiach i jako jedyny samochód dla rodziny przykładowe Uno które było w podobnym zasięgu cenowym było zbyt małe (tak, wiem jak Uno jest obszerne, w pewnym momencie też toto ujeżdżałem tyle że już Uno “dwa”) i na trasę w 4 osoby dobrze mi się tym nie jeździło.


benny_pl Said:

zdaje mi sie ze to juz kiedys pisalem, ale jest to mysle odpowiedzial na wszelkie pytania odnosnie polskiej motoryzacji:
polska motoryzacje jak i kazda inna galaz przmyslu zamordowaly PLANY. plan trzeba bylo wykonac i koniec, bez dyskusji, dla tego bylo jak bylo, a bylo tak jak mi to dziadek opowiadal. pracowal on w WSK swidnik i robili WSKi, tak gdzies do polowy miesiaca bylo wszystko super, wszelkie czesci przechodzily kontrole jakosci, odrzucalo sie wadliwe i podejzane, te WSKi jezdzily i jezdzily, natomiast tak gdzies po polowie miesiaca okazywalo sie “o ku***! planu nie wykonamy!” wiec na hura wyciagali wszystkie te odpady i skladali byleco na sztuke zeby tylko plan wykonac, i biada tym, ktorzy te kupili. psulo sie wszystko i w najdziwniejszy sposob 😉
zapewne w FSO bylo podobnie 😉

osobiscie mialem kilka lat – 10 lat temu 125p z 87r za 600zl z gazem i most nie wyl, wal nie bil, skrzynie 2x wymienialem (obie ze zlomu i obie zabily wycieki oleju) podobnie z przekladniami kierowniczymi, silnik wyremontowalismy zaraz po zakupie i pare lat pojezdzil. ogolnie bylem bardzo zadowolony, no poza tym ze byl naped na tyl, przez co zakopywal sie wszedzie, no ale tak to z tylnym napedem.
kolegi ojciec mial zreszta tez 125p bodajze 86r i przejezdzil na benzynie bez remontu 300tys i dalej jezdzil, choc zgnil niemilosiernie, jednakze takie przebiegi malo ktore polskie auto wytrzymywalo, kiedy to np Zastava 1100p dziadek zrobil ponad 300tys i nie robilo to na niej wiekszego wrazenia, no poza korozja…

mialem tez eksportowe akwarium 88r i bylo tragiczne, bujalo, kiepsko sie prowadzilo (ale fakt faktem bylo dosc mocno zgnile wiec moglo to byc tego skutkiem), nic nie bylo widac przez tylna szybe, ktora wiecznie byla zaparowana, zreszta przez zadna w nocy nie bylo za wiele widac, bo byly brazowe fabrycznie 😉 fajnie to wygladalo ale nic pozatym, wiec tez poloneza nie chcial bym miec, aczkolwiek pewnie byly tez dobre egzemplarze, ale tez nie marzy mi sie zaden polonez i nie traktuje ich jak relikwi jakis, ale tez nie potepiam calkowicie


Dawdzio Said:

Crosley fajny byłby z dwusuwem :)


SMKA Said:

Co do Pantery, jej duże wymiary były spowodowane z tego co wiem układem z silnikiem z tyłu i skrzynią biegów z przodu (koła napędowa też z przedu), a jednocześnie chęcią aby z czołgu można było wyjąć skrzynię biegów bez zdejmowania wieży (jak było w Tygrysie). Przy czym Pantera choć nie była wcale genialnie opancerzona jak na swoją masę (duży wóz, potrzeba dużo pancerza), to jednak trzeba pamiętać że jej przedni pancerz zapewniał dobrą ochronę nawet przed najpotężniejszymi armatami alianckimi (jak 17 pdr), a jednocześnie uzbrojenie Pantery umożliwiało zniszczenie znacznej większości wozów wroga. No i z tego co wiem akurat Pantera nie była jakoś szczególnie powolna. Jeśli już bym miał się do czegoś przyczepić, to do dwóch rzeczy. Przekładnie boczne wytrzymywały około 150 kilometrów i do końca wojny tego nie poprawiono. Przy tej masie, gdyby zrobić wóz z silnikiem z tyłu i napędem na koła tylne, czołg bym by lepiej opancerzony (czego przykładem M26 Pershing)


wodecki Said:

Ah ten polonez. Jak go tylko zobaczyłem w zestawieniu, wiedziałem, że będzie co poczytać w komentarzach :). Po pierwsze, co do osób broniących poldona to wyciąganie za każdym razem kwestii “dziudziario” jest hmm dość śmieszne, bo w sumie to chyba jednak on z tym miał niewiele wspólnego, bezpieczeństwo lepsze niż w wolwo. Fajnie, fajnie, ale nie ma co się podniecać, szczególnie jadąc jakimś zgniłym parchem – niewiele zostało z tych cudów esv.

Lubię ten samochód, nawet bardzo, polonezów miałem kilka, jednym jeżdżę cały czas (rover, u mnie 5 lat ) – i w odniesieniu do tego egzemplarza dorzucę coś od siebie. Przejechałem tym samochodem około 60 tysięcy km, miałem okazję poruszać się nim po niemczech – około 6 tys km. Kilkukrotna trada berlin-warszawa. Na legendarnych niemieckich autostradach dało radę zamknąć szafę i generalnie prędkość przelotowa między 140-160 km/h. Historie o przegrzewaniu to dla mnei jakaś lipa (to nie ohv, ale tutaj temperatura to tez rozne cuda i inne upg). Za to zdarzało się zagrzać linkę sprzęgła w pancerzu- robię przystanek, wciskam sprzęgło, a pedał zostaje w podłodze. Po wojazach na niemieckich autostradach rozpadła mi się skrzynia biegów i to tam zagramanicą – to był jedyny raz kiedy nie wrócił do domu o własnych siłach. Polonez to kiepski samochód, ma mnóstwo wad, ale nie rozumiem naprawdę tego hejtu. Katowałem(doslownie i w przenośni) tego rovera tyle czasu, to naprawdę była dla niego trudna eksploatacja (studencki budżet, a bardziej jego brak, druciarskie naprawy i inne historie). Trudno mi uwierzyć w te historie o nowych polonezach przysparzających tyle problemów jak patrzę na swojego paścia i pomyślę, o tym ile przetrwał moich głupich pomysłów. To samo dotyczy się wszystkich egzemplarzy które miałem ( nie dużo bo 4 sztuki , ohafalki gaźnikowe i abimexy), te samochody były traktowane bardzo różnie przez ludzi od których je kupowałem, a nadal trzymały się kupy i dało się nimi jeździć. To kiepski wóz, wręcz absurdalny, ale robi robote – a przeciez o takich samochodach miedzy innymi jest ta strona i zlomnikowa idea. Sprawdzał się w tamtych realiach i tamtej rzeczywistości, nie ma co tak jeździć jak po dzikim ośle. Gunwo bo gunwo, ale własne. Teraz nawet wlasnego gunwa nie mamy.


mmariano Said:

Nic w Polonezach nie wkurzało mnie tak bardzo jak zapiekające się zaciski hamulcowe. Regularnie co 3 miesiące do roboty. Wszystko inne (rdza, gaśnięcie w wilgotnej atmosferze) było do ogarnięcia.


Kris Said:

Doman, a czy Ty jeździsz może Mazdą?


TJAK Said:

Pierwszy raz spotykam się z tak krytyczną opinią na temat blacharki 2CV, aż jestem zaskoczony.
Remont kaczki jest o tyle łatwy, że można do niej dostać nową ramę w ocynku za w sumie niewielkie pieniądze (bez problemu między 1600zł a 2500zł za bardzo dobrą ramę, chociaż są i droższe, zależy od kraju i potrzeb). Wiele samochodów z nadwoziem samonośnym nie nadaje się do remontu przez przegnite podłużnice, progi czy punkty mocowania zawieszenia i trafia do huty. W 2CV i bliźniaczych konstrukcjach wszystkie te problemy załatwia na długie lata zmiana ramy. A jak można zobaczyć w filmie “Pretty Dyana”, rama w Citroenie serii-A to być albo nie być samochodu. Cześć starych ram da się też odratować, wszystko zależy od stanu, są nawet dostępne gotowe zestawy do wzmocnienia oryginalnej ramy, żeby ta dłużej posłużyła.
Buda standardowo pordzewiała jest jak najbardziej naprawialna i można to zrobić bardzo skutecznie. Co tam jest wielkiego do zrobienia? Podłoga, progi, podszybie, tylny pas, standard a reprodukcje tych elementów są dostępne do kupienia. Jak ktoś się nie bawi w oryginalność, to taką np. podłogę dobry blacharz sam “stworzy”.
Są takie punkty, które lubią w 2CV zgnić a blacha miejscami przypomina papier, ale naprawdę nie naciągałbym tego wszytkiego do poziomu “neverending story”. Ta “jakość” i konstrukcja spowodują, że 2CVki będą jeszcze bardzo długo jeździły po drogach a już na pewno przeżyją wiele samochodów ze swoich lat jak i dużo młodszych zgniluchów pokroju Escort-Fiesta, o Oplach nawet nie wspominając.


Slavicis Said:

Ja nie napisałem, że Panther był wolny, napisałem, że prędkość maksymalna to nie wszystko, bo przez masę i wymiary ciężko nim było manewrować. A te przekładnie boczne potwierdzają to, co napisałem i co wiedzą wszyscy: że Niemcy za bardzo kombinowali. Robili konstrukcje tak skomplikowane, że ich produkcja była czasochłonna i droga, plus psuły się, a jak się zepsuły, były ciężkie w naprawie. Choć oczywiście stereotypy w swojej naturze są uogólnieniami i tym samym nieprawdą jest, że Niemcy budują tylko solidnie, a co Anglik poskłada to się rozpadnie, ale powstała dziwna sytuacja, w której Niemcy mieli zawodne silniki w swoich Tigerach, a Brytyjczykom silniki RR Meteor, montowane w Cromwellach, się nie psuły, tak samo zresztą, jak same te czołgi. A to, zważywszy na fakt, że wiele z Cromwelli powstało w zakładach Leylanda, jest już kompletną niespodzianką dla kogoś, kto słyszał cokolwiek o „jakości” British Leyland 😉


Ausf. F2 Said:

Tyle że Anglicy budowali bez braków materiałowych a Niemcy, niezależnie od mniej czy bardziej legendarnej komplikacji konstrukcji, jak najbardziej w ich obliczu. I, jakeśmy sobie tokowali ostatnio z SMKA, czołg o masie 45-50 i więcej ton, a przy tym niemarginalnej żwawości, był po prostu nowością dla ówczesnego przemysłu, stawiającą nowe wymagania przed układami napędowymi. Mniej przed silnikami, ale przekładnie, które musiały przenosić ponad 600 KM przy 50 tonach, to nie było w kij dmuchał, i się sypały. Sowietom, Niemcom, Amerykanie z Brytyjczykami doszli do tego później, w łatwiejszych warunkach (bo przecież Pershing i tym bardziej Centurion, który okazał się wspaniałym czołgiem, były w klasie wagowej Pantery).


Riker Said:

Jak sie przesiadłem z akwarium na R19 Chamade 1.4e (80ps), to czułem sie jak Marthy Mcfly…. A W123 300D (88ps) kolegi znikalo w lusterku jak przeszłość …. Po 20 latach, zarówno polonez jak i reno zniknely, a beczka sie kula po Tiranie…


solarzmr Said:

Chorowałem kiedyś na Honkera, śnił mi się po nocach. Na szczęście się wyleczyłem zanim zdążyłem go kupić.

Uno, zdawałem na nim na PJ, całkiem fajny samochodzik.

A Tatrę chętnie bym zaparkował w garażu. Superlimuzyna z bagażnikiem zamiast silnika. Idealna do wożenia pralki lub lodówki.


