
Święta, święta i po świętach. Z okazji Śmigusa Dyngusa chciałem umyć Micrę, ale myjnia była nieczynna (normalna sikawka typu "Niebieski Słoń"). Zamiast tego postałem sobie trochę w korku wjazdowym do Warszawy, w bagażniku wioząc słoiki. Co jest tym ciekawsze, że nie jestem ani z Siedlec, ani z Ciechanowa, ani tym bardziej z Przasnysza, i pokazuje tylko jak krzywdzące jest nazywanie wszystkich ludzi wracających pod koniec długiego weekendu do Warszawy "elementem napływowym". Niedługo już strach będzie odwiedzić rodzinę poza Warszawą, żeby w drodze powrotnej "warszawiacy" nie obrzucali Cię wrogimi spojrzeniami, że