Muzeum Saaba do sprzedania: najciekawsze bryki
Chociaż złomnik ze swojej natury jest na bakier z aktualnością i trudno nazwać go “niusowym”, to czasem staram się reagować na wiadomości, w których pojawia się złomnik. Wszystko wskazuje na to, że epopeja pt. “BORZE RATUJCIE SAABA BO JA MAM STARĄ 900-TKĘ WIĘC ONI POWINNI DALEJ PRODUKOWAĆ NIEDOCHODOWEGO 9-5” została zakończona w jedyny sensowny sposób, tzn. zamknięciem firmy Saab. Podjęto także decyzję o rozsprzedaniu fabrycznej kolekcji muzeum Saaba. Nie będę rozpaczał nad tym faktem, bo nie o tym jest ten wpis. I tak dobrze, że mają zamiar ją rozsprzedać, bo w Polsce całość by sobie zgniła albo trafiła do zgniatarki, albo została rozkradziona na części. Oczywiście skoro coś jest do sprzedania, to trzeba się przyjrzeć, cóż ciekawego oferuje nam Saab. Oto moi faworyci.
Prototyp 99-tki, który z tego co widzę, ma napis na masce o treści DAIHATSU. What the…?
By notlauf at 2012-01-17
Saab 98, czyli model 96 w wersji shooting break. Idealny do polowania na renifera. Kiedyś już o nim pisałem i nadal mi się podoba.
By notlauf at 2012-01-17
Skoro już przy kombi jesteśmy – powstały dwa prototypy 99 kombi, jeden wyglądał tak:
By notlauf at 2012-01-17
drugi, znacznie późniejszy otrzymał dodatkową nazwę Safari, wzorem aut General Motors. Czyżby już wtedy coś, ktoś?
By notlauf at 2012-01-17
Wyjątkowe coupe o nazwie Katerina bazowało na modelu Sonnett i pozostało jednostkowym prototypem.
By notlauf at 2012-01-17
Ten 99 został całkowicie przerobiony tak, aby silnik V8 zmieścił się za przednią osią. V8, rozumiecie, amerykański. Oni coś mieli z tymi amerykańskimi autami.
By notlauf at 2012-01-17
Mój ulubieniec: Saab Postbil. Podwozie ze standardowego 99 czy 900, nadwozie specjalne – pocztowe, z kierownicą po prawej stronie, żeby listonosz mógł łatwiej wsiadać za kółko bez obchodzenia auta, wzorowany w swoich rozwiązaniach na Volkswagenie Fridolinie. Ale bym nim woził druki bezadresowe.
By notlauf at 2012-01-17
Wszystkie powyższe pojazdy wywiózłbym z muzeum tą oto lawetą:
By notlauf at 2012-01-17
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa link na dole nie działa!!!
Ten Daihatsu to był pierwszy egzemplarz próbny Saaba 99 z właściwą karoserią (wcześniejsze miały poszerzone nadwozie z 96, tzw. Paddan czyli Ropucha). Chodziło o ukrycie faktu, ze to nowy Saab, a Daihatsu po pierwsze było mało znane w Szwecji, a po drugie dało się ten napis ułożyć z dostępnych w magazynie liter.
http://moto.allegro.pl/sprzedam-swoje-dziecko-bialy-kruk-bcm-i2044248946.html haha nazwa aukcji mnie rozbroila
Ciekawe za ile jest do wziecia URSAAB. Przecież to fura-marzenie 😀
100% bezwypadkowy!, oryginalny niski przebieg, od pierwszego własciciela, jedyny taki!
Tutaj najbiera sensu
http://www.delphi.se/filearchive/5/5940/120116-Bilder_pictures%20Saab%20Car%20Museum.PDF
tu jest aktualny link
Ja cie kręcę, wszystko sprzed GM bym kupił jakbym miał miljard koron, włącznie z tą przyczepą mieszkalną!!!!111
Złomnik, to Safari to nie wersja kombi SAABa 99, to wersja SAABa 900.
kilka saabów bym przytulił :). Ale mam takie pytanie: co w muzeum Saab’a robi Cadillac BLS??
newstad – powiem Ci szczerze, mój kolega ma takie powiedzenie – excusez le mot – “jeden chuj”.
