zlomnik.pl

Home |

Pięć rzeczy, bez których można

Published by on May 12, 2015

Ten wpis dedykuję niewybranemu jeszcze prezydentowi. Tak, wiem że prezydent w Polsce nie sprawuje realnej władzy i nic nie może, jest tylko ozdobą. Ale mam pewne postulaty…

Pięć rzeczy, bez których można. Ale co można? I tu można przywołać sławny dialog z filmu “co mi zrobisz jak mnie złapiesz?”, który w ostatniej chwili nie trafił do filmu.

Więcek: Można dać: Polak potrafi.
Majera: Co Polak potrafi?
Więcek: Wszystko.
Do dyskusji włącza się Pracownik I (Majewski).
Majewski: To trzeba dać: Polak potrafi wszystko.
Więcek: To się samo rozumie, że wszystko.
Majera: Polak potrafi… Hmm. A kto to zrobi?
Więcek: Frąckowiak namaluje.
Majewski: Frąckowiak nie potrafi namalować.
Więcek: To Majewski.
Majera: O! Majewski potrafi (mówi sceptycznie. Majewski obraża się)
Majewski: To sami namalujcie.
Więcek: Ja nie potrafię… ja nie jestem od tego.
Majera (denerwuje się): Nie wiem, cholera! Tyle chłopa, a prostego napisu nikt nie potrafi zrobić.

Pięć rzeczy, bez których można… się obejść. Bez których wszystko funkcjonowałoby dalej tak samo jak funkcjonuje, bez których nic nie zmieniłoby się na gorsze, a stałoby się łatwiejsze, mniej stresujące i uproszczone. Zanim jednak przejdę do wyszczegółowienia, o jakież to rzeczy mi chodzi, muszę coś objaśnić. Stworzyłem własną teorię, którą nazwałem teorią szlabanu w szczerym polu, albo teorią gąbczanych kłódek. Stworzyłem ją obserwując zachowanie kierowców względem buspasów w mieście.
Jest sobie droga przez pole. Pewnego dnia pojawia się na niej szlaban. Nie ma żadnego napisu, ani nic. Po prostu zamknięty szlaban. Podjeżdża kierowca/rowerzysta nr 1 – widzi zamknięty szlaban. Zawraca. Pięciu kolejnych zrobi to samo. Szósty objeżdża szlaban.
Ten, kto szlaban postawił, widzi, że jeździ mniej samochodów, ale wciąż jakiś tam ruch jest. Pod szlabanem stawia więc kolczatkę. Nadal: pięć samochodów zawraca, szósty objeżdża szlaban. Ruch nie zmniejsza się. Właściciel szlabanu i kolczatki dokłada wielki znak “ZAKAZ WJAZDU”. To samo: pięciu zawraca, szósty objeżdża i jedzie sobie nieniepokojony dalej. Pojawia się tabliczka: ZAKAZ RUCHU WSTĘP GROZI ŚMIERCIĄ oraz wartownik. I jak ostatnio: pięciu zawraca, szósty na pełnym gazie mija wartownika po polu i przejeżdża.

Druga sytuacja: ktoś przypina rower do stojaka kłódką wykonaną z gąbki. 99% ludzi widzi, że rower jest przypięty i przechodzi obok. Złodziej podchodzi i zrywa kłódkę a następnie ucieka z rowerem. Ile by tych gąbczastych kłódek nie było – dla normalnego człowieka stanowi to jasny przekaz, że rower jest czyjąś własnością i nie należy go dotykać, dla złodzieja stanowi to zachętę – bierz i spxxxlaj. Gąbczasta kłódka w wyedukowanym społeczeństwie jest dokładnie tak samo skuteczna jak ta z hartowanej stali: kradną tylko złodzieje, normalni obywatele szanują własność.

Normalni obywatele szanują przepisy, nawet jeżeli są one idiotyczne. Przestrzegają ich nawet z rozpędu i przyzwyczajenia. Dość często jeżdżę ulicą Górczewską od Wola Parku do Trasy AK. Jest tam bus pas. Obowiązuje w godzinach 7-10 i 14-19. To ma sens. Buspasy powinny być czasowe, tak jak i ruch w mieście rośnie na krótki czas w godzinach szczytu. Ale ja jadę np. o 13.00. I co? I nikt nie jedzie tym buspasem, chociaż może. Wszyscy są bardzo zdziwieni, co ja w ogóle tam robię, jeszcze mnie obrzucają karcącym wzrokiem. Oznacza to, że w ich umysłach wytworzył się mechanizm zniewolenia. Czegoś nie wolno, nie wiedzą za bardzo czego, jak i o co dokładnie chodzi, ale na wszelki wypadek będą się trzymali od tego z daleka, żeby nie popaść w kłopoty. Tacy ludzie to najlepsi obywatele. Zabronisz im mówić “A”, oni na wszelki wypadek nie będą też mówić “B” ani “C”, ba, jeszcze będą donosić na tych, co mówią.

Niezależnie od tego, ile wprowadzisz obostrzeń, jak bardzo będziesz uszczelniał system, nigdy nie zmienisz już proporcji: powiedzmy że 95% będzie uczciwych i będzie się trzymało tych coraz trudniejszych, coraz idiotyczniejszych przepisów, bo czują że tak trzeba, że tego wymagają zasady współżycia społecznego, a 5% będzie je olewało choćby nie wiem co. Dlatego przepisy wymierzone są w uczciwych, żeby lepiej ich kontrolować, żeby móc ich mocniej trzymać za ryj – a ten niewielki procentaż kontestatorów czy zwykłych przestępców jest dopuszczalny dla ustawodawcy i dla służb egzekwujących istnienie przepisów. Jak mówi policja, nie da się, żeby w Polsce kradli mniej samochodów, bo nasilą się włamania do mieszkań…

1. Dowód rejestracyjny.
Dowód rejestracyjny jest z gruntu zbyteczny. Jest to potwierdzenie decyzji, że twój samochód został wpisany do ewidencji pojazdów i że możesz się nim poruszać. Czy dla ciebie jako dla kierowcy ta decyzja jest istotna w sposób ciągły? Oczywiście nie, interesuje cię tylko żeby wydano decyzję że samochód jest wpisany do ewidencji i powinno to być wydawane na kartce, którą chowasz sobie do segregatora i o niej zapominasz. Po to istnieje stworzona za ciężkie pieniądze baza komputerowa, żeby w razie konieczności kontroli policjant mógł jednym ruchem sprawdzić, czy faktycznie taki pojazd figuruje w ewidencji i ten żółto-niebieski świstek nie jest do tego absolutnie potrzebny. Nie jest też potrzebny żeby wbijać do niego potwierdzenia badań technicznych – to jakiś koszmarny anachronizm rodem z lat 50. Do tego służy naklejka z datą drukowana przy okazji badania i naklejana w widocznym miejscu pojazdu. Wtedy widać od razu czy badanie jest ważne, a jeśli takie badanie się akurat skończy, to musisz zabrać pojazd z przestrzeni publicznej, wstaw go sobie do garażu, postaw na posesji, wynajmij miejsce w hali, albo coś. Dowód rejestracyjny = przeżytek. Zlikwidować.

2. Tablice rejestracyjne wydawane przez urząd
Śmiech na sali. Urząd za ciężkie pieniądze wydaje kawałki blachy z natłoczonymi literami – co to za kretynizm? Przed czym to ma chronić? Urzędnik wydaje ci decyzję, że twój samochód został wpisany do ewidencji pod numerem, dajmy na to, WI 9551C. Co z tym dalej zrobisz – to twoja sprawa! Najważniejsze, żeby tablice były napisane na czarno na białym tle, umieszczone w widoczny sposób na samochodzie i żeby litery i cyfry miały odpowiednią wielkość. To wszystko. Czy namalujesz je sobie na blasze, czy wytniesz je z deski, czy wykleisz, czy zlecisz ich wytłoczenie w firmie – CO ZA RÓŻNICA? I tak masz tylko jeden numer, z którym możesz jeździć i żaden inny. Co więcej, malowanie numerów na pojeździe radykalnie ucięłoby problemy z kradzieżą tablic, podmienianiem tablic, jazdą na kradzionych tablicach w celu kradzieży paliwa lub dokonania przestępstwa. Debilne próby “uszczelniania” systemu prowadzą do powstania jeszcze większej patologii, polegającej na tym, że możesz ukraść tablice z innego auta, co trwa sekundę, bo są niczym niezabezpieczone (bo wszyscy stosują jakieś koszmarne plastikowe “ramki”). Jest to zrobione wyłącznie po to, żeby urzędy mogły WIĘCEJ ZARABIAĆ na wymianie tablic.
Wymiana tablic ma tyle sensu, co to, jakbyś musiał zmieniać nazwisko za każdą przeprowadzką. Albo jakby każda zmiana właściciela mieszkania wymagała przyznania nowego numeru tego mieszkania i po zakupie lokalu musiałbyś zgłosić, że kupiłeś lokal przy Dworcowej 8 m. XXY950581, i lokalny urząd wydaje ci decyzję, że teraz twój adres to Dworcowa 8 m. XXZ425105 oraz jesteś zobowiązany do przyczepienia tego numeru w postaci tabliczki, którą może wydać ci tylko i wyłącznie tenże urząd. A istnienie “specjalnej czcionki dla tablic rejestracyjnych” można tylko porównać z tym, jakbyś swoje nazwisko musiał zawsze pisać Helveticą albo Comic Sans MS.

3. Egzamin na prawo jazdy
Zdawalność egzaminów na prawo jazdy po ostatnich zmianach osiągnęła już jakiś śmiesznie niski poziom. Czytałem nawet o tym długi i rozbudowany artykuł, z którego wynikało jednoznacznie, że po pierwsze: zlikwidowanie kategorii A1 na motocykle do 125 cm3 nie spowodowało żadnego wzrostu liczby wypadków, po drugie zaś, że szkoły nauki jazdy i ośrodki egzaminowania bankrutują, bo ludzie nie chcą robić prawa jazdy. Stało się za trudne. Stało się umiejętnością elitarną. Jak masz, to się cieszysz, jak nie masz to zapomnij że zrobisz. Jest to absolutny skandal. Jedynym sposobem na wyjście z tej sytuacji jest likwidacja państwowego egzaminu. Egzamin jest zbyteczny. To on niesie ze sobą najwięcej patologii. Z powodu istnienia egzaminu szkoły jazdy nie uczą pod faktyczne umiejętności, tylko “jak zdać egzamin”. Sprawa jest prosta: brak egzaminu zastępuje się koniecznością wyjeżdżenia 60 godzin. Po 60 godzinach za kierownicą z instruktorem kierowca może siąść i jeździć. Można oznaczyć go zielonym liściem, nie mam nic przeciwko temu, choć jest to bez sensu, bo przecież może jeździć różnymi samochodami – czyli przepis martwy, ale nieszkodliwy (będący de facto w interesie młodego kierowcy). Mogę się założyć, że nie nastąpiłby żaden wzrost liczby wypadków. Wypadków nie powodują ludzie bez prawa jazdy: powodują je ludzie bez mózgu. Prawo jazdy wydaje im się przepustką do niezniszczalności. Dostałem prawo jazdy? Zdałem, k…wa? MOGĘ ZAPIERDALAĆ, TERAZ WAM POKAŻĘ!!! – i takie myślenie kończy się wypadkiem. Człowiek rozsądny nie potrzebuje dokumentu żeby jeździć rozsądnie, idioty ten dokument przed idiotycznym jeżdżeniem nie powstrzyma.

4. Drogi dla rowerów
Zasadniczo to ja nie mam nic przeciwko drogom dla rowerów. Jak są, to nimi jeżdżę, bo po to wybudowano tę infrastrukturę. Jeśli ktoś jedzie po jezdni wzdłuż drogi dla rowerów to jest kretynem próbującym udowodnić swoją męskość, jakiż to jest twardy, ale jak go przyciśniesz, to tłumaczy się jak dziewczynka: bo zła nawierzchnia, bo za wąsko, bo to, bo tamto. Debil i tyle. Jak ci za twardo, to nie pompuj opon na 11 atmosfer, a jak ci źle w mieście, to jeździj rowerem po wsi. No ale ja nie o tym chciałem: był ostatnio rowerowy rajd złomnika i przejechałem go 3 razy na rowerze, to razem jest jakieś 60 km, albo i więcej. Ciągle po mieście, ciągle po centrum. I zacząłem się trochę zgadzać z tym co pisze kol. Blogomotive. Że rower jest po to, żeby sobie nim pojechać wszędzie. Samochodem pojedziesz tylko po jezdni, motocyklem właściwie też, a rowerem – między blokami, tu kawałek po trawniku, itp. itd. Rower jest anarchistyczny. Tymczasem miasto buduje drogi dla rowerów, które mają sens wzdłuż bardzo dużych ulic (tam, gdzie samochody zapieprzają), ale są go pozbawione na małych, normalnych ulicach w mieście. Nie mogę np. zrozumieć sensu drogi dla rowerów wzdłuż Politechniki Warszawskiej albo wzdłuż Nowaka-Jeziorańskiego na Gocławiu, zwykłej jednopasmowej ulicy. Ulice są dla wszystkich. Ruch jest dla wszystkich. Wszyscy się zmieścimy. Jako użytkownik samochodu nie mam żadnego problemu z rowerzystami dopóki nie próbują być złośliwi. Jako rowerzysta nie odczuwam żadnego dyskomfortu jeżdżąc po Warszawie, jeździ się bardzo dobrze. Jeśli ktoś nie umie albo się boi, zamiast narzekać, powinien poćwiczyć.

