Bajaderka – Siergiej Brin i automatyczne samochody google
Wcześniej jakoś te automatyczne samochody google ani mnie grzały, ani ziębiły. Pojawił się jednak na Jalopniku wywiad – rozmowa z Siegriejem Brinem, jednym z założycieli i szefem Google (a może szefem jest ten drugi?). I tam w tym wywiadzie padło parę słów, do których chciałbym się odnieść.
Otóż pan Brin jest totalnie niezainteresowany samochodami jako maszynami. Reprezentuje tym samym znaczną większość społeczeństwa, tyle że Google, jako potężna megakorporacja, może kreować rzeczywistość, zamiast po prostu jej doświadczać jak każdy z nas. Dla Brina samochód to szczotka do zębów, golarka i trzepaczka do dywanów: każdy z tych przedmiotów ma swoją funkcję i nie idzie z nią w parze żadna emocja. Samochód przewozi cię z miejsca na miejsce. Tak zresztą uważa większość osób: prowadzą samochód, bo ktoś to musi robić – sam nie pojedzie, a autobus czy pociąg nie bardzo jedzie tam, gdzie oni by sobie życzyli. Co tam w tym samochodzie jest, jak to działa i dlaczego – to już domena świrowatych ludzi, zwanych “automobilistami”. To oni lubią wiedzieć, jaką pojemność skokową ma silnik, normalni ludzie mają to w dupie – w związku z tym np. Citroen przestał ją podawać. Współczesny świat zmusza tych normalnych do posiadania samochodu, w związku z czym raz na jakiś czas muszą zainteresować się takimi nic ich nie obchodzącymi kwestiami jak rodzaj paliwa, typ silnika czy nadwozia – tak jak przy okazji remontu musisz zainteresować się rodzajami płytek czy paneli podłogowych, ale kiedy już ten remont ukończysz, płytki i panele masz dalej w dupie i nie studiujesz fachowych periodyków z branży budowlanej.
Z drugiej strony mamy rozpaczliwe momentami wysiłki producentów, żeby samochody uczynić ekscytującymi. Fantazyjne kształty, wymyślne nazwy, kosmiczne wnętrza i dziesiątki nazw systemów mających świadczyć o tym, że dany model jest wyjątkowy. Można się tym przylansować przed znajomymi, żeby poczuli do Ciebie prestiż, ale zasadniczo nikt poza piarem szczególnie nie ekscytuje się tym, że nowy, loftowy minivan-crossover ma system Grip Control, dzięki czemu mimo napędu tylko na przednie koła (a które to są właściwie te przednie) idzie w terenie jak Unimog. No i co? I sprzedaż nowych aut i tak kuleje, zwłaszcza w Europie. I tak sprzedają się te najnudniejsze – Corsy, Focusy i Fabie, a sprzedaż modeli coupe (nie mówię tu o farbowanych na coupe sedanach) to już w ogóle leży i kwiczy. Bo to wszystko jest kierowane do świrów-automobilistów, którzy dla ogółu społeczeństwa są równie ekscentryczni co typy skaczące ze spadochronem albo budujące z zapałek replikę Partenonu.
I na to wchodzi Siergiej Brin i mówi – a ja wam dam samochody bez pedałów, bez kierownicy, które będą cicho i niezawodnie jechać tam, dokąd Wy chcecie, i nie będziecie musieli tracić czasu i wysiłku na kręcenie fajerą czy duszenie pedałów z odpowiednią siłą i w odpowiedniej kolejności. I ogół ludzi odpowiada: TAK, TO CUDOWNIE, TEGO CHCEMY, A NIE TYCH DZIWADEŁ OD MOTORYZACYJNYCH KONCERNÓW. Petrolhedzi płaczą, ale oni nikogo nie obchodzą, bo oni nie napędzają żadnej sprzedaży.
