zlomnik.pl

Home |

Dekonstrukcja demoludów, cz. 1

Published by on May 22, 2015

Zabierałem się do tego jak pies do jeża, bo po pierwsze temat jest tak obszerny, że nadawałby się na książkę, po drugie – ujmowano go już na różne sposoby i trzeba było wymyślić coś, co by spowodowało, że znów stałby się ciekawy. No i tak myślałem, myślałem i wymyśliłem, że chcąc pisać o historii samochodów z krajów demokracji ludowej nie ma co skupiać się już na kolejnych liftingach Syreny i Warszawy. “We have to dig deeper”, jak powiedział nie wiem kto. Zamiast tego zrobimy: samochody, którym zawdzięczamy naszą historię motoryzacji, a także te, którym swoją historię zawdzięczają kraje ościenne. Oczywiście najpierw Polska, bo Polska jest najważniejsza (chyba), ale znowuż omawiając Polskę nie da się pominąć ZSRR…

Wszystko opiera się na jakimś pierwowzorze. Dla złomnika pierwowzorem było połączenie Jalopnika (Jalop – nik, Jalopy – złom, przy okazji fajnie to brzmiało, jak pomnik), ze stroną graty.art.pl kol. Lesia, dzięki któremu dowiedziałem się że są na świecie inne świry fotografujące stare wozy. Niekoniecznie znaczy to, że skopiowałem wszystko co do jednego z Jalopnika i Gratów, po prostu się nimi zainspirowałem i dodałem własny kontent. Tak również jest w przypadku poniższych samochodów: coś zainspirowało konstruktorów, niekoniecznie z tego skopiowali, ale przynajmniej mieli się na czym wzorować.

1. Syrena
Rdzennie polski samochód osobowy. To prawda, rzeczywiście skonstruowano go u nas. Korzystając oczywiście ze sprawdzonych wzorców, ale jakby nie było, stworzyli go polscy inżynierowie. Czy zapatrzyli się na coś?
Tak. Na samochód Goliath GP 700. Oczywiście różnic było więcej niż podobieństw, ale inspiracji ukryć się nie da. Dwucylindrowy, dwusuwowy i dwudrzwiowy sedan z przednim napędem: oto właśnie Syrena, a przy okazji także Goliath. Przedprototyp Syreny miał 2-cylindrowego dwusuwa o pojemności 690 cm3, dziwnym trafem Goliath miał taki sam silnik, tyle że o pojemności… 688 cm3. Koincydencja. Różnica była taka, że Goliath miał silnik poprzecznie, a Syrena – wzdłużnie. Jeśli chodzi o sylwetkę, to zarówno Goliath, jak i Syrena, były mocno zainspirowane Borgwardem Hansa 1500 z 1949 r., który był jednakże samochodem o wiele większym, mocniejszym i droższym – z silnikiem 1500. Chodzi tu głównie o tę pontonową linię nadwozia, o to przetłoczenie pod oknami, sprawiające wrażenie, że samochód jest bulwiasty, przysadzisty u dołu i ma filigranowy dach. Bardzo podobnym w założeniu i konstrukcji samochodem był też Lloyd Alexander.

Długo szukałem, jaki samochód miał wtedy jeszcze silnik wzdłużnie i przedni napęd. Był to na przykład Panhard. Polscy inżynierowie bez wątpienia inspirowali się Panhardem. Polecam znane porównanie: Sera-Panhard kontra Syrena Sport. Wprawdzie Andy Thompson w książce “Cars of Eastern Europe” twierdzi, że Syrena Sport kopiowała głównie Daimlera SP250, ale nie można mu wierzyć, bo jest Anglikiem, przez co prezentuje typowy anglocentryzm.

Zatem za pierwowzory Syreny uznajemy Borgwarda (1949 r.!)

Goliatha

a dla Syreny Sport – Sera-Panharda, który również, dziwnym trafem, miał boksera przed przednią osią, napęd na przód i moc 40 KM.

Ale nie odmawiamy jej rdzennie polskiego charakteru.

2. Warszawa
Wbrew temu co wąsaci wujkowie nawijają na rodzinnych imprezach, Warszawa nie jest kopią żadnego Chevroleta ani Forda z lat 40., jest to o tyle niemożliwe, że GAZ-a Pobiedę (który początkowo miał nazywać się Rodina, czyli ojczyzna) zaczęto konstruować już w 1943, w wojennej zawierusze. Zupełnie przedziwnym trafem prace nabrały szwungu po tym, jak Ruskie zdobyli plany konstrukcyjne Opla Kapitana z 1938 r., którego przestano ostatecznie produkować… właśnie w 1943 r. i wtedy wtem! Błyskawicznie opracowano założenia konstrukcyjne Warszawy, to znaczy oczywiście Pobiedy, z nowoczesnym nadwoziem samonośnym i sprężynami śrubowymi w zawieszeniu. Pif-paf, i już w 1946 r. ruszyła produkcja… o ile tak można nazwać nieudolne próby składania Pobiedy metodami ręcznymi z czego popadło. Wczesne samochody były katastrofalnej jakości, nic w nich nie działało, nic się nie zamykało, ogólnie zemsta Hitlera pełnym ryjem.

Warto wspomnieć, że z początku Pobieda miała mieć silnik 6-cylindrowy. Legenda głosi, że sam Stalin nakazał zmniejszenie liczby cylindrów do czterech. Śmiem wątpić czy wujaszek Koba rzeczywiście był tym zainteresowany. Stawiam ruble transferowe przeciw orzechom, że chodziło o zmniejszenie kosztu produkcji – mniej części to tańszy silnik, jest to główny powód, dla którego dziś wszystko ma 3 cylindry zamiast 4, guzik prawda że downsizing, chodzi wyłącznie o cięcie kosztów. Ale skoro mowa już o silniku od Pobiedy – czyli Warszawy – to była to legalna, bo licencyjna, kopia jednostki Dodge typ D5 z 1928 r. W internetach piszą, że silnik ten powstał w 1935 r., jest to tylko część prawdy, bo w rzeczywistości ten akurat faktycznie powstał w 1935 r., ale była to cała rodzina dolnozaworowych szóstek, które w istocie pojawiły się już w 1928 r. Mniej więcej na równi z Fordem A.

ALE! To nie jest cała historia, bo ten silnik w wersji R6 był jak najbardziej znany i używany w sowieckiej Rosji, a także w Polsce. Chodzi oczywiście o źródło napędu do GAZ-a 51, czyli ciężarówki znanej u nas jako FSC Lublin. Zanim zbudowano Wołgę z silnikiem V8, wyposażono w tę jednostkę kilkaset Pobied, znacząco zwiększając ich moc. Oraz setki tysięcy GAZ-ów. BA! MAŁO TEGO! GAZ-51 potem został odkupiony (lub przejęty, trudno powiedzieć) przez Chińczyków, którzy produkowali pojazd o nazwie FAW-Jiefang bazujący właśnie na GAZ-ie i ponoć wsadzali tam ten sam silnik. I tego mało, bo Jiefanga skopiowano żywcem jeden do jeden w Korei Północnej jako Sungni i ciężarówki tej marki do dziś przemieszczają się z prędkością 40 km/h po drogach KRLD, a ich 87-letnie konstrukcyjnie silniki pochodzące z imperialistycznego imperium amerykańsko-żydowskiego zasila oczywiście gaz drzewny.

Zatem podsumowując: za Pobiedę i Warszawę odpowiadają

Opel Kapitan MY 1938

Samonośny!