5. Państwowe regulacje w zakresie demontażu pojazdów
Tego nie rozumiem już zupełnie. Jeśli samochód masz, to możesz sobie z nim zrobić co uważasz. Tak, oczywiście że nie wolno wylewać płynów eksploatacyjnych do gleby. Nie wolno też „szczepić” pól numerowych z jednej karoserii do drugiej żeby zalegalizować kradzież. Ale to nie ma nic wspólnego z zakazem samodzielnego rozmontowania pojazdu. Utylizacja pojazdów w obecnej formie to potworne marnotrawstwo. Recykling jest fikcją. Kiedy o tym piszę, to aż mi się robi coś w środku, jak widzę ile dóbr marnuje się na złomie, jak mielone są całe pojazdy łącznie z reflektorami, szybami, tapicerką, oponami, radiem. Gdyby każdy mógł ze swoim pojazdem zrobić co chce, to mógłby też go zdemontować, części sprzedać, blachę oddać na skup surowców wtórnych. To jest ekologiczne. To, co się dzieje teraz, to jest antyekologia. W każdym aspekcie codziennego życia spotykam się z dyktowaną chęcią zysku pogardą wobec środowiska i planety. Im głośniej korporacje krzyczą o tym jak są „zielone”, im więcej proekologicznych ustaw przyjmują państwa, tym wyraźniej widzę, jak dzisiejszy świat – media, firmy, rządy – kłamią w temacie ekologii. Jeden człowiek, choćby całe życie zbierał graty i lał z nich wszystkie płyny na ziemię, nie zniszczy środowiska tak, jak w jeden dzień zrobi to kopalnia metali ziem rzadkich potrzebnych do produkcji najnowszego rodzaju baterii do smartfonów. I to pierwsze jest zabronione, a to drugie jest wspierane. Kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba – odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy: przysłowie indiańskie.

Nie wiedziałem jakie zdjęcie tu dać na ilustrację, to dałem Volkswagena Gran Santanę.




Comments
daciarz Said:

…. akurat ten dialog został WYCIĘTY z ostatecznej wersji filmu… 😉


rpds Said:

Tak jeszcze à propos tablic rejestracyjnych:
– polskie są po prostu brzydkie, paskudne i nieestetyczne. Ta czcionka jest hmm, wulgarna aż!

Już nawet na Słowacji mają ładniejsze tablice z herbem, w Austrii też. A u nas komuna. Wulgarna komuna.


maranelo Said:

Podpisuje się obiema rękami pod tym. Do dowodu rejestracyjnego dodałbym obowiązek posiadania przy sobie polisy OC. Skoro da się to sprawdzić w systemie to po co mam to wozić?


Rafako Said:

Chyba trochę popłynąłeś z tymi postulatami :)


Klawisz Said:

Jaki ładny Rapid Spaceback.
A co do artykułu, 100% racji podpisuję się oboma ręcami i oboma nogami!


radosuaf Said:

Panie Złomnik, reszta punktów dyskusyjna, ale punkt pierwszy jest GENIALNY! Stoi trup na ulicy bez przeglądu, laweta i od razu jest porządek. Szwajcarią zapachniało :).
Co do punktu 2: jeżdżo takie samochody po Polsce, zastanawia mnie, czy to legalne i jak to się robi:
http://auto-bloger.pl/wp-content/uploads/2015/05/alfa-4c.jpg


Yossarian Said:

Z punktem 5 zgadzam się wprost ekstremalnie!


damianyk Said:

w kontekście wyborów powinno być “morzna”


Dr. Kamil Said:

Tablice muszą być “państwowe”, uwolnienie skończyło by się wysypem ofert tablic “antyfotoradarowych” czy czegoś w tym stylu. Dodatkowo policjanci musieli by sprawdzać takie blachy przy każdej kontroli – pomiar, czcionka itp. Oczywiście aktualna cena za ten kawałek blachy jest zbyt wysoka. Numer powinien być też przyznawany raz na całe życie pojazdu.


pr Said:

Też zgadzam się, że polskie tablice są brzydkie z tą ohydną czcionką. ALE są zarazem bardzo czytelne, chyba tylko brytyjskie są lepsze.


Tomek Said:

Moim zdaniem głupie przepisy są pochodną pracowania na alibi. Stawiam znak zakazu wjazdu na pole, bo nie chce mi się naprawić na nim drogi. Żądam dowodu rejestracyjnego, bo chciałem ewidencjować pojazdy i tak już zostało. Wprowadzam strefy ekologiczne bez zwiększenia jakości pracy stacji kontroli pojazdów i mam alibi, że “coś” zrobiłem.


xk niemier Said:

Bardzo celnie. Dzięki!


Flat Panda Said:

Brak egzaminow na prawko to kosmos jakis. Owszem, powinny zmienic sie kryteria, ale likwidacja ? To nie Papua Nowa Gwinea, tu jest niebezpiecznie na drogach, gowniarze w szrotach mierza sie na kutasy na kazdych swiatlach, kapelusznicy maja za nic sygnalizowanie zamiarow itd… Zlowwmniku, ja rozumiem, ze teraz anty jest trendy i hip, ale bez jajec: podstawy zasad ruchu,(czyli np. na pasie wlaczajacym do ruchu na drodze dwupasmowej NIE ZATRZYMUJESZ sie tylko przyspieszasz i tego typu pierdoly pominiete przez ustawodawce) musza byc ogarniane przez kazdego kto chce prowadzic auto. Odbior…


Bardzo dobre, zgadzam się ze wszystkim, z wyjątkiem konieczności posiadania przeglądu by auto mogło stać w przestrzeni publicznej. Czasem właściciel np. zachoruje i samochód musi troszkę poczekać – a taka choroba często wiąże się z brakiem możliwości (i środków) by od razu zrobić ten przegląd lub by przechować go gdzieś poza tą przestrzenią. Sytuacja wbrew pozorom dość częsta. Tak poza tym – wsampunkt, szczególnie kwestia dotycząca demontażu. Obecne przepisy nie dość, że nie mają nic wspólnego z ekologią, to jeszcze uniemożliwiają dysponowanie swoją własnością. Ale niestety chyba właśnie o to ostatnie chodziło ustawodawcy.


Maciej Said:

Pomysł z naklejkami od przeglądu pojawił się w Twojej głowie po zrobieniu żółtych blach na Curry? Bo czegoś tu nie rozumiem. Raz się chwalisz upalaniem gratów a innym razem chcesz innym takie akcje utrudnić. Jako znany bloger będziesz miał immunitet?


Realista Said:

Do mnie to nie trafia. Jakaś totalna anarchia by się z tego zrobila, za dużo wolność na drodze spowodowali by poglebienie patologii. Nie będzie dowód rej nie będzie przeglądu gdzie wbić ani jak tego sprawdzic. Dopiero cwaniaki miały by pole do podpisu


Asik Said:

Z tymi tablicami to nie do końca się zgodzę. Obecnie po kradzieży tablic zgłaszasz się na policję i jesteś czysty. Jeżeli każdy mógłby sobie zrobić tablicę jak chce to złodzieje paliwa mieliby raj. Bez potrzeby kradzieży pisaliby twój nr rej. na swoim aucie i po kradzieży pawliwa policja ścigałaby Ciebie i Ty musiałbyś udowadniać że to nie Ty ukradłeś. Bo przecież tablic Ci nie ukradli. Inna rzecz powinna być zmieniona. Mianowicie przypisanie nr rej. do samochodu powinno być raz na zawsze, bez konieczności ich wymiany przy zmianie właścicela który mieszka w innym mieście. Jest w końcu karta pojazdu, w której zapisuje się wszelkie zmiany. I jeszcze te durne naklejki na tablicę i szybę. Już dawno powinni to zlikwidować. Ale wiadomo. Kasa.


Zgadzam się całkowicie ze wszystkimi postulatami, jak mało kiedy na Złomniku. Niestety, państwo nigdy nie ograniczy samo siebie, posłowie nie obniża sobie diet ani liczebności Sejmu, nie odbiorą też sami sobie immunitetu. Tak że tego… możemy sobie pomarzyć.

W Belgii chyba do 1969 albo 70 roku nie było praw jazdy. Wypadków było tyle samo co wszędzie, ale ile razy zdarzył się większy wypadek, dziennikarze trąbili o egzaminach w “cywilizowanych krajach”. Gdy egzaminy wprowadzono, statystyki się nie zmieniły, ale Belgia stała się “cywilizowanym krajem”, który poczynił “milowy krok”. Co ciekawe, większość społeczeństwa to popierała, bo przecież “wszędzie na świecie” egzaminy są. Nic nie dały poza kosztami, ale o tym media milczo…


tolep Said:

5 z MILIJONA rzeczy bez których można, a nawet powinno się.


pkef Said:

Ad1, Ad2, zgadzam się, ad3 nie każdy musi mieć prawo jazdy, Ad4 za mało jeżdżę na rowerze, ad5 nie każdy ma gdzie, nie każdy umie i nie każdemu się chciałoby/miałby czas. Ale za to bałagan urządzaliby większy niż właściciele psów na placach dla dzieci. W jakimś celu musi istnieć państwo, wolę stacje demontażu niż senat.


Gwidon Said:

“Szkoła nauki jazdy”. Bleh, paskudztwo. Moze lepiej szkoła kwadrat jazdy?Dowody rejestracyjne przydają się za granica. Poza tym juz widzę Białoruś czy inna Albanię pełna samochodów na polskich blachach, bo dowodu nie trzeba 😉


monogramus Said:

Zawsze jeżdżę buspasem, dobrze, że są, dzięki temu da się jakoś jeździć. Mandat 100zł raz na rok to tani abonament za tą usługę.


Ktosiek Said:

Dodałbym jeszcze komunikację zbiorową i badania techniczne – pamiętajcie drodzy czytelnicy, rząd nie stanowi rozwiązania problemu, to rząd jest problemem.

Zgadzam się z artykułem, najbardziej boli mnie sprawa z tablicami – obecnie na Kii mam naprawdę fajny zestaw literek, chętnie bym z nim został – no ale niestety, państwo zabrania takich rzeczy.

Natomiast dam coś z Kieleckiego podwórka – no zobaczcie sami jakie to szkaradne http://tnij.org/4bo3vez – to jest to, czego potrzeba miastu – przystanki z Wifi i innymi pierdołami – nie poszerzenie Tarnowskiej czy Źródłowej do 3 pasów ruchu – nie – potrzebna jest ta abominacja – a gdzie jest trochę wolnego miejsca damy ścieżki rowerowe, bo to modne. Ogólnie UM walczy dość ostro z kierowcami w moim regionie, ale w ostateczności musi ponieść klęskę, jak każda “wojenka” prowadzona przez państwo.

W ogóle dochodzi tutaj (Kielce) do ciekawych rzeczy – jak jedzie większa grupa rowerzystów (pewnie zorganizowana, ale jakie to ma znaczenie) to jadą w obstawie policji, podobnie jak kiedyś jakiś zlot motocyklowy :) – no na jaki wuj? Rozumiem pielgrzymka, ale nie pojazdy, które są dostosowane do ruchu, szczególnie motory – bo cyklistów wywieźć do lasu i tam niech pedałują – nie rozwijasz 20km/h – do widzenia, rekreacyjnie to możesz sobie jeździć po lesie, a nie po jezdni.


Pablo Said:

Bardzo ciekawe postulaty. Pewnie zaraz dostanę wpierdziel ale ja bym dał do rozważenia jeszcze jeden:
polisa OC na człowieka, nie na auto (jak w krajach anglosaskich). A dlaczego tak? Proste – aby ukrócić zakup przez gówniarstwo szrotów ledwo trzymających się gleby ale z silnikami o mocy 200+. W Polsce rejestruje się takie na babcie i cieszy maksymalnymi zniżkami, w takiej dajmy na to Irlandii gówniarz kupuje Toyote Starlet, bo inaczej zapłaci za ubezpieczenie więcej niż sa same auto. Później szlifuje umiejętności na Starlecie, a z wiekiem (i miejmy nadzieję rosnącym rozsądkiem) kupuje coś mocniejszego. Jeśli się mylę to niech mnie ktoś poprawi


M4111 Said:

To ja proponuję jako punkt szósty dodać likwidację przymusu utrzymania ciąglości ubezpieczenia OC, jeśli samochód nie jest akurat użytkowany.


Małpa Said:

Z egzaminem to fakt poszedłeś po bandzie, ale można by usunąć samochody z WORDów i żeby ludzie zdawali na tych ze szkół. Na pewno wyszło by taniej a i pewnie trochę łatwiej. Większość z nas jeździ samochodem który zna, wie jak jeździ itp. Ja sam jestem ostrożniejszy jak prowadzę cudzy samochód, bo go nie znam. A młodych kierowców fakt oblepić zielonymi ile się da. A jak często zmienia samochody to niech weźmie sobie liścia na magnes


radosuaf Said:

@Ktosiek:
Jejku, przerażasz… Mam 3 samochody, a czasami jeżdżę zbiorkomem. I rowerem nawet. Patologia, nie?


Piotrkowy Said:

Z tymi tablicami to faktycznie jest patologia. Ostatnio zgubiłem przednią tablicę rejestracyjną. Googlam więc informację o wyrobieniu duplikatu. 40 zł za blachę i 12,5 zł za jakąś durną naklejkę która oprócz naklejenia nic nie znaczy. Czy aby czasami kogoś nie pogrzało? Do tego czas oczekiwania do…7 dni roboczych! Oczywiście nie mając tablicy nie mogę się poruszać po drodze.
Co zrobiłem? Wszedłem na pewien znany portal aukcyjny, złożyłem zamówienie i co? I dzisiaj (PO DNIU od złożenia zamówienia!) dostanę IDENTYCZNĄ tablicę za…18,99 zł. Można? Można! A że naklejki na niej nie będzie? Na Odyna…ludzie nie mają progów w swoich autach lub korzystają z innych drut patentów a ja mam latać po urzędach z papierami i pisać oświadczenie pod odpowiedzialnością karną, żeby mi wydali NAKLEJKĘ? Chyba kogoś z lekka przetrąciło…


citroenc5 Said:

Hej Zlomik!
Co do tablic rejestracyjnych – mozliwosc robienia wlasnych spowodowala by olbrzymi chaos. Duza czesc osob miala by druga na podoredziu, dlatego, ze nie bylo by to klopotem. Nagle fotoradary by robily zdjecia nie istniejacych aut itp.
Za to mozna by wprowadzic model szwajcarski – tam dostajesz jedne tablice i masz je cale zycie, przerzucasz je tylko z jednego auta na drugie i ponosisz koszt wyrobienia dowodu – czym zwykle zajmuje sie mily pan z komisu/salonu, w miedzyczasie przygotowujac auto do przekazania (mycie, drobne naprawy, przeglad).
Z brakiem egzaminu na prawo jazdy sie tez zgadzam (powiedzmy egzamin teoretyczny mialby sens). I znow – w szwajcarii z tego co sie orientuje jak zdasz egzamin teoretyczny, mozesz jezdzic z doswiadczonym doroslym – choc tam kultura jezdzenia jest ‘troche’ inna, wiec u nas instruktor jest raczej wskazany.
Punkt 5 +100.


