zlomnik.pl

Home |

Przypadek aluminiowej rurki

Published by on March 11, 2015

zawiera lokowanie produktu

Zapragnąłem metalowej rurki. A dokładnie aluminiowej. Dokładnie tej z tego dowcipu „Shaggy‚ zginęła mi aluminiowa rurka – a mista lova lova”.

Po cholerę mi aluminiowa rurka?

Postanowiłem mianowicie że zrobię z niej sztycę do siodełka rowerowego. Bo ta‚ którą mam‚ jest jednak trochę za krótka. A chciałem sobie zrobić rower typu „kafe rejser” na nowy sezon‚ żeby być modnym i móc bez skrępowania odwiedzać najmodniejsze lokale w centrum Warszawy. Nawet ja nie wiem jak wygląda rower typu kafe rejser‚ ale słyszałem że to modne‚ więc przerobię sobie to i owo i będę twierdził że to najnowsza moda‚ nikt nie będzie wiedział o co chodzi więc wszyscy będą przytakiwać. Tak się kreuje styl.

Jako normalny człowiek‚ po aluminiową rurkę wybrałem się na złom‚ czyli do składnicy surowców wtórnych. Do tej samej‚ gdzie zawsze kupuję wszystkie koła pasowe‚ części rowerowe‚ maszyny do pisania‚ felgi‚ gaźniki i tego typu rzeczy‚ które normalni ludzie kupują na złomie.

Z CZYM PAN PRZYSZEDŁ? – przywitała mnie ruda kobieta prowadząca ten skup.
Rurkę chciałem.
JA NIE PROWADZĘ ŻADNEJ SPRZEDAŻY!!! – krzyknęła na mnie – JAK PAN NIE MA NIC NA SKUP TO PROSZĘ WYJŚĆ!!! JA SIĘ NIE BĘDĘ TŁUMACZYĆ I HANDRYCZYĆ Z KLIENTAMI!!! IĆ PAN STONT!!! – zaczęła się drzeć‚ jakbym przynajmniej przyszedł ją okraść. Dodam‚ że nie dalej niż pół roku temu kupiłem tam inną rurkę. Za 2 złote.

Okazało się‚ że chyba ktoś podpieprzył panią‚ że sprzedaje rzeczy ze składnicy prywatnym osobom bez paragonu‚ czym szkodzi skarbowi państwa i pewnie dostała karę. Dlatego reaguje tak‚ jakbym to ja ją podpieprzył‚ podczas kiedy jest to ostatnia rzecz‚ którą chciałbym zrobić w swoim życiu. Lub od 2015 r. zmieniły się przepisy i teraz już bezwzględnie nie można kupić sobie indywidualnie rzeczy ze skupu surowców wtórnych. Obrzuciłem więc wzrokiem ramę od motorynki Romet Pony‚ dwie felgi do Nysy z kołpakami‚ maszynę do szycia z lat 50. i komplet komiksów z Kajkiem i Kokoszem w niezłym stanie‚ które to właśnie wszystkie rzeczy leżały sobie na tym złomie i czekały‚ żebym je nabył w rozsądnej cenie‚ i ewakuowałem się stamtąd bez rurki. Rama‚ felgi i maszyna do szycia pójdą na przetop‚ a komiksy przerobi się na papier do wycierania dupy dla klientów w kiblu centrum handlowego PRESTIGE MALL. I nic nie można z tym zrobić.

Oddaliłem się z tego złomowiska. Aluminiowa rurka na sztycę – towar deficytowy. Towar podejrzany. A po co to komu? Będzie coś robił sam. Niedobrze. Zapewne bombę. Normalni ludzie nie robią nic sami‚ wyłącznie kupują.

Mogłem oczywiście pójść do sklepu rowerowego. Był nawet tuż obok. O takiej średnicy jakiej ja potrzebuję nawet tam nie słyszeli. To chyba do jakiegoś bardzo starego roweru‚ może pan kupi sobie nowy? Tu mamy duży wybór‚ promocja na rozpoczęcie sezonu. Powstrzymując pożądanie na widok chińskiego roweru za 2000 zł pytam‚ to jakie w takim razie macie sztyce? A mamy takie dwie‚ ale to nie ma sensu wymieniać sztycy na dłuższą‚ bo rower nie będzie bezpieczny. Tak jakby jakikolwiek rower był kiedyś bezpieczny i nie groził wypieprzeniem się na ryj podczas jazdy. Moja córka potrafi koncertowo wywalić się na rowerku z kółkami bocznymi‚ które de facto wcale go nie stabilizują i tylko przeszkadzają przy skręcie. Pomijam fakt‚ że sztyce kosztowały po 35-40 zł za kawałek metalowej rurki, wartej na złomie 2 zł.

Mogłem poszukać używanej sztycy na OLX.pl. Nawet znalazłem. Trzy. Jedna – typ nie podał telefonu‚ nie odpisał na wiadomość. Druga – odpisał‚ ale jako lokalizację podał Warszawa-Śródmieście‚ ale to nie on podał‚ tylko tak podali jak wystawiał‚ ogólnie to on jest z Karczewa. Trzecia oferta – tak‚ no mam taką sztycę do sprzedania. Jestem z Mokotowa. A czy może pan zmierzyć średnicę? E‚ nie‚ nie chce mi się‚ albo pan kupuje‚ albo nie‚ pan se przyjedzie i zmierzy albo głowy nie zawraca. Mógłbym oczywiście czekać aż pojawi się kombinacja właściwej sztycy z właściwym człowiekiem‚ który faktycznie chce ją sprzedać‚ ale pewnie akurat minąłby sezon rowerowy.

Mogłem też pójść do sklepu budowlanego‚ znaleźć rurkę i kazać sobie dociąć. To oznaczałoby wycieczkę 15 km w jedną stronę przez miasto‚ a i tak nie wiedziałbym‚ czy faktycznie takie rurki są w danej OBI-Ramie dostępne i czy mają stosowną średnicę. Nie wspominając o tym‚ że zapewne byłyby dość drogie w stosunku do oferty ze złomowiska. Ale to i tak wydawało się najbardziej sensowną opcją. Nie jestem typem, który chce ze śmietnika wyciągnąć wszystko, jak mi się spali żarówka to nie kleję włókna, jak mi auto zaczyna dławić to idę po filtry powietrza w iParts.pl i to wszystko kupuję, bo nie da się żyć, ani tym bardziej eksploatować pojazdów – ani rowerów, ani samochodów – bez kupowania. Ale jak się tak głębiej zastanowiłem, to chyba rozkminiłem dlaczego zacząłem pisać złomnik. Dogrzebałem się do sedna. Po co są te wszystkie dziwne, stare pojazdy, te różne dziwne stare rzeczy wydarte za grosze na złomie albo znalezione na śmietniku. Już wiem.

To wszystko jest dlatego, że z jakiegoś powodu – nie wiem jakiego, bo nikt mi w domu tego nie wpoił, sądzę że jest on genetyczny – nie mogę pogodzić się z przekształceniem kupowania w celebrację. W dawnych czasach kupowanie przedmiotów było tak samo beznamiętną czynnością jak sikanie i jedzenie. Coś się zużyło, to można było kupić nowe, ewentualnie naprawić. Celebracja następowała gdzie indziej. W kościołach. Podczas ludowych obrzędów. Podczas wspólnego ucztowania. Podczas patriotycznych marszów i wystąpień. Ale czasy współczesne w niebyt posłały wszystkie dotychczasowe formy celebracji. Pozostały one w nędznych formach szkieletowych, jak cotygodniowa msza, podczas której trzeba dać na tacę. Ewentualnie marsz niepodległości, w którym można się pobić z policją, pokazując w ten sposób swój patriotyzm. Jednak w przekazie medialnym celebruje się tylko kupowanie. Posłuchajcie reklam: w każdej z nich proces kupowania jest podniesiony do rangi cudownego, mistycznego wydarzenia, które wyzwala w tobie taką ilość endorfin, że obrzygujesz nimi otoczenie. Ostatnio słyszałem w radiu reklamę, gdzie córka mówi że dostała szóstkę w szkole i jej mama się cieszy. A tata? Tata też dostał szóstkę – szybki kredyt w SZMATA-BANKU na 6000 zł. I mama też się cieszy! Brawa dla obojga! Normalnie po wysłuchaniu tej reklamy zwątpiłem już we wszystko. Bóg nie istnieje, jakby istniał to by na to nie pozwolił.

Mnie nie jara samo kupowanie samochodu. No, kupiłem, to jest. Najbardziej kręci mnie że przy okazji poznam człowieka i jakąś ciekawą historię. To nigdy nie zdarzy mi się w salonie, dlatego nigdy tam nie pójdę. “Ale jak to, po co chcesz rozmawiać z tymi grzybami? Co jest w tym ciekawego?” – jak to co? Wszystko. Cały świat. Nie chcę umrzeć obkupiony rzeczami, chcę umrzeć otoczony wiedzą o świecie, o społeczeństwie w którym żyję. To mnie – uważajcie! – ubogaca.

Na naszych oczach‚ na oczach pokolenia trzydziestokilkulatków‚ znikają naturalne więzi i stosunki społeczne‚ które zastępuje się stosunkami biznesowo-korporacyjnymi. Nie możesz rozkładać samochodu na części na swoim podwórku. Nie możesz kupić rzeczy na złomie. Cokolwiek zrobisz‚ może okazać się‚ że komuś zaszkodziłeś i ten ktoś cię pozwie do sądu o odszkodowanie. Nie rób nic innego ponad celebrację kupowania. Jedyne miejsce, gdzie w przekazie medialnym widzi się szczęśliwych ludzi, to reklamy. Podaje się straszne niusy, żeby stworzyć dobre kontra-tło do miłych, szczęśliwych i radosnych reklam.
Spójrzcie, jak wspiera się wszelkie strony i blogi Do-It-Yourself, dopóki nie wychylają się ponad poradniki jak robić rzeczy zbyteczne i ozdobne korzystając z zakupionych w tym celu produktów. Ale zarazem nie możesz zbudować już sobie sam samochodu i nim jeździć. Zabroniono. A spróbuj zrobić bloga o tym, jak z niczego, albo ze śmieci, produkować rzeczy potrzebne i tym sposobem nie napędzać kasy konsumpcją i zobacz, jak zostanie szybko wypromowany…

Ostatnio napisałem na fejsbuczku że potrzebuję pomocy w rozładowaniu busa. Zgłosił się do mnie kolega‚ którego dawno nie widziałem. Pojechałem po niego‚ rozładowaliśmy. Odwożę go i pytam – to co ja Ci mogę za to dać? Co byś chciał? Piwo‚ kasę‚ jakieś rzeczy? Coś z garażu? Nic – mówi ten kolega – potrzebowałeś pomocy‚ to ci pomogłem. A kiedyś ty może pomożesz mnie.

No nie powiem. Zaskoczyło mnie to. Dziwny jakiś. Miłośnik “living off the grid”. Ja też bym tak chciał, tylko się boję. Dobrze, że chociaż tę rurkę udało mi się kupić. Polecam złom w Czosnowie. Tam jeszcze można spotkać normalnych ludzi.