Slavicis Said:

To po ch*j projektować i produkować czołg, którego… nie da się produkować? 😀


ndv Said:

IMO Polonez wcale nie był taki ostatni: dosyć przestronny i wygodny, nieźle wyposażony jak na swoje czasy i cenę. Z trzech które pamiętam ojciec nie miał większych problemów (1,6, 1,4 i truck diesel). Natomiast sprzedaż na przełomie XX/XXI w doskonale pokazuje silny popyt na proste samochody:)
Tatra T700 była chyba tylko większym liftem T613 i raczej nikt nie liczył, że odniesie jakiś sukces, taka pamiątkowa seria pożegnalna. V8 miała podobno charakterystykę lepszą niż silniki BMW czy Mercedesa, kto wie co by było, gdyby znaleźli wówczas inwestora.
Pantera? Chyba najlepszy czołg wojny i prekursor tego, co dziś się nazywa MBT. Trwałością przekraczał legendarne T34 (ale o to nie było trudno), gdyby nie cena i podwójny rząd kół…


Jakub Anderwald Said:

Mazda w silnikach V6 serii K (KF, KL etc.) robiła w tym samym bloku pojemności od 1.8 (tak, 1.8 v6) do 2.5. Ludzie to potem jeszcze rozwiercali do 2.8, wsadzali strokery i nadal jeździło.

Można :)


brazer Said:

tendencyjne to zestawienie i to mało powiedziane, ale jest fajne, jest anegdota, jest zabawa, trololo też jest.
:)
i tak jak mazda 6 nie ma na mojej liście zakupowej i prawdopodobnie nigdy nie będzie to RX-8 jak najbardziej się tam znajduje. jest niewiarygodnie głupia (nie licząc ekstra drzwi – te są genialne) i śmiesznie tania a niedługo to będzie przysłowiowo biały przysłowiowy kruk. Biere dwie i kilka silników na zapas.
a-ha: oczywiście następca silnika Renesis jest i doskonale o tym notlauf wiesz, ale tak samo wiesz, ze co go dopracują to normy emisji są podkręcane i zabawa zaczyna się od nowa. zatem pewnie masz rację – w Hiroszimie utną wreszcie łeb temu projektowi.
prędzej już raczej Wankel na wodór wejdzie.


brazer Said:

a czekajcie! też mam historię! BYŁA teściowa miała białego Caro ze słynnym silnikiem 1.4 od Rovera.
gwiżdżące goooowno. tyle zapamiętałem z jeżdżenia tym szajtem.


Qropatwa Said:

@petrolcośtam
Poldona można porównać np. z Ładą 2103/2106 z którą przegrywa na każdym froncie, więc to nie jest tak, że to było auto słabe tylko w porównaniu z zachodnimi. To było na tyle jeśli chodzi o mit numer 1.
Mit numer 2 – sztywność konstrukcji nie równa się jej bezpieczeństwu. Co z tego, że nie masz zewnętrznych obrażeń, jak narządy wew. oderwały się od reszty w wyniku braku amortyzacji uderzenia? Nie porównuj tego z Volvo, bo to już zakrawa na komedię.


martinez Said:

Kilka ciepłych opinii na temat Poloneza się pojawiło, więc i odezwali się hejterzy. Dorzucę do pieca.

Ile razy można przypominać, że Polonez wyjechał na drogi w 1978 roku. Dlatego uczciwe jest porównywanie go do konkurencyjnych aut z przełomu lat 70-tych i 80-tych, z tego samego segmentu i w podobnym przedziale cenowym.

Owszem, Polonez od samego początku miał wady. Za słaby silnik, archaiczne resory od których w środku trzęsie, komunistyczna jakość wykonania. Były i zalety – nowoczesne i funkcjonalne nadwozie, wysokie bezpieczeństwo, bogate wyposażenie standardowe. Może i nie był to Samochód Roku, ale w początkowych latach produkcji mógł stanowić alternatywę dla analogicznych aut zagranicznych i na pewno nie musieliśmy się Poloneza wstydzić.

Absurdem i porażką jest natomiast, że PN przez lata nie doczekał się modernizacji ani następcy. Inni producenci zmieniali generacje i modele, a FSO tłukło to samo (po liftach) do 2001 roku. Wielu tu komentujących porównuje Poloneza z lat 90-tych z odpowiednim rocznikowo zagranicznym plastikiem i punktuje, że PN odstaje na niekorzyść. Odstaje, bo był już w tych latach beznadziejnie przestarzały – co nie znaczy, że był od początku konstrukcją nieudaną.


martinez Said:

Jeszcze się odniosę do smutnej historii z liceum, opowiedzianej przez kolegę @Tomasz. Której bohaterem był ubogi Marcin-Sierota, disowany przez klasową śmietankę bo jeździł Polonezem Caro.

Historia jak historia, każdy ma własną. Też chodziłem do liceum w latach 90-tych, tylko że we wczesnych. Miałem w tych latach bliżej do czynienia z takimi autami jak 126p, Wartburg dwusów, Skoda model 120L bodajże. Po czym rozpocząłem kurs prawa jazdy na Polonezie – to był samochód z innej bajki. Ta cisza w środku, tapicerowane wnętrze bez gołej blachy nigdzie.

Co do opisu, jak Marcin-Sierota nie nadążał wyjechać z parkingu razem ze wszystkimi, bo przed jazdą musiał odprawiać w Polonezie jakieś czary. To wina kierownika a nie samochodu, użytkuję Poloneza wiele lat i twierdzę, że kręci – pali – włącza się do ruchu jak każde inne auto. Obstawiam, ze sierota skąpił pół szklanki beny i cudował, żeby na LPG przełączyć. A może zostawał w tyle, bo dbał, więc nie pałował na zimnym? W takim razie brawa dla tego Pana, robię tak samo.

Natomiast potwierdzam, że blachary nie lecą na Poloneza. Ani-ani. Może w czasach porucznika Borewicza leciały, ale odkąd ja pamiętam, to nie. Zwijają nabłyszczone usteczka w dzióbek i przewracają oczami pod rzęsą, że mają jechać TYM. Musiałem się z tym pogodzić. Także blachary mają wyłożone na mnie, a ja mam wyłożone na blachary, bo to pustaki.


Yossarian Said:

Ja bym tylko dodał jedno:

Część osób tu pisze, że przejechali Polonezem spory dystans bez problemów. Inni, że psuł się co 5 km. To tylko pokazuje, jak ogromny był rozrzut jeśli chodzi o jakość produkcji tego auta – niektóre egzemplarze poskładane dobrze, inne byle jak.

Co nie zmienia faktu, że na tle Łady, a nawet i 125p prowadziło się to i tak koszmarnie. Plus jednak za funkcjonalne nadwozie liftback i wypadałoby przypomnieć sobie, że to jednak był kawał fury jak za swoją cenę., nawet w latach 90-tych. Jak ktoś potrzebował dużo miejsca i tanio to Poldon nie miał konkurencji wśród nowych aut. Nie, żebym bronił tego wyrobu FSO, ale jednak jakieś tam zalety dawało się nawet w nim znaleźć.


kierowca_bombowca Said:

Lepszy Poldek niż maszerowanie z buciorka.

W rodzinie Polonezy były dwa – jednego miał starszy brat, drugiego wuj. Czerwona strzała brata miała przełożony silnik – wstawiona była dwulitrówka, później wstawiony był i gaz. Choć grzebał w nim prawie co tydzień, to był zadowolony – auto było tanie, zapiszczeć się dało, jeździło się tanio. Gdy jednak pojawiła się opcja sprowadzenia auta z Zachodu – długo się nie zastanawiał. Kupił Renault 19 w jakiejś przyjemnej wersji wyposażenia, była m.in. klimatyzacja. Wtedy to auto było dla mnie – 6 latka dosłownie katapultą w inny świat.

Poldek wujka – również czerwona rakieta z silnikiem 1.4 Rovera. Używał go dwa lata, opinię ma na jego temat – zresztą jak każdego innego swojego auta – neutralną. Jeździ, nie trzeba za dużo wkładać – może być.


rosenkranz Said:

ej militaryści, czy wy kiedykolwiek w ogóle widzieliście/dotykaliście jeżdżące i działające T-34 i panterę? bo ta dyskusja przypomina mi moje dyskusje nt. pokemonów w czasach podstawówkowych;)


Tomasz Said:

@martinez – Marcin ubogi nie był. Wcześnie stracił rodziców, ale w czasach gdy my usmarkani siedemnastolatkowie mieliśmy 2 zł na pączka od mamy, on mieszkał sam w 3 pokojach po rodzicach, opłacał rachunki, wreszcie – miał własny samochód i garaż, jedynym minusem było to że decyzje życiowe podejmowała za niego (w większości na szczęście) starsza siostra. Stąd to caro, którym najpierw woziliśmy się dumnie, a po 2-3 latach gdy każdy miał jakieś wsoje pierwsze pieniążki okazywało się że lepiej jeździ się 10 lat starszym Escortem, który kosztował 3 razy mniej od Caro, odpalało się go na raz i jechało nad morze, bez jakiejś dziwnej procedury startowej, wreszcie Escortem który ułatwiał kontakty damsko-męskie co w wieku 20 lat jest jak wiadomo priorytetem.

Pojęcia “blachara” w latach 98-2000raczej nie znano. A jeśli to ja także byłem blacharą, bo w trasę z kolegami (jeśli miałem wybór wolałem jechać Horizonem), który bez problemu rozpędzał się do 140 km/h, nie śmierdział w środku mieszaniną potu z pokrowców typu tygryski i gazu, był cichy, miał el.szyby i ładnie brzmiące głośniki. Nikt chłopaka nie dissował, tyle że współczuliśmy mu szczerze – za owe prawie 11 tys zł z instalacją gazową można było wtedy kupić Golfa 2, E30, chyba nawet jakąś wczesną Audi 80 B3. A on się kulał parę następnych lat tym wstrętnym, psującym się, topornym, wymagajacym dziwnych czynności serwisowym wynalazkiem w kolorze brązowa farba olejna mat.


cubino Said:

Przesada z tym polonezem. Mieliśmy w rodzinie trzy: caro 1.5 na gaźniku, 1,4 16v i paskudne Atu już na wtrysku. To była kiepska konstrukcja, zdziadziała jak wszystko w PRL, ale nie miała jakichś strasznych wad konstrukcyjnych na miarę smoka pompy w maździe czy głowic w VM. Ot, po prostu tanie ale funkcjonalne auto z kompromisami konstrukcyjnymi, produkowane o 15 lat za długo.


Yngling Said:

Każdy wyrób z kraju demoludów to kompletny śmieć w porównaniu do produktów prawdziwie “zachodnich”. Jedyny sentyment i pozytywne opinie biorą się z faktu, że NIC innego wtedy nie było. Polonez to dobra alternatywa dla PKP i PKS oraz marszu z buta. Jako samochód to “delikatna” porażka. Pamiętam kiedy Daewoo wchodziło do polski, w salonie obok FSO można było nabyć Atu minusa za ~24 tys zł (?) i Nexię za ~34 tys zł (?). Nexia jawiła mi się wtedy jako auto z innego świata, a byłem jeszcze dzieckiem. Polonez to wyrób fatalny, im nowszy tym gorszy, ratuje go tylko to, że inne demoludy robiły jeszcze gorsze wynalazki.