Batory Said:

Są takie miejsca na świecie, gdzie nie wydziela się DDR z chodników, tylko stawia na pasy dla rowerów i wpuszcza rowerzystów na buspasy. I działa, bo po bardzo krótkim czasie wszyscy rozumieją, że tak po prostu jest wygodniej. W innych miejscach nie ma obowiązku korzystania z wydzielonych DDR (za to należy korzystać z pasów wytyczonych na jezdni).

Jeśli chodzi o ścieżki rowerowe jako takie, to jestem za, a nawet przeciw. Jakakolwiek infrastruktura powoduje, że ludzie chętniej korzystają z rowerów – z korzyścią dla ogółu. Infrastruktura oparta o wydzielone, obowiązkowe DDR przyczynia się do tego, że w takiej Warszawie wedle oficjalnych danych 80% rowerzystów boi się korzystać z jezdni – co urzędnikom wcale nie przeszkadza. Dalej można projektować drogi do zapier… znaczy, za szybkiej jazdy, usuwać z nich rowerzystów i pieszych, a potem zarządzać za pomocą policji i straży miejskiej. Media dopiszą coś o “wojnie samochodowo-rowerowej”, przeciętny cebulak łyknie bez popity. Błędne koło.


Ojezu Said:

Ja bym chciał OC na kierowcę z innego powodu: mam w tej chwili trzy samochody i nie podoba mi się, że muszę płacić trzy razy więcej OC, niż ktoś z jednym.


Nowytor Said:

Oczywiście znalazł się obywatel w postaci “Rafako”, który po przeczytaniu tekstu pomyślał “aaale jak to tak? Przecież to jest niemożliwe, to jest niezgodne z przepisami…. a gdyby nie przepisy regulujące moje życie, nie wiedziałbym jak się zachować”


2k2 Said:

A tablicy nie można po prostu przykręcić? W każdym aucie miałem przykręcone i nigdy nie zgubiłem ani nikt mi nie ukradł, odpukać. No i żodyn warsztat nie podmieniał podkładek na swoje.


tsss Said:

Pozwoliłem sobie zobrazować:

http://imgur.com/DuWR51m

Z. Łomnik – nasz prezydent


Bartłomiej Szwajger Said:

Bardzo fajny tekst, popieram niemal wszystko, może na początku wkradł się mały błąd w myśleniu, to nie prawda, że nie ma różnicy jak głupi jest przepis i że zawsze będzie przestrzegany przez większość. Im przepis jest głupszy i utrudnia życie większej ilości ludzi, tym częściej będzie łamany. Na przykład o ile zakaz stosowania marihuany przeszkadza powiedzmy 10-15% ludzi (wyliczenia z dupy, chodzi o mechanizm), o tyle gdyby zakazać alkoholu, który w Polsce w mniejszych lub większych ilościach pije 90% ludzi, to owszem, wielu przestałoby go pić, ale na pewno szara strefa byłaby dużo bogatsza niż w przypadku marihuany, myślę, że dalej połowa Polaków kupowałaby alkohol nielegalnie. Dodatkowo jak pokazał ciągle trwający nieudany eksperyment w Skandynawii, gdy zdobycie alkoholu i twardych narkotyków jest podobnie trudne wielu ludzi przerzuca się na narkotyki właśnie, zresztą z tego co wiem w Polsce od pewnego czasu dzieje się podobnie na rynku narkotykowym, policja znalazła sobie łatwy cel w hodowcach marihuany, więc ze względu na duże ryzyko złapania, nawet większe niż w przypadku innych narkotyków, bo taki trend w służbach, dilerzy przerzucają się na stymulanty i inne dziwne rzeczy, kapitan państwo zdaje egzamin jak zwykle… tak samo dzieje się z przepisami drogowymi, postaw ograniczenie do 50km/h na jakiejś dróżce to wielu ludzi będzie jechało sobie tam dosyć wolno (ale pewnie szybciej niż to 50), postaw ograniczenie do 50km/h na autostradzie- niemal nikt nie będzie go przestrzegał, bo przepis jest durny. Postaw szlaban na drodze którą raz na tydzień jedzie jeden samochód, a postaw szlaban na drodze którą co dzień do pracy dojeżdża 10 tyś ludzi, oczywistym jest, że więcej ludzi złamie przepis który utrudnia życie większej ilości ludzi. Ale to tyle.

“Podpisuje się obiema rękami pod tym. Do dowodu rejestracyjnego dodałbym obowiązek posiadania przy sobie polisy OC. Skoro da się to sprawdzić w systemie to po co mam to wozić?”

Generalnie powinno się zlikwidować obowiązek POSIADANIA OC, ubezpieczenie to nie jest coś co powinien ci zakupić rząd- najwyżej jak wydzwonisz to będziesz musiał płacić z własnej kieszeni, nie chcesz- kup sobie ubezpieczenie w jakim zakresie chcesz, twoja sprawa. A już najbardziej bezsensownym przepisem jest to, że OC musisz mieć ciągle i nie możesz na przykład trzymać sobie nieubezpieczonego auta w garażu przez kilka lat, a później wykupić ubezpieczenie i sobie tym autem jeździć, bo zapłacisz potężną karę, nikt nie wie za co. Jak już jest obowiązkowe OC powinno obowiązywać ewentualnie ludzi poruszających się po drogach, ale generalnie to obowiązkowe ubezpieczenie to jest jakaś parodia.

“Brak egzaminow na prawko to kosmos jakis”

Niby czemu? Był taki okres gdzie w Holandii nie było egzaminów, ani nawet jakichkolwiek państwowych uprawnień na prowadzenie samochodu, a w Belgii były i ilość wypadków była bardzo zbliżona. Oczywistym jest, że państwowe uprawnienia to przeżytek. To mogło by działać na przykład tak, że ubezpieczalnie robią sobie jakiś system egzaminowania i jak nie zdasz egzaminu, to płacisz wyższe ubezpieczenie, ale to tylko jak będziesz chciał ubezpieczać swój samochód, o czym pisałem wyżej, a rozsądny człowiek, jak nie ma ubezpieczenia, to bardziej uważa i jest bardziej ostrożny, nawet podświadomie.

“tu jest niebezpiecznie na drogach, gowniarze w szrotach mierza sie na kutasy na kazdych swiatlach, kapelusznicy maja za nic sygnalizowanie zamiarow itd… ”

Chciałbym zauważyć, że wszyscy ci ludzie posiadają państwowe uprawnienia do kierowania pojazdami, a ich pojazdy mają państwowe pozwolenie na ruch po drogach publicznych. To trochę właśnie zaoranie własnych roszczeń, skoro egzaminy w niczym nie pomagają, to po co one są?
Ja nie mam prawa jazdy (kwestia egzaminu), a już dobrych kilka razy w sytuacjach kryzysowych odwoziłem bezpiecznie ludzi samochodami i nigdy nie stworzyłem zagrożenia, to trochę mija się z teorią, że bez prawa jazdy ludzie będą jeździć jak świry.

“W jakimś celu musi istnieć państwo, wolę stacje demontażu niż senat”

No właśnie nie musi, wiele z tych problemów wynika z monopolu państwa na posiadanie i budowę infrastruktury drogowej, czy na ewidencję pojazdów, oraz masy innych głupot państwowych, bez państwa w tych sferach życia wszystko mogłoby działać sprawniej, być tańsze i lepsze.


Zlomiarzosmieciarz Said:

Gdzieś Ty widział całe samochody mielone?

Oczywiście mielone jest tylko to czego nie da się sprzedać. Reszta jest wyciągana. Nikt nie mieli samochodów kompletnych. Jeżeli już do strzępiarki/praso-nożycy trafia auto z reflektorami to dlatego że:
a) są uszkodzone
b) nikt o zdrowych zmysłach nie będzie budował hali magazynowej na 18 zyliardów m2 tylko po to żeby tam trzymać reflektory do Escorta albo prawe tylnie szyby do Astry I.

Robi Ci się smutno jak widzisz mielone samochody z oponami? A co byś chciał zrobić z tych opon? Łabędzie? Doniczki?
Radio? Nie widziałem jeszcze sprawnego na złomie.
Tapicerki? Zachowaj ją sobie. Dla mnie lepiej. Ewentualnie może chcesz kontener tapicerek z Vectry A, Focusa I, Fiata Uno, Lanosa?

Przecież nikt nie zabrania Ci wymontowywać sobie radia czy tapicerki z samochodu zanim go oddasz na złom. Prawo mówi tylko, że stacja demontażu może naliczyć Ci opłatę za każdy brakujący kilogram masy pojazdu, co jest zupełnie martwym przepisem, bo w przypadku takiego przerostu popytu na zużyte pojazdy nikt nie ośmieli się na naliczanie takich opłat. Ja przynajmniej nie słyszałem o takim przypadku.


lordessex Said:

Zgadzam się w pełnej rozciągłości co do prawa jazdy, to jest jakiś absurd żeby utrudniać ludziom zdawania prawa jazdy, to wcale nie zmniejszy liczby wypadków. Jak ktoś jest debilem, to nim pozostanie ile byś mu nie udowadniał i tłumaczył. Kolejny pretekst żeby wyciągać bezczelnie kasę od ludzi za kursy doszkalające i egzaminy. Ja rozumiem żeby uczyć parkowania w mieście, ale jazda po łuku??? BEZ SENSU!! W codziennym ruchu ulicznym się praktycznie tego manewru nie stosuje. Skupiliby się żeby nauczać jak wyprowadzać pojazd z poślizgu chociażby a nie na jakichś niepotrzebnych manewrach.
Słyszałem nawet o takich przypadkach wyjazdów na Ukrainę celem “zdawania” (w sposób nie do końca legalny, rzecz jasna) prawa jazdy. I oto cała logika Państwa które poniekąd zmusza do “nielegalnych” działań czasem.


WW Said:

Dodaj do przykładu ze szlabanem, że często ten szlaban jest w polu postawiony bez sensu. Bo tak, bo jest przepis, że mamy postawić 1000 szlabanów i jeszcze kilka nam zostało, albo szlaban jest łatwiej postawić niż most i na papierze problem jest rozwiązany. To, że utrudnia ludziom życie to ich problem. Najwyżej postawimy strażnika miejskiego, wlepi parę mandatów to się nauczą.


arklas Said:

Ta tablica za 18,99 nie będzie identyczna. A to, że na naklejki nikt nie zwraca uwagi, to nie wina naklejek, tylko dziurawego systemu, który nie pozwala na egzekwowanie własnych postanowień.


notlauf Said:

Nie dziurawego, tylko zbyt rozbudowanego. Po co są te naklejki, skoro niczego nie legalizują?


toughluck Said:

@pr: Ciekawe, co piszesz. W Wielkiej Brytanii bowiem, jest tak, jak postuluje Zbigniew Łomnik: W urzędzie dostajesz numer, a tablice wykonasz w niemal każdym punkcie dorabiania kluczy.
Nie ma potrzeby kombinowania. Ustala się normę, udostępnia krój pisma w domenie publicznej, darmowy program lub plugin do eksportowania gotowych tablic w formie do druku/tłoczenia i sprawa załatwiona.
Osobiście jestem przeciwnikiem przypisywania tablic do pojazdu. W Austrii przypisuje się tablice rejestracyjne do właściciela. Dopóki nie zmieniasz miejsca zamieszkania poza ten sam okrąg (Bezirk), stosujesz te same tablice, w urzędzie tylko zgłaszasz zbycie pojazdu i nabycie nowego, zmieniając dokumenty. W Szwajcarii posiadając kilka pojazdów można wszystkie zarejestrować na tę samą osobę i mieć tylko jedne tablice (i tylko jedno OC).
Co do dowodu rejestracyjnego: Wszystko pięknie, ale jak jedziesz za granicę, to masz problem, bo tam policja nie będzie się zastanawiać, jak wejść do bazy danych cepiku. Do tego konwencja wiedeńska o ruchu drogowym wymaga wydawania DR, więc ta propozycja jest niemożliwa do zrealizowania.


sosek Said:

Pomysł braku dowodów jest fantastyczny niczym fantastyka naukowa. W sam raz dla ludzi którzy jeżdżą wokół komina w Myciskach.

Wyobraźmy sobie że mam samochód wpisany do ewidencji i karteczkę w segregatorze z dyplomem ukończenia studiów i książeczką wojskową. Pojechałem z Wrocławia na wczasy do Gdańska. Po drodze spotkałem patrol policjantów i funkcjonariusze rutynowo sprawdzają czy nie jadę na podwójnym gazie i czy mój samochód jest wpisany do ewidencji. Pech chce że akurat wtedy bardzo zaawansowana baza ewidencji pojazdów ma downtime (wszystkie prędzej czy później mają) i nie zwraca żadnych rekordów.

