Rodzinne kombi na sobotę: Mini Clubman Estate
Dobry wieczór,
ostatnio wywiązała się dyskusja co to jest mikrosamochód. Bardzo się cieszę, bo dzięki temu mamy kolejny temat żeby się kłócić – po dyżurnych już “co to jest youngtimer” i “czy Golf II z gazem zasługuje na żółte blachy”. Oczywiście pojawiły się głosy, że małe auta pokroju Fiata 500 to nie są mikrosamochody tylko po prostu małe samochody. Może i tak. Dlatego dziś “na sobotę” zamiast mikrosamochodu będzie rodzinne kombi.
W pewnym momencie wielu producentów postanowiło wskrzesić swoje stare konstrukcje. Jednym poszło dobrze (wspomniany Fiat 500), innym źle (New Beetle), jeszcze innym – pół dobrze, pół źle, czyli BMW i Mini. O ile normalne, standardowe Mini to po prostu sympatyczny samochód dla dziewczyny lub sympatycznego geja (nie mam nic przeciwko), o tyle aktualny Clubman ma w sobie coś wyjątkowego – może to te nietypowo otwierane drzwi boczne i tylne, a może to, że jest jedynym chyba obecnie prawdziwym “szuting brejk”, a właściwie mikroszuting. No i co najlepsze – chyba najbliżej odpowiada swojemu oryginałowi. Który oczywiście i tak jest od niego milion razy lepszy.
Początkowo było tak, że Mini z nadwoziem kombi nazywało się Countryman (wieśniak), a takie z wydłużonym, ładniejszym przodem – Clubman. Dlatego prawidłowo byłoby powiedzieć, że to, co jest oferowane do sprzedaży, to Mini Countryman Clubman. Auto ma dobrą cenę, malowniczo zgniłe tylne drzwi, ale także – jak wynika ze zdjęć – całą, niedziurawą podłogę, co sprawia, że mocno zyskuje na atrakcyjności. Tu rzeczywiście zgodzę się, że takie Mini Co-Cl nie jest mikrosamochodem, jest prawdziwym rodzinnym kombi dla ludzi niepozornych wzrostem, ale wielkich duchem. A w dodatku ma dobrą cenę. Przymierzyłem się ostatnio do Mini Clubmana kol. Michała i byłem pod wrażeniem nie tylko ilości miejsca, ale też przedziwnej pozycji za kierownicą, co zwiększa złomnikowy potencjał samochodu przynajmniej o 1/3. Oczywiście potrzebuję praktycznego nadwozia, więc wersja kombi jest dla mnie najbardziej interesująca, a przy tym mógłbym wreszcie zadzwonić do hurtowni opon i zamówić sobie dziesiątki, o czym zawsze marzyłem. W dodatku bywają tu na złomniku ludzie, którzy takie Mini potrafią nie tylko naprawić, ale i zepsuć tak żeby było bezsensownie szybkie. Proszę dwa!
Na przedmieścia? Przecież tam jeżdżą duże samochody.
Jak byłem mały to wydawało mi się, że Clubman jest ochydny, a zwykłe Mini śliczne. Teraz nie jestem tego już taki pewien. Ten jest śliczny, choć coś mi mówi, że to niezłe sito i po jednej solnej zimie w Polsce zamieni się w pył.
Dobry jest. Zwinny samochod miejski, rodzinne, przestronne kombi, praktyczny pojazd dostawczy do pracy i do tego szybkie auto sportowe w jednym. Prawdziwy cross-over-breeder. Cos co jest do wszystkiego i basta
Ma ładny kolor, dobrze maskuje rdze 😀 Zamiast naprawiać albo wymieniać drzwi wstawiłbym w dziurę pułapkę na mysz.
Małe samochody są fajne bo są małe i fajne.
Tak jak zwykłe mini IMO jest sympatyczne, to jest ciągle takie “pospolite” 😛 A takie kombi, moja uuuulubiona wersja nadwoziowa wszelakiej maści aut, to była by doskonała 😀 kolor kupy, no boskość :>
kiedys w uk widzialem ogloszenie miniaka z opisem kolor cyt “fresh shit”
cos w tym jest :D, badzcie dzisiaj na teatralnym, powinno byc kilka takich pazdzierzy
W sumie jak tak sobie pomyśleć, to nowy Clubman też zły nie jest. Pewno da się nim przetransportować bez większych problemów np. pralkę czy jakiś mebel. Poza tym, on się chyba ludziom średnio podoba, bo w Warszawie widziałem ich może ze 3, 4 sztuki. Mógłbym mieć takiego w takim:
http://s2.blomedia.pl/autokult.pl/images/2009/12/MINI-Clubman-SOHO-5.jpg
tudzież takim:
http://fc01.deviantart.net/fs32/i/2008/231/0/d/Mini_Clubman_by_Agus5593.jpg
wariancie kolorystycznym.
Silnik koniecznie wolnossący. 😉
Dla mnie trochę przypomina TRABANTA KOMBI 😀 Bynajmniej proporcjami.