Don Tomaso Said:

Polonez, jaki jest, każdy widzi. Debiut w ’78 z nieco nieświeżą już wtedy techniką powinien być pamiętany. Mam po ojcu (który miał od nowości) Caro ’95 1.6 GLI bez gazu i to na nim zbierałem doświadczenia jako początkujący kierowca. I wiecie co? Jeżdżę nim do dziś. Miałem możliwość jazdy różnymi autami i każde z nich było lepsze od Poloneza. Ale mimo to, wsiadam do Caro i czuję się jak u siebie. Nigdzie się nie spieszę, jadę w przyzwoitym komforcie, nie hałasuje specjalnie (do 90 km/h), mam z wyposażenia to co potrzebuję (el. szyb i lusterek). To auto po prostu lubię. Najgorszym samochodem nie jest. Jasne, że regularnie weryfikuję jego stan techniczny, ale uważam, że trzeba pamiętać, co tam jest pod karoserią i że jakość wykonania była losowa. Jak potrzebuję, to wsiadam 800 km robię, a silnik się nie grzeje, most nie wyje i dojeżdżam do celu. Na wiosnę robię końcowy remont lakierniczo-blacharski (wymiana drzwi, progów) i będę rozglądał się za dupowozem z obecnej epoki. A Caro będzie na zloty i na weekendowe wiosenno-letnie eskapady.
Problemem PN jest właśnie loteryjna jakość – albo trafisz dobrze i jeździsz bez problemów, albo co chwila coś się chrzani. Moim zdaniem jeśli trafiło się na dobrą bazę blacharską, to niedoskonałości mechaniki łatwiej usunąć niż rdzę. A wtedy nie jest to złe auto. No chyba, że oczekuje się od niego dynamiki, wybitnej oszczędności i bogactwa bajerów.


fabrykant Said:

Ja wiem wszystko, oglądałem Czterech Pancernych. Dyskusje o czołgach są ciekawe, zwłaszcza przemieszane ze wspomnieniami z Poloneza. Takich rzeczy tu jeszcze nie było. Nie trzeba się przejeżdżać czołgiem żeby o nim dyskutować. Podobnie jest z pokemonami.


tamarixis Said:

Uczepiliście się tego Poldka jak pijany płotu.
Jeździłem Polonezem 1500 w początkowych latach 90-tych, gdy nikt nie miał tęsknot za “klasykami PRL-u” i miałem możliwość porównania go z chociażby z Wartburgiem 353W (z zapłonem elektronicznym). Polonez miał nowoczesne nadwozie, eleganckie wówczas wykończenie wnętrza i dobre wyciszenie. I to był niestety, koniec zalet. Poruszał się jak kloc, palił dużo, manewrował jak tankowiec. Mimo dużych rozmiarów samochodu miał stosunkowo niewielkie wnętrze a bagażnik mikroskopijny w porównaniu z Wartburgiem.
Oczywiście, tak jak napisano w artykule, było to wynikiem osadzenia nowoczesnego nadwozia na archaicznej płycie podłogowej i zastosowania antycznej jednostki napędowej.
Jakość wykonania była podobna, chociaż blacharsko produkt DDR-owski bił PRL-owski na głowę.
Osobiście nie mam do tego samochodu żadnego sentymentu i jestem całkowicie świadomy jego wad.


AceofSpades Said:

Jeśli już jesteśmy przy jakości sprzętu pancernego, to wypada stwierdzić, że T34 były w stanie przejechać kilkaset kilometrów, zanim silnik całkowicie się zacierał. Nikomu to jednak nie przeszkadzało, bo większość i tak była niszczona na długo przed tym, nim miała szansę się zepsuć.
Poza tym nikt nie mówi, że pantera była doskonała, a jedynie, że była pierwszym nowoczesnym czołgiem zachodnim. Choćby ze względu na wspomniane tu rozłożenie pancerza, gdzie doskonale chroniony był przód, kosztem wrażliwych burt. Podobnie z rozplanowaniem wnętrza, które bardzo podobne jest do tego stosowanego w nowoczesnych konstrukcjach. Tyle o człogach :).


oxej Said:

Och, jakiż to polonez niedobry, zły i wstrętny, a wszystko zagraniczne takie gut, jawohl!
Przypominam, że – wierząc cennikowi zamieszczonemu na złomniku jakiś czas temu – caro na opcjonalnym wtrysku abimex kosztowało tyle, co PÓŁ golfa 3 w wersji najbiedniejszej z ubogich, więc porównania jakości wykonania, czy kosztów utrzymania uważam za bezzasadne (a porównywanie produktów FSO do Mercedesa, czy BMW skwituję tylko krzywym uśmiechem).
Inną sprawą jest przysłowie “jak dbasz, tak masz”; ciekawi mnie, ilu – nawet spośród tych ‘dbających’ pokusiło się o przeczytanie instrukcji obsługi, w której to było dokładnie napisane o jakich parametrach olej powinien być stosowany i co jaki czas wymieniany (co również dotyczy najczęściej pomijanych wymian oleju w skrzyni biegów i moście). Większość polonezów, z którymi się spotkałem była zalewana mineralną, niezgodną z zaleceniami mazią, stąd trudno się dziwić problemom.
Owszem, ten samochód miał wady (jak każdy inny), ale uważam, że jest przesadnie demonizowany – szczególnie przez tych, którzy go nie mieli, a jedynie powtarzają opinie zasłyszane od innych.


Cooger Said:

To co, kto chętny na Atu Plus? Oddam za rozsądną cenę – jedyny taki, zobacz!


StahW Said:

Chyba mamy inne pojęcie o słowie “hater”. Czy istnieje tylko miłość i nienawiść, nic pomiędzy?
Gdybyśmy do każdego samochodu mieli stosować metodę szukania okoliczności łagodzących (tu komuna, tam trudna sytuacja geopolityczna, ówdzie terroryzm, jeszcze gdzieśtam zaszłości historyczne) to w zasadzie każdy samochód dałoby się wybronić…

W końcu każdy (no, prawie) z wymienionych w dzisiejszym odcinku samochodów jakoś d… woził, wiele z nich powstało w niezliczonej ilości egzemplarzy i ludzie je kupowali i nimi jeździli.

Wartość sentymentalna to rzecz naturalna, sam gdy widzę dobrze utrzymanego 125p to się uśmiecham z rozrzewnieniem. I chętnie “się przejeżdżam”.
Nie zmienia to postaci rzeczy, że Polonez był obiektywnie gorszy od swojego poprzednika i jakość miał analogiczną do ruskiej pralki – trzeba było trafić na egzemplarz. Jak to już ktoś napisał – po rozebraniu na części i złożeniu do kupy samodzielnie i prawidłowo – potrafił działać całkiem nieźle. Tylko kto normalny na świecie tak robił??? To my, przyzwyczajeni do wiecznych niedoborów wszystkiego, szcześliwi z powodu tego, że rzucili na detal papier toaletowy o fakturze tektury falistej, musieliśmy się nauczyć samodzielnie doprowadzać swoje aktywa (czy to był samochód, czy mieszkanie, czy cokolwiek innego) do stanu używalności tymi rencami, bo świeżo oddane w ręce nabywcy były niezdatne do niczego.

Tak, na tym tle i przy założeniu, że się umiało “dłubać”, Polonez był super… Dla osób, które chciały tylko jeździć, a obsługę zostawić “fachowcom” – był dramatem i finansowym i eksploatacyjnym.


notlauf Said:

Polonez był tani‚ ponieważ auta importowane przez lata obkładano cłami i innymi głupimi opłatami.


AceofSpades Said:

Jeszcze jedna uwaga dotycząca czołgów. Przestańcie na Boga stosować angielskie skróty nazw sprzętu sowieckiego, więc nie IS, a JS, i nie KV, a KW. Proszę wybaczyć, ale mnie to szczególnie drażni.


square626 Said:

ach te PRL-owskie odrzuty z exportu… oczywiście mój rodzinny 126p też był odrzutem z exportu, żelaza wójków i stryjków też, w zasadzie to chyba cała owczesna produkcja przemysłu samochodowego PRL to był jeden wielki odrzut z exportu.
Co do Uno i jego korozji – no fakt gniło w oczach ale to chyba był przedstawiciel takiego tryndu budowy aut z tego okresu – tanio, lekko i do kosza (AX, Metro miały to samo) pamiętajmy, że to był okres kiedy właśnie dogorywały powojenne konstrukcje typu 2CV, garbus, mini itp i popyt na cos taniego byl spory
Austin Allegro myślałem, że będzie wyżej. Durny samochód. Morris Marina w chwili poczecia nie był odstajacym samochodem, jego wadą było to, że zamiast być produkowany ok 4 lata (jak był przewidziany, tzw stop-gap) pozostał na chyba ponad 10. Princessa to straszna porażka – stracona szansa – wg mnie bardzo ładny przód, obrzydliwy zadek (hmmm?) podobno rewelacyjne zawieszenie i stare silniki, brak skrzyni 5 biegowej mimo, ze inne produkty BL mialy, no i zamiast hatch backa dziura na bagaż bo prestiż wymagał. Ambasador to tylko próba ozywienia trupa. Jak nasze Caro.


RomaN Said:

shtool Said:

Eh te hejty na Poloneza… Jak czytam te niepochlebne komentarze na temat tego auta (oczywiście nie tylko tutaj), to zdaje mi się, ze większość hejtujących zapomina, że tylko troszkę krócej (do 2000 r) produkowany był jeszcze gorszy chłam, czyli 126p. I jakoś nie wylewa się na niego tyle pomyj, co na Poloneza :)
Nie jestem jednak jakimś zaciekłym obrońcą Poloneza – to oczywiste, ze te auta były po prostu archaiczne i produkowane za długo. O ile produkcję do 1990 r można uznać za zasadną (trudności w imporcie aut “zachodnich”), to późniejsze wyczyny FSO można nazwać bezzasadnym szminkowaniem trupa.
A sentyment do tego auta – oczywiście, ze mam; w rodzinie mieliśmy w latach 80-tych Poloneza z 1981 r, po taksówce; 1500ccm i 4 biegi – to była kombinacja typu “silnik-rakieta, blacha-sito” :)


notlauf Said:

niestety nie znajdziecie 126p na mojej liście – to jedyny polskawy produkt motoryzacyjny który trawię. Miałem dwa i nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa.


Erbest Said:

Polonez.. niekończąca się opowieść. Nie zgadzam się zarówno z tymi, który Poloneza wychwalają pod niebiosa, ale także uważam za kłamstwo lub co najmniej bajeczki opowieści o dziadkach uwalanych smarem po łokcie po przejechaniu 150 kilometrów.
Fakty są takie – polonez polonezowi nierówny. Oczywistość? Nie dla wszystkich. Miałem do czynienia z dwoma egzemplarzami, oba były nowe fabrycznie, nie używane po dziesięciu właścicielach. Rocznik 1981 oraz 1990 lub 1992, nie pamiętam. W każdym razie najwcześniejsze Caro zaraz po upadku PRL. Sprawa była prosta – ten stary, z początku produkcji był NAPRAWDĘ DOBRY. Dobrze poskładany, dobre materiały, żadnego oszczędzania. Skaj, dobry plastki, metalowe (tak, metalowe) listwy ozdobne wewnątrz, na desce, na drzwiach, w czasie jazdy nic nie wyło i nie skrzypiało. Jeździł w rodzinie przez jakieś 5-6 lat, przejechał ponad 350 tysięcy kilometrów bez problemu, pokonała go rdza i ogólne zmęczenie materiału. Ale był samochodem absolutnie BEZPROBLEMOWYM. Nie było problemów z gaźnikiem, zapalaniem, przegrzewaniem itp. Standardowe serwisowanie i tyle. Tylko że nie raz na dwa lata, ale regularnie, jak w książce pisało. Świece i olej co 10, czyszczenie odśrodkowego filtra oleju, przed każdą zimą nowe kable zapłonowe, kopułka, czyszczenie hamulców itp. Osiągi? 1.5 gaźnikowy pozwalał bezproblemowo jechać 150-160 i utrzymywać tę prędkość DŁUGO na trasie, a nie kilka sekund. Tyle że na czwórce, na piątce nie dawał rady.

Drugi, Caro to już była niestety niechlujnie poskłądana kupa złomu i totalny złom pod każdym względem. Po dwóch latach poszedł na sprzedaż, bo wiecznie się psuł. Jakościowo w środku to był dramat. Cerata, plastik jak chińskie zabawki, wypadające przełączniki, wszystko skrzypiało i się tłukło – a to był nowy egzemplarz z salonu.

Tak więc, jak ktoś ma doświadczenia tylko z Caro, to nie cierpi Poloneza. Ci od Borewiczów raczej będą sobie chwalić. I wiem dlaczego.


Igor Said:

JAK TO PF 126 P JEDYNY KTÓRY TRAWIE!? A…, NIE, NO ZARAZ, EEE…, NO… 508! FIAT ! MOŻNA!


Marecki Said:

@Cooger, a gdzie to Atu jest?


ndv Said:

@AceofSpades – z tymi IS i KV to nie jest tak, że oficjalna rosyjska wersja transkrypcji z cyrylicy na łaciński tak to uwzględnia?
@notlauf – czy w przypadku 126 nie było podobnie jak ze 125 i Polonezem, że nową budę postawiono na starą bazę?