O tak to będzie wyglądać, tylko lepiej




Comments

swoją drogą dobrze, że jeszcze nie wprowadzono pozwoleń na kupowanie aluminiowych rurek – “no bo wie pan co z taką rurką można zrobić…”


Sebastian Said:

Amen.
P.s. Wywal tylny hamulec.


pete379 Said:

Od kiedy rower może być nazywany “cafe racer”? Przecież to profanacja i herezja. Cafe Racer to motocykl po przeróbkach, który potrafi wyglądać, brzmieć i w miarę szybko pozwolić rozmazać zawartość puszki mózgowej na asfalcie. I żaden hipster, tudzież inny brodacz pijący rozwodniony płyn kawopodobny ze Starbucksa tego nie zmieni swoimi “ostrymi kołami”.


kalim Said:

Co? Że ze złomu już nic nie można ? Niech was piekło pochłonie, urzędasy !


nocman Said:

ABT wstęp: trochę Waść jojczysz. Można mieć pretensje o rozbudowany fiskalizm czy o opryskliwość obywatela, który Cię spuścił na drzewo, właściwie nie wiadomo z jakiego powodu. Ale jeśli jakieś prawo obowiązuje to trudno mieć pretensje o to że:
a) które go przestrzega (z dowolnych przyczyn)
b) ktoś wymusza jego przestrzeganie (z dowolnych przyczyn o intencji), nawet jeśli azjatycka część naszego społeczeństwa krzyknie “kabel! donosiciel!”

(Bo dla mnie niepłacenie podatków jest na równi z zaleganiem z płatnościami.


nocman Said:

(Korekta powżyszego: w punkcie a) jest które, powinno być ktoś. Komć sponsorowały google i ich głupia smrak klawiaturka).


Yossarian Said:

Handel na olx.pl to w ogóle ciekawe doświadczenie. Ostatnio sprzedałem komplet opon za 30 zł (garaż mi zagracały, a i tak kupiłem już nowe). Borze Tucholski, jak kupujący typ wybrzydzał, ze nierównomiernie zużyte (to akurat fakt, w końcu jeździły na KJS-owym BMW, ale bieżnika jeszcze miały całkiem sporo, no i były z 2013 roku), że hałasować mu będą w jego Golfie V! Prawie już mu je chciałem za darmo oddać, w podziękowaniu za dostarczenie mi tak pięknej dawki cebuli i buractwa ;).


Cham w Audi Said:

Przywaliłeś teraz mocny tekst… Zmusza do myślenia. Mimo że dziś nie ma klasycznej rozrywki na blogu, to warto było tu zajrzeć. Bardzo wato.


Iglo Said:

Zanik stosunków międzyludzkich to domena wielkomiejskości. Na weekendy jeżdżę na działkę 60km od Warszawy, tam się pomaga bezinteresownie, wygrzebuje na złomie, porządki w garażach są ofertą dla potrzebujących sąsiadów zanim przyjedzie złomiarz czy śmieciara. Raj? Nie do końca. Jak wszędzie czasem czuć delikatny aromat cebuli. Jednak jest lepiej. Oczywiście dla pewnej kategorii ludzi.
Czarne wiadomości jako przeciwwaga przedstawiających cudowne życie reklam: 10/10


Barton Said:

Złomniku… Z lektury wiem, że podróżujesz czasami trasą królewską przez grodzisk mazowiecki. Kojarzysz taki niebieski wyoski płot po prawej podróżując z Warszawy?
Jak mi brakuje czegoś stalowego, kwasowego albo ameliniowego to jadę tam. Bez problemu sprzedają wszystko co tylko tam znajdziesz, ma to chyba ze 2hektary.


RoccoXXX Said:

Właśnie ZAWSZE człowiek jest najciekawszym elementem. Dlatego lubię Classicauto bo to magazyn głownie o ludziach (ewentualnie samochodach przez pryzmat ludzi), natomiast Automobilista to magazyn li tylko o samochodach/motorach jakich dziesiątki w kioskach (z tą różnicą, że o starych zamiast nowych).


voychoo Said:

No i tym wpisem podkablowałeś złom w Czosnowie ,co by tam teraz kontrola skarbowa pojechała :/


radosuaf Said:

Eeee… Istnieje w ekonomii coś takiego jak koszt alternatywny (zaraz wjedzie Szczepan K. i da na ten temat wykład 😉 ). No więc, reasumując, z felietonu (?) wynika, że zmarnotrawiłeś Waść jakieś pół dnia, żeby przyoszczędzić 30 zł. No OK, ja w takim wypadku wybieram najbliższy rowerowy albo internet. Przyoszczędzony czas przeznaczam na przeglądanie złomniczka :).
Każdy ma swoją korbę – ja staram się wszędzie łazić pieszo albo używać zbiorkomu, co w drugim przypadku zazwyczaj owocuje w***wieniem i marnotrawieniem czasu, który bym zaoszczędził jadąc samochodem i wydając podobną kasę na paliwo, co na jednorazowy bilet, no ale co zrobić, tak mam :).
Bardzo ciekawe spostrzeżenie niusy reklama. Muszę nieco nad tym pomyśleć.


Krzysiek Said:

Dwa dni temu stałem pod garażem z otwarta maską i wymieniałem spaloną żarówkę. Ot, robota na 5 minut. Przechodziła akurat jakaś matka z dzieckiem i to dziecko z ciekawości zapytało mamę “a co ten Pan robi?”. Odpowiedź mnie wbiła w ziemię: “remontuje samochód”. Auto rocznik 2003 więc żaden stary kasztan, zero narzędzi przy samochodzie, bo to tylko wymiana żarówki…. No i stare budynki wkoło, bo to nie prestiżowe osiedle tylko jedna ze starszych dzielnic. Ta sytuacja chyba doskonale obrazuje podejście w dzisiejszych czasach do tematu.


2rek Said:

złomnik – piąteczka, właśnie o to chodzi!


Zyga Said:

“Potrzebowałeś pomocy‚ to ci pomogłem. A kiedyś ty może pomożesz mnie.” 3xTAK.

Padł komentarz o Automobiliście. Skreśliłem ten tytuł chyba już definitywnie, kiedy to naczelny napisał w przedmowie o tym, że chciałby obowiązkowych badań technicznych dla zabytków.


Lukas Said:

Dobry tekst. Człowiek czasem aż się dusi od tej durnej rzeczywistości. Ile razy już poległem jak chciałem coś samemu. Nie zawsze jest czas żeby polatać tu i tam a ostatnio dochodzi i strach, że ktoś podpieprzy. Celebrację przy zakupach to ja mam jak liczę ile mi pieniędzy zostało i czy mi starczy na życie… Czasem naprawdę bez sensu jest jechać tylko na nowych najlepiej markowych rzeczach.


cubino Said:

Przedwiośnie, brak witamin, notlaufa bierze melancholia i fatalizm…
Wpis może i ideologicznie słuszny po linii partii, ale dziwny.

1. Sztyc w różnych wzorach i kolorach jest w pip na allegro. Wiem, bo kupowałem mostek do mojego peugeota, który też ma dziwną średnicę. Co za problem zamówić?

2. Szczególnie, że sama rurka to przecież jeszcze nie sztyca, jakoś trzeba do tego zamocować siodełko?

3. A na to wszystko trzeba czasu. Radosuaf już napisał o koszcie alternatywnym. Może mam spaczone spojrzenie jako ktoś, kto zwykle od 9 do 18.30 siedzi w robocie, a potem stara się zająć rodziną, ale nie przyszłoby mi do głowy jeździć po złomach i dorabiać, skoro tak czy tak to nie są drogie rzeczy.

4. Nieprawdą jest jakoby DIY było jakoś tępione. Po prostu kiedyś było nadpopularne, bo nie dało się pewnych rzeczy kupić. Teraz większość społeczeństwa liczy sobie ten koszt alternatywny i kupuje. Ale pasjonaci są. Z forów żeglarskich znam na przykład typów, którzy budują sobie mniejsze czy większe jachty, choć nie ma to żadnego sensu komercyjnego, za same materiały mogliby pewnie kupić gotowca, a dochodzi czas i praca.

Także ten, zalecamy sok z marchewki i rutinoscorbin, może się spojrzenie na świat zmieni na bardziej pozytywne.


lessmore Said:

Notlauf, dlaczego Ty do mnie nie dzwonisz w takich sprawach? Przecież wiesz, że mam przegląd. Rurkę aluminiową kupuje się w sklepach z surowcami metalowymi – jeden na rogu Conrada i Wółczyńskiej, drugi na jakiej? Ano na Stalowej (rurki stalowe też są, a i mosiężne). Ponadto złomowisko wspomniane przez Bartona to absolutnie niewyczerpana kopalnia wszelkich kształtowników metalowych – i wszystko sprzedają.
Natomiast stosowanie rurki aluminiowej jako długiej sztycy siodełka rowerowego może się przy Twojej masie skończyć marnie: złamie się i wejdzie Ci w d… Po prostu za mała wytrzymałość. Lepiej wyszukaj stalową.


czaya Said:

Łał ! Mam rower cafe racer – tylko siodło i opony (na takie z białym paskiem) muszę wymienić.


Xypus Said:

To mnie zmartwiłeś tym złomem, jestem wielkim fanem kupowania rzeczy na złomie i ogólnego DIY, mam nadzieję, że na moim lokalnym szrociku to się nie zmieni…


Schmolke Said:

Złomnik – ludzie z dużych miast długo już tak nie pociągną… Normalność jeszcze wróci :)


Kud Said:

“Potrzebowałeś, to pomogłem” – mniej-więcej to mówię wszystkim kierowcom, których holuję do najbliższej stacji (czy gdzie tam chcą), kiedy rozkraczy im się samochód na środku skrzyżowania. Wszyscy tylko trąbią, ale nikt dupy nie ruszy. Więc robię to ja, choć czasem też się spieszę. Bywa, że nawet zawracam, żeby kogoś zwlec ze środka. Taka moja “praca u podstaw” – może chociaż kilka osób zarażę. Oni następnych i jakoś to będzie. Bo trzeba sobie pomagać.

@radosuaf: chyba nie zrozumiałeś Autora. Albo inaczej: gdybyś to Ty poświęcił pół dnia na zaoszczędzenie tych trzech dyszek, to można byłoby mówić o marnowaniu czasu. To dlatego, że dla Ciebie jedynym celem jest wejście w posiadanie sztycy. Tutaj zgoda – w takim wypadku lepiej ją nabyć szybko i nie tracić czasu. Tymczasem Autora jara samo spotykanie tych wszystkich osób, z którymi w trakcie poszukiwań się zetknął. Sztyca, choć jako taka potrzebna, staje się właściwie pretekstem do zorganizowania sobie “wyprawy”. Ja to kupuję. Nie koniecznie chciałoby mi się przechodzić całą procedurę w tym konkretnym wypadku, ale rozumiem motywację, ponieważ są inne sytuacje, w których również jestem gotów włożyć więcej wysiłku w określone przedsięwzięcie – między innymi po to, aby wyjechać z kolein, w które spycha nas korporacyjno-urzędnicza banda.


Cooger Said:

Notlauf, gorszy dzień masz chyba. Nie dalej jak tydzień czy dwa temu z bracholem ryliśmy na autoszrocie jak dziki za truflami a wokół cała masa innych pozyskiwaczy części z recyklingu. Jesienią ojciec z prawilnego złomu staszczył drzwiczki od pieca kaflowego które to wmontował do wędzarni którą to zbudował z cegieł pozyskanych z rozbiórki jakiejś chałupki. Sam mu to taszczyłem landem – przekomiczny widok przyczepki podczepionej do Landa na nieco większych kołach, trzeba by coś wymyślić z czasowym obniżaniem haka. Także tego, jeszcze w narodzie odzysk nie umarł!

