Bierz trzy lawety: DAF Marathon, Laurel i …R25?
Najgorzej to jak się da za dużo dobrego. Na przykład jednego dnia na Allegro pojawiają się trzy samochody, które wzbudzają moje pożądanie. Najchętniej oczywiście kupiłbym wszystkie, ale jako że jest to niemożliwe, mogę jedynie zaprezentować je tutaj, a Wy wypowiecie się, którego byście najmniej chętnie kupili.
Numer 1.
DAF Marathon. Już zwykły DAF jest spoko. Jak to możliwe, panie kolego, że w tym sezonie nie widziałem czerwonego DAF-a na żadnej imprezie zabytkowej? Przecież jak dziś pamiętam próbę sportową przejeżdżaną na wsteku. Oczywiście to w nawiązaniu do wyścigów DAF-ów na wstecznym biegu, które rozgrywano w Holandii. Można je sobie obejrzeć i zapłakać nad losem DAF-ów, które dziesiątkami zakańczały żywot w tym dość idiotycznym sporcie motorowym (i tak ciekawszym niż Formuła 1). Oczywiście ten DAF to Variomatic. Jakby ktoś nie wierzył że taki Variomatic to może naprawdę działać, to polecam ten filmik: LiNk. Powiem szczerze, że dopóki nie byłem w Holandii i nie zobaczyłem, jak piękny jest to kraj, to trochę nie czaiłem DAFów. Ale teraz jestem w stanie sobie wyobrazić taki przejazd przez holenderskie wioski, gdzie jest tak spokojnie, że wszelka zmiana biegów zakłócałaby ten spokój i stąd taki Variomatic idealnie pasuje. Dobrze zachowany DAF Marathon, czyli elegancka wersja coupe, jest naprawdę wart zainteresowania, zwłaszcza, że 1. cena wydaje się całkiem realistyczna, 2. nikt nie wie co to jest, 3. znam jednego gościa, który mógłby załatwić mi części. Najważniejsze, że DAF Marathon – jedyny w Polsce – ma gaz i hak, co dodaje mu jeszcze więcej holenderskiego klimatu.
Numer 2.
Nie mogłem przejść obojętnie obok tej oferty. Zjawiskowy stan SWISS to opis Nissana Laurela w solidnym niemieckim stanie “bardzo dobre 2” (gdzie 1. oznacza fabrycznie nowy). Trzeba przyznać, że większość Laureli ma przebieg ok. zylion kilometrów i są to diesle 2.8, które jeszcze 10 lat temu służyły jako taksówki, a teraz już zapalają tylko jak jest ciepło. Stąd taki Laurel z najmocniejszym silnikiem benzynowym 3.0 (V6 – wbrew pozorom, poprzednio był to R6) to prawdziwy rarytas. Kanciastość, pseudodrewnianość i digitalowość deski rozdzielczej porażają mnie do sześcianu. Są nawet podgrzewane fotele z weluru. W tym Laurelu zachwyca mnie taki fakt: on reprezentuje wszystko to, od czego motoryzacja odeszła jak najdalej w ciągu ostatnich 30 lat. Jest wielkim sedanem nieprestiżowej marki z dużym silnikiem, odrysowanym od linijki, z wielkimi szybami, ogromnym wnętrzem, a do tego jest nieskończenie trwały. Gdyby zbudowano go dziś, miałby silnik 1.6 turbo, napęd na przód, wnętrze zabudowane plastikiem tak, żeby nie dawało się w nim siedzieć, szyby mniejsze o połowę, nazywałby się “sportowo-rodzinny crossover-suv-coupe” i kończyłby się po 150 tys. km. Niestety, nie jestem pewien czy 20 tys. zł to kwota, którą da za Laurela nawet najbardziej hardkorowy fan tego modelu (a nie znam wielu bardziej hardkorowych ode mnie).
Numer 3.