Kud Said:

@wodecki: ależ ja np. nie twierdzę, że taki Poldek był absolutnie nieużywalny. Był. Mieliśmy. Skądinąd udany egzemplarz – nie sprawiał większych problemów. Choć jak się zesrał moduł zapłonu na przejeździe bez zapór i trzeba go było w nocy z torów spychać w jakiejś zapadłej dziurze na wybrzeżu, to do dziś pamiętam. Ojciec wolał go od fiatarri, któremu zawieszenie się rozlatywało znacznie szybciej (do tego jeszcze wrócę). Ojca znajomy natłukł Carusem pierwszej serii 400kkm na gazie bez remontu i pewnie jeszcze trochę by pojeździł, ale buda już się rozeszła. Więc dało się tym jeździć. Ale Poldolota tatko wymienił na Puga 504 i mimo, że było to auto starsze chyba o ponad dychę (nie pamiętam) i miało nawinięte więcej km, to jednak biło tegoż Poldka na głowę pod każdym względem. Magia Poloneza polegała na tym, że niby był spory i wygodny, ale podróż na dystansie kilkuset kilometrów sprawiała, że człowiek się czuł, jakby spadł ze schodów. Ten problem rozwiązywały częściowo “sportowe” fotel w Caro – były twardsze, ale gnaty od nich nie bolały. I takich radości było w nim wiele. To był po prostu miś na miarę naszych możliwości.

A teraz wracając do zawieszenia Fiata 125p, które tatko przeklinał. Tj. pal sześć zawieszenie jako takie – ono jest po prostu pewnym obrazem polskiej motoryzacji i przyczyną często skrajnie różnych opinii o tejże. Zdarzają się użytkownicy, którzy bardzo chwalili polskie produkty. Kłopot w tym, że te produkty nie były powtarzalne. Ten sam model mógł przejechać 200 kkm (czasem i więcej) bez większych napraw, albo rozlecieć się nie dobijając setki. Takie cuda były nie do pomyślenia w przypadku produktów niemieckich. Człowiek wiedział z grubsza co kupuje, a polskie produkty to była loteria i to nie na zasadzie “kupiłem używkę po jakimś motoryzacyjnym troglodycie i po prostu nie mogę z nią dojść do ładu”, tylko padlinę można było nabyć już z fabryki.


KIEROWCA Said:

Wszyscy się już wypowiadali ==a więc kolej na mnie.
Nt. zaliczenia Poloneza w poczet najgorszych wozów świata można napisać książkę ==i domyślam się, że zostało to zrobione trochę dla przytarcia nosa kolekcjonerom-hipsterom na codzień upalającym Mondeo czy BMW a F-enomenalnymi S-amochodami O-sobowymi lansującymi się na zlotach kilka razy do roku…
Mój ojciec był pierwszym właścicielem Poldka C-Klassy z ’83, którym jeździł 12 lat.
http://www.editer.pl/publikuj/5c70a888b2d9907e0b09ff28f03359de_1.jpg/
Osobiście samochód ten kojarzę głównie ze zmieszanymi zapachami spalin i rozgrzanej skai a co za tym idzie rzyganiem przy każdej podróży powyżej 30 km. Poza tym wyprawy z ojcem do garażu w celu nazwijmy to przywrócenia sprawności hamulców do przeglądu. Wyjeżdżał kilka razy do roku, głównie latem [był nawet w Szwecji, Częstochowie i w Warszawie] a gnił jakby go trzymano w wodzie z solą. Nowy właściciel wytrzymał do 2001 i Poldek odjechał do krainy wiecznego tankowania.
http://www.editer.pl/publikuj/c463b3a2e540a827cf6cdd079dc5d9c9_1.jpg/
Ale nie o tym chciałem. Jeżeli oceniamy jakieś pojazdy to róbmy to przez pryzmat ich czasów. Zła opinia o Polonezie bierze się przede wszystkim z fatalnej jakości egzemplarzy z lat 80 jak i niskiej kultury technicznej użytkowników. O auto zachodnie z założenia przynajmniej na początku każdy dbał. Polonez to był “tylko” Polonez. Klejono więc na pakuły i najtańsze prywaciarskie części z motoryzacyjnego przy okazji rdzę lepiąc szpachlą i sprejem. Ale mniej więcej do połowy lat 90 na parkingach królowały Maluchy, Fiaty 125p, dwusuwowe Wartburgi, Trabanty i Syreny. Na ich tle Polonez miał całkiem elegancką sylwetkę, palił niewiele więcej od 125p i był pakowny, z możliwością złożenia siedzeń. Zachodnie wozy z tego okresu [Kadety, Escorty czy Ascony] TEŻ gniły na potęgę, z drzwi odpadały boczki a deska rozdzielcza telepała jakby była przykręcona na trzy śrubki. Przewyższały Poloneza, ale nieznacznie. Np. Kadett D był to wóz siermiężny, niczym Skoda 105. W każdym razie szału nie było.
Łady 2107 PRZEWYŻSZAŁY wyroby FSO pod każdym względem. Były solidniejsze, lepiej spasowane, mniej podatne na korozję. Uchodziły swego czasu za samochód “dyrektorski” dla partyjnych.

Dlatego zaliczenie akurat Poloneza w poczet 100 “najgorszych” samochodów ŚWIATA może być co najwyżej tendencyjne i odnosić się do czysto subiektywnych odczuć Autora.
Są bowiem takie wynalazki jak chociażby szeroko zakrojone badge-engineeringi w wykonaniu angielskim i amerykańskim jak Geo Metro, Ford Aspire, Saturn, Plymouth Nełon, Ford-Yamaha Taurus SHO, trójkołowy Robin, Plymouth Sundance itp. itd.
No i z cyklu poznajemy samochody ==Pajkany, jakieś indyjskie pokraki, tamto izraelskie coś czy samochód generyczny będący wcieleniem Micry.
Z naszego podwórka czy z państw ościennych ==Zaporożec “pikap” z uciętą połówką dachu, Dacia, Moskwicz Aleko, Tavriijjja. Jest milion wozów tysiąc razy bardziej plastikowych, tandetnych, podnoszących ciśnienie i tamujących ruch od Poloneza :-)

P.S. Ma ktoś może link do tego kultowego tekstu o Polonezie “Bluebox historia nieznana”???

Pzdr


radosuaf Said:

Nie bardzo łapię czepiania się samochodu bo jakiś silnik był do bani. Jak blacha się biodegraduje to wiadomo, każdy egzemplarz ma problem, ale jeśli jeden silnik w palecie jest słaby, to wystarczy go unikać i tyle. Gorzej, jak się chciało kupić benzynową Alfę 159 do roku 2009…
Poza tym, 2CV jest fajny i absolutnie wypada z listy. To już drugi Citroen, który tu niesłusznie trafił. Zgłaszam to na francuskie.pl :D.


Slavicis Said:

@AceofSpades
Akurat IS to się zgadza, bo „Iosif” a nie „Józef” Stalin, bo to drugie to spolszczona forma. Może najpoprawniej będzie „ИС” 😀
@rozenkranz
Ja nigdzie nie napisałem, że jestem jakimś wielkim fachowcem. To po pierwsze. Po drugie: do czego tak właściwie zmierzasz? Jaka jest puenta Twojej wypowiedzi? No nie, nie dotykałem Panthery i co? Jeśli chodzi o pancerz, to wiem, że Brytyjczycy po wojnie sprawdzali jakość pancerzy (w sensie stali, z której go zrobiono) w rozmaitych czołgach i sowieckie czołgi były pod tym względem o niebo lepsze, bo Niemcom brakowało materiałów i ich stal była znacznie bardziej krucha. Zgaduję, że o to Ci chodziło.


jugacz Said:

Problem polskiej motoryzacji (i tego nieszczęsnego Poldka rzecz jasna również) jest jeden. Nasi rodacy przez całe dziesięciolecia nie potrafili odpowiedzieć na do bólu proste pytanko: PO CO NAM W OGÓLE PRZEMYSŁ SAMOCHODOWY? Niestety, odpowiedź nasuwała się sama – może jeszcze w czasach CWS-a mieliśmy jakąś szansę na rywalizację z Zachodem, chociaż technologia produkcji i tak stawiała nas na straconej pozycji. Może trzeba było próbować zakupić licencję na samą technologię, zostawiając naszą konstrukcję – nie wiem, czy w tamtych latach taki szalony myk w ogóle wchodził w grę.
Niestety, lata powojenne dawały tylko jedną możliwość: klepanie tanich wozideł odpowiadających potrzebom wewnętrznego rynku no, ewentualnie eksport motywowany wyłącznie ceną (to drugie akurat w PRL z powodzeniem stosowano). Taniość, taniość i jeszcze raz taniość – jak Czesi ze swymi 105/120. Albo z bliższych czasów – Rosjanie z Ładą 2107.
Niestety, my Polacy mamy ciągle światoburcze wizje, chcieliśmy być POTĘGĄ cały czas. Lubimy hejtować tych paskudnych komuchów za zmarnowane szanse Syreny Sport – chociaż nawet dziecko wie, jakie były faktycznie szanse tego auta. Ile razy można bezskutecznie powtarzać po co ten wehikuł powstał? Sam główny zainteresowany, twórca Sporta prof. Cezary Nawrot wielokrotnie podkreślał, że jedynym celem tego projektu było przetestowanie wykorzystania laminatów do produkcji elementów karoserii aut. A że udało się zamiast nijakiego “obiektu testowego” stworzyć coś całkiem ładnego to nijak nie zmieniało planów. ani nie mieliśmy możliwości żeby robić jakiegokolwiek Sporta (swego czasu był na ten temat obszerny artykuł w Automobiliście chociażby, radzę poczytać jak w jakich warunkach ów zabójczy konkurent dla Triumpha i alfy spidera powstawał…), ani przede wszystkim NIE BYŁO ZAPOTRZEBOWANIA na takie koromysło. Dla porównania, nasi zachodni sąsiedzi zrobili – również plastikowego – misia na miarę swoich możliwości, sprzedawali w kraju i na eksport, było – jak na możliwości RWPG – git. A my, gdyby nie malczers, to byśmy w roku 1989 byli chyba poniżej poziomu Albanii. Bardziej niż zniszczonym Sportem (i tu znowu nie żaden spisek fiata, jak niektórzy mówią – rozumiem ze ich zdaniem 10-letni polski prototyp stanowił zagrożenie dla całej rodziny alfowskich Spiderów, wchodzącego dopiero na rynek X1/9 a może nawet i Fiata Barchetty, będącego wówczas chyba w marzeniach grającego w piłkę na ateńskim boisku, 15 – letniego Andreasa Zapatinasa 😉 Takie były wówczas warunki, niszczyło się wszystko co niepotrzebne. Mój tata próbował kilkakrotnie kupić maszynę do pisania wycofywaną z zakładów, nadaremnie – przychodziła “komisja” w postaci cytryna i gumiaka z 10-kilowymi młotami, i rozwalała wszystko tak,żeby nawet śrubki nie dało się wykorzystać.
O przejawach radosnej twórczości typu Syrena 607 wolę nie wspominać – gdybym wtedy był na miejscu Wrzaszczyka i zobaczył choć przez sekundę coś takiego, postawiłbym w 100 proc. na licencje, a biura konstrukcyjne rozpędził na cztery wiatry. Malacz przynajmniej jako-tako wyglądał, a to coś nawet nie było brzydkie. Było przerażające do bólu.
Po upadku PRL niewiele się zmieniło. Może trzeba było pomyśleć o wartgolfie, wziąć taśmy za darmo i tłuc po 16-18 tysięcy za sztukę? Skoro Damis bez problemu znajdował nabywców na Tavrię w tej samej cenie to przecież taki Wartek mimo wszystko z Tavrią wygrywał pod każdym względem, a od Poldka po prostu był tańszy. Może trzeba było przyjąć ofertę VW i nastawić się na tanie popłuczyny po tym koncernie, aby były w cenie około 20 tys. za kompakta? A jeśli już Korea, to, na litość boską, negocjować najlepsze warunki! Po co nam była Leganza, Musso, różne Tacumy i inny syf? Sens miały tylko DWA auta: Lanos i Matiz (no, może jeszcze Nubira – tu można było pomyśleć o zmonopolizowaniu rynku taxi). Wszystko inne tylko generowało koszty. Niestety, wizje – i to nie decydentów, ale zwykłych, związanych z motoryzacją i FSO ludzi były skrajnie odmienne. Każdy chciał budować potęgę, tylko nie od tej strony co trzeba było się do tego zabrać. Do tego ta polska tromtadracja, na każdym forum tony hejtów na Skodę, Dacię, ostatnio również na chińskie skuterki… Okej, może Router czy inny Toros za 1500 zł z marketu jest obciachowy, ale to ChRL produkuje rocznie MILIONY skuterów, mopedów, motocykli. Co robią nasze dumne fabryki w Bydgoszczy, Świdniku, Kielcach? Zresztą nie chcesz mieć obciachu, zawsze możesz kupić nową Vespę w salonie. Za 10 tysiaków. Albo od razu tę wersję jubileuszową, za ponad 30 tysiaków. Najlepiej w kredycie denominowanym w walucie obcej. Wrażenia bezcenne 😉
Kiedy my, Polacy, wreszcie nauczymy się żyć bez tych głupich zadęć?