I co wtedy? Czekamy az baza wstanie? Odstawiamy pojazd na parking policyjny? Przecież nie powiem “jak panowie ze mną pojadą 300 kilometrów do domu to ja pokażę potwierdzenie wpisu do ewidencji”.


versus Said:

Zdolność do samodzielnego podejmowania decyzji oraz przeprowadzania procesu myślowego jest odwrotnie proporcjonalna do ilości obowiązujących przepisów, zakazów i nakazów. Ilość dzisiejszych regulacji dotyczących każdej dziedziny życia zaczyna przypominać algorytm działania człowieka. Nie jestem pewien czy człowiek funkcjonujący według algorytmu powinien się jeszcze szczycić mianem homo sapiens.


Afordos Said:

Odniosę się do punktu 2 i 4

2 – myślę, że tutaj chodzi o jakość tablic. Odblaskowe tło, by po cyknięciu fotki z fotoradaru było widoczne co jest na tablicy. Brak oficjalnego producenta, albo norm skutkowałoby tym, że zaczęto by rejestracje malować korektorem do kartek, albo lakierem do paznokci. Mniejsza czytelność, gorsze ściąganie haraczu

4 – ścieżki rowerowe, nie służą tylko nam, dorosłym użytkownikom dróg, ale także dzieciom których percepcja ruchu samochodowego dopiero się rozwija. Jadąc z dziećmi, wolę jechać ZAWSZE ścieżkami rowerowymi, ZAWSZE z pominięciem dróg, na których jednak samochód może zachować się nieodpowiedzialnie, do mojego dziecka, albo moje dziecko, nagle stwierdzi, że się zatrzyma, a samochód w niego dupnie. Dziecko to dziecko, powinno mieć swój azyl w postaci ścieżek rowerowych, wzorem Holandii. Tam cała rodzina, może wyjść z domu i poza małymi odcinkami, pojechać na wakacje na rowerach z dziećmi nie narażając się na potrącenie.


Kaziu Said:

Pomysł z rowerami i tablicami raczej nietrafiony. Podbiłbym za to pomysł czasowego oc oraz możliwość wyboru – oc na samochód czy kierowcę. Gdyby np małżeństwo – ona nie ma prawka, on ma-kupiło auto, możnaby oc wykupić na samochód, i tak tylko on jeździ. A gdy jakiś kawaler, bogaty syn dyrektora firmy ma kilka aut, to wtedy oc byłoby na kierowcę. Źle?


zbeshek Said:

Przydał by wam się system który jest w Irlandii. Ubezpieczenie, podatek drogowy i przegląd w postaci papierowych krążków umieszczone na przedniej szybie. Przy kontroli tylko prawo jazdy trzeba pokazać. Tablice przypisane do auta na całe życie. Potencjalny kierowca po zdaniu testów teoretycznych może jeździć samochodem. Musi mieć plakietke “L” i jest kilka ograniczeń ale w praktyce jeżdżą normalne. Do roku chyba trzeba wykupić 15 godzin i później test praktyczny. Wreszcie można jeździć po autostradzie. I uwaga teraz egzamin kosztuje 55 euro.


miwo Said:

Egzamin na prawko mógłby zostać, ale nie powinien sprawiać PRLowskiego poczucia, że daje jakiś przywilej dla wybranych. Skoro auta są coraz prostsze w obsłudze, dlaczego utrudniać egzamin? Albo inaczej: skoro coraz bardziej utrudnia się zdanie egzaminu, a zarazem nie poprawia się bezpieczeństwo na drogach, to jaki z tego wniosek? Czy to działa? W innych krajach jest prościej i taniej i działa. Tu jest kwestia państwowej/urzędniczej limitacji i zbierania kasy, a nie realnej próby zażegnania problemu. Akurat w Polsce możemy być pewni, że utrudnianie czegoś przez aparat państwowy nie wiąże się raczej z altruizmem, naszym dobrem, a z chęcią wyciągnięcia kasy – to nie Szwajcaria czy Norwegia.
Aaa, już chyba pisałem, że podobno teraz na kursach, w ramach ecodrivingu, każą m. in.wyłączać silnik na światłach (nawet jeśli auto nie ma start-stopa).

Mieszkam przy ulicy w pobliżu dużej placówki służby zdrowia. Przyjeżdża dużo klientów (większośc to rejestracje trzyliterowe), od kiedy wprowadzono opłaty za parkowanie nie chcą płacić za parking, obsiedli więc okoliczne uliczki, w tym “moją”. Miasto postawiło zakaz zatrzymywania się po obu stronach (uliczka jest wąska, po obu stronach, poza chodnikiem, są jeszcze trawniki) z tabliczką “Nie dotyczy mieszkańców”. I co? 95% omija, ale te 5% ma to gdzieś i ładuje się, gdzie może. Perspektywa mandatu i punktów karnych ich najwidoczniej nie przeraża. O wzlędach na utrudnienia dla mieszkańców (zastawione chodniki, trawniki, śmieciarka się nie mieści, ciężko wyjechać z posesji, itp.) nie wspominając. Miasto naśle Straż Miejską i tyle. I co? Stawiać szlabany, zamykać osiedle – niektórzy mówią. Ja się na to jednak bym nie zgodził. Ale nikt też nie wie, co z tym zrobić. Skoro prawa (znaków) się nie przestrzega, to na takie dictum nie ma mocnych…


TJAK Said:

Ta twoja teoria z buspasem pokrywa się z tym obrazkiem: http://i.imgur.com/KvlQaTt.jpg
I w zasadzie tak działa całe nasze społeczeństwo, ograniczone milionem zakazów, do których należy się stosować ale w sumie nikt nie wie dlaczego.


Jerzy Said:

A ja jestem rozczarowany – jak zobaczyłem ilustrację i tytuł artykułu, to byłem przekonany, że dotyczy bzdurnych elementów wyposażenia, bez których samochód może się obyć, na przykładzie najnowszego modelu VW na rynki wschodzące:(


Kud Said:

@Flat Panda: ale to wszystko o czym piszesz dzieje się teraz, kiedy egzaminy obowiązują, więc czemu one służą? Poza możliwością odpłatnego przyznawania takiej a takiej koncesji przez organa administracji, rzecz jasna. Każdego dnia na drogach widzę ludzi, którzy tego prawa jazdy mieć nie powinni. I nie chodzi mi o młodych (czy starych) z gorącymi głowami. Oni jakieś umiejętności mają – pewnie nie tak duże, jak wyobrażenie o nich, ale jakieś mają. Bardziej przerażają mnie kierowcy (choć głównie to płeć żeńska), dla których prowadzenie pojazdu jest poza granicami możliwości psychomotorycznych. Swoim zagubieniem i nieumiejętnością ogarnięcia kilku czynności na raz powodują zagrożenie na drodze, ponieważ są absolutnie nieobliczalni. Oni zwykle nie uczestniczą w wypadkach. To ktoś przez nich wpieprza się do rowu, wpada na na auta na innym pasie itp., itd., ponieważ próbuje ominąć pojazd, którego kierowca wykonał manewr, jakiego nikt nawykły do warunków ruchu po prostu nie może się spodziewać. Ci ludzie przechodzą przez sito egzaminacyjne? Jak? Ano jeżdżą zwykle szalenie zachowawczo, więc zgodnie z przepisami nie ma ich za co uwalić. Ale pojedź za kimś takim kilka kilometrów, to osiwiejesz. Przykład żywy: koleżanka mojej mamy. Kobieta planuje wszystkie wyjazdy tak, żeby nie skręcać w lewo. Powiesz “bezpiecznie jeździ, planuje, co w tym złego?”. Ano to, że jak ją cokolwiek zaskoczy na drodze to jest zielona ze strachu i kompletnie sparaliżowana. A wraz z nią sparaliżowany jest ruch. Podobnie jeździła mama mojej dawnej dziewczyny. Podobnie jeździ jeden mój znajomy (o jego manewrach na drodze mógłbym napisać nowelę). Oni wszyscy zdali egzamin. Znam też ludzi nie posiadających prawa jazdy, którym brak tej koncesji nie przeszkadza całkiem dobrze prowadzić.

W tym jest cały kłopot. W pomyleniu znaczenia dokumentu. Prawo jazdy nie stanowi żadnego potwierdzenia umiejętności i to widać nader wyraźnie na ulicach i drogach. Jest to płatna państwowa koncesja na używanie ogólnodostępnego sprzętu, której wydanie jest warunkowane wykazaniem się umiejętnością wykonania zestawu nieprzydatnych ćwiczeń gimnastycznych.


Psychop Said:

Pomysl o likwidacji DR super sluszny. Policja jak i wiekszosc innych sluzb maja wjazd online do CEPa, PWPW i UFG wiec koniecznosc wozenia tych kwitow przez obywatela jest zwyczajna represyjna zlosliwoscia. Mieszkalem jakis czas w Belgii, kwity sluzbowej golfiny nigdy nie opuscily biura i jakos nawet jak strzelilem dzwona demolujac Marokanczykowi avensisa to nie byly potrzebne.

Smutny zart polega na tym, iz ustawodawca wie doskonale ze kwity sa redundantne, dlatego ustanowil za brak ich smieszna sankcje w wysokosci 50 PLN. A ja jako ze jezdze coraz to inna fura w ramach obywatelskiego protestu prawie nigdy nie mam ze soba papierow – niech sie towarzystwo troche wysili. Mundurowi niezbyt czesto chca mnie za to karac a jak juz to posrod innych wykroczen: “no za cos panu musze dac to moze za ten brak kwitu” i rozstajemy sie w przyjazni. To samo z PJ i OC – nachxj wypychac kieszenie?


jeżdżę pociągiem Said:

“Od 1 stycznia 2015 r. trudniej będzie także zdać egzamin praktyczny. Egzaminowany będzie musiał bowiem zaliczyć dwa dodatkowe zadania z ekojazdy. Jednym z nich będzie adekwatna do prędkości zmiana biegów, a drugim znajomość sposobu hamowania silnikiem. Według nowych reguł osoba zdająca egzamin praktyczny powinna zmieniać bieg na wyższy w momencie, kiedy silnik osiągnie około 2 tys. obrotów na minutę. Pierwsze cztery biegi powinny zostać włączone, jeszcze zanim auto uzyska prędkość 50 km/h.”

Weszło toto? Bo jeśli tak, to mamy oficjalne przymuszanie do szybszej zmiany samochodu na nowy.


Nat Said:

Ogólnie zgoda (w końcu złomnik w starej, dobrej formie, brawo!), ale..
1. Co więcej, malowanie numerów na pojeździe radykalnie ucięłoby problemy z (…) jazdą na kradzionych tablicach w celu kradzieży paliwa lub dokonania przestępstwa. “ W jaki sposób? Nadal, by ukraść paliwo trzeba by ukraść tożsamość innego auta – a najłatwiej ukraść tablicę (obojętne jak wytworzoną) skoro są zabezpieczone tylko ramkami.
2. “Ulice są dla wszystkich. Ruch jest dla wszystkich. Wszyscy się zmieścimy. Jako użytkownik samochodu nie mam żadnego problemu z rowerzystami dopóki nie próbują być złośliwi. ” Piękna utopia. Problem w tym, że wielu kierowców ma odmienne zdanie – ulice sa tylko dla aut, a nie dla rowerzystów. Rowery się nie zmieszczą, więc trzeba je zepchnąć do rynsztoka. I mają ci kierowcy problemy z rowerzystami. Złomnikowa łagodność niewiele więc pomoże…


Zonking Said:

Nie wiem co wszyscy mają z tym prawem jazdy, skoro jest tak trudno, to jak normalny człowiek może zdać za 1 razem (mój kolega ostatnio C), i jak to się dzieje, ze Ci nowi co zdali zrobili to nie znając wielu przepisów, które powinni… (Tak wiem, że uczą zdać a nie jeździć – sam o tym pisałem w wielu miejscach) Po prostu formuła jest zła, a nie sam obowiązek zdawania.


Zonking Said:

PS. o tablicach rej.
We Włoszech są takie fajne, małe na przód – czemu u nas tak nie jest.
W Czechach i nie tylko można dostać tablicę w rozmiarze amerykańskim – czemu u nas tak nie jest.


marekrzy Said:

Do buspasów dodam jeszcze moją ulubioną obserwację: wydzielone namalowanymi pasami miejsca na przystanki, gdy nie ma zatoki.
Nie ma akurat chwilowo żadnego autobusu, ale niemal wszystkim kierowcom uaktywnia się gen konia dorożkarskiego i szerokim łukiem omijają niewidzialny autobus. Bo gdyby tu kiedyś było przedszkole w przyszłości ….


smoker Said:

Bardzo mi się spodobał komentarz Soska:
“Pomysł braku dowodów jest fantastyczny niczym fantastyka naukowa. W sam raz dla ludzi którzy jeżdżą wokół komina w Myciskach.”

Ergo USA to Myciska. Równie małe. A nawet mniejsze.
Oczywiście są różne stanowe przepisy ale generalnie dowodem własności pojazdu jest t.zw. pink-slip.
Zamiast wpinać do segregatora (Sosek – wyguglaj słowo “przenośnia”. Może być również “metafora”) wrzucasz toto w schowek i tyle. A jak kupujesz auto to były właściciel daje ci ten pink-slip.. yyyy…. wróć.. on nadal jest w schowku. I jakbyco pokazujesz panu policjantu.

“A jak baza danych ma downtime” – no to ma. I pan policjant wtedy musi uwierzyć papierkowi. Jakie to proste. Vide – USA.

Ja wiem, że USA to nie jest dobry przykład – nie da się stamtąd wyjechać autem za granicę. Nooo, da się. Ale tylko raz.
I ogólnie nie lubię USA, ale tu akurat jest dobrym wzorem, że w tak ogromnym kraju, gdzie przestępczość jest na poziomie niewyobrażalnie wyższym niż w PL, dają radę funkcjonować tak proste ograniczenia.

