
Dziś rano źle się czułem i postanowiłem pojechać do pracy autobusem, żeby nie musieć skupiać się za kierownicą. Przy okazji dowiedziałem sie, że na moim osiedlu zlikwidowano ostatni kiosk z biletami. Obecnie jest tak:
- bankomat wydaje tylko 50-tki
- biletomat nie przyjmuje 50-tek
- panie w sklepie spożywczym na prośbę o rozmianę ryczą ze śmiechu tak, jakbym opowiedział im najnowszy suchar o Zientarskim (dlaczego Zientarski potrącił przechodnia? bo Zabiegał mu drogę)
To wszystko zachęciło mnie nadzwyczaj do jazdy komunikacją miejską, którą ostatnio trudno nazwać "komunikacją", ponieważ zajmuje się staniem przez 3/4 czasu. Zamknięcie