Fury na niedzielę: amerykańskie minivany
Welcome!
W latach 80. producenci z USA zorientowali się, że “van” niekoniecznie musi być wielkim, koszmarnie nieporęcznym klunkrem typu Ford Econoline (przepraszam, Barb) i że można dość udatnie połączyć vana z osobówką i na tym zarabiać. Pierwszym tego typu pojazdem w USA był niewątpliwie Dodge Caravan (cab-over-vans z lat 60. jak Chevrolet Corvair Greenbriar były typowymi furgonami do przewozu osób, a nie rodzinnymi minivanami), który zadebiutował w 1983 r. i wyglądał sobie tak:
Powiem szczerze, że dla mnie to jest piękny youngtimer. Nie tylko piękny, ale też i praktyczny, rodzinny, mający swoisty styl, który osoby o niewyrobionym guście, a także moja szanowna małżonka określają jako “ohydny, jarmarczny kanciak, krzyżówka Żuka z Caprice’em”. Ponadto wspaniałe w pierwszym Caravanie-Voyagerze jest to, że pełnymi garściami czerpano z samochodów typu K-Body, jak Dodge Aries, Plymouth Reliant czy Chrysler LeBaron. Wnętrze pochodzi częściowo właśnie z K-Cara, podobnie jak 2,5-litrowy silnik benzynowy. Ależ bym sobie sprawił takiego Caravana w idealnym stanie, z fornirową okleiną wokół nadwozia. Gdyby wziąć cały obciach świata i wycisnąć, to powstały glut uformowałby się właśnie w kształt Caravana w pseudodrewnie. Caravana sprzedawano poza linią modeli użytkowych RAM VAN, choć ostatecznie doczekał się też wersji blaszanej. Jednak o Caravanie nie będę tu więcej pisał, bo taki Caravan to jest jaktajmer, wszyscy to wiedzą, widziałem nawet raz takie auto na rozpoczęciu zakończenia sezonu Youngtimer Warsaw.
Dość szybko, tzn. już po dwóch latach, zareagował Ford i General Motors. Najpierw zajmiemy się Fordem: konkurencją dla Caravana miał być tylnonapędowy Aerostar. Stylistycznie wyglądał jak nadmuchany Taurus, pod maską mógł pracować silnik 2.3 (“Lima” – poprawiłem) albo 2.8 V6 (Cologne), potem również V-szóstki 3.0 i 4.0. Opcjonalnie stosowano też napęd na 4 koła. Występował także krótki i długi Aerostar. Ciekawostki dotyczące Aerostara są takie, że np. miał całe poszycia nadwozia robione z plastiku, bo inaczej wychodził dużo za ciężki, albo że mieli produkować go z dieslem od Mazdy (udało się to z Fordem Tempo), ale skreślono tę ewentualność, bo kryzys paliwowy się skończył, a dynamika takiego pojazdu nie pozwalała rozpędzić się na tyle, żeby pokonać jakieś dłuższe wzniesienie.
Jeszcze jakieś 10 lat temu widziałem w komisie pod Warszawą Aerostara za 11 tys. zł. Obecnie te auta prawie zniknęły, w związku z czym ogłaszam jaktajmer alert dla Aerostarów i żądam, żeby na Wielkim Zlocie Złomnika (jeszcze nie wiem czy go zorganizuję) pojawił się jakiś Aerostar, najlepiej 4×4 i z wyposażeniem specjalnym Eddie Bauer.
Idealny napis “Junkers” – czytaj “dżankers”
Jeśli to nie jest wersja długa, to czemu wydaje się dłuższa od tej krótkiej?
Wnętrze było tak proste, jak prosty jest amerykański kierowca vana. Tu mamy wersję blaszaną – Aerostar był odpowiednikiem dzisiejszego np. Fiata Scudo, występował więc licznie jako “blaszak”.
A wszystko zaczęło się od takiego konceptu.