Por. jak wygląda tam egzamin.

Argumenty o tablicach malowanych palcem są śmieszne, droga zindoktrynowana młodzieży :)
Otóż uprzejmię informuję, że nie tak dawno temu, w naszym zniewolonym przez krwawych komunistów kraju szło się do punktu dorabiania tablic i pan, na poczekaniu, produkował nową tablicę. W miejsce np.: zgubionej. Punkty były koncesjonowane, tablice musiały odpowiadać oficjalnemu wzorowi. Dało się? Dało. Było to w czasach gdy auta były kradzione na potęgę, na stacjach też uciekano spod dystrybutorów.
A czemu ludzie sobie nie malowali palcem? Z lenistwa. Dorobienie tablicy zajmowało godzinę, z dojściem a łatwiej ją umocować niż rozmiękłą tekturę. I kosztowało niewiele.
Zmonopolizowanie tablic nic nie daje bo ten kto chce to sobie zrobi takie. Bez naklejek bo naklejki ma w … po co mu naklejki?


smoker Said:

“Było to w czasach gdy auta były kradzione na potęgę, na stacjach też uciekano spod dystrybutorów.” Ale jakimś, niewyobrażalnym zupełnie, cudem większość ludzi zachowała swoje pojazdy a stacje nie zbankrutowały. <— czemuś mii uciekło z wpisu, więc dodaję.


Barton Said:

no dobra, tylko co z tego, że te postulaty są trafione skoro i tak nie wyjdą poza tego bloga?


notlauf Said:

Bo nie stworzyliśmy partii politycznej. Zakładamy?

A nie czekaj. Taka już była. Nazywała się PLAFTORMA OBYWATELSKA i wygrała wybory pod szyldem tego że będzie taniej, prościej i uczciwiej, a następnie…


c64club Said:

Żeby tylko ta jedna.


pyzaty Said:

Słabe to, tak na szybko:
1. Dowód zawiera też informacje na o tym ile taki pojazd może przewozić pasażerów, jaki jest jego maksymalny ciężar. Są tam też informacje o zastawach bankowych, tak więc ciężej jest kupić samochód na którym łapę może położyć bank.
Oczywiście da się to wszystko obejść policjant podczas każdej kontroli może się łączyć z centralną bazą informacji o pojazdach i sprawdzić tam czy tym konkretnie busem może jechać 40 osób.
Osoby kupujące samochód mogą też obdzwonić wszystkie banki wszystkie banki z pytaniem czy na danym samochodzie jest zastaw bankowy. To nic, że stracą dużo czasu i usłyszą, że nikt nie udzieli im takich informacji ze względu na tajemnicę bankową. Liczy się to, że pozbyliśmy się urzędniczego papierka.

2. Tablice rejestracyjne wydawane przez urząd
Czy ekran LCD na którym będą wyświetlane numery rejestracyjne będzie się liczył jako dopuszczalna forma oznakowania pojazdu?

Jedyne co jest sensowne, to przypisanie tablic do pojazdu.

3. Egzamin na prawo jazdy
Doskonały pomysł, nie wiem kto wpadł na taki głupi pomysł, żeby do kierowania kilkudziesięciotonową cysterną z paliwem trzeba było mieć jakieś śmieszne papierki.

4. Drogi dla rowerów
Nie lubię jeździć rowerem po ulicy, gdzie często normą jest wyprzedzanie przez samochody z zachowaniem bezpiecznej kilkucentymetrowej odległości. A jazda po chodnikach może skończyć się mandatem.

5. Państwowe regulacje w zakresie demontażu pojazdów
Samowolka w tym zakresie skończyłaby się na masowym wylewaniu różnych syfów do gleby, a części których nie da się powtórnie wykorzystać lądowałyby w lasach.
Bo przecież w tym nowym, pięknym, świecie każdy będzie mógł sobie założyć punkt rozbiórki pojazdów i żaden urząd nie będzie się pytał przedsiębiorcy gdzie on te wszystkie płyny utylizuje.


kot pandur Said:

W świadomości bardzo wielu Polaków zawsze potrzebna jest bumaga, to przyzwyczajenie pochodzące jeszcze z czasów carskich, bo jak to bez bumagi z urzędu wyjść? To skąd ja będę wiedział, że sprawę załatwiłem? Jak to bez bumagi autem jeździć? To skąd ja będę wiedział, że to moje? Skąd ja wiem, czy urzędnik na siebie nie zarejestrował? Skąd ja wiem, że się nie pomylił (a historii z pomyłkami w DR i ich odkręcaniem sam znam trochę)? To wspólna cecha wielu społeczeństw, gdzie dane słowo, zeznania świadków i generalnie mówienie prawdy kompletnie nic nie znaczą, a państwo jest wrogie obywatelom. Każdy kto pracował w jakimkolwiek urzędzie w Polsce wie, że czasem, ludzie domagają się po wizycie jakiegokolwiek papierka tylko po to, by go mieć, nawet jak procedura nie przewiduje jego wydania.


rosenkranz Said:

@sosek: ja w tym segregatorze mam jeszcze starą książeczkę RUM i dyplom z egzaminu na 10 kyu w karate


tamarixis Said:

Zgadzam się, ale nie do końca. W przypadku dowodów rejestracyjnych obowiązuje Konwencja Wiedeńska i pozbyć się ich nie można. Niemniej, w dobie cyfrowej bazy CEPiK kretyństwem jest wymaganie od kierowców jego posiadania przy sobie, skoro bez problemu można sprawdzić w bazie, czyje to auto (przynajmniej teoretycznie 😉 ). Z tym wiąże się również zbędność wszelkich naklejek mówiących o terminie badań technicznych czy ubezpieczeniu – skoro system może to bez problemu wychwycić z bazy danych… Wyrób tablic powinno się zostawić koncesjonowanym przedsiębiorcom, jak w niemcowni. Urząd wydaje numer, ale blachy robisz sobie sam-nie chcę u Helmuta, to robię po drugiej stronie ulicy, u Alego 😉 Urząd później je tylko legalizuje. Koniec. Finito.
Egzamin na prawo jazdy w Polsce to parodia, ale tylko dlatego, że przeprowadza go państwowy urząd, który sam się musi finansować. A pieniądze ma z przeprowadzonych egzaminów… Klasyczny konflikt interesu, spotęgowany przez brak konkurencji… Egzamin na prawo jazdy powinien być, jednak banalnie prosty, poprzedzony rzetelną analizą lekarską. Co do reszty – zgadzam się w 100%


blahara Said:

Dodałabym: OC na kierowcę, tablice JEDNE na kierowcę ważne do końca życia i tak w ogóle to po co nam prawo jazdy wydane w formie plastikowej? Przecież to, czy je posiadam pan władza może w sekundę sprawdzić w systemie


tamarixis Said:

Zresztą, jak działa polski “system egzaminowania” można sobie poczytać tu:
https://rumblegarage.wordpress.com/2014/11/08/kwadratura-kola/
Chyba już nawet kiedyś wrzucałem ten link. Każdy to rozumie i jednocześnie toleruje…


sosek Said:

@smoker:
A co za roznica czy ten papier nazywa się dowod rejestracyjny czy certificate of title? Nadal go woze i musze pokazywac na polecenie policji. Zreszta, amerykanski CoT ma dane wlasciciela i wymaga zmiany przy sprzedazy samochodu, więc jest ekwiwalentem europejskiego dowodu.

System o ktorym mowisz nie istnieje od 25 lat.


cooger Said:

notlauf – ślij to do Komorowskiego – on teraz wszelkie pomysły usprawnień obywatelskich łyka jak pelikan rybę! Ślij, jutro będzie o tym w wiadomościach!


cooger Said:

Zapomniałem dodać: maila zatytłaj: “5 rzeczy żeby wygrać wybory – jedyne takie ZOBACZ!


Marcel Said:

Pare komentów na swieżo:

Brak egzaminu na PJ? styknie brak praktycznego. teoria mogla by zostać. Siakieś przepisy pasowało by znać. Przecietnie ogarniety obywatel piszczyk w dwa wieczory kodeks RD ogarnie.
Kulwuniu przeciez lowerzyści nie muszą…. skaranie boskie z nimi.

dowody rejestracyjne trzymam w aucie a mam ich kilka, jedno zmienia uzytkownia zylion razy dziennie, sząłu bym dostał gdybym tą kolorową szmate musial przekladac tyle samo razy. Kiedys jednego gniota zagubilem na pol roku. Karta pojazdu sie przydala – to jest nieglupia rzecz. Jeszcze dorzucic stałe numery i styknie. i tu ciekawy przypadek – auta na codzień zmieniam blachy – u nas w BB nie pojedzisz na wielkopolskich blachach – za duzo nerwów to kosztuje. A na żywieckich??? no matko z córką…. niewazne. Na jednej furze przerejestrowanej z 2010 nie mam naklejek legalizacyjnych na blachach. Panu z okienka sie “nie chciało” okleić. I Niniejszym woze je juz 5 lat w dowodzie. Nikt nie zauwazyl. Nikt po prostu. Ani SKP ani pieczarki. Ale wszyscy po drodze na tym zarobili.


Qropatwa Said:

No z tymi rowerzystami prującymi dziarsko po drodze, kiedy obok mają równą, asfaltową DDR to jest faktycznie zagadka ewolucji. Ktoś ryzykuje potrącenie w imię czego? Raz na jakiś czas taki jeden jest wyeliminowany z puli, więc idzie lepsze. Tylko potłuczonych samochodów trochę żal.

Z tablicami bzdura – jak już kilka osób wyżej pisało.


notlauf Said:

Do kierowania cysterną z paliwem już teraz nie wystarczy prawo jazdy.


c64club Said:

CYT: ”Na jednej furze przerejestrowanej z 2010 nie mam naklejek legalizacyjnych na blachach. Panu z okienka sie „nie chciało” okleić. I Niniejszym woze je juz 5 lat w dowodzie. Nikt nie zauwazyl. Nikt po prostu. Ani SKP ani pieczarki.”

Mamy A (tablice) i B (naklejki, ergo legalizacja czy co tam). W obecnej rzeczywistości mamy sporo takich punktów, gdzie widząc A zakłada się automatycznie istnienie jakiegoś B (no bo jak to, A bez B nie występuje w przyrodzie).
Czasem można zrobić samemu jakieś A, a z luki po B wyglądają smutno resztki niepoinstruowanego życia.


Demon75 Said:

Nie czytając komentarzy napisze tak:
Bardziej korwinistycznego artykułu nie da się znaleźć na forach/portalach/czycośtambądź u korwinistów/kucy/czyjakimtam, a nawet autorstwa samego Korwina.
A z tymi buspasami po podejrzewam, że informacja o obowiązywaniu godzinowym jest wiedzą ultratajemną, dostępną na 178 stronie poradnika “mój asfalt”, w piątym akapicie, tuż obok informacji o składzie atomowym nowego dodatku do farb fluorescencyjnych przeznaczonych do malowania rewersu znaków drogowych. Tak mnie intuicja i dotychczasowe doświadczenie podpowiada…
No.


rosenkranz Said:

@Marcel: czemu w BB nie da się jeździć na blachach żywieckich i wielkopolskich? tylko konkretne przykłady poproszę


Demon75 Said:

A! osobiście nie zgadzam się z postulatem dot.tablic – powinien wzór ogólnodostępny, idziesz z papierkiem od urzędasa, gdzie masz swoje numery do którejś z wyznaczonych/licencjonowanych agencji reklamowych, (chyba tak w Holandii tak kiedyś było?) i dorabiasz sobie tablice w/g ceny rynkowej.
Natomiast dowody powinny być obowiązkowe wyłącznie w przypadku wyjazdu poza granice kraju – coś jak paszport na samochód.


Piwex Said:

@Kot pandur:

To o tej potrzebie wyjścia z urzędu z papierem (choćby po to, żeby w urzędzie po drugiej stronie ulicy go pokazać) to prawda.
Sprawdziłem na sobie.

Ostatnio zmieniałem adres zameldowania we Włoszech i po jakichś czterech tygodniach zacząłem się niepokoić. W skrzynce nic, a w innym urzędzie czekał stały dowód rejestracyjny na mój skuter, do odbioru po zmianie adresu…
No i poszedłem do miłej Pani zapytać. Ona sprawdziła w bazie i mówi: Od dwóch tygodni sprawa pozytywnie załatwiona.
No to ja do niej że nie dostałem itp. A ona: Proszę Pana, przysyłamy powiadomienie tylko jakby był problem ze sprawą.

Oczywiście dowód rejestracyjny też czekał do odbioru gotowy, bo się systemy same porozumiały.

Możliwe w Polsce?


RTXpl Said:

“Kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba – odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy: przysłowie indiańskie.”

To przysłowie powstało po tym jak Irokezi Zdewastowali ponad połowę ziemi którą zamieszkiwali by wywiązać się z zamówienia na bobrze skóry :p Indianie ogólnie wbrew jakimś urojonym na początku XXw. stereotypom przyjaciół przyrody, dewastowali ziemie ameryki ile się dało.


Jerzy Said:

Ad 2 Steve Jobs też odczuwał niechęć do tablic rejestracyjnych i dlatego często zmieniał samochody – podobno według regulacji kalifornijskich samochód trzeba zarejestrować w ciągu 6 m-cy od zakupu, zatem regularnie zmieniając samochód można jeździć bez tablic.


Koń Olgierd Said:

Brak egzaminu na prawo jazdy….tak daleko bym nie sięgał. Przynajmniej egzamin teoretyczny musi być, jakieś podstawy ruchu drogowego taki kierujący musi znać, inaczej ryzykujemy spora sieczką.

(Inna sprawa, że sporo ludzi jeje na przepisy równo i jedzie jak im wygodnie; niedaleko mnie jest skrzyżowanie, przed skrzyżowaniem są trzy umieszczone w pięćdziesięciometrowych odstępach znaki zakazu zawracania. Nie szkodzi. Co chwila jest stłuczka, bo taki zawracacz natyka się na skręcającego w prawo na zielonej strzałce innego nieszczęśnika. O zmianie pasa ruchu bez kierunkowskazu nie ma co mówić….)