SMKA Said:

Akurat pisanie KV czy Kalashnikov to z tego co wiem określane jest mianem angielskiej transkrypcji rosyjskiego alfabetu. Może i ta transkrypcja jest uznawana za oficjalną przez Rosjan, ale w Polsce z tego co wiem zaleca się stosować polską transkrypcję, tak więc pisać KW i Kałasznikow. Zresztą, nasza jest chyba bliższa oryginałowi od angielskiej

Co do Pantery. Z tego co wiem problemy z przekładniami brały się z tego że początkowo zakładano że Pantera miała być lżejsza. No i jak już pisał Ausf. F2, czołgu o masie Pantery mimo wszystko nie dało się zrobić w sposób tak prosty jak czołg o masie 30 ton. Stąd też IS-2 miał bardziej nowoczesny mechanizm skręty od T-34. A co do czołgów podstawowych, bez przesady, jaki tam z Pantery czołg podstawowy skoro miała być uzupełniana przez ciężkiego Tygrysa. Ukształtowanie pancerza, choć sensowne, to zawierało pochylone boczne płyty kadłuba, które po wojnie choć były stosowane, to wielkiej kariery nie zrobiły. Dodajmy że układ z kołami napędowymi z przodu a silnikiem z tyłu prawie całkowicie po wojnie wymarł. Jak dla mnie Pantera była protoplastą czołgu podstawowego w nie większym stopniu niż T-34 czy Sherman. W sumie nawet Centuriona, Pattonów, czy T-44/54/55 nie uznał bym za czołgi podstawowe, skoro miały być uzupełniane przez czołgi ciężkie (M103, Conqueror, T-10). W mojej opinii pierwsze czołgi podstawowe to będą M60, T-64, Chieftain. Z tego co wiem nawet w nazwach nie miały już one określenia “średni”, a we wcześniejszych czołgach było one w oficjalnych oznaczaniach stosowane


Cooger Said:

@Marecki – Poznań. Atu Plus!


rosenkranz Said:

@Slavicis: to kiepsko zgadujesz, bo chodziło mi tylko o wasz słowotok oparty wyłącznie na relacjach, tabelkach i statystykach. czołg widzieli na obrazku, o drugiej wojnie słyszeli z opowieści pogrążonego w demencji dziadka, jedyny kontakt z wojskiem to spodnie moro z demobilu ale spamują stronę o niepopularnych samochodach nadętymi wieloakapitowymi postami


Marecki Said:

@Cooger: No to kawałek, ale podeślij zdjęcia / ofertę na ambaras at tlen.pl ok?


SMKA Said:

@jugacz, w mojej opinii w większości przypadków masz rację, szczególnie co do Syreny Sport (według mnie takie samochody mają sens w państwach gdzie mnóstwo osób ma samochód, a nie w państwach gdzie każdy samochód jest na wagę złota, tym samym gdzie samochody powinny być praktyczne). Jednak nie do końca zgodzę się co do decyzji zgodnie z którą przyszłość polskiego przemysłu motoryzacyjnego (a przynajmniej jakiejś jego części) zależało od Daewoo. Swego czasu faktycznie mogło się wydawać że będzie to dobre rozwiązanie. To że ostatecznie nie wypaliło… cóż, nikt nie jest jasnowidzem. Pewnie gdyby wiedziano że oferta VW okaże się lepszym rozwiązaniem, zgodzono by się na ofertę VW


Doman Said:

Monte carlo ss dopiero po liftingu w 2005 roku miało silnik v8 5.3. Na zdjęciu jest wersja przed liftingiem i tam były tylko v6 w tym jedna z kompresorem. Także generalnie zgadza się, że były v8 ale takie jak na zdjęciu tylko v6.


Slavicis Said:

Ja nawet spodni moro nie mam! Coś po prostu o tych czołgach wiem, może się mylę w swoich opiniach. Ty póki co nic konstruktywnego nie dodałeś. Nie wytknąłeś mnie i innym ani jednego błędu. Oświeć mnie, w takim razie. Chętnie posłucham kogoś, kto ma na ten temat rozległą wiedzę. i mówię to bez sarkazmu.
Zwłaszcza, że wnioskując z twojego postu (tak, tu zaczyna się sarkazm), to jesteś będącym w świetnej formie i dysponującym doskonałą pamięcią weteranem wojsk pancernych Wehrmachtu, Armii Czerwonej, Armii amerykańskiej, brytyjskiej, polskiej i jeszcze pewnie paru innych, dalej pewnie w czynnej służbie. Chociaż nie, bo w podstawówce gadałeś o Pokemonach, czyli masz plus minus 20 lat…
Nie mam pojęcia, co jest złego w posługiwaniu się „relacjami, tabelkami i statystykami”, bo chyba dokładnie na tym bazuje każdy historyk, czy człowiek historią zainteresowany. Na czym Ty swoją bazujesz? Na macaniu pancerza, jeśli dobrze rozumiem 😉
A ocena, czy gadanie o czołgach (w którym sam bierzesz udział) jest spamem, należy do kompetencji notlaufa, nie moich, czy Twoich.


Tomasz Said:

O, ta wersja C to jest dopiero fajny Polonez. Tzw. kryzysówka, powinien mieć na tylnych słupkach wesoły napis Cryzys a obok 1.5 napis WRON. Przerażający jak wiele innych rzeczy z początku lat 80-tych.

Pamięć do cen mam b.dobrą, doskonale pamiętam ile kosztowały nowe auta gdy skończył żywota nasz 126p, pamiętam za ile auta niemieckie kupowała rodzina. Od 89 roku masowo sprowadzano kilkunastoletnie nieco juz zmęczone wozy zachodnie, jako symbol nowych czasów, że już można było. Ojciec miał tzw. ulgę celną, wpieprzył się kiedyś w przedpłaty na Malucha, Państwo postanowiło się wywiązać albo odliczając 15 milionów od ceny nowych samochodów z tzw.bloku wschodniego, albo pozwalając na sprowadzenie auta bez cła. Pamiętam jak dziś – Oltcit kosztował na ulgę 70 milionów, Polonez Caro ponad 90, cinquecento to już był kosmos, nie stać nas było a poza tym za małe. Auta tzw. zachodnie były obłożone ogromnymi cłami (pózniej wszedł tzw.kontyngent ale ograniczony liczbowo), strasznie podobający się tacie citroen AX to już było ponad 180 milionów.

Stąd popularność Poloneza. Za połowę ceny gołej Corsy czy AX-a obłożonej koszmarnymi cłami miałeś ten wyrób samochodopodobny, ratowany żałosnymi dodatkami typu fotele Inter Groclin, czy koszmarne Orciari, za sporo kasy extra. Tata spienięzył naszego PF126 600S :) za 4 miliony i pojechał do znajomego do Frankfurtu, wracając elegancko na tablicach celnych kilkuletnim R5 Campus za 3000 marek. Auto po uldze celnej wyszło 3/4 ceny nowego Caro i służyło nam bezproblemowo wiele lat.

Dla mnie ucznia podstawówki kosmosem była wtedy i tak kupiona za 30 milionów Monza 2.8E z 1979 roku którą kupił wujek, na płytach A4 pod Wrocławiem fruwała licznikowe 220, 4 biegi do przodu, błękitne welury, szał. Zamieniona potem z dopłatą 15 milionów na Kadetta składaka 1983 gdy urodziło im się dziecko. Wuj niemal płakał za Monzą.

Pamiętam też że nowe Caro jeszcze w jakimś morskim kolorze to był i tak prestiż na osiedlu.


JFP Said:

Co do yugo należy się jeszcze jedna informacja. Pomimo tego, że kosztował tyle co paczka fajek, to rychło zabrakło nań amatorów, a trochę tego żelaza stało jeszcze na placu. Gdzieś tam lokalny dealer cadillaca kupił całe to barachło i dodawał po jednym yugo extra do każdej transakcji.


Slavicis Said:

Ten kolejny, jakże konstruktywny komentarz, zakończył rozmowę. Sorry, chciałem się dogadać, wymienić opinie, ale jak się ma do czynienia z kimś, kto takie teksty wrzuca, to wszelkie starania są bezcelowe. To jest typowe rzucanie grochem o ścianę. Jak próba omówienia swoich poglądów z drzewem. Żeby nie było zbyt „nadęcie” i skomplikowanie, to ci skrócę: jesteś głupi i nie ma sensu z tobą gadać. Ani o tym ani o czymkolwiek innym. I sam dajesz tego dowody. Amen.


jugacz Said:

@SMKA, sam wybór Daewoo na biznespartnera nie był jeszcze tragedią. Niekiedy średnie decyzje biznesowe mogą przynosić dobre efekty przez wiele lat, a spektakularne sukcesy okazać się efemerydą. Rzecz po pierwsze w tym, jakie nastawienie miało nasze społeczeństwo do popularnej motoryzacji. Jeśli większość Polaków zamiast praktycznego, pakownego jak sto czortów, prostego w obsłudze niczym motocykl, a przy tym nieco wolnego i przestarzałego Trabanta było w stanie wybrać równie powolnego, przestarzałego, a przy tym niewygodnego, niepraktycznego, bardziej skomplikowanego i ciasnego Malucha TYLKO z uwagi na znaczek Fiat – to nie mam więcej pytań. To jakby wybrać małe radyjko z jednym głośnikiem w cenie wieży HiFi tylko dlatego że nazywa się Sony a wieża jest chińska. Niestety, z takim nastawieniem jedyna możliwa droga FSO – czyli robienie czegoś na wzór polskiego Taty za 15-20 tysięcy złotych w setkach tysięcy sztuk rocznie nie miała sensu.

Inna sprawa to warunki na jakich zawarliśmy kontrakt z Daewoo. Jeśli nie potrafiliśmy wyrwać praw do Lanosa i Matiza dla siebie jak Daewoo padało to znaczy że tą firmą rządzili idioci. Przecież te dwa auta można było do dziś eksportować – jak nie do Rosji to gdzieś na Bałkany, do Turcji, na Bliski Wschód. Potencjalni nabywcy 2107 chyba nie byliby aż tak zagniewani na Polaków za dymitriady żeby na złość Lachom nie kupić nowocześniejszej fury w porównywalnej cenie. Nasze rodzime grzyby też kilkadziesiąt tysięcy Matizów rocznie po 15k by kupili. Koreańce byli wtedy tak spietrani, że wiele dałoby się utargować – niestety, naszym już GM i Aveo było w głowie…


Slavicis Said:

Coś mi wcześniejszego komentarza nie załadowało, może jeszcze się pojawi, może nie, więc powtórzę, co w nim chciałem przekazać, z pewnymi zmianami:
Właśnie, rozenkranz, skończyłeś tę rozmowę. Ona po prostu nie ma sensu. Dalej nie podałeś żadnego argumentu, który by podparł twoje twierdzenie, że się mylę. Zamiast tego wjechałeś z takim tekstem. I ten tekst mówi wszystko o tobie i o celowości tej rozmowy.
Może nie powinienem schodzić do twojego poziomu, ale chyba tylko tak cokolwiek do ciebie dotrze: nie napisałeś niczego sensownego, nie umiesz dyskutować, okazałeś się być ni mniej ni więcej, a głupim chamem. Dowodem na prawdziwość powyższego zdania jest każdy jeden z twoich komentarzy. Amen.


Klakier Said:

Kolego Erbest , jedna rzecz mnie dręczy w Twoim poście ,co to za silnik1,5 w poldku z filtrem odśrodkowym oleju,były takie??


