zlomnik.pl

Home |

Skandal! My się nie zgadzamy! Precz z Simcą Beaulieu!

Published by on August 14, 2013

Dzień dobry,
dotarły do mnie skany starych numerów Motoru, które zeskanował dla złomnika pan Igor T.
Zauważyłem, że we wczesnych Motorach regularnie pojawiają się oburzone artykuły krytykujące politykę przedsiębiorstwa państwowego Motozbyt, ale przede wszystkim skierowane przeciwko ludziom, którzy często, prywatnie i na własny użytek kupują i sprzedają samochody. Tym razem trafił na tapetę artykuł o zamiarze sprowadzenia do Polski Simki Beaulieu – a dokładnie niewielkiej partii pojazdów tego typu i postanowiłem, że sobie go skomentuję, no bo co, w końcu, doprawdy.

Początek przywoływanego dziś artykułu wprawdzie opiewa zalety Simki Beaulieu jako auta “o dobrej charakterystyce technicznej” i “posiadającej wszelkie zalety wozu luksusowego”, ale i dość bezwzględnie piętnuje jej wady. Autor zauważa, że w Polsce nie będzie się dawało przeprowadzić naprawy głównej silnika 2.4 V8, ponieważ nie umiemy i nie mamy z czego dorobić do niego części. Jakkolwiek bym się nie zgadzał z ogólnym wydźwiękiem materiału, tutaj autor hez de point. Krytyce poddawana jest bałaganiarska metoda działania Motozbytu, który sprowadza do Polski co popadnie, zamiast skupić się na jednej marce i w ten sposób na początku autami luksusowymi były Citroeny i Chevrolety, potem Ople Kapitany i Mercedesy W121, potem nagle rzucono trochę aut tanich, jak Renault 4CV, Fiat 600 i Standard Eight, żeby zaraz zaanonsować wyroby bratniego NRD w postaci Wartburga i P70, potem nagle pojawiły się ni stąd ni zowąd Skody Spartak, a w końcu zapowiedziano, że do Polski trafi Simca Beaulieu. I rzeczywiście, tutaj też można zrozumieć, o co chodzi – dla nas, obecnych tutaj i w tych czasach, różnorodność nie jest żadnym problemem, ale na przełomie lat 50. i 60. stanowiła niebagatelną przeszkodę dla kupującego auto, ponieważ jeśli nie miało się znajomego, wujka, ciotki lub kuzyna w Motozbycie, to części do Standarda 8 lub do Renault 4CV po prostu nie występowały. Nic więc dziwnego, że dążono do maksymalnego zmniejszenia liczby modeli i do tego, żeby możliwie każdy jeździł tym samym, a wtedy dystrybucja części będzie znacząco ułatwiona. Udało się to dopiero z 126p – częściowo, początkowo z Warszawą, ale trwało to krótko.

Jednak dalej tekst robi się już mniej śmieszny. Godzi bowiem w spekulantów samochodowych, z którymi walczono w Motorze przez lata ogniem, żelazem i piórem. Przeczytajcie sami:

“Kupiło się kiedyś na talon IFA F9 za 18 000 zł. To był początek. Potem sprzedało się ją za 40 000 zł i kupiło się Wartburga za 36 000 zł (sic!), zostało czasem na garnitur, ale to czasem jeszcze nie koniec. Sprzedało się później Wartburga za 80 000 zł i od razu za te same pieniądze dostało się w Motozbycie Warszawę. Ale Warszawa jest przestarzała. Nie wypada jeździć Warszawą. Nawet w “Motorze” napisali o niej nie bardzo pochlebnie. Jak takim wozem wybrać się do Wiednia czy na Rivierę, skąd, shocking. Więc może opylić staruszkę za ile się da i wziąć SIMCA Beaulieu, nareszcie wóz godny nowoczesnego człowieka. V8, 150 km/godz. – klasa.”

No tak. Wredni ci ludzie, co sprzedają coś, co kupili, drożej niż to kupili. To zdecydowanie powinno być zakazane. W ogóle zarabianie pieniędzy w inny sposób niż ciężką pracą powinno być zakazane. Wprawdzie to idiotyczny system powodował, że samochód można było sprzedać na wolnym rynku drożej niż się go kupiło w oficjalnej sprzedaży, no ale do tego byłoby trudno się przyznać. Nie wiem, czy pamiętacie, że ostatnim samochodem, który można było kupić za x zł i sprzedać na giełdzie za 1,2x zł następnego dnia była Skoda Felicia, zwłaszcza kombi z dieslem. Zwracam jeszcze uwagę na wtręcik po angielsku, sugerujący jednoznacznie, że ci od Simki Beaulieu to amerykańscy imperialiści i zwykłe bibisyny (tak nazywano słuchaczy radia BBC).

Najgorsze jednak jest zakończenie artykułu. Dowiadujemy się, że Simca Beaulieu w sumie może zostać w polskiej ofercie, jeśli będzie się ją sprzedawać za dolary. No tak, to oczywiste: ktoś kupuje Simcę Beaulieu za dolary, to znaczy że skądś ma dolary, złodziej, malwersant, oszust, wywrotowiec, wykolejeniec i agent sił reakcyjnych. I ciach go do ciupy. Nie będzie sobie taki tu jeden z drugim machał dewizami przed nosem i jeździł Simcą Beaulieu, zwłaszcza że w owych czasach już w ogóle posiadanie jakiegokolwiek prywatnego samochodu było mocno podejrzane, a co dopiero ośmiocylindrowej Simki Beaulieu.

W sumie tezy stawiane w tym artykule są zupełną antytezą tego, co obecnie proponuje Stowarzyszenie Nieudolnych Dilerów VW i Audi, Którzy Zamiast Sprzedawać Samochody, Wymyślają Jakieś Durne Przepisy. Dilerzy chcą, żeby wszyscy nieustająco wymieniali samochody na nowe i serwisowali je wyłącznie w ASO. Motor z lat 50. i 60. pisał, że jak ktoś kupi samochód raz, to musi go trzymać do końca świata i w żadnym razie nie sprzedawać, bo inaczej jest spekulantem. Wprawdzie argumentów o spekulacji nie kupuję, ale ogólne podejście – kup i miej – już zdecydowanie tak. A co ciekawe, ludzie też często zaczynają tak spoglądać na sprawę: w latach 90. czy w początku ubiegłego wieku panowało powszechne przekonanie, że trzeba wymieniać, zmieniać na nowe, lepsze, wspanialsze, bogatsze i prestiżowsze. A dziś te osoby, które wtedy zmieniały fury jak opętane, często mówią – zostaję przy moim aucie, choć ma 10-15 lat, ale po prostu nie ma nic lepszego, brak jest wśród nowych aut pojazdu istotnie poprawionego w stosunku do tego, czym jeżdżę. Najbardziej jaskrawym przykładem tego trendu jest mój kuzyn, który od 11 lat jeździ E39. Obejrzał E60 – kiła, mówi, syf, brzydkie i przekombinowane. F10 zepsuło mu się podczas jazdy próbnej – coś się zawiesiło, jak otworzył drzwi przy włączonej pozycji D w skrzyni biegów i auto zaczęło wyświetlać błędy. Dobrze, że taka Simca Beaulieu nie wyświetla żadnych błędów.

