zlomnik.pl

Home |

Opowieść o tym, jak Andrzej odzyskał żonę i przyjaciół

Published by on June 06, 2012

Dzień dobry,
jako że jutro wypada święto znane jako “Boskie ciało”, zamiast kolejnego miksu (do którego zresztą mam TONĘ materiałów), będzie krzepiąca serce i duszę opowieść. Zaczynajmy zatem.

“Andrzej wszedł do domu i zgarbiony usiadł na krześle. Żona krzątała się przy garnkach, nic nie mówiąc. Andrzejowi było z tym nawet dobrze, bo już od wielu miesięcy nie usłyszał od niej dobrego słowa. Jeśliby się odezwała, to tylko po to, żeby znów mu przygadać. Milczenie jednak gęstniało w powietrzu jak zupa, którą z zapamiętaniem pani Andrzejowa mieszała w garnku. W końcu to ona nie wytrzymała jako pierwsza.
– jak było w pracy?
– jak zawsze
Na tym zakończyła się konwersacja między małżonkami. Przy obiedzie też nie zamienili ze sobą ani jednego słowa. Każde z nich wpatrywało się w swój talerz, unikając wzroku tego drugiego. Andrzej czuł jednak, że nie jest w stanie dłużej wytrzymać tej nabrzmiałej sytuacji. Uznał, że podejmie kolejną próbę udobruchania żony.
– słuchaj Wieśka… wiesz, że to była okazja. W dobrej cenie. Nie psuje się i mało pali…
– jesteś durniem i tyle – przerwała mu żona. Mówiła bez zbytecznych emocji, ale z przekonaniem. “Jak myślisz, stary durniu” – cedziła, z lubością przeciągając słowo “durniu” – “dlaczego to Józek Śledziona dostał awans, a nie ty? Dlaczego szef obciął ci premię? Dlaczego stara Pifa w sklepie nie chce już ci dawać na kreskę? Dlaczego nie zaprosili cię na bal pracowników energetyki?”
Andrzej słuchał tego załamany. Nie miał właściwie argumentów. A żona była nieubłagana: “Pamiętasz co ci powiedział kościelny na parkingu w ostatnią niedzielę pod kościołem? Żebyś się tu więcej nie pokazywał. A nasza córka? Wiesz że Julka chciała uciec z domu po tym jak podjechałeś po nią po szkole, żeby ją zabrać do babci Czesi? Podobno nie ma teraz w szkole w ogóle życia, nauczycielka do mnie dzwoniła że wszyscy się z niej śmieją. I to twoja wina, stary durny capie. Nikt nie chce mieć do czynienia z nieudacznikiem, który jeździ ISUZU GEMINI!” – ostatnie słowa żona wypowiedziała z takim obrzydzeniem na twarzy, jakby kazano jej się taplać w słoniowym łajnie. Najgorsze dla Andrzeja było to, że wiedział, że żona ma sporo racji. Ostatnio naprawdę mu się nie wiodło. A wszystko to, gdy sięgnąć pamięcią, zaczęło się od momentu, gdy postanowił, że zmieni Malucha na coś lepszego. Rzeczywiście, to nie były już czasy Maluchów – w miasteczku na rynku Maluchami wozili się już tylko najmłodsi i najstarsi kierowcy. Reszta masowo przesiadała się na Polonezy (ci gorsi), Kadetty (ci trochę lepsi) lub Golfy II, a stary Leśniak, co miał firmę budowlaną, przywiózł sobie z rajchu BMW serii 3 i co tydzień zadawał szyku pod kościołem, powodując, że sąsiedzi zabarwiali się na kolor sinozielony z zazdrości. Andrzej nie należał do zamożnych, ale miał trochę odłożonych pieniędzy – część z premii za dobre wyniki w zmniejszaniu obciążenia podstacji energetycznych (po prostu wyłączano losowo wybrane gospodarstwa, zwalając to na konserwację sieci), część z zasiłku pogrzebowego, który wypłacono mu po śmierci ojca. Pech chciał, że spotkał wtedy swojego znajomego, który opowiedział mu, że właśnie wrócił z Belgii i ma do sprzedania świetny samochód. Andrzej nie bardzo znał się na motoryzacji – jego Maluch z 1986 r. był zarazem jego pierwszym samochodem, a że za granicą nigdy nie był, to nie bardzo miał skąd czerpać wzorce. I tak dał się omotać swojemu znajomemu, który przekonał go, że Isuzu Gemini będzie świetnym wyborem. “To jest japońskie, jak Toyota” – opowiadał ów znajomy – “zobaczysz, będziesz zadawał szyku… nikt takiego nie będzie miał!”.