Renault 25 nie w każdej wersji jest ciekawe. Ale w tym się trochę zakochałem jak kiedyś pod nieobecność właściciela przeparkowałem je o 5 metrów i nawet zdążyło mi zgasnąć. Te przyciski. Te wyświetlacze. Ta gadająca autodiagnostyka. Jak byłem mały, to mdlałem z zachwytu na widok prospektu R25 i marzyłem, żeby do 125p, które miał ojciec, wmontować taką konsolę z mnóstwem guzików i wymyślałem, co te guziki mogłyby robić. Wymyśliłem np. że powinny wysuwać się moje ulubione ciastka na tacy, że mógłby przenosić się z miejsca na miejsce metodą teleportacji, że wysuwałby się telewizor i puszczał serial “Sąsiedzi” oraz że pisałby za mnie wypracowania z polskiego, bo słabo sobie z tym radziłem.
Widzę, że cena tego egzemplarza osiągnęła już naprawdę atrakcyjny poziom. Ponadto osiągi tego egzemplarza mogą zadziwić niejednego cwaniaka w Octavii II, która jak wiadomo, jest najszybszym samochodem na drodze.
No cóż. Nie mogę się zdecydować, który z tych samochodów ocieka najwyższym stopniem zajebistości. W związku z tym (a także mając na względzie realne możliwości finansowe) zadzwonię chyba do sprzedającego, który wystawia Skodę Forman Plus.
Laurel przepiękny. Kupiłem kiedyś jeepa od tych chłopaków i od 3 lat codziennie mnie dowozi do pracy radośnie pyrkając motorkiem 5,2 wiec jestem w stanie uwierzyć w ten stan. Kurcze, to auto nie ma słabych punktów.
wybieram renie ! to nie baccara, a v6 i tyle, v6 zawsze byly lepiej wyposazone. laurel zjawiskowy, ale zjawiskowo za drogi, takze renia jako ginacy gatunek
No to, Złomniku, wkurzyłeś mnie nie na żarty tym Laurelem. Ale bym nim jeździł… Ojojoj.
Za to prezentowane R25 było jakieś dwa lata temu w Auto Świecie, w dodatku o jungtimerach.
DAF- zajebisty, bo holenderski. Pojechałbym nim do Amsterdamu na gibona. Laurel- piękny w swych kątach prostych. Reno- wgrałbym mu Hołka z AutoMapy 😀 Biorę wszystkie.
Jechaliście do Kościana po żółte “szczęśliwe zakończenie” teraz pora wybrać się po DAF-a;)
“pisałby za mnie wypracowania z polskiego, bo słabo sobie z tym radziłem…”
dobre notlauf, prawie uwierzyłem…
Dlaczego ta Skoda nie ma zdjęcia z profilu? Za duży szok? Proporcje ma zajebiste!
Ja bym wybrał Renault – rozleciałoby się szybko i spokój Ale pozostałem bardzo kuszą, szczególnie Laurel, bo by się nie rozleciał i można by nim jeździć. Oto jest dylemat na miarę Ericha Fromma: mieć (R25), czy jeździć (Laurelem).
Chyba, że notlauf chcesz dołożyć trochę i kupić coś na prawdę idiotycznego, wtedy to: http://moto.allegro.pl/alfa-romeo-z-lat-20-stych-30-stych-nowa-i2721808828.html – cały tysiąc taniej od niedawnego Poloneza coupe! Toż to OKAZJA DLA KONESERA JESZCZE BARDZIEJ OKAZYJNA OD POLONEZA COUPE!!! I śluby można wozić. Jeszcze tylko żeby miał 1.6D od VW…
moim zdaniem cena Laurela nie jest wysoka jak na “polskie” standardy i stan auta z fot, oczywiście pod warunkiem że lakier faktycznie jest fabryczny bo znane są już metody oszukiwania czujników grubości itp
DAF-a! Natychmiast!!!
Chociaż… Cholera, ten Laurel jest cudowny… I cyfrowe wskaźniki, dżizas, WZWODZISŁAW ŚLĄSKI!
Renówka tyż pikna, ale z frĄcuzów wolę Cytrynki. Tak więc DAF. Albo Nyssan. Albo nie, jednak…
A whooy z tym, Skodzina też miodna, sprzęt bym woził, codziennie i wszędzie 😀
Ojciec miał taką 25 była od ta seria nazywała się 25 Baccara i była ślicznym samochodem.
Dla odmiany gadała po niemiecku i mieliśmy naprawdę dużo frajdy słuchając “przepaliła się żarówka światła pozycyjnego w tylnym lewym reflektorze” oczywiście, ponieważ to był niemiecki, to były to tylko trzy słowa.
