zlomnik.pl

Home |

Renault Zoe, albo używane samochody elektryczne

Published by on November 11, 2013

Dzień dobry,
przypadła mi ostatnio w udziale przyjemność przejechania się samochodem Renault Zoe. Wiem, że testował go już mój znamienity kolega, fantastyczny bloger motoryzacyjny Rafał Blogomotive, którego gorąco z tego miejsca pozdrawiam. Muszę zatem, aby nie wyjść na nędznego kseroboja, napisać coś całkiem innego niż On. Na szczęście wielu rzeczy nie umiem, ale pisać trochę umiem.
Pierwsze wrażenie z kontaktu z Renault Zoe jest znakomite. Samochód wygląda bardzo ładnie i jest w środku zauważalnie lepiej wykończony niż pozostałe modele z gamy francuskiego producenta. Wygląda jak fajny gadżet, brakuje mu tylko nadgryzionego jabłuszka na nadwoziu. Poniżej kilka zdjęć aparatem zorka pięć.

Ale to mi się podoba: proste sterowanie temperaturą w klimatyzacji.

Jednak nie mam zamiaru wgłębiać się w stylistyczne smaczki modelu Zoe, bo najważniejsze jest przecież, jak mówił nieodżałowany redaktor JM, żeby pisać o tym, jak samochód jeździ, o osiągach… No więc pisanie o tym, jak jeździ Zoe jest absolutnie pozbawione sensu, ponieważ jest to samochód czysto elektryczny. Jeździ jak każdy inny elektryczny: doskonale przyspiesza od zera i mocno hamuje silnikiem po odpuszczeniu gazu. Nie to, żebym był jakimś koneserem samochodów elektrycznych, bo jeździłem ledwie czterema (Leaf, i-MiEV, e-up! i Zoe), ale wszystkie jeździły identycznie. Prawdopodobnie rozwój samochodów elektrycznych oznacza całkowity zanik czegoś takiego jak różnice we własnościach jezdnych – auta będą po prostu cicho i bezpiecznie przemieszczały się z miejsca na miejsce, ich zawieszenia i układy kierownicze będą identyczne, a przyspieszenie – według dopuszczalnych norm bezpieczeństwa. Być może należało się jednak wgłębić we wrażenie zewnętrzne jakie sprawia Zoe, ponieważ jest to jedyne, co ten model ma do zaoferowania – ma zachwycić nabywcę, wywołać efekt łał i spowodować u niego faktor chcij.to. U mnie trochę spowodował, ale zapiłem kwasem chlebowym i mi przeszło.

R-Link. Listki, gwizdki, pizdki…

Emiter zapachów, albo coś

Tak naprawdę chciałem przy okazji Zoe napisać coś zupełnie innego. Mianowicie często pada pytanie, czy kupiłbyś sobie samochód elektryczny? No i ludzie kombinują, że zasadniczo to tak, gdyby miał duży zasięg, można było go szybko ładować, i było dużo stacji na mieście, to pewnie, kupiliby sobie, czemu nie. Ale mówimy oczywiście o autach nowych. A potem wypada zadać pytanie: czy kupilibyście sobie używany samochód elektryczny? Odpowiedź jest prosta: w żadnym razie. Wygląda więc na to, że po upływie okresu gwarancji na baterie, spadek wartości auta elektrycznego wyniesie sto procent. 

O, jest przewód do szybkiego ładowania Zoe. Nareszcie.

A gniazdko – pod znaczkiem.

Wygląda też na to, że samochody elektryczne są w interesie producentów przede wszystkim dlatego, że pozwalają w bardzo precyzyjny sposób zaprogramować moment ostatecznego, terminalnego zużycia pojazdu. W samochodzie spalinowym teoretycznie takim momentem jest zdechnięcie silnika. Tyle że bardzo wiele osób wymienia silniki i jeździ dalej, ponieważ silnik jest stosunkowo tani i nawet jako używany do czegoś się nadaje. W samochodzie elektrycznym moment drastycznego spadku pojemności baterii oznacza absolutny koniec eksploatacji. Nikt nie zaryzykuje wymiany zespołu baterii na używany, bo będzie to absurdalnie drogie w stosunku do kwoty, za którą będzie można wylizingować nowe, tanie auto elektryczne. A przy tym mocno ryzykowne. I pewnie z czasem w ogóle zabronione. 

Samochód spalinowy składa się z tysięcy części, które można wymieniać oddzielnie. Samochód elektryczny to tak naprawdę opakowanie dla baterii. Sam silnik elektryczny to urządzenie prostackie. W takim aucie nie ma skrzyni biegów, nie ma elementów ruchomych jak tłoki, korbowody i zawory. Są tylko baterie. Oczywiście niewymienne z poziomu użytkownika, podobnie jak w ajfonie czy ajpadzie,  z którego piszę dla Was te słowa. Nie wiem czy zanotowaliście ostatnio niusa, który mówił o upadku jakiejś firmy, chcącej zbudować system stacji szybkiej wymiany baterii w samochodach elektrycznych. Nic dziwnego, już producenci się postarali o to, żeby ta inicjatywa upadła – przecież gdyby coś takiego się upowszechniło, to samochodem elektrycznym można by jeździć w nieskończoność, bo miałby stale nowe baterie. Aaaarghh! Nie do pomyślenia! Baterie muszą być stale te same, gęsto zabudowane i niewymienne. Tak jest w większości aut elektrycznych.

Klameczki jak u Waltera DaSilvy.

Ale w Renault wymyślili to jeszcze sprytniej. W Zoe dodatkowo nie należą one do użytkownika, tylko płaci on miesięczną ratę za ich wynajem, dzięki czemu producent zarabia na samochodzie co miesiąc, niezależnie czy auto jeździ, czy nie. Coś jak abonament za telefon. Od lizingu różni się to tym, że niezależnie ile rat zapłacisz, baterie nigdy nie będą twoje. Porozumiałem się w tej sprawie z rzecznikiem prasowym Renault i potwierdził jak jest: za baterie płacisz zawsze, niezależnie od tego ile lat ma samochód, i nic cię nie obchodzi, czy są zużyte czy nie – tym ma się już zająć serwis, pod warunkiem że jeździsz co roku do ASO na przegląd. A nie możesz nie jeździć, bo coroczne przeglądy są zawarte w umowie o wynajem baterii. I comiesięczny abonamencik. Kupując używane Renault Zoe, nie kupujesz tylko sterty żelaza, ale dokonujesz cesji umowy wynajmu baterii i od tej pory, jeździ, nie jeździ, nieważne – płać! Trzy stówy co miesiąc plus za roczny przegląd w ASO – w optymistycznej wersji 4000 zł rocznie nie licząc kosztów ładowania. Tak wygląda tania jazda samochodem elektrycznym w wersji “zderzenie z rzeczywistością”. Muszę przyznać, że makiawelizm i geniusz zła płynący z tej koncepcji są zaskakujące nawet dla mnie i muszę uchylić szapoba przed działem finansowym Renault za wymyślenie tej pokrętnej metody pozyskiwania pieniędzy użytkowników aut. Zamiast wysilać się i produkować całe nowej fury, po prostu pobierajmy kasę od kierowców, raz na jakiś czas z wielkim fochem wymieniając baterie, kosztujące w hurcie pewnie 3-4 tys. zł za zestaw. 

A co to jest pod maską?

Podsumujmy zatem jak jest: kupując używane auto elektryczne, możesz wtopić na dwa sposoby: albo kupisz padlinę ze zużytymi, niewymiennymi bateriami, które starczają na 20 km jazdy i to jak jest ciepło, albo załadujesz się w wysokie, miesięczne koszty wynajmu baterii, które będą obciążały cię co miesiąc, póki nie sprzedasz tego elektrozłoma. 

Wow torba Renault Z.E. #swag #eco

Oczywiście z czasem rynek to ureguluje, a producenci będą zmuszeni do pewnych ustępstw na rzecz użytkowników, bo to od nich zależy ich los. A konsument dymany po prostu przestaje konsumować. Zresztą w podobnym tonie wypowiadano się jeszcze parę lat temu na temat aut hybrydowych – chłam, jednorazówka, bezwartościowy gadżet dla nikogo, do wyrzucenia po 5 latach. Okazuje się tymczasem, że różne tam Priusy i takie inne przejeżdżają 300 tys. km bez mrugnięcia korbowodem i daleko im do terminalnego zużycia. Być może więc i moje wywody na temat aut elektrycznych będzie można potłuc o kant inwertera, czego Wam i sobie szczerzę życzę, a rdza niech nam świeci. 


  




Comments
nicz Said:

Przefantazjowali zupełnie, ale powodzenia, na pewno w razie czego francuski rząd ich dofinansuje.


lasic Said:

No tak, ale biorąc pod uwagę, że zestaw baterii dla użytkownika będzie kosztował lekko 20000zł, to takie miesięczne raty nie są jeszcze takim najgorszym rozwiązaniem. Kwestia ich wysokości i tego jak dużo ktoś jeździ.


volvoFH Said:

tylko stary diesel !


fan911 Said:

Jak samochody elektryczne się upowszechnią na największym polskim portalu sprzedaży aut z przebiegiem 169.000 km będą widniały ogłoszenia: “Reno Zoe, mały przebieg, nowe baterie, okazja, ZOBACZ!!!”, a w treści będzie można przeczytać, że tydzień przed sprzedażą Niemiec wymienił baterie na nowe w ASO, na co są odpowiednie wpisy w książeczce serwisowej. I będzie to prawdziwe wyzwanie dla naszych “majstrów”, którzy będą musieli nauczyć się reanimować stare elektryczne gruchoty. Już nie wystarczy zaspawanie DPF-a, zaślepienie EGR-a. Teraz trzeba będzie posiąść uprawnienia elektryczne do 1kV i przejrzeć obrazki w książce “Elektrotechnika dla technikum, klasa 2” :)


Quattro Said:

Ło kuźwa, ale to brzydkie :E


mmariano Said:

A czy podpisywanie umowy cesji jest (będzie) obowiązkowe? Jak Renault chce zmusić nabywcę z rynku wtórnego do podpisania niekorzystnej umowy?


Pasta Said:

Cholera z wyglądu to na prawdę śliczne autko. A ja myślę ze niestety od silnikow elektrycznych zależy przyszłość aut. Mają prawie idealne charakterystyki pracy etc. Jedyny problem z magazynowaniem prądu.

Notlauf,a tak z innej beczki- doczekamy się “top srylion” ulubionych autobusow Zlomnika?


marjan Said:

ahh ten sponsoring… Chociaż auto chciałbym zobaczyć na żywo.


tomek Said:

to samo pisali o priusie. I co? Jeżdżą już kilkanascie lat, psują się mniej niż zwykłe auta (bo nie ma się co psuć – nie ma wszak sprzęgła, dwumasu, turbiny, czy wtryskiwaczy) a baterie raz, ze są trwałę a dwa, że jesli trzeba je wymienic to jest to koszt niewielki. Więc poczekamy – zobaczymy.


prizes Said:

Czyli przywiązanie chłopa do ziemi,stare sprawdzone metody


Lechu Said:

Myślę, że zamiast “raz na jakiś czas z wielkim fochem wymieniać baterie” można orzec “zła eksploatacja” i za nowy zestaw baterii skasować klienta np 18.372zł, no bo właściwie czemu nie?


maciek_dm Said:

a jeśli właścicielowi się zemrze, to rozumiem, że za baterie będą musiały płacić dzieci….


dzekoo Said:

Postęp techniczny dużo zmieni. Główny problem to magazynowanie energii. Akumulatory muszą być bardziej pojemne i znacznie tańsze. I to się stanie. A wtedy kto będzie płacił Renault miesięczny haracz? Na początku minuta rozmowy przez telefon komórkowy kosztowała kilka złotych, a telefon ważył tyle, że odpadała ręka.


sosek Said:

Nowy Captur wygląda podobnie w środku. I o ile klimatyzacja fajna, to wyświetlacz dotykowy to dno i 2 metry mułu. Tak bardzo plastik.


formel Said:

A jak z ceną podstawowj wersji Zoe?


tamarixis Said:

Pasta; problem baterii jest znany już od XIX wieku i nic się na razie w tej materii specjalnego nie dzieje. Wczoraj w niemieckiej tv robili test elektrycznego Peugeota. Zasięg maksymalny 100km, pod warunkiem że nie używasz klimatyzacji ani ogrzewania (idzie zima, powodzenia). Do tego na autostradzie jesteś zawalidrogą, którą nawet ciężarówki wyprzedzają. Teoretycznie można jechać szybciej, bo moc autka wynosi około 75KM, jednak istnieje ryzyko ze jadąc z prędkością powyżej 80 km/h szybko zwiedzisz pas awaryjny z powodu wyczerpania energii. Poza tym, i tak daleko nie zajedziesz, nawet jadąc tą osiemdziesiątką, zważywszy na niewielki zasięg.
Podsumowując: wyszło na to że auto wielkości Pandy ma może z 10% jej funkcjonalności i kosztuje jej wielokrotność. Teoretycznie rekompensatą ma być 10 € zwrotu kosztów przejechania 100 km w porównaniu do benzyniaka (jestem ciekaw tych wyliczeń-koszt przejechania Pandą 1,2 100 km w Niemczech to przy dzisiejszych cenach paliw około 9,70 €, w tym wliczone użycie klimatyzacji i ogrzewania). A jeśli do tego dojdzie opłata za używanie baterii – powodzenia!