I rzeczywiście. Nikt inny oprócz Andrzeja nie miał takiego Isuzu. Większość osób nawet nie umiała wymówić jego nazwy. Pierwszy kontakt rodziny Andrzeja z Gemini był daleki od jego oczekiwań. Po wydaniu całych oszczędności na nowe auto liczył raczej na entuzjazm ze strony najbliższych niż na krótkie “Tata, ale folcwagen to to nie jest” (córka) i “Durniu, na to wydałeś całą naszą kasę?” (żona). Równie źle wypadł podkościelny debiut – rzeczywiście, ludzie patrzyli na Andrzeja, ale raczej z politowaniem, niż z zainteresowaniem. Sąsiad zza płotu pozwolił sobie nawet na złośliwość “Andrzej, jak nie wiedziałeś jak się pisze GOLF, to mogłeś do mnie przyjść, ja bym ci pokazał!”, czym wywołał niepohamowany rechot swojej żony i trzech synów, z których co jeden, to był bardziej rudy, wredny i piegowaty. Lotem błyskawicy malutkie miasteczko obiegła informacja, że Andrzej od prądu kupił jakieś niewiadomoco, która szybko przerodziła się w powszechną opinię na temat Andrzeja, którą można streścić słowem “nieudacznik”. Równie szybko zaczęto dorabiać do tego dodatkowe, bzdurne zresztą, opinie, jak taka, że Andrzej się rozpił, że stracił pracę, że zastawił dom w grze w karty, ot zwykła, małomiasteczkowa, niczym nieuzasadniona niechęć i możliwość wyżycia się na koźle ofiarnym, który nie potrafi się przed tego typu atakiem obronić.
Jednak o ile złośliwości księdza z ambony (“módlmy się, aby nasz brat Andrzej wrócił do zmysłów”), ciche dni w domu czy przygryzanie kolegów z pracy lub też sąsiada Andrzej jakoś znosił, o tyle czarę goryczy przelało, gdy wybrał się po zakupy do Radomia. Postanowił w sklepie motoryzacyjnym kupić pokrowce na zagłówki z logiem VW, żeby choć trochę upodobnić swoje Gemini do wymarzonego Golfa. Ale gdy sprzedawca w sklepie “AUTO-FELGA” na widok auta zaczął ryczeć ze śmiechu, Andrzej miał ochotę skulić się i uciec. Jak przez mgłę dobiegał go rubaszny śmiech subiekta i jego słowa “jak mi Władek mówił, że u was w mieście jakiś gość jeździ Isuzu Gemini to myślałem że mnie wrabia! A to prawda!!!”.
Tego Andrzej nie mógł już znieść. Wybrał się do szwagra, który był spawaczem i postawił mu na progu kupioną za ostatnie pieniądze skrzynkę wódki. “Pomóż mi, Olek. Jesteś moją jedyną nadzieją” – powiedział Andrzej i wtajemniczył braciszka żony w swój plan. Szwagier nie mógł mu odmówić, bo z jednej strony też podśmiewał się z Andrzejowego nieogarnięcia, z drugiej jednak strony, rodzina to rodzina i trochę współczuł tej ciamajdzie.
Gdy zapadł późny wieczór, a żona z córką zasnęły już słodkim snem, Andrzej wykradł się z domu i po nocy, nie zapalając świateł, dojechał do szwagrowego garażu. Szwagier już czekał z diaksem i spawarką oraz kupionymi na złomowisku częściami. Drzwi garażu zamknęły się i panowie wzięli się do roboty. Jakieś 15 minut później żona szwagra zaczęła się dobijać, że jest dwunasta w nocy i ona chce spać, ale nikt jej nie otworzył. Dopiero z nastaniem ranka wrota otwarły się. A Andrzej wyjechał swoim zmienionym samochodem.
Jakaż to była przemiana. Na ulicy ludzie rzucali mu zazdrosne spojrzenia. Niektórzy pokazywali go palcami, mówiąc pewnie “patrzcie, zmądrzał”. Żona zemdlała widząc wymarzone auto przed wejściem, a córka krzyknęła “Tato, wieź mnie do szkoły, pod samo wejście!”. Koledzy z pracy zobaczyli go z okna i na powitanie przybili piątkę, mówiąc “Andrzej, jesteś swój chłop! Każdemu zdarza się coś palnąć, ale ważne, żeby wyjść z tego z twarzą”. I tak Andrzej, dzięki jednej nocy w garażu ze szwagrem, odzyskał żonę i przyjaciół.”