BaltazarGąbka Said:

@Łukasz – źle zgadłeś, jeżdżę jeszcze starszym Polonezem – “Borewiczem” 😉 Teoretycznie jest z najgorszego okresu produkcji, bo ze stanu wojennego, w związku z tym była ponoć jeszcze gorsza jakość materiałów, ludzi do pracy łapano z ulicy itp. O dziwo jednak właśnie te “grzybopatenty” sprawiają najwięcej problemów, to co przywracam do stanu fabrycznego działa i jakoś nie chce się psuć.
@mmariano – słyszałem o problemie zapiekających się hamulców, ale sam nie mam z nimi problemów (co robię nie tak?). Ponad dwa lata temu rozebrałem na części pierwsze, zweryfikowałem co się nadaje do wykorzystania, nasmarowałem, złożyłem i do dziś śmiga bez problemów, ręczny także (i nie zamarzł ani razu!).

Żeby nie było – oczywiście to auto ma masę upierdliwych wad – korozja, wyjący trzeci bieg (most za to cichy), problemy z nagrzewnicą (grzybopatent, którego jeszcze nie wyeliminowałem), szmatławe zawieszenie, spowalniacze zamiast hamulców, itp…. Ale jeździ, nawet za dużo paliwa nie spala jak na Poloneza 😉


BaltazarGąbka Said:

@Klakier – kolega Erbest najwyraźniej coś pomylił, albo zrobił (a może ktoś wcześniej mu zrobił?) przeszczep silnika ze 125p 😉


shtool Said:

Oprócz tego “odśrodkowego filtra oleju” w tekście Kolegi Erbesta zdziwiło jeszcze stwierdzenie o piątym biegu w Polonezie z 1981 roku :) Chyba, że źle zrozumiałem i ta “piątka” dotyczyła tego młodszego Poloneza :)


Demon75 Said:

WTF? skądśta rdzewiejące AX wynaleźli? (sprzed kilkunastu komentarzy)
A czołgiem fajniej się jeździ niż gada o tym.


Filipeq Said:

@Demon75

Przecież AXy gniją koncertowo. W moim jedynym niezardzewiałym elementem była tylna klapa. Bo plastikowa.


Demon75 Said:

@Filipeq – jak żyję nie widziałem ani jednego. Parę purchli, nic więcej. Jutro po drodze aż pojadę zobaczyć znanego mi 1,4D, tzw. przedliftowego.


daro Said:

Atu plus 1.6 gli
+ fajna widoczność, gabaryty dające poczucie bezpieczeństwa, fajne fotele, boska kanapa z tyłu, kierą ze wspomaganiem można kręcić jednym paluszkiem, fajne ogrzewanie, tył napęd na zimę fajna zabawa, wysokie zawieszenie – można się pokusić o jazde terenową nieosiągalną dla aut zachodnich wypr. po 90 roku, spory bagażnik, dalej tanie czesci po kilkanaście złotych, plusy już tak nie rdzewiały, po naprawie fajne hamulce i fantastyczny reczny, naprawy można wykonywac samemu, po bocznej drodze z mega dziurami i paskudnymi łatami na dziadowksim asfalcie naprawde wygodny, fajne lusterka, ciekawie brzmiący silnik te stare 8 zaworowe ohv na wtrysku jednopunktowym.
– ciężka sylwetka jednym sie podoba innym wcale, glosny w srodku, plywa po drodze jak jacht mi to pasowało ale na zakręcie przy stówce na budziku serducho przyspieszało szybciej niz polonez, troche dużo pali jak na swoją wagę i silnik, trzeba go krecic zeby nie byc zawalidrogą, kobiety sie wstydza tego auta ogolnie wszystkie, parkowanie do tyłu tragedia, ciasny w srodku jak na wymiary – poprostu troche za wąski.

W pewnych sytuacjach to auto jest bardzo bezpieczne…. i zapominacie o jednej pięknej rzeczy – życzliwości ludzkiej jaką niesie za sobą śmiganie zadbanym Polonezem.


AceofSpades Said:

@SMKA

Ja nie pisałem, że Pantera była pierwszym czołgiem podstawowym, ale jednak trzeba przyznać, że dużo rozwiązań w niej zastosowanych było potem wprowadzonych w zachodnich MBT. Przede wszystkim nacisk na ergonomię i przeżywalność załogi.
Podobne znaczenie dla sowieckiej myśli konstrukcyjnej miał T-34.

“Jak dla mnie Pantera była protoplastą czołgu podstawowego w nie większym stopniu niż T-34 czy Sherman.”

O T-34 napisałem powyżej, natomiast Sherman nie miał nic wspólnego z późniejszymi MBT, a to choćby z tego względu, że jego projekt powstał w oparciu o zupełnie inne założenia taktyczne. Stąd ulepianki typu Firefly, które konstruowano, by uzupełnić luki.

@ndv A będziesz pisał Moskvitch?

@rosenkrantz Cenzor się znalazł. Problem jest taki, że gdyby opierać się na ‘mądrościach’ ludzi, którzy faktycznie brali udział w 2WŚ, to można by dojść do wniosku, że np. w Normandii za każdym winklem czaiło się sto Tygrysów, a każdy Niemiec był zahartowanym weteranem z SS, który zjadł zęby na wypruwaniu flaków kufajmanom na wschodzie. Po to właśnie po wojnie napisano masę książek, z których można czerpać wiedzę, żeby potem nie pieprzyć głupot.

@Slavicis Tu masz rację, bo w polskiej literaturze występują obydwa warianty. Ja bym obstawał za JS, ale co kto lubi :).

@notlauf Trzeba było jeszcze przy okazji subaru napisać, że pierwszą osobą, która podjęła się importu samochodów tej marki do USA był również Bricklin :D. Zresztą interes był równie trafiony, co wciskanie Jankesom yugo.


TORT Said:

Mój dziadek miał służbową Panterę. Mam nadzieję, że nie pojawi się na liście wyżej niż T34.


Erbest Said:

@Klakier, @shtool

Zgadza się. Pochrzaniło mi się z moim. Ja wtedy jeździłem fiaciorem, więc jestem po części usprawiedliwiony. Oczywiście w poldkach nie było odśrodkowego filtra. Skleroza i tyle, to już końcu w kupę lat temu było.

Ale pięciobiegowej skrzyni jestem pewien na 100%. Przypominam, że to był 1981 rok i najbardziej wypasiona wersja, nie ceratowóz 1.5C z kwadratowymi lampami.


JG Said:

@ kierowca — lada 2107 przewyższa poloneza pod każdym względem oprócz jakości wykonania. W nowym egzemplarzu rodzicow w 1992 roku przez pierwsze dwa tygodnie wszyscy kaleczyli palce o kierownicę dopóki nie dokonano tuningu pilniczkiem do paznokci


SzyszaMurrica Said:

W moim cudownym bolesławcu jest patriotyczne Uno 1. Było białe ale tak przegniło że zamontowali mu czerwone drzwi i maskę.


SMKA Said:

@AceofSpades, no właśnie nie bardzo z tą przeżywalnością. Pantera miała amunicję umieszczoną stosunkowo wysoko, co zwiększało szanse że ta amunicja zostanie trafiona. Owszem, w Panterze było o tyle bezpiecznie że trudno było przebić jej przedni pancerz, ale jak już doszło do przebicia, to w wielu czołgach było bezpieczniej, choćby w późnych Shermanach z mokrymi komorami amunicyjnymi. Pantera była opancerzona nowocześniej niż Tygrys (Pantera miała bardzo mocny pancerz przedni i dość słaby boczny, tak jak współczesne czołgi, Tygrys miał dość dobry przedni i dość dobry boczny, co później było rzadko stosowane), ale w sumie taki podział pancerza (mocny przód i słabawy bok) to miał i Panzer IV, Sherman, wiele innych konstrukcji też. No dobra, ale co miała takiego Pantera ze współczesnych MBT, co nie występowało wcześniej. Miała drażki skrętne. Ale Panzer III też. Miała przedni nachylony pancerz. Ale T-34 też. Miała nachylony boczny pancerz. Ale czołgi powojenne rzadko miały to rozwiązanie. Miała układ z silnikiem z tyłu i skrzynią biegów z przodu. Rozwiązanie po wojnie ekstremalnie rzadko spotykane. Miała koła ułożone w “szachownicę” (dwa rzędy kół jezdnych jeden obok drugiego z kołami zachodzącymi na siebie). To rozwiązanie po wojnie zanikło


Wasyl Srogi Said:

@rosenkrantz miał dziadka w Wehrmachcie a drugiego w RKKA (domniemany trzeci był u Andersa). a że wszyscy upalali czołgi więc ma prawo paczeć z góry na innych, których dziadki z żelaza co najwyżej mieli styczność z Mosinem albo pepeszą.


Andziasss Said:

Ktoś twierdzi, że Polonezos NIE BYŁ przestarzałym kitem w roku premiery (1978?). No jak nie, skoro Zastawę 1100p montowano w FSO czy tam FSM kilka lat wcześniej. Zastawa nie wyglądała już wtedy za współcześnie, ale pod każdym względem oraz dosłownie wyprzedzała Poloneza. Mit warunkowej “dobrości” Poloneza uważam za obalony Zastawą i jego miejsce jest na liście zasłużone.

Osobiście posiadałem kilka pojazdów z końca lat 70-tych, w tym Fiestę Mk1 ’79 i Autobianchi A112 ’77 i techniczna oraz koncepcyjna przepaść między nimi a Poldonem była niczym Mariański Rów. Sorry Marian, nawet jak zewrzesz conieco to i tak tej przepaści nie da się pokonać na cherlawych resorach i wyjących trybach wszystkiego.

Nigdy też, ale to przenigdy nie wpadł mi do głowy pomysł zakupu tego eksperymentu. Nawet przez sekundę, nigdy.

No ale jak widać na przykładzie Yugo, nawet fajne koncepcje dawało się zarżnąć w specyficznych warunkach gospodarczych. To czego się spodziewać po koncepcjach niefajnych?


SMKA Said:

Aha, jeszcze co do Pantery. Miała ona kadłub i wieżę wykonane poprzez walcowanie. Powojenne czołgi radzieckie miały walcowane kadłuby i odlewane wieży. Powojenne czołgi amerykańskie do Abramsa miały odlewane kadłuby i wieże. Powojenne czołgi Brytyjskie do Challengera miały walcowane kadłuby i odlewane wieże. Nawet Leopard 1 miał z tego co kojarzę odlewaną wieżę. Jeśli mam być szczery, nie widzę jakiegoś wielkiego wpływy Pantery na powojenne czołgi. Owszem walcowanie wież i kadłubów powróciło w czołgach trzeciej generacji (Abrams, Leopard 2, Challenger I i II), ale tam to powróciło w mojej opinii między innymi ze względu na stosowanie pancerzy warstwowych (choć przy pancerzy odlewanym pancerz warstwowy na upartego też da się zastosować, czego przykładem przedni pancerz wież czołgów T-64, T-72, T-80), a Pantera warstwowego pancerza nie miała


DW10 Said:

Kontynuując (wolę dwa “u”, obie formy są poprawne) dyskusję o broni pancernej, wklejam link do instrukcji Tygrysa: http://www.fprado.com/armorsite/tiger1-07.htm
Jutro egzamin.


benny_pl Said:

ja tam sie nie dziwie ze w USA sprzedawali Yugo, sam bym takim pewnie tam pocinal na codzien, to bardzo dobre samochody, nie liczac korozji. wystepowaly one (Yugo Koral) w wersji 903ccm (tak to ta 900tka) oraz 1100/1300 OHC z Fiata 128/Zastava 101 ktore wytrzymywaly bez problemu 300tys, a nie wymagaly remontu glownego po 150tys jak nasze FSO. i tu wlasnie najdziwniejsze pytanie – dla czego tak znakomity samochod jak Zastava 101 (1100p) nie zyskal u nas zabardzo popularnosci mimo ze byl 10x lepszy od takiego poloneza… i byl nawet skladany w FSO. moj dziadek mial taka Zastave i zjezdzil nia wszelkie turcje i inne bulgarie do ktorych sie kiedys jezdzilo, przejechal a bez remontu kolo 300tys i dalej ta Zastavka jezdzila, do tego nie zakopywala sie wszedzie bo miala przedni naped. no i palila kolo 7 benzyny a nie 12, a mimo to bylo tych Zastav strasznie malo, nawet Skody 742 byly dosc popularne, warczyburgi, trabanty, a Zastav, potem Yugo jakos strasznie malo…
dobrze ze juz mam swoja :)


benny_pl Said:

Andziasss: oo fajnie ze tez bronisz Zastavy :) jak pisalem swoj komentaz to jeszcze Twojego nie bylo
kupiles to “Autobianko” z nad zalewu? :)


ndv Said:

@AceofSpades – transkrypcja zawsze jest problematyczna, weźmy np. nazwy miast – Beijing, Peking czy Pekin? Tokyo czy Tokio? Skoro Rosjanie chcą aby pisać np: AvtoVAZ nie widzę powodu aby upierać się przy polskim zapisie AutoWAZ (podobnie jak nie ma sensu pisać “Czerczil” zamiast “Churchill”.
W internecie można znaleźć długą dyskusję pt. Sherman czy T34 i M4 wypada lepiej pod każdym względem.
@SMKA – technologia wykonania (odlewy, spawane płyty, odkuwki) to pochodna wielu czynników. Wpływ Pantery – moim zdaniem przede wszystkim rozmiar. Dzisiaj nie ma czegoś takiego jak czołg ciężki a lekkie są bardzo rzadko spotykane.