Auto skończyło jako dawca wnętrza, oraz szyb (te były fotochromowe) dla zwykłego 25. Awarii uległ … komputer, za którego Reno zaśpiewało prawie DWUKROTNĄ wartość samochodu.
Szkoda, bo to była naprawdę śliczna maszynka, a miny większości ludzi na światłach były bezcenne.
Laurel ma Katalysator!!! Wszystkie piekne, chociaz daf jakby mniej
Ja też uważam, że cena za Nissana nie jest kosmiczna. Może trochę za wysoka, ale bez przesady.
DAF ma gaz. Kicha…. Renault to nowy plastik. Zostaje Nissan!
DAF, wygląda jak australijski przyczajony Falcon, ukryty Ford.
I jest żółty, świetny kolor na bezsensowne auto. Podmalowałbym jeszcze na madmaxowego MFP i siał na drogach terror na wstecznym.
eeeee Skoda Octavia jest najfajniejsza z tych wszystkich
I za tą deskę Renia dostaje 100 pkt, Laurel za chłyt marketinkowy o właścicielce rocznik 1922 dostaje też 100 pkt.
A wygrywa DAF, bo obojętnie jakiego DAF’a prędzej czy później sobie KUPIĘ!!
Kupiłbym Raurela i wyciąłbym mu ten Katalysator! Muhahahaa!
Zawsze podobały mi się te napisy na kalpach; katalysator, turbodiesel.
Hmm…. Na pierwszym miejscu zdecydowanie Laurel, ale nawet jeśli bym go kupił (może to głupie co powiem/napiszę) żal mi by było nim jeździć. Zachowany na prawdę w świetnym stanie.
Ale już np. DAFa bym upalał bez problemu. Ten gaz i hak. Nie trzeba by było nikogo prosić, tylko uczepić przyczepkę i wywieźć gruz do lasu…
Nissan. Za zjawiskowy stan swiss. Za swissającą 90-letnią babcię sprzedającą Laurela w CH.
Ostatnio poznałem faceta który kiedyś nie mając pojęcia o samochodach poszedł sobie do autokomisu z budżetem 12 tys zł i przystanąwszy minutkę przy Golfie II i dwie minutki przy Polonezie Caro, przystanął dłużej i zakupił Laurela 2.8 z 85 roku. Jeździ nim od 14 lat i nadal nie ma pojęcia o samochodach. To najlepsza rekomendacja dla tego auta.
smutnym niezmiernie po obejrzeniu filmu z holenderskiej wersji crasch the car in 1991…
A teraz z innej W123… O borze!(wym.: o bohse) http://moto.allegro.pl/bohse-euro-star-unikat-jedyny-w-polsce-sprawny-i2737602157.html
Laurel jak dla mnie. Chyba przede wszystkim za kanty. No i deska… nigdy takiej nie widziałem, tak koszmarnie pięknej
Może ktoś z Was ma pomysł na części (nie mechaniczne i blacharskie) do japończyków z lat 80.? Nie znam ale muszą być jakieś azjatyckie allegra chyba…
Dawaj notlauf, kupuj formana i przerabiaj na kampera, albo wersje 7 albo 8 osobową.
Carter: mam tu reklamę na stronie takiej firmy na h…, właśnie zamówiłem tam dwie nietypowe części do dwóch japońskich aut i zobaczymy co będzie. Wygląda obiecująco.
Laurel – rozumiem. DAF też rozumiem ale jednak to Renault brałbym. Klasa. Nie wiem czy to problem bo może ono jest najmniej złomnik.
@notlauf: a co zamawiałeś i kiedy będzie wynik? Mnie jak zawsze dopadła pewna obsesja i znowu wpadłem w nierówną walkę z ambicjami… Strona na h?
Renault razy raz proszsz…
Ale bym mu wciskał te guziczki…
Laurel świetny, na autoscout.ch stoi Laurel w podobnym stanie i cenie: m.autoscout24.ch/de/Search/Detail/1082252?vehtyp=10&make=12932&yearto=1993&page=2&index=9
Kanciaki są słłit, lofciam je <3
DAF to już inna półka. Dla konesera. Ale… katałbym nawet na codzień.
Laurel – kocham go za deskę rozdzielczą. Gdyby moja Thesis miała taką, spałbym z nią.