Osobiście stawiam na hybrydy i chyba zacznę oglądać się za jakimś Priusem…


micrus Said:

Wolę to od recenzji Blogo. Zdecydowanie.


egon Said:

Tył tego samochodu wygląda jak łono…..


JFP Said:

@tamarixis; teoretycznie masz rację. A jak to w praktyce z bateriami do Priusa wygląda w pewnym kraju nad rzeką Wisłą możesz sobie poczytać na polskim forum toyoty


Piszczyk Said:

Cytryn i Gumiak zrobiom taki kanister do Zoe w który się będzie łądowało trylion baterii AAA z Tesco (dobre zresztą) i fura pojedzie :)


Sukuremu Said:

Na wynajem baterii jest prosty sposób. Jeśli auto kupujesz a baterie wynajmujesz, auto zostawiasz a baterie zmieniasz na inne. Nie jestem w stanie uwierzyć że nie będzie innych prób podejścia do serwisu baterii w takich autkach. Zapewne każde ogniwo będzie mieć swój chip, nr seryjny, będą programowane w komputer pokładowy, wszystko będzie sprawdzane sumą kontrolną itp, itd. Ale tak samo jak teraz czy to na komputerach się crackuje wszystko, tak samo będzie crack do autka, odblokowanie baterii i innych dodatków :> I będą dwie drogi, tak jak teraz:
-mięso armatnie które będzie jeździć do ASO bo to ASO i nie jest zakazane.
-reszta świata gdzie liczy się grosz i występuje świadomość świata (“nie dam się brać w pupę korporacji!”)


User Said:

@mmariano

Dobre pytanie. Umowa leasingu musi być tak skonstruowana, że po jakimś okresie musi być jej koniec i podana cena wykupu. Inaczej nie może być nazwana leasingiem. Płacimy koszt wykupu i stajemy się właścicielem. Zakładam że wtedy można wymienić takie baterie na własny rachunek.

Koszt baterii spada. Jeśli ktoś będzie chciał sprzedać pięcioletnie Zoe to za niewielką kwotę da się kupić chińską baterię za kwotę znacznie mniejszą niż obecnie. Jedyny problem to regulacje prawne.

Dla mnie zdecydowanie większym problem jest kwestia podatkowa. Obecnie by poruszać się po drogach publicznych musimy zapłacić akcyzę za paliwo. Niby jest akcyza w prądzie, ale przypadkiem ktoś nie wpadnie na wspaniały pomysł by ją podnieść w momencie kiedy zaczną spadać wpływy z klasycznych paliw.

Władza musi mieć wpływy, gdyby dziś wylądowali kosmici i zaoferowali na rynku ropę, cent z baryłkę był by to największy dramat ekonomiczny. W ciągu miesiąca albo nawet tygodnia była by odpowiednia ustawa regulująca wpływy ze sprzedaży paliwa.

Drugim pytaniem jest kwestia przychodów z usług kręcących się z wokół motoryzacji. Wszelkie warsztaty zanotowały bardzo drastyczny spadek przychodów. Zero przeglądów, filtrów itp. No pozostaje blacharka, bo ilość stłuczek by się nie zmieniła. Jednak i tak wpływy z podatków bardzo by zmalały.

Według władzy ludzie nie mogą mieć za dużo pieniędzy, chyba że są to odpowiedni ludzie …


L for Lucy Said:

Pomysł z miesięcznym abonamentem za który masz zawsze nowe baterie, jest zupełnie niezły. To najprostszy sposób na zapewnienie możliwości jeżdżenia takim Zoe bez końca. Do tego wymusza tez takie skonstruowanie samochodu, by baterie były wymienialne, czego autor domagał się jeden akapit wyżej (a potem to skrytykował). Taka konstrukcja oznacza, że za kilka lat będzie można umowę z Renault wypowiedzieć, oddając im ich baterie i kupując sobie zamiennik od firmy Wu-Cheng Electric Corporation z Chengdu, kory wymieni ci Pan Mietek w swoim warsztacie. Oczywiście pod warunkiem, że auta elektryczne staną się popularne na tyle, żeby się opłacało chińczykom robić baterie, a Panu Mietkowi uczyć się je wymieniać.
Problem jest tylko taki, że obecny koszt takiego Zoe (zakup plus leasing) czyni go kompletnie nieopłacalnym, ale to się zmieni jak wzrośnie popularność takich aut (albo znikną z rynku).


yerzoll Said:

Jeździłbym tym, ale tylko z 1.2dCi pod maską.


pr Said:

Nasze zuchy wszystko obejdą. Coś tam wyrzucą, coś tam zamienią, inne wytną w cholerę i będzie jeździć jak złoto. Ten piękny wyświetlacz pewno nie będzie działał, bo trzeba będzie też wywalić parę procesorów, ale co tam. Ja tam wierzę w polskiego cwaniaka. Nie takim daliśmy radę.


kush Said:

To ma cos wspolnego z leafem?


Yngling Said:

Już czekam na ten nowy trend w tuningu… Przerabianie klasykow na auta elektryczne. To bedzie cudowne.


Jacek Said:

Auto elektryczne, czy hybryda to tak naprawdę cofanie się w rozwoju. Samochody na prąd są obecnie modne (z czego korzystają ich producenci) ale nie są ani rozwiązaniem problemu paliw kopalnych ani krokiem na przód w kierunku alternatywnych sposobów na przemieszczanie.

Taką alternatywą na przyszłość jest na pewno wodór. Auto tankuje się jak normalny samochód, jeździ jak normalny samochód i jest tak samo praktyczne. Kwestia tylko upowszechnienia technologii pozyskiwania i tankowania wodoru, który pomimo tego, że występuje dosłownie wszędzie, to bardzo ciężko go pozyskać w czystej postaci. Jednak ja osobiście sądzę, że za dekadę nikt nie będzie pamiętał o samochodach elektrycznych a jazda na wodorze, będzie czymś tak oczywistym jak dziś jest LPG.


pr Said:

Za dekadę to auta mają już jeździć same.


Sukuremu Said:

@Jacek

To samo mówiono 10 lat temu 😉 Wodór przez swój rozmiar atomowy (czy coś takiego) jest bardzo ciężki w przechowywaniu, szczelnym i trwałym. Poza tym czysty zysk.
Rozwiązaniem były (są?) BioPaliwa ale to nie jest w interesie OPEC :)


tamarixis Said:

JFP; akurat “pewien kraj nad Wisłą” nie jest najlepszym przykładem funkcjonowanie czegokolwiek w ogólności 😉

L for Lucy; warunek upowszechnienia się aut elektrycznych stoi raczej pod wielkim znakiem zapytania, na razie mogą sprawdzić jako drugi pojazd w domu w bogatych społeczeństwach, obok zwykłej, spalinowej Corolli, Golfika czy innego Punto. Bo problem aut elektrycznych to oprócz pojemności baterii (zasięg), ich wydajności (szybkość ładowania czy możliwość osiągnięcia przez auto zadanej mocy) to także bezpieczeństwo. Im bardziej pojemne i wydajne baterie, tym mniej bezpieczne, bo większe ryzyko przegrzania i samozapłonu (patrz Dreamlinery i Tesla). Coś kosztem czegoś. To drugi hamulec rozwoju samochodów elektrycznych. Nieprzypadkowo na początku XX wieku ich konstrukcję zarzucono. Teraz jest parcie polityczne na elektrosamochody. jednak nie wydaje mi się żeby rozwiązanie ponad stuletnich problemów było w zasięgu ręki.


Nat Said:

Problemem nie jest modeli biznesowy zaproponowany klientowi przez reno, ale ceny. A kiedy ceny drastycznie spadną, to czemu by nie pójść właśnie na taki układ – miesięczny abonament, a w zamian gwarancja świeżych baterii?
Ale jeszcze lepiej byłoby to, gdyby zestawy baterii wymieniało się w 5 sekund na naładowane na “stacjach benzynowych”.


Szczepan Kolaczek Said:

@Nat: Wątpię, żeby ceny spadły, bo rynek samochodowy nie ma nic wspólnego z wolna konkurencją od bardzo dawna. Ilość liczących się graczy na nim nie przekracza ilości krzeseł przy pojedynczym stoliku w restauracji, co oznacza, że w czasie jednej kolacji można jasno ustalić ceny i wszystko inne.

Clarkson mówił kiedyś, że żaden producent samochodów nie może celowo obniżyć trwałości produktów, bo ludzie zaraz poszliby do rywala. Tylko nie brał pod uwagę tego, że ta trwałość może być bardzo łatwo między rywalami uzgodniona, nie mówiąc już o tym, że o niej można przekonać się dopiero ładnych parę lat po zakupie.

Jako gospodarczy liberał znam doskonale model wolnej konkurencji, ale widzę też, że większość ludzi którzy o nim mówią, zapomina o tym, że w realnym świecie – niestety!! – nie są spełnione żadne jego założenia. Ba, te założenia mało kto zna!! Przypomnijmy: Obecność na rynku wielu producentów i klientów, z których żaden nie ma decydującego wpływu na cenę, jednorodność i pełna substytucyjność konkurujących produktów, oraz pełna informacja o rynku wszystkich jego uczestników. ŻADEN z tych warunków nie jest spełniony na rynku samochodowym, a do tego dochodzi jeszcze lobbing u polityków, który wprowadza sztuczne bodźce zmuszające ludzi i pożądanych przez producentów decyzji… Dlatego, mino że jestem urodzonym optymistą, przyszłość tutaj wizę czarno…


Ja akurat uważam, że miesięczne płacenie za baterie (lisingowanie ich) jest niezłym pomysłem. Baterie są tym, co budzi największe lęki w elektrykach – ich sprawność, żywotność. Tutaj to nie jest problemem użytkownika – jeśli słabo ładują, żądasz wymiany.

Oczywiście wiąże się to z kosztami, ale moim zdaniem ocenianie ficzeru przez jego cenę jest idiotyczne. O tym, czy coś jest drogie, decyduje tylko zasobność portfela kupującego. Dla mnie wydanie 500 za wjazd na tor jest sporą kasą, ale znam ludzi, którzy 10 razy tyle wożą zwinięte w popielniczce. Dla mnie kupono auta za więcej niż 25-30 tys. jest absurdem, a znam takich, którzy z różnych powodów poniżej 200 tys. zejść nie mogą. Naprawdę patrzenie na wszystko przez pryzmat ceny ma trochę smak cebuli. Auta w większości są dobrem luksusowaym, a elektryki to już w ogóle. Nie oburza mnie cena niektórych zegarków, nie oburza również cena niektórych aut, niektórych opcji. Za drogo? Najwidoczniej nie łapię się w target, kumam to bez jadu.

Gdybym za kilka lat planował zakup używanego elektryka zdecydowanie bliżej byłoby mi do Zoe + rata za baterie niż do Leafa i radź sobie sam, jak prąd się przestanie magazynować. A że z ratami wyjdzie drożej? Po to są pieniądze – by spełniać zachcianki, opłacać nimi spokój.