SMKA Said:

@ndv, tak, w internecie można znaleźć wiele długich dyskusji o M4 i T-34, ale nie jest tak że M4 wypada lepiej pod każdym względem. Powiedział bym że w ostatecznym rozrachunku były to wozy porównywalne, choć minimalnie lepiej ocenił bym Shermana, bowiem o ile z T-34 nie dało się zrobić wozu dobrze uzbrojonego i opancerzonego na sensownym dla końca wojny poziomie (wieża przesunięta do przodu powodowała że jak zamontowano wieżę z armatą kalibru 85mm, to z kolei nie dało się za bardzo dopancerzyć przodu, choć T-34 z armatą kalibru 76mm miewały dopancerzony przód kadłuba), to Sherman mógł być sensownie uzbrojony i opancerzony (choć tutaj problem polega na tym że choć można było to zrobić, to tego nie zrobiono na dużą skalę, stąd większość Shermanów do końca wojny miało pancerz łatwy do przebicia dla niemieckich pocisków, a werja Jumbo nie dość że występowała w małych ilościach, to większość egzemplarzy tej wersji miała armata kalibru 75mm). Na plus ostatnich Shermanów można zaliczyć bardzo dobrą przeżywalność załóg, w przeciwieństwie do T-34/85. Z drugiej strony, przedni pancerz wieży T-34/85 miał znacznie większe szanse zatrzymać pocisk wystrzelony z Pak 40 od przedniego pancerza wieży Shermana, co było sporą zaletą, biorąc pod uwagę że przedni pancerz wieży T-34/85 stanowił sporą powierzchnię czołową wozu. Według mnie różnice w całokształcie czołgów wskazują że T-34/85 wypada lepiej na tle Shermanom z armatą kalibru 76mm niż T-34/76 (wiem, to nie jest radzieckie oznaczenie) na tle Shermanów z armatą kalibru 75mm, biorąc pod uwagę dwuosobową wieżę T-34/76 i trzyosobową Shermana. Ogólnie rzecz biorąc, temat M4 vs T-34 jest tak rozległy i tak opisany w polskim internecie, że nie ma sensu go tutaj ciągnąć w mojej opinii

Co do rozmiaru. Współczesne czołgi zachodnie są rozmiarów Pantery, ale tutaj trudno mówić o jakimś wzorowaniu, tym bardziej że współczesne czołgi zachodnie mają mniejsze kadłuby od kadłuba Pantery (a przynajmniej niższe), natomiast większe wieże (ze względu na potężniejsze armaty)

Co do transkrypcji, według mnie można spokojnie przyjąć że skoro jesteśmy w Polsce, to powinniśmy stosować polską transkrypcję. Jak dla mnie strasznie słabe jest pisanie w polskich tekstach “Khrushchev”, “Kalashnikov”, “Shpagin” i tym podobnie


SMKA Said:

Aha, co do tego że dziś nie ma czołgów ciężkich i czołgi lekkie są rzadko spotykane. Jak dla mnie żaden to wpływ Pantery. Akurat w czasach Pantery Niemcy mieli zamiar uzupełniać ją czołgiem ciężkim (Tygrysem B), a co do czołgów lekkich, mniejszy nacisk na ich konstruowanie był widoczny już podczas IIwś, ale jak dla mnie nie tyle ze względu na Panterę, co ogólnie ze względu na to że czołgi średnie były w stanie wykonywać to co lekkie, ale już lekkie nie były w stanie wykonywać tego co średnie (ot, na zwiad może jechać czołg średni, ale czołg lekki nie będzie nadawać się do walki)


Ausf. F2 Said:

SMKA: właściwie masz rację odnośnie do samoistnego szczególnego wpływu Panthera na powstanie MBT. Pershinga i Centuriona projektowano raczej mając w głowie Tigera, ten pierwszy wywodził się przy tym (w sensie largo) z rozwijanej parę lat rodziny amerykańskich czołgów ciężkich. Natomiast Conqueror i M103 miały znaczenie na tyle marginalne, były tak nieliczne, a przy tym stanowiły raczej wynik psychozy na punkcie przecenianych zdecydowanie charakterystyk IS-3, że uznałbym je za nieistotne dla ogólnego obrazu, fajerwerki na końcu ślepej uliczki.


Wasyl Srogi Said:

Są pewne przyjęte zasady transkrypcji, a wśród nich ta, że do transkrybowania z cyrylicy stosuje się polski alfabet. Z języków posługujących się alfabetami łacińskimi – oryginalny zapis. Z językami dalekowschodnimi jest problem że na siłę transkrbuje się je na angielski, mimo że np jęz. japoński o wiele wierniej oddaje polski zapis. Podobnie byłoby też pewnie z chińskim (dobra, z jednym z jęz. chińskich) ale już mi się nie chce szukać przykładów.
Wyjątki są zawsze. np wspomniany już czołg JS, który co prawda powinien być zapisywany jako IS, ale kto w Polsce używa gruzińskiego imienia Stalina? Stąd JS.
Np imigranci z Kaukazu mają problem z niezrozumieniem że np zapis Chechenya wcale nie jest poprawny w naszym kraju. a np próba zapisania łatwego do wymówienia nazwiska Ażiew po angielsku daje potworka “Azhiev” z którym spróbuj Polaku coś zrobić nie łamiąc języka.
Jeśli chodzi o nazwy geograficzne, to nie ma wolnej amerykanki tylko jest urzędowo ustalony kanon nazewnictwa geograficznego.


Ausf. F2 Said:

Żeby rozstrzygnąć temat nieszczęsnego Stalina – odwołam się do Wielkich Językoznawców z poradni językowej PWN:

„Zarówno zasady transliteracji, jak i transkrypcji nakazują pisać Iosif. Rzeczywiście zapis Josif można spotkać, ale sporadycznie i w źródłach, które określiłbym jako umiarkowanie autorytatywne. Skoro jednak taki zapis się spotyka, można go zaakceptować na prawach zwyczajowego wariantu, lecz drugorzędnego”.

Czyli jak najbardziej i w sposób uświęcony przez zasady poprawności językowej IS, czepiający się tej formy i przypisujący używającym jej bezmyślny anglicyzm czynią to bezzasadnie, ale jeżeli ktoś napisze JS, tragedii nie ma (chociaż rozmija się z ogromną większością literatury przedmiotu i ustalonym oficjalnym oznaczeniem wojskowym).


rosenkranz Said:

no i mamy aktualizację na liście najgorszych “ludzi” na świecie, księgowi zostali zdetronizowani przez militarnych masturbantów


Szela Said:

Mazda RX-7 świetnie sprawuje się z przełożonym napędem z bmw 325 – prawie plug & play, wygląd i osiągi


Klim Said:

Tak też jakoś pamiętałem, że w Szczecinie gdzieś stoi taki Thunderbird.
http://i59.tinypic.com/t9h66o.jpg


cooger Said:

@Marecki – poprosiłem moją kobietę, żeby Ci wysłała fotki. W końcu to ona jest właścicielką :)


Czesio Said:

Aż tyle japońskich, w tym Mazd jest uznanych przez złomnika za najgorsze samochody ?? Liczyłem że pokaża tu prawdziwe padaki i szmiry motoryzacyjne jak szmelcedesy,BaMbroWozy i inne niemiecki popłuczyny.
Co do Subaru Imprezy to w ogóle mnie zatkało – to już widze na forach fanów Subaru jak tam wrze 😉


KGB Said:

Pojawił się Polonez, a z nim hektolitry jadu.
Jedni porównują do RR, przy którym pewnie nigdy nie stali (Ja stałem i dotykałem, ale nie jechałem ani nie siedziałem), inni mieli dziadków, którzy nie potrafili sobie poradzić z gaźnikiem – po co w takim razie łapy tam dziadek wkładał skoro nie potrafi, mógł sobie kupić wtryskowca, bo w 1994 były dostępne praktycznie wszystkie jednostki oprócz 2.0. Dostępne były 1.5 i 1.6 GLE , 1.5 i 1.6 GLI bez kata , 1.5 i 1.6 z katem, 1.4 16v z katem i bez ,1.9 GLD ,więc jak widać tylko dwa silniki na gaźniku,a reszta na wtrysku.

Sam mam jednego Poloneza już ponad 13lat (inne mam krócej) – jest to najmniej awaryjny samochód, jaki mam, wygrywa z japońskimi, francuskimi i włoskimi. Gdyby taki nie był to nie chciałoby mi się go lakierować, co własnym sumptem kosztuje 30% wartości rynkowej.
Tak więc psy hejterskie szczekają,a karawan Bella jedzie dalej.

notlaufie, Caro z orciari jest poszerzone od listew w dól, więc zawsze masz wybór.
McPherson jest dla lamerów, a Polonez nie jest, więc podwójny wahacz do niego pasuje. Oczywiście brak McP nie powoduje, że auto staje się dobre, bo AR156, chyba Primera to jeszcze jeszcze,ale Pastuch B5 z łamiącymi się zwrotnicami już nie bardzo.
Sprężyny z tyłu – bo Ja wiem, czy sprężyny są konieczne, czy takie dobre same w sobie ? PN sobie radzi bez nich, Laguna też sobie radzi, czasami nawet różnie Pedzie sobie radzą (ale nie zawsze).
Jednak nie mówię nie, bo dobra sprężyna nie jest zła.
Maluch za to kiepski jest, a nie będzie go w TOP10 – subiektywnie subiektywny ranking własnych subiektywności osiągnął szczyt, wyślij zgłoszenie do księgi RG.


Tomasz Said:

Psy hejterskie – fajnie zostac zdissowanym przez wlasciciela Poloneza. To tak jakby rzucic piatala zulowi na dworcu a on by parsknal : “gównozjad”.

Miły Panie, pod moim pojeciem hejtera kryje sie ktos kto anonimowo najezdza na Mercedesa AMG badz Agnieszkę Szulim, wiedzac ze jednego i drugiego w zyciu nie bedzie mial. W odniesieniu do Poloneza wartego tyle co przeceniony garnitur na studniówkę jest to po prostu realna ocena słabego samochodu.


ed Said:

Cherokee to dobry samochód. Silnik VM jest zły!


KGB Said:

@Tomasz:
“Miły Panie, pod moim pojeciem hejtera kryje sie ktos kto anonimowo najezdza na Mercedesa AMG badz Agnieszkę Szulim, wiedzac ze jednego i drugiego w zyciu nie bedzie mial. W odniesieniu do Poloneza wartego tyle co przeceniony garnitur na studniówkę jest to po prostu realna ocena słabego samochodu.”
Zapewne dlatego najwięcej do powiedzenia mają ci, którzy go nie mieli, nie mają i mieć nie będą – oczywiście chodzi o PN, a nie garnitur ze studniówki.

Myślę, że próbowałeś mnie obrazić – zgrabny wywód się jednak kupy nie trzyma, ponieważ nie użytkuję Polonezów ze względu na ich niską cenę rynkową co też wyraźnie napisałem w poście wymieniając kraje pochodzenia pozostałych aut, niektóre nie są tanie w utrzymaniu, każde jest droższe niż przeciętny PN.
Po prostu Ci się nie udało, jednak doceniam, że się starałeś :p


Tomasz Said:

Myślę iż pierwszy zacząłeś, nazywając polonezosceptyków psami. Ot, vabank 2 riposta.