Tak nawiasem, przejrzałem ofertę sklepu na h… i stwierdzam, że wszycho tam jest.
Dla tych co nie wiedzą, patrz: górny prawy róg strony.
Jedno z mocniejszych zestawien jakie sie tu pojawily. Szapo ba. Kupilem niedalej jak wczoraj samochod i gdyby mi sie nie podobal, to bym zalowal ze nie wiedzialemz e to Reno jest na sprzedaz.
BTW – na samym poczatku lat 90tych znajomy mial takie 25 i nie pamietam czy ono gadalo o usterkach, ale pamietam ze mial w nim zainstalowane takie pudeleczko, dzieki ktoremu wydawalo odglosy roznych pojazdow uprzywylejowanych, a takze zwierzątek typu krowa. To byl czad!
Oczywiscie to wszystko powyzej jest smutne
OK, załapałem firmę na h…. ale mi nie pomogą. No nic, żelaznych snów
Zajedobry Goggomobil, chyba nawet kompletny co się podobno rzadko zdarza w przypadku tych maluszków :).
Gdyby Renówka mówiła do mnie po niemiecku to bym ją brał i bym jej słuchał dzień i noc. Jako dziecko jechałem Safrane które tak gadało. Miałem wtedy lat około 7 i do tej pory śni mi się po nocach. Nie licząc komunikacji miejskiej, nigdy wcześniej ani później nie jechałem gadającym pojazdem.
Nissan Laurel to mój zdecydowany faworyt :-D. Ale nie za taką cenę, na litość boską! 10 tysi to wszystko co mógłbym dać 😀
DAFa, żeby poczuć holenderski libertynizm lat 70. nie, to za mocne.
albo “charyzmatyczne” R25, albo “zjawiskowy” Laurel. chyba jednak to drugie, bo przerażają mnie te nawiewy w daszku nad zegarami R25 😉
Laurel! Ma deskę rozdzielczą z Airwolfa! Dla mnie to taki japoński Caprice :]
O rzesz k…a!
Zestawienie poraża.
Właśnie tylko głową z nad biurka wystaję.
Nissan rozwal wszystko.
Dołożyć gaz za pincet i da się nim jeździć.
Jeździłbym nim nawet na grzyby i obowiązkowo na 1 listopada z rodzinką na cmentarz.
Deska piękna, wybierak skrzyni biegów jak w moim Biturbo, oj oj oj… cud, miód, malina i prażone orzeszki.
Na skrzyżowaniach nowe samochody by się rozstępowały co by się czymś nie zarazić… Się rozmarzyłem…
Reno też fajne. Miałem nawet kiedyś plakat jego deski rozdzielczej na ścianie.
Ale przejedziesz pincet km i się po…..doli.
DAF to już dla kompletnych wariatów i hartkorowców. Pewno nie dałbym rady ujechać.
Skoda kusi „nowym przeglądem”.
Oj chuchałbym i dmuchał na wszystkie.@paradise z tą przeróbką formana na 7-8 osób to nie taki zły pomysł jest.
Miałem dwa resoraki R25. Jednego obrobiłem młotkiem i imadłem, żeby był powypadkowy (wyszło świetnie, perfekcyjne czoło z najechaniem na tył, nawet szyby miał powybijane jak należy), po czym oba pomalowałem sprayem na taki sam kolor. No i miałem zabawę na całego. Stąd uwielbiam ten model.
BTW ostatnio w jakimś podejrzanym zaułku we Wrocławiu natknąłem się na poliftowe R25 w stanie niemieckie 1. Było czarne, z jasnym skórzanym wnętrzem i miało żółte żarówki w reflektorach. Całości dopełniała nieskazitelna czarna rejestracja (opolska). Auto było przykryte cienką folią malarską, podklejoną taśmą. I tak sobie po prostu stało, idealne, pod folią, jak jakieś warzywo. Bez sensu.
R25 jest wystawione po raz drugi albo trzeci. Ale to już nie jest bynajmniej auto, które zawsze odpali, zawsze dowiezie i dowiezie tanio:)
Wczoraj z rana włonczyłem internet i tradycyjnie obadałem zawartość alledrogo. 25tki nie klikałem, bo każdy ją zna i dziwiło mnie czemu jeszcze żadna laweta tam nie dojechała i dlaczego złomnik olał tą ofertę – przecież to idealne auto dla kogoś, kto chciałby regularnie bywać w Pebble Beach z lawetą uginającą się pod ciężarem Carry.