No i na koniec został nam najmniej osobowy z tej trójki Chevrolet Astro. Auto najwyższe, najbardziej ciężarowe, ale za to w 1990 r. także dodano odmianę AWD, nawet wcześniej niż w przypadku Aerostara, a także odmianę wydłużoną. Pod maskę trafiał tylko albo “Iron Duke” 2.5 (4-cyl.), albo największa V-szóstka świata, czyli 4.3 Vortec. Pamiętam, że miałem w liceum znajomego, który ubierał się bardzo kolorowo, miał długie włosy i był nadzwyczaj zbuntowany. Byłbym nawet gotów uwierzyć w jego bunt, gdyby nie to, że po szkole rodzice przyjeżdżali po niego srebrnym Astro AWD 4.3 z tablicami WGG.
Luksusowa wersja została oczywiście zrebrandowana, tym razem jako GMC Safari. Za dopłatą był nawet licznik z digitalem. Szok!
Inna rzecz, że Astro średnio sprzedawało się w USA. Za to, o dziwo, zyskało dużą popularność w Japonii. Nikt nie wie dlaczego. Może np. Asuturo znaczy po japońsku coś fajnego, jak “majtki” albo “gimnazjum”.
Z moich badań rynku wynika, że żaden z tych trzech minivanów nie jest już łatwy do kupienia, a to oznacza, że wszystkie trzy to jaktajmery pełnym ryjem, oczywiście mówimy wyłącznie o ich pierwszych, oryginalnych generacjach. Co oznacza, że za 2500 zł można kupić sobie sprawny i jeżdżący samochód rodzinny z wielkim, prostym silnikiem, który nie chce pracować, dopóki nie zamontujesz mu instalacji LPG.
Obrzydlistwo ! Paskudztwo ! Wolałbym zjeść muchę na dziko, niż latać takimi śmietnikami
Jeśli wzbudzają obrzydzenie u tzw. normalnych, przyzwoitych ludzi, to już 100% jaktajmery.
Nurtuje mnie to od dawna – po co są te osłony na maskę w amerykańskich furach. Albo takie spojlerki jak na jednym zdjęć albo takie skórzane czy gumowe nakładki na ćwierć maski?
Oba zdjęcia są krótkiego Aerostara, 2.3 to nie pinto, tylko “Lima”, jedyną przewagą nad voyagerm był tylny napęd, ale skutecznie niwelowała ją masa dzięki czemu aerostar miał własne pole grawitacyjne…
w wiek jaktejmerski wchodzi już niebawem pontiac trans sport, jak go zobaczyłem pierwszy raz…. najfajniejszy van po wsze czasy
i pięknie gniją 😉
Ja wolałbym T3 w multiwanku, więc do końca normalny nie jestem 😉
Tymon, to że tego typu wpisy robisz w pięć minuty z głowy to już wiemy a teraz napisz ile trwały wspomniane “badania rynkowe”. Stawiam na circa about 30 sek.
To się nazywa efektywność!
Nie no tych Astro to trochę jest… b. mi sie podobają. Oprócz znaczka na grilku.
Jeżdziłem ASTRO w USA. Jeden z najfajniejszych wozów z jakimi miałem do czynienia. Duża szóstka, kop, no i moja pierwsza amerykańska fura.
Osłonki na ryjkach amerykańskich fur są antykamieniowe. Ich zadaniem jest uchronić lakier maski przed odpryskami, obtłuczeniami. W USA jest dużo szutrówek po których świetnie się gna. Moje ASTRO miało całego ryja poobijanego właśnie z braku osłonki.
Te amerykańskie osłony na maskę to są przed szczurem pustyni. Szczur pustyni zmatowi Ci w nowej furze lakier na masce po pół roku. Chodzi o drobinki pyłu, które są nawiewane na auto podczas jazdy przez Nevadę czy Colorado.
dwa takie Astro stoją na ochocie w WWa, nawet w porządku blacha. można zostawiać kartki za wycieraczkami. złoty i bodajże dziwnozielony
Podobają mi się wszystkie, ale Voyager chyba najmniej z tej prostej przyczyny, ze najpopularniejszy i najbardziej u nas znany.