W takim razie miło poznać pierwszą znaną mi osobę która mając do wyboru nowe BMW M3 i Caro wybiera to drugie. Nie dziwię się wcale, przecież nie każde auto da się polakierować za 800 złotych “własnym sumptem”.

Mnie na przykładowe M3 nie stać, ale Caro nie chcę za darmo.


jugacz Said:

@Tomasz, @KGB: “Polonezosceptycy”… hmm, to brzmi dumnie! A tak na serio to ciągle żałuję, że tow. tow. Gierek, Jaroszewicz & Wrzaszczyk zaczęli temat od d… strony. Polonez miał mieć nowoczesne bebechy od Mirasa/132 i nową budę. Jak nie starczyło kasy na wszystko trzeba było brać nowe flaki i zostawić budę 125p. Skoro płytę podłogową fiata dało się – uwzględniając kryzys – założyć do budy Poldka, to i odwrotnie by się dało. A tak wybrali chyba najgorszą opcję i zmienili jedyne, czego we fiaciszu można było nie ruszać (vide 2107)


KGB Said:

@Tomasz:
Nie nazwałem hejterów psami – czytaj uważnie.
Na nowe M3 mnie nie stać, na M3 z e30,e36 i e46 tez nie bardzo, ale nie miał bym problemu z ich posiadaniem, gdyby ktoś mi podarował. Jednak którekolwiek M3 tym się różni od Caro, że Caro nadaje się na co dzień i od święta – jak kto woli – a M3 raczej tylko od święta.

@jugacz:
Włożenie nowych bebechów do starej budy to gwarantowany brak zwrotu inwestycji o czym wiedzą nawet Japończycy i idą standardową drogą, którą podążyło również FSO, np. taki Civic nową budę dostawał co 4 lata,ale bebechy wymieniali co dwie generacje.


Michał Said:

Co powoduje, że M3 nadaje się tylko od święta?
Swoją drogą, jak słyszę o aucie na niedzielne przejażdżki, to mi się rzygać chcę i oczywami wyobraźni Skodę “setkę” widzę.


SMKA Said:

Co do czołgów i starych samochodów, oto film przedstawiający miniaturki czołgów z NRD wyposażone podobno w silniki Trabanta czy tam Wartburga

http://www.liveleak.com/view?i=292_1259228064


KGB Said:

@Michał:
Nie małe do parkowania, duży paliwożerny silnik skomplikowany i drogi w utrzymaniu, obniżone i utwardzone zawieszenie na indywidualnych częściach zamiennych to nie tylko koszty, ale i problem w poruszaniu się po słabych nawierzchniach.
Takie jest moje zdanie, ktoś może mieć inne – przecież są tacy, co użytkują codziennie taki bezsens jak X6.


Grzegorz F. Said:

Jak się jeździło Zastawą 1100 to trzeba było wozić młotek, bo przednie hamulce tarczowe miały to do siebie, że zaciski “przyklejały” się do tarczy. Co jakiś czas (zwłaszcza po dłuższym lub krótszym postoju) trzeba było przywalić młotkiem żeby puściły i żeby można było ruszyć.
Co do Yugo to był też model Florida, na owe czasy wyglądał dosyć nowocześnie.


benny_pl Said:

Grzegorz F.: to samo dotyczy sie Fiatow 125p i polonezow “nie lucas” bo to te same zasiski hamulcowe, i tak, one nienawidza dluzszych postojow, spowodowane to jest ich beznadziejna konstrukcja – zacisk szura po obejmie a w zasadzie po takich blaszanych przekladkach ktore sa wyciagane zeby zacisk wyjac (to gnije jak stoi), taka sama konstrukcja jest w Uno, nie wiem czy to identyczny zacisk ale ta sama glupia idea, dla tego ja w Unie wymienilem na Cieniasowy – on sie przesuwa na chromowanym precie w tulejkach i smarem oraz gumkami uszczelniajacymi – to sie nigdy nie zastaje, chyba ze gumki juz sie zniszcza i nasyfi sie w tulejki, ale mi sie to nie zdarzylo jeszcze w CC – uchwyty zaciskow maja taki sam rozstaw srub wiec pasuja zamiennie CC-Uno, trzeba tylko wymienic tarcze bo w CC jest ciut wieksza i podlozyc podkladki ze dwie pomiedzy zwrotnice i uchwyt zacisku zeby wycentrowac. bede probowal tez to zalozyc do Zastavy :)


Astrolog Said:

Ech, czytasz fajna dyskusje na temat poldka, ludzi ktorzy wymieniaja sie argumentami… tylko co drugi komentarz jest kurcze o czolgu :(


KGB Said:

“Cieniasowy – on sie przesuwa na chromowanym precie w tulejkach i smarem oraz gumkami uszczelniajacymi – to sie nigdy nie zastaje, chyba ze gumki juz sie zniszcza i nasyfi sie w tulejki”

To mało jeszcze w życiu widziałeś – nie potrzeba pękniętej gumki, żeby Lucas się zapiekł na prowadnicy. Problem w tym, że później paskudnie się to naprawia, nie ważne czy to Lucas w Polonezie czy Fiacie/Yugo ,czy też w zachodnich. W Kappie też się męczyłem z tym systemem prowadnic, a w Szkaradzie są inne tulejki i klocki musiałem zmieniać brzeszczotem i diaxem.
Bendix ze 125p to bardzo przyjemny układ w naprawie (oprócz ręcznego oczywiście) – pukniesz młotkiem i odpuszcza, prowadnice wybijasz,czyścisz i smarujesz ,co zajmuje 15 min. Z Lucasa kiedyś 3h wyciągałem prowadnice w PN, w Kappie urwałem,bo nie wyszła i oddałem do tokarza, żeby pozbył się resztek , drugie jarzmo od razu oddałem na palnik, w Dajhajsu dużo straconego czasu nad improwizacją,by posiadać hamulce.
Podsumowując : do naprawy Bendixa ze 125p potrzebny jest młotek, a do naprawy prowadnic z Lucasa i podobnych potrzebny jest palnik. Palnika jeszcze się nie dorobiłem, a młotków kilka się znajdzie w garażu.


nocman Said:

@KHOT
Żeby być obiektywnym to Poldon MR93+ znacznie mniej się przechylał, miał wygodniejsze stołki, a w wersji 1.4GLI 16V nawet jako tako się zbierał. Ale to wciąż był Polonez.

@Łukasz, u nas w rodzinie, zanim pojawiły się wytwory zachodniej cywilizacji, był jeden 125p (rocznik ’77, w naszym posiadaniu od 1979 do około 1991 roku), jeden Polonez akwarium, składak z motorem poskładanym z cholera wie czego i jeden 1.4GLI 16V MR93. I żadne z tych aut nie wymagało ani studzenia, ani naciągania pasków co 150km. Rzekłbym wręcz, że zimą Kant/Polonez, do czasu wprowadzenia aluminiowych chłodnic, miał problemy z normalnym dogrzaniem.

@Martinez
Absurdem? Nie. Za panowania Wojciecha Ciemnookiego nie było kasy, a zatem szans na sensowną modernizację. Zaś w latach 90-ych już było na to za późno.

PS. Ale to nie znaczy, że za Poldonem tęsknię. Oj, nie :)


matiz Said:

ech, szkoda że poldolot znalazł sie na liscie wraz z EJ25 i wanklem, bo wszyscy sie uczepili poldolota…

Czesio
do Subaru Imprezy to w ogóle mnie zatkało – to już widze na forach fanów Subaru jak tam wrze 😉

Wcale nie, jestem na forum, mam ’00 RX czyli wolnossaka wyglądającego jak GT (kombi)
strasznie mnie boli ,ale od 2 lat auto ulega powolnej degrdacji. Aż mnie boli jak patrze na pordzewiałą ćwiare, ale zapał “młodzika” do modów niestety wygasł….

wolnossące 2.0 mają opinie niezniszczalnych. Moze nie do końca, u mnie np. jest piston slap ,a auto kupiłem z upaloną wiskozą (koszt ok 600zł przy własnej robocie), ale gdy mam porównanie z LORDEM FOKUSEM kumpla który już stoi 2 miesiąc zjebany

(przegnite przewody ham->zapowietrzony układ-> rozjebało wysprzeglik-> zrobiono wysprzeglik-> i przewody-> zjebała sie pompa pal.-> zdjety bak, pompa za 300zł na zapas, bo w swieta sie nie kupi-> okazało sie że spaliła sie kostka, stykło zlutować…)

to nie moge wyjść z wrażenia że taka IDIOTYCZNA DECYZJA (gdy kupowałem miałem chyba 19 lat i ledwo mi starczało na beznzyne) okazała sie tak trafna :) nie moge tak słodzić ,bo na złość sie coś zjebie ,ale zaryzykuje stwierdzenie że ,poza spalaniem i rdzą ofkors, to auto dla złomnika

Właśnie to jest fajne u subarowców, że wiedzą o wadach tych aut i często mają z tego niemały polew :) Polecam tematy “najkrótszy przebieg 2.5”, może niekoniecznie tak brzmiał tytuł ,ale o to chodziło.

Subarowcy to super ludzie, naprawde miło sie robi gdy mija sie na trasie Subaru ze Świnią na lusterku, chyba żadna marka nie ma aż tak dobrego zaplecza ludzi znających sie na rzeczy jak i samych użytkowników.

a wysrane 2.5T to najczesciej ludzie których ja określam jako “MARZYCIELE”, ludzie którzy widzieli auto w gazetach i testach, grach i filmach, traktują ja jako przysłowiową cywilną rajdówke. Do boxerów turbo na prawde trzeba mieć serce i czas. Ewentualnie sporo kasy.

anegdota o rozwodzie i kredycie na remont z powodu obróconej panewki w EJ20 to juz kultowy przykład na dystans subarówców :)

A CO DO WANKLA. tez bym mogł walnać litanie, osobiscie jestem wielkim fanem tego silnika, do dziś nie potrafie zrozumieć jak to ma prawo działać, czesto mówie “sami inżynierowie mazdy nie wiedzą jak to działa”.

ale jest jeden aspekt który przećmiewa wszystkie wady, przeczytałem go tu na złomniku i liczyłem znaleść go jeszcze raz:

“TO TAKI CUDOWNY MOTORYZACYJNY BEZSENS”

wankiel to absolutny mistrz danych na papierze, moim zdaniem powinien być rozpatrywany jedynie jako silnik stricte wyscigowy, którego sie rozkręca co 10k żeby wymienić apexy. Jak tu ktoś pisał dzwięk wankla rekompensuje chyba wszystko.

czemu w rx8 jest wolnossak, nie mam pojecia. znaczy wiem, pewnie nie spełniali norm sadzy czy innych spalin ,ale wankiel wolnossący jest takim samym bezsensem jak ciągnąć za sobą dołączaną tylną oś 😛 (taki uszczypliwy żarcik od subarowca :P)

Renesis nie liczy sie absolutnie w jakimkolwiek motosporcie, z tego co kojarze używają jedynie rotorów, reszta flaków pochodzi z REW.

bonus:
http://i.imgur.com/CNMMVbx.jpg?1

Pozdrawiam wsystkich złomnikowców


Misiek Said:

Jeździłem poldolotem z gaziorem (wtedy był po 0,85zł za litr) i takie wiejskie toczydło było dobre na beznadziejne drogi. Bujać, to się nie bujał ale konie spod maski to wszystkie się rozbiegły chyba. Hamował nie tak źle, ale skręcanie to mordęga. Zimą tak zimno, że na wyjazd do Białegostoku trza było ciepłe buty i kalesony zakładać. Silnik owszem 100 tys bez remontu ale zaraz potem pękł odlew od mocowania wtrysku Abimex, tylny most to wył jak zarzynane zwierzę.
Zmieniłem robotę, zacząłem trochę zarabiać i RAZ przejechałem się japońskim wynalazkiem. Już nigdy więcej do Poloneza nie wsiadłem. Opchnąłem na wsi, kupiłem Galanta E3, potem E5 (v6), później były dwa Swifty, oba rdzewiały jak diabli. Przesiadka do Mitsubishi z tego samego rocznika co Polonez udowodniła jaki to był syf z FSO. Miejsce w TOP100 całkiem zasłużone.


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1