Jednak nie to spowodowało, że akurat dziś rzuciłem na tapetę Simcę i materiał z Motoru, ale niedawna dyskusja o upublicznieniu płac. Żeby każdy wiedział, ile kto inny zarabia. I to by ponoć ukróciło niezdrową zazdrość, podejrzliwość i kombinatorstwo. Do tego się właściwie sprowadza ten artykuł, żeby ludzie wiedzieli, kto jest dewizowym bogaczem i może pozwolić sobie na Simcę Beaulieu. Wyobraź sobie, że wiesz dokładnie, że twój kolega z pokoju w korporacji zarabia 20% więcej niż ty. Oczywiście cieszysz się jego szczęściem i wiesz, że to sprawiedliwe, bo on więcej pracuje i ma większe doświadczenie. W żadnym razie nawet ci nie przejdzie przez myśl, że to pupilek szefowej i na pewno ją dyma po godzinach, a poza tym jest tępym, przepłacanym leniem i ty robisz pięć razy więcej od niego za marne grosze. I nie masz ochoty pobić go na śmierć zszywaczem. A jak się przypadkiem dowiesz, że twój wujek Władek, od 20 lat pracujący w instytucjach państwowych, pracuje od 8 do 15 z godzinną przerwą i zarabia 7000 zł na rękę, to nie masz w ogóle chęci pójść do niego, żeby ci pożyczył ze 20 tys. na nową furę, bo przecież on ma, a ty nie. A jak widzisz, że prezes korporacji zarabia stukrotnie więcej na miesiąc od szeregowego pracownika, to czujesz, że korporacja jest w dobrych rękach człowieka, który dostaje godne wynagrodzenie za swoją ciężką i odpowiedzialną pracę. To doskonały pomysł, wprost z czasów popularności Simki Beaulieu i bardzo proszę go wprowadzić w stosunku do tych, którzy go postulują, a resztę zostawić w spokoju. Dziękuję.

Klikamy i oglądamy:




Comments
Lord_Jim Said:

Wolnossące 2,4 litra V8, to samo z siebie brzmi pięknie….


Barton Said:

Drogi złomniku, a może, skoro to i tak wklepuje automat, umieszczać artykuły np o 6stej ?
Bo ja jako człowiek pracy wstaję rano , robię kawę i … i nie mam co czytać


michał Said:

Dzisiaj tematyka społeczno-gospodarcza. A propos wtrącenia, o tym że kolega obok zarabia 20% więcej, a pracuje mniej: nie znam osoby, która by uważała, że słusznie zarabia mniej. Każdy zarabia niesprawiedliwie za mało, a raczej tamten niesprawiedliwie dostaje za dużo, chociaż się nie zna i pracuje 3 razy mniej. A każdy zarabiający powyżej średniej to dlatego, że “po znajomości”, “rodzina”. “nic, kufa, nie robi, tylko siedzi przy komputerze” itp.


Tytus Said:

Szanowny Złomniku – posiadanie dularów też było zakazane, chyba, że przywiozło je się za prace zagranicą i trzymało na specjalnym koncie walutowym.


Dopen Said:

@Barton: popieram.


_krrl Said:

Barton słusznie mówi, polać mu!


sueshack Said:

Nie ma wolnego rynku bez wolnego przepływu informacji nt. cen. Również cen pracy.


notlauf Said:

sueshack, a ile zarabiasz?


Green Said:

“..A co ciekawe, ludzie też często zaczynają tak spoglądać na sprawę: w latach 90. czy w początku ubiegłego wieku…” a dalej jest o tych osobach które zmieniały w tych czasach auta, tyle że osoby żyjące na początku ubiegłego wieku to z reguły już nic nie mówią bo nie żyją 😛


sueshack Said:

Cięta riposta wujku, pewnie na chrzcinach siostrzeńca Cytryna zakończyłaby dyskusję przy stole, ale tutaj niestety kulą w płot. Nie jest istotne ile zarabia jedna, konkretna osoba. Istotna jest zasada rządząca danym rynkiem. Tajność płac powoduje asymetrię. Bo one są jawne, ale dla jednej strony transakcji (kupującego, tzw. pracodawcy). Ta strona i tak ma mocniejszą pozycję – nie dość, że działa w sytuacji przewagi podaży nad popytem, to jeszcze jest podmiotem silniejszym, bardziej profesjonalnym, dysponującym większymi zasobami. Ujawnienie płac nieco polepsza pozycję sprzedającego (tzw. pracobiorcy), trochę narusza oligopol kupujących. A jeśli aż tak Cię to interesuje, to proszę bardzo – 6-10k na rękę, zależnie od miesiąca.


monogramus Said:

Mam F10, gdyby się dało kupić nowe pachnące E39 to bym się poważnie zastanowił, zwłaszcza gdyby miało jakiś normalny silnik R6 n/a.
Chłopaków z aso znam wszystkich po imieniu, nigdy wcześniej tak nie miałem.


mtsy Said:

za mało obrazków w poście- będę to czytał dopiero po pracy


michau Said:

@sueshack

O to jest się czym chwalić… Ktoś jeszcze chętny do wynurzeń? 😀


mtsy Said:

Sueshak – bardzo fajnie to wyjaśniłeś i zgadzam się z Tobą. Prosiłbym Cię jednak, żebyś nie propagował takich poglądów zbyt szeroko, gdyż sam jestem pracodawcą.


Ohydek Said:

Notlauf ty prowokatorze 😉 Choć w krajach skandynawskich powszechna jest wiedza o zarobkach obywateli i bez przeszkód dostępna w necie obawiam się że w PL się to z sarkastycznie wspomnianych przez ciebie przesłanek to się nigdy nie uda.
BTW. Ja jestem zadowolony z moich zarobków, nie potrzebuję wiedzieć ile zarabia sąsiad czy kolega i nawet jak jest to osiem razy więcej wcale nie zazdroszczę. Howgh


miwo Said:

Taki to był “fajny” system. Jeszcze by się może obronił, gdyby wszyscy rzeczywiście mieli po równo, ale to, jak wiadomo, jest nierealne. Zawsze są równi i równiejsi, ale w zwykłej liberalnej demokracji kapitalistycznej przynajmniej nie ma tej hipokryzji. Wyzysk jest wyzyskiem, bogactwo jest bogactwem, a nie skrzętnie ukrywanymi willami notabli partyjnych. Stąd byli i tacy, których stać było na taką Simcę i nie mówię tu tylko wierchuszce partyjnej, ale i “inicjatywie prywatnej”, oraz “elemencie”. Państwo zaś dewiz potrzebowało, ludzi z dewiz, jak mogło, goliło. Zresztą nie tylko z dewiz, co jakiś czas robiono wszak denominacje złotówek. Co do dewiz przypomina mi się ta scena: http://www.dailymotion.com/video/xk5j0p_zmiennicy-odcinek-1-ceny-umowne_shortfilms (od 24 minuty) :)


Nano Said:

@sueshack:
Piszesz o płacach “one są jawne, ale dla jednej strony transakcji (kupującego, tzw. pracodawcy)” – jak idziesz do warzywniaka to masz identyczną sytuację. Ty wiesz ile kosztuje marchewka, ale sprzedawca nie wie ile byłbyś skłonny za nią dać. Może niepotrzebnie napisał, że 2zł, skoro Ty bogacz dałbyś nawet 10zł, bo tyle ta marchewka jest dla Ciebie warta. A może Ty nie kupisz jej w ogóle, bo uważasz, że powinna kosztować 1zł?