Pamiętam jak w 1997 roku po koncercie Lecha Janerki w Stodole zaczaiłem się na Mistrza Lecha żeby pobrać od niego autograf na okładce kasety (tak tak, pamięta ktoś jeszcze?) “Dobranoc”. Skończyło się na tym, że gadałem z nim chyba ze 2 godziny o na końcu pomogłem jego zespołowi ładować sprzęt do vana. Był to Ford Aerostar…
miałem dwa amerykańskie auta, w tym Voyagera III lub IV gen (zależy jak liczyć) i kilkoma innymi jeździłem, bardzo wygodny jest Voyager nr 1, chodzi mi o przyjemność przebywania w środku, miekkie fotele, zawieszenie, ogólnie przyjazne i wygodne wnętrze, porównując do ówczesnej np niemieckiej konkurencji nasuwają się określenia typu : taczka, drewniane koła
Ojciec kolegi miał w połowie lat ’90 pięknego bļękitnego Aerostara. Jakie on miał piękne, fabryczne kołpaki!
Co do auta z pierwszego zdjęcia, było ono rejestrowane prawdopodobnie w lipcu 1999 roku, mam auto rejestrowane ówcześnie i na tablicy widnieją cyfry 710
Chodziło mi oczywiście o pierwsze zdjęcie “niekatalogowe”. O wiśniowe auto się rozchodzi 😉
W prospekcie Chevroleta przeczytałem: “the same weight as an avarage american woman” Myślę sobie: WTF? Później dojrzałem, że jednak o wzrost chodzi
Pamięta ktoś może w jakim filmie występowało białe astro/gmc safari kolejnej generacji. W filmie grupa znajomych pojechała do Vegas noi podczas imprezy jeden przypadkiem ukatrupił kokote. W Filmie ten van odegrał swoją rolę.
Piękne to wnętrze aerostara. Naturalnie żaden mnie nie przekonuje, bo nijak się mają do transsporta, którego pożądam od czasu pierwszego o nim artykułu w motorze.
fajne mi sie takie samochody bardzo podobaja przerazaja mnie tylko te wielkie silniki ze wzgledu na wielkie oplaty… bo gazu to pewnie by palilo z 15-18 wiec niewiele wiecej od Duzego Fiata 😉 (mi palil 13-15gazu)
ten Concept Aerostar tak trochę mi z boku przypomina późniejszego Eurovana (806, Evasion, Ulysse, Zeta). Takiego Aerostara ujeżdżał też Waldemar Marszałek – widziałem na paru zawodach, jeszcze jako dzieciak, woził tym rodzinę i sprzęt (choć nie samą łódź ;-). Może jeszcze go ma…
wyraziłem się nieprecyzyjnie: oczywiście ja jako jeszcze dzieciak to widziałem, a nie, że p.Marszałek jeździł nim jako dzieciak
Dlugi aerostar mial poprostu dluzszy tylny zwis,kolega blacharz/lakiernik mial takiego tylko niewiedziec czemu wyjal mu silnik wiele wiele lat temu i tak stoi do dzis w garazu.A taki Astro 4wd 4.3-mniam:)!
Niom, złudzenie optyczne, zoba na okna – w obu aerostarach są identyczne a w długim powinny być… dłuższe.
poprawnie na pseudodrewno mówi się: wojadżer w kredensie ew. na kredensie (Wielki Słownik Komisów Polskich wyd.Laweta)
Ach, och, jakie ślicznotkii! Uwielbiam takie proste linie i ostre kanty (:
Niemniej jednak, najbardziej kocham espace – chociaż… trans sport też bardzo fajny…
Jeździłbym wszystkimi! [:
Pamiętam długie dyskusje kto był pierwszy w klasie: Espace czy Carvan i zdaje się, że jednak rzutem na taśmę – amerykaniec.