A co do sztycy – masz taką samą średnicę mocowania w ramia jak w obejmie od siodełka? Bo chyba nie będziesz jej owijał blachą tudzież kombinował z przewężaniem? Jak już ktoś sugerował wyżej, ten element chyba wolałbym mieć fabryczny. Nie wszystko ma sens sztukować. Chyba, że planujesz na ramie machnąć C&G Rower Faktory.


Tomko Said:

“Wzruszyłem się do głębi mojego jestestwa”, w każdym razie cieszę się, że jest nas więcej, takich Złomników.


radosuaf Said:

@Kud:
Chyba nie doczytałeś do końca :). Jak podałem na swoim przypadku, ja tak mam z chodzeniem piechotą i używaniem zbiorkomu. Jeśli Z. Łomnika kręci chodzenie po złomach, to przecież nic strasznego i niech mu służy :).


Julek Said:

Pomaganie ludziom za darmo daje dużo więcej frajdy, niż jakaś robota za piwo/flaszkę czy inne gadżety, które możesz sobie kupić w pierwszej lepszej żabkobiedronie. Ja na ten przykład zawodowo nie zajmuje się pomocą dobrosąsiedzką, dlatego też nie mam w zwyczaju pobierać za to banknotów PLN tudzież innych ekwiwalentów – ot, zwykłe dziękuje starczy. Natomiast na pytania “co chcesz za to” “no weź powiedz ile się należy, chociaż za benzynę” – odpowiadam zawsze w ten sam sposób. Chciałeś płacić – było sobie wziąć bagażówkę, pojechać na statoila po przyczepkę albo zadzwonić po taksigrosik (odpowiednie skreślić). Poprosiłeś o pomoc, to pomogłem – mój samochód, moja przyczepa, moje plecy i moje paliwo, a Tobie nic do tego. Będziemy jeździć Twoim to Ty się będziesz martwił o paliwo. Tak jest prościej i dużo przyjemniej i widzę, że naprawdę sporo ludzi dookoła mnie ma podobnie. Może wcale nie jesteśmy takim zdegenerowanym przez 45 lat komuny narodem pełnym materialistów, przeliczających wszystko na roboczogodziny, w którym by coś załatwić trzeba dać “na flaszkę”?


Dr.Benz Said:

Notlauf, tą opowieścią o rurce przywracasz wiarę w człowieka. Dobrze poczytać, że się nie jest jedynym przedstawicielem gatunku wymierającego.
A propos złomów i śmietników to lubię wyławiać rzeczy, które sąsiedzi chcą tam wysłać. Tym sposobem tylko ostatnio dostałem: rower Wigry 3, jamnika Sony na 2 kasety, odtwarzacz DVD i odkurzacz zelmer. Oczywiście wszytko w stanie ładnym albo bardzo ładnym


krzysiek Said:

tak jak pisze lessmore, jak sztyca jest dłuższa niż standard to lepiej policz sobie czy wytrzyma moment skręcający generowany Twoją masą pomnożoną razy dwa przynajmniej. Tym bardziej, że to aluminium.

@Złomnik: za jakieś 30 lat będziesz ultra-grzybem:)

Tą historyjką nakręciłeś mnie, żebym wybrał się na taką małą objazdówkę po złomach w okolicy, prawie zawsze można coś fajnego kupić, niekoniecznie potrzebnego w danym czasie:)


konrad Said:

Nowy Wspaniały Świat pełną gębą.


Zlomiarzosmieciarz Said:

A ić Pan w pizdu z klientem indywidualnym.

Nie ma niczego gorszego niż klient indywidualny na złomowisku w poszukiwaniu “ŁO TAKIYJ CEŁÓWKI Z PÓŁ METRA”. Mówię to z perspektywy 15 letniego doświadczenia w obrocie złomem.
Pal licho, że wyciągnie Ci 3 godziny z życia. Najgorsze jest puszczenie samopas takiego delikwenta w poszukiwaniu tego czego potrzebuje. Wejdzie wszędzie, wsadzi głowę gdzie tylko może. Dźwig? Ładowarka? SPOKO BEDE UWAŻAŁ.
Tłumacz się później przed prokuratorem dlaczego nie zapewniłeś mu bezpieczeństwa na swoim placu. I to wszystko za kawałek złomu, który sprzedasz tak czy siak z tym że do huty. Gra nie warta świeczki.
Ja na pytanie:
– “PANIE! CHCE KUPIĆ…”
Odpowiadam szybko:
– “Nie prowadzimy sprzedaży klientom indywidualnym.”


psychop Said:

zlom w czosnowie LOVE LOVE LOVE!!!


Dr. Kamil Said:

@lessmore dobrze prawi, alu rurka jako długa sztyca może się nie sprawdzić (delikatnie mówiąc).

Złomnik jak zwykle trafia w sedes, tzn. w sedno 😉 Normalne relacje międzyludzkie zamieniły się w kontakty biznes 2 biznes, spośród znajomych i rodziny (!) na palcach jednej ręki mogę policzyć osoby z którymi mogę porozmawiać o czymś więcej niż rzeczy i pieniądze.

Swoją drogą DIY (czy może raczej naprawianie bo nie zawsze robimy to samemu) ma się bardzo dobrze tylko ludzie są bogatsi więc przeniosło się na wyższy poziom. Nikt się już nie będzie “babrał” w naprawę pralki czy lodówki ale jak się sypną wtryski, dwumas, DPF czy turbina w neue TDI to już inna historia. ASO to złodzieje jak powszechnie wiadomo więc wtryski i turbinkę się zregeneruje albo wrzuci używki z rozbitka, za dwumas damy zamiennik a DPF wytniemy. A jeżeli ktoś buduje dom (nawet z pomocą ekipy budowlanej) to już na bank jest niezłym DIYerem.


nazim Said:

strasznie poważnie.


mic Said:

Eeee tam. Jakaś durna baba. Wszystkie złomy jakie znam dalej prowadzą sprzedaż, czasem piszą paragon.

Widzę, że wiele osób piszących o koszcie alternatywnym (poniekąd słusznie) nie rozumie czym może być wyprawa na dobry złom. To zanurzenie się w świat rzeczy, które były kiedyś potrzebne, najczęściej wyprodukowane w czasach kiedy liczyła się solidność. To też forma jakiegoś polowania. Czasem trafiają się perełki. Lubię czasem połazić po złomach, nawet jeżeli nic nie kupuję. Akurat do tego w Czosnowie to mam zazwyczaj pecha – gdy przyjadę to właśnie wywożą, albo już wywieźli.


drag_op Said:

25,8 czy 25,2?
Takie “klasyczne” sztycę to po dyszku z wysyłką mogę Ci w promocji zrobić ;D


kot pandur Said:

Panie złomnik, trafił pan w sedno tarczy…. A reklamy są wyznacznikiem postaw społecznych, które same tworzą i promują. Prestiż i splendor przedostaje się do każdej dziedziny zakupowego życia, a dzięki temu ludzie czują się lepsi od innych nawet przy kasie w Almie.


Seven Said:

Zgadzam się z Panem Złomnikiem odnośnie kwestii poznawania ludzi podczas kupowania używanych starych rzeczy ( nie tylko aut ).
Jednak chęć pokazania się przez kupowanie – posiadanie jest dużo wcześniejsza. Przypominam film ” Sprawa się rypła” gdzie mamy pokazane dwie góralakie rodziny. Jedni non stop coś kupują / dostają od rodziny z USA, czym denerwują drugą rodzinę która mieszka w starej chałupce a nowy dom wykończony stoi nie używany by się nie zniszczył. Uwierzcie mi to nie do końca wyimaginowana fikcja


Seven Said:

Dlaczego ucina już po raz kolejny połowę komentarza ?


sooos Said:

za serce mnie tym wpisem chwyciłeś, nie ma co!
my trzydziestokilku latkowie mamy jeszcze prawdziwych znajomych, takich że można z nimi porozmawiać normalnie, a nie przez mail/fejsbuczka tylko. a pomagać innym fajnie jest, mam sąsiadkę, starsza pani, która co jakiś czas do mnie puka w sprawie pomocy, bo coś jej nie działa, albo z czymś ma problem, raz na jakiś czas dostaję od niej ciasto :-)


A mnie kupowanie samochodu jara. I nie chodzi tu o wywalenie na niego kasy, to akurat jest najmniej przyjemna rzecz, tylko o proces wyszukiwania, jazdy próbne, porównywanie itd. A ludzie? Wbrew pozorom ludzi zwyczajnie nie lubię, tak z zasady. Oczywiście są wyjątki (choćby zdecydowana większość towarzystwa złomolubnego to przesympatyczni ludzie), natomiast przeważnie gdy mam możliwość uniknięcia kontaktu z kimś, z kim sam z siebie nie mam ochoty tego kontaktu mieć, to unikam. Dlatego m.in. raczej stronię od zbiorkomu. No chyba, że wypuszczę się z Młodzieżem na dalszy spacer, nogi poniosą troszkę za daleko, a dedlajn powrotowy tuż tuż. Czyli w większości przypadków.

Ale generalnie zgadzam się – świat idzie w kierunku, gdzie zwyczajnie nie da się nic zrobić samemu, i to nie tylko dlatego, że nowe rzeczy są nierozbieralne/nienaprawialne, ale też dlatego, że codzienna walka o byt sprytnie zajmuje nam tyle czasu, by na nic innego już go nie starczyło. A jeszcze rodzinie przecież warto (i należy) poświęcić czas i uwagę. I w efekcie świat zapełniają ludzie dwuleworęczni, którzy niczego (lub prawie niczego) sami nie naprawią – część dlatego, że dała się wychować reklamom i medialnemu przekazowi lansującemu obecnie obowiązujące pojęcie prestiżu własnego, a część (w tym ja) z prozaicznego powodu braku czasu na cokolwiek innego poza walką o utrzymanie. Takie czasy, takie zwyczaje. O tempora, o mores, o qrwa.


mleczaj wełnianka Said:

rurka… Nawet w sklepie rowerowym jak przyjdzie do kupowania sztycy to jak przyjdzie co do czego to dobrać taka o odpowiedniej średnicy to nie sposób. Bo jak średnica pasuje to długość już nie. I na odwrót.
znalezienie na złomie rurki o średnicy dajmy na to 31.2 jest rzeczą prawdopodbnie niewykonalną. – Grubsza nie zmieasci sie w ramie. Cieńsza? owszem na zacisku będzie sie trzymać ale znacznie wzrasta ryzyko połamania rury podsiodłowej. No i może opadać.
No ale zakładamy ze sie udało. Mamy rurkę o wymarzonej średnicy.
I co dalej? jak do takiej rurki przymocować siodełko?
Jażmo ktore nie ejst zintegrowane ze sztycą ze starych rowerów?
Mocowało sie to nqa zweżeniou sztycy.
Na rurkę ni cholery nie podejdzie.
Na to nie ma żadnego sposobu
Ogólnie mission imposible.


pr Said:

Wszystko zależy od nastawienia, na przykład właściciela nowego samochodu. Nie trzeba jechać do ASO, żeby wymienić byle pierdołę. U nas na głębokiej łódzkiej prowincji mamy taki wielomarkowy serwis – stojący , dosłownie, w lesie – gdzie chłopaki bez oporów przyjmują na serwis dowolne nowe auto. Nowy Range Sport SDV6? A jaki to problem? Wpinamy się i jazda, jakby co, to dzwonimy do zaprzyjaźnionego nieautoryzowanego serwisu LR w Łodzi, żeby podełali to czy tamto. Potrafili mi naprawić względnie nowy silnik po zerwaniu paska rozrządu, a także drugi (też nowoczesny), w którym tłoki stanęły dęba z powodu braku smarowania. Prowincja trzyma się mocno i nie daje się zgłupieć.
A na złomie w Zelowie można kupić wszystko, co leży, Zenek idzie i waży, a pani w budce sprawnie wypisuje KP. Dajemy radę!