Zdjęcia: Adrian Mossakowski




Comments
Buckel Said:

Trzeba było zostawić wyróżnik powiatu, a nie numer :)


Rafał Said:

I żyli długo i szczęśliwie. Świetna bajka na dobranoc.


thrackan Said:

No tak, panowie widać skorzystali z tej skrzyneczki kupionej za ostatnie pieniądze i w upojeniu zapomnieli o wymianie oznaczeń z tyłu…


_krrl Said:

Ale, ale, skąd Andrzej wziął przód od Golfa?!


ole Said:

To nie ludzie to wilki.


backspacer Said:

budowałem sobie napięcie przesuwając powoli strone w dół, z tyłu na przód ;-))))


Krzysiek Said:

“Boskie ciało” WTF? To miał być śmieszny pojazd po rasowych katolikach? Jako nierasowy- pierdzielę, nie czytam więcej złomnika.


notlauf Said:

Dobrze, pa pa, niech prowadzi Cię Chrystus Świebodziński.

Właściwie dlaczego mówi się “Boże Ciało” a nie “Boskie ciało”, ale jednocześnie “Rany boskie” a nie “Rany boże”?
Mój borze, to takie trudne. Nie można tego zrozumieć, trzeba uwierzyć.


miwo Said:

wysoka forma – te złomnikowe historie można by zebrać i wydać jako zbiór krótkich opowiadań, choćby w ramach tzw. nowej prozy polskiej. byłyby tam zamieszczone różne teksty, ale przewijałyby się w nich np. różne przygody Cytryna z Gumiakiem oraz takie historie jak ta z radomszczyzny. dałbym (gdybym jeszcze mógł) rekomendację do nagrody Nike, a i do kanonu lektur uzupełniających w szkołach średnich bym dopuścił, bo zgrabne, inteligentne i prawdziwe. pyszne :)


notlauf Said:

miwo, dziękuję, ale bez przesady. Takie sobie coś tam skrobię. Nagrody Nike nie dostanę, bo nie uprawiam żadnego sportu, po co mi stroje sportowe?


miwo Said:

@ notlauf:
mogę Ci wyjaśnić różnicę między “boży”, a “boski”, ale nie wiem, czy to jest dobre miejsce na eksplikacje teologiczne (a właściwie w tym przypadku to bardziej z zakresu religioznastwa niż teologii)…


przemekk Said:

Czasem skutki zakupu takiego “niewiadomoczego” w małym miasteczku mogą być zupełnie odwrotne, ja już pare razy słyszałem historie jaki to silnik siedzi i ile to kosztował mój 100NX


notlauf Said:

Ależ nie, to jest bardzo dobre miejsce. Mogę Cię o tym zapewnić, a moje zdanie się tu nawet trochę liczy. Widzę że zrobiło się z tego zagadnienie, a przyznam że rzeczywiście zawsze interesowało mnie dlaczego w wielu sytuacjach można mówić “Boży” i “Boski” na przemian, ale nie można powiedzieć “Boskie ciało” i “Baranek Boski, który gładzi” bo katolicy się obrażają. W ogóle to jest ciekawe jak czytając złomnika można wywnioskować że ja jestem przeciwny katolikom. Wręcz przeciwnie. Katolicy są super, bo jakby ich nie było, to z kim ja bym dyskutował o pryncypiach?


piotrek xxx Said:

to nie byl smieszny pojazd, to kwaśna brutalna prawda


i love classic cars.. Said:

@ notlauf bo… “ryż bosto gotuje się bosko” na pewno pamiętasz taką reklamę;) dlatego ,w/g nich nie można, niby jakieś tam wydumane nadużywanie. No a Bosto to całkiem złomnikowo wyszło;)


