
Po tym, jak parę miesięcy już temu ogłosiłem jaktajmer alert na Lancię Kappę, kombinowałem czy nie dałoby się przejechać gdzieś tym samochodem. I nagle nadarzyła się okazja - znajomy fotograf zaproponował mi przejażdżkę Kappą swojego kolegi. Nie byle jaką Kappą, bo oczywiście odkupioną z Ministerstwa Tego i Owego, w obowiązkowym kolorze błękitnogranatowym, w obowiązkowej beżowej alcantarze, z równie nieodzownym silnikiem 2.4 pod maską. Co więcej, ze stosownymi ramkami pod tablice rejestracyjne i z tylnym fotelem wygniecionym przez pupę ministra pracy i polityki socjalnej Leszka Millera. Poczułem oddech historii, brzemię odpowiedzialności