Dodge D5, sory za słabe zdjęcie, ale ten króciec płynu powyżej głowicy jest jakby znajomy…

Oraz GAZ-51 i Sungni 58

3. Żuk, Nysa
Tu mam totalnego zgryza. Nie wiem, niech mnie kule biją, ale nie wiem skąd wzięły się genialne projekty Żuka i Nysy. W szczególności Żuk daleko wyprzedzał swoje czasy. Czy w połowie lat 50. były już podobne pojazdy? Oczywiście, czego dowodem choćby DKW Schnellaster, jedyny samochód który jest jakoś tam podobny do Żuka. Nysa ma w sobie jakieś dalekie inspiracje International Harvesterem Metro Vanem, ale nawet mnie taka teoria wydaje się lekko naciągana. W przypadku Żuka jest jeszcze jeden podobny pojazd – Ford Step Van z 1950 r. Ale to nadal mało. Co w związku z tym? Ano to, że zarówno Nysa, jak i w szczególności Żuk, są niedocenionymi przejawami geniuszu polskich konstruktorów i zasługują na wszelkie HOL OF FEJM jakie można im zapewnić. Tak, oczywiście że powstały na prymitywnym podwoziu i napędzano je przedwojennym silnikiem – nawet zmodernizowany S21 był przecież bezsensownym kawałem żeliwa o dennym stosunku mocy do zużycia paliwa. I co z tego? Biorąc pod uwagę warunki w jakich powstały, są to samochody fantastyczne. A Żuka produkowano 40 lat. Może i T2 robiono dłużej, ale produkcję tę utrzymywał ogromny koncern, który mógł sobie na nią pozwolić nawet gdy nie była dochodowa. A Żuk czy Nysa? To produkty pozakorporacyjne i ponadczasowe. Trudno przecenić, ile te auta zrobiły dla polskiej gospodarki, ile biznesów rozkwitło po 1989 r. roku dzięki Żukom i Nysom. Miałem znajomego, Andrzejka. A właściwie moi rodzice mieli. Andrzejek był rasowy aż mu kapało z wąsa. Andrzejek jeszcze za komuny miał „znajomość” i mógł „załatwić” kafelki, bo oczywiście kafelki były niedostępne. Woził je Żukiem. I stale mówił, że jego Żuk to najszybszy Żuk na świecie. Choć był zupełnie zwyczajny, Andrzejek po prostu go piłował do odcinki na każdym biegu, bo na benzynę też miał „znajomość”.

A oto Nysa

A oto Ford

A oto Metro Van

4. Mikrus
W przypadku Mikrusa sprawa jest prosta i znana. W latach 50. pewien dziennikarz z Niemiec przyjechał do Polski Goggomobilem. Mikrosamochody raczej nie były używane do tak dalekich podróży, stąd też ogromne zainteresowanie tym wydarzeniem. Ludzie tak tłoczyli się wokół tego auta, że dziennikarz nie mógł do niego wsiąść. Dało to impuls do podjęcia próby zbudowania popularnego samochodu w niskiej cenie. Nie będę Wam tu streszczał historii Mikrusa, bo tego dokonał już Mieczysław Płocica w swojej świetnej książce o Mikrusie, dość na tym, że dla mnie Mikrus wygląda jak skóra zdarta z Goggo. Nawet obudowa silnika wygląda niesłychanie podobnie. To znaczy, odróżniłbym oczywiście oba wozy na pierwszy rzut oka, ale chodzi o inspirację, z którą w tym przypadku w ogóle się nie kryto. Ponoć kupiono nawet dwie sztuki Goggomobila za dewizy, żeby je obejrzeć w szczegółach…

5. Inne
Późne lata 60. i początek 70. to w Polsce już oficjalne przechodzenie na produkty licencyjne – poddano się z próbami tworzenia własnych pojazdów. Została jeszcze oczywiście Nysa 321, która potem stała się Lublinem – ten projekt również był niezwykle nowoczesny jak na swoje lata i tu też trudno mi się doszukać jednoznacznej inspiracji, zwłaszcza że „ścięte przodem” busy zaczęły się hurtem pojawiać dopiero w latach 80., jak oczywiście Renault Trafic czy później Ford Transit III.

Choć jak się spojrzy na to zdjęcie, to Dodge, zdecydowanie Dodge Tradesman, co nie?

Tak

Ale tu już jakby mniej

Oraz ciekawostki na koniec:
Nasz “Smyk”

i Zundapp Janus

Prototyp samochodu STAL i Citroen AK-400.

STEJ TUNEND FOR PART ZWEI




Comments
Adam Said:

Więcej takich!!!


Yossarian Said:

Te polskie auta to nie żadne inspiracje – to wszystko oryginalne pomysły naszych inżynierów, które potem zostały skradzione i uruchamiano ich produkcję w przeszłości! 😉


siwyalf Said:

Z tego wynika, ze nasi inzynierowie nie wydumali nic sami. Wszystko bylo wzorowane lub kopiowane na czyma z zachodu lub wschhodu, ale to ze wschodu tez bylo robione na tym z zachofu 😉


RoccoXXX Said:

Andrzej jest miły Said:

W kwestii nysy dodałbym:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mercedes-Benz_L319#/media/File:Mercedes_L319_BW_1.JPG

Natomiast jest jeśli chodzi o syrenę (to nie samochód) to w mojej opinii trzeba szukać nieco “bliżej”:
http://polskajazda.pl/db/images_thumb_973469_800_800_resize.jpg


cooger Said:

Kurka płatny content! A nie…. wróć, on jest za darmo! Dzięki!

Nysy Nxx mają typowy dla lat 50-ych i 60-ych sznyt, przygarnąłbym gdybym miał gdzie trzymać i remontować. W ogóle polski design z tamtych lat miał sens, warto się temu przyjrzeć jeśli jeszcze tego nie zrobiliście. Później to już panie popelina była.


bonczek_hydroforgroup Said:

A co z ciężarówkami? Star, Żubr, Jelcz?
Też wszystko miało swoich zachodnich protoplastów?


Lars Said:

Wybrałem się kiedyś do Muzieja Retro Awtomobiliej w Moskwie. Pierwsze co wypatrzyłem, to stojące na parkingu przed właściwym muzeum Gazimierze 51. Po bliższych oględzinach okazało się, ze jeden to wyklepany u nas Lublin 51. Co lepsze, dalej mym oczom ukazał piękny, szary Żuk stojący pomiędzy innymi eksponatami. Jestem przekonany, że odnalazłem jedynego Żuka na wschód od Bugu. 😀


Buckel Said:

Dla mnie ważniejsze są inspiracje techniczne, niż stylizacyjne. A tych też nie brakowało – Syrena to przecież zerżnięte DKW (silnik 2-cylindrowy, zawieszenia z poprzecznymi resorami piórowymi, rama) z nowoczesną karoserią. Silnik Warszawy ma na pewno jakiś know how Forda – nawet żukowska membrana pompy paliwa pasuje do mojego Forda z 1940 r. GAZ w końcu z Fordem koszachty miał mocne. Z tego co wiem, inspiracja to w przypadku Mikrusa eufemizm – w zasadzie to kopia piracka.


atropos Said:

Czekam na CSSR i Tatrę !!!


Ja Said:

Zundapp Janusz i wszystko jasne 😉


Ostrovitz Said:

Odnośnie Warszawy, a właściwie jej silnika.
– wcale nie jest powiedziane, że historyjki o dwóch zbędnych cylindrach i Stalinie są nieprawdziwe. Józef Wissarionowicz był prawdziwym człowiekiem renesansu. Oczywistym jest, że znał się na motoryzacji lepiej od inżynierów (na lotnictwie od lotników, na językoznawstwie od akademików i tak dalej) i lubił to i owo poprawić po projektantach
– po DWA silniki od GAZ-51 montowano w radzieckich kołowych transporterach opancerzonych BTR-60, które jeździły i u nas w barwach ZOMO.


Tomasz Said:

A ile biznesów rozwinęło się w PL dzięki Mercedesom 207/307 ! A dobra, to nie na temat.