Daozi Said:

No i tak, wiele refleksji w porządku i ta historia z pomocą – bardzo dobra. Dzisiaj takiego zachowania brakuje zdecydowanie bo ludzie w większości przeliczają wszystko na pieniądze. Przyznaję, że mi się też zbyt często ‘nie chce’
Natomiast z tą rurką, to bez sensu. Przede wszystkim: nie znam Warszawy, ale w Krakowie mam jeden market budowlany w odległości ok. 2km, drugi ok. 3km, trzeci ok. 5km i czwarty ok.7km. A pewnie jeszcze i parę innych by się znalazło w zasięgu. To gdzie Ty mieszkasz, że do najbliższego masz 15? o.O
Poza tym żona zawsze powtarza – weź zapłać specjaliście jeżeli masz oszczędzić kilka złotych a zmarnować godzinę albo i więcej i do tego jeszcze nierzadko nerwy. I myślę, że to jeszcze nie jest przegięcie w stronę kultury konsumpcyjnej. Także bez przesady :)


Cooger Said:

Z tą walką o przetrwanie i brakiem czasu to jest tak trochę, że wymagania wzrosły. Kiedyś wystarczył dach nad głową, żeby w chałupie było ciepło i żeby coś do garnka włożyć. Teraz już nie i nawet będąc na socjalu ludzie muszą mieć telewizora płaskiego, interneta, komputera, samochoda i sporo innych rzeczy.


elvisso Said:

Zostałem zainspirowany! Mam plan na weekend. W ramach podtrzymywania więzi społecznych wezmę ze sobą słoik samodzielnie wykonanych ogórków kiszonych i udam się z nim do dawno nie widzianego kumpla celem udzielenia mu pomocy w wypiciu flaszki przedniego bimbru, który to ów kolega samodzielnie pędzi z samodzielnie zbieranych śliwek na samodzielnie wykonanej aparaturce w samodzielnie wybudowanej piwnicy. Aparaturka w dużej części wykonana jest z samodzielnie wygrzebanych na złomie elementów. To będzie dobry dzień :)


Qropatwa Said:

Ja wczoraj pomagałem rodzinie dziewczyny w przewiezieniu czegoś tam. Wynagrodzenie najlepsze z możliwych – masa domowych pierogów ruskich:)


pizza Said:

Miałem podobną akcję z pomaganiem gdy w sytuacji gdy musiałem do mojego osobistego serwisu samochodów francuskich z pi*dą na atrapie pojechać odebrać mamusi auto (znaczy się kombinacja samochodem do metra, metrem do autobusu, piechotą do warsztatu, samochodem do domu mamusi, wsiąść we własny wrócić do pracy) i dzwoni znajomy czy się do rzeczonego warsztatu nie wybieram bo mu pojazd mechaniczny zaniemógł. Umówiliśmy się, linkę się podpięło i zatargałem go tam, a w zamian on odprowadził samochód mamusi po czym wsiadł do metra i pomknął do siebie. W międzyczasie zdążyliśmy porozmawiać i on się mnie pyta ile się należy za transport-odparłem że nic bo wszystko i tak “po drodze” to po drugie a po pierwsze primo ze się znamy i niech mnie nie wkurza. To opisał mi sytuację gdy ostatnio gdzieś pod Warszawę we własnym nieodwołalnym interesie się wybrał a jak ruszał to dosiadł się znajomy bo okazało się ze on też tam tyle że trochę bliżej i w drodze powrotnej wtyka mu 20 zł. z pytaniem czy będzie OK… nie rozumiem już ludzi, co innego jakby wziął taksówkę…


twingo Said:

“Spójrzcie, jak wspiera się wszelkie strony i blogi Do-It-Yourself, dopóki nie wychylają się ponad poradniki jak robić rzeczy zbyteczne i ozdobne korzystając z zakupionych w tym celu produktów.”
Poczebne źródło, bardzo poczebne bo ja naprawdę nie rozumję.

Nie wiem jak tam u was ale ja żyję w pięknych czasach tu i teraz. Zrobiłem sobie np. piękny komplet mebelków. Płyty meblowe, okucia, zawiasy, kołki i wszystkie inne duperelki kupiłem w bezdusznych sklepach internetowych. 10 lat temu dostęp do tak szerokiej gamy towarów był ograniczony dla zakładów meblowych. 5 lat temu dla prywaciarzy robiących kuchnie i szafy (i też tylko “bierz całe pudło na fakturkę albo głowy nie zawracaj”). Teraz mogę kupić wszystko takie jak chcę po cenach bliskich hurtowym (3-10 razy taniej niż w marketach budowlanych). I robię te meble podglądając internecie innych wariatów jak ja. Używam miernej jakości chińskich narzędzi kupionych zazwyczaj za cenę porównywalną z ceną jednorazowej usługi takim samym narzędziem dobrej jakości. TIME OF MY LIFE!
Jeżeli potrzebuję sobie ułatwić pracę z komputerem, piszę sobie programik na własny użytek. No ale to nie jest DIY jak se łap nie pobrudzisz conie? Wgranie alternatywnego softu do smartfona, żeby pociągnął jeszcze ze 3 lata bez zawiech? Spadaj, DIY LICZY SIĘ TYLKO NARZĘDZIAMI EMA-COMBI!
Rower też sobie zrobiłem. Rozmontowywałem i czyściłem piastę siedmiobiegową sachsa (TEGO NIE ROZKRĘCAJ! NIE DA SIĘ!), Zaplotłem koła (DO TEGO TRZEBA TAKIEJ MASZYNY! TO ROBIĄ TYLKO W ROWEROWYM!) Wymieniłem suport, stery (WYMIANA SUPORTU -10zł, KLUCZ DO WYMIANY SUPORTU -10zł) Sztycę też kupiłem. Nie robiłem z tego wyprawy po świętego graala. Nie doprowadziło mnie to do wniosku o upadku ludzkiej rasy.


DrOzda Said:

Z tym Cafe Racer to bym uważał , już jeden taki ex G.I. nazwał sklep rowerowy Cafe Roubaix ( naiwnie myślał że nazw geograficznych nawet związanych z kolarstwem się nie patentuje) i niedługo potem prawnicy z firmy (tfu) Specialized zrobili mu najazd.
Szczęśliwie dla niego po smrodzie jaki rozszedł się w środowisku firma Fuji która tylko licencjonowała użycie marki przez Specialized ucięła awanturę:
http://www.bikeradar.com/road/news/article/battle-between-specialized-and-cafe-roubaix-ends-peaceably-39282/


lessmore Said:

Ja rozumiem, że cała zabawa na tym polega, by skołować rurkę 25,2 lub 25,8 albo inny wymiar z dokładnością do dziesiątej części mm, najlepiej jeszcze z właściwym przewężeniem pod siodełko. Ale gdy wymagana średnica jest niestandardowa (co się zdarza), to bierzemy rurkę i udajemy się do zaprzyjaźnionego tokarza (ja mam np. takiego w Starych Babicach k. Warszawy), a tenże zdejmuje z rurki 2-3 dziesiątki, za czym rurka pasuje. Oczywiście, rurka powinna być grubościenna, najlepiej wycięta ze starego kotła lokomotywy.


DrOzda Said:

Holowanie nieznajomych skutecznie hamuje wprowadzone przez chyba wszystkie TU klauzule wykluczające odpowiedzialność w te sytuacji. Więc jeśli nie wiem jak ktoś jeździ i jak długo (wiem coś o tym bo pamiętam jak byłem młodym kierowcą) to nie będę ryzykował nie będąc pewnym czy ktoś ogarnie jazdę na holu bez wspomagania kierownicy i hamulców w dodatku.


Cooger Said:

@DrOzda – a nawet jakby Ci zrobił kuku w pupę to przecież policji wzywać nie musicie, kolega pisze oświadczenie o tym, że nie zachował wystarczającej ostrożności i zatrzymał się na Twoim zderzaku i tyle z tego jest.


Pan Baltazar Said:

Chyba się całkiem porządnie starałeś nie kupić tej sztycy. Faktycznie złomiarzom nie zawsze chce się cokolwiek sprzedać, ale w sklepie rowerowym jeszcze się nie spotkałem z brakiem interesującego mnie towaru. Nigdy też się nie spotkałem z podejściem “wywal pan to i kup nowe”, tym bardziej że też mam rower w pewnym wieku, bo wyprodukowany na początku lat 80.


MAK Said:

@notlauf, bez urazy, ale pomysł kupienia zwykłej rurki o nieznanych parametrach i zastosowania jej jako tak krytycznego elementu zapachniał mi panem Sławkiem i jego stalowymi wahaczami.


c64club Said:

Czujesz się osaczony? Ja się cały czas leczę złomem :) I Złomnikiem. Nie przestawaj Pan, nowa formuła też jest dobra.
Postęp doszedł do punktu szcztowego, jak napięcie w ładowanym NiMH. Jak się teraz nie odłaczy zasilania, to wszystko rąbnie.

Notlaufie, dodaj do wpisu tego jeszcze TONY nowego materiału, które lądują na złomie, chociaż nigdy narzędzia nie widziały. To we mnie utwierdza deprechę, zapoczątkowaną przez widok jakiejś maszyny czy innego grata. Któren to służył 3 pokolenia i posłużyłby dalej, gdyby ktoś mu
przeszlifował to i owo. Sam mam maszyny, meble i AGD z odzysku. Dostałem, bo się zepsuł wyłacznik. Albo znalazłem na śmietniku. Idealnie działający odkurzacz, tylko go odkurzyć szmatką. To nie jedyne takie znalezisko. Aaaaargh. Czy zabrudzenie kwaliafikuje już sprzęt do wymiany?

Ileż to rzeczy zrobiłem sam, z pojazdami włącznie. Najtrudniejsze w DIY pojazdach nie jest ich uczynienie, tylko walka z papierami lub jej uniknięcie.
(BTW – KUPIĘ DOWOLNY SAMOCHÓD MARKI SAM, BYLE Z KWITEM).
Koszt alternatywny nawet w przypadku druciarzy występuje. Czasem dochodzi się do punktu pt. “rzeźba w hovnie” i cza nabyć, albo odratowanie materiału zmarnuje więcej środków (narzędzi, czasu, kasy, materiałów innych) niż pozyskanie w inny sposób.