Absurdalne ceny, przywiązanie klienta abonamentem, dojenie go na przeglądach…
*głosem Dartha Sidiousa* Gooood.


weger Said:

“z czasem rynek to ureguluje” – tak byłoby super, wolny rynek potrafi uregulować wszystko ale obawiam się, że prędzej “uregulują” to biurokraci z ełrokołchozu, którzy wydadzą jakieś ciekawe dyrektywy


uwequattro83 Said:

EEEEtam te bateryjne samochody.Ja jak @Jacek uważam,że przyszłość należy do instalacji wodorowych.


Qropatwa Said:

W środku Zoe taka mała krypto reklama artykułu o Corrado:) Przyznam, że jeszcze nie czytałem. Ale ten ostatni o Ładach był dobry. Zastanawia mnie swoją drogą, czemu oni usilnie trzymają się tych skretyniałych cen Ład w cenniku CA. Przecież napisałeś im jak byk, że ładna 2103 lub 2101 to około 8 klocków, a u nich odpowiednio 2,5 i 3,5. Za taką cenę to ja się zgłaszam – kupię 2103 za 2,5 patyka w bardzo dobrym stanie. A nawet dwie. Nie ma ofert? No właśnie… Oczywiście konkurencyjnego 125p to podciągają w cenniku co miesiąc.

Co do EVków to jestem teoretycznie za, ale praktycznie to przeciw. Jeśli ta innowacja ma polegać na zdzieraniu z klientów jeszcze większego siana niż teraz to nara.


benny_pl Said:

na poczatek nieodparte wrazenie: jejku jakie brzydactwo…
Nat: dokladnie – tak powinno to wygladac. pakiet akumulatorow powinien byc znormalizowany dla wszystkich aut i wystepowac np jako szuflada np miedzy podloga a kabina z dostepem przez otwierana pokrywke w progu, i pakiet taki mozna by wymienic w CPNie na drugi, naladowany. nie bylo by wazne w jakim stanie jest nasz i w jakim ten co bierzemy bo placilo by sie tylko za zawarta w nim energie (np wydruk z ladowarki) a sam pakiet jako sztuka trzeba by miec dowolny swoj na poczatek (tak jak butla do kuchenki) wtedy takie auta mialy by sens,
puki co jak ktos ma chec na samochod elektryczny to prosze bardzo, o chocby:
http://tablica.pl/oferta/melex-CID5-ID3IbcB.html


Adamo Said:

W Tesli S wymiana baterii zajmuje 90 sekund.


micrus Said:

Nie zapomnijcie, że gdyby nie podatki to paliwa byłyby obecnie o połowę tańsze. Jaki z tego wniosek? Otóż taki, że gdyby elektryki zdobyły popularność to państwo znalazłoby sposób na obłożenie tej energii podatkami i największa zaleta aut elektrycznych straciła by aktualność.


garwanko Said:

WYGLONDA JAK JAKIŚ JARIS.


maz Said:

Skąd we wnętrzu wzięło się Corrado?


Ktosiek Said:

Samochodzik fajny, ale nie zmienia to faktu, że jeszcze długo nie rozstaniemy się z silnikami spalinowymi – w ciężarówkach na pewno, w osobówkach myślę też, bo kupując auto miejskie (clio/zoe) dużo osób liczy się z kosztami, a 4000/rok to, licząc cenę benzyny 5.5 wychodzi 720l PB95 – byłoby jeszcze taniej gdyby nie kochane państwo, ale nie ważne. Zakładając śpalanie w mieście 8l/100km takiego clio czy innego autka miejskiego, wychodzi, że benzyny starczy na 9K – niby mało, ale prąd także nie jest darmowy, więc z tych 9 robi się pewnie coś ok 11-12K. Do tego brak problemów z magazynowaniem paliwa w przeciwieństwie do “prądu”, możliwość zakupu w razie W i magazynowania jej i inne plusy. Do tego dochodzi droższa eksploatacja różnych elementów, np sprężarka musi mieć specjalny olej, różne elementy także mogą ulec awarii. Dla przedstawicieli handlowych, którzy mogliby najwięcej przyoszczędzić także nie jest to dobry pomysł, bo te auta jednak wolno się przemieszczają oraz właśnie problem z magazynowanie paliwa. Tak więc prawdziwie wolny rynek mówi na razie NIE dla samochodów elektrycznych, tak mi się zdaje.

Samo jeżdżące samochody pewnie się pojawią, ale w rynkach zanikających (EU), w Azji nadal będą śmigać za pomocą kierownicy ;]. Zresztą, tutaj też bym ostrożny, wiatr zmienia kierunek, stare demony upadają, przyjdzie nowe, lepsze. Emiter zapachów wygląda jak kostka toaletowa

A co do Zoe, Renault powinno zrobić Zoe-pakiet, bo te wstawki w Clio IV (pianno black) nie podobają mi się za bardzo, a tutaj wygląda to jak najbardziej ok.

Tesla ma inne problemy, ostatnio Złomnik pisał, że dzielą problemy z Peugeot 307 (palą się).


markus Said:

To coś powinno nazywać się Reanult Zuo.


Ktosiek Said:

@Micrus – mówię to samo różnym typkom którzy lepszego jutro upatrują w aucie zasilanym gniazdkiem, ale jakoś nie mogą zrozumieć – tak samo jak z opłatami za drogi krajowe – obecnie kierowcy tirów płacą, ale jeżeli nic się nie zmieni to i ludzie z osobówek zapłacą – tako rzece “liberalny” rząd, a pieniądze z tego wyda np. na http://moto.onet.pl/aktualnosci/kiepski-rok-dla-polskiej-motoryzacji/ndf09 , oczywiście połowę zagarniając pod stołem.


ble Said:

a czy przypadkiem nie jest to transakcja wiązana, która uznawana jest za nielegalną? a jak ktoś chciałby sobie kupić zuo na własność – to reno daje taką możliwość?


finn the human Said:

chcecie prawdziwej wolności i niezaleznosci od złych korporacji i opresyjnego państwa i zbiurokratyzowanych organizacji międzynarodowych? kupcie sobie konia.


Ktosiek Said:

Zwierzęta też opodatkują (posiadanie) – myślisz, że nie można wyliczyć ile CO2 wydziela np kot czy pudel? Amstaff będzie miał np. klasę energetyczną E a te małe pieski A++.


tamarixis Said:

finn the human; już i krowy podlicza się “na okoliczność wydzielania do atmosfery dużych ilości gazów cieplarnianych”, więc nie jestem pewny czy to jest aby wyjście… Koń, jakby nie było, też emituje.


Demon75 Said:

@Garwanko – dokładnie! jakby nie ‘pszut’ to wręcz nie do odróżnienia!


grzybol Said:

Jak czytam o takich samochodach, to zawsze się zastanawiam dlaczego producenci nie montują w nich paneli słonecznych? Przecież w wielu przypadkach użytkowanie takiego auta wygląda tak, że rano jadę do pracy te 30-50 km , potem stoi ono pod chmurką przez osiem albo więcej godzin, poczym wracam nim do domu, bymoże zachaczając o jakiś sklep i znowu stoi na słońcu. Jeśli wyłożyc panelami dach i maskę, to przez pół roku tego słońca jest tyle że niema potrzeby ładowania codziennie. W naszym klimacie kłopotem jest zima, ale na południu europy to byłby prawie darmowy środek lokomocji. Przy cenie auta prawie 80k zł koszt paneli nie wyniusłby nawet 10 % ceny. Swoją drogą takie pieniądze za praktycznie niezbywalny samochód wielkości Clio, to ja dziękuję.


Ktosiek Said:

Grzybol po czym wnosisz, że nie wyniósłby nawet 10% wartości auta ? Zauważ, że dach aut nie jest płaski jak ten w domach, tak więc nie będzie to jeden wielki panel a dużo małych panelików. Poza tym chyba nie jest to tak tanie, inaczej już by ktoś na to wpadł :).


Mav Said:

@Ktosiek
Właśnie z podanych przez Ciebie powodów wciąż nie mogę zrozumieć kto decyduje się na nowego diesla lub hybrydę w aucie osobowym. Weźmy taką toyotę auris – wersja 130KM od hybrydy 135KM jest (w zależności od wyposażenia i skrzyni biegów) tańsza od 25 do 10 tysięcy zł. Zużycie paliwa w hybrydzie jest niższe o 2 litry (wg producenta). Zakładając różnicę spalania 5 litrów i oszczędzając 10 000zł to hybryda zwraca się (w najlepszym przypadku) po około 40 000km. Jeśli wybierzemy wersję z manualną skrzynią biegów zaoszczędzamy pieniądze na kolejnych 20kkm.
Z dieslami podobnie – różnica w cenie dustera to 9500zł. Różnica w spalaniu (praktyczna, nie katalogowa) to około 2l. Przy jednakowych cenach ON i PB to daje nam około 80kkm jeżdżenia zanim diesel się zwróci.


vonMises Said:

Jak znam życie, to Chińczycy pewnie zaczną oferować “zamienniki” baterii do samochodów elektrycznych – w końcu to oni je produkują :) Wg. mnie auta elektryczne, są o tyle niebezpieczne dla producentów, że poza bateriami – będą o wiele bardziej bezawaryjne (no chyba, że ktoś tam zaprogramuje elementy, żeby się
“popsuły” tak, jak słynne pompy w mercedesach swego czasu). Póki co, wszyscy się boją tych aut, bo ich nie znają, ale jak sam stwierdziłeś – skoro jeżdżą tak samo, to są zbudowane mniej, więcej tak samo: baterie, inwerter, silnik asynchroniczny… koszt serwisowania takich “melexów” będzie dużo niższy


tjo Said:

Z elektrycznymi samochodami jest jeden problem, ich środowiskiem życia jest cywilizacja. Nikt jeszcze przez długi, długi czas nie odbędzie nimi żadnej tak zwanej wyprawy “dookoła świata”, nie przejedzie Afryki ani pustkowii Azji czy Syberii. Natomiast to wszystko dało i da się zrobić w samochodzie spalinowym i to nawet w niekoniecznie specjalnie wyszykowanej terenówce, co pokazują liczne historie z udziałem Fiatów 126p, 2CVek, Trabantów czy Garbusów. Spalinowy, przy maksymalnym spalaniu 8l/100km pokona na 40litrowym baku 500km. Conajmniej drugie tyle może zabrać w kanistrach i już osiąga zasięg 1000km, co wyraźnie czyni człowieka wolnym. Elektryk pokane te swoje 150km i stanie, co jest smutne i ograniczające.

*Jestem ciekawy, czy to Corrado z najnowszego poradnika kupującego Classicauto, przemycone na jednej fotografii, nie jest aby małym ukrytym zwiastunem zbliżającego sie testu Złomnika?


naroxd Said:

Czy na przedostatnim zdjeciu tylko moje oczy widza rdze pod uszczelka kolo znaczku RENO ??


tsss Said:

wow zwykły ręczny wow normalna klima wow uszanowanko!

Ale i tak nie ma sensu do czasu pozbycia się baterii i zamontowania wydajnego pokładowego generatora prądu.


vlad Said:

A tutaj:

http://www.multipino.pl/offer105270.html

widac co zlomnik bedzie opisywal na blogu juz calkiem niedlugo. Poki coludzkosc jednak nie daje sie zwariowac na ogol i gdyby nie lobbing roznych swirow, to ten francuski Melex z dachem bylby tam gdzie jego miejsce…


Ktosiek Said:

A tak swoją drogą, szkoda, że się nie udało :[ http://en.wikipedia.org/wiki/Ford_Nucleon . Piękne czasy, gdzie myślano, że atom rozwiąże wszystko – od głodu w afryce po komary :}}

@Naroxd dla mnie to brud/zaciek.


Maciek Said:

Bo liczycie ludzi którzy mało jeżdżą. Jak ktoś ma do pracy np 25km i kupuje nowy samochód (czyli go zaraz raczej nie sprzeda, bo się nie opłaci), to w przykładowe 10 lat wyjździ ponad 180 tysięcy km, czyli 18 tysięcy rocznie. Wtedy różnice w spalaniu robią się istotne, a nawet wynajem baterii okazuje się nie bardzo straszny – inna sprawa, że jak będzie -20 stopni to zasięgu na powrót do domu może nie wystarczyć, nie mówiąc o takich fanaberiach jak pojechanie potem do sklepu. Ładowanie samochodu w pracy nie wygląda na możliwe dopóki samochód elektryczny jest ciekawostą.