Wujek miał na początku latach 90-ych używkę Caravana z pierwszego wypustu i to w pseudo-drzewnie, ale pamiętam, że poza wszytskim mroziła mi krew w żyłach ta nazwa..
o dżizas, ciekawe jakie słowo z czarnej listy użyłem, że mój koment czeka na zmoderowanie…
Wlasnie od 3 miesiecy szukam Astro lub GMC Safari najchetniej low top i bez 4×4 ale nie moge znaleźć nic fajnego jakby ktos mial na oku bede wdzieczy za info!
A mialem kiedys Voyagera mk1 z 3.0 v6 i ogolnie bylo to bardzo fajne auto tylko taczka jednak a nie kanapa…
No to już wiem co trzeba wysłać Złomnikowi. Pod moim blokiem parkuje Aerostar na czarnych blachach i naklejkami prosto z lat 90. Od przynajmniej 14 lat w posiadaniu jednej rodziny.
Miałem kiedyś Voyagera (rocznik 1991, więc już okrągły) i uwielbiałem ten samochód. A najbardziej w nim lubiłem, że po 10 latach pachniał tak samo, jak nowy, pomimo ciężkiego żywota.
A ja mam pierwszego Voyagera do dziś i wciąż się zastanawiam, dlaczego ten samochód ma tylko jeden schowek (pod nieruchomym siedzeniem pasażera) i tylko dwa uchwyty na kubki z tyłu? Poza tym, żeby wygodnie siedzieć na tylnych kanapach (bez zagłówków o zgrozo!) trzeba mieć 1,5m wzrostu, bo inaczej kolana będą oddalone od siebie o co najmniej 40cm.
Kolega jeździł starym vanem GMC miał oryginalny silnik 5.7 V8 chyba,potem z powodzeniem zrobil swap na trzy litrowego diesla od mercedesa i jeździł na oleju po frytkach:)Ogólnie bardzo duze i wygodne auto.
@estamorales – widocznie w Chryslerze też się zastanawiali, bo późniejsza generacja miała 5 zamykanych schowków i chyba 7 cupholderów. Za to ten mój miał dziwne wyposażenie – lusterka w prądzie, ale szyby w korbotroniku
@Marlon, mój również ma lusterka elektryczne,sterowanie tuż przy mocowaniu lewego, szyby zaś mam ręczne, do tego dochodzi centralny zamek i wspomaganie tak mocne,że w połączeniu z miękkim zawiasem odnoszę wrażenie iż nie mam przednich kół, bo nic nie czuję na kierownicy Mój golas 2.5 L pali 10L LPG i za to dziada lubię
mój też był 2.5L, gazu nie miał, ale mieścił się w okolicach 9L/100
Miałem przyjemność polatać trochę Chevroletem Astro 2 gen z tym silnikiem 4.3 litra. Niesamowite co to auto potrafiło udzwignąć, wypełnione 3 kompletnymi silnikami i skrzyniami biegów po dach, dalej ciągneło jak złe. Serwis prosty i tani, nawet sie zaciskow nie oplaca regenerowac bo kosztuja 30$, pompe wody mozna wymienic za pomoca młotka i klucza francuskiego w godzine…
Tato miał też Caravana II w 90 latach, ale niestety lokalny cytryn z gumiakiem nie był w stanie naprawić skrzyni biegów. Dostali zestaw serwisowy do skrzyni, a za każdym razem jak ją rozebrali i złożyli spowrotem, zostawały im jakieś części…
Cyt.”Może np. Asuturo znaczy po japońsku coś fajnego, jak “majtki” albo “gimnazjum”.
Otóż to – dokładnie chodzi o “majtki gimnazjalistki”
Z tymi napisami “JUNKERS” to jest jakas akcja? Ostatnio widziałem przerdzewiałą Asconę też z takim napisem.
Ja bym zakwalifikował jeszcze te voyagery po 90 roku z dieslem 2,5 VM do hitowych vanów. To musiało być coś.