PJK Said:

ja to bym wujka googla zapytał gdzie w wwa kupię rurę aluminiową i tyle, sam polecam ten sklep duży wybór, rozsądne ceny, tak w Warszawie i wszystko co na stronie, to na stanie.


pr Said:

Eno bez jaj, rurka to rurka, po co się wdawać w szczegóły? A co się może stać z taką rurką? Złamać się? Rurka fi25 ze ścianką 2 mm? Pod dupskiem kolesia co waży 75 kg (0,75 kN)? W życiu.


c64club Said:

@pr, bez problemu. Wystarczy zjechać z krawężnika i zapomnieć podnieść z siodła te 750N, to się ich robi nieco więcej. Taka sztyca może się zmęczyć. A do tego dochodzi próg z końca rury podsiodowej (koncentracja naprężeń, sztyca łamie się właśnie tam). Nie takie części rowerowe się łamało. 2mm amelinium to prawie jakby ze stelaża od namiotu uczynić.


Kuba Said:

Bardzo mi się podoba ten wpis, zgadzam się w całej jego rozciągłości.


rosen Said:

z aluminiowej rurki? za dużo zachodu, lepiej z kija od miotły bo jak okaże się za gruby to można trochę zestrugać


MAK Said:

@pr, w dodatku zbyt luźne pasowanie sztycy w rurze podsiodłowej powoduje, że punktem przenoszącym całe obciążenie staje się krawędź tejże rury i stykająca się z nim część sztycy. Dlatego sztyca o prawidłowej średnicy bardzo ciężko się wsuwa i wysuwa.


łoboże Said:

Kilka dni temu byłem na pierwszej w tym roku wyprawie rowerem. Zrobił się wieczór a ja miałem wyczerpane baterie w tylnej lampce. 2 sztuki AAA po 2zł. Pakowane po 4 czyli 8zł. A cały zestaw (przednia i tylna) ślicznych małych lampeczek na CR2032 z bateriami kosztował 15zł więc taki kupiłem. Ale spoko moja kolarka i tak jest złomnikiem na suntour cyclone i dura ace z lat 80. Kosztowała 300zł w 2008.


Jogi Said:

“To mnie – uważajcie! – ubogaca.”
Złomniku! Jeśli jeszcze nie czytałeś, to polecam książkę Vargi, pt. Trociny. Jeszcze lepszy jest audiobook – połączenie ciętego języka autora i sarkazmu Arka Jakubika.
Mała próbka:
https://www.youtube.com/watch?v=3rbRXcHKKx0


Borys Said:

Nie wiem jakie sily w Ciebie wtargneły, że byłeś zdolny wejść do mojej głowy, zebrać z tego chaosu moje przemyślenia i jeszcze przelać je na “papier”. :>

Generalnie jest to chyba najbardziej wartościowa rzecz jaką przeczytam w tym tygodniu. Po przeczytaniu tego artykułu odczułem wkurwienie pomieszane ze smutkiem.


malpowaty Said:

“(…)potrzebuję pomocy w rozładowaniu busa. Zgłosił się do mnie kolega‚ którego dawno nie widziałem. Pojechałem po niego‚ rozładowaliśmy. Odwożę go i pytam – to co ja Ci mogę za to dać? Co byś chciał? Piwo‚ kasę‚ jakieś rzeczy? Coś z garażu? Nic – mówi ten kolega – potrzebowałeś pomocy‚ to ci pomogłem. A kiedyś ty może pomożesz mnie.”- robię dokładnie tak samo- pomagam zupełnie bezinteresownie przy każdej okazji i rozpieprza mnie jak ludzie się temu dziwio. Co jest takiego dziwnego w tym, że się komuś pomoże?


pr Said:

Obliczenia mówią co innego – musiałby jechać bez trzymanki i z nogami pod brodą (całe obciążenie w punkt) i mieć wysunięte siodełko na metr (zwiększenie momentu). Wbrew pozorom rezerwa wytrzymałości jest duża, nawet przy tak słabym materiale, jak aluminium i kiepskim na zginanie przekroju, jak rura.
Ale szczerze mówiąc, ja bym sobie założył stalową. Jako konstruktor nie mam zaufania do aluminium. Dobre na tablice rejestracyjne, chyba na nic innego.


Monter Said:

Przepisy zawsze czegoś zabraniały, a popatrzcie jak było za Komuny. Zatem dziś to chyba nie problem koncernów ani przepisów, tylko ludziom coś się popitoliło w baniakach…


laisar Said:

“celebracja kupowania”
 
Typowa nadgorliwość neofitów ostatnio wprowadzonego wyznania pt kapitalizm – nic nowego pod słońcem.
 
Ale, jak już słusznie dali odpór inni komcionauci, na szczęście wcale nie jest to obowiązkowe ani niezbędne. Wiele osób – wciąż większość? – nadal prezentuje zdrowe podejście do życia.
 
…A nawet zdrowsze niż drzewiej, bo co by o nim nie mówić, to jednak dzięki temu samemu kapitalizmowi w wielu przypadkach już po prostu nie muszą podcierać d*** tłuczonym szkłem, bo stać ich, żeby utrzymać wytwórcę sztycy rowerowych.
 
…Która nb nie może kosztować 2 zł, żeby była porządna. Dziwne jest to narzekanie Autora z jednej strony na badziewność współczesnych rzeczy, a z drugiej – na “horrendalne” ceny tych porządnych. Dobra jakość zawsze sporo kosztowała, a produkcja masowa obniżyła tylko dolną granicę cen – ale wraz proporcjonalnym spadkiem jakości. 2 zł to może kosztować coś z ChRLD, wykonane dziecięcymi rączkami w obozie pracy.


premek Said:

“A po co Panu garaż, skoro i tak Pan pod domem auta nie może naprawiać” – taki cytat z UM. A się Pani zdziwi 😀


Luki Said:

Bardzo ładnie napisane!


Dawdzio Said:

Oby na “moim” złomie nic się nie zmieniło. Teraz jest super. A rowerem da się jeździć bez kupowania (w sklepie). Jestem tego żywym przykładem :) Jedynym wyjątkiem są dętki, może też wentyle i, w moim przypadku, czasem kliny (te nowe, z plasteliny), bo przy tylu rowerach ile mam nie sposób znaleźć ich odpowiednią liczbę. Chociaż jak ktoś ma tylko jeden rower i się uprze to może jeździć tylko na częściach ze złomu. Jestem pewien, że się da. Trzeba tylko systematycznie i często odwiedzać złom i magazynować części.


Scrapner Said:

A właśnie, dętki. Czy to jest jakiś kartel, że w moim chińsko-francuskim złomie z Decathlona wymieniam właśnie dętkę po raz trzeci w tym roku, a zardzewiały Romet Turing ciśnie od kilkunastu lat na nieruszanej gumie (koła powoli chcą już odpaść) ? Macie jakieś sprawdzone marki dętek ?


Ziółas Said:

Dla mnie człowieka relatywnie młodego (20 lat) złomowiska są miejscami cudownymi lubie tam buszowac szukać części do motocykli które kiedyś przewijały sie przez moje ręce do samochodów,

Ale teraz to już nie tak łatwo na zaprzyjaźnionym złomie kupuje to wszystko po 1,5zł za kilo, ale ogólnie właściciel ciekawsze rzeczy wystawia na olx itd. na innych złomowiskach scena wygląda tak “Przepraszam ile za ten bak do WFMki? Panie to nie na sprzedaż to nie typowa częśc wiesz pan ile to warte? mam takiego co te baki bierze ode mnie po 100 za sztukę” wtedy grzecznie mówię że w takim razie dziękuje i do widzenia.

Zbieram takie rzeczy bo wiem że częśto przypadkowo wpada mi w ręce jakiś motocykl/samochód i wolę nie szukać wtedy części za chore ceny tylko wziąć sobie z półeczki i tyle.

Wgl. w dzisiejszych czasach ludzie wyrzucają naprawdę dobre rzeczy na złom ciekawsze znaleziska moje i ojca:
-Wiertarka stołowa niemiecka z lat 90 jedyne uszkodzenie obcięty kabel, a tak w pełni kompletna.
-skrzynka nozy tokarskich i frezów do tego ostrych nawet kilka sztuk nówek
-kompletny silnik od ursusa c360-3P
i pewnie wiele wiele wiecej :)

Żyjemy w czasach gdzie rzeczy sie wyrzuca zamist naprawić lub sprzedac….


Ojezu Said:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Wyboczenie

W dodatku kupowanie używanej rurki aluminiowej to całkowita loteria, nie wiadomo ile ma za sobą cykli pracy – aluminium nie ma ostatecznej granicy wytrzymałości cyklicznej, teoretycznie jego wytrzymałość może spaść do zera.


Slavicis Said:

Także tego… kompletnie nie na temat, ale jakby ktoś był zainteresowany to jest na sprzedaż opancerzony autobus, w którym swego czasu woziła się Margaret Thatcher (taki Maggiebus? huehuehue…):
http://www.aronline.co.uk/blogs/ar-cars/news-maggies-battle-bus-sale/


Kacper Said:

Kiedyś nocując w jakiejś agroturystyce znalazłem pod wejściem do kotłowni trzy półmetrowe stosy archiwalnych numerów “Przekroju” z lat wczesnopowojennych.

Jak się okazało służyły za rozpałkę do pieca CO.


Kacper Said:

@Ziółas

Dobrych rzeczy na złom nie wyrzucają normalni ludzie, tylko pijaczki. Potrzebują na wódę, to idą nakraść i sprzedać na złomie. Więc tak właściwie to kupując takie “dobre rzeczy wyrzucone na złom” może się okazać, że kupujesz rzeczy kradzione.

Mój znajomy miał garaż na działce i złomiarze zimą mu w ten sposób go opróżnili. Wzięli wszystko, co było metalowe: klucze, obcęgi, dobrą łopatę, popsutą łopatę, a nawet pojemniki ze śrubami i gwoździami.

Później też pewnie ktoś się zastanawiał czemu dobre rzeczy leżą wyrzucone na złomie.


TORT Said:

Daliście się nabrać jak dzieci. To wpis sponsorowany przez złomowiec Czosnowie. A dla przykrywki jest reklama iParts w tekście. Well done!
😉


Ryś Said:

No i chooy. Do Czosnowa już jedzie kontrol ze skarbowego.


St. Druciarz w firmie C&G Said:

Widziane dzisiaj pod sklepem: mąż siedzi w aucie ok. 50 m. od stanowiska dla wózków sklepowych. Ze sklepu wychodzi jego żona , z wózkiem załadowanym do pełna albo i więcej. Woła go aby wysiadł z samochodu i ponosił zakupy do auta. On na to aby podjechała nim do auta to będzie prościej. Ona NIEEE ! NIE BENDE JEŹDZIĆ TEM WUSKIEM JAK GÓPIA W TE I Z POWROTEM !!! Biedny chłop trzy razy biegał z torbami pod pachą. Notlauf , proponuję po Grzybologice napisać Kobietologikę , material na hit.