Qubex Said:

a ja najpierw przeczytalem opowiesc i mialem nadzieje, ze przerobil isuzu na passata B6 2.0 TDI.. ale zdjecia zniszczyly moja piekna wizje..


miwo Said:

@ notlauf:
nie interesują mnie poglądy (“nie przyszedłem Pana nawracać” – jak mawiał x.Tischner), zresztą nigdy nie uważałbym Cię za antykatolika, ale to akurat nieważne. postaram się tak jak to znam i jak najkrócej:
najprościej i bardzo uogólniając można powiedzieć, że “boski” dotyczy “boga”, a “boży” dotyczy “Boga” (zwróć uwagę, że nawet słowniki (kod kulturowo – językowy!) rozróżniają tu małą i wielką literę. ergo ten pierwszy jest zwykłym przymiotnikiem dotyczącym ogólnie bóstwa, boga, bożka, idola, totemu, jakiegoś ideału (w rozumieniu platońskiej “idei”, platońskiego “demiurga”, czy arystotelesowskiego “pierwszego poruszyciela” czy też np. “latającego potwora spaghetti”), ale co do zasady (choć są wyjątki) nie dotyczy on “Boga” w rozumieniu chrześcijańskim, bo tylko tu “Bóg” piszemy z dużej litery i nie ma on imienia własnego (tzn. ma i nie ma, kurczę, no nie dam rady, bo pójdziemy w ontologię metafizykę i się nie wyplączemy do przyszłego tygodnia). można to wytłumaczyć pewnym kodem kulturowym i (co za tym idzie) językowym: tak już u nas jest od wieków przyjęte – “boży” mówimy o tym NASZYM “Bogu” (niezależnie jaki On jest), a “boski” to przymiotnik odnoszący się do jakiegoś ideału, ale nie jest to tak blisko związane z tym “Bogiem”. Jest to pewna kalka z hebrajskiego, greki i łaciny (które dały podwaliny pod naszą cywilizację) i stąd to rozróżnienie – najprościej chyba wziąć choćby łacińskie “divinus” – oznacza to właśnie “boski” (tak określano cezarów choćby), ale też “święty” (w sensie poświęcenia czemuś/komuś, np. jakaś świątynia czy naczynia liturgiczne czy jakaś uroczystość), “pobożny” (tzn. tutaj: przybliżający jakoś do bóstwa, nie w sensie praktyk religijnych – na to jest łacińskie określenie “pius”), “uświęcony”, “bliski bóstwu”, “wyłączny bóstwu”. słowo to w jakiś sposób pochodzi od łacińskiego “Deus” (“Bóg”), ale “przebyło” dość długą drogę i jest jakby bliższe ludziom. natomiast łacina w ogóle nie przewidywała, tak jak język polski takiego przymiotnika jak “Boży” – tam jest po prostu na określenie tego dopełniacz (genetivus) od słowa “Deus” (“Bóg”) tj. “Dei” czyli powiedzielibyśmy: kogo? czego? “Boga”. to właśnie pokazuje rozróżnienie – nie tyle właśnie “boski” czyli jakiś jakby zewnętrzny, odnoszący się do bliżej niesprecyzowanego, choć wyczuwalnego ideału, co dotykający samej istoty bóstwa – “boży”.
Bez głębszego wchodzenia w rozważania teologiczne i filozoficzne oraz religioznawcze i kulturoznawcze ciężko to lepiej lapidarnie wyjaśnić. być może mi się to nie udało 😉
jakkolwiek to ciekawa sprawa i wydaje mi się, że akurat w Polsce to bardziej byłby problem kulturowy i językowy – spędziłem ponad rok na Bliskim Wschodzie i zarówno Izraelczycy, jak i Arabowie doskonale to rozróżniają, zresztą nawet w językach romańskich byłoby to pewniej łatwiej eksplikować. uffffff!


i love classic cars.. Said:

garwanko Said:

Normalnie Taliban!