Ktosiek Said:

@Maciek – powiem krótko, dziermolisz. Jak policzyłem, trzeba zrobić ok 11-12K na rok by wyjść na zero. Nie jest w to wliczony zakup pojazdu który nadal kosztuje ok. 1.5-2 raza tyle co Clio. Nie chcę mi się liczyć ile da się na takim aucie zaoszczędzić, ale nie są to pewnie wielkie kwoty, poza tym – jak ktoś dużo jeździ to wybacz, ale nie ma czasu na stanie i ładowanie autka – taki ktoś wjeżdża na stacje i po 5-10 minutach odjeżdża. http://www.autogaleria.pl/auto_test/renault-fluence-z.e.-dynamique,782.html – i magiczny zasięg 106km, co jest śmiesznym wynikiem. Tak więc, jak na razie auta elektryczne są pozbawione imo sensu – ot, taki wynalazek dla eurobiu…. europejczyków oczywiście ;].


Nat Said:

@micrus
W cenie prądu elektrycznego też już jest zawarta akcyza.


lordessex Said:

tata Said:

Możecie bić pianę do woli, kobitki i tak będą to kupować.


oldskul Said:

A więc tak zapewne wygląda przyszłość motoryzacji. Ajfon na kółkach, automatycznie informujący na fejsie użytkownika “właśnie wsiadłem, właśnie pierdnąłem, WTEM! podrapałem się w prawą dziurkę nosa!”. Niedobrze. Trzeba nakupić trochę niezgniłego żelaza na zapas, i liczyć na to że go nie zdelegalizują za naszej kadencji.
Widok pod maską tegoż Zoe smutny, bardzo smutny. Choć zapewne tylko dla “petrol headów”, nie dla współczesnych dzieci ugryzionego jabłka… zgadzam się tylko co do charakterystyki silnika elektrycznego jako napędu – ciężko “spalinie” pobić parametry. Magazynowanie energii – no właśnie, tu jest lipa, ale może się jakaś forma a’la trolejbus rozwinie, linie elektryczne nad ulicami? :)


kello Said:

Polscy fachowcy już zaopatrują się w części do naprawy, wystarczy spojrzeć na allegro:

o, tu ćwiarteczka :)

http://allegro.pl/renault-x10-zoe-tyl-dupa-blotnik-cwiartka-i3696106786.html


Pugozlom Said:

“The Zoe is powered by a 22 kWh lithium-ion battery pack”
Na jednym ze zdjec jest 20.4 kWh/100km zuzycia pradu. Czyli jego zasieg w tym przypadku to troszkę ponad 100 km. Nieładnie. Do tego dochodzi to, ze jest to równowartość zużycia 40 akumulatorów z mojego benzyniaka 1.1 (45 Ah kosztuje ok 180zł).
PS Abonament za baterie rekompensuje niższą cenę zakupu samochodu – iMiev oraz iOn kosztują ok 120 tys zł.
PPS Można prosić o więcej danych na temach zużycia prądu oraz zasięgu?


MAK Said:

Ale się emocjonujecie. Napęd elektryczny JEST przyszłością choćby z powodu jego sprawności o której klasyczne (tłokowe) napędy spalinowe mogą pomarzyć, oraz bezemisyjności w rejonie poruszania się, o której każde napędy spalinowe mogą pomarzyć. O prostocie konstrukcji i jej obsługi przez kierowcę nie wspominając. Kwestią czasu pozostaje wynalezienie takiego sposobu magazynowania (a może wytwarzania?) energii elektrycznej który będzie porównywalny z klasycznymi paliwami pod względem interesujących użytkownika parametrów takich jak stosunek masy / objętości do energii, oddawana moc, czas i dostępność regeneracji, i oczywiście koszty. Wtedy pojazdy na paliwa płynne staną się niszowe tak jak obecnie elektryczne; będą używane przez hobbystów oraz w warunkach specjalnych jak np. wpomniane wyżej wyprawy w tereny pozbawione infrastruktury energetycznej.
.
@kello
A myslałem że mnie już nic nie zaskoczy :)


Ktosiek Said:

MAK a może agregat prądotwórczy na dachu… a nie, czekaj. Nikt nie mówi, że w przyszłości nic się nie zmieni, ale te 20-30 następnych lat będą na pewno należeć do silnków o spalaniu wewnętrznym – a osobiście uważam, że jeszcze dłużej. Jeżeli już coś zastąpi silniki spalinowe (a właściwie to benzynę/ON) to wodór, choć ten także ma swoje problemy.


Tarhim Said:

Tak samo jak da się wymienić tusz w katridżu do drukarki i baterię w iphonie czy innym macbooku unibody, tak i tutaj sobie majsterklepki dadzą radę, prędzej czy później. Chyba że się ich zatrzyma prawnie.

Technika gromadzenia prądu to się jednak od XIX wieku trochę zmieniła…

A co do wodoru – to jest tak durne i upierdliwe paliwo, że już te akumulatory lepsze.


Ktosiek Said:

Tarhim może i się zmieniła, ale ssie tak samo jak w XIX wieku 😉 – ja moją Rio mogę zrobić ok. 800-900km na jednym baku bez godzinnego postoju na doładowanie aku.


Pugozlom Said:

Wodór spalinowy nie ma sensu. Może w ogniwach paliwowych, ale watpie, żeby miały wystarczającą moc i zadowalającą cenę przez kilka najbliższych lat, ale wraz z superkondensatorem oraz ogniwem fotowoltaicznym jest ok.
Ogniwo fotowoltaiczne:
Po krótkim poszukiwaniu znalazłem 180W o wymiarach 158cm na 81, czyli na dachu zmieścimy 2, cena bardzo niska – ok 800 zl. Po 8 h w pracy nasze 2 baterie doładują o 2,8 kWh, więc autorowi testu wystarczy to na kilkanaście km.
Mimo tego, też się dziwię, że nie ma ogniw fotowoltaicznych na dachu aut elektrycznych -zawsze trochę poprawiłoby to zasięg.
@Maciek
Nie udawajmy pracoholików – 25km do pracy to ok 12000/rok. Do tego dochodzą opłaty za drugi samochów, który dowiezie nas na narty w zimie, na wakacje w lecie i w góry w weekend.

Ja bym się bał jeszcze jednej rzeczy… każdy mechanik naprawi rdze w samochodzie, ale mało który elektronikę – tą zazwyczaj trzeba się samemu zainteresować.


Rafako Said:

Czy tylko mnie wydaje się, że to “coś” wygląda bardzo podobnie do nowego (fu)Yarisa?!?


JanKo Said:

Do psioczacych: patrzycie na sprawe ze swojej perspektywy. A ta nie jest jedyna… Auta elektryczne, tak jak wiekszosc nowinek o raczej wysokiej cenie, kierowane sa w strone rynkow rozwinietych, zamoznych. W takiej Norwegii elektryki sprzedaja sie jak cieple buleczki (oblozone znikomymi podatkami sa wyraznie tansze niz spalinowe).
Generalnie zestawiajac pare problemow, ktore przewijaly sie przez komentarze:
1) Nie kazdy kraj ma strukture mieszkaniowa, jak PL – bloki gdzie popadnie. Majac dom, ladowanie przestaje byc problemem, podobnie gdy mamy pod blokiem infrastrukture do ladowania, ktora juz powstaje na zachodzie.
2) Wiekszosc ludzi w Europie pokonuje dziennie do 80km. Zasieg wystarczy. Sa to typowe auta ‘na miasto’, jako kolejne auto w domu i w tej roli sa swietne.
3) Baterie wymienne odpadaja (niestety). Akumulatory upycha sie gdzie tylko mozna, zeby nie zmniejszac praktycznosci auta, nie da sie tego zunifikowac.
4) Nawet gdy prund bierzemy z wegla, to elektrownie raczej nie stoja w centrach miast czy pod oknem kazdego z nas. Auta owszem.

Podsumowujac: elektryki to przyszlosc, ktora witam z otwartymi ramionami. Brak niepotrzebnego osprzetu (rozrusznik, turbo, skrzynia biegow, uklad wydechowy i cala masa innych), wiec mniej szans na zepsucie pojazdu. Wole wymienic za pare lat komplet akumulatorow za pewnie okolice 4000zl (bo spoko kupi sie lewego chinczyka za tyle, w przypadku oczywiscie braku lizingu aku jak w tym Renault) niz sprzeglo z dwumasa za 2,5k, wtryskiwacze za 3k, tlumik za 500zl itp. Do tego brak wibracji, brak kopcenia, brak wyciekow plynow eksploatacyjnych, mniejszy halas… nasze miasta naprawde zaczna wygladac inaczej.


Ktosiek Said:

JanKo uważasz więc, że silnik w elektryku nie może się popsuć ?:> i że jest to głupi silnik od pralki, tylko lepiej obudowany i byle Heniu (no offence) od pralek naprawi CI to za 20zł?;].
Norwegia to w ogóle chory kraj, kumpel ojca szukał tam szczęścia, ponoć jest tam tak fajnie, że gdy pracujesz w godzinach nadliczbowych bulisz większy podatek – to ma sens… . Nawet w tej bogatej Norwegii auta elektryczne potrzebują pomocy rządu, bez niej mało kto by się nimi interesował.
Co do 80km jako wystarczająca ilość km na mieszkańca eurokołchozu – to wszystko zależy – czasem auto stoi u mnie cały dzień, bo robotę zrobię naprawiając/mam części na miejscu, nieraz muszę zrobić i 150km po mieście w poszukiwaniu różnych rzeczy. Nie mieszkam też w bloku.

Część z Was chyba naprawdę wierzy, że dobry rząd zrezygnuje z wpływów które płacimy lejąc benzynę w imię zielonego jutra… śnijcie dalej, a Ci z Was którzy teraz mówią o końcu silników spalinowych jeszcze za nimi zapłaczą.


vlad Said:

@JanKo: jedyna wartosc dla mnie dodana takie rozwiazania, od odspawanie sie od maffi paliwowej. Ale jak wskazuje historia inna mafia, w naszym kraju na ogol gniezdzaca sie na Wiejskiej, na pewno nie da sie oderwac od koryta i wymysla zielony prad do ladowania samochodow, oblozony 70% akcyza.

Technicznie, poki co nie wymyslono nic o lepszym upakowaniu energii niz reaktory atomowe a pozniej paliwa kopalne, wiec ja spie spokojnie. No chyba, ze nastapi jakis przelom technologiczny, ale on zdarza sie na tyle rzadko, ze nie zdazy sie za mojego zycia.

Co do napraw, to bardzo chetnie zobacze jak naprawiasz/wymieniasz falowniki, tranzystory mocy, uklady sterujace itp itd w takim wynalazku- bo baterie to akurat Cytryn i Gumiak wymienia. Tak sie nieszczesliwie sklada, ze te rozwiazania (tzw energoelektroniczne) jakos nie chca taniec (patrze na to z perspektywy 15 lat) mimo coraz powszechniejszego stosowania (szybkie pociagi, tramwaje czy chocby windy).


JanKo Said:

Ach, dodam jeszcze ze swojej perspektywy: nie lubie malych pierdzidelek dla ludu, w zwiazku z tym ZOE czy Leaf moglbym posiadac za kare, tak jak Clio czy Almere. Ale polecam sceptykom poogladac testy samochodu Tesla Model S. To prawdziwe dzielo sztuk, nie tylko sztuki inzynierskiej, ale sztuk wszelakich. Piekny design, swietne materialy i w koncu jakis powiew swiezosci jesli chodzi o sterowanie autem… brak bezsensownych przelacznikow, wszystko dostepne w panelu sterujacym, w jednym miejscu. Do tego juz widze hackowanie tego, kupujesz auto bez pamieci ustawien fotela, dwa klikniecia i masz juz pamiec 😉
Do tego oczywiscie ma rewelacyjne osiagi, swietnie sie prowadzi, zasieg (w lepszej wersji) 480 kilometrow (300 mil)… To jest samochod przyszlosci dzisiaj, nie jakies barachla of francuzow.
O tym, ze Tesla jest genialnym modelem biznesowym (serwis, stacje ladowania, sprytne wejscie w BARDZO trudny rynek itp) nawet nie pisze, bo to zlomnik.


phillass Said:

Auta elektryczne to najwieksza niewiadoma wspolczesnej motoryzacji. Z jednej strony zarzucone w rozwoju na rzecz spalinowych ale tylko dzieki lobby paliwowemu (polecam zobaczyc np tez cos o silnikach na sprezone powietrze w tramwajach na koniec XIX w.), z drugiej w swojej prostocie sa czystym anarchizmem jezeli spojrzymy na ciag poddostawcow, branze paliw i olejow, ASO i caly aftermarket oraz tuning.