Dortann Said:

Hah. Jak ja usłyszałem tę reklamę to puściłem kilka niecenzuralnych słów w aucie. Nie potrafiłem uwierzyć – ktoś ma się cieszyć z tego, że będzie miał kredyt!! I jeszcze żona ma tego starego durnia chwalić za to, że zadłużył rodzinę!! W TV ostatnio coś podobnego przyuważyłem – jakaś reklama, że babeczka leci na wakacje dzięki kredytowi i jest ekstra wdzięczna za ten kredyt. Takie reklamy powinny być zabronione i srogo karane. To jest wychowywanie pokolenia dłużników i konsumpcjonistów.


buckswizz Said:

Jako, że z wieloma Twoimi poglądami, szczególnie tymi radykalnymi prezentowanymi na Złomniku, się nie zgadzam, to z celebracją kupowania masz zupełną rację ! Temu zjawisku towarzyszy również coś co można określić uniformizacja. np. w danym sklepie można dostać rzeczy tylko do określonego rodzaju produktu i nie ma opcji, żeby znaleźć coś z innego modelu/rodzaju. Te zjawiska i inne opisane przez Ciebie wystepuję głównie w dużych miastach, a w szczególności w W-wie, która za wszelką cenę chce byc zachodnio korporacyjna własnie. na prowincji tego tak nie widać. PS. kafe rejser to dobre “ostre”. daj fotkie jak ukończysz dzieło


Karol Said:

Takie czasy, że kupowanie ludzi cieszy. A naprawienie czegoś graniczy z cudem. Odmówił mi posłuszeństwa ostatnio odkurzacz. Wszyscy mówią “ee musisz wyrzucić i kupić nowy” Rozłożyłem, wyczyściłem, poprawiłem połączenia kabli i działa. Ale jak patrzę dookoła to każdy do wymiany gniazdka w ścianie wzywa fachowca.
No i Złomniku gratki znajomego co pomógł z rozładunkiem. Też mam takiego i dzięki niemu obaj nie musimy płacić rożnym “specom”. Wspólnie można zrobić wszystko i to zupełnie za darmochę.


cooger Said:

St. Druciarz w firmie C&G – a nie mógł sobie sam wózka dopchać do furacza?


Autosalon Said:

Sztyca ze złomowego amelinium ,no nie wiem.
Globalnie to latanie za rurką po wawie też kosztowało tyle co nowa ze sklepu…
Ja tam z lenistwa kalkuluje co mnie sie opłaca i nie zawsze tanio wychodzi najtaniej.


pr Said:

Yyy też miałem kiedyś dużo czasu, który nie był pieniądzem, hehe.


DrOzda Said:

No jak panny gotowe są przyjąć arabskiego klocka na klatę albo i lepiej za kasę na markowe torebki buty i kiecki , to co się dziwicie że żona się cieszy z kredyciku na sześć koła ? Buk Konsumpcjonizm pozdrawia.


Bartłomiej Szwajger Said:

Ojcu popsuł się motór, a dokładniej zapłon, jeden gar w ogóle nie działa, to była Honda z lat 80′, wzięliśmy rozebraliśmy, mierzymy, oglądamy se schemat i wyszło, że moduł zapłonowy szlag trafił, a to cholerstwo w blaszanej puszce zalane plastiko-żywicą (wygląda to jak żywica, ale to plastik taki twardy, każdy wie jak to wygląda). No spox, patrzymy czy gdzieś tą część mają, w serwisie to kosztuje zylion złotych, na ebaju w niemcowni jedna sztuka za 100 ojro, no to co… próbujemy naprawić, wydłubaliśmy to plastikowe gówno i okazało się, że ślicznie jeden lut puścił i se tak myślę ile to ludzie sprzętu wywalili na śmietnik, bo jeden lut puścił, a było zalane plastikiem, albo skręcone na wkręty dziwaczne a jeden kabelek się przepalił… Zastanawia mnie czy bardziej ludziom się przestało opłacać naprawiać (chociaż się opłaca, bo kurde jakbyśmy wyrzucali wszystko co się popsuło i dało się naprawić, to byśmy z torbami poszli), czy bardziej po prostu przez to, że ludziom się to chce za wszelką cenę utrudnić, to im się odechciało, bo nie wierzę, że ludzie nie potrafią zlutować kabelka czy zrobić innej pierdoły.

A złom w Czosnowie jest bardzo sensowny, zawsze jak się coś zawiezie, to i można dobrą cenę dogadać jak się ma dobry złom i coś na wymianę wziąć, po ludzku.


grzybol Said:

@Zyga: popieram redaktora Automobilisty, nie tylko należałoby wprowadzic badania co np. 2 lata, ale i obowiązek stawiania się co 5 lat u konserwatora w celu ustalenia stanu zachowania pojazdu. Nie dbasz o auto, odbierane są żółte blachy i nakładana kara. Żółte tablice to przywilej a nie sposób na całkowite zaprzestanie dbania o stan techniczny, bo nie musze miec przeglądu.


St. Druciarz w firmie C&G Said:

@cooger no babka to by diabłu łeb urwała , a on taki drobny ,przestraszony. :)


miwo Said:

“Celebracja następowała gdzie indziej. W kościołach. (…) Pozostały one w nędznych formach szkieletowych, jak cotygodniowa msza, podczas której trzeba dać na tacę”. Ja mam tu refleksję, być może dla wielu z Was zupełnie od czapy, ale co tam…
Notlauf napisał coś, pewnie bez takiej intencji, co mnie poruszyło i od razu uruchomiło kilka czułych punktów.
O co chodzi? O tę Mszę. Że już nie ma celebracji, że teraz jest jakoś tak…
Zajmowałem się kiedyś też historią Kościoła. Ciekawe, że wielu ludzi niewierzących lub poszukujących (np. w Polsce Leszek Kołakowski czy Czesław Miłosz) zwracało uwagę, że po “reformach” (“Aggiornamento”) Soboru Watykańskiego II (50 lat temu) Kościół niby nastawił się na człowieka (tryumf antropocentryzmu nad teocentryzmem), “bliżej ludzi”, zmienił liturgię (m. in. wywalił łacinę, “odwrócił do ludzi” księdza), ale tak naprawdę zaowocowało to np. opustoszeniem kościołów na zachodzie i “spowszednieniem” tego, co się tam dzieje. Szczególnie Kołakowski zwracał uwagę, że zanikło owo sacrum, pojawił się luz. Zniknęła dostojność, tajemnica, jakaś niewygoda, czy odrębność – nieprzystawalność, do tego, co wokół, właśnie owa celebracja. A pojawiło się podobne do protestanckiego spotkanie, gdzie jest miło, dostajemy opłatek (na zachodzie dla wszystkich), zostawiamy coś na tacy i do widzenia. Można jeszcze miło sobie pogawędzić z plebanem po imprezie. Jest miło, luźno, ale celebry już nie ma. Wielu ludziom to się podoba. Bo jest wygodnie. Trochę ludzi miało wątpliwości (nawet tych dalekich od Kościoła). Pytanie, czy trzeba się dostosowywać do świata nawet tu? Nawet tu robić marketing i zachęcać, szukać religijnych “konsumentów”… Pozostawiam to bez odpowiedzi.
Proszę mnie nie linczować – tak mi jakoś od razu przyszło do głowy, kiedy to przeczytałem…


Gracjan_Rzptocki Said:

Nie wiem czemu niektórzy piszą, że o dziwo PRL nie zabił do końca w ludziach skłonności do pomocy. Przecież ludzie kiedyś bardziej sobie pomagali niż dziś. Dziadek jak budował dom to przychodzili do niego koledzy z pracy mu pomóc (i to nie w weekend tylko po pracy- wyobrażacie sobie takie coś dzisiaj?). Sąsiedzi pomagali sobie nawzajem w np. pracach polowych (dziś Ty mnie a jutra ja Tobie).


nocman Said:

@Dr. Kamil

Poczytaj tutejsze komcie. Państwo złodziej, okrada mnie za pomocą złodziejskich podatków (rozumiem, że każdy wykrzykujący to wykształcił się całkowicie za prywatne pieniądze i nigdy nie korzystał z państwowej opieki lekarskiej, jaka by ona nie była). ZUS złodziej, okrada mnie (rozumiem, że każdy wrzeszczący na tę nutę nie ma w rodzinie żadnego emeryta). Odpowiadam tylko za siebie (ale już nie za swoją własność), nie interesuje mnie, co sąsiad wlewa do zbiornika swojego auta (rozumiem, że ze wzajemnością, sąsiada nie interesuje co wlewam do zbiornika czy wrzucam do pieca), miasto nie jest potrzebne, wszystko zrobię sobie sam, nie lubię pośredników, ja będę naprawiał swoje auto na swojej posesji (a jak sąsiadowi za głośno czy za bardzo śmierdzi, to niech się goni), i tak dalej, i temu podobne.

Wszędzie jest “ja”, “mnie”, “mój”. Wszystkie rozważania na temat bytu kończą się na “mnie” i niewielkiej bańce dookoła mnie. Wszelka wspólnotowość kończy się na niej, ewentualnie na formach zbliżonych do plemiennych (bo nawet żeby wejść do sąsiedzkiej, nie wystarczy pomieszkać w danej okolicy). Inne, obszerniejsze formy wspólnotowości to złodziejstwo i państwowa opresja, a najlepsza forma zatrudnienia to własna działalność. C&G B2B.

No to czemu się dziwisz, że stosunki międzyludzkie sprowadzają się do B2B, skoro spora część społeczeństwa nie zna innego modelu i aparatu pojęciowego?


Mikaell Said:

Łał! Dobre ! Mocne !
Jaja kobyły (choć tak naprawdę niedoszły) socjolog zdałem sobie sprawę, iż markiety stanowią współczesne kościoły łażąc po Makro w Brukseli w 1988 roku.
Taka świątynia konsumpcji miażdżyła mózg przybysza zza żelaznej kurtyny. I pokazywała, że chyba kierunek nie jest fajny…
(nie to żebym uważał, że przeciwny byłby słuszny….)
Nowhere to fly to…
PS. A zakup sztycy to kiedyś rozważałem za jakieś dobre kilkadziesiąt baksów :) ale mi minęło :(


Dave Said:

Mistrzowski wpis , zwlaszcza kawalek

“Mnie nie jara samo kupowanie samochodu. No, kupiłem, to jest. Najbardziej kręci mnie że przy okazji poznam człowieka i jakąś ciekawą historię. To nigdy nie zdarzy mi się w salonie, dlatego nigdy tam nie pójdę. „Ale jak to, po co chcesz rozmawiać z tymi grzybami? Co jest w tym ciekawego?” – jak to co? Wszystko. Cały świat. Nie chcę umrzeć obkupiony rzeczami, chcę umrzeć otoczony wiedzą o świecie, o społeczeństwie w którym żyję. To mnie – uważajcie! – ubogaca. ”

Warto bylo dzis wstac dla tego tekstu


BoR Said:

@Karol Stilger
W UK kupując tłuczek do mięsa, musisz pokazać dowód osobisty. Nie mówiąc o młotku, albo lutownicy.. W Polsce też musi być coś bezsensownego.


@miwo – może masz rację, nie wiem, jestem ateistą, w kościele byłem raz jako dziecko i nie wybieram się z powrotem. Na pewno jednak – właśnie jako niewierzący – z posoborowym kościołem czuję się troszkę spokojniejszy, gdyż nie ma on aż takich tendencji do narzucania swej woli środkami bezpośredniego przymusu jak było to jeszcze niedawno (choćby w Hiszpanii pod rządami gen. Franco i jego wesołej ekipy przybocznych psychopatów). Co nie znaczy, że wciąż nie próbuje mi włazić do sypialni – na szczęście nie wpuszczam go tam. Ani nigdzie indziej.

