Złomnikowa książka dla dzieci, czyli Maluch EV
Okazuje się, że propaganda dotycząca samochodów elektrycznych wcale nie jest nowym wymysłem związanym z Nissanem Leaf. Trafiła do mnie – nadesłał Marek Pawłowski – książeczka dla dzieci o wymowie futurystycznej. Opowiada w formie nieco koślawego momentami wiersza o Maluchu, który stanął w kolejce do stacji benzynowej z większymi samochodami, i te większe samochody wychodzą na zgraję chamów i prostaków, nabijających się z Malucha. Przestają się jednak śmiać, gdy okazuje się, że na stacji benzynowej zabrakło benzyny, a Maluch nic sobie z tego nie robi, bo jest to Maluch elektryczny. Pytanie brzmi tylko, jak włączył sprzęgło, skoro w autach elektrycznych sprzęgło nie jest potrzebne. Mimo wszystko, książeczka jest inspirująca – sądzę że przeróbka Malucha na EV to bardzo dobry pomysł, na pewno lepszy niż zakup Nissana Leaf. W obronie Malucha staje tylko Opel – nawet Polonez okazuje się strasznym burakiem, nie wspominając już o butnym, niemieckim Mercedesie. Książeczka, chociaż bardzo oszczędna w treści jest naprawdę trafiona w dziesiątkę – stanowi idealną koncepcję na trzecią część filmu “Cars”. Duże samochody przestają się śmiać, kiedy wypalamy całą dostępną ropę i ostatnim jeżdżącym autem jest przerobiony na prąd Luigi.
Klikamy na zdjęcie – pokazuje się w dużej rozdzielczości. Miłej lektury i nie zapomnijcie przeczytać jej swoim dzieciom.
Pamiętam taką książeczkę o maluchu jadącym przed siebie, także wierszowaną i całkiem ładnie ilustrowaną, była to pierwsza wypożyczona przeze mnie 14 lat temu książka w podstawówce, już wtedy była niesamowicie sfatygowana, bo wydrukowana w 1979 roku.
Bardzo przyzwoita literatura. Miałem taką. Z książek o tematyce maluchowej polecam jeszcze “Fiacik” i “Chcę być taksówką”. Natomiast najbardziej hiciorska była książeczka o Starze p.t. “Ależ ten Star się stara!”.
Świetne! Pamiętam jeszcze dwie podobne książki. Jedna już z “elegantem” – raczej nic ciekawego i moja ulubiona książka z dzieciństwa, która wciąż gdzieś sobie w domu leży. Mocno sfatygowana, wszak czytałem ją kiedyś prawie codziennie. Temat kończacej się benzyny równiez był tam zawarty, ale odpowiedzianlnym za to był helikopter-złodziej przyłapany, a jakże, przez Malucha, który był z racji swych rozmiarów był dla niego niewidoczny.
O jaa, miałem to Jedna z moich ulubionych książeczek w czasach przedszkolnych. Pamietam jeszcze taką wierszowaną o Fiaciku, który odkrył tajemnicę znikającej benzyny (helikopter przylatywał nocą i kradł) i za to stał się bohaterem królestwa samochodów (królem był z tego co pamiętam Mercedes). W przedszkolu potrafiłem całą z pamięci powiedzieć paniom przedszkolankom 😉
Nie lubie tej ksiazki. To bylo w drugiej klasie podstawowki. Znalazlem ja w bibliotece. Wypozyczylem. Od razu zaczalem czytac na lekcji. Przeczytalem ja i stwierdzilem ze oddam do biblioteki na najblizszej przerwie. Gdybym wiedzial!
Krzyk bibliotekarki ktora nie wierzyla mi ze przeczytalem ta ksiazke sni mi sie do dzisiaj po nocach.
Jeden Włoch już coś takiego zrobił:
http://www.youtube.com/watch?v=sR2fIVAMwyM&feature=related
polecam resztę jego filmów jeśli kogoś interesuje konstrukcja tego śmigadełka.
z tym silnikiem elektrycznym… moze on na rozruszniku pojechał? Słyszałem o gościu (może to urban legend) który pomykal malaczem na rozruszniku korzystając z jakiegoś gigaakumulatora
Książeczkę chyba miałem, tak mi się kojarzy, że była czytana gdzieś między koziołkiem Matołkiema Piratem Rabarbarem.
@Paladinus – masz jakieś linki, zdjęcia takich e-maluchów z lat 80-tych?
ja miałem taką z tekstem:
“dodał gazu mały fiacik, lecz tu nagle stop-mandacik”
Atak nostalgii, łzy wzruszenia zalały oczy, ale bym ją czytał!
@ syreniarz, też miałem (a może mam) tą z mandacikiem, dalej szło chyba jakoś tak: “czy przepisy znasz kolego, nie wyprzedzaj na trzeciego…”
One były dwie w ogóle te moje – “Jak dzielny Mały Fiatek ocalił królewskie paliwo” i “Jak dzielny Mały Fiatek zaklęte miasto obudził”. 1986 i 1988 rok. Ehh, to były czasy… (to nostalgia za dzieciństwem, nie za PRL, żeby nie było)
jak tylko będzie mnie na to stać, kupuję Malucha i ładuję go do prądu!
hmm w sumie nic nowego nie powiem ale też miałem tę książkę jedna z moich dwóch ulubionych razem z bajką o zielonych groszkach 😀
impishgrin: Autorką ksiązeczek wierszowanych o maluszku, który “ocalił królewskie paliwo” jest moja mama.