W mojej opinii silnik elektryczny i tak sie przebije z powodu np bezhalasu. Pytanie czy zasila go baterie czy ogniwa czy cos innego. Inna opcja jest wodor nie jest tajemnica ze kazde BMW wyprodukowane w ciagu 10 ostatnich lat jest przygotowane do montazu instalacji wodorowej.

Tak wiec koncerny by chcialy wodor i podtrzymac caly rynek, ale na razie nie potrafia a ze niektorym (PSA) pali sie pod nogami bo dziura w budzecie to w drodze swoistego kanibalizmu stawiaja na elektryke.

Polecam poczytac o panu Kopciu z 3miasta. Jakos on osiaga ponad 160 km od kilkunastu lat. http://samochodyelektryczne.republika.pl/

To jest temat na test zlomnika.


Ktosiek Said:

Napisałem posta przedtem, ale Notlauf chyba śpi, więc ponawiam:
JanKo uważasz więc, że silnik w elektryku nie może się popsuć ?:> i że jest to zwykły silnik od pralki, tylko lepiej obudowany i byle Cytryn z Gumiakiem od pralek naprawi CI to za 20zł?;].
Norwegia to w ogóle chory kraj, kumpel ojca szukał tam szczęścia, ponoć jest tam tak fajnie, że gdy pracujesz w godzinach nadliczbowych bulisz większy podatek – to ma sens… . Nawet w tej bogatej Norwegii auta elektryczne potrzebują pomocy rządu, bez niej mało kto by się nimi interesował.
Co do 80km jako wystarczająca ilość km na mieszkańca eurokołchozu – to wszystko zależy – czasem auto stoi u mnie cały dzień, bo robotę zrobię naprawiając/mam części na miejscu, nieraz muszę zrobić i 150km po mieście w poszukiwaniu różnych rzeczy. Nie mieszkam też w bloku.
Część z Was chyba naprawdę wierzy, że dobry rząd zrezygnuje z wpływów które płacimy lejąc benzynę w imię zielonego jutra… śnijcie dalej, a Ci z Was którzy teraz mówią o końcu silników spalinowych jeszcze za nimi zapłaczą.


Ktosiek Said:

Vlad, o czym Ty mówisz, przeca ten cały elektryczny samochód to zwykła frania postawiona na kółkach, plus baterie – C&G ogarniajo !!!!.


Ktosiek Said:

A tak mi się jeszcze na temat różnej elektroniki w przemyśle przypomniało – osobiście nie robiłem rpzy tym, ale ojciec robił – takie rozwiązania jak niektóre tachografy mają – otwierasz obudowy, zrywasz płytkę/punkty lutownicze/połączenia itp – ogólnie potem nadaje się to tylko na szmelc i nikt na na razie nic mądrego tutaj nie wykombinował.


koziołek Said:

Mam nadzieję, że nie dożyję czasów kiedy elektryczne auta zastąpią benzynowe (diesle akurat mogą sobie zniknąć już teraz).

A tak w ogóle Blogomotive się mnie nie podobuje. Koleś pisze, że nosi kolorowe, zwiewne ciuchy i w ramach reklamy montuje do beemki fioletowe żarówki. To ma być blog motoryzacyjny czy blog dla kolesi w rurkach i ich koleżanek? 😉


JanKo Said:

Ktosiek, Vlad: zdecydowanie cos sie w tych autach MUSI psuc, ale jednak czesci ruchomych jest duzo mniej, podobnie mniejsze jest skomplikowanie konstrukcji. Z popularyzacja elektrykow ceny napraw beda spadac, jak to bylo w przypadku chyba wszystykiego (pamietam sapanie mechanikow, gdy wchodzilo wiele nowinek, teraz np. miechy do zawieszenia pneumatycznego regeneruje sie od reki). Stan na dzisiaj jest taki, ze serwis elektrykow i tak jest tani, a warunki gwarancji swietne, zeby zachecic ludzi do zakupu.
Norwegia to nie taki chory kraj, a wyzszy podatek za wiecej pracy ma tez swoje logiczne uzasadnienie (w ich realiach: mala rozpietosc plac i ich wysoki poziom – nie musisz pracowac wiecej, zeby przezyc, a wiecej pracy to mniej czasu dla rodziny, mniej czasu na wydawanie pieniedzy, mniejsza radosc z zycia itp dlugoby pisac). Oczywiscie dla polskiego murarza, ktory po pracy siedzi w domu z 10 innymi i odgrzewa klopsiki z puszki a pozniej nie moze sie nawet napic piwa, bo drogie, moze to byc irytujace;-)
Wracajac jednak do aut, to nawet Tobie odpowiadalby ten samochod (z tego co piszesz). Dlaczego? Bo te 150km nie jest zadna przeszkoda, w momencie gdy 30 minutowe ladowanie dodaje okolo 80 kilometrow… chodzisz po Castoramie, a Twoj samochod sie laduje. DZISIAJ rynek na elektryki jest niszowy, JUTRO to bedzie standard. Tak samo jest z kazda nowoscia (ktora nie jest oczywiscie slepym zaulkiem – a ta z pewnoscia nie jest), tak samo bylo gdy auto zastepowalo powozy konne (brak stacji, warsztatow, parkingow… dosc szybko sie to zmienilo.


Ktosiek Said:

Koziołek, dzięki, że przerwałeś moje postowe combo, nie chciałem wyjść na floodera – odpowiem jeszcze panu Janko:
“Do tego juz widze hackowanie tego, kupujesz auto bez pamieci ustawien fotela, dwa klikniecia i masz juz pamiec”

To coś nazywa się retrofit i jest znane od dawna – jak nie będziesz miał nastawników w fotelach to możesz mieć i inne cuda wprogramowane a i tak nie ruszy :) poza tym teraz ludzie też robią różne głupie rzeczy z autami, wpisz BMW/VW/cokolwiek retrofit i zobaczysz.


Ktosiek Said:

Janko, nie masz racji:
Prius jest jakoś na rynku od dłuższego czasu i jakoś nie widzę ludzi by to naprawiali, a rzecz która odpowiada tam za ładowanie baterii (odpowiednik alternatora i czegoś jeszcze) jakoś nie wydaje się naprawialna, a kosztuje w USA ok 3000-3500 USD – pozostają używki, ale poczytaj o ochronie komponentu w audi czy innych cudach w dzisiejszych autach – pewnie i te zabezpieczenia padną, ale nie będzie to tanie ani przyjemne, zapewniam, przynajmniej na początku.

Co do Norwegii to nie ma sensu – naprawdę, urzędnicy powinni trzymać się z daleka od tego co daje ludziom szczęście – sam sobie je zagwarantuję. Zabija to przedsiębiorczość i ogólnie gospodarkę, ale nieważne.

Powozy konne zostały wyparte, bo auta po prostu okazały się lepsze – ba, chciano nawet zakazać aut spalinowych, bodajże w Anglii :). Tutaj natomiast otrzymujemy gorszy i droższy produkt, który trzyma się przy życiu bo rządy mają parcie na ekologie – jeżeli nie widzisz różnicy nie mamy o czym rozmawiać.

Co do hackowania aut – nazywa się to retrofit i było już daaaawno, a jak nie będziesz miał nastawników (silniczków) w fotelach to możesz hackować cokolwiek i nic CI to nie da :) Pisałem o tym w poprzednim poście, niestety, znów trafił do moderacji, przez jedno słowo :/.


koziołek Said:

Jeszcze co do argumentu, że spalinowe śmierdzo, kopco i trujo – prawda, ale tylko diesle. A poza tym najtańsza i najbardziej eko jest jazda na LPG – czy nie? 😉


pimto Said:

Ludzie, zamiast kłócić się obejrzyjcie to: http://tablica.pl/oferta/kontakt/fiat-seicento-elettra-samochod-pojazd-elektryczny-CID5-ID42yrL.html?search_id=defce60c70#defce60c70
Są optymiści, którzy wierzą, że ktoś za seja elektryka zapłaci ponad 40k PLN.


shardac Said:

To się notlaufie przejedź Rometem 4E. Zobaczysz najgorsze aktualnie produkowane auto na świecie.


MAK Said:

@Ktosiek o wodorze
Jeżeli Wikipedia nie jest bardzo do tyłu, to ogniwo wodorowe osiąga sprawność taką samą jak silnik o spalaniu wewnętrznym. Doliczmy do tego problem przechowywania, oraz wytwarzania – najbardziej sprawną metodą jest wytwarzanie z metanu, czyli paliwa kopalnego. Idea jest ciekawa, ale nie wydaje mi się aby rachunek zysków i strat pozwolił jej się na poważnie przyjąć, a już na pewno nie w sytuacji gdy wynaleziony zostanie akumulator chemiczny o odpowiednich parametrach.
.
@vlad
Jeżeli mówisz o kosztach tych elementów, to faktycznie różnie być może, ale jeżeli chodzi o łatwość samej operacji to w porównaniu z jakąkolwiek naprawą elementów mechanicznych to będzie miód i malina. Chyba że konstrukcja będzie to celowo utrudniać, ale to już insza inszość.
.
@Ktosiek o podatkach
Oddzielmy politykę od technologii. Opodatkowaniu poddany zostanie każdy nośnik energii, ponieważ jesteśmy tak od energii uzależnieni, że jest to danina bardzo łatwa do ściągnięcia i niemal całkowicie przewidywalna.
.
@Ktosiek kpiący z pralki Frani
Ciekawym dla mnie aspektem samochodu elektrycznego jest to, że Twoja kpina wcale tak bardzo nie odbiega od realiów. W takim sensie, że napęd elektryczny można oprzeć o bardzo prostej konstrukcji silnik oraz mechaniczny nastawnik, i będzie on działał. Tramwaje z początku XIX wieku mogą być nadal eksploatowane w istniejącej infrastrukturze. Uprzedzając zarzut o ich właściwości jezdne – proszę bardzo, weźmy Duewagi z lat 50 i 60 wciąż jeżdżące w polskich miastach. Oczywiście nie zachwycają osiągami i zapewne sprawnością, ale swoją rolę spełniają. Dlatego wcale a wcale bym się nie zdziwił, gdyby w hipotetycznej sytuacji gdy eksploatacja tradycyjnego napędu byłaby dostępna już tylko dla grupy zamożnych, powszechna usługą stało się “C&G pszerabiajo na elektrykie”. Technicznie to wcale nie jest niemożliwe.


Ktosiek Said:

MAK:
Tak, tak, a taka przeróbka za przysłowiową flaszeczkę, nie ?;] Technicznie dużo rzeczy jest możliwych, ale tylko część znajduje zastosowanie.

Mak, w tym co piszesz do Vlada – poczytaj o ochronie komponentu w Audi, na razie nie ma za bardzo mądrego do tego, jezeli idzie o nowsze auta. Wymiana (fizycznie) może być łatwiejsza, ale będzie wymagać adaptacji/resetu/czegokolwiek – jak np. w Multiair, gdzie po wymianie oleju należy przeprowadzić ustawianie zaworów – producenci szykują sobie niezłe pole do dojenia, a Wy w to wchodzicie :). Jak mówię, każde zabezpieczenie kiedyś padnie i komponent protection i inne będzie robić się od ręki, na razie jednak jest to problem.

Co do wodoru, pisałem, że jest to lepsze niż elektryki, ale nadal najlepszym wyborem jest silnik spalinowy – to samo z żarówkami. Podniecacie się FULL LED czy Xenonami, a prawda jest taka, że ten pierwszy nie świeci (przynajmniej w przypadku aut VW) a drugi jest drogi w naprawie, która najczęściej kończy się wymianą przetwornicy na taką made in PRC i najtańszy żarniczek, bo na lepsze nikt nie chce bulić – a żaróweczka – ciach prach i zmieniona :).