To jest zdrowa sytuacja na rynku i tak powinno pozostać.


sueshack Said:

@Nano

Między innymi dlatego właściciele warzywniaków mają przerąbane i jest ich coraz mniej. Przegrywają z tymi, którzy mogą wysypać ciężarówkę hajsu i roboczogodzin żeby tę asymetrię zasypać, czyli z dużymi sieciami. Te mogą sprzedawać brudną, nadgniłą marchewkę marki własnej Kupa&psiewłosy za 0,99 PLN, normalną marchewkę ze średniej półki marki Jakaśfirmagdzieśwpolsce za 2,5 PLN i loftową marchewkę premium w folijce zawijanej przez kubańskie dziewice za 10 PLN. Ta pierwsza jest reklamowana w gazetkach i stoi w kącie, gdzie nie zaglądają multiinterfejsowi klienci. Nie trafia też do sklepów w lokalizacjach, które odwiedzają tylko tacy klienci. Ta ostatnia z kolei nie pojawia się w dyskontach sieci należącej do tego samego właściciela (chyba, że w wersji pół marchewki za 3/4 ceny całej marchewki, jako delikates z okazji Tygodnia Marchewek). Komunikacja i dystrybucja są oparte na dotychczasowym doświadczeniu zebranym w ciągu lat działalności setek sklepów Itd. Ale to są wszystko rzeczy, które można robić jak się sprzedaje tysiące ton marchewek, a nie marne 40 roboczogodzin w tygodniu.


miwo Said:

Wg mnie powinna być (i chyba jest do któregoś stopnia – BIP?) jawność płac w sektorze publicznym, tzn. wszędzie tam, gdzie idą publiczne pieniądze/nasze podatki. Nie chodzi tu o ekscytację czy jojczenie nad wysokością/niskością zarobków tego sektora, ale o zasadę jawności i dostępności w demokratycznym państwie prawnym.
Sektor prywatny to sprawa prywatna. W przypadku styczności i partnerstwa publ-pryw (np. sprawy inwestycji, choćby w samorządach, czy jakieś NGO), to już w zależności od sposobu finansowania danej instytucji/przedsięwzięcia.


Koenig Said:

Najlepsze jest to że cechą dyskwalifikującą ten samochod jest wg autora to że nie jest u nas eksploatowane… Idąc tym tokiem myślenia to nic nie można do nas sprowadzac :)


Vauer Said:

Niech jeszcze Sueshack poda imię i nazwisko i jakieś zdjęcie dla peności, trza w końcu wiedzieć też jak wygląda osoba która zarabia te piniondze, prawda? Co do Simci to pełna nazwa nie brzmiała: Simca Vedette Beaulieu? Belieu to było określenie sedana, Kombi nazywało się Marly…


Harry Reems Said:

sueshack, po pierwsze primo, to rzeczywiscie nie ma wolnego rynku. To jest tylko model, teoretyczny konstrukt nie wystepujacy w rzeczywistosci
po drugie primo, to bardzo ciekawe to co piszesz, ze prace sa jawne dla pracodawcy, a niejawne dla pracownika. W Polsce to niezgodne z kodeksem pracy.
@ miwo – problem w tym, ze pracownik sektora publicznego nie jest automatycznie osoba publiczna. To jeden powod dla ktorego ujawnianic plac w tym sektorze tez nie mozna. Drugi – to by stawialo sektor publiczny jako pracodawce i potencjalnego pracodawce w jeszcze gorszej sytuacji wzgledem sektora prywatnego niz teraz.


toughluck Said:

miwo, swojego czasu jedna z firm outsourcingowych dyskutowała z Urzędem Miasta jednego z dużych miast w Polsce odnośnie outsourcingu usług informatycznych. Chodziło tu bardziej o prestiż i wejście na rynek, bo trudno mi sobie wyobrazić, że dałoby się na tym coś zarobić, ale były próby.
I zastanawiam się, jak w takim partnertwie publiczno-prywatnym wyglądałaby jawność umowy, zwłaszcza z punktu widzenia pracownika takiego działu — znałby wartość całej umowy, wiedziałby ile osób jest zaangażowanych w ten projekt i widziałby, ile średnio na osobę przypada wartości kontraktu. Załóżmy, że osób zaangażowanych byłoby 10 — 1 kierownik i 9 pracowników, a umowa opiewałaby na 200 tysięcy miesięcznie. Nawet licząc koszt utrzymania biurka w wysokości 5 tysięcy miesięcznie, zostaje 150 tysięcy do podziału. A tu pracownik dostaje 2 tysiące brutto miesięcznie. Biorąc pod uwagę, że firmy outsourcingowe często narzekają na niskie marże, wynikałoby że kierownik zarabia 130 tysięcy na miesiąc, albo że firma kłamie.

Co do jawności płac — jako pracownik jestem całkowicie przeciwko. Natomiast chciałbym, żeby powszechna klauzula tajności wynagrodzeń była uznana za niedopuszczalną.


notlauf Said:

Ja kiedyś (całkiem niedawno) miałem robić pewien projekt w internecie. Dowiedziałem się przypadkiem ile wynosi miesięczny budżet. Ja miałem być jedynym dostarczycielem kontentu. Zaproponowałem swoje wynagrodzenie na poziomie 10% budżetu miesięcznego. Okazało się, że to dużo za dużo i za drogo, ostatecznie dostarczyciel kontentu (zresztą pośledniej jakości) otrzymywał 1-1,5% miesięcznego budżetu, projekt okazał się porażką i go zarzucono.


DrOzda Said:

Ale na zachodzie płace są jawne. Kiedy dzwoni do mnie HH z lądka (raz na dwa dni co najmniej) to widełki płacowe znam od razu.A jak kizia mizia z Pcimia to jest to straszny sekret. A ile pan chce ? Wtedy mówię że nie będę pazerny i więcej od prezesa nie będę brał.


piotras Said:

ujawnienie plac trzeba chyba rozumiec nie jako wypisanie kazdemu na czole ile zarabia , a raczej obowiazek umieszczania widelek placowych w ogloszeniach o prace, w UK jest to standard, i aplikuje sie na stanowiska, ktore gwarantuja odpowiednie pieniadze, a u nas ludzie marnuja czas na wysylanie CV i rozmowy kwalifikacyjne zeby sie na samym koncu procesu rekrutacyjnego dowiedzeic, ze firma za prace na danym stanowisku przewiduje 1800 netto.


es Said:

Ciekawe, czy odpisze. :- )


Kraku Said:

Powiatowy Urząd Pracy 1600 brutto. Gdyby nie dodatki to byłbym skazany na mpk, a tak to jeżdżę fiatem 126p!