Co do jazdy po łuku na egzaminie praktycznym – nie dramatyzujmy. Na placu jest obecnie do wykonania dosłownie trzy manewry: jazda po łuku w przód, w tył, ruszanie z ręcznego. Zrozumcie: taki egzaminator przecież nie zna kandydata na prawko: niby jest papier ze szkoły jazdy że się nadaje, ale może instruktor był kumplem, i wpisał po znajomości? Musi sprawdzić, czy taki człowiek ogarnia podstawowe manewry zanim wyjedzie z nim na miasto. Widzieliście filmik, gdzie babka na egzaminie pomyliła pedały i wyczesała w ogrodzenie? A gdyby się wpierniczyła w pieszych, bo po co egzamin? Ktoś powie – no, stres, zdenerwowanie egzaminem…. OK, ale w realu jazda po drodze to dla nowicjusza tez nie bułka z masłem, zanim się ogarnie, to stresu ma nawet więcej.

Jazda wstecz po łuku tez ma sens, przeciez czasem trzeba na parkingu między autami cofnąć i niczego nie rozwalić, albo cofnąć w bramę…..to nie są nadludzkie umiejętności, naprawdę. Akurat uczę w liceum, co roku mnóstwo osiemnastolatków podchodzi do egzaminu, zdecydowana większość zdaje, to nie jest tak, że zdaje cudem jedna osoba na tysiąc. Aha, i już od jakiegoś czasu do egzaminu można przyjechać samochodem, jakim robiło się kurs.

Co do OC – ktoś pisał, żeby nie było obowiązkowe, chcesz, to się ubezpieczasz dobrowolnie, nie, to nie. Super. A co, jeśli wjedzie w ciebie jakiś koleś bez OC, a ty sobie nie wykupiłeś? Teraz dostajesz pieniądze z fundusz gwarantowanego (czy jakoś podobnie), a ze sprawcą naciąga się państwo. A tak musiałbyś ty ciągac typa latami po sądach. Chyba teraz jest lepiej.

Rowery – więcej jeżdżę rowerem niż samochodem, ale wcale nie podoba mi się, że są traktowane jako równoprawny uczestnik ruchu. Nie mogą być. Są za słabe, za wolne, czasem za niewidoczne. Przepis mówi, że rowerzystę należy wyprzedzić z zachowaniem jednego metra odstępu. Czasem jest wąski pas, ktoś jedzie szerokim autem, z naprzeciwka ciąg samochodów – nie da się. Albo minie rowerzystę na milimetry, albo niebezpiecznie zbilży się do aut z naprzeciwka. A że rowerzysta zwykle robi te 20 km/h, to robi się sznureczek zdenerwowanych kierowców. Bez sensu. Rowery na chodnik, ruch się usprawni, a do tego, żeby gówniażeria nie śmigała jak pojebana między pieszymi na swoich rowerach górskich z komunii, wysłać straż miejską, przynajmniej do czegoś się przyda. Jeśli się jedzie spokojnie po chodniku, pieszemu nie stanie się krzywda.

Przy okazji – wiem, anarchia jest taka cool. Ale weźcie pod uwagę fakt, że większośc przepisów nie wzieła się z powietrza. Nie było grupy sfrustrowanych urzedasów kominujących jaki tu jeszcze przepis wymyślić. W większości przypadów przepisy zostały wymyślone ponieważ zaistniała realna, życiowa potrzeba regulacji danej sytuacji. I może jest jak z którymś wpisem na Złomniku dawno temu – niby droga prosta, pole, to czemu k….. ograniczenie go 60? Bez sensu? A może dlatego, że w poblizu drogi za drzewami jest przedszkole? Naprawdę, popatrzcie czasem z drugiej strony, może ten czy inny przepis naprawdę może mieć sens? Skojarzyło mi się z Kukuzem i jego JOWami. Takie złe te JOWy, że gdyby były, to by dostał może ze 2 procent, bidulek.


M****** Said:

1 i 5 jak najbardziej tak….

2. tablice są za drogie, ale powinny zostać. Lub samochód jedne powinien dostawać na cały swój byt.

3. egzamin jest potrzebny, jeżeli coś ma odsiać choćby jednego idiote na milion to jest tego wartę, a jak ktoś ogarnia to i tak zdaję za 1-3 razem. A to nie jest jakiś mega koszt… 1 tankowanie do pełna.

4. rowerzyści powinni mieć zakaz jazdy po drogach imho


miwo Said:

Cysterną z paliwem można jeździć mając odpowiednią kategorią prawa jazdy (ciężarówka z przyczepą – w eLkach najczęściej jeżdżą pojazdy klasy MANa TGL – lekkośredniej (7-12 tonowej) ciężarówki plus przyczepa (nie naczepa trzyosiowa!) oraz KUPUJĄC odpowiednie uprawnienie/pozwolenie/certyfikat czy jak to się tam nazywa.
Gdzie tu dodatkowa nauka jazdy 40tonowcem, nauka o specyfice naczepy, cysterny, etc..? Chodzi o to by płacić.
Sądzę zresztą, że notlaufowi chodzi tu o brak egzaminu na prawko na osobowe/lekkie dostawcze, a nie od razu na specjalistyczne czy autobusy.


Waldeck_13 Said:

@Ktosiek
“rząd nie stanowi rozwiązania problemu, to rząd jest problemem”

To co, zlikwidować wszelką władzę, niech rządzi anarchia i każdy robi co chce? O to ci chodzi?

“to jest to, czego potrzeba miastu – przystanki z Wifi i innymi pierdołami – nie poszerzenie Tarnowskiej czy Źródłowej do 3 pasów ruchu”

Tak, Ktosiek, to jest to czego właśnie potrzeba miastu: przystanków z Wi-Fi, a nie kolejnej miejskiej autostrady. I mam na myśli nie tylko Kielce, ale także Warszawę, Gdańsk, Wrocław i każde inne miasto, które dzięki temu będzie przyjemniejsze dla obywateli.

“ostateczności musi ponieść klęskę, jak każda „wojenka” prowadzona przez państwo”

Czyżby?

“…bo cyklistów wywieźć do lasu i tam niech pedałują – nie rozwijasz 20km/h – do widzenia, rekreacyjnie to możesz sobie jeździć po lesie, a nie po jezdni”

Brak słów. Powiedz autorowi bloga, żeby następny Rowerowy Rajd Złomnika robił w Puszczy Kampinoskiej, a nie w Warszawie.

Kużwa Ktosiek, ręce opadają, jaki ty masz spaczony obraz świata. I za każdym razem cieszę się, że twój idol, niejaki JKK, oraz ty i tobie podobni, jednak stanowicie margines tego społeczeństwa. A za każdym twoim wpisem tutaj, jeszcze bardziej doceniam fakt, że jest was tak mało. Bez odbioru. Nie odpowiadaj. Jak to było w pewnym filmie: nie chce mi się z tobą gadać. I to nie dlatego, że Tobą gardzę, bo ja nikim nie gardzę, tylko szkoda sił i czasu na dyskusję z Tobą. Nic do ciebie nie dociera. Kompletnie nic.


Daozi Said:

To i ja wtrącę 3 grosze:

ad1) Dowód – może i niepotrzebny, ale jak to już wyżej pisano – za granicą systemy są inne. Chcesz jednego systemu na cały świat / Europę? To zapłać – wszyscy zapłaćmy. Chyba wolę dowód rejestracyjny.

ad2) Tablice. Przepraszam, ale pieprzenie! Ktoś mnie stuknie – są świadkowie / nagranie. A potem okazuje się, że takiego numeru w ogóle nie ma, bo te tablice to Cytryn z Gumiakiem klepio na lewo. Poza tym kradzież benzyny, poza tym inne cele przestępcze. Poza tym niemożność zrobienia zdjęcia fotoradarem (sorry, ale są idioci, którzy naprawdę powinni dostawać fotki z tychże regularnie). Poza tym sam sobie oklejaj szyby jakiś gównem, wygląda to potem jak kurtka po piątej przecenie. A jak masz małe auto z pochyłą szybą i x naklejek to już w ogóle. Chyba, że co roku by się to wymieniało. No ale myślisz, że wtedy to koszty by były mniejsze niż przy tablicach? A jak biurokratyczna hydra by się wykarmiła niby? Byłyby naklejki po 60 PLN i tyle.
Malowanie numerów? To ja jutro maluję sobie Twój i rozjeżdżam babcię przed fotoradarem. A Ty się tłumacz dlaczego potrąciłeś staruszkę w Pcimiu skoro byłeś wczoraj w Warszawie.

ad3) Egzaminy. We Francji, jeszcze parę lat temu trzeba było przejeździć 200 godzin przed zdobyciem prawka o ile pamiętam. I to ma sens. A ja zaliczyłem 40 – kilka ładnych lat temu, obowiązkowo było chyba 30. Śmiech na sali. Masz natomiast rację co do Wordów – korupcjogenne i bezsensowne. Tylko, że w naszym kraju jakoś czarno widzę wszystkich Sebów w E36 bez egzaminu. Bo wujek Janusz wyjeździł z takim wcześniej 30 godzin po wiosce, to można śmigać. I jak to rozwiązać?
A co z typowymi blondynami, zdającymi za 13 razem albo nigdy? Teraz jeździłyby po ulicach bez przeszkód. Jeszcze to czarniej widzę.

ad4) Drogi… No niby masz rację. Tyle tylko, że jak nie zrobisz gdzieś drogi, najlepiej czerwonej, z namalowanymi rowerami, to ludzie psioczą, że im po chodnikach jeździsz i w ogóle chamstwo. A nie chcą zrozumieć, że jak ja biorę rower i jadę nim do pracy, to moje wolnossące 1.8 litra, które pali ok. 10L na setkę stoi na parkingu i im nie smrodzi… Co ja na to poradzę? Ja jestem tolerancyjny wobec rowerów jako pieszy i kierowca. Ale z innymi to już różnie bywa.

ad5) Nie wiem – nie wypowiem się – nie znam realiów rynku, zapewne biurokracja cierpi i tutaj na przerost.

Podsumowując: (TL DR.): trochę racji, trochę zbyt krótkowzrocznych wniosków, racji byłoby więcej gdyby nie pryzmat polskości. W Polsce czasem trzeba zakazać albo nakazać bo inaczej ludzie robią bydło. Nasze społeczeństwo jest mało świadome i głupsze en masse niż w zachodniej Europie. Bądźmy realistami.

PS: Notlauf coraz częściej pisze felietony jak stary dziadek co to zna się na wszystkim a za komuny to było lepij Panie! Z całym szacunkiem 😀


elmo141 Said:

Mam wrażenie, że w niektórych punktach zlownik troche potrollowal czytelników. Jak dla mnie Buspassy trafione w punkt.


rosenkranz Said:

@elmo: z notlaufowskich tekstów takie trollowanie jakby przywalić głową w mur a ludziom mówiącym nam że jesteśmy głupi odpowiadać że to przecież było dla żartu


ddd Said:

Zawsze w dyskusji dotyczącej demontażu pojawia się zarzut wylewania płynów do gleby. Patrząc na samochody w naszym kraju gdzie nie trudno znaleźć 5-6 letni wóz z którego dobrze cieknie to mocno przesadzone obawy. Oprócz tego uważacie, że jak ktoś sam wymienia olej czy inny płyn to zużytym podlewa kwiatki?


Demon75 Said:

@miwo – hasła: Kwalifikacja wstępna/okresowa, kurs przewozu rzeczy, szkolenie/uprawnienia ADR (nie pamiętam czy nie rozszerzone)…


Zayouc Said:

pierwszy raz zgadzam się z każdym słowem Złomnika.
I fajnie, że ten VW jest na zdjęciu z krzes… znaczy rowerem na głowie :)


Macer Said:

panie Złomnik, mówisz waszmość jak Korwin, czyli mądrze!


miwo Said:

@ Demon:
dopisz jeszcze, ile tego kursu, ile papierów, pieczątek i jakie ceny. 😉


smoker Said:

@Demon75 – gdybyś czasem patrzył na znaki to wiedziałbyś w jakich godzinach dozwolona (lub zakazana – zależy jak spojrzeć) jazda buspasem 😉

Tak mi doświadczenie podpowiada. No.


Korozjocedes Said:

@Waldeck_13 Spokojnie, selfika na Instagrama czy tam innego Fb można także wrzucić w domu, nie potrzeba do tego przystanku z Wi fii. Miejska autostrada jak to ładnie nazwałeś przydałaby się ludziom zdecydowanie barzdziej. Dzięki Bogu hipsterstwo jeszcze nie przejęło władzy bo strach się bać co by im do tych alternatywnych główek przyszło. Proponowałbym dla wszystkich piewców bzdur typu przyjazne miasto i innych kretynizmów aby na przykład zamiast wzywać karetkę pogotowia, która przecież może być Sprinterem w Zizlu, okrutnie niszczącym krajobraz miasta sygnałami i dymem z rury, zamówić choćby rikszę rowerową aby dowieźć chorego do szpitala. O ileż piękniej, ekologiczniej. A jakże stylowo i nowocześnie! Nie wspomnając jak przyjaźnie dla miasta. Bo to przecież miasto jest najważniejsze.