Andziasss Said:

Paskudny jest od słupka b do tyłu. Dziób jako taki, ale nie wyobrażam sobie w tym siebie. Potwornie nie lubię wizytować stacji benzynowych w trybie raz na tydzień, a tu zanosi się na zupełnie inny tryb zniewolenia. Jak masz dom… no mam, ale:
1. Nie zawsze nocuję akurat w tym domu, czasem w mieszkaniu 5km od domu;
2. Przed tym domem stoi dziś kilka samochodów, czyli muszę wybudować perony do ładowania i potykać się o kable? Czy jak? A na terenie osiedla “strzeżonego” jak? Bitwa o gniazdko?
3. Wycieczka w nieznane dalsze niż 45 km odpada;
Takii zuniformizowany tryb zakucia mnie w szablonik – odpada.
Woziłbym więc generator na przyczepie i cały ten cyrk oklejony byłby ogniwami słonecznymi i wiatraczkami. Technika zasilania i podtrzymania energii na jachtach żaglowych oferuje cały szereg rozwiązań dających prąd ze słońca, wiatru, prądu wody. Zajechałbym te 5-15 km dalej:)
Taki napęd nadaje się tylko do taksówek kwitnących na postojach i kursujących w obrębie aglomeracji. Prywatnie to jakaś kosmiczna paranoja, zakładająca idealne warunki użytkowania i zniewolenie jednostki. Nie chcę tak!


yeslauf Said:

wychodzi na to że

ZOE to ZUO

a tak kibicowałem autom elektrycnym i byłbym pierwszy w kolejce do tesli, albo innej karmy (wiuem to hybryda ale taka bardziej) gdyby nie to zapoznanie się z ogólnymi faktami zakupou i eksploatacji takiej bryki.
Może Cytryn z Gumiakiem zaczną w garażu produkować baterie do aut ze straych bateli li-mo z komórek???


benny_pl Said:

jeszcze w kwestii bezawaryjnosci – rozwodzicie sie ze to takie proste jak Frania… fakt Franie dzialaja do dzis ew. po wymianie paska czy lozysk, juz ze 40 lat, ale nowoczesne pralki?? ja dostalem od znajomego Whirlpoola (lubie ta firme) ktora zdechla po 5 latach (programator-zimne luty, sam naprawilem) wyla juz pompa wiec tez wymienilem, z rok podzialala i zdech silnik, tak niby wieczny element (lozyska) a silnik nie skrecany tylko nitowany (rozwiercic mozna, wiem) na dodatek z tachopradniczka na wirniku z tylu z zaklepanym magnesikiem (trzeba bylo sciac zaklepanie a potem wkleic) dalo sie naprawic, ale ile dodatkowej niepotrzebnej roboty. jestem pewny ze w tych samochodach bedzie podobnie, ale to nie jest najgorsze, bo najgorsza jest ELEKTRONIKA tak niesamowicie tandetna dzis, bezolowiowa, ze to bedzie zimnoluciec na potege, do tego NA PEWNO beda tam jakies (niezwykle chetnie odlazace) uklady BGA a podejzewam ze caly falownik bedzie zalany, tak jak to jest z komputerami w koparkach (da sie to rozdlubac i naprawic ale to na prawde cholernie wnerwiajace) tak ze jesli te samochody sie na prawde upowszechnia (moooze za jakies 40 lat) to pewnie beda po 10-15 latach ochoczo przerabiane na przekazniki i opornice a zasilane ze spalinowych, ganikowych agregatu z liroja czy obi 😉
a co do spalania i oplacalnosci – to jezdzac na gazie nic tanszego nie ma i nie bedzie, Unem na gazie po miescie 8 litrow, na trasie 6, caly zespol napedowy (kpl silnik ze skrzynia) to koszt ok 500-900zl, nie sadze ze mozna jezdzic taniej…


vlad Said:

@MAK: Chetnie zobacze latwosc operacji tej wymiany- gdyby tak bylo to by maszynisci sobie sami wymieniali co trzeba w lokomotywach (tych nowoczesnych). Tak sie nie dzieje. Smutna prawda ku mej zgrozie ostatnich lat jest taka, ze nic tak sie nie psuje jak elektryka i elektronika w autach. Nienawidze mechaniki, ale to nie ona okazuje sie najbardziej zawodna.

Mnie jeszcze fascynuje jedna kwestia- bezpieczenstwo takiego Duracella w razie wypadku. Wypakowany takimi bateriami albo bedzie konczyl jako ‘great balls of fire’, albo opryskiwal uczestnikow zdarzenia jakims kwasem. Poki co ludzkosci jeszcze nie udalo sie chyba popelnic wynalazku, przy ktorym przewidziano by skutki uboczne i ktorymi nie bylibysmy zaskoczeni, wiec ja poki co postoje, poczekam. Testowanie ‘wynalazkow’ jak zwykle zostawiam innym.


MAK Said:

@Ktosiek
Ale problem ochrony komponentu nie zależy od technologii napędu. Każde urządzenie sterowane cyfrowo da się tak zabezpieczyć, technika jest znana od lat i nazywa się podpis cyfrowy. Ale podobnie jak trudno zmusić pary benzyny w cylindrze aby nie zapaliły się od “nie autoryzowanej” iskry, tak trudno zmusić silnik elektryczny aby nie kręcił się pod wpływem “nie autoryzowanego” prądu. A zbudowanie zastępczego osprzętu elektrycznego raczej jest prostsze niż zbudowanie zastępczego sterowania silnikiem spalinowym (a w razie potrzeby można zmienić i sam silnik). Prawdziwe zagrożenie w tym aspekcie czai się więc w zakusach zakazu eksploatacji pojazdów wyposażonych w nieoryginalne podzespoły i dotyczy każdej możliwej technologii.
.
Czy za flaszkę? Może i nie za flaszkę, ale naprawdę konstrukcja w miarę funkcjonującego napędu elektrycznego, zakładając że mamy rozwiązany problem źródła energii, jest o wiele prostsza niż napędu z silnikiem spalinowym i towarzyszącym mu układem napędowym. Silnik elektryczny może napędzać bezpośrednio (tzn. w przełożeniu 1:1) koła i to będzie działać. Ewentualnie w celu zmniejszenia masy i rozmiarów można wziąć mniejszy, a bardziej szybkoobrotowy silnik i zastosować redukcję.


MAK Said:

@vlad
Ale ta łatwość czy trudność wymiany jest pochodną sposobu zaprojektowania a nie technologii jako takiej. Czy jest złącze łatwiejsze do samodzielnego łączenia i rozłączania niż elektryczne? Falownik w lokomotywie jest zapewne “odrobinę” za ciężki do samodzielnej wymiany, ale co za problem zaprojektować gniazdo i sam element tak aby odpowiednio silna małpa była w stanie go wymienić? Ludzie bez żadnej wiedzy elektronicznej samodzielnie wymieniają podzespoły będące faktycznie niezależnymi dedykowanymi komputerami, połączonymi z jednostką centralną równoległymi magistralami o taktowaniu liczonym w poważnych MHz i jedyny ich “problem” to to, że nie wiedzą jak skomplikowanego połączenia dokonują.
.
Aby nie było, że jestem taki fan pojazdów elektrycznych, przeciwnie, lubię swoje stare spalinowe Volvo z manualną skrzynią biegów i zabawą z charakterystyką silnika spalinowego etc. Ale dla większości, dla której samochód to tylko przyrząd który służy do przemieszczenia się między punktami A i B, napęd elektryczny jest korzystniejszy (ponownie: zakładając że mamy rozwiązany problem magazynowania enrgii).


antyshroth Said:

koziołek 100% racji! Fajnie, ze ktoś ceni jeszcze proste benzynki;) i ma dość klekoty na drogach 😀


Cooger Said:

Ludziki! Akumulatory to żaden problem, sterowanie silnikiem elektrycznym to żaden problem. Jeśli tylko takich aut będzie na rynku pod dostatkiem to w garażach da się zrobić wszystko! Przecie to wszystko dużo prostsze niż silnik spalinowy z jego wszystkimi czujnikami, sterowaniem zapłonem, wtryskami itd.


KjacE Said:

Roz*ebują mnie generatory dźwięku silnika w niektórych elektrycznych wozidełkach. BTW: O ile hybrydę (szczególnie aurisa) bym reflektował to zielońce przesadzają. Jeszcze trochę i nasza lewacka organizacja międzynarodowa (pomijam “unia”, bo złomnika szpiegujo i mnie zamkno) tak będzie zaostrzała spalanie, to dojdziemy do zera. I zamkną elektrownie węglowe. I wgl wszystko zamkną, a będą nas ładowały pachnące panele słoneczne, których wytworzenie przecież jest przyjazne dla środowiska 😉 Niedługo kupię starego dizla, który mi spali 5-6 l i bede dymał hybrydy palące 6-8 czy tyle samo (jakże będę nieEKO).


Ktosiek Said:

MAK tak Ci się wydaje; teraz także jaki jest problem ze zrobieniem np. swapa z awaryjnego 2.0 tdi do 1.9tdi albo jeszcze lepiej 1.6D – nikt tego nie robi bo to nie ma sensu. Można też gdybać, że można przecież wywalić całą awaryjną elektronikę (która akurat moim zdaniem nie jest tak awaryjna, ale to temat na inny wątek), bordnetzy itp a zastąpić to skrzynką bezpiecznikową z astry I – ale to tylko gdybanie, w praktyce te auta (elektryczne) przy pierwszej poważnej awarii (silnik/baterie) wylądują na złomie i raczej nikt ich nie wskrzesi bo nie będzie to opłacalne a przez pewien czas może i nawet niemożliwe. Wszystko to dąży do tego, aby zachód stał się zielony, a my żebyśmy przesiedli się do komunikacji kołchoźniczej – czyt. zbiorowej.
Nic bym nie pisał gdyby takie ZOE kosztowało 30-40K, no albo chociaż 1:1 do normalnego Clio. Tutaj niestety, za większą cenę otrzymujemy gorszy samochód – i na razie nic się tutaj nie zmieni.


Żelazko Said:

JanKo: jak te baterie od chinczyka beda tak dzialac jak obecnie akumulatory do telefonów/aparatów to zakup nie bedzie mial zadnego sensu.

MAK: tak to kwestia “tylko” wydajnosci akumulatorów. Czekamy na jej rozwiazanie juz 100 lat :) Wiadomo ze auta elektryczne maja duzo zalet, ale co z tego skoro wciaz nie mozemy pokonac najazniejszej wady.

Moje zdanie na temat przedstawionej we wpisie parodii samochodu: DNO. W imie niepotwierdzonych ekologicznych idealów serwuje sie beznadziejny produkt o slabych parametrach. Na szczescie nie ma przymusu kupowania, wiec zostaje przy swoim a tym ktorzy lykna oferte kupna badziewia za 80k pozostaje mi tylko wspolczuc i zyczyc powodzenia :)


MAK Said:

@Ktosiek
Nikt nie robi takiego swapa, bo nie ma takiej potrzeby. Jeżeli nie będzie potrzeby swapowania ilnika elektrycznego to tez nikt nie będzie tego robił. Nadal nie widzę zależności z technologią napędu. Czarne wróżby które przedstawiasz uważam za całkiem realne, ale nie z powodu napędu akumulatorowego, ogniwowego, spalinowego, hybrydowego, fotowoltaicznego, chomika w kręciołku czy na końskie guano, tylko z powodu nieopanowanej chęci zysku. I nadal twierdzę że JAKBY CO to łatwiej będzie przekonstruować napęd elektryczny.
.
@all
Przecież nigdzie nie napisałem że już teraz mamy lecieć po to Zuo. Wieszczę tylko, że przyjdzie moment, w którym samochody elektryczne przewyższą spalinowe także praktycznością. A czy tego momentu dożyjemy to tak samo przewidywalne jak to czy dożyjemy przysłowiowego ostatniego litra ropy.
.
BTW
W mojej niezapomnianej książce z 1952r pt. “Ciągniki rolnicze” jest wizja ciągnika przyszłości, oczywiście: radzieckiego, z napędem elektrycznym zasilanym przez fale elektromagnetyczne :) Z bardziej realnych rzeczy podają tam, że były używane ciagniki z napędem elektrycznym zasilane ciągnionym kablem z generatora. Czy rzeczywiście ktoś tak zrobił i po co – nie wiem.


atr Said:

@maz

Corrado obchodzi tej jesieni jubileusz, pewnie to zwiastun złomnikowego wpisu


vlad Said:

@MAK: pewnie ze wymieniajo juz teraz. Pozyjemy zobaczymy- IMHO poki nie bedzie rewolucji po stronie magazynowania energii to ja przynajmniej spie spokojnie-mnie melex niegrozi, zwlaszcza w naszym klimacie, gdzie zima trzeba miec ogrzewanie a przez pozostale pory roku wlaczona klime, bo albo jest za cieplo albo pada.