Przeczytałem jej twój komentarz i kazała przekazać, że “bardzo się cieszy, że komuś się to spodobało”, bo nawet “Trybuna Ludu” wydała o tej książeczce swego czasu miażdżącą recenzję.
A te “historyjki” o szalejących samochodach wymyślała dla mnie, jako kilkuletniego berbecia.
Nie miałem, nie widziałem, nie czytałem. Dziękuję za dzisiejszy upload. Ilustracje futurystyczne jak na końcówkę PRL.
Była też taka książeczka o Maluchu, który stał się taksówką na próbę – na jeden dzień, czego nie mogły ścierpieć stojące obok niego na parkingu Warszawa i Duży Fiat. Ludzie też nim wzgardzili jako taksówką, ale rodzina wzięła go na weekend i było super
oooo, dzieki wielkie za odkopanie tego kawałka mojego dzieciństwa! :))))
próbowałem to kiedyś wyszperac, ale bezskutecnzie, bo nie pamietałem tytułu.
@TaTo pisz, ja to z chęcią kupię! Tę zamieszczoną przez złomnika podaruję synowi, będzie to jego pierwsza książeczka. A potem czekam na kontynuację pisaną przez TaTo
Jest i na allegro:
http://allegro.pl/dziwny-samochodzik-w-prochniewicz-i1954746553.html
ja pamietam za to kasete pt “Trapcio”. Mowa byla o wąsie który pojechał na ryby w swoim trabancie. Był też maluch i na pewno polonez. Polonez się woził i był wypasiony, chyba jakiś psiarski, no a trapcio był pierdołą. Pamietam muzyke jak z “Alternatyw” czy “Zmiennikow”…O, znalazłem:
http://betttti.wrzuta.pl/audio/7dqZ4tAtkPA/bajki-grajki_nr_86_-_trapcio
Trapcia miałem jako płytę (znaczy się winyl) Aż sobie chyba posłucham. Żeby tylko domownicy nie pomyśleli, że dziecinnieję na starość 😀
@kuba-s: W takim razie bardzo gorąco dziękuję twojej mamie, bo jako przedszkolak sfiksowany na punkcie samochodów uwielbiałem te książeczki Rymy, z tego co pamiętam, były znacznie lepsze niż w tym dziele o elektro-maluchu, ilustracje też bardzo mi się podobały. Ta o królewskim paliwie to pierwsza (i w sumie chyba jedyna) książka, jakiej się nauczyłem na pamięć.
z tym “stop-mandacik” to było właśnie w książeczce “Fiacik” (rym niezamierzony). Szło to chyba tak (z pamięci lecę):
“Pędzi Fiacik szosą krętą
czasem trąbi na zakrętach.
Lecz Syrena przed nim jedzie
i furmankę chce wyprzedzić.
[tu mi szwankuje pamięć]
Fiacik przecież
jak rakieta, w mig przeleci!
Dodał gazu mały Fiacik
a tu nagle stop-mandacik!
Czy przepisy znasz kolego?
Nie wyprzedzaj na trzeciego”
W tej książeczce była też opisana szarpiąca serce historia bólu egzystencjalnego anteny telewizyjnej. Rzeczona antena cierpiała z powodu jednostajnego życia na dachu. A “drogami pędzić chciałaby codzień, jako antena przy samochodzie”. Szarość i dodupność życia tak jej dokopała, że się biedna zepsuła całkowicie. I tu, proszę Państwa, nastąpił zwrot, bowiem wylądowała w hucie, gdzie została przetopiona na antenę samochodową! Piękna to historia, ale autor chyba nie do końca kumał technologię odzysku metali.
Tak czy inaczej, to najlepsza książka jaką w życiu czytałem! (oprócz tej o Starze).
Autor się nazywał (chyba) Apolinary Nosalski, albo jakoś tak.
hola hola, to skoro maluszek jest na prąd to czemu stał w kolejce do dystrybutora?
Może to była hybryda, a poza tym kupił płyn do okien i smar apetyczny.
Swoją drogą zgadzam się z dużymi samochodami – maluch to nie samochód 😉
impishgrin:
Ale za to moja mama dzięki tym ilustracjom zrobiła uprawnienia plasytczne
W ogóle nie pamiętam tych książeczek. Dziwne….
A “Przygoda Lutka-historia krótka” J. Brzechwy znacie? Z fiatem w roli głównej oczywiście. Chyba jedyna “motoryzacyjna” książka jaką pamiętam z dzieciństwa.
Byl jeszcze spiewnik dla dzieci pod tytulem ‘Mial raz tata grata Fiata’.
Zarówno ta o Starze jak i ta o Fiaciku są mi znane pomimo, że mam dopiero 17 lat
Ja tez mialem te ksiazke o Fiaciku, ktory zdemaskowal helikopterka-zlodzieja. Mialem tez ksiazke ze starymi samochodami z wieloma autami nieistniejacych juz marek (fantastyczny Panhard Levassor z trzema wyciekaczkami ktore niesamowicie mnie fascynowaly). Ta ksiazeczka byla cala upierdzielona od zup i innych potraw do mam stosowala ja jako sposób aby zmusic mnie do jedzenia jedna lyzka zupy – jeden samochód, za to ja zmuszalem ja zeby czytala mi opisy