Krzysiek Said:

A jednak, złamałem postanowienie… Na ten przykład w słowniku jest:” Boski -wyrażenia: Matka Boska [nie:Boska Matka], kara boska-” pisane z małej bo się nie tyczy świętych rzeczy i jest to potoczne. Tak na mój chłopski rozum, zwrotu boskie… ja wiem, że jestem człowiek prosty, ale zbitka “boskie ciało” kojarzy mi się z opisem kobiety- to (tak mi się wydaje) aluzja nacechowana cieleśnie,erotycznie, a nie z Bożym Ciałem- jest to święto zdaje się ofiarowania Ciała i Krwi Pańskiej- Chrystus umarł na krzyżu, przynajmniej dla mnie nie jest to powód do żartów i aluzji,ale do dziękczynienia.


i love classic cars.. Said:

Amen. po raz drugi.


miwo Said:

to ja znowu przywołam wzorzec łaciński: Matka Boża = Mater Dei (dokładnie “Matka Boga” – nie ma czegoś takiego jak “Matka Boska” po łacinie, chyba, że ktoś miałby nazwisko “Boska”). Wyrażenie “Boska” ma tu znaczenie potoczne – no po prostu nasz język polski jest, jaki jest. AMEN. Dobranoc!


Tjo Said:

Ten Isuzu Golfini ma hak czy stanął przy samym słupku?


BlacK Said:

Halogeny ZELMOT/WESEM jak zawsze na swoim miejscu 😀


ponczak Said:

Idealnie pokazana polskość. Nic dodać nic ująć 100% prawdy.


ponczak Said:

BTW chodziło o Boskiego Romana – oburzeni na temat wstępu, lepiej przeczytajcie reszte, bo warto się zastanowić nad tym jak wygląda nasza mentalność ^^


pecet Said:

Liczyłem co najmniej na przeróbkę na paska b5 albo golfa IV a tu taki zawód, wątpię żeby samym przodem od golfa II Andrzej odzyskał dobre imię.


wnusiu94 Said:

@pecet, myślimy bardzo podobnie. Również miałem nadzieję na przód z B5, obowiązkowo “po lifcie”. A co do Panów od Boże/Boskie – nie traktujcie wszystkiego co zobaczycie/przeczytacie w internecie (a już na pewno na złomniku) na poważnie. 😉


Arni Said:

Szczerze? Nawet mu pasuje 😉


flapjck1 Said:

jak piesc do oka 😉


notlauf Said:

Dziękuję wszystkim za bardzo wyczerpujące wyjaśnienia. Szczególnie miwo napisał ciekawe rzeczy.
Krzysiek: zatem w ramach dziękczynienia pójdę z dziećmi popatrzeć jak idzie procesja, mam nadzieję że w ten sposób odkupię swoje winy. Dodam też że z tego co pamiętam, to Chrystus najpierw umarł, a potem zmartwychwstał, więc to tak jakby nie umarł – chyba na tym się opiera cała wiara chrześcijańska.


Przemo Said:

O Boże, Boże, Boże, Bożenko…


syreniarz Said:

nie filozuj :>


Ociec_Ryzyk Said:

Borzesztymój, jak mawiała Pani Stasia z Klanu…


Marlon Said:

to ja pójdę czaju naparzyć

już kiedyś o nim pisałem – w Wołominie jeździł kiedyś Mitsubishi Colt C10 z frontem od golfa i silnikiem chyba PL z GTI.
Więc Isuzu zostaje w tyle, choć artykuł niezły!


Leniwiec Gniewomir Said:

Przypowiastka zacna, a wręcz miodna. I sporo prawdy w tym – szczególnie jeśli odnosi się do okolic Randomia 😉

A takim Gemini to bym jeździł. Łoryginalnym, niezgolfionym.

BlacK – ja mam w mojej 323 halogeny od Poldolota, ciekaw jestem, jak na to spojrzą na przeglądzie 😉


pr Said:

“z premii za dobre wyniki w zmniejszaniu obciążenia podstacji energetycznych (po prostu wyłączano losowo wybrane gospodarstwa, zwalając to na konserwację sieci)”

Notlauf, dlaczego nie jesteś moim kumplem/sąsiadem/szwagrem/znajomym??


Krzysiek Said:

@Notlauf: Myślę podobnie. Dobra, dobra, spoko, będę czytał złomnika. Od dziś Codziennie. Serio.


