
Nie ma co ukrywać: rajd był bardzo ciekawy i trudny. Od pewnego momentu uznaliśmy jednak, że jest dla nas trochę za długi - po dwóch godzinach oczekiwania na próbę sportową spadła nam motywacja do skrupulatnego śledzenia trasy i od pewnego momentu nie szukaliśmy już lokalizacji ze zdjęć, wiatraków i szyldów piwa "Królewskie", tylko cięliśmy do mety, gdzie zresztą oddaliśmy kartę drogową i ruszyliśmy z powrotem do Warszawy bez przystanku na festynie. Szczerze mówiąc, lepsze jest pozostawienie lekkiego niedosytu, dlatego tak lubię krótkie rajdy, jak Rajd Praski, gdzie wszystko jest skondensowane.