RÓB SAM: Syrenobugatti ZF Skurcz edition
Dobry wieczór,
link do tego ogłoszenia nadesłało na złomnikowego maila jakieś 600 osób, jednak do tej pory nie bardzo wiedziałem co sensownego napisać o tym samochodzie. I dziś wymyśliłem, w związku z czym możemy oglądnąć* sobie ten piękny pojazd.
Zaczniemy może od tego, że dzisiejsza kultura wymaga od nas nieustannego konsumowania jakiejś twórczości – nawet wbrew naszej woli, ponieważ słyszymy ją w radiu, widzimy w telewizji i na bilbordach. Mimo nieustannego zapewniania, jak to się wspiera młodych i niezależnych twórców, konsumujemy nolens volens kulturę w wykonaniu popowo-mainstreamowo-korporacyjnym. Znacznie częściej atakuje nas Lady Gaga niż TPN25, a w telewizji po raz kolejny obejrzymy “Facetów w czerni” zamiast dokumentu Piwowskiego o zamkniętym zakładzie leczenia alkoholików.
To powoduje, że jesteśmy tą korporacyjną kulturą zmęczeni i zaczynamy poszukiwać bodźców, które zapewniają nam coś, czego w korpo-popie nigdy nie znajdziemy – prawdziwego serca i zaangażowania, nie wystudiowanej perfekcji osiągniętej kosztownymi metodami. Ten trend dotyczy tak naprawdę niewielkiej, ale za to opiniotwórczej grupy osób, większość bowiem zjada tę papkę i nawet nie zauważa. Czasem jednak wystarczy zrobić coś samodzielnie – coś zupełnie odlotowego, spojrzeć na jakiś aspekt współczesnego życia w inny sposób, i już zdobywa się lokalną popularność i przy okazji lojalnych fanów, którzy sami z siebie, wcale niezachęcani, do poznania danej twórczości zachęcają innych. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Kiedy zobaczę kogoś niespodziewanego w danym miejscu, mówię na przykład “o w mordę! to Tytanowy Janusz! Ja myślałem, że on istnieje naprawdę, a to tylko legenda!” – i wszyscy wiedzą o co chodzi, mimo że na wszystkie produkcje Skurcza wydano średnią wartość jednego obiadu Stevena Spielberga we French Laundry, a aktorstwo i fabuła stoją tam na, obiektywnie mówiąc… niespotykanym poziomie.
No i co to ma wspólnego z Syreną przerobioną na Bugatti? Całkiem sporo. To auto udowadnia, że wystarczy zrobić coś samemu, wyróżnić się z tłumu, żeby ludzie tego pożądali, jeżeli będzie w tym widać prawdziwe zaangażowanie. Wierzę całkowicie w zapewnienia sprzedającego, że ludzie rwą sobie gacie przez głowę na widok tego pojazdu, bo jest to coś, czego na co dzień nie widzą. I nic ich nie obchodzi, że to nie Bugatti. Można byłoby powiedzieć, że to Bugatti i każdy by uwierzył. Kto w Polsce widział na żywo wyścigowe Bugatti? Garstka dziennikarzy motoryzacyjnych. Ja widziałem i niewiele się ono od tej Syreny różni. Ma pięć cylindrów więcej i napęd na tył. Wielkie rzeczy.
To nie ma żadnego znaczenia, że dla purystów ta fura jest ohydna i ma zaburzone proporcje. I co z tego? Robi robotę. Ktoś wziął ramę z Syreny i dorobił do niej blachy, przypominające “coś starego”. Gdyby na miejscu były jeszcze szprychowane koła, to byłby hit, który spokojnie można byłoby zaprezentować na dowolnym zlocie jako Bugatti i zorientowałyby się może trzy osoby, do których mam numery telefonów, a reszta by skonsumowała ten pojazd z niekłamanym entuzjazmem. To nic nie szkodzi, że nie jest idealnie. Idealne są produkty korporacyjne, które ludzi już nudzą i brzydzą. Gdyby postawić na jednym zlocie nowiutkiego Veyrona i tę Syrenę, obstawiam że większość oglądałaby nasz, rodzimy polski wytwór garażowy. Ta Syrena jest jak produkcje Skurcza: chętniej obejrzymy “Wściekłe pięści węża” niż któryś ze wysokobudżetowych filmów kung-fu, wolimy pościg z “Sarniego żniwa” niż ten z “Fast and Furious 5”, chętniej obejrzymy naszą, polską Syrenę w przebraniu Bugatti niż prawdziwe Bugatti, bo jedno i drugie jest bliższe naszemu sercu niż jakieś tam drogie, zagraniczne produkcje. A zatem pamiętaj: rób sam, z sercem, reszta przyjdzie sama! Brawo dla twórcy tego auta!