DrOzda Said:

PUP to wogóle powinno się pozamykać a kasę dawać firmom hh jako prowizję od skutecznej pomocy bezrobotnym.


miwo Said:

z tego, co się orientuję jawność płac sektora publicznego nie wygląda tak, że “Jan Kowalski zarabia tyle a tyle”, tylko wymienia się stanowisko w ramach tzw. pragmatyki urzędowej i przepisane do tego stanowiska wynagrodzenie. i tak, przynajmniej formalnie, kwestia stanowiska publicznego nie łączy się z byciem osobą publiczną, bo dane osobowe nie są podawane. zresztą, w przypadku samorządów, kwestia płac to temat debaty/obrad poszczególnych ciał samorządowych, a do nich dostęp jest jawny (np. podwyżka dla jakiegoś burmistrza/prezydenta/radnych; nagrody).
rejestr korzyści majątkowych wypełniają i udostępniają nawet szeregowi pracownicy np. Urzędów Pracy, które są w gestii powiatów i województw.
wydaje się jednak, że, i tu powtórzę, ludzie mają prawo wiedzieć, na co, ile i jak wydawane są publiczne pieniądze (stąd też pomysł np. budżetów obywatelskich). no bo, w myśl ogólnej zasady państwa prawa, kto jest ostatecznym pracodawcą rządzących i urzędników? to trochę brzmi idealistycznie (bo to nie Szwajcaria), ale jednak obywatel.


Harry Reems Said:

Ah, jeszcze na temat Simci.
Musze wziac (wziąść) troche w obrone autora z motoru. Rozwazaz Notlaufie ten artykul w oderwaniu od kontekstu historycznego. O ile w dzisiejszych czasach niechec, jaka w PRL budzila spekulacja latwo zwalic na karb polskiej zawisci i ciagniecia wszystkich w dol, to tak naprawde ona miala swoje uzasadnienie.
W kapitalizmie spekulacje umozliwia lepszy dostep do informacji, spryt, wieksza sklonnosc do ryzyka, wieksze szczescie itd. W zjawisku samym sobie nie ma nic nagannego, a jest wrecz niezbedne.
W gospodarce centralnie planowanej to, co umozliwialo spekulacje bylo wykorzystywanie niedoskonalosci systemu a czesto wrecz pasozytowanie na panstwie.
Jesli panstwo sprzedawalo samochody ponizej wartosci rynkowej (czyli czarnorynkowej), to jasne ze popyt przewyzszal podaz. Jesli tak, to konieczna byla reglamentacja. Skoro cale spoleczenstwo sklada sie na to, zeby ograniczona grupa mogla sobie kupic samochody tanio, to niech one trafia do tych, ktorzy naprawde ich potrzebuja. Oczywiscie my dzis wiemy ze to teoria i to nie moglo dzialac, ale wtedy… zreszta i dzis np Jacek Zakowski wciaz tego nie rozumie. Wracajac, jesli sie okazywalo, ze ktos zalatwial sobie przydzial, kupowal tanio samochod dotowany przez panstwo i sprzedawal na “wolnym rynku” to zlosc wzbudzalo nie tyle sam fakt ze sie wzbogacil, ale to ze wzbogacil sie kosztem spoleczenstwa. To stac wziely sie te wszystkie teksty “na naszej krwawicy sie dorobil”. To, ze stracily swoj sens to inna sprawa, ale mowimy o latach 50tych.
To troche tak jakbym przekupil lekarza-orzecznika ZUS i dzieki zaswiadczeniu kupil wart 15 tys zl wozek inwalidzki za 1500 zl i zaraz sprzedal go na allegro za 5000. Czy to jest spekulacja, arbitraz? Jest. Czy to jest naganne moralnie? Jest.
Postulat zeby sprzedawac Simci za dolary mozna w przelozeniu na jezyk wspolczesny czytac jako “okej, niech Motozbyt sprzedaje, ale po cenie rynkowej”. Do tego to sie w praktyce sprowadzalo.
To, ze ta sytuacja z czasem wzbudzila niechec do wszelkich form zarobkowania na arbitrazu, trafiajac na podatny grunt polskiej zawisci, nie zmienia faktu ze u zrodla nie bylo to wszystko nieuzasadnione.


Harry Reems Said:

miwo – burmistrz, prezydent i radni sa wybieralni. Urzednicy – nie.
Poza tym tak jak napisalem, to prowadzi zwyczajnie do obnizenia pensji w administracji (bo narut sie oburzy, jak sie dowie “ile te urzedasy zarabiaja”), a te w wielu kluczowych dziedzinach juz dzis sa niewspolmiernie niskie do tego co oferuje rynek, co ma negatywny wplyw na jakosc urzednikow. To z kolei ma czesto bardzo kosztowne skutki.


radosuaf Said:

Ja zarabiam mniej niż inni i przyjmuję to do wiadomości bez większego bólu, bo jakby mniej mi się chce niż im, więc to zrozumiałe.
Strasznie amerykańsko ta Simca wygląda. Nie loffciam.


Konrad Said:

@Nano popelniasz bląd logiczny. Bo dokladnie wiadomo ile kosztuja marchewki w sklepie obok i to ta wiedza ksztaltuje cene. Nikt nie jest glupi i niezaleznie od tego ile ma w portfelu nie chce przeplacac. A im ma wiecej w portfelu (odserwacje wlasne) tym bardziej nie chce przeplacac. Z praca jest taki problem ze znasz tylko swoje zarobki. I nie ma przeplywu informacji o jej poziomie w innych miejscach. Wiec przyklad z marchewka jest celny, ale jest argumentem za a nie przeciw ujawnianiu płac. Co do mojej pensji: student (0zł) jak by ktos wyskoczyl z cieta riposta:)


michau Said:

Informacja o średnich zarobkach na danym stanowisku czy w branży, tak w sektorze publicznym jak prywatnym, jest po prostu powszechnie potrzebna.
Tutaj przykład ze Szwecji, tłumaczcie sobie googlem. http://www.lonestatistik.se/
Staystyki wynagrodzeń, w zależnosci od wieku, płci, wykształcenia i doświadczenia. Z jednej strony wiadomo ile się w danym zawodzie zarabia, z drugiej na prawdę nie wypada spytać Szweda jakie ma zarobki… Taki dziwny typ…


Harry Reems Said:

michau, a czy w Polsce jest inaczej?


miwo Said:

@ Harry:
ależ ja się zgadzam, co do tych wysokości pensji i pisałem już o tym wyżej – tu nie chodzi o narzekanie, że za wysoko/za nisko ktoś zarabia – to już jest kwestia ludzkich charakterów i emocji. obiektywna jest liczba, a właściwie zasada jawności. z PRLu wynieśliśmy sporo tajności i może to stąd, nie wiem, nie postawię tu diagnozy społecznej.
posłowie, prezydent, senatorowie też są wybierani. szefowie organów administracji to albo nominacja, albo konkurs (my się chyba nie doczekamy takie go systemu z Ecole Nationale d’Administration, rangami i całą pełną, ale logiczną i sprawną pragmatyką urzędową, no bo KSAP, choć dobry w założeniu (nie chwaląc się, to nawet rękę do tego przykładałem) to jest obecnie kpina, a i sama Służba Cywilna (tzw. Korpus SC) ledwo dycha (w sensie prawnym) – jak to się ma do fachowości, pokazuje ostatni przykład z “pisiorem” w MSW – choć po prawdzie to stanowisko “pisiora” nie jest jeszcze stricte przeznaczone, w założeniach oczywiście, dla SC). tak czy owak nie ma powodu by urzędnicy zarabiali źle (wiadomo, że dobrzy menedżerowie uciekają, mi.in z powodu płac oraz, co już w ogóle jest skandalem, z powodu braku stabilizacji, w sektor prywatny), jeśli mają dobrze wykonywać swoją pracę. nie ma też powodu, by ktoś nie wiedział, ile im (nie bezpośrednio, ale jednak) płaci.


piotras Said:

@ miwo – wszystko pieknie, ale urzedników jest u nas duzo za duzo, o ile sie nie myle to w ostatnich 6 latach PO zwiekszyla “mase urzednicza” o 40tys nowych etatów – czyli mamy 40tys nowych i nikomu niepotrzebnych urzednikow, którzy nie przynosza spoleczenstwu zadnych korzysci, a ktorych to spoleczenstwo musi utrzymywac.


Harry Reems Said:

O wlasnie, miwo. Piotras powyzej jest powodem, dla ktorego tu wlasnie chodzi o ludzkie charaktery. Im klarowniej urzad musi pokazywac, kto ile zarabia, tym wieksza bedzie presja na to, zeby te zarobki byly jak najmniejsze. Dlaczego? “Bo co ludzie powiedza”. Powiedza, to, co Piotras. Dla ludzi urzednik jest automatycznie “nikomu niepotrzebny” i “nie przynosii spoleczenstwu rzadnych korzysci”. Ciekawe czy ten sam Piotras narzeka czasem na kolejki w urzedzie, albo na to, ze przetarg na budowe jakiejs drogi zostal uniewazniony.


Mav Said:

Jeśli chodzi o urzędy – trochę racji utajnianiu z powodu oburzenia ludzi jest. Przykładowo wójt gminy moich rodziców – jak przyszedł nowy to od razu podniósł sobie zarobki z 6k zł na troszkę ponad 10k. Ale poprzedni wójt brał dodatki (za wysługę, diety za sesje, każdą delegację rozliczał, brał ryczałt na paliwo, itp.). Nowy bierze tylko gołą wypłatę. Po podsumowaniu wciąż bierze mniej niż poprzedni, ale “ludzie gadajo” że poprzedni był lepszy, bo brał mało.
___
___
A co do zarobków w sektorze prywatnym: Mam pracę. Dzwoni jakiś HH i pyta czy nie chcę zmienić. Mówię, że za 5,5 netto byłbym skłonny zmieniać. Wszystko ok, pracodawca jest gotowy tyle dać, idę na rozmowę. Na rozmowie wszystko fajnie po czym pada, że mogą mi dać 2 netto. Pytam się po co mi czas zabierają. Bo myśleli, że ja może jednak się skuszę, bo młody zespół, bo ciekawe zadania, bo nowoczesny park maszynowy. Oczywiście HH przekazał, że mam pracę i jak mi nie dadzą tyle ile chcę to nie przyjdę.
__
Ktoś mi wyjaśni jak ktoś (kto ma pracę) może się skusić na zarobki o 65% niższe niż wstępnie proponowane?


piotras Said:

@ Harry – moze jeszcze mi powiedsz ze w Polsce nie ma A|NI JEDNEGO niepotrzebnego urzednika. Dla przykladu w KAZDYM powiecie jest Powiatowy Rzecznik Konsumentów, w moim powiecie ta Pani w 2012 rozpatrzyla 5 (slownie PIEC) wniosków, biorac 8000 zl brutto miesieczne, nie sadze zeby bylo nas (jako spoleczenstwo) na to stac.


To ja się odniosę do samego wpisu. Artykułu tudzież.

Ależ bym chciał wymienioną jako jeden z przykładów IFę F9. Wartburg też mógłby być. Ten stary, 311/312/1000, znaczy. Ale 80 tys. bym nie dał.

A wolny ssak 2.4 V8… Ech, fajności. Żeby teraz choćby 2.4 V6 robili.

@ Piotras – za dużo urzędasów, powiadasz? Moja była pracowała w sądzie jako referent/asystent, nie znam się na tym, nie pamiętam szczegółów, poza dwoma: roboty było tyle, że siedziała codziennie po 10-12 godzin (oczywiście za nadgodziny nikt nie płacił, wszak sąd nie musi przestrzegać prawa pracy) a wynagrodzenie wynosiło ok. 2k… BRUTTO. Tak czy inaczej, efekt był taki, że najpierw poszła na zwolnienie “na głowę” (pani sędzia, której gabinet prowadziła, doprowadziła ją do takiego stanu, zresztą nie jako pierwszą), a potem rzuciła to w diabły i wróciła do poprzedniego zajęcia, czyli… za bar. Namawiałem ją, by podała ich do sądu pracy, ale nie chciało się jej, niestety… No ale jest ich za dużo, jeszcze powywalać, niech ci, co zostali, zaprdalają po 16h dziennie, i jeszcze im obetnijmy kasę. Do najniższej krajowej.


pepe Said:

gdyby wysokość pensji była podawana (choćby w ogłoszeniach rekrutacyjnych), doszłoby do sytuacji, (w dużym uproszczeniu) w której najlepsi pracownicy pracują w najlepiej płacących firmach. w gospodarce opartej na nepotyzmie, kolesiostwie, złodziejstwie i dotacjach, z punktu widzenia pracodawcy ma to tyle sensu co rozdawanie pieniędzy na ulicy

w czasach nie tak odległych, pewien właściciel ASO rekrutując pracownika zadawał tylko jedno pytanie – ile waćpan chce zarabiać. pracę dostawał ten co krzyknął najmniej. można się dziwić, ale z drugiej strony odstawiając do rzeczonego ASO sprawne auto (np na przegląd) można było obstawiać z góry mniej lub bardziej poważną awarię skutkującą koniecznością natychmiastowej wymiany i tak się składa, proszsz pana, że my tę część akurat mamy


piotras Said:

@ Leniwiec – sady to osobna sprawa, przepisyw PL sa durne (PRZYPOMINAM ZE TE PRZEPISY SA TWORZONE PRZEZ URZEDNIKÓW), blahe sprawy ciagna sie latami, stad taki ekstremalny przypadek jaki opisujesz, ALE sa tez ekstremalne przypadki w druga strone, takie jak ja opisalem w poprzednim poscie 8 tys brutto miesiecznie za okolo 30 godzin pracy ROCZNIE, bo sledztwo lokalnych dziennikarzy wykazalo ze tyle mniej wiecej zajelo rozpatrzenie tych 5 wniosków pani Rzecznik.