Potem znalazłem DAFa, którego jedyna wadą jest kolor. Niestety w obrębie komputera był tylko kurz i fragment pieguska, w związku z czym nie było się z kim zakładać, że DAF będzie lub nie na złomniku.
DAF ma niepokojąco brzydką blachę, która może sugerować wady ukryte tego egzemplarza.
Laurel zrobił na mnie największe wrażenie do tego stopnia, że fotel na którym siedziałem, a który normalnie skrzeczy, trzeszczy i brzdąka kółkami bez przestanku, nagle zamilkł. Od skrolowania dłoń zrobiła się bordowa, ale było warto, bo wóz wydaje się bezbłędny. To nie tyle doskonale zachowane auto, ale też przezajebiście skonfigurowane. Normalnie jakbym go kupił (ale go nie kupię), to nic bym nie zmienił.
Często bywałem w Holandii i DAFy wszelakie nie były czymś turbo unikalnym, R25 znam lepiej, niż swojego ojca i mimo mej miłości do wszelkiej maści Renault wygrywa Nissan, z którym miałem do czynienia tylko 1,5 raza.
A korzystając z okazji, wypowiem się nieco w temacie 10 najgorszych nowych aut (post Michała na złomniku? A komu to potrzebne?).
Otóż smutne jest dla mnie to, że Lexus się tam znalazł. Mój zasób słów jest wąski jak miednica feministki (bo ja jestem tylko biednym komisantem), więc ograniczę się do stwierdzenia, że z wyglądu jest dziwny (mnie się nawet podobie, chociaż nie ma w nim uroku), natomiast jeździ się takim po prostu dobrze i czuć w tyłku, w rękach, że buda, zawieszenie to dobra inżynierska robota. Poza tym radio jest rzeczywiście dobre. Szkoda, że tam pod maską nie ma jakiegoś poważnego silnika, no ale cóż. A taki Veloster ani nie wygląda, ani nie jeździ, ani nie gra i w ogóle kupa jeszcze tych ani.
Dalej jest Yaris, o którym zasadniczo nie mam zdania i to pewnie jest ten problem. Ale z drugiej strony jeździ i nie zaskakuje niczym kogoś, komu np. bardzo się Auris widzi (swoją drogą auto niewiarygodnie przeciętne w bolesny sposób – nie ma w tym nic fajnego i po latach się to nie zmieni, jak w przypadku starych Toyot, które bywały przeciętne, a teraz są zajebiste).
Laguna. Tu jest ten problem, że nawet jakby nie dawało się za bardzo tym jeździć z jakiegoś tam powodu (np. hamulec uruchamiany tylko kciukiem wpychanym gdzieś między fotel, a tunel środkowy), to i tak stwierdzę, że to zajebisty wóz. Ale! Wiem o co chodzi chyba z tym “płaskim” wnętrzem. W normalnej wersji ja nie dam rady tak się usadowić, żeby z czystym sumieniem powiedzieć, że jest super. Brakuje mi takiego wessania w to auto. Natomiast to wrażenie rozpadania się uznaję za chwilowe bredzenie autora i myślę, że jeśli już ma to miejsce, to dot. tylko wybranych egzemplarzy (np. rubinowego Grandtoura 2.0 dCi).
Kizashi? Nie taki ostatni w kwestii stylizacji, środek Japonia połowa lat 90., przyjemnie się toczy, ładnie reaguje i w ogóle, silnik jakiś tam w miarę, tyle że nawet nie próbuje być oszczędny… No ogólnie bez tragedii. Niestety nikt takiego nigdy nie kupił. No pacz pan co za pech!
Focus. Co się stało z Fordem? Dlaczego ja, prosty i niedouczony handlarz ze wsi nie jest w stanie nazwać ani jednego kształtu wewnątrz i na zewnątrz? Kiedyś było prościej. Dajmy na to takie Mondeo Mk1. Jak się miało dopa z matmy, to się gdziś ten owal znalazło. A teraz to trzeba tworzyć nowe nazwy, zupełnie jak podczas pisania Harego Potera. Poza tym Focusem Dwa jeździło mi się lepiej, a obsługa jest zagmatwana w kurewski sposób.