Czytałem kiedyś gdzieś (może we wspomnieniach wspomnieniach współpracownika Sixteena Saxona), że Saaba 99 opracowała grupa inzynierów, którą z powodzeniem mozna było zmieścić na dwóch większych kanapach. Pamiętam jak w 2008 roku, w 40-lecie modelu, Krassowski z Automobilisty porównywał praktycznych rówieśników – saaba 99 właśnie i naszego 125p. Porównywał nie tyle parametry eksploatacyjne co genezę i ich dlasze losy. W jakis sposób odnosił się do zarzutów polskich inżynierów czasów PRL, którzy twierdzili, że było ich za mało, by opracować nowoczesne auto, bo podobno nawet w niewielkich firmach w latach 60 nad nowym modelem musiało pracować minimum 200-300 osób.
a tak przy okazji – co się dzieje z najbardziej ekstremalnym saabem? dwusilnikowym monsterem?:
http://en.wikipedia.org/wiki/Saab_Monster
z tego co wiem, to najmocniejszy dwusów w historii, nie licząc jakichś wydumek spod znaku DKW i IFa autorstwa m.in. Waltera Kaadena.
podoba mi się Saab 99CC, pierwsze kombi-coupe, 40 lat przed reklamowanym w tv Hyundaiem
Prototyp fajny, jeszcze w dodatku poprzeczne R6 niemalże. Bezsensowny układ, chyba jeden z niewielu/jedyny pierwiastek Złomnika, jaki posiada w sobie Chevrolet Epica, mam rację?
Taki subaru saab jak ten z 27strony jest też do sprzedania
tutaj:http://otomoto.pl/subaru-impreza-wrx-sti-tuning-C20029908.html
Nie wiem czemu, ale SAABa mi nie będzie brakować. A Oldsmobile’a, Plymoutha, Mercurego i Pontiaca mi szkoda. Nie żebym kochał amerykańskie, ale takie jakieś bardziej niszowe były.
saab i tak o wiele za długo żył. wszyscy wiemy kiedy się skończył, podtrzymywanie agonii było żenujące.
ej a wogle czemu płakać? przecież auta zabytkowe nieistniejących marek są wartościowsze, co nie?
no wlasnie – who cares? – przeciez nowe samochody SAABa to juz nie to samo co kiedys, to samo dotyczy mojej ukochanej marki – Lancia, te nowe Lancio-Chryslery wogole mnie nie ruszaja, wogole nie rozpatruje ich w kategorii “Lancia”, tylko w kategorii “nowoczesny motobełkot”. Wazne, ze sa satre modele, o ktore nalezy dbac, i sie nimi cieszyc, nie zwracajac specjalenej uwagi na to co sie dzieije obecnie z dana marka, a jak marka juz nie istenieje, to teoretycznie powinno podbijac wartosc starszych modeli.
najbardziej szkoda mi SAABa gdy patrzę na nowe 9-5, bo moim zdaniem jest piękne… szkoda, że to ostatni produkt z Trollhattan
http://saabworld.net/content/unique-vintage-saabs-sale-saab-900-safari-756/
Jedyny egzemplarz Saaba 900 Safari, poza muzealnym jest do sprzedania również.
A ja głupi nie kupiłem 900 bo mi było potrzebne kombi… No i kwota odpowiednia, chociaż może nie w tej walucie, ale kto by się wdawał w szczegóły przy takim wynalazku. Dobrze, że nie mam mieszkania, bo bym je sprzedał dla tego Safari.
@ Brazer – “ej a wogle czemu płakać? przecież auta zabytkowe nieistniejących marek są wartościowsze, co nie?”
No o to jest powod do smutku.
Stare samochody sa jak mlode wino (z jablek): Sa dobre, bo sa dobre i tanie. Jak drozeja, to stopniowo przestaja byc fajne.
oj tam oj tam, jak już je masz, bo tanio kupiłeś to niech rosną na wartości, to ekonomicznie uzasadnione.
Taaa, ciekawe czemu jeszcze nikt nie napisał, że SAAB skończył się na Kill’em All.
Brazer, ale po pierwsze primo – ja wlasnie nie mam SAABa (a krokodyle nawet mi sie podobaja), a po drugie – jestem przywiazany do postawionej przeze mnie tezy. Uwazam ze tanszymi autami statystycznie (tzn – nie zawsze, wiec nikt nie powinien sie poczuc urazony) jezdza ciekawsi ludzie i – przede wszystkim – robia z nimi ciekawsze rzeczy.