Astro najlepsze. Ciekawe, czy można tym legalnie ciągnąć lawetkę…
Przeturlałem jednego Caravana ( 94 – 3.0 + LPG ), sypał się jak na Caravana przystało :)później przyszedł czas na Town&Country 96 – 3.8 też na podtlenku, wszystko było by zajebiście, ale niestety A604 czyli skrzynia wrzucana do tych samochodów nadawała by się na najbardziej napchaną elektroniką sokowirówkę a nie na Automat do samochodu, średnio co 30 tys można spodziewać się rozsypania – Oleje filtry wymieniane na czas, plus dobry but raz na 3 miesiące 😉
Astro to woły robocze nie do zajechania, 4.3 + TH400 nie do zabicia, można targać latami i dalej będzie hulać 😉
Poza tym co bym nie jeździł jak bym jeździł:
http://otomoto.pl/ford-aerostar-4-0-lpg-zamiana-long-dlugi-C27283500.html – Za ciągnik odda !
http://moto.allegro.pl/gmc-safari-duzy-zbiornik-passat-astro-i3056533503.html – Wolał bym passata, ale Astro też dobre 😉
http://moto.allegro.pl/gmc-chevrolet-astro-safari-xt-conversion-i3052441568.html – Cena z dupy, ale salonka git !
I ja tez mialem takiego, 1991 – bordo w srodku i na zewnatrz, krotkiego zdewastowanego i na extra felgach :D. byl pod marka plymouth voyager, znaczy gola tansza wersja chryslera, mial 3.0 z mitsubishi i 3 biegowa skrzynie. szedl jak glupi ale pil wiecej oleju niz benzyny, a kopcil tak ze jak go kiedys na parkingu pod lotniskiem odpalalem to straz pozarna wzywali :D. extra fura, zwlaszcza jak robil redukcje z 3 do 1 jak sie go ostro depnelo – tudum! TUDUM! WRRRRRR!
Junkers to marka gazowych pieców co i cwu, tak popularna w Polsce że junkers jest synonimem wszystkich takich pieców, taki adidas.
Chrysler “woody” rządzi :-D. Pierwsza generacja Cherokee też takie miała i no i oczywiście Wagoneer :-D. To jest dopiero rodzynek!!
Wytłumaczcie Mi – prostaczkowi z prowincji – o co biega z rejestracją “WGG”?
kurczę 4,3 V6 Vorteca moi rodzice mieli w Blazerze z 94′. Kochałem to auto. I jak się chciało to paliło 12/100.
Ależ odpowiednikiem Chevroleta była Lumina, która pojawiła się najpóźniej w stosunku do omawianej dwójki.
a wspomniany Caravan obecny na zakończeniu sezonu youngtimer Warsaw to dobrze znane mi auto hmmm dodam, że nawet bardzo dobrze
Mieliśmy kiedyś aerostara 3.0v6 manual wersja krotka (przed liftem) i pomimo cięzaru i nieduzej mocy jak na tą masę (“tylko” 150 koni) to jeżdzil naprawde żwawo (nei przesadzam kiedy mowię ze przy ostrym przyśpieszaniu wciskalo w fotele) bardzo milo wspominam to autko.
A po aerostarze mieliśmy dwa voyagery pierwszej generacji (a konkretniej to jeden amerykański plymouth a drugi to już byl europejski chrysler produkowany w austrii) w obu siedzial silnik 2.5 ktory wogole nie miał mocy 😀 No ale i aerostar i voyager nie mial sobie równych w dziedzinie komfortu (mowie o rynku europejskim oczywiście) te samochody doslownie plynely po drodze i siedzialo się w nich jak na kanapie w salonie.
A co do tego “Z prostym silnikiem, który nie chce pracować, dopóki nie zamontujesz mu instalacji LPG.”
To 100% racji w aerostarze wtrysk nie dzialał wogóle (o ile dobrze pamiętam to brakowalo tam paru jego elementów) ważne ze iskra była i to wystarczylo 😀