Mav Said:

@piotras
Przepisy w Polsce tworzone są przez władzę ustawodawczą czyli przez Sejm i Senat, który stanową POLITYCY a nie URZĘDNICY, a to różnica. Urzędnicy (teoretycznie) mają bezdyskusyjnie przestrzegać prawa, które często jest sprzeczne i zbędnie skomplikowane (np. przez “specustawy” i rozporządzenia ministra właściwego do spraw… itd.).


j Said:

ten V8 2,4 był dolnozaworowy, trochę bieda nawet jak na lata 50-te


ddd Said:

Z całym szacunkiem Panowie, ale chyba sezon ogórkowy się na złomniku zaczął bo dyskutujecie o niezłych pierdołach.


Andziasss Said:

Zastanawiającym wielce jest fakt kontyngentowania pojazdów od różnych dostawców spoza ostblocku w niewielkich seriach. Jaki był klucz, czy mechanizm decycyjny i kto to brał prowizję zwaną też łapówką? Niewygodne pytania, ale pozwolę sobie zauważyć, że ten system skutecznie wbijał gwoździki w dekielek trumny polskiej motoryzacji. Z krajowym dostawcą państwowym trudno byłoby ubijać interesy prowizyjne. Idealnym rozwiązaniem okazała jednak się licencja. Licencja to czysta kasa, bez serwisów i części zamiennych. Produkt licencyjny wytwarzany jest w PL przez lud pracujący i można trzymać za mordy pół rzemiosła pracującego na rzecz produktu. Motor ubolewa zresztą nad faktem niepodrabialności części do silnika Simci, ale podejrzewam, że C&G mieliby inne zdanie i z gównolitu by dorobili na jakiś czas. Teraz to normalna praktyka koncernów (zamienniki), ale wtedy nie do pomyślenia.

Pytanie podstawowe – czy do sprowadzenia Simek doszło?


Nano Said:

@Konrad:

Moim zdaniem błąd logiczny popełniasz Ty. Marchewka to był przykład dowolnego produktu/usługi na rynku. Wiesz ile kosztuje fryzjer, wiesz ile kosztuje rower, wiesz ile kosztuje wizyta domowa lekarza i drewno na opał.
Tak samo pracodawca wie (bo się pyta na rozmowie kwalifikacyjnej) ile kosztuje Twoja praca (czyli: ile chciałbyś zarabiać?) i wie co umiesz, wie dla porównania ile kosztuje praca Twojego kolegi, który również tu zaaplikował i co umie on. Potem robi prostą kalkulację i zatrudnia Ciebie lub jego, tak samo jak Ty możesz kupić chińską marchewkę za 50 groszy i cudowną marchewkę ze Zbąszynka za 5zł.

Jesteś kim jesteś i potrafisz to co potrafisz – nie przeskoczysz tego. Więcej zarobisz dopiero wtedy gdy staniesz się lepszy, a nie wtedy gdy przyjdzie klient (czyli pracodawca) frajer i przepłaci za Twoją pracę.

Tyle, że w Polsce mało kto rozumie, że pracodawca to klient i to on KUPUJE od nas pracę a nie ON nam ją DAJE.


@ Mav – THIS.
I chyba jeszcze nikt nie zwrócił uwagi na jeden link z komentarzy:
@ trabafan – ależ znalezisko! A generalnie to nazwa idealnie pasuje do stylistyki i widocznej jakości wykończenia…


piotras Said:

mav – jakkolwiek, ja mam subiektywne odczucie ze urzedasów jest za duzo i ze pracuja za malo efektywnie, i ze mnie jako podatnika nie byloby stac na taki stan rzeczy, na szczescie ja nie pracuje w PL i place podatkow w PL, wiec to nie moj biznes, jak was na to stac to placcie, wasza sprawa (a jak nie wy to splaca to wasze dzieci – good luck )


sd Said:

Urząd sobie poradzi. Obniży podstawy, podwyższy premie i wszystko będzie wyglądało ładnie.

____
1712zł na rękę hir


cubino Said:

@andziasss – no wlasnie, place, uyrzedasy, pierdoly, a nikt nie zapytal ile się tych luxtorped w koncu sprzedalo, i czy jakas dotrwala do dzisiaj?


Mav Said:

@Leniwiec
Co do linku to powiem po pracy;)
@piotras
A jeśli można wiedzieć to gdzie pracujesz? Jeśli w UK to nie dam sobie wmówić, że tam jest mniej biurokracji, mniej urzędników. Chwilę pomieszkałem i to jest bardzo złudne przeświadczenie, że w urzędowej materii jest tam dużo lepiej. Procedury są lepsze, łatwiejsze i prostsze, ale biurokracja łeb rozsadza.
A jeśli chodzi o nieefektywność naszych urzędników, to wynika ona właśnie z nieprzejrzystości przepisów, komplikacji procedur, różnych (dozwolonych) interpretacji tych samych przepisów, braku szkoleń i zrzucaniu na urzędników wszystkich problemów tworzonych przez ustawodawcę (czyli POLITYKÓW!). Nikt nie mówi o tym, że ktoś napisał bzdurny przepis, tylko że urzędnik przestrzega głupiego przepisu. A na tym polega praca urzędnika – na przestrzeganiu i wypełnianiu przepisów.


piotras Said:

@mav skoro jak piszesz “Procedury są lepsze, łatwiejsze i prostsze” to dlaczego “biurokracja łeb rozsadza” – mozesz jasniej?? Po za tym mysle ze gorzej niz w PL to tu nie jest

i ja bym sie nie czepial tego ze urzednik przestrzega bzdurnych przepisow, ale tego ze BARDZO POWOLI pracuje (to juz nie jest wina ustawodawcy) oraz tego ze , jak sam napisales, różnie interpretuje przepisy, z reguly zlosliwie na niekorzysc petenta, spotkalem sie z tym setki razy prowadzac w PL dzialanosc gospodarcza oraz budujac kilka nieruchomosci.


lordessex Said:

@Leniwiec:
Najmniejsze V6 to były 2.0 nawet, w Roverze 75 i Mazdzie Xedos 6 o ile dobrze pamiętam. To mnie właśnie uświadomiło że nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem Mazdę Xedos 6 albo 9. Chociaż zamiast Xedos 9 częściej widywałem wersje US czyli “Millenia” 😀


Mav Said:

@piotras
Dlatego jest większa biurokracja, bo jest więcej do załatwiania, mimo że łatwiej.
__
Co do sposobu pracy “bardzo powoli” to nie wiem jakie masz problemy z urzędami, ale ja tego nie doświadczam. Zawsze w terminach urzędowych. Jeśli chodzi o pracę w okienku to zwykle też mnie nie olewają, tylko pracują. Ale może mam szczęście do urzędów w Chrzanowie, Trzebini i Zielonej Górze.
__
A do tego też prowadzę działalność. Mam nawet do czynienia z NFZ i też w sprawach urzędowych nie mam z nimi problemu. Po prostu trzeba znać przepisy, przestrzegać ich i do tego wiedzieć czego się spodziewać.
__
Natomiast interpretacja to nie jest “dowolna interpretacja urzędnika” tylko prawników/radców prawnych i publikacji orzeczeń i interpretacji (widziałeś kiedyś program “LEX”?). To nie urzędnik interpretuje sobie jak chce, tylko szuka interpretacji, ew. zgłasza sprawę radcy prawnemu. Ten wybiera albo pierwsze z brzegu, albo najczęściej stosowaną interpretację. Znowu wina przepisów (czyli wybieranych przez nas POLITYKÓW), że nie są jednoznaczne. Poza tym można (i nawet tak jest lepiej) “podrzucić” przepis lub interpretację korzystną dla siebie – wtedy większość spraw jest załatwiana szybko.
__
A do tego ludzie mają pretensje, że nie dostają pozwolenia na budowę, więc coraz częściej wydawane są takie zgody. Skutek? Budynki na terenach zalewowych (Wrocław), w pobliżu strzelnicy (Zielona Góra) czy toru wyścigowego i lotniska (Poznań).


Mav Said:

@lordessex
Jeśli chodzi o małe silniki to zawsze mi się przypomina (może troszkę nietypowy i rzadki przypadek) ferrari 125.


@ lordessex – nawet mniejsze były. 1.8 V6 w Maździe MX-3 na ten dany przykład. Ale nie muszą być tak małe – po prostu smuci mnie proces obcinania cylindrów, choćby 2-litrowe rzędowe szóstki BMW, które też już sobie poszły…


Yossarian Said:

2.4 V8 N/A – silnik jak z obecnych aut F1 😀


Buckel Said:

Nie kupujcie F10, tylko F9. IFĘ F9.


toughluck Said:

Leniwcu, niedawno jeszcze Daewoo Tosca, zwana również Chevrolet Epica, była w sprzedaży z 2-litrową lub 2,5-litrową rzędową szóstką i z napędem na przód.
Plotki mówią, że dwulitrowy silnik we współpracy PSA i BMW będzie rzędową szóstką.


miwo Said:

co do małych pojemności silników w układzie V, to, nie dam głowy, ale Nissan Maxima (ten okrągły) nie miał też przypadkiem 2.0 V6?


@ Buckel – popieram w 100%! Proszę: http://sprzedajemy.pl/ogloszenie-ifa-f9,201164 – tylko co oznacza “do dopieszczenia” i czemu nie ma zdjęć przodu?… Przypadek? Nie sądzę.
@ toughluck – o Epice wiedziałem, ale o tym projekcie PSA/BMW pierwsze słyszę. Bez względu na to, ile będzie miał cylindrów, miejmy nadzieję, że nie będzie tak “niezawodny” jak 1.6 THP…


toughluck Said:

Ech, ten THP 1.6 nie jest taki zły, choroby wieku dziecięcego ma już za sobą. Podobno dwulitrowy też będzie w dwóch wersjach — wolnossący tak pod 200 KM i turbodoładowany, pewnie o mocy wyższej od 260 KM.


SMKA Said:

Co do małych V6, według Wikipedii (tak, wiem, słabe źródło) w Fordzie Taunusie 17M (P7) był silnik V6 o pojemności 1812 centymetrów sześciennych, tak więc 1,8. Informacja pochodzi z tego artykułu- http://en.wikipedia.org/wiki/Ford_Cologne_V6_engine. Zresztą, firma Ford chyba lubiła silniki widlaste o niewielkiej pojemności, biorąc pod uwagę że w Taunusach montowano silniki V4 (układ kojarzący mi się z Zaporożcem)


kaczor Said:

Ciekawe jak bardzo Motor krytykował sprowadzenie parudziesięciu sztuk Hillmanów IMP (tzw “diabełek” lub “porsze trochę gorsze ” ) które zostały rozdzielone wśród prominentów , dziennikarzy oraz dyrektorów polmozbytów ( sam miałem egzemplarz po dyrektorze łódzkiego motozbytu – niestety parę lat temu nie miałem czasu na niego a nawet odpalał i jeździł , poszedł w świat ) . I żeby było śmieszniej w latach 70-tych były dostępne do tego części zamienne i to bez kombinowania – miałem stos różnych rachunków i kart serwisowych – ostatni okres użytkowania w latach 80-tych został naznaczony różnymi patentami w oparciu o części z np. 126p


Żelazko Said:

Fajne są te artykuły ze starych Motorów, mam tylko prośbę o umieszczanie roku w którym artykuł był publikowany. Dzięki.


Szop Said:

śmieszne ‘szóstki’ byłyby z dwóch ecoboostów forda. Albo trzech twinairów fiata.


lordessex Said:

@Mav, Leniwiec, SMKA:
A to ciekawe, o tej Mazdzie czy Ferrari nie wiedziałem :-D. Rzeczywiście prawda z tymi Fordami, jak mógłbym zapomnieć, że lubowali się w widlastych silnikach. 1.7 V4 był w Taunusie i Granadzie MK I i II.


koziołek Said:

Jest jeszcze Vitara 2.0 V6. Bardzo fajne autko :)


toughluck Said:

Szop, ale co w nich śmiesznego? Dwulitrowe silniki V6 i I6 już istniały. Dwa ecoboosty Forda nadałyby się zarówno do konstrukcji widlastej, jak i do rzędowej, zależnie od tego, jak je połączyć.
A trzy twinairy? A cóż byłoby dziwnego w 6-cylindrowym silniku 2,6 litra?


Szczepan Kolaczek Said:

@SMKA: Jeśli chodzi o małe cylindry, to przed wojną alzacki Mathis oferował szóstki o pojemności 1,2l i ósemki 1,7l. A jeśli kogoś wkurza, że ja cały czas przywołuję czasy przedwojenne (choć doprawdy nie wiem dlaczego mielibyśmy je wykluczać), to Ferrari po wojnie oferowało dwulitrowe V12, a w sporcie stosowało nawet 1,5-litrowe. Oczywiście takie silniki nie są elastyczne (mocny “dół” to najczęściej efekt długiego skoku tłoka), ani oszczędne (bo powierzchnia tarcia jest o wiele większa niż przy mniejszej ilości cylindrów), ale za to pięknie się wkręcają na obroty (mała bezwładność ruchomych części) i mają niezrównaną kulturę pracy (również z powodu małych mas ruchomych elementów).


Lesio Said:

Nie doczytałem wpisu do końca, bom zmęczon okrutnie, ale czy to znaczy, że Simca Bealieu będzie sprowadzana do Polski? Od kiedy? Poproszę jedną taką. Dziękuję.