Gdy samochod drozeje, zaczyna coraz wiecej czasu spedzac w garazu, a coraz rzadziej wyjezdza na glupie imprezy, wycieczki, wypady itd.
@newstad – akurat w wypadku SAABa powiedziec cos takiego jest latwo i – co wiecej – takie postawienie sprawy ma sens i daje sie dosc latwo obronic.
@Hooligan – Monster też jest na sprzedaż w tej aukcji.
Dobra, wiadomo, jaki był Saab ostatnio, jak się okazuje mało kto z was go żałuje, ale pytanie – czy motoryzacyjny świat będzie bez niego lepszy? Myślę, że nie.
Ja żałuję, owszem. Ale od dobrych 15-20 lat nie mieli na Saaba pomysłu, więc może to i lepiej. Po co jeszcze bardziej pogrążać zasłużoną markę. Teraz jeszcze mogliby to samo zrobić z Lancią, po co ma się męczyć biedaczka.
Swoją drogą, ciekawe jak z cenami “nowych” Saabów w Polsce. W Stanach podobno obniżki 40% to teraz norma.
cholera, a ja akurat poszukuję ładnej 900-tki NG albo 9-3! Już wiem gdzie taką znajdę!
p.s. AeroX Koncept miażdży cyce!
@Harry, nie przeeeeeesadzaj… na BGC i inne okręgówki przyjeżdża człowiek idealnie odrestaurowanym jaguarem z silnikiem V12. auto jest więcej warte niż wszystkie inne startujące w rajdzie auta razem wzięte. więc jak się chce coś robić to się robi. po drugie masz spojrzenie wypaczone przez pryzmat lokalnej sytuacji. w takich na tren przykład Niemczech rajdy pojazdów zabytkowych są normalnym dochodowym biznesem, jeździ w nich baaaardzo dużo baaaardzo drogich aut i się po szlosach rozbijają… taki styl życia emerytów, ale nie tylko. środowisko jangtajmerowcó z głupimi autami jest ogromne i bardzo dobrze zorganizowane.
zatem spokojnie. teraz jest etap gromadzenia a za kilka lat zaczną się ludzie “chwalić” w pozytywnym tego słowa znaczeniu – swoimi kolekcjami.
a poza tym mechanizm ekonomiczny wzrostu wartości z czasem co ciekawszych aut jest korzystny. powoduje zachowanie ich. my, wariaci nie damy rady wszytskiego z rynku zassać i wiele fajnych aut by się zmarnowało a tak ktoś tam z innych pobudek niż my je kupi, zakonserwuje, może wyremontuje. Przecież wiesz, że ja swoje starocie trzymam tylko ze względów sentymentalnych plus for fun a nie ze względów spekulacyjnych.
a po drugie primo ja jeździłem 4 czy nawet pięcioma krokodylami w życiu, paroma 9000 nawet aero i powiem tak: nigdy więcej. za to moja narzeczona ma do tych złomów sentyment, fakt….
Nie no, przeciez specjalnie podkreslilem ze “statystycznie”. To co napisales to nawet nie wyjatek potwierdzajacy regule, bo ta moja teza to nie jest nawet regula, a taki luzny trend. Oczywiscie ze nie w kazdym przypadku sie sprawdza, niemniej smiem upierac sie ze istnieje.
Tak jak doceniam profesjonalizm zachodnich imprez i korzystam czasem z ich przewag nad naszymi, tak nie powiem ze pod kazdym wzgledem sa lepsze (znowu uogolniamy, bo sa rozne imprezy i tam i tu) i ze lepiej sie na nich bawie.
I tak jak ciesze sie z samochodow ladnie zachowanych w porzadnych kolekcjach, to wole 3 wyblakle krokodyle z porysowanym blotnikiem taplajacege sie w blocie podlasia w poszukiwaniu odpowiedzi na jakies glupie zadanie niz jednego superduper zachowanego i wyblyszczonego za pomoca kar-detajlingu rodzynka w muzeum.
Ja wiem ze czasu sie nie zawroci, ale to mi nie broni woleć jedno od drugiego, n’est-ce pas?