JanKo Said:

Dobra, chyba sie nie rozumiemy. Ja nie jestem ekopedziem, jestem wiekszym benzynoglowcem, niz wielu z was (zapewne, bez ujmy dla was). Jednak patrzac obiektywnie, auta elektryczne sa przyszloscia, przyszloscia, ktora wcale mnie nie przeraza, wrecz przeciwnie… przyszloscia, ktora ma wiele zalet.

Jesli chodzi o cykle technologiczne, czy tego chcemy czy nie, silnik spalinowy dokonal swojego zywota, nic przelomowego w tej kwestii nie wymyslimy (chyba, ze odpalimy go na wodor, ale to nie bedzie proste jak LPG). Silnik elektryczny jest idealny do miast, ma multum zalet. NAJWIEKSZA jest to, ze gdy ludzie beda kupowali elektryczne Logany i Pandy, serie 3 i E klase, ropy zostanie tyle (i jej cena nie wzrosnie), ze spokojnie bedziemy mogli jezdzic weekendowo swoimi Lincolnami Continentalami z 1964 roku, az zdejmie nas szalony snajper.
Ktos pisze, ze Prius jest od lat, ale wciaz nie mamy warsztatow wyspecjalizowanych, a ceny czesci sa wysokie. Nawet nie odpalam google, zeby to sprawdzic. Szkoda mi czasu. Dlaczego? Gdy mowie o cyklach technologicznych, mowie o dekadach. Prius jest na rynku jedna dekade i to nie jest auto elektryczne, a hybrydowe. Ile w Polsce zarejstrowanych jest Priusow? Beda ze 2 tysiace, czy nie? Naprawde sadzicie, ze warto sie w tym specjalizowac? Juz me oczy wyobrazni ukazuja te setki krakowskich priusow jadace na przeglad do Gdanska.
Ta sama (o ile pamietam) osoba pisze, ze samochody byly wyraznie lepsze i tansze, niz powozy, stad szybko sie przyjely. Taaaaaaaaaaaaaaaak, ten ktos ma dobra wyobraznie. Od 1885 roku (pomijam auta na pare) w Niemczech (pierwsze auta Daimlera i Benza) do 1907 roku w USA (model T) minelo duzo czasu (22 lata) i kilometrow. To po pierwsze. Po drugie, pierwsze auta NIE byly wyraznie lepsze od powozow. Byly mniej wygodne, wymagaly miliarda czynnosci technicznych, byly zawodne, a tankowanie benzyny poza miastem graniczylo z cudem. Do tego model T nie byl wcale specjalnie tani, zwlaszcza poza USA.
Biorac to pod uwage, auta elektryczne sa juz dzisiaj o galaktyczny rzad wielkosci bardziej konkurencyjne. Tesla model S (winszuje nawiazania nazwy) kosztuje niewiele wiecej, niz porownywalna klasa S czy Quattroporte, osiagi ma porownywalne lub lepsze, wygode wiecej niz akceptowalna, wyglad lepszy (gusta, wiadomo), prestiz (wazne w tej klasie) lepszy… przegrywa zasiegiem (albo latwoscia jego powiekszania – tankowania). Ale pamietajmy, ze auta elektyczne w sensownym wydaniu sa mlodsze, niz ostatni kochanek ks. Gila.
Podsumowujac: oczywistym jest, ze jezeli wezma sie za auta elektyczne koncerny francuskie, to ta technologia upadnie. Ale, na szczescie, zabrali sie za to nie tylko Pierre z Gumię.
Podsumowujac na powaznie: ale splodzilem posty, nalezy mi sie literacki nobel za ekofuturystyczna literature!


Ktosiek Said:

Drogi kolego Janko, ale auta elektryczne to żadna nowość i są z nami od około 100 lat :), trochę więcej niż 22 lata. Prób było wiele – Peugeoty, Citroeny (jeden berlingo elektryczny jeździ w mojej okolicy), do tego różne Fiaty. Wszystkie te auta nie odniosły sukcesu, Tesla się tutaj trochę wyróżnia, ale jest to raczej spowodowane innością tego auta, co w tej klasie ma znaczenie, roadster takie sukcesu nie odniósł. Poza tym, ciągle sprzedaje się więcej tradycyjnych aut, czy to S klasse czy 7. Poza tym, reklama czyni cuda. Do tego dochodzą różnego rodzaju granty dla posiadaczy takich aut co jest już przegięciem – gdyby była to zabawka dla bogatych – ok, nie mam nic do tego. Kupił za swoje, jest w porządku. Tutaj natomiast z naszych pieniędzy promuje się takie produkty.

Ropy miało już braknąć w 70 latach – zapewniam Cię, że jej po prostu nie braknie, to wszystko to gadanie ekoterrorystów. Ropy starczy dla każdego – nie wiem dokładnie jak to jest, może nawet nikt nie wie :) ale niektóre źródła potrafią się odnowić, do tego dochodzi możliwość pozyskiwania ropy z rożnych innych źródeł.

Co do historii rozwoju automobilizmu zależy jaki okres przyjmiemy – jeżeli 1885, to nie czekałbym aż do modelu T – w 1900 roku w USA było ok. 8000 aut, przy ok. 25000 na całym świecie. Za stroną “http://www.carhistory4u.com/the-last-100-years/car-production” “There were 300 cars in the United States in 1895, 78,000 in 1905, 459,00 in 1910 and 1.7 million in 1914.” – chociaż fakt faktem najmniej produkowano spalinowych (22% na rok 1900) – ale to i tak więcej niż obecnie aut elektrycznych.


MAK Said:

@Ktosiek
Nie wydaje mi się żeby zapasy ropy czy innych paliw kopalnych były niewyczerpywalne. Ich powstanie było skutkiem procesów chemicznych akumulujących energię słoneczną, liczonych w milionach lat, zużycie jest z pewnością szybsze, a trudno mówić o ich odtwarzaniu. Co najwyżej można zadać pytanie o horyzont czasowy może nie tyle całkowitego braku, co nieopłacalności wydobycia paliw kopalnych. I być może ten horyzont jest bardzo odległy, na tyle że nie ma sensu dziś o nim dyskutować, ale nie nieskończenie. Za nieskończenie odległy można przyjąć moment utraty dostępu do energii słonecznej.
.
Z ciekawostek dotyczących dawnych czasów warto wspomnieć, że rekord prędkości 100 km/h został pobity w 1899r przy pomocy samochodu elektrycznego – Jamais Contente. Pojazd ten miał śmieszną cechę, był wręcz wypolerowany w celu zmniejszenia oporu powietrza, za to kierowca siedział w pozycji wyprostowanej wystając od pasa w górę :) Warto jednak przyjrzeć się konstrukcji – oprócz “cygara” z kierowca i akumulatorami mamy podwozie a w nim skrzynke z silnikami. Na angielskiej Wikipedii jest pokazane koło z przekładnia i silnikiem, który to osiąga moc 34 KM (dokładnie tyle co silnik CC 700) a jest wielkości, na oko może połowy bloku silnika CC?


JanKo Said:

Ktosiek, z naszych pieniedzy nie promuje sie nic z tego. No chyba, ze mieszkasz w N., albo w Londynie i za dotacje uznasz zwolnienie z Congestion Charge. To zoe nie jest nawet 2x drozsze niz porownywalne Clio. Nie wiem z czym porownac Tesle, ale tez nie bedzie jakos kosmicznie droga. Generalnie spie spokojnie, gdy do elektycznej gry weszly duze koncerny i kreatywne mozgi. Za 10 lat zobaczysz, ze mialem racje 😉

A co do Oil Peak to znam te dawne bujdy, wiem o ropie z lupkow i o pseudo regenerowaniu sie zloz. Nie chodzilo mi o koniec ropy, bardziej o to, ze jej cena bedzie musiala rosnac, jezeli nie wymyslimy czegos nowego. Ropa to nie tylko samochody, ropa to statki, samoloty, plastik… a Chiny, Indie itp beda potrzebowaly tego coraz wiecej i wiecej. To jak ze straszeniem sprzed setek lat, ze Paryz utonie w morzu konskich odchodow z powozow, jezeli wciaz bedzie tak wzrastal i bogacil sie. Ale… uratowaly go samochody spalinowe. Teraz czas na elektryczne 😉

PS Nie mam danych ile dzisiaj jest pojazdow elektrycznych, ile w 1907 bylo bryczek konnych wzgledem ludzi na swiecie i ich zdolnosci nabywczych. To przestaja byc argumenty rzeczowe, a zaczynaja emocjonalne. Podobnie z pojazdami elektycznymi z dawnych lat. Zreszta spojrz na pierwszy samochod Benza i powiedz mi, ze on byl krokiem naprzod wzgledem powozu konnego… 😉


vlad Said:

@MAK: litosci- nikt nie wie na 100% jakiego pochodzenia jest ropa, ale Ty juz wiesz czy jest odnawialna i w jakich okolicznosciach…


Nikodem Said:

Zaczynam cieszyć się ze starej Fiesty, którą kupiłem za 1000 pln i jeżdżę tylko na zakupy. Zero ukrytych kosztów.


Daozi Said:

Pewnie zabieram głos w zamkniętej dyskusji, ale: od przeszło 100 lat wytwarzamy samochody w istocie podobnie zrobione. Ta sama technologia: benzyna, tłoki, zapłon, ruch, przeniesienie na koła i wydalenie spalin. WIEM – to uproszczenie, ale patrząc na to jaki postęp dokonał się np. w komunikacji w tym samym czasie (od pierwszych telefonów do telefonii komórkowej – satelitarnej o globalnym zasięgu) można poważnie wątpić, żebyśmy nagle stali u progu jakiegoś znaczącego przełomu.
Pamiętam katalog “samochody świata” z ok. 1992 roku. Początek poświęcony był autom elektrycznym i wymieniony był cały ich szereg (m.in. pierwsze elektryczne Clio, Mercedes W 124 itp.). To miał być przełom i w ogóle. Minęło ponad 20 lat i co? I w praktyce nic. Mamy w zasadzie jeżdżące prototypy o kiepskich właściwościach. Tesli nie liczę bo ile ona kosztuje? Ile ludzi nią jeździ? I w jakich krajach? Ile osób jeździłoby Leafem, Zoe itp. gdyby nie dofinansowania i ingerencja rządów w wolny rynek w tym względzie? Oczywiście poza tymi typami, którzy przywiązują się do cipciaków pręgowanych w obronie doliny Rospudy.