B4 Said:

Nie wszystko było kopiowane , ale widocznie te wersje sprawdzone szły najchętniej do wyrobów gotowych :) Bardzo podobają mi się prototypy ZUK A40 i B40 i te nowsze FWD ZUK A43 http://www.polskie-auta.pl/stara/dostawcze-11.jpg Ciężko powiedzieć , że z czegoś skopiowiali w 62 r A40 😀


marekrzy Said:

@Lars,
muszę Cię zmartwić – posiadam dokumentację zdjęciową (może kiedyś znajdzie się w mixie internacjonalnym?) Żuka, co prawda w stanie agonalnym, znajdującego się w dniepropietrowskiej obłasti. W sumie, odległość taka sama jak i do Moskwy.


DrOzda Said:

Pamiętam “załatwianie” kafelków za komuny. Zasadniczo były trzy kolory w produkcji biały , beżowy i zielony. Składało się “zamówienie” w m2 i już po paru dniach gdzieś wieczorem na zapleczu sklepu odbierało towar. Dobrze było jak kolor był różny od białego inaczej łazienka przypominała szpital :)


Lars Said:

@marekrzy, rzeczywiście, odległość +- ta sama. Cóż na Ukrainie najdalej byłem w Kijowie, a ten w muzeum był w stanie dużo lepszym niż większość spotykanych u nas. Zatem uznam, że pomiędzy Dnieprem a Wołgą. 😉
Do tego były tam takie perełki jak rajdowa wołga 24. Chciałbym zobaczyć, jak ta krowa goniła po oesie.


Ktosiek Said:

Co do MB w Korei Połnocnej, to po prostu inżynierowie mieli taki sam tok myślenia – to taka sama zagadka jak piramidy, dwa kraje po przeciwnej stronie globu, a produkt ten sam!. Myślę, że miejsce na kosmitów też się tutaj znajdzie ;). Co ciekawe, to cała motoryzacja KRLD opiera się na takich “ciekawostkach” ;).

A na serio, to bardzo fajny wpis, moar!. Upalałbym tego Dodge’a Tradesman’a, ma to autko coś w sobie


Klawisz Said:

JB Said:

Ale się na tym Zachodzie nakradli naszej myśli technicznej! 😉


Syrena miała trochę części Warszawy, a stylistyka tego typu to był standard wtedy. Mam znajomego niesamochodziarza, który na widok modeliku 300SL roadster spytal mnie, czy robili Syreny bez dachu?

Stalin podobjo zmniejszył motor o dwa cylindry by oszczędzić paliwo – podobno powiedział, że nafty w ZSRR nie brakuje, ale silnik ciężarówki w aucie osobowym to byłoby za dużo. A że to może być propaganda, to inna sprawa – w końcu i Hitler trąbil, że sam poprawiał projekt Garbusa po Ferdku…

Syrena Sport miała nawet blok silnika z Panharda.


radosuaf Said:

O, o samochodach! Jedno mnie tylko ciekawi, jak Ruskie zdobyły te plany Opla w 1943? Ktoś je sobie przywiózł pod Stalingrad do poczytania?
Też czekam na Tatrę.


PS Koreański Lublin to SUNGRI, przez R.


Marcopolo Said:

SpidiRallyeSport Said:

Patrycjusz Ci nie daruje tych podobieństw. I zaraz dorzuci że może Wars, Beskid to nie rdzennie nasz skradziony skarb! :)


Zyga Said:

W niedzielę pojadę na wieś, odpalę Żuka i zrobię kółko wokół komina. Właśnie zostałem zainspirowany :)
A poza tym zaczynam pałać miłością do GAZa 51 i nie będę się z tym już dłużej krył.


mql Said:

Jaja sobie robicie z tym Żukiem? Żuk i Nysa były znane w ZSRR. Były oficjalnie sprowadzane, figurują np. w katalogu importowanych samochodów (mam skan wydania chyba z 1984). Wydano je w ruskiej serii modeli Autolegendy CCCP – w zeszytach są zdjęcia z epoki i współczesne.
Ponadto Jelcz 574, czyli Star 660 warsztatowy – setki sztuk rocznie. Odsuwając się nieco – czechosłowackie zestawy Skoda (potem Liaz) + jednoosiowe naczepy chłodnie Orlican. No i oczywiście Ikarusy.


pr Said:

Nie wiem
nie znam się
nie orientuję się
zarobiony jestem
.
.
.
kochany
ja chyba wyraźnie i po polsku mówię
do końca roku żadnej roboty nie biorę


smoker Said:

http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/3/39/U401.jpg

Ford, Metro Van… po co tak zamorsko szukać? Zaraz za miedzą mieliśmy projektowe inspiracje.

Ten akurat Unimog jest śliczny, błyszczący i na wielkich, dość grubych kołach. I pickup. A widziałem zdjęcie nieco bardziej spatynowanego, na mniejszych, a na pewno węższych, gumach. I bodajże strażacki van. No Nysa jak żywa.


A Tarpan? Z czegoś był zerżnięty, czy jego ponadczasowa, dynamiczna i przeznaczona dla ludzi aktywnych linia to najprawdziwsze dzieło polskich projektantów? Pochylenie tylnej części pod większym kątem niż przedniej szyby naprawdę spoko wygląda – być może to pierwszy coupe-pickup ewer

http://i263.photobucket.com/albums/ii140/Baroon12/DSC_3773.jpg


Lars Said:

@mql – uch ty, rzeczywiście. Nigdy tego nie sprawdzałem, a wg rosyjskiej wiki nawet chcieli je klepać pod Orłem. o.O
Byłem pewien, że nie były tam wysyłane, z racji tego, że mieli swojej produkcji sporo a i nigdy na żadnego nie natrafiłem. Człowiek uczy się całe życie. 😉


marcin Said:

Hm…
Tak, ciekawe wnioski, ale dotyczą wyłącznie strony wizualnej.
Pod względem technicznym wg mnie, ale ja się nie znam nasi inżynierowie bezczelnie zerżnęli z IFA / DKW F7. Jak wiadomo oba wywodzą się od tego samego pojazdu. Na zachodzie ewoluowało to do Auto Union, a później wiadomo… a na wschodzie w Wartburga.
Cóż rama wartburga nawet w ostatnich stadiach pod względem konstrukcyjnym nadal bardzo przypomina rozwiązania z DKW.
W Automobiliście był artykuł Andrzeja Glajzera o protoplastach syreny.
W FSO korzystano dość często z inspiracji. W tym celu kupowano zachodnie wozy uznawane za naszych inżynierów za doskonałe (tak samo powstał wars. był bezczelną kopią kadeta, nic w nie było w tym przypadkowego) i zrzynano wszystko co się da.

Przy okazji upraszczano, bo przemysł po wojnie był w tragicznej sytuacji. Prostota była konieczna.

Co do syreny sport. W ogóle się nie wypowiadam. Przynajmniej raz w tygodniu spotykam kogoś kto mi dokładnie tłumaczy historię, motywy i gdzie mam kopać aby ją wygrzebać…
Mogę podać współrzędne GPS, tylko napiszcie z jakiego jesteście miasta


marcin Said:

Powinieneś wprowadzić możliwość edycji postów.


marcin Said:

P.S.
Syrena Sport nie miała niczego z Panharda, niczego z mercedesa, niczego z triumpha.
Miała kołpaki z GHIA, dokładnie z Warszawy GHIA, zaprojektowanej przez Sergio Sartorellego, tego samogo, który zaprojektował:
VW karman GHIA,
FIAT 126p
Fiat Ritmo…


benny_pl Said:

fajne “sledztwo dziennikarskie” 😉
a co do nysy, to mi sie wydaje ze niczym nie byla inspirowana, bo te nysy “z 1 serii” to wygladaja po prostu jak by nikt tego nie projektowal, jedynie byl prikaz “ma byc jak najprostsza blacha, bo pamietajcie ze sami to bedziecie klepac na tych workach!!”


notlauf Said:

a blok silnika?

jest edycja postów, musisz tylko mieć konto admina

żaden wordpress nie pozwala edytowac postów komentatorom, to nierealne


Korozjocedes Said:

Śmiałbym twierdzić, że front Opla Kapitana jest inspirowany amerykańskim Cordem 810. Idąc dalej tym tokiem myślenia: Cord- Opel Kapitan-Pobieda- Warszawa. Czyli Warszawa jest tak naprawdę Cordem. Ha! Amerykańskie świnie skopiowały od nas Warszawę kilkadziesiąt lat przed jej produkcją. Skandal!


notlauf Said:

Cord miał przedni napęd, tak w ogóle. Ale przecież pierwszym przednionapędowym autem było Mini, tak czytałem ostatnio.


mql Said:

@Lars: Nie jeździły stadami, więc nie były spotykane. Porównałbym obecność Nysy/Żuka tam z obecnością Biełaza u nas. Można było nie spotkać latami, ale były.
@moto-rondo.bloog.pl: A mnie się Tarpan podoba. Nie był tak barokowy jak amerykańskie i japońskie pickupy. Gdyby być wrednym , można się podłączyć pod Range Rovera – pionowy przód z pojedynczymi reflektorami, narożne, piętrowe lampki, przetłoczenia na boku, głęboka czapa maski silnika. Tyle, że to naciągane, bo lamp użyli, jakie były dostępne, a przetłoczenie musiało być, bo poprawiało sztywność blach. Nie szukam wiec podobieństw, tak jak nie zgadzam się z większością artykułu. Projektanci nie byli w takiej próżni, jak by się wydawało, wtedy też istniała moda. Zresztą lata 50-60 (i obecnie) to okres dużej uniformizacji, przynajmniej tzw. masówki.


marcin Said:

Rozumiem.
Nie chcę być adminem na złomniku… za duża odpowiedzialność.
Jeśli pytanie dotyczyło bloku silnika w syrenie sport, to nie był to blok panharda. Ten błąd popełnił Ś.P. Mirosław Mazur.
Silnik Panharda jest za szeroki.
Wszyscy popełniają pewien błąd logiczny myśląc o syrenie Sport. Ona bazowała na seryjnych syrenach, ale syrenach z 59 roku. To był inny samochód niż kojarzona przez większość 105. Wpadnij kiedyś to pokaże ci projekt podwozia syreny sport. Można sprawdzić wymiary. Przednia część ramy była węższa nawet niż w normalnej syrenie. A silnik Panharda nie mieście się nawet w ramie 105-tki.
Jest ktoś, kto by ci to lepiej wytłumaczył i dużo ciekawiej opowiedział, ale cóż… zaproś nas kiedyś na kawę :)

Paradoksem jest to, że oni, nasi inżynierowie faktycznie zrobili silnik. Nie wiem jak, po co dlaczego, bo już wtedy w opracowaniu był s-21 3-cylindrowy dwu-sów. Mocno kopiowali, oczywiście, ale Karola Pionniera była jakaś linia rozwoju, jakiś plan. Próbował zrobić coś z niczego. Firma rozwijała się tak jak by z gruzów powstawała na zachodzie. Kopiowali, ale mieli wizję i odwagę. Wystarczy wspomnieć wszystkie prototypy i projekty które powstały. Nie powstawały od razu po to aby z nich produkować seryjne auta, ale po to by sprawdzić czasem dziwne, czasem szalone pomysły…


benny_pl Said:

mi tez sie Tarpan bardzo podoba, i mialem, jezdzi o niebo lepiej na Fiatowskim silniku 1500 od Zuka, zreszta byly prototypy Zukow z Polonezowymi 1600 – kolega takiego testowal w FSC w latach 90 i bardzo chwalil osiagi, zreszta jak nim jezdzil to wszyscy sie dziwili co tam za silnik jest! nie wszedl do produkcji jak zwykle nie wiadomo czemu…


Demon75 Said:

@radosuaf – z tego co pamiętam to po prostu rozkręcili linię, wsadzili na ciężarówki i wywieźli.


versus Said:

Poza inspiracjami w zakresie rozwiązań technicznych warto też wspomnieć o inspiracjach w nazewnictwie: Żuk – Beetle, Nysa – Wołga, Mikrus – Mini, Jelcz – Scania, Beskid – Alpine, Polski Fiat – Hispano Suiza…


Właściwie to mialem pochwalić Tarpana, bo razem z Nysą i Żukiem uważam go za najlepsze i najładniejsze polskie auta, ale wyszła mi z niego beka… Zamiast nowych syrenek, warszaw i polonezów powinien wrócić Tarpan, ramię w ramię z odpisem vat-u od pickupów, by żyło się lepiej, wszystkim.


O technicznych korzeniach Syreny napisało już kilku komentatorów – tak naprawdę wszystkie europejskie przednionapędowe dwusuwy (poza samonośnym Trabantem) były oparte na Dekawce. Kształt ramy (tzw. ryba, ew. brzuch ryby), zawieszenie – to tak naprawdę to samo. Oczywiście nie były zamienne między sobą, ale założenia były takie same. Główne różnice polegały na ułożeniu silnika (poprzecznie vs wzdłużnie).

Żuk i Nysa – pełna zgoda, w szczególności Żuk był fantastycznym projektem, pokazującym, że da się. Oczywiście już wtedy powstawały małe dostawczaki, ale polskie konstrukcje były tak samodzielne i autorskie, jak było to u nas możliwe.

A najbardziej żal mi jest Stali – straszna szkoda, że nie zaczęli tego robić. I piszę to nie tylko jako fan 2CV i pochodnych. Bardzo jestem ciekaw, jak rozwiązane było podwozie – rama (bo raczej nie było to samonośne), zawieszenie itd. Niestety, wątpię, czy zachowała się jakakolwiek dokumentacja.


Korozjocedes Said:

Złomniku, Cord miał przedni napęd tylko po to żeby ukryć to jak został bezczelnie zerżnięty :)


Korozjocedes Said:

Notabene gdzie napisali, że Mini jako pierwsze miało przedni napęd? Chyba tylko na Pudelku mam nadzieję. Jak na jakimś motoryzacyjnym portalu bądź gazecie to klękajcie narody…


Pierwszy samochód w dziejach, czyli parowy ciągnik Cugnota, miał napęd przedni. Nie rozumiem, jak można tego nie zauważyć…


Jerzy Said:

Tak mi tylko nie pasuje z tą Pobiedą i zdobytymi planami Opla Kapitana. W 1943 wojna była jeszcze daleko od granic Rzeszy, a trudno mi sobie wyobrazić, aby Stirlitz angażował się w środku wojny w wykradanie planów samochodu osobowego. Nie neguję inspiracji Kapitanem, ale stawiałbym raczej na rodzaj reverse engineering. Nie ulega też wątpliwości, że Kapitan traktowany był jako źródło odniesienia (zachowały się zdjęcia z prób porównawczych).

Co do Syreny to stawiam bardziej na inspirację konstrukcją DKW F5-F8, które po wojnie były jednymi z najpopularniejszych samochodów w Polsce, natomiast nadwozie po prostu odpowiadało ówczesnym (parę lat wcześniejszym) trendom.


Jerzy Said:

A co do ingerencji Stalina w działania konstruktorów przypomina mi się anegdota, jak skutecznie nauczył konstruktorów, że ZSRR potrzebują aut 4-drzwiowych. Podobno kazał wejść konstruktorom na tylne siedzenie dwudrzwiowego KIM-a 10-50, natomiast sam z Mołotowem usiadł z przodu i dał komendę “z wozu!”