Obserwuje zmiany w moim waskim srodowisku i tak jak z poczatku cieszylem sie (i dalej sie ciesze) ze zblizamy sie wielkimi krokami do zachodu poziomem naszych samochodow i ze rzeczy dawniej nieosiagalne osiagalnymi sie staly, tak z czasem zauwazylem, ze jest coraz nudniej, a te coraz ladniejsze samochody coraz mniej robia, poza pozowaniem do zdjec wrzucanych na fora.
A ty czemu juz krokodyla niet? Myslalem ze to dosc porzadny woz. Nawet myslalem co by kupic, ale zaden nie wpadl w rece akurat wtedy.
czemu krokodyla już nie? ze względu na ilość usterek i awarii z którymi musiałem w we wszystkich po kolei walczyć. faktem jest, że wszystkie pochodziły z tego samego źródła i delikatnie mówiąc to mogło być powodem. natomiast w 9000 usterek było jeszcze więcej i głównie elektryka non-stop się sypała w tym takie upierdliwe sprawy jak zawieszanie się termostatu itp., itd…. wystarczy. od czasu, gdy przesiadłem się na japońskie stare żelastwa – zero problemów. różnica KOLOSALNA.
@brazer
potwierdzam. Z małymi przerwami poruszam się japońcami, często bardzo leciwymi (moje pierwsze auto – Datsun Cherry – wyprodukowano w 1972 roku). Gdyby tylko jeszcze nie ta blacha w tych autach…
Przy okazji – znam wielu mechaników, z którymi staraliśmy się zbadać ten fenomen. Ich (i moim też) zdadniem, poza wszystkim innym, największa przewaga starych japońców polega na perfekcyjnie wykonanej i bardzo trwałej elektryce oraz równie trwałych gumach i uszczelnieniach wszelkiego typu – zwracam uwagę – są to wszystko elementy, które w przypadku niesprawności implikuja poważne ustarki wszystkich pozostałych podzespołów, co rzutuje na niezawodność całego auta. Jeśli w elektryce starego japońca nie grzebali polscy kowale, ew. nie podłączano halogenów po 100W każdy, działa ona niezawodnie przez dekady. Zwróćcie uwagę – izolacja kabli nie twardnieje, miedź się nie utlenia i patynuje, masa zawsze jest. Wszystkie przełączniki działają aż do końca auta w hucie etc, etc. Podobnie wszelkie gumy – czy to osłony przegubów (a przecież gdy pęknięta osłona – przegub do kosza), gumy chodzenia (guma puszcza i płyn ucieka, nie musze nawet opisywać), wszelkie gumy układu ssania etc. Do dziś w rodzinie mamy micrę k10 (kanciak) z ostatniego wypustu (1992) – praktycznie żadnych gum w układzie ssania (tylko trwała uszczelka pomiędzy blaszaną obudową filtra a gaźnikiem, żadnych pękających plastików w układzie chłodzenia (tylko guma i stal), Chłodnica miedziano-mosiężna (chyba nie muszę nic dodawać). Komputer sterujący pracą silnika zamknięty w hermetycznej puszce, umiejscowiony w idealnym miejscu, pod siedzeniem pasażera. elektryka w stanie superidealnym – ostatnio tylko przestało działać tylne światło przeciwmgłowe – trochę dziwnie umiejscowione w tylnym zderzaku, woda z solą zrobiła swoje po 20 latach. No ale chyba miała prawo
I tak się kiedyś projektowało auta
a widzisz a mimo to, w Polsce znajdziesz setki i tysiące saabiarzy a środowisko fanów starego japońskiego żelastwa praktycznie nie istnieje. np. ja ze swoją pożal się borze “kolekcją” załatwiam 100% udziału pojazdów japońskich w mistrzostwach okręgu warszawskiego pojazdów zabytkowych.