@nocman – prawda zapewne jak zwykle leży gdzieś pośrodku. Twoje argumenty mają sporo sensu, jednak problemem jest nie sam fakt istnienia podatków i ZUS-u ale metody działania aparatu ściągającego daniny. Chyba trudno byłoby znaleźć państwo tak nieprzyjazne pod tym względem obywatelowi, jak Polska. Interpretacje na niekorzyść petenta, często sprzeczne (a za sprzeczność tych interpretacji odpowiada oczywiście płatnik), do tego przeżeranie funduszy przez urzędy, brak odpowiedzialności urzędników za błędy, które niejednokrotnie niszczyły firmy zatrudniające wiele osób – wszystko to sprawia, że ani ZUS ani fiskus nie za bardzo zasługują na jakiekolwiek zaufanie ze strony społeczeństwa.


marekrzy Said:

Klasyczny suchar:
“a byliście w kościółku?’
“tak”
“a w którym?”
“w karfurze”
przestał już być li tylko żartem, stał się podsumowaniem zmian we współczesnym społeczeństwie.


Zyga Said:

@grzybol, rejestrując pojazd jako zabytkowy przychodzisz do urzędu z kwitem potwierdzającym jego całkowitą sprawność (aktualne badanie techniczne) i potwierdzasz własnoręcznym podpisem, że zachowasz go w stanie niepogorszonym i nieskundlonym. I to wszystko pod odpowiedzialnością karną zdaje się. Jest tak? Policja przy kontroli drogowej ma prawo zatrzymać dowód rejestracyjny przy podejrzeniu niesprawności pojazdu. Narzędzie jest. Od początku istnienia złomnika krzyczymy o wszechobecnym przeregulowaniu. Czy naprawdę wśród użytkowników samochodów zabytkowych są osoby nie umiejące rozpoznać, że ich samochód objawia jakieś niesprawności? Poza tym moim zdaniem idea żółtych tablic jest taka, że zgadzamy się na pewne odstawanie pojazdu od aktualnych wymagań technicznych właśnie dlatego, że pochodzi on sprzed kilku dekad i nie jest możliwym przystosowanie go np. do aktualnych norm emisji spalin bez zmniejszenia stopnia oryginalności.


notlauf Said:

Zyga

Moim zdaniem samochód zabytkowy nie musi być w dobrym stanie. Nikt tego nie precyzuje. Może to być samochód zabytkowy przed renowacją który ze względu na znaczną wartość może zostać wpisany do ewidencji zabytków w stanie takim jakim jest. Co najwyżej na badanie techniczne będzie musiał poczekać do końca renowacji.


Zyga Said:

Hmm, ale tak czy siak, przed wyjazdem zabytkiem na drogę publiczną konieczne jest badanie techniczne, em aj rajt? Czy już przy samym wpisie do ewidencji zabytków zwalnia się z obowiązku przejścia jakiegokolwiek przeglądu, choćby dla ustalenia danych pojazdu? Rejestrowałem w swoim życiu dwa pojazdy z wieczystym badaniem (białe blaszki), motorower i przyczepę – dla obu potrzebne było badanie zerowe.


Andziasss Said:

@Zygo: Idąc tym tropem, żadna ruina zamku nie mogłaby być zabytkowa bez “pozwolenia na użytkowanie” i “księgi budowy” z wpisem uprawnionego inspektora/kierownika o jej zakończeniu. No i bez przeglądu kominiarskiego ma się rozumieć. A tym czasem do rejestru zabytków wpisywane są poniemieckie bunkry, których dokumentacje są dobrze schowane i nikt nie chce pamiętać gdzie. Kierownik Budowy po procesie Norynberskim… no wyraził skruchę (jako jedyny z tych drani), ale papierów nie oddał. I co teraz?

Trzeba więc chyba rozdzielić fakt “bycia” zabytkiem od przyznania tablic rejestracyjnych i przeglądu technicznego, uprawniających do ruchu po drogach publicznych. To są różne sprawy.

Fakt rejestracji na “żółte blachy” stał się tak samo komercyjnym zjawiskiem jak karefuryzacja wiary. A kysz szatanie, się smołuj…

A tymczasem mój dobry kolega, który umie dobrze pomagać i być pomagany, wytwarza w trybie jednostkowym małe dzieła sztuki rowerowej. W sumie nie wiadomo po co, bo na pewno nie jest to biznes. Wpisując sie w kanon naprawiania, nie wyrzucania, uratował dziesiątki ram od marnego losu. Warto zawiesić gały tu: holindesign.com


Zyga Said:

Andziasss, piękne te rowery. Wiedziałem, że ta sportowa rama z widelcem, którą zachomikowałem na strychu z 8 lat temu, to jest dobra lokata materiału :)


Cooger Said:

Swego czasu chciałem sobie zbudować hybrydę na takiej klasycznej ramie. Jak policzyłem koszty to kupiłem sobie nowy rower. No może nie do końca nowy bo powystawowy ze sporym rabatem.


Trebor Said:

Chyba jeszcze tak celnie w nerw Złomnik mi nie utrafił. Szczególnie w kwestii wiadomości-reklama. Z pasją nienawidzę jak dobre rzeczy się marnują, po prostu coś człowieka trafia jak widzi np. w dobrym stanie ramę motocykla czy wiertarę stołową w drodze do przetopu. Oliwy do ognia dolewa obecna moda wyrzucania nie dlatego, że zniszczone lub zużyte lecz dla kaprysu.


Bronco Said:

@Andziasss, piękne te rowery, ale z drewnianą kierownicą to bym jednak się trochę bał jeździć 😉


kuba_wu Said:

@notlauf
“Dobrze, że chociaż tę rurkę udało mi się kupić.”

Rozumiem, że rurkę, a nie fabryczną sztycę? Ze złomu? Z dokładnością do 0.2mm średnicy, przy zwykle mocno nietypowych średnicach rowerowych? Miałeś pierońskie szczęście. Naprawdę podziwiam. Dorzuć, proszę kilka szczegółów. A przewężenia pod siodełkiem nie potrzebujesz czy zrobiłeś mocowanie jakoś inaczej?


Ziółas Said:

@Kacper

Byłem świadkiem jak na żłom podjechał passat b6 z mała przyczepką i kierowca ubrany schludnie rozładowywał rzeczy takie jak w/w skrzynka frezów, mówił że sprząta garaż po ojcu i znalazł to no watpie żeby to był człowiek który to ukradł, toi złomowisko jest na wsi i jest tam nadal nawyk że każdy kazdego zna więc rzeczy kradzione sie tam raczej nie przewijają.

Wiertarke też przywiózł typ bo twierdził że spalona a kable wziął do czegoś tam. Przyjechał też świżym samochodem więc o kradzież bym go nie posądzał,

Pijaczki przywoża jakieś rury, kłebki starej siatki puszki itd.


DW10 Said:

Taa, jest coś takiego. Jakoś tak przed blokiem wstyd mi otworzyć maskę auta. Nikt po prostu już tego nie robi! A na “rzut oka pod maskę” jadę sobie w ustronne miejsce…


DW10 Said:

Aaa, kontynuując, bo jeszcze dziś nie pisałem ;-): ze sztycą to ostrożnie. Moja pękła po ponad 10 latach rowerowych eskapad i się prawie że wbiła w pachwinę, tuż tuż… obok… bolało jeszcze przez kilka miesięcy.


Andziasss Said:

Bronco, drewniane kierownice są z klejonego i czasem giętego, odpowiednio dobranego (gatunek, słoje, kierunki) drewna. Andrzej jest pasjonatem “zabytkowego” lotnictwa, wie jak skleić śmigło do samolotu lub rumpel do steru jachtu i to działa, fruwa, pływa, więc i kierownice są odpowiednio policzone. Oczywiście do DH czy XC to może nie, ale do cruisingu spokojnie. Tak, że głowę kładę, że potrójnie cieniowana rurka alu prędzej się zegnie.


parvuselephantus Said:

Ostatnio kupiłem sobie do dojazdu do pracy wyremontowany rower taki jak lubie – czyli starszy ode mnie. Tak go polubilem, a sklepowarsztat ma taki klimat, ze az pozwole sobie na jego reklame tutaj (jest na mokotowie) http://propagandarowerowa.pl/

A druga rzecz: NIE WYWALAJ ŻADNEGO HAMULCA!!! Jak ja nie rozumiem jak ludzie moga rezygnowac z wlasnego zycia z powodu… czegośtam. Coz – wiosna idzie. Motocykle juz jezdza, rowerow tez coraz wiecej – ciekawe ile trupow w tym roku przyniesie (dwa lata temu widzialem 2, rok temu żadnego…)


StahW Said:

Popiersie, to jak durna baba dała się przyłapać na sprzedaży za parę złotych poza ewidencją, to sama jest sobie winna. Bywam na złomach, dostaję kwit na 14,80PLN wydane tamże i nie ma żadnego problemu.
Staram się łazić tam, gdzie pozwalają, jak mówią żeby gdzieś nie włazić to się nie pcham.

Po drugie, jak ma się własną tokareczkę, albo normalnego tokarza (a o to trudno – lessmore, chętnie bym poznał Twojego) to można se sztycę z grubościennej rurki Al zrobić, łajnot. A jak nie, to jest to bezsens i ryzyko dla odbytu i roweru, lepiej kupić gotową na Allegro, używaną albo nawet nową, za 20-50zł. Konsumpcjonizm to byłoby kupowanie super markowej, z włóknem węglowym i złoconym logo za 500zł żeby przyszpanować w rowerku turystycznym…

@twingo
Od razu Cię lubię :) Też tak mam :)

@Leniwiec Gniewomir
Już była tutaj dyskusja o przeżeraniu funduszy – to nie jest specjalność polska, wszędzie jak świat długi i szeroki, państwowa redystrybucja dóbr i środków ma średnią skuteczność na poziomie 20-30% bodajże. Średnio 70% marnuje albo zużywa na własne funkcjonowanie (czyli marnuje…).