łoboże Said:

ŻYDY Z AMERYKI ZBANKRUTOWALI POLSKI PRZEMYSł BY WYKUPIĆ ZA 50GROSZY PROJEKT ZMODERNIZOWANEGO TARPANA I ROBIĆ U SIEBIE POD NAZWĄ “CHEVROLET AVALANCHE”


Szyba Said:

Stary już jestem… ale pamiętam film prod. ZSRR “Piraci XX wieku”. W owym dziele, ale pokazać że początek filmu miał miejsce w kraju kapitalistycznym, kazano Policji pilnującej załadunku statku jeździć prapolskimi Nysami. Tak mi to zryło beret, że do dziś to pamiętam :-)


Slavicis Said:

Co do Corda też mogło coś być na rzeczy. W 1937 roku niejaki Walery Czkałow pobił jakiś-tam-rekord i przeleciał z ZSRS na Zachodnie Wybrzeże w takim oto Tupolewie ANT-25: http://www.1zoom.ru/big2/933/320489-alexfas01.jpg?m=1
Generalnie wywołało to wielkie halo i inne aj-waj, ale Czkałow obsypany został nagrodami NIE TYLKO przez Sowietów. Od Amerykanów otrzymał samochód, konkretnie Corda właśnie: http://maxpark.com/community/4375/content/1457356
Zabrał go był ze sobą z powrotem do Sowietów, a tam wiadomo, że ktoś się tym wozem na pewno „zainteresował”. Inna rzecz, że gdy na tamtejszych drogach królował GAZ M1, to musiała ta fura robić niezłe wrażenie…
Tu na dokładkę „piękny” plakat z epoki: http://ic.pics.livejournal.com/vikond65/53941713/299193/299193_original.jpg


hooligan. Said:

@Leniwiec
Nie wszystkie dwusuwy bazowały wprost na DKW. Weźmy choćby same powojenne dekawki. Takie np Juniory F11 i F12 owszem były na ramie, ale zawieszenie wszystkich kół było już wyłącznie na drążkach skrętnych. Nie wspominam już nawet o DKW F102, które było samonośne, do tego miało już nowoczesnr zawieszenie (drążki z przodu, wahacze i sprężyny z tyłu).
A co do Nys i Żuków – były to może i dobre auta, ale w momencie swego powstania. Niestety zestarzały się baaardzo brzydko. Niestety miały wiele grzechów pierworodnych, których nie dało się wyeliminować do konca produkcji, bo po prostu nie było można. M.in. krańcowo tragiczne przednie zawieszenie i układ kierowniczy z Warszawy – bardzo skomplikowane i równie nietrwałe. Do tego stosunkowo wysoko umieszczona krawędż załadunku (resory na mostem etc.). Co za tym idzie wysoko położony środek ciężkości i w ogóle wąskie nadwozia. A były, bo być musiały. Po prostu na naszym rynku nie miały konkurencji – nie sprowadzało się (chyba) oficjalnie do PRL Barkasów, Skód 1203 (oba auta miały skrzyniowe wersje kryte plandeką), Latvii i Rocarów. Jedyny oficjalnie importowany minibus to chyba tylko w śladowych ilościach UAZ 452 i to tylko w wersji blaszanej – skrzyniowych chyba nigdy nie było. Każde z tych demoludycznych aut pod szeregiem względów przewyższały nasze produkty i z pewnością przydałyby się na wynędzniałym peerelowskim rynku.


@hooligan – racja co do Juniora (który zresztą miał ramę o zupełnie innym kształcie) i F102. Powinienem był uściślić, że chodzi mi o produkty z demoludów. A co do Żuka i Nysy – nie będę się kłócił, ale te samochody naprawdę zdały egzamin.


hooligan. Said:

@Leniwiec
“Powinienem był uściślić, że chodzi mi o produkty z demoludów” – czyli w dużym stopniu Wartburg 353 też odpada, bo do jego archaicznej ramy dospawano zupełnie nowe i nowoczesne (przynajmniej na papierze) zawieszenie – 4 sprężyny śrubowe, żadnych resorów etc. A Żuk i Nysa zdały egzamin bo po prostu musiały. Jak trzykołowe motoriksze w Indiach. Jednak kiedy się spojrzy na nie przez dosyc duże zużycie paliwa, zużycie oleju (poza spalaniem dochodziły wycieki – silnik S21 praktycznie do końca zachował z jednej strony wału jego uszczelnienie SZNURKIEM), niską trwałość (niekiedy tylko 100 tys km – taką wartość podawał zresztą fabryczny podręcznik obsługi) i wspomniane tragiczne przednie zawieszenie to trochę inaczej patrzy się na te auta, szczególnie jeśli się nimi jeździło na co dzień. Fakt, były tanie, były proste w obsłudze mi znane mechanikom zaś założenie LPG ratowało kwestie ekonomiczne. Miałem kiedys okazję przejechac się jako kierowca Latvii/Rafika (mieszkanie w pobliżu Białorusi zobowiązuje :) ) i muszę przyznać, że był on lepszy od Żuków i Nys praktycznie pod każdym względem – mimo że też wykony typowo tandetnie i po komuszemu. A i technologia też cokolwiek archaiczna. Ale silnik, prowadzenie, kierowanie, hamulce – zdecydowanie lepsze. Zużycie wachy tylko także spore, ale u nich tego zawsze było mnogo. U nas niestety nie, do tego na kartki.


kaczy Said:

Artykul sluzacy naciagnieciu rzeczywistosci do tezy majacej ponizyc Polskich inzynierow. A dlaczego nie wspomniano o Beskidzie i twingo, Polonezie i BX.ie, czy Syrenie 110 i Peugocie 104? Bo nie pasowaly do wymowy artyulu?


maczeta ockhama Said:

Gaz 51 to był śrubka w śrubkę Opel Blitz. Fabryka była w późniejszym NRD i ruscy wywieźli ją w całości, pewnie razem z robotnikami, bo dość szybko uruchomili produkcję. Silnik na 99% tez Opel


Jerzy Said:

@maczeta ja nie dostrzegam podobieństw poza pewną ogólną koncepcją ciężarówki z silnikiem przed kabiną i napędem na tył: różna pojemność i moc silników, różne wymiary (Blitz miał szerszy rozstaw osi, zatem nie mogli przejąć ramy), Gaz: skrzynia 4-biegowa, Blitz 5-biegów.


KIEROWCA Said:

Każdy inżynier korzysta ze sprawdzonych wzorców i na kimś się wzoruje ponieważ nie ma sensu na nowo wyważać raz otwartych drzwi.
Współczesne prestiże też wyglądają bardzo podobnie, prawie zawsze mają idiotycznie położoną szybę pod kątem chyba 15°, plastikowy zderzak w kolorze nadwozia, podobny układ zegarów, klameczki wewnętrzne, silnik w turbo ustawiony poprzecznie.

W czasach Syreny czy Warszawy po prostu były takie a nie inne koncepcje w budowie pojazdów. Warszawę a w szczególności jej deskę rozdzielczą przypomina lwia część Chevroletów z lat 46-48. Z tym, że Ruskie zrobili to LEPIEJ.
Warszawa ma już błotniki stanowiące część bryły nadwozia jak w nowoczesnych samochodach. Chevrolety, Dodge i Buicki aż do roku 48 włącznie miały karoserie na styl przedwojenny, a’la Kapitan MR38.

Syrena ma karoserię pontonową. Miały ją też Borgward, Goliath, Mercedes 300SL czy Cistalia. Taka była moda jednak to konstrukcja naszych konstruktorów ma najładniejszą deskę i ogólnie jest najbardziej proporcjonalna.

Żuki i Nyski to były dobre wozy na trudne czasy, zresztą 40 letnia produkcja jednego modelu w prawie niezmienionej postaci chyba jednak o czymś świadczy. Po prostu się sprawdzał a więc nie należało go zmieniać. Zauważył to już Zieliński w swojej książce z ’84 roku. Na ostatniego Żuka musieliśmy poczekać jeszcze 14 lat.

“Plagiat” projektów to normalka, szczególnie jeśli coś zostanie wynalezione w takim kraju jak Polska przez resztę świata nigdy nie traktowanym poważnie. Koncerny wychodzą z założenia no i co z tego że jakiś Janusz coś zrobił kiedy i tak jego własny rząd go jeszcze udupi. Bierem i będziem produkować!!!