Waśka Said:

@JanKo ujał idealnie problem hybryd i elektryków. Zacytuję: ” Nawet gdy prund bierzemy z wegla, to elektrownie raczej nie stoja w centrach miast czy pod oknem kazdego z nas. Auta owszem.”
I tu jest pies pogrzebany. Kopcąca elektrownia niech sobie stoi gdzieś w jakimś slumsie, u bidaków z wioski czy przedmieścia, byle dalej od czyściutkiego świata wielkich bwana. I hop siup, bardzo łatwo jest sobie wtedy wmówić że się jeździ “ekologicznie”, nie trując i nie śmierdząc.


antyshroth Said:

@MAK, jakie przysłowie mówi o “ostatnim litrze ropy”, bo coś przegapiłem.. ?


kjace Said:

Sorry dla ekologicznch, ale smród jaki wydobywa się z nowego dizla przwołuje u mnie kaszel i śmierdzi okrutnie. Na przykład z astr z DPFem… Dziś stojąc na przejściu wstrzymałem oddech po przejeździe kilku nwoczesnych smrodzicieli.. Dizle starszej generacji, może “nieeko” (ale eko bo oszczędne tak samo jak nowe), ale przynajmniej aż miło parafinę powąchać…


Waśka Said:

Trafiłeś na moment wypalania filtra?


kmito Said:

Kurcze… Może ja czegoś nie ogarniam? Może źle zrozumiałem nauczyciele fizyki.
Ale jest coś takiego jak zasada zachowania energii w układzie zamkniętym (izolowanym)
Dyskusja weszła na taki poziom apstrakcji, że wszyscy o tym zapominają.
Ponieważ nie ma i nie będzie układu izolowanego, (który jest przypadkiem szczególnym), każda próba przetwarzania energii będzie obarczona stratami.
Dotyczy to zarówno klasyczny jak i alternatywnych jej źródeł.
To było ogólnie a teraz w szczególe.:
1) Do zwolenników wodór:
Ponieważ wodór jest pierwiastkiem niestabilnym trzeba go wytworzyć czyli włożyć energię.
Ze względu na to co imputowałem wyżej bilans tej operacji będzie ujemny.
Czyli ilość energii zużytej do wytworzenia wodoru będzie mniejsza niż możliwa do uzyskania z jego późniejszego spalania.
Pomijam zupełnie koszty i problemy związane z jego magazynowaniem.
Pomijam zupełnie fakt, że najtańsza przemysłowa metoda jego pozyskiwania polega na spalaniu paliw kopalnych, której produktami reakcji są oprócz upragnionego H też CO2 i CO.
http://www.ppim.agh.edu.pl/Silva_rerum/wodor.htm
2) Do zwolenników napędu elektrycznego:
To samo co powyżej.
Do tego śmiem twierdzić, że bilans „ekologiczny” takiego napędu jest również ujemny.
Jak się weźmie pod uwagę koszt „ekologiczny” wytworzenia takiego ustrojstwa czyli ilość kopalin zużyta do wytworzenia na przykład baterii i ich utylizacji.
Generalnie polega to na tym, że na razie to wrzucimy to jajco chińczykom do ogródka a później zobaczymy co się stanie.
Najśmieszniejsze jest to, że tą samą ręką, którą „ekolodzy” skreślają napęd spalinowy skreślają również elektrownie atomowe.
Statystycznie najbezpieczniejszą, teoretycznie najefektywniejszą i praktycznie jedyną, która w dłuższej perspektywie ma sens.
Ale wszystkim to pasuję ekologom bo jest o co się napieprzać a wiadomo, że im więcej się napieprzamy to więcej kasy spłynie od różnej maści lobbystów.
Politykom, bo będzie można lemingi obłożyć nowym podatkiem i nie myślę tu wcale o podatkach bezpośrednich.


tamarixis Said:

kmito, po pierwsze nie sa to “ekolodzy” a “ekofile”. Czym rozni sie ekolog od ekofila? Dokladnie tym samym, czym rozni sie pedagog od pedofila. Ci ekoterrorystyczni politycy nastraszyli spoleczenstwa Zachodu wizja nieuchronnej katastrofy i przekonujac ze tylko oni potrafia jej zapobiec. W rzeczywistosci sa to “Partie Protestu”, ktore w dluzszej perspektywie potrafia tylko protestowac natomiast niewiele potrafia zaoferowac. Doszlo do tego, ze w samych Niemczech zaczeli protestowac przeciwko wiatrakom, ktore za ciezkie pieniadze spoleczenstwa sami postawili – ze niby juz nie sa takie “ekologiczne”.

Szczegolnie w polskich realiach ta “zeroemisyjnosc” samochodu elektrycznego nie ma wiele wspolnego z rzeczywistoscia. Prawa fizyki mowia, ze zadna maszyna cieplna nie moze przekroczyc sprawnosci 50%. Stad uznaje sie za sukces, ze sprawnosc dzisiejszych silnikow spalinowych wynosi dzis okolo 30-40%. Turbiny w ekektrowniach maja podobne ograniczenia, bowiem sa to rowniez maszyny cieplne. Do tego dodajmy straty na przesyle, ladowaniu i pracy… W najlepszym wypadku wyjdzie na to samo co uzytkowanie samochodu spalinowego, tyle ze benzyne zastepujemy weglem.

JanKo, na poczatku XX wieku ludzkosc sama wybrala kierunek rozwoju samochodow. Wygral najmlodszy i najbardziej skomplikowany wynalazek – silnik spalinowy, o czym malo kto wie – wbrew opinii publicznej. Ludzie do tego stopnia bali sie “silnikow wybuchowych”, ze Daimler i Maybach dostali urzedniczy zakaz testowania silnikow spalinowych. Rzecz jasna, nie zastosowali sie do niego i swoje silniki testowali na lodzi na jeziorze, ktorej poklad udekorowali zwojami przewodow i porcelanowych izolatorow, tlumaczac ze pracuja nad napedem elektrycznym.

Przewage samochodu spalinowego nad powozem konnym udowodnila Berta Benz w 1888 roku, przemierzajac ze swoimi dziecmi bez pomocy mechanika, samochodem meza dystans ponad 100 km w ciagu jednego dnia. Dodajmy do tego stan owczesnych drog i fakt ze droga prowadzila w terenie gorzystym.
Dodajmy do tego fakt, ze juz w 1888 roku Berta nie miala problemow z zakupem paliwa do samochodu, bowiem bez problemu mozna je bylo zakupic w… aptece, obecnej w kazdej miescinie.

Pierwszym przegranym natomiast byl samochod elektryczny, ktory o zblizeniu sie chocby do swobody poruszania sie spalinowego nie mogl nawet marzyc. Silnik parowy w wersji opalanej paliwem cieklym walczyl jeszcze do konca lat dwudziestych XX wieku.

Ford T byl samochodem bardzo tanim w stosunku do zarobkow w USA. Na poczatku produkcji jego cena wynosila okolo 1000 $, pozniej spadla do 300$. Nalezy dodac, ze dniowka robotnika zatrudnionego w przemysle wynosila wowczas 5-7 $, co oznacza ze zwykly robotnik mogl zakupic nowy samochod najdalej za dwie miesieczne wyplaty. Ford T byl tanszy nawet od motocykli-Harley Davidson cenil wowczas swoje najtansze modele o okolo 50$ drozej. A warto pamietac ze motocykl byl wowczas zwyklym srodkiem transportu. Przestano w tym czasie praktycznie produkowac wozki boczne do motocykli, bowiem przestalo to byc oplacalne.

Dzisiejszy samochod elektryczny niczym nie rozni sie od prototypow pokazywaných podczas targow motoryzacyjnych 20 lat temu, czyli dwa cykle technologiczne temu. Wowczas nikomu nawet przez mysl nie przeszlo by oferowac cos takiego klientom, bo kleska sprzedazowa byla murowana. Za ciezkie pieniadze dostalbym produkt majacy moze 10% uzytecznosci zwyklego samochodu.

Samochod elektryczny sie nie zmienil, zmienil sie za to “klimat polityczny”. Na sile wmusza sie samochody elektryczne spoleczenstwu, stosujac represje ekonomiczne-zwalniajac nabywcow samochodow elektrycznych z podatkow i cel (Norwegia), czy zwalniajac z podatku drogowego (Niemcy), przy jednoczesnym podnoszeniu podatkow pozostalym. Do tego dodaj rosnace ceny paliw i “darmowe” punkty ladowania. W Polsce rowniez zaczyna to miec powoli miejsce (Torun, gdzie auta elektryczne zwolnione sa z oplat za postoj w strefie platnej).

Mimo tych zabiegow sprzedaz samochodow elektrycznych jest minimalna, jako ze uzytecznosc ich jest rowniez niewielka. W Niemczech ogromna wiekszosc sprzedanych elektroaut zakupily urzedy, zgodnie z odgornymi wytycznymi, jako samochody sluzbowe dla urzednikow. W moim miescie cale cztery sztuki, ktore wiecej stoja i sie laduja niz jezdza.

Czy nadal twierdzisz, ze ta promocja samochodow elektrycznych nie odbywa sie za nasze pieniadze? A to wszysko po nto aby udowodnic “wyzszosc nizszego nad wyzszym”.

Zeby nie bylo – nie mam nic przeciwko samochodom elektrycznym, ich czas pewnie nadejdzie. Nie dzis jedna, nie jutro ani nawet pojutrze. Natomiast nie godze sie na to aby za moje pieniadze, powolujac sie na moje dobro, ktos ograniczal moja swobode wyboru i swobode poruszania sie.

Zasieg Tesli faktycznie moze wydawac sie duzy. Tyle tylko ze ma ona zasieg bardzo podobny do mojego motocykla z wozkiem. A jak sie podrozuje pojazdem o zasiegu 300km niestety mam pojecie. Generalnie w wielu rejonach Europy po kazdym przejechaniu dystansu 250 km powinienes zaczac sie juz powaznie martwic o paliwo. W sytuacji zaprzegu do wozka mam przytroczony kanister z 20 litrami benzyny, wiec w razie czego zasieg wzrosnie o ponad 100%. W przypadku Tesli pozostanie telefon do ADAC.


Najlepsze są te elektroniczne układy symulujące spadek pojemności baterii, ale w laptopach mozna je resetować tyle że to nieco kłopotliwe.


MAK Said:

@vlad, tak mnie uczyli w szkole, przyznam że nie interesowałem się tym tematem, ale gdyby udało się powrócić z wydobyciem we wcześniej eksploatowane złoże to byłaby sensacja o której byśmy się dowiedzieli.
.
@antyshroth, 1:0 dla Ciebie, rozpędziłem się używając określenia “przysłowiowy”. Może “symoliczny” byłoby bardziej udane.
.
@kmito @JanKo: ale energia elektryczna jako jedyna ma choć szansę być wytwarzana bezemisyjnie.
Co do sprawności – problem jest ogólny bo jedynym rodzajem energii jaki jesteśmy w stanie wytworzyć na masową skalę to energia cieplna, a my chcemy ją przetworzyć na energię mechaniczną. Pytanie tylko czy bardziej efektywny jest łańcuch: turbina – generator – przesył prądu – akumulator – silnik elektryczny czy też wytworzenie i przesył paliwa płynnego i silnik o spalaniu wewnętrznym. Układ z ogniwem wodorowym raczej nie jest konkurencyjny.
.
Ogólnie, oddzielmy stan obecny od patrzenia w przyszłość. Oczywiście że obecne wciskanie samochodu elektrycznego to pseudoekologia, przenoszenie emisji zanieczyszczeń poza obszar eksploatacji samochodu i tyle (no, plus uzależnienie od litu). Ale to nie znaczy że nie należy pracować nad nowymi rozwiązaniami które będą pozbawione wad rozwiązań obecnych. Wierzę w to że tak jak półprzewodnik zmienił świat elektroniki, tak pojawi się kiedyś nowa forma akumulacji energii która zmieni cały świat a szczególnie transport. Choć nie za bardzo wierzę że sam tego dożyję. A wtedy @tamarixis zamiast kanisterka przyczepi sobie na wózku dodatkowy akumulatorek i tyle :)
.
PS
Chciałem też skromnie nadmienić że infrastruktura dystrybucji energii elektrycznej jest DALECE bardziej rozbudowana i DALECE mniej kłopotliwa od infrastruktury dystrybucji paliw – wyjąwszy specyficzne obszary.


Przemko Said:

Nie czytałem wszystkich komci więc amsory za ewentualne potwarzanie się ale w temacie baterii jednak coś tam się dzieje. Ale że nikomu to za bardzo nie jest na rękę (bo nie daj obniżyło by to koszty i ekonaziole przestaliby zarabiać) to nie dzieje się dużo i szybko.
http://www.greencarreports.com/news/1087770_volvo-develops-structural-supercapacitor-nanobatteries-for-future-electric-cars
http://inhabitat.com/volvos-new-battery-technology-stores-energy-in-an-electric-cars-body-panels/


pete379 Said:

To ja wolę Hondę Insight na wodór….


notlauf Said:

Na wodór to jest FCX Clarity a nie Insight.


wifoo Said:

Ten myk z bateriami musiała wymyśleć niezła zoeza


kabar Said:

Wchodzę na alle…. wpisuje Renault Zoe i… już jest nawet pocięte na kawałki… ale w całości żadnego. Znaczy nie istnieje?


Adam_Bandyta Said:

Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1