Kwestia nie w tym, czy ktoś korzystał z państwowej służby zdrowia, szkół itepe, tylko ile za to summa summarum zapłacił, a ile zapłaciłby, gdyby mu nie zabrano tych pieniędzy, tylko sam płacił za to, czego faktycznie potrzebuje, a część wydał na sensowne ubezpieczenie nieprzewidzianych wydatków.


benny_pl Said:

niestety nie mam czasu wszystkiego przeczytac, sporoboje jutro, powiem tylko tyle ze coraz bardziej jednak Cie lubie Notlaufie za prograciarska postawe :) zdawalo mi sie ze troche zaczynales burżujec ale mam nadzieje ze nie :)

nie wchodzac w szczegoly oswajania szefow zlomowisk zeby nie robic tu poradnika dla “niechcianych panow” powiem tylko ze ja regularnie odwiedzam rozne zlomowiska i w wiekszosci przypadkow cos tam ciekawego znajduje :) zazwyczaj malo przydatnego w danym momencie, ale albo fajne, albo “na zas” i z tych przydasi “na zas” czesto potem naprawiam swoje samochody bez zadnych dalszych kosztow :) a graty nie tylko samochodowe oczywiscie kupuje :) takze stara elektronike.
powiem wiecej – najwiecej przyjemnosci daje samo “nyranie” na zlomowisku, jak sie cos fajnego znadzie to dobrze, ale jak nie to trudno, choc niedobrze wychodzic z niczym, bo to podejzane


Bronco Said:

@Andziasss, wiem, że tak przygotowane elementy drewniane są bardzo wytrzymałe i do “normalnej” jazdy, tudzież “cruisingu” spokojnie wystarczą. Ja napisałem, że ja osobiście do mojej jazdy bym tego nie chciał, bo u mnie to raczej nie jest kruzing, tylko właśnie XC i to w dość kamienistym terenie, więc siły działające na sprzęt mają bardziej charakter uderzeń, niż dużych, ale płynnie przykładanych sił.
Oczywiście wypowiedź była zupełnie akademicka i teoretyczna, bo nawet gdyby mi choć trochę zależało, żeby rower wyglądał, a nie tylko działał, to taka stylowa drewniana kierownica pasuje do starego XC jak skarpetki do sandałów 😉


lanosisko Said:

@DW10

A czego się wstydzić? Wstyd to kraść! Ja twardo grzebię pod blokiem. Akcje typu wymiana klocków, tarcz, amortyzatorów czy kompletnego wydechu to u mnie norma :) Trzymam się tylko kilku żelaznych zasad: nie robię przegazówek pod oknami, staram się w miarę możliwości unikać prac przy których jest ryzyko rozlania płynów eksploatacyjnych, no i po pracy sprzątam miejsce parkingowe. Przelecieć się z miotłą to nie ujma na honorze, a odbiór społeczny zupełnie inny. No i choćby ktoś nawet bardzo chciał, to się nie przyczepi, bo o co? Nikomu nie szkodzę, niczego nie dewastuję. A że sąsiedzi patrzą jak na dziwaka? A niech sobie patrzą!

Nawiązując do tematu przewodniego, czyli aluminiowej rurki i sztycy muszę, jako rowerzysta z ~25 letnim stażem, wyrazić zniesmaczenie przedstawionym pomysłem. Usterka dowolnego elementu roweru na którym opiera się ciężar ciała kolarza zawsze kończy się źle, albo bardzo źle. Pomysł przedłużania sztycy jakąś przypadkową rurką – na samą myśl czuję ból we wiadomych okolicach :)

Pozdrawiam!


@StahW – tu chodzi nie tylko o niewydolność aparatu. Twoje argumenty o bezpłatnej służbie zdrowia są zrozumiałe, sam żyję w zasadzie dzięki niej (dość poważna astma, dziecięciem będąc nie mogłem przejść szybciej kilku kroków bez ataku duszności, ale to temat na osobny… nie, czekaj), jednak mi głównie chodziło o drugą część wypowiedzi – wrogość ZUS-u i fiskusa w stosunku do obywatela. Przykład z życia wzięty: córka jednego z mych kolegów prowadzi dział. gosp. (tak, jak ja, zresztą). Miała w pewnym momencie wątpliwości, do kiedy przysługuje jej “promocyjna” składka. Poszła do oddziału ZUS-u, gdzie miła pani objaśniła jej co i jak, jednocześnie odmawiając dania tego na piśmie “no bo przecież jest tak, jak mówię”. Córka kolegi miała wątpliwości i na wszelki wypadek opłaciła pełną składkę wcześniej. Niedługo po tym dostała wezwanie do ZUS-u celem wytłumaczenia się z płacenia niższej składki po terminie “promocji”. Wzięła dowód opłacenia pełnej składki i poszła, gdzie już czekała na nią ta sama kobiecina, która wcześniej mówiła jej, że spokojnie nadal można płacić niższą. Zapoznawszy się z dowodem płatności, Pani Urzędniczka z rozbrajającą szczerością powiedziała, że po tamtej rozmowie zaznaczyła sobie dziewczynę do skontrolowania pół roku później, ale widzi, że sprytnie opłaciła pełną składkę, więc nie ma tematu.

Jakieś pytania?


benny_pl Said:

Leniwiec Gniewomir: to juz jest hamstwo w najczystszej postaci, do takich urzedow to tylko z dyktafonem chodzic, a potem do sądu w razie czego…

sam mam zreszta sympatyczne nagranie z urzedu komunikacji gdzie sie chcialem dowiedziec czy mozna zarejestrowac Zuka jako SAM (wtedy byly jeszcze samy) a ze ja mam taka pamiec ze w srodku rozmowy juz nie pamietam poczatku, to stwierdzilem ze najlpeiej nagrac zeby mozna bylo odsluchiwac, ale to co uslyszalem przeszlo moje najsmielsze oczekiwania i pamietam do dzis:
“nie mozemy zarejestrowac samodzielnie zlozonego zuka z orginalnych czesci”/
“wiec co musial bym zrobic?” /
“jak by pan ukradl szyny i sobie rame zespawal i na tym zlozyl zuka to my to potem panu zarejestrujemy” 😀
nie, nie udostepnie nagrania, zreszta juz dawno gdzies sie ta kaseta zgubila, ale oby wiecej takich fajnych urzednikow :)


Andziasss Said:

@Bronco: Drewniana z rdzeniem z blachy kwasówki 3mm, nitowana miedzianymi nitami dałaby radę. Czyli zrobiona tak jak stare kierownice przedwojennych rajdówek. Tak czysto akademicko.

@Benny: Historia z dyktafonem przednia: “W połowie rozmowy nie pamiętam początku…” Genialne.


StahW Said:

@Leniwiec Gniewomir
Wrogość i traktowanie jak potencjalnego przestępcę, malwersanta, oszusta, naciągacza, złodzieja czy jak zwał – to istotnie specjalność krajów byłego bloku wiadomego. Masz rację.
U nas to jeszcze lajcik jest, ta nieufność w stosunku do obywatela wywodziła się z carskiej Rosji, ale bolszewicy zrobili z niej swoją religię przecież (czujność rewolucyjna). No i potem zarazili nią wszystkie swoje kraje satelickie.

Niby wszyscy wywodzimy swoje regulacje z prawa rzymskiego, domniemanie niewinności itepe – ale jak to wygląda naprawdę to można (było) się przekonać w Stanach. Mnie się w pale nie mieściło, że tam zakładają że jesteś tym, za kogo się podajesz, nie musisz mieć meldunku, dowodu osobistego, sterty zaświadczeń urzędowych z pieczątką, faktury z rubrykami, numerami, idealną nazwą firmy i pieczątkami oraz podpisami czytelnymi itp. itd. Dopiero sobie uświadomiłem, co to znaczy zaufanie i poważne traktowanie dorosłego człowieka…
Teraz już niestety jest dużo gorzej, USA doszlusowało w socjalizmie (a więc i braku zaufania do obywatela) do Europy sprzed kilkunastu lat i tendencje ma niewesołe. Nadal jednak takiej biurokracji aż nie ma, no i tam najczęściej urzędnicy odpowiadają za błędne decyzje, w odróżnieniu od Europy Wschodniej, gdzie urzędnik to jest KRUL tudzież Pan Rzyci i Śmierdzi, który może Cię wezwać do osobistego stawiennictwa przed swoim obliczem po to, byś udowodnił iż nie jesteś wielbłądem(-dzicą) i co mógłby sprawdzić sam, korzystając z komputera co go ma na biurku, ale nie włącza, bo promieniowanie źle robi na stan tapira na głowie….


Ojczyzno, kontrolerzy już w drodze! Kierunek Czosnów!


miki Said:

nocman: “Ale jeśli jakieś prawo obowiązuje” – ustawy norymberskie też były PRAWEM…

“to trudno mieć pretensje o to że:
a) które go przestrzega (z dowolnych przyczyn)” -szmalcownicy przestrzegali OBOWIĄZUJĄCEGO WÓWCZAS W GG PRAWA, nieprawdaż? Z przyczyn oczywistych – chęć zarobku. Znaczy się – klawe chłopaki…

“b) ktoś wymusza jego przestrzeganie (z dowolnych przyczyn o intencji)” – OK, na przykład takowe Gestapo było w tym perfekcyjne, nieprawdaż?

“nawet jeśli azjatycka część naszego społeczeństwa krzyknie „kabel! donosiciel!” – OK, znaczy się jestem Azjatą. A zresztą mogę być równie dobrze Chińczykiem, Arabem, Eskimosem, ba! nawet kotem Filemonem – jeśli jest to równoznaczne z ochroną konstytucyjnych praw nabytych. Które są o niebo ważniejsze niż jakaś wrzutka sejmowa czy senacka odbierająca obywatelowi ich prawo do decydowania o swoim mieniu.

“Bo dla mnie niepłacenie podatków jest na równi z zaleganiem z płatnościami” – tu się z Tobą wyjątkowo zgodzę. Robienie wałków na podatkach to taki zaklęty krąg – Kowalski nie płaci, brakuje na podstawowe potrzeby typu drogi, jeździmy po dziurach, efekt “nie będę płacił za barachło” – i koło się zamyka. Ja tam wolę płacić podatki z jednej przyczyny: wtedy mogę z czystym sumieniem napyskować dowolnemu urzędasowi, dzięki któremu główna ulica w Wawie wygląda jak ser szwajcarski – kończąc ten niepowtarzalny bluzg katońskim “PŁACĘ CI, DZIADU!!!!”

Problem z tym że prawo to nie tylko płacenie podatków. Te wszystkie idiotyzmy związane z “ekologią”, zakaz demontażu auta we własnym zakresie itp. są po prostu NIEKONSTYTUCYJNE. A ja nie czuję żadnej moralnej powinności przestrzegać bzdur rodem z Kambodży pana Pol-Pota. Samochód kupiony, za uczciwie zarobione pieniądze, bez praw osób trzecich, stoi w moim garażu – ergo jest wyłączony spod władania wszelkich innych osób. Mogę go pociąć, zrobić z niego budę dla psa, sprzedawać wszystkie części na all…. (pamiętając o podatkach) – i wszystkim od tego WARA. Zwłaszcza trzeciemu z kolorowych totalitaryzmów (był brązowy, potem czerwony, teraz mamy zielony – kolory się zmieniły, metody te same…)


stasiek Said:

@notlauf
myślę, że powinna spodobać Ci się strona http://www.ikeahackers.net/
takie McGyverowe rozwiązania na bazie ikei 😉


rosenkranz Said:

@miki: jak sobie kupisz nowy samochód to nikt cię do rejestracji nie zmusza, możesz go trzymać w garażu i przechowywać w nim psa choćby i całą wieczność


miki Said:

@rosenkrantz: dlaczego zatem, u diaska ciężkiego, nie mogę wyrejestrować starego? Co za różnica co trzymam w garażu?

To samo złomiarz. To jest JEGO własność, ON kupuje, nie skarb państwa ani tym bardziej nawiedzone misjonarki ekolożki. Dlaczego kraj który ma w konstytucji “obronę wolnego rynku” zmusza przedsiębiorcę, by z tego wolnego rynku dobrowolnie zrezygnował i sprzedał ramę od Ukrainy do huty za jakieś 8 złotych – podczas gdy na przykład ja bym chętnie kupił ładnie prostą ramę od takowego bicykla za złotych 50, a jak z oryginalnymi nalepkami to pewnie i więcej?

To sabotaż – i już.


c64club Said:

Każdy sposób na wycofanie z użytku rzeczy porzadnych nie-jednorazowych jest dobry (tzn. tak samo zły, a więc godny wprowadzenia jako prawo). Tak więc i niedopuszczenie do ich odratowania się kwalifikuje do szczególnego przestrzegania


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1