P.S. Na tej samej zasadzie Mike Oldfield splagiatował Papierowy Księżyc dla Frąckowiak. Pffff, to i tak tylko jakaś Polka ona nigdy nie będzie na liście przebojów. Nie mogło być inaczej :)


fabrykant Said:

@Buckel. Ta sama membrana pompy, o ile dobrze pamiętam, bo naprawa była dobre osiem lat temu, pasuje także do Humbera z 1962. Identyczne, lub niemal identyczne z Wołgą 24 jest też w Humberze “wolnostojące” servo.


miwo Said:

Towarzysze na autach się znali. Jak pokazali Gomułce makietę Warszawy zaprojektowaną w studiu Ghia, to tow.Wiesław zaczął po swojemu jęczeć, wzdychać i wymachiwać rękoma. Dezaprobata.

@ B4
te projekty tego Żuka A40 to przypominają trochę z boku Peugeota J7. Tylko, że tamten miał przesuwane drzwi kierowcy. J7 zaczął być oferowany w 1965. O! Może i tu zerżnęli polski projekt!!!
http://www.autominded.net/brochure/peugeot/Peugeot%20J7%2065%201.jpg


Andziasss Said:

Ford BE posiada cudownie urzekające daszki na postojówkach. Jeszcze bardziej wzruszająca jest samotność kolumny kierownicy opodal.


syreniarz Said:

Rama i zawieszenie syreny to dkw i nawet konstruktorzy się z tym nie kryli, po latach mówiąc otwarcie na ten temat.

Natomiast silnik s14 który pojawił się w pierwszych syrenach i był katastrofalnie nieudany jako jednostka pędna dla samochodu, był przekonstruowanym silnikiem polskiej konstrukcji jeszcze z lat 20, służącym do napędu łodzi, samochodów? i przede wszystkim motopomp. Chodzi o wytwórnię Steinhagen&Stransky. Najlepszy jest fakt, że ten silnik zaczęli robić jeszcze przed DKW f1. Nie mogę znaleźć materiałów na ten temat, ale gdzieś w sieci są zdjęcia i historia. Silnik owszem, był dwucylindrowy, ale miał różne ciekawe rozwiązania, jak np. świece pod kątem, z czego w późniejszych silnikach zrezygnowano. Jest na sali jakiś miłośnik zabytkowych motopomp który mógłby się wypowiedzieć na ten temat?

w latach 90 zdecydowana większość kompaktów miała 4 cylindry w czterosuwie poprzecznie, a w latach 30-50 najtańsze samochodziki miały dwucylindrowe dwutakty. Sinik s15 jest polski i nie jest niczym inspirowany i będe bronił tej tezy jak niepodległości. S31 jest wzorowany na wartburgu, ale jest to luźna interpretacja, nasza jednostka miała np. lepiej rozwiązanie smarowanie stóp korbowodów, ogólnie zaryzykowałbym twierdzenie, że był to silnik lepszy, natomiast wykonany z materiałów klasy odchodów słonia. O tym, że silnik z wartburga pasuje w skrzynie plug&play, podobnież z głowicą, rozrusznikiem itp, to nawet nie mówię- Bluemke podszedł do tematu twórczo ;D


Piotrek Said:

Wszystkich komentarzy nie czytałem, więc nie wiem czy ta informacja już się pojawiła, ale ścięte przody miały już np. Iveco Daily I, czy Citroen C35 i pochodne.


palczyk Said:

Ojciec mojego Taty, a mój Dziadek, był kierowcą, początkowo (po wojnie) pracował w Polskim Radiu. Później przesiadł się na własną “taryfę”, w związku z czym przekazy rodzinne mówią o przebiegach rzędu 200k km na “dolnym” warszawowskim silniku. Biorąc pod uwagę, że taksówki w tamtych czasach niewiele stały na postojach, to może być całkiem prawdopodobne.

@KIEROWCA: “Każdy inżynier korzysta ze sprawdzonych wzorców …” To jest właśnie sedno postępu. Dodam do tego, że dzięki temu mamy ślepe zaułki i epokowe wynalazki. W każdej dziedzinie to działa tak samo.
Kiedyś mojemu Tacie sprezentowałem książkę pt. “Mechanicy i styliści”S.Bidzińskiego. Historia broni krótkiej wyłożona niezwykle elegancko (kto co od kogo ściągał opisane naprawdę dogłębnie). Jak ktoś odróżnia pistolet od rewolweru – polecam, czyta się jednym tchem.

Co do dwusuwów: Mądre głowy twierdzą , że na terenie NRD zostały zakłady specjalizujące się w “dwusuwowym” temacie. Wszystko zebrano pod szyldem IFA i temat jechał do późnych lat 80-tych. Czy pamięta ktoś co chodziło z hegemonią wschodnich Niemiec w wyścigach motocyklowych i zaginięciu zawodnika wraz z motocyklem podczas zawodów? Jeśli pierniczę głupoty, to mnie poprawujcie. Jestem ciekaw tej historii, oglądałem o tym jakiś program w latach 90-tych
(Planete?) i co zapamiętałem – przekazuję.

A, jeszcze jedno. Kiedyś sąsiadowałem garażowo z ex-wojskowym, wydawał się całkiem do rzeczy. Niezgrzybiały, znaczy. Gdy wspomniałem o Warszawie, złapał się za głowę: “Warszawa kochała smar, pamiętam do dziś, dwadziescia trzy kalamitki w przednim zawieszeniu !” Kiedyś postanowiłem policzyć w jakimś Żuku – po szesnastej uznałem, że tak jest,a jak z to wygląda naprawdę?


Gość Said:

Z dzisiejszej perspektywy można się śmiać z tych samochodów lub mówić że były do niczego bo mało kto zdaje zdaje sobie sprawe z wyglądu powojennej Polski.Cały przemysł najpierw był wywieziony przez niemcy a co zostało zabrali rosjanie. Większość inteligencji albo uciekło do ameryki albo skończyło jako wrogowie ludu, tak więc w kraju było wielkie nic z czego trzeba było zbudować fabryki szkoły szpitale itd często za projektowanie samochodów odpowiedzialni byli ludzie świeżo po szkołach bo innych nie było dlatego można się z tamtych projektów śmiać itd ale zwróćcie uwage ile szpitali fabryk szkól torów dróg zbudowano w tedy a ile teraz niby w tych lepszych czasach.


KIEROWCA Said:

Jak na swoje czasy nie były to złe samochody, a mówimy o latach 50/60. Później to już tylko lepienie licencyjnego trupa 125p do granic możliwości, cięcie kosztów a więc wsteczny rozwój. Ceratowe tapicerki, łamliwe plastikowe korbki, brak odblasków i popielniczek w drzwiach, obleśna gumowa kierownica. Ale Warszawa to był dobry wóz. Taka osobówka na podwoziu dostawczaka, coś a’la Suv. Jeszcze w latach 90 śmigały po wioskach i robiły robotę. Ówczesne amerykany prowadziły się podobnie a były jeszcze cięższe i bardziej paliwożerne. Niemcy mieli garbusa pamiętającego czasy Adolfa i Trabanta, któremu Syrena nie ustępuje a nawet go pod pewnymi względami przewyższa. Lubliny z lat 90 i Żuki po dziś dzień spotyka się w Społem czy rozwożące brygady interwencyjnych w ZOM. No i oczywiście strażaki. Przy odpowiedniej dbałości to żelazo nie klęka, chociaż te państwowe mają na sobie ze cztery warstwy farby :)
Żuk stał się też ogólną nazwą samochodu dostawczego. Mówi się np. To do mojego nie wejdzie, nie ma szans, trzeba wziąć Żuka.

Niektóre rozwiązania z pewnością zostały podpatrzone od innych ale to jeszcze o niczym nie świadczy. Cały świat odgapił silnik spalinowy od Benza czy linię produkcyjną od Heńka Forda. Nie ma w tym nic zdrożnego że konstruktor korzysta z rozwiązań już istniejących i wprowadza zmiany.