KIEROWCA Said:

Ciągłość OC i obowiązek złomowania ===zamach na prawo własności. Nic innego.
W latach 90 panował zdrowy układ. To jest MÓJ WÓZ, MOJA WŁASNOŚĆ za którą zapłaciłem i jeśli chcę to mogę postawić w charakterze składzika na działce albo porąbać siekierą. I nic urzędasom do tego.
Państwo niech się w końcu zajmie jakimiś poważnymi problemami np. Dlaczego rok rocznie ubywa z tego kraju średniej wielkości miasto?
Ano przez was i wasze kurewskie nieżyciowe przepisy PO-paprańcy i pisiory. Niech was wszystkich ch… strzeli.


pete379 Said:

@radosuaf Z tego co pamiętam, to ktoś mi mówił, że tablica tylna w aucie musi być tłoczona, a przednia za zezwoleniem odpowiednich władz może być naklejką (homologowane rajdówki tak mają).
Podobnie jak fani JDM często zamawiają przednie tablice w kwadracie, albo wywalają przednią polską tłoczoną i wrzucają te wielkości japońskich (tłoczone lub drukowane) zamówione na allegro. I nikt się tego nie czepia.


miki Said:

Wszystko OK, z jednym wyjątkiem. Pomysł, żeby – cytuję – “jeśli takie badanie się akurat skończy, to musisz zabrać pojazd z przestrzeni publicznej, wstaw go sobie do garażu, postaw na posesji, wynajmij miejsce w hali, albo coś” – to jakiś absurd, horror, totalitaryzm!!! Przy tym nawet krytykowane obowiązkowe OC za stojące auto jawi się jako źrenica wolności!!!
Jeśli chodzi o auta SZPECĄCE krajobraz – to od lat mamy przepis o usuwaniu wraków, działa – lepiej lub gorzej ale działa. Ale, na litość Boską – dlaczego wymuszać PRZEGLĄD od auta STOJĄCEGO, które wygląda estetycznie? Powiedzmy, że urwał mi się pasek rozrządu w czymś rzadszym. Nie chcę tego naprawiać, ale chcę mieć auto pod blokiem. Dbam o nie, czyszczę, pompuje koła, wygląda jak każdy inny samochód. Ma OC, więc jakby nawet coś się stało (co jest mało prawdopodobne) to poszkodowany dostanie rekompensatę.
Teraz pytanie: PO GRZYBA w takiej sytuacji badanie techniczne? Moje auto, uczciwie kupione – moja sprawa. Nigdzie nie ma obowiązku jeżdżenia. Jeszcze raz zaznaczam – samochód utrzymany estetycznie.

Autorze drogi… Powiedz, że to tylko pomyłka….


pete379 Said:

Wracając do tematu tablic to Wielka Brytania ma specyficzne podejście… może dobre, może złe…
Tablice są przypisywane konkretnej osobie/firmie i po sprzedaży auta zabiera się swoje numery.
Ale najdziwniejsze jest rejestrowanie naczep i przyczep w ciężarówkach- ciągnik siodłowy ma 3 tablice, jak podczepiasz daną naczepę to zakładasz na niej blachy z ciągnika i śmigasz w trasę.
Z innych dziwactw o jakich mi znajomi opowiadali to jeszcze praktycznie nieograniczona wysokość naczep, lohry samochodowe ze specjalnymi rolkami i kółkami do manewrowania po ścianach budynków w miastach, wyższe masy zestawów i powszechne zestawy 3+3 osie, a dla oszczędności na OC rejestrowanie pojazdów na 1 osobowe (jak wsiada pasażer to z osobna polisą i zakłada zdemontowany fotel pasażera).


Andziasss Said:

Kwadratowany gran samochód ma bardzo ładny kolor.


Waldeck_13 Said:

@Korozjocedes
Po pierwsze: selfików nie mam w zwyczaju robić, konta na FB nie posiadam, a Instagram to już nawet nie bardzo wiem co to.

Po drugie: Hipsterem nie jestem i też nie bardzo wiem kto to taki.

Po trzecie: co do miejskich autostrad (i autostrad w ogóle) to trochę ich ostatnio w Polsce i polskich miastach zbudowano. I jeszcze zbudują. A więc kierowcy nie mają źle. A to że trochę, ale tylko trochę, dosłownie ociupinkę ograniczy się im wjazd do centrów, to chyba dobrze. Coś za coś. Będzie więcej miejsca dla pieszych i znienawidzonych na tym forum rowerzystów. Z korzyścią dla wszystkich. Samochody muszą się trochę posunąć i zrobić miejsce innym. Szczególnie w miastach. Po autostradach i ekspresówkach, piesi i rowerzyści im się nie pałętają.

Po czwarte: obrońcy szerokich ulic zawsze jak im brakuje argumentów, to wyciągają argument w postaci karetki pogotowia, która nie może dojechać do pacjenta, bo stoi w korkach. Albo żeby sobie wziąć rower, zamiast karetki. I inne tego typu bzdury. Żałosne.

Po piąte: Tak, miasto jest najważniejsze.


kris Said:

jak zawsze zgadzam sie z postulatami Złomnika….i do tam ze od kilku dni jestem posiadaczem ponownie zdanego egzaminu na prawko , po 22latach zdawalem jeszcze raz z powodu punktów karnych….przez 6 lat od czasu zabrania prawa jazdy poprostu jezdzilem bez ,przez ten czas majac kolejne kontrole policji i mandaty za brak uprawnien i …..dawali nie wiem po co punkty karne…po zdaniu prawka stwierdzam ze to egzamin na prawo jazdy to wielka sciema i zadna nauka prowadzenia auta i zarabianie kasy dla word od ducha winnych i zestresowanych osób zdajacych. Zgadzam sie z internautami ze wypadki powoduja idioci oraz brak oceny sytuacji na drodze a nie brak uprawnień. A idiotyczne przepisy powodują ze wielu jezdzi bez prawa jazdy . chore jest tez takie sytuacje gdzie kierowcy tirów pracujacy na codzen za kierownica a straciwszy uprawnienia i poruszajacy sie nadal bo musza pracowac i z czegos zyc ..oblewaja egzaminy na prawojazdy na egzaminacyjnych ciezarówkach a na codzen prowadza duze zestawy tir…..dlatego popieram prawo jazdy jest niepotrzebne


Bartek Said:

W Danii o tablicach decyduje właściciel – jest wybór pomiędzy “nowymi” z eurobandem i “tradycyjnymi”. Nie ma podziału na województwa(komuny), są tablice białe(użytek prywatny), żółto – białe(firmowo – prywatny) oraz żółte(użytek firmowy). Na podstwie numerów tablic nie da się więc nikogo przyporządkować do żadnego miasta :) Inne litery mają samochody należące do urzędów miasta(w Jutlandii Północnej wożą się Toyotami Aygo, Yaris i Auris więc bez wypasów), rządu oraz wojska. Przegląd robi się raz na dwa lata i kosztuje tyle co u nas w Polsce, o jego posiadaniu świadczy mała naklejka na przedniej szybie. Dowodów rejestracyjnych jako takich nie ma i nie trzeba ich wozić, są właśnie takie kwitki przy zmianie danych właściciela pojazdu, które z resztą można trzymać w segregatorze bo w razie kontroli z tablic rejestracyjnych policja może rozczytać wszystkie dane :) Tablice rejestracyjne zdaje się przy wyrejestrowaniu samochodu(i od razu otrzymuje się zwrot zapłaconego podatku ekologicznego – opłaca się go co pół roku), także jeżeli ktoś nie wyrejestrowuje to tablice jeżdżą na samochodzie przez całe “życie”. Łatwo prosto i przyjemnie, ale cholernie drogo czasami 😀


radosuaf Said:

@pete379:
Ciekawostka, szukam, może sobie coś takiego zafunduję :).

@miki:
A gdybym ja sobie chciał pod domem postawić kwietnik? Taki duży, estetyczny kwietnik. Albo i 75 ogromnych kwietników? Jeśli samochód nie ma przeglądu, to nie nadaje się do jazdy, ergo: zapraszam na najbliższy parking strzeżony / do najbliższego garażu.
Przegląd nie jest wydawany na tydzień. Jeśli ktoś fury nie rusza od pół roku, to taka fura się nie różni od kwietnika.


c64club Said:

@Waldeck – jeśli miasto jest najważniejsze, to wprost z tego wynika, że ludzie nie (że są dla miasta a nie ono dla nich). Idea szeroko rozpowszechniona i mamy w miastach to, co mamy. Mieszkam w jednej z większych wsi w Polsce (Katowice), na szczęście na obrzeżach. Centrum dzieki tej nowoczesnej miejskiej ideologii staje się wrogie ludziom. Tak jak kiedyś zjawiałem się tam częściej, tak teraz czuję ulgę, że nie muszę.

Jako użytkownik roweru. Nie rowerzysta, bo to od razu dopisuje ci na plecach całą tę ideologię, na czele z “zakorkujmy rowerami miasto żeby nas polubili samochodziarze”


KM Said:

Ad. 1
Dowód rejestracyjny jest potwierdzeniem własności pojazdu. Wolę wozić tę książeczkę niż umowę kupna-sprzedaży, lub inne papiery. Teoretycznie żaden dokument nie jest potrzebny w dzisiejszych czasach, bo są wszechmocne bazy danych. Ale z czysto praktycznego punktu widzenia ja się tych baz boję. Któregoś dnia ktoś cię z niej wytnie i nie będziesz miał obywatelstwa, samochodu, konta, mieszkania, pracy itp. Takie rzeczy się naprawdę zdarzają w USA, gdzie jedynym dokumentem jest prawo jazdy.

Naklejka z badaniem – tak. Odholowywanie prawidłowo zaparkowanych pojazdów bez badania? Czysta prowokacja i bandytyzm.

Ad.2
Prywatnie drukowane tablice? Może od razu poproszę jakieś przedszkolaki o namalowanie mi zestawu? Czy to gruntownie przemyślany pomysł?

Ad. 3
Możesz się zakładać, że nie wzrośnie liczba wypadków. Ale wzrośnie. Egzaminy się pojawiły na początku XX wieku, dlatego, że wraz z rosnąca liczbą pojazdów zaczęła szybko rosnąć liczba wypadków. Jak się patrzy na statystyki trzeba patrzeć na liczbę wypadków unormowaną do liczby pojazdów. Bo co z tego, że np. w 1900 roku, kiedy nie było egzaminu było mniej wypadków, skoro po drogach jeździło pięć samochodów na krzyż.

Ad. 4
Zgadzam się z całym punktem. Co więcej chciałbym żeby ktoś wreszcie zaczął wlepiać mandaty dla durni jeżdżących złośliwie wzdłuż ścieżek rowerowych po jezdni.

Ad. 5
Znając zwyczaje dużej części moich współobywateli już sobie wyobrażam jak proekologiczne rozmontowują samochody rozwłóczając części po okolicy, rozlewając co się da i gdzie się da, a następnie porzucając “projekt” demontażu na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jednak wolę zorganizowane marnotrawstwo niż rozproszony syf.


Marcel Said:

@rosenkranz – moze jeszcze z datami chcesz te przyklady??? kalendarzyka nie prowadze. uwierz lokalesowi na słowo. nascie lat jeżdze – SZYitya to wróg 😉

Polisy OC – forum miłośników złomu – zwykle zlom nie jest nowy. Weźcie opinie rzeczoznawcy i zalatwcie sobie zwolnienie z ciaglości. Lub kupcie assistance w PZMot za 70 zet rocznie i nie jęczeć a reszta chołoty niech płaci. Wole jednakowoż nie trafić na jelenia bez OC. Kase z UFG dostane, ale przyjemnie nie będzie ( chyba ze teraz łatwiej odkąd mogę rozliczyć szkode u wlasnego ubezpieczyciela. Tylko kto w mbanku mi pomoże :D)

Prawko kat A. – nie zdazyłem rzucić kamienia w tej sprawie przy okazji “ujawnienia” się Z.łomnika w sprawie moturzenia ( chociaż to świetokradztwo nazwać moturzeniem jazdę na dalekowschodnim żelazie z marketu). śmieszna historia z tymi 125 ccm. Stać kierowców blaszanek po kilka/kilkanaście koła za jednoślad a nie stać tauzena na prawko. Albo na Gruponie kupic bo bywają kursy za pół ceny. Jazdy?kurs? a jaki problem sie dogadać ze szkołą jazdy? Matko z córką jak mawia pewna znajoma. Prawko A mnie kosztowalo 3 lata temu 700 razem z egzaminem. (zdany za 1` szym razem. W porwnianiu do kat B to jest banał) Jak sie chce to sie da. Ale smiać sie chce ze stać ludzi na motór na na papier za 10% kwoty juz nie. Tak wiem trzeba miec czas. Mam rodzine, male dziecko, prace po 10h dziennie ale jak sie chce to sie da. Tyle w temacie.


hurgot sztancy Said:

@KM – Ad.3 – a masz jakieś dane porównawcze z kraju gdzie egzaminy zostały zniesione, że twierdzisz, że liczba wypadków na pewno wzrośnie? Skoro nie masz, to tak samo gdybasz jak Notlauf

Ad.5 – naprawdę uważasz, że teraz to marnotrawstwo jest zorganizowane? A pojedź sobie gdzieś na przedmieścia, albo pooglądaj mixy na Złomniku, to zobaczysz ile samochodów gnije porzuconych. I nie będą zezłomowane, bo za każdy brakujący kilogram masy pojazdu trzeba na złomie dopłacać (kto to wymyślił ??????!!!!!jeden!)


miki Said:

@radosuaf – a gdzie jest napisane, że ZAPARKOWANY PRAWIDŁOWO samochód musi być w stu procentach sprawny? albo że jeszcze ta sprawność musi być potwierdzona badaniem technicznym? Przepisy jasno określają wymogi dla auta zaparkowanego w przestrzeni publicznej:
– zamontowane tablice rejestracyjne (obie!)
– wykupione OC
– stan który NIE WSKAZUJE na porzucenie.

Jeśli te warunki są spełnione, może auto stać do końca świata i jeden dzień dłużej.

Usterka o jakiej wspomniałem – urwany pasek rozrządu – trudno uznać żeby “wskazywała na porzucenie” – tego nie widać bez zdjęcia głowicy z silnika!!!