Krzysiek Said:

Chociaż, jakby się tak przyczepić, to nie można zmartwychwstać, bez śmierci- jako człowiek umarł, żeby zmartwychwstać.


ponczak Said:

notlauf Said:

Nie no Chrystus zombie to już zbyt hardkorowa idea. Wydaje mi się w ogóle, że Chrystus był ciekawym człowiekiem, ale ewangeliści mocno zniekształcili jego nauki.
Apropos – poszedłem do kościoła bo chciałem posłuchać czegoś ciekawego o dzisiejszym święcie Boże Ciało. Niestety ksiądz rozwodził się nad statystykami (z 10 741 parafian do komunii przystąpiło 7478), a potem mówił, że do kościoła nie należy się spóźniać i przychodzić z dzidziusiami bo to nie żłobek tylko święte miejsce. No to wyszedłem.


miwo Said:

@ notlauf:
jak ktoś w Wawie chce chodzić do kościoła, to zalecałbym tzw. churching, wybór jest duży i można uchwycić czasem coś naprawdę bardziej sensownego niż morały i statystyki z ambony (polski kler najlepiej się w tym czuje, ale są chlubne wyjątki, jak np. dominikanie).
w ogóle całkiem do rzeczy w kwestiach wiary rozumujesz wg mnie, a jak pisał ktoś mądry (bodaj św.Augustyn) wiele wieków temu: “fides querens intellectum” – wiara szuka (potrzebuje) zrozumienia (poznania, dojścia do jasności), nawet jeśli się w końcu i tak wszystkiego nie ogarnie, grzechem byłoby nie pytać…

PS. proszę mnie nie nazywać “Panem od Boże/Boskie”, bo nie ja wywołałem temat – tylko zaproponowałem próbę wyjaśnienia. i wcale nic mnie w złomnikowym pisaniu nie oburza, wręcz przeciwnie :)


dzban Said:

historia opowiedziana w dobrym, złomnikowym stylu :)
A i komentarze ciekawe.


PoGOOD Said:

miwo :

Bój się Boga! Toż za takie “wydanie prozy” Złomnik trafiłby w szpony komerchy i stałby się mejnstrimowym pisarzyną…

W końcu złom w krwi zobowiązuje… 😉


Grimm Reaper Said:

notlauf, najważniejsze żebyś na tackę rzucił. A ja pewnie będę się w piekle poniewierał, bo dziś znów nie dałem.


Polonez po dziadku... Said:

Gracjan_Rpztocki Said:

Dawno się tak nie uśmiałem czytając to. Zajebiste! 😀


jsta Said:

@ autor:
Żal czytać wrzuty takie jak „Boskie ciało”. Szczególnie pisane przez kogoś niegłupiego są bardziej buraczane niż większość właścicieli wyśmiewanych na łamach ROOTów. Taka jest niestety prawda, a obrona czerstwego dowcipasa jest słaba. Pisz pan lepiej o samochodach, a nie o tym, o czym nie masz pojęcia (no chyba, że jesteś teologiem/biblistą/papieżem lub temuż podobnież, wtedy – pardĄ, nie było rozmowy).


notlauf Said:

Będę pisał o czym mi się będzie podobało. Masz wolność nieczytania. I tak, jestem papieżem.


hmmm Said:

Gdyby historia potoczyła się inaczej to dziś jeździł bym Szaradą 92!


lessmore Said:

Notlauf, a dlaczego uważasz, że ewangeliści zniekształcili nauki Jezusa z Nazaretu? Wprawdzie z kilkudziesiecioletnim opóźnieniem, ale jednak to oni jako jedyni je opisali (kto i jak je potem redagował, tego i tak nie ustalimy). Gdyby nie ewangeliści, a potem gnostycy i inni Ojcowie Koscioła, do dziś nikomu nie byłoby nawet wiadomo, że Jezus istniał. Świadectwa Flawiusza i Tacyta są mocno niepewne (wyglądają na apokryfy), a inni historycy z przełomu epok rozwodzą się wprawdzie nad licznymi duperelnymi szczegółami swych czasów, ale o Jezusie nie wspominają ani słowem. Dlatego ewangelie są jedynym wiarygodnym źródłem wiedzy o Nazareńczyku, jeśli w ogóle mamy mówić o jakiejkolwik wiarygodności.


Max von Mad Said:

ale dawno nie byłem na Frondzie a tu prosze, katoliban Złomnik dopadł, i nie mówię o koledze, który ciekawie przedstawił niuanse językowe


pete Said:

jako były posiadacz podobnego auta patrzę na tego fronta od golfa z szokiem i niedowierzaniem. jeezu!


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1