mnie to wcale nie dziwi; taki jest człowiek – emocje. Na tym bazuje współczesny marketing. Saab jest charakterystyczny (np. taki krokodyl). Do tego szybko mozna dorobic ideologię. Do tego legenda rajdowa i legenda innowacji (kształt, turbo, bezpieczeństywo). W latach 70 mało było tak charakterystycznych japońskich aut mogących budzić emocje – Nissan serii Z? Mazda MX5? Celica? Dla większości ludzi japońskie auta pozostaną po prostu nudne. Ciężko się wyróżnić z tzw. tłumu jadąc japońskim klasykiem. No chyba, że to taki np. 240Z. Ale po pierwsze w Polsce ich bardzo mało, po drugie nissana (ani praktycznie żadnej japońskiej marki) nie trzeba ratować (przynajmniej na razie). Japońskie auto nie będzie miało duszy, bo jest po prostu niezawodne aż do czasu totalnego stoczenia przez rudą uniemożliwiającego jazdę
Sorry – oczywiście chodziło o mazdę RX7, a nie MX5 – nie wiem, dlaczego to wpisałem. Freud coś miałby do powiedzenia
Aha – zapomniałem o najwazniesjzej sprawie przy japońskich klasykach – częśći!!! używane odpadają; za mało ich do Europy sprowadzono (o Polsce nawet nie wspominam). Dostępność i ceny oryginalnych bardzo problematyczna. Poza tym Japończycy często zmieniali modele – 4-5 lat i nowy. To nie np. tylnonapędowe peugeoty, które klepano po kilkanascie lat (w Europie), do których części pasowały z poprzedników, następców lub modeli produkowanych równolegle. I do których części zamienne wciąż się produkuje. Nie oszukummy się – styry Japończyk nie jest łatwy do utrzymania
nie zgadzam się. stary japończyk – w przypadku części do aut marki mazda – ma je wszytskie w Europie w magazynie pod Antwerpią. Ja jak na razie jeden bzdet musze dorobić u artysty, bo zabrakło na stoku. poza tym tam się nic nie psuje, więc koszty serwisu są żadne. rx-7 I -gen. stoi u mnie w garażu i czeka na lepsze czasy, gdy brat znów będzie nią ścigać się w CA, ech…
No właśnie – gdzie Rzym, gdzie Krym. Gdzie Antwerpia, gdzie allegro, albo giełda. Do BMW E21 kupisz części na każdym rogu każdego miasta, często za czapkę gruszek.
kradzione, owszem, ale ja takich n ie kupuję. gdybym miał zabytkową betę to kupowałbym z magazynu beemwu, którego zaręczam cię nie ma u nas tylko jest tam.
jakie kradzione? nowe, z fakturą: wahacze, końcówki, łożyska, paski, przeguby, przewody hamulcowe, pompy wody, reperaturki, filtry i wiele innych. Od ręki w mieście średniej wielkości. Oczywiście ty być kupował tylko oryginały. ale ani społeczeństwo ani grupa miłośników youngtimerów nie składa się tylko z Ciebie. I właśnie dlatego tak mało japońszczyzny na zlotach klasyków.
nie dlatego, ale zostawmy to. saabów też niezbyt wiele. mercedesów milyjony za to, ech…
A to juz bardzo proste:
Merców zawsze było dużo, sa rozpoznawalne, trwałe, łatwe w naprawie, częsci full, praktycznie żadnych technicznych wydumek. Renoma, styl marki etc. I jak mawiał Tonio, mój znajomy handlarz klasykami: “Mercedesa zawsze sprzedasz, ZAWSZE”
Hoolingan, co do dzialan wspolczesnego marketingu, to zgoda.
Ale to “budowanie emocji”, “tworzenie legendy” duzo rzadziej sie marketingowcom udaje, niz twierdza. Zazwyczaj żerują na juz istniejacej legendzie, ktora powstala wczesjiej, poniewaz…. a to, to pewnie oni sami chcieli by wiedziec.
Ja za cholere nie wiem, co w starych Saabach jest takiego… powiedzmy “charyzmatycznego” i dlaczego tej samej charyzmy najczesciej brakuje duzo obiektywnie lepszym modelom japonskim.