Przykład z kwietnikiem nietrafiony. Nie masz pod blokami miejsc do stawiania kwietników, łódek czy telewizorów. Natomiast samochód jeśli ma tablice i OC jest POJAZDEM – i jako POJAZD może być zaparkowany na miejscu służącym do parkowania POJAZDÓW. A że nie ma przeglądu? Nie musi mieć jak nie jeździ. Będę chciał jeździć – zrobię przegląd. Proste.

I naprawdę nie kumam tej totalitarnej “interpretacji prawa” w kierunku bardziej restrykcyjnego niż to stworzył ustawodawca. Chyba niektórym Kim Dzong Un się marzy – tam można stracić głowę za spanie na apelu…


@radosuaf – nie zgadzam się absolutnie, choćby właśnie z powodu, który podałem już wcześniej: właściciel mógł zachorować, być wyłączony na kilka miesięcy, i zwyczajnie nie móc się tym zająć. I nie, nie zawsze musi mieć kogoś, kto zrobi to za niego – szczególnie gdy choroba generuje spore koszta. A po powrocie do zdrowia samochód może znów być potrzebny – być może nawet bardziej, niż wcześniej.


Marcel Said:

nic tylko kupić działke, zrobić płot i wypuścić wielkie psisko.

jak tak za domem 7 fur złomuje na chwałe złomnika!


KM Said:

@hurgot sztancy
Proszę bardzo, artykuł naukowy o podwyższonych statystykach wypadków kierowców bez prawa jazdy (w USA).
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/16087463


rosenkranz Said:

@marcel: dat nie potrzebuję, o przykłady proszę ponownie.


KIEROWCA Said:

Widzę tutej małą niekonsekwencję: Zuomnik z jednej strony krytykuje naklejki rejestracyjne ograniczające przejrzystość szyby a z drugiej postuluje za wprowadzeniem naklejek z badaniem technicznym…
(Ja mam pasek PIONIEER szerokości 16 cm heheheh :-) )

Proponuję model chicagowski:
W rogu tablicy naklejka rejestracyjna ważna przez rok wykupywana np. w WK, taki rodzaj podatku drogowego upoważniającego do poruszania się po ulicach.
Brak przeglądów i badania emisji spalin dla pojazdów sprzed ’95 (OBD I).
OC przedawniające się automatycznie z możliwością odnowy w każdej chwili.
Nie jeździsz, odstawiasz na zimę, remontujesz = nie płacisz.
Przed ponownym uruchomieniem wykupujesz OC i naklejkę. Tyle. Zero zbędnych formalności.
Rejestracje powinny być przyporządkowane do właściciela i przy odsprzedaży demontowane z pojazdu.

Poza tym należy ponownie dopuścić rejestrację samów, przyczepek od Bosto, przekładek silników itp.


Marcel Said:

@rosencośtam – wpadnij, zapraszam. nawet herbate w makdonaldzie postawie, a co stać mię.


Zlomiarzosmieciarz Said:

@hurgot sztancy
Dlaczego dziwi Cię dopłacanie do brakujących kilogramów?
Jak Ty byś to rozwiązał?

Problem jest taki, że pojazd składa się z wielu materiałów. Jedne są cenne i relatywnie łatwe w recyklingu co powoduje że rynek jest w stanie za nie płacić. To złom stalowy, metale tzw. kolorowe oraz czyste tworzywa. Reszta to materiały z punktu widzenia rynku bardzo problematyczne. To tapicerki, gumy, przewody, pianki, elementy wielomateriałowe etc. Niestety recykling takich elementów jest albo niemożliwy albo na tyle nieopłacalny, że jedynym możliwą drogą ich pozbycia się jest utylizacja (najczęściej termiczna). Stacja demontażu pojazdów przyjmując pojazd musi sobie zbilansować zysk ze złomu z kosztami które musi ponieść na utylizację (nie tanią) reszty pojazdu. Cena jaką jest Ci w stanie zapłacić jest wypadkową tego przychodu i kosztu.

A teraz wyobraź sobie sytuację w której nie ma dopłat do brakującej masy pojazdu.
Kowalski ma samochód. Masa samochodu to 1,5 tony, z czego 1000 kg to złom a 500kg to śmieć.
Idzie do stacji demontażu pojazdów gdzie słyszy:
– Jak pan przywiezie sam złom dostanie pan 1000×0,7=700PLN. Do tego za metale kolorowe z silnika po 4 PLN/kg. Jak pan przywiezie kompletny pojazd to (1000×0,7)-(500×0,4)=500PLN.
Co zrobi Kowalski?
Wydrze wszystkie plastiki, całą tapicerkę, rozbierze silnik i zawiezie do stacji/skupu złomu. Zostanie mu na placu pół tony śmieci i baniak z olejem/płynem chłodniczym i wszystkim innym co zostało mu z rozbierania silnika.
Będzie to wszystko leżało do momentu w którym “stara” nie zacznie go słownie lżyć za robienie z podwórka wysypiska, czyli jakieś 2 dni.
… a las blisko… i to za damochę.


rosenkranz Said:

@marcel: czyli kolejna lokalna “święta wojna” istniejąca wyłącznie w głowach tobie podobnych


Tadeo Said:

“Jeden człowiek, choćby całe życie zbierał graty i lał z nich wszystkie płyny na ziemię, nie zniszczy środowiska tak, jak w jeden dzień zrobi to kopalnia metali ziem rzadkich potrzebnych do produkcji najnowszego rodzaju baterii do smartfonów.”
Super, tylko że baterie do smartfonów nie mają w składzie metali ziem rzadkich. Nie siej nieprawdziwych informacji, złomniku.


v8tatra Said:

po raz pierwszy od dawna zgadzam się w całej rozciągłości ze Z.Łomnikiem;)
pete379@
wg mojej wiedzy tylko tylna w pl może być kwadratowa, a jak ludzie zakładają to już inna historia
– może ma to związek z tym że tylko tylne miejsce na tablice jest homologowane? a przednią można mieć gdziekolwiek z przodu, byle widoczną i umieszczoną poziomo(tak głośno myśle;)
a możesz wrzucić zdjęcie tych lawet z kółkami do ścian i rolkami lub tagi po czym tego szukać;)


kaczan Said:

@pete379
Tablice w Wielkiej Brytanii nie są przypisywane konkretnej osobie ani firmie.Przypisywane są do konkretnego pojazdu do końca jego zycia.Mozna też kupic tablice indywidualne i te rzeczywiście można przenosić na kolejne auta po uprzednim przerejestrowaniu je na te numery, to swoista lokata kapitału bo można je potem sprzedać( te numery oczywiście).Na przyczepy przenosi się numer pojazdu ciągnącego i nie chodzi tu tylko o ciągniki siodłowe.Ja tak jezdzilem w Polsce osobówką z Anglii z niezarejestowaną przyczepką SAM ,po prostu dorobiłem trzecią tablice i to było legalne


zwykly_kierowca Said:

Ten Gran coś tam to inna wersja Rapida spaceback a nowe Polo to inna wersja nowej Fabii. I wszystko zostaje w rodzinie.


markus Said:

ad. 3: w takim razie to i ograniczenia prędkości nie są potrzebne, bo myślący kierowca wie, jak szybko może jechać.


macer Said:

panie Złomnik, dołącz się waść do Kukiza! masz duże grono stałych, zaufanych czytelników, którzy za tobą zagłosują, masz gadane, nadasz się do polityki. potrzeba nam tam teraz ogarniętych ludzi.


benny_pl Said:

ogolnie dobre, tylko nie wiem po co to o odholowywaniu pojazdow bez przegladu….

dla fanatycznych wyznawcow wylewania olejow do (gdzie?) to ja odpowiem ze w czasie eksploatacji pojazdu kilkanascie-kilkadziesiat razy zmienia sie ok 5l oleju, plyn chlodniczy, hamulcowy… i co? jakos kazdy skrawek ziemi nie jest tym pozalewany!!! a przeciez tyle jest samochodow…
moim zdaniem mozna zrobic tak ze do wyrejestrowania trzeba przedstawic swistek o zdaniu plynow eksploatacyjnych i tyle, nawet platne to zdanie nie powinno byc bo olej przepracowany tez ma swoja cene bo wykorzystywany jest do ogrzewania

poza tym cudowna i wspaniala opresyjna ustawa smieciowa ktora sprawic miala ze wszystko musza zabrac co sie wystawi ale zato kosztuje to 5x tyle co kosztowalo przedtem to wielka sciema i lipa, ostatnio robilem troche porzadkow i stwierdzilem ze pare foteli, lysych opon i zbita przednia szybe niema sensu trzymac wiec wystawilem pod smietnik – smieciarze nie zabrali, stwierdzili ze czesci samochodowych to oni nie zabieraja i nic ich nie obchodzi ze sie tyle placi za te smiecie….
nie, nie wywiozlem do lasu, ale nie dziwie sie jak tak inni robia

co do tablicy na przyczepke to bardzo madra sprawa, skoro przepis mowi ze “za pojazd ciagniony odpowiada pojazd ciagnacy” to po co jest OC na przyczepy ja sie pytam ?! rozumiem ze po to zeby jak ktos sie wybierze w podroz sama przyczepa i w kogos wjedzie to zeby uzyskac odszkodowanie? swietny pomysl, ide pojezdzic sobie przyczepa….


Klakier Said:

W Polsce też tak było że przekładało się tablicę z samochodu na przyczepkę,czy raczej dorabiało trzecią.Stare czasy lat siedemdziesiątych i wcześniejszych-tutaj link do tematu o caravaningu w Polsce trzeba fotki poprzeglądać,te same numery na przyczepce i Skodziawce .Pamiętam jeszcze inny patent “przyczepkowy”,to połączenie zestawy za pomocą końcówki drążka kierowniczego od np Stara zamiast kuli fi50…http://oldtimery.com/index.php?option=com_content&view=article&id=320:narodziny-polskiego-caravaningu&catid=24:inne&Itemid=1


pete379 Said:

@kaczan
Znalazłem fotki na hankstruckpictures, podobnie znajomy pokazywał fotki własnie takiej lohry przeciskającej się przez podmiejskie uliczki (sam jeździł w dystrybucji izotermą i firanką) i właśnie na zakończeniu górnego balkonu nad kabiną miała zastrzały i na końcach na pionowej krawędzi były rolki podobne do pełnych kółek z paleciaków.
Obecnie w ofercie głównych graczy na rynku budowy autotransporterów- Rolfo, Silver i Lohr już takich nie widać.


pete379 Said:

@benny_pl
Ten przepis jest po to, żeby firmy transportowe (a jesteśmy potęgą transportowa w Europie) nabijały kieszenie ubezpieczalniom, starostwom i gminom- wszakże wydanie dowodu i tablic kosztują, po ilości pojazdów zarejestrowanych (w tym przyczep) gmina wie ile dowalić podatku…
To nie jest po to żeby zabezpieczyć Twój interes (pokrycie szkód spowodowanych przez pojazd), tylko Państwa i samorządów.


Pino Said:

Prawo jazdy na brak mózgu nie pomoże.
Kilka dni temu, gdy skręcałam na zielonym w prawo, przejeżdżający szybko po przejściu dla pieszych rowerzysta wjechał mi praktycznie pod koła..
1. nie powinien 2. skoro już przejeżdżał – czemu nie uważał?
tylko i wyłącznie swojej uważnej jeździe i refleksowi zawdzięczam (y!) brak wypadku
ale czy to znaczy, że należy wprowadzić prawo jazdy na rower czy że kolesiowi brakowało pomyślunku??


KIEROWCA Said:

Na początek należy sobie uświadomić, że praktycznie każdy kierujący pojazdem ma prawo jazdy (urzędowy papierek) i chociażby elementarną znajomość przepisów.
Jednak to nie prawo jazdy czyni szofera, tutaj zawodzi instynkt samozachowawczy.

W krajach prymitywnych Albania itp. każdy jedzie po prostu tak żeby nie puknąć drugiego i jednocześnie nie zostać pukniętym i o dziwo to się sprawdza.

Mając 16 lat poruszałem się Syreną 104 także po drogach publicznych i żyję. Ilu natomiast świeżo upieczonych “kierowców” od BMW czy innej Calibry wącha już kwiatki od spodu w krainie wiecznego tankowania? Oni w myśl przepisów jeździli na legalu.

W myśl przepisów niejaki Bredzisuaf bUl weś kredyt SzogÓnie posiada tytuł magistra. Właśnie do takich absurdów dochodzi gdy zbędna biurokracja zastępuje zdrowy rozsądek.
Obecny kurs na prawo jazdy nie daje absolutnie nic poza tępym ćwiczeniem krzyżówek i filmików na płytach z nadzieją, że a nóż widelec akurat taki podejdzie na egzaminie.
I pytania w stylu czy w tej sytuacji należy zachować szczególną ostrożność? K… nie. W tej sytuacji można gadać przez komórkę i drapać się po dupie.
Za takie durne czysto książkowe definicje można oblać egzamin tylko kto jadąc samochodem załącza w sobie wybiórczo “szczególną ostrożność” w zależności od sytuacji? Albo obserwujesz drogę i prowadzisz ostrożnie albo nie. To nie wymaga książkowej definicji.
Czysty idiotyzm.
Za komuny to jeszcze uczyli przynajmniej podstaw jakiejś tam wiedzy technicznej, zasady pracy silnika, akumulatora, ukł. paliwowego. W ośrodkach LOK były m.in. przekroje maluchów. Obecnie prywaciarze to tylko aby odbębnić. Płytę z pytaniami wziął, niech se ćwiczy w domu na kompie, na miasto i na plac wyjechał to na egzamin.


Karol Said:

System z tablicami mamy chory. Każda zmiana właściciela auta połączona ze zmianą powiatu gdzie zarejestrowano auto to kolejny numer wypadający z systemu. Takie numery już nie wrócą. Co za marnotrastwo!


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1