Klakier Said:

hooligan,Kolego,jako okazjonalny kierowca Rafika mogłeś odnieść pozytywne wrażenie ale ręczę ci że na dłuższą metę lub jako osoba .która musiała by ten szit naprawiać zmieniłbyś zdanie diametralnie.Ja co prawda mieszkam “po przekątnej”ale w latach “90-tych ktoś w firmie w której pracowałem wymyślił aby kupić kilkanaście sztuk ,bo tanie(coś dwa rafy za cenę 126)i się zaczęło… Hamulce powiadasz ?ok ale do pierwszego deszczu,na mokrym nigdy nie wiedziałeś które koło najpierw złapie,taka konstrukcja,dwa serwa wolnostojące za przednim kołem i chyba sześć !! pomp,opóźnienie działania to z reguły 3/4 skoku pedału,blacha zrobiona tragicznie ,spasowanie makabra,drzwi potrafiły pasować tylko do tego auta w którym wyjechały z fabryki,po ostrym hamowaniu portafiły się same otworzyć! i to nie jedne,profile wewnętrzne drzwi wyglądały jakby je robił “Maciuś z klanu”blacha na narożnikach pomiętolona jak folia śniadaniowa o korozji nie wspomnę,szyby boczne mogły wpaść do drzwi w każdej chwili,zawieszenie tył ok przód 10 Kkm i negatyw,też miał gwintowane tulejki tyle ze mało ,końcówki dało się skręcać jak miały luz do momentu jak nie wypadły przez miseczkę przekładnia kierownicza potrafiła stracić kontakt z kołami bez jakichkolwiek oznak wstępnych,silniki co prawda mocne i żwawe ale robiły albo 100000 albo 5000 i zdychały wałki rozrządu,SB nie do zajechania ,sprzęgło też ,jak padła tarcza (dość szybko) to pasowała z ursusa.Teraz pozytywy ,były trzy:komfort zawieszenia,ogrzewanie ,układ zapłonowy ,świeca mogła nie mieć bocznej elektrody ,iskra i tak waliła by do tłoka,kiedyś próbowałem przeskoczyła na sucho 8cm!Czasem się jarała komora silnika bo wygłuszenie było z jakiejś strzępionej tektury efekt był piękny bo płomień targało do tylnego zderzaka(wentylator silnika na sztywno) no i wypadający zbiornik paliwa wleczony na rurze wlewowej…. Rafy skończyły się szybciej jak nysy ,które były w firmie na długo przed nimi,to chyba tyle.


benny_pl Said:

Klakier: takie komentarze lubie najbardziej – z doswiadczenia uzytkowania danego (i nietypowego) pojazdu. ilez to sie jeszcze mozna dowiedziec…
w zyciu bym sie nie spodziewal ze cos moze miec tak dziwacznie rozwiazane hamulce 😉


ampli Said:

Ciekawostka: Nysa 321/Lublin/Pasagon/Honker Cargo powstala w wersji hybrydowej:

http://autovolta.pl/293-rzut-okiem-hybryda-bimodalna-pasagon

Nie jest to co prawda prototyp fabryczny (lubelska fabryka gdzies sie pogubila z zapowiadabymi modernizacjami i wprowadzaniem nowych modeli), ale potencjal jest… :)


miwo Said:

@ampli:
pogubili się z modernizacjami, bo i główny projektant liftingów (Kaniewski) niedawno zmarł. Oczywiście nie jest to główny powód tego, że jest tam jak jest.


nocman Said:

@palczyk

Chodziło o to że Niemcy nauczyli się wykorzystywać zjawiska falowe w wydechu (m.in. Walter Kaaden http://en.m.wikipedia.org/wiki/Walter_Kaaden) i zdominowali wyścigi. Hegemonia zakończyła się ucieczką jednego z zawodników na zachód.


SMKA Said:

Co do Pobiedy, z tego co kojarzę miała one też coś wspólnego z wcześniejszym GAZem M1, który z kolei miał sporo wspólnego z Fordem Model B. Co do zawieszenia z Opla Kapitana, nie pamiętam czy Pobieda miała tylko całe zawieszenie wzorowane na tym z Kapitana, czy może tylko przednie lub tylne wzorowane na zawieszeniu z tego samochodu. Ale stawiam że jeśli zaczęto wzorować się na zawieszeniu Opla Kapitana, to zaczęto to robić po wygraniu wojny, bowiem wątpię aby Sowieci byli podczas wojny jakoś szczególnie zainteresowani wykradaniem planów samochodów osobowych


hooligan. Said:

@Klakier
Dlatego też celowo opisywałem same założenia konstrukcyjne, a niue wykonanie (które mozna przecież disyć szybko poprawić). Poza tym miałem kontakt z egzemplarzem z lat 80, może był troche lepszy od tych z czasów “wolności” (podobnie jak wszystkie inne sowieckie wyroby). Tragedia polskich aut dostawczych polegała na tym, że na siłę dołozono komponenty Warszawy do prostych ram i niewyszukanych nadwozi. Efekt? Porównaj wymiary wewnętrzne i zewnętrzne Barkasa i Skody 1203 oraz Nysy i Żuka. Szczególnie ten ostatni to troche tragedia – w wersji skrzyniowej trochę się jeszcze broni (taka mała ciężarówka), ale furgon? Pudło nadwozia zawieszone ekstremalnie wysoko. Jego dół przebiaga sporo wyżej od linii łączącej środki kół – wygląda to, jakby auto stało na szczudłach. Szoferka umieszona za kołami (u wspomnianych konkurentów przed – kierowca siedzi dokładnie nad kołami przednimi, co ma przełożenie na wielkość przestrzeni użytkowej wewnątrz). Do Barkasa czy skody wsiada się łatwo, siedzi się niżej. Podłoga umieszczona sporo niżej. A to przecież te cechy, jakie bierze się pod uwagę przy ocenie auta użytkowego. Do tego w obu przypadkach szerokie drzwi z prawej strony o nisko umieszczonej krawędzi. Żuk może i jest poczciwy i nasz, ale w sumie to po prostu stosunkowo duże i ciężkie auto dostawcze o relatywnie niewielkim i raczej trudno dostępnym wnętrzu


tamarixis Said:

Andziasss Said:

Ja na miejscu Janusza K. zrobiłbym to samo po popełnieniu liftu Paszczagona. Z całym szacunkiem. A propos, czy cała produkcja Paszczagonów idzie na eksport, bo wydaje mi się, że Barkasów więcej widuję. Jeżdżą one gdzieś w ogóle?


łoboże Said:

@hooligan
W jednych zastosowaniach duży prześwit to wada, w innych zaleta.


lessmore Said:

W 1972 roku uczestniczyłem w zjeździe hippisów w Podkowie Leśnej. Przyjechałem kolejką podmiejską, choć miałem już wtedy Garbusa, na którego zarobiłem na saksach w Szwecji. Inny, mniej oszczędny uczestnik, przyturlał się pięknym Chevroletem Fleetmaster, znanym wówczas pod ksywką „Dyplomatka”. Pewną, trudną dziś do ustalenia liczbę takich samochodów, otrzymał rząd Polski tuż po wojnie od Amerykanów w ramach pomocy; jeździli nimi głównie dyplomaci, stąd ludowa nazwa. Po jakimś czasie (jak wszystkie inne państwowe samochody później), Chevrolety zaczęły trafiać w ręce prywatne. Kolega, który nim przyjechał, dziwił mi się tylko, dlaczego mu współczuję z powodu domniemanego przeze mnie braku części zamiennych. Właśnie posypał mu się jeden z tłoków. Pożyczył więc rower, pojechał do sklepu motoryzacyjnego i wrócił z tłokiem od Warszawy. Okazało się, że silniki tych samochodów są niemal identyczne. Zazdrościłem, bo ja z częściami do Garbusa miałem wtedy niemało kłopotów. Do dziś więc jestem przekonany o bliskim pokrewieństwie produktów GM z Pobiedą/Warszawą. A co do podjęcia produkcji w ZSRR, to było dokładnie tak, jak to już tu ktoś opisał – rozmontowano fabrykę w Opla w Niemczech i wraz z załogą przewieziono do Moskwy. Po jakim czasie odesłano Niemców do domu, gdy Rosjanie już jako-tako opanowali technologię.
Wspominany natomiast przez Notlaufa pan Andrzejek od Żuka był taksówkarzem bagażowym, który miast biernie czekać na klientów pod jedynym wówczas w Warszawie składem materiałów budowlanych przy Radzymińskiej, wziął sprawy w swoje ręce i zaczął załatwiać chętnym te towary. Był ich ciągły deficyt, kolejki stały po nocach bez końca i nadziei, ale pan Andrzejek wparowywał bez kolejki, brał co chciał, ładował na Żuka i wywoził. Oczywiście, wszystkim się to opłacało. Znali go też chyba wszyscy warszawiacy, zdolni do zapłacenia podwójnej ceny za towar, byle go mieć. Pamiętam, jak kiedyś, w połowie lat osiemdziesiątych, potrzebowałem kafelków. Pan Andrzejek wprowadził mnie poza wszelką kolejnością do składu, zaciągnął do ciemnej szopy na końcu terenu i tam wywołał sprzedawcę. „Franuś, pan przyszedł. Co masz?” „A, panie Andrzejku, ładną »tarakotę«, ale to już zamówione, do Sejmu jedzie!” „Franuś, co ty pierdolisz, do jakiego Sejmu? Klient przyjechał!!! Ładuj to na pakę!” No i Franuś załadował. Po prostu pan Andrzejek, oprócz najszybszego Żuka w Układzie Warszawskim, miał też ogromną siłę przekonywania.


Klakier Said:

hooligan@
Kolego założeń ja nie neguję ale co Ci po założeniach(socjalizm teoretycznie też miał niezłe ,a jak było w naturze?) ,jasne ze raf miał więcej miejsca(furgon) na pace niż nysa i żuk ,miał niski próg załadunku,miał inne proporcje jak był zj ebany technologicznie .W nysach i żukach kabina była dalej od przodu co przy dzwonie dawało jednak trochę szans na całe nogi,w rafie coś 30cm równie gównianej blachy tyle ze zderzak i podłużnice pancerne.Czy dało się to poprawić ,wątpię tłoczniki miały chyba z pół cm tolerancji skoro miętoliły wytłoczki ,ładowność żadna 4 osoby ,nosze i parę walizek i raf leżał na glebie jak bura suka,tak to były karetki nawet R-ki ,na nysie 800kg nie robiło wrażenia a żuki u węglarzy i 2t potargać potrafiły,cytując klasyka “mieliśmy takiego misia na jakiego było nas stać” i ten miś mimo że trochę kaprawy dawał radę w tamtej rzeczywistości.
Benny teraz coś z Twojej-naszej działki elektryka w rafie,krótko:przewód w wiązce potrafił zmienić kolor trzy razy nie był łączony!chyba wszystkie były białe tylko barwione na końcach jakąś plakatówką,po wyjeciu kilku bezpieczników w niektórych egzemplarzach wszystko dalej działało,zasilanie wyłącznika świateł wzięte z wyłącznika stopu przewód 0,5mm2 oczywiście sie jarał już w nowych po drodze z Białegostoku,wyłączniki awaryjnych były dwa!jeden włączał tylko światła a drugi niezależny włączał awaryjne i wycinał zapłon do dziś nie wiem po co.Kokpit zrobiony z okładki od skoroszytu… więcej chyba nie chcę już pamiętać .


benny_pl Said:

Andziasss: ja nie widzialem ani jednego, mimo ze nawet kolo FSC czesto przejezdzam 😉
jezdza zato ich “sluzbowe” pojazdy marki ZXAUTO – Grand Tiger 😉
otakieo:
http://mreq.republika.pl/1/zxautotiger.jpg


benny_pl Said:

Klakier: no to niezle 😉 wspolczuje ciaglego przywracania tego do zycia, co tam jeszcze mieliscie z ciekawych busow? skody 1203 tez byly?
potwierdzam, na Zuku 2t wegla nie robi wiekszego wrazenia, tylko odpowiednie klocuszki trzeba miec jako odboje resorow zeby sie nie wywinely na dobre na druga strone, ojciec kolegi tak jezdzil Zukiem “rolnikiem” i wcale to nie zabilo Zuka :) to na prawde wytrzymale auto


Enio Said:

Żuk, dziamdzia go szadz zapszała, miałem dwa. Pierwszy mi został w pamięci z powodu obracającej się razem z nakrętka szpilki mocującej koło.Rzecz jasna przekonałem się o tym na trasie a nie w garażu. Zamiast wymiany na koło zapasowe musiałem wymieniać dętkę na kole którego nie można było odkręcić. Drugi egzemplarz to tzw. blaszak z końca produkcji, skrzynia 4 biegowa, średnie spalanie ok 13-14 litrów. W nim podczas manewrowania pod ładunkiem, pękł mi przegub na kolumnie kierownicy a więc kierownica sobie a koła sobie. Innym znów razem zdarzyło się że w 3 godziny musiałem dojechać z Wawy do Poznania, o autostradach wtedy czytało się tylko w gazetach a więc prułem ile fabryka dała (a dała licznikowe 120) Owszem dojechałem ,ale mimo prawidłowego poziomu oleju przytarłem jedną panewkę i wykruszyły się dwa zęby w bakielitowych kołach rozrządu. Pamiętam jeszcze dobroduszne stwierdzenie milicjanta podczas kontroli drogowej – przedniego zawieszenia panu nie sprawdzam bo i nasze Nysy wszystkie mają luzy. Plusem o dziwo było prowadzenie na śliskich nawierzchniach, pamiętam że blaszaczek sprawował się świetnie i na lodzie czy śniegu nie dawał sobie w kasze dmuchać. Konkludując, tak jak piszecie Żuki i Nysy dawały radę ale i koszty były duże.


Klakier Said:

Benny skód nie było ,barkasów tez nie ale zato były dwa rodzyny http://www.furious.pl/furious2006-2011/img4/karetki-09.jpg to jeden
http://www.muzeumratownictwa.pl/stara/wp-content/gallery/polonez-truck-ambulans/ambulance-5.jpg i drugi ,prototypy szósty i dziewiąty śmiem twierdzić że to te co na fotkach,jako karetki były takie sobie ale jako dostawczaki całkiem sobie dawały radę.Miały obniżoną podłogę skrzyni do poziomu rantu felgi to i tak było za wysoko ale lepiej niż w trucku ,oczywiście zamykaną stalową kabinę ale otwartą do kabiny kierowcy.Prowadziło sie to dziwnie ,było ciężkie zawieszenie przód wiadomo tył most z osobówki,paliło bardzo spokojnie w trasie schodziło do 8,5l/setkę,miasto ok 12 silniki 1,6.Różniły się tylną klapą jak na foto.Z wielu wad miały jedną wielka zaletę,nie dało sie tego wywalić na dach(sprawdzone) .Szkoda że nie zastosowano płyty podłogowej z podwójnej kabiny bylby bardziej praktyczny… .Niestety oba skończyły sromotnie jeden po klasycznej kolizji,drugi z drzewem oba pojechały do handlarza do Sieradza??ślad po nich zaginą.


tolep Said:

lordessex Said:

A kto mi powie w takim razie na czym bazowały Czajka GAZ-13 i ZIS 110? 😀
Czajka ponoć była wzorowana na Packardzie Caribbean, a skrzynię automatyczną na przyciski ma wprost zerżniętą od Chryslera Imperial. Co do ZISa 110 to no idea.


bobbik Said:

ad2 A mnie się wydaje że Złomnik sięnie zna: silnik pabiedy jest rozwojowy z forda AA, na którego ruscy kupili licencję i trzepali go jako Gaza AA. I dlatego np. do skrzynii biegów Żuka czy Uaza pasuje silnik z obudową sprzęgła od wczesnej Sierry i innych Fordów.


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1