Malibu. Starego nie produkują, a o aktualnym mogę powiedzieć, że jest słoneczne. Notlauf, ufam Tobie.
Spark. Ktoś najpierw zrobił przednie lampy, a potem resztę, tyle że już w nieodpowiedniej skali. No o jak ma się do wyboru Pande, Twingo, Picanto, łorewer… to na co komu Spark. Poza tym krok wstecz faktycznie. Z Tico widać było wszystko (a wraz z pogarszającym się stanem nawet więcej), ze Sparka o! taki uj.
Compass. Hehe. Też lubię Jacka. Najlepsiejszy śmietankowy.
Dżuk. Genialna stylistyka. Świetne prowadzenie. Wysoki poziom bezpieczeństwa. W wersji 1.6 Turbo petarda. Kijowa, ale zawsze. Z uwagi na wszystkie zalety poziom sprzedaży powalający. Nie kojarzę innego popularnego modelu tak zafiksowanego na tle wyglądu, nie oferującego nic innego. Marketing najwyższej próby, to wiadomo. Teraz szydzimy, za kilkadziesiąt lat będziemy srali z zachwytu, jak wypłynie jakiś barnfind. Ale powinien być na pierwszym.
Hyundai i20. Myślę, że złomnik się nie zna. Przecie wszyscy wiedzo, wszyscy wiedzo!, że ofensywa koreańskich producentów trwa i ich auta cały czas zmieniają się na lepsze, tak by spodobać się europejskiej klienteli. Tak jest i kropka. Ich auta są doskonałe. Nie czytałeś testu nowej Kii Sportage!?
Zdecydowanie bierz R25!!! Miałem w 2.8 V6, przeżyłem. Żaden samochód nie dostarczy tobie takiej frajdy jak się go pozbędziesz.
@lordessex – niedalej jak kilka dni temu mignął na gumtree łady egzeplarz liftbacka 91. Od pierwszego właściciela który nabył go z salonu. Cena: 1650pln.
Francuzy generalnie mnie nie jarają ale mam słabość do dużych renówek i w ogóle lubie koncepcję limuzyny w liftbacku, także biorę 25.
A tak w ogóle – wyobrażacie sobie alternatywną wersję przeboju Letniego Chamskiego Podrywu? “Mam Marathona w holenderskim gazieee!!!”
R25 to esencja francuskiego luksusu. Miałem kiedyś okazję takim pojeździć, ale niestety “tylko” 2.0 TXI Olympique (300 egz!). Też gulgotał po francusku: “Carburant niveau réservé, autonomie limitée”
Garść ciekawostek z Francji:
Preluda bez “koneserskich” opisów, tylko skromne kilka zwrotów: zdrowe auto, mało pali, dobrze jeździ, elektryczny dach działa:
http://www.leboncoin.fr/voitures/383795808.htm?ca=1_s
Jego Tapczanowość GS, w całkiem przyzwoitym stanie:
http://www.leboncoin.fr/voitures/383507747.htm?ca=1_s
A nade wszystko można sobie przytulić we Francji “Avię” z napędem 4×4;):
http://www.leboncoin.fr/voitures/382331060.htm?ca=1_s
R25 to samochód piękny, a jak ktoś nie potrafi tego dostrzec, to jego strata:P Zwłaszcza w tej wersji wyposażenia jest przecudny!! Renault w latach 80 robiło moim zdaniem jedne z najlepszych samochodów pod względem stylistyki i w sumie nie tylko… Bo mechanicznie te auta były dosyć trwałe i bezproblemowe, zwłaszcza stary jak świat silnik typu C. Clio i R19 z początku lat 90 tych też były bardzo dobre, ale wytłumacz to Polakowi, który najchętniej zamieniłby komunijny obraz nad łóżkiem na portret Audi albo VW. Renault z lat 80 miały dosyć duży problem z korozją:( i z tego względu radziłbym je na zimę chować do garażu. Niech przetrwają wszystkie!!!!:P
Sprzedam obie nerki byle kupić R25 😀 to jest to czego szukałem do tej pory.
Ja, znam, Fer z glajwic 😛 reszta bylo foto jego niebieakiego w mixie