Wiesiek Said:

Drogi Notlauf, to już nie można iść do szafy pancernej, żeby zobaczyć historyczne numery Motoru, tylko musi je skanować ktoś obcy?


Yossarian Said:

Jeszcze w temacie małych cylindrów, to BRM skonstruował kiedyś silnik w układzie H16 o pojemności 3 litrów do Fromuły 1. Silnik był ciężki, skomplikowany, zawodny a do British Racing Motors przylgnęła wtedy nazwa British Racing Misery. Sir Jackie Stewart podobno miał się o tym czymś wypowiedzieć, że bardziej się to coś nadawało na kotwicę do statku, niż na silnik wyścigowy. Innymi słowy 100% złomnik. Tak swoją drogą mam pomysł na wpis: 10 najbardziej złomnikowych i bezsensownych rozwiązań w wyścigach. Sam bym go napisał, ale ja tu tylko czytam (i komentuję) 😉


brazer Said:

ujawnić ile notlauf ZARABIA hajsu na naszych wpisach!!!!11


SMKA Said:

Szczepan Kolaczek – dzięki za interesujące informacje. Z silników widlastych o małej pojemności przychodzi mi co prawda do głowy jeszcze silnik V8 2,4 litra montowany w Tatrze 603 (jeśli chodzi o pojemność cylindra to odpowiednik rzędowego czterocylindrowego 1,2 litra lub właśnie V6 1,8 litra), jednak nie jest to aż takie ekstremum jak ośmiocylindrowy silnik 1,7 litra. Swoją drogą, ciekawe czy czytał ktoś może o pomysłach PJN dotyczących ruchu drogowego (aby było jasne, nie dość że nie są w sejmie, to wątpię aby wprowadzili swoje pomysły gdyby byli)


brazer Said:

zmartwię cię: oni są w Sejmie.


zaginionykuzynnotlaufa Said:

czy aby na pewno to była Felicia, a nie Fabia?


Maciek Said:

Avensis T25 można było w grudniu 2003 kupić z salonu za ~80k (goła beznyna 1.8 + metalik) i sprzedać tego samego dnia za chyba ~85k (albo więcej, nie pamiętam dokładnie). Żeby tak zrobić trzeba było zapisać się chyba jakoś w marcu do kolejki (i wpłacić zaliczkę). Chociaż to nie jest cena 1,2x, tylko 1,06x, ale nadal nieźle.


tamarixis Said:

SMKA, potraktuj to jako kielbase wyborcza. W rzeczywistosci nic z tego…


Jet Said:

“klikamy i oglądamy”. Chyba wy, bo ja jak kliknąłem, to wylądowałem na Citroenie GSA za 7k.


KAROL 129 Said:

BMW F10 jak i poprzednie ze skrzynią typu dżojstik nie ruszą z miejsca przy otwartych dzwiach.
Przeskakuje wtedy od razu z D na P i wywala komunikat o zaistniałym zagrożeniu.
Tamto F10 więc raczej się nie zepsuło już na próbie, po prostu tak mają.
Jedno mnie tylko zastanawia. Jak się zepsuje pstryczek od sygnalizacji otwartych dzwi, autem nie pojedziemy…


SMKA Said:

Brazer- PJN chyba akurat nie ma w sejmie, co innego Solidarna Polska. Tamarixis- domyślam się że to kiełbasa wyborcza, na dodatek niezwykle wygodna, skoro i tak nie mają jak wprowadzić swoich pomysłów


pppan21 Said:

Kocham komentarze na złomniku… Ale odniose się do Simki Beaulieu (wspomagając się Wikipedią anglojęzyczną):

W roku 1954 Simca kupiła zakłady produkcyjne od Forda – wraz z prawami do produkcji już zaprojektowanych samochodów. Simca Vedette była nawet w Niemczech i Holandii sprzedawana jako Ford Vedette. Silnik – 2.4 V8 – pochodzi z linii silników Forda (“derived from Ford’s Flathead engine family”). Wygląd – także przypomina Fordy tamtych czasów.

Powstały też wersje: kombi czy bardziej luksusowo wyposażone (podobno pierwszy samochód z dostępnym w opcji radiotelefonem). A po 3 latach – lifting – i to już właściwa Simca Beaulieu. ale już 1963 roku zakończono produkcję we Francji. W sumie samochodów z silnikiem V8 wyprodukowano 173 tysiące. Ale – proedukowano je (wersje z V8) jeszcze przez jakiś czas w Brazylii…

Samochód – piekny. Ale silnik – za mały. Miał 65-80 KM (V8!). Czym sie tu ekscytować? Jeździłem przez parę lat V8 4.6L, 292 KM. Takie parametry uzasadniają V8 z jego pieknym brzmieniem, ale mniejsze?


brazer Said:

no dobra, byli w poprzednim jak uciekli z pisu, teraz są w Parlamencie Europejskim tylko.


Harry Reems Said:

Pppanie, 80 koni wtedy to bylo duzo, to raz. Dwa, ze dlaczego musisz miec duzo koniów, zeby pozwolic sobie na piekne brzmienie. Jedno jest niezalezne od drugiego. Poza tym… duze Simci mialy w pozniejszych latach we Francji dosc specyficzna pozycje, sluzac – jak sie wydaje – tamtejszym hot roderom (sprobujcie to wymowic z francuska) jako erzace samochodow amerykanskich
http://i41.servimg.com/u/f41/11/91/22/07/dscf1110.jpg


Faraday Said:

Zastanawiałem się niedawno nad zmianą auta. Doszedłem do wniosku, że następne będzie nowe, prosto z salonu. Z tego, które obecnie posiadam, jestem bardzo zadowolony, ale nie wiadomo na co się trafi następnym razem…

!…. nie ma w czym wybierać.
Nie ma żadnego auta w moim zasięgu, o którym mógłbym powiedzieć “chcę mieć taki samochód”. Ani jednego! Budżet zaplanowany na zakup samochodu to ok. 60tys.zł. Ciekawa opcją wydaje się byc Skoda Roomster z silnikiem 1.4. Łobuzy, nawet 1.6 wycofali z produkcji. Zostały tylko jakieś TSI i 1.4 oraz słaby 1.2. I ja mam kupić taki samochód?

W moim aucie mam silnik 1.9 znany z Renault (jak na razie jest bezawaryjny) i jestem z niego bardzo zadowolony. Auto jest ładne, dobrze wykonane i nic nie skrzypi ani nie hałasuje nawet na wybojach! Jeździłem z kolegą znacznie nowszym Audi A4 i tam hałas zawieszenia był znacznie większy. Jedyna rzecz, która czasami się ujawnia, to hałas tylnej klapy (nadwozie hatchback) i nic poza tym.
Jak ja mam kupić nowy samochód, kiedy nie ma nawet w czym wybierać.

Moje auto, to Mitsubishi Carisma 1.9 DID z 2002 roku. Jestem z niego bardzo zadowolony :)


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1