*moja babcia jest z Krakowa
Bardzo lubię to! Miliard za deskę rozdzielczą/nie wiem jak to nazwać, ale jest piękne.
Piona, Złomniku, za zamiłowanie do ZF Skurcz i dr. Yry!
Ciekawym, jaka jest cena minimalna.
A co do wstępu nt. muzyczne (jako że jakoś nie jaram tyle, by przyswajać filmy Skurcza): L.Gaga nagrała fajny kawałek z Tonym Bennettem i ogólnie, jako stary metalowiec bardzo ją szanuję.
Prawdziwie złomnik muzyką jest industrial. na przykład taki http://www.youtube.com/watch?v=Garm_vO-ADA
Chyba, że ktoś lubi japońszczyznę, wtedy tylko Merzbow
Ciekawe wkomponowanie elementów z ciągników rolniczych: błotniki z Ursusa C-360 oraz wskaźnik temperatury z Zetora. Stacyjka chyba też pochodzi z Ursusa. Swoją drogą miał ktoś wizję, cierpliwość i zdolności manualne.
Co do Skurczu to ich wcześniejsze Git Produkcje były całkiem złomnikowe (chodzi mi o te Zastawy , Nysy i nieśmiertelne Scirocco 😉
Ja tym jechałem. Nie skręca bo błotniki przeszkadzają, ale who cares? Ten pojazd zbudował Szaya i z worem prezentów jeździł cieszyć dzieci jako Święty Mikołaj. Czapy z głów bo dzieciaki były bez wyjątku posikane z radości.
I na zakończenie wpisu warto było dodać:
“I pamiętaj, to Syrenobugatti jest przysłowiowym słońcem, a Veyron motyką”
Pamietam te fure z czasow dziecinstwa, szaya byl moim sasiadem,budowal to cos ze swoim synem na podworku przed blokiem i juz wtedy byla zlomnik
tak…to jest nasze przez nas zbudowane z rodzimych części…na miare naszych możliwości i to nie jest nasze ostatnie słowo…..a deska rozdzielcza jak przystało na epoke PRL jest z płyty paździerzowej..jak ówczesne regały i meblościanki…piękna…
Czyli nie ważne jak bardzo dziadwoskie dzieło stworzymy, liczy się tylko to ile serca w nie włożymy?
Nie majorze. To sie nie liczy, bo wiekszosc pasztetow jest owocami goracych serc (kurcze, tekst godny Mniszkowny).
Liczy sie to, czy dane dziadowskie dzielo jest fajne, czy nie. To jest fajne. KPW?
Szaya budowal to nie tylko ze swoim synem, ale takze z czlonkami Sekcji Mlodych, ktora prowadzi od wielu lat w Ak Rzemieslnik.
Jesteście niesprawiedliwi 😉 Gdyby to był Bentley, to by się nazywało, że został rekarosowany na indywidualne zamówienie i z fixed head coupe stał się roadsterem. A jak Syrena, to przeróba.
Jestem wzruszony ze wytwór mojej chęci posiadnia taniego roadstera(koszt budowy to ok 1800 zl) wypłynął po 16 latach i to z oryginalnym lakierem. Historia była krótka. Syrena na pół i rury pospawal spawacz, a ja dorobilem blachy nitując ok 800 nitów . po 8 latach sprzedalem w stanie doskonalym za 3500 do Lublina.
o muj borze :O
Swoją drogą, ciekawi mnie “orginalny lakier”, ogłoszeniu 😀
Harry może i KPW, ale mnie się to “syrenobugatti” nie podoba.
Wiem, to rzecz gustu, czy smaku, a o tym się nie dyskutuje.
“O gustach sie nie dyskutuje” to jedna z najczesciej powtarzanych oczywistych nieprawd w internecie.