Zabij mnie, nie rozumiem tego. Mozliwe ze to nie lezy w komptetencjach rozumu.
no właśnie – “obiektywnie”
emocje są subiektywne. SAAB nieodmiennie kojarzył się ze Szwecją – którą np. w latach 60 miała szczególnie dobrą markę. I nie chodzi mi tylko o ABBĘ i Bjorna Borga. Ogólnie Szwecja była postrzegana jako dobre miejsce do życia. gdzie na uboczu świata determinowanego przez konfrontację wschodu z zachodem.Bryła jego nadwozia była charakterystyczna. Do tego duży nacisk kładziono na bezpieczeństwo. To tego Sukcesy rajdowe m.in. Carlssona i Blumqvista. I te stałe konotacje do przemysłu lotniczego – także w reklamach w tle śmigały Drakeny i Viggeny. Duża część produkcji trafiała do USA, gdzie jeździła nimi dobrze sytuowana klasa średnia. W Aspen, znanym amerykańskim kurorcie narciarskim SAABy wykorzystywano jako radiowozy policyjne. Produkowano SAABów niewiele – to też wpływa na ich swoistą ekskluzywność. W domyśle – nie każdy mógł go mieć – nawet używany. Nietypowa budowa (pokaż mi drugie auto ze skrzynią pod silnikiem i napędem przekazywanym łańcuchami rolkowymi)- skutkowała kosztowną eksploatacją. No i wreszcie – starsze saaby były (a w zasadzie są) naprawdę długowieczne. Z tego misz-maszu uwarunkować wyłonił się kościół wyznawców SAABinek
“I nie chodzi mi tylko o ABBĘ i Bjorna Borga.” To pisz wprost ze o erotyke 😀
To tez sie zreszta, w wypadku Szwecji zmienilo i to diametralnie.
Wspomniales o trwalosci. Moze mamy tu (w kontekscie Japonczykow) kolejny przypadek “dlugowiecznosc vs niezawodnosc”
No i te różne saabowe dziwactwa, tzw. Saab quirks: stacyjka w konsoli środkowej, tryb “black-out” deski rozdzielczej itd. też są cenione przez saabofilów. Jak twierdzą niektórzy, gdyby Apple robił samochody, to byłyby to Saaby.
@impishgrin
bo widzisz; są dwa typy niezawodności auta.
Jest niezawodność japońska, ceniona zwłaszcza przez osoby całkowicie pozbawione zmysłu technicznego. Czyli jeździmy latami w ogóle bez zaglądania pod maskę, aż nadwozie całkowicie zgnije, ew. w jednym czasie pada wiele kosztownych rzeczy – nie opłaca się naprawiać, kupujemy nowe
Jest też niezawodność reprezentowana przez wybrane marki europejskie – bardzo solidne nadwozie, zawieszenie, mechanika, choć niekoniecznie tak perfekcyjnie dopracowana w szczegółach. Wszelkie niedomagania bardzo łatwe do przewidzenia, zlokalizowania i usunięcia przez użytkownika mającego jakie takie rozeznanie techniczne, czasami w garażu albo na parkingu. I łatwe w naprawie, także blacharskiej (by było do czego przyłożyć palnik). Takimi autami europejskimi były (za Podbielskim, który twierdził, że w latach 50 i 60 istniała taka opinia w Europie) podobno samochody 5 marek: Mercedesa, Volkswagena, Peugeota (przez pryzmat modeli 403 i 404) Volvo i właśnie SAAB. Zwróćcie uwagę – dwusuwowy silnik modelu 96 można było remontować praktycznie w nieskończoność – słyszałem gdzieś, że fabryka oferowała PIĘĆ! rozmiarów nadwymiarowych tłoków z pierścieniami, zaś sam remont robiło się piorunem. Silnik forda tez wybrano idealnie – moc może i taka sobie, ale genialny przebieg momentu. I rozrząd napędzany kołami zębatymi wprost z wału korbowego bez żadnych kół pośrednich. Podłoga tego auta była praktycznie idealnie płaska od spodu – zanieczyszczenia nie miały gdzie się zaczepić. Dobre zabezpieczenie przed korozją, do tego sprawdzona elektryka Boscha i VDO. Prosta i genialna czasami konstrukcja bez niepotrzebnych elementów (każdy kto widział sposób opuszczania szyby w drzwiach w modelu 96 wie o czym mówię) i mamy receptę na auto niemal wieczne, które w dobrych rękach jest niezawodne. Może nie tak jak corolla E9 ale prawie:)
Do autora złomika. Nie wiem czy ktoś to już pisał bo nie miałem czasu wszystkiego czytać, jeżeli tak to sorki, ale co do zdjęcia z napisem DAIHATSU to o ile mnie wzrok nie myli to się na tej masce coś odbija :).