Powiem Wam coś: mnie nie robi różnicy, jakim pojazdem jadę, dopóki sam go prowadzę. Tyle samo przyjemności czerpię z jazdy na rowerze-składaku co na motorowerze, kei-carem, autem sportowym czy elektrycznym. Kręci mnie sam ten motyw, że sam dosiadam jakiejś maszyny, rządzę nią, jestem panem jej mechanicznego bytu, jak jeździec dosiadający konia. Takie atawistyczne, ale bardzo przyjemne uczucie. Dlatego nie przeraża mnie, że w przyszłości samochody będą elektryczne lub hybrydowe. Okej! Silnik spalinowy to nie jest warunek sine qua non dla czerpania przyjemności z jazdy. Kierownica i pedały już tak. I tu wizja Siergieja mocno mnie martwi. Ludzie to podejmą, bo to ułatwi ich życie, a nasze – nas, świrów-automobilistów – zuboży o pewne lubiane przez nas doznania. Tak jakby miłośnikowi kawy odebrać w imię powszechnego zdrowia możliwość picia kawy i powiedzieć – ale przecież możesz napić się wody.
No dobrze, pojęczałem sobie, pożyjemy-zobaczymy, a Wy na razie obejrzyjcie sobie filmik reklamujący w pokrętny sposób nowego Smarta, który zadebiutuje za jakiś miesiąc. Fantastyczny kawał (!) marketingu.
Ale bym piłował po mieście takim ogromnym Smartem!
Ja powiem tak: dymam co dzień samochodem A2/S2 do robola koło godziny w jedną stronę (co daje około 130 km dziennie). Komunikacja zbiorowa (ze względu na remont prowadzony przez PKP-PLK) odpada, bo wtedy dojazd wydłużyłby mi się dwukrotnie. I jeszcze na stojąco.
I jak tak co dzień oglądam te same okoliczności przyrody przez te dwie godziny (asfalt w tunelu z ekranów), to wiem, że są to zmarnowane dwie godziny i z chęcią bym przez ten czas poczytał książkę. Ale muszę ściskać fajerę i uważać na TIRy i PeHa w octaviach, którym się lewy kierunkowskaz zaciął.
Chyba mi się ten filmik nie pojawił 😉
A postępu nie zatrzymamy, samochód którego nie trzeba prowadzić jest kolejnym etapem rozwoju przynajmniej dla większości społeczeństwa. Gorzej tylko, jeśli zastąpią one całkowicie tradycyjne auta. To trochę jak z Ebookami parę lat temu: bibliofile zgrzytali zębami że miną czasy szemrania papieru i jego zapachu itp i zastąpi je ekran; jak widać nic takiego nie następuje, a przy okazji ci którym książki w plecaku ciążą mogą poczytać bez ich dźwigania. Kwestia rozdzielenia produktów, jak kawa mielona dla kawosza i rozpuszczalna dla kogoś mniej wyrobionego 😉 jedna drugiej nie wadzi a trafia do nowej grupy klientów.
Aha, bardziej bałbym się, że Google będzie miało kolejne pole by zajrzeć nam w życiorys i zainteresować się gdzie, kiedy i po co jedziemy 😉 a ta korporacja szczególnie to lubi.
Arni – jest tylko pewien problem. O ile z książkami czy kawą nie ma problemu, bo mogą być równolegle dostępne dwie wersje, i nie wchodzą sobie w drogę, to z samochodami może być inaczej. Dla tych samojezdnych przygotuje się infrastrukturę, a przy okazji za kilkadziesiąt/naście lat ktoś powie, że dla śmierdzących i prowadzonych przez potencjalnych zabójców tradycyjnych aut nie ma miejsca (bo komputer się nie myli, a człowiek tak!), i co wtedy? Wybudujesz sobie prywatny tor żeby pojeździć sobie dla zabawy?
Torów do jeżdżenia nie zabraknie, a wizja, że dotychczasowi kierowcy Octavii i Insygnii będą wciągać koks na tylnej kanapie zamiast prowadzić, jest bardzo kusząca.
Brzmi przerażająco. Prawie tak jak fakt, że coraz mniej coupe (takich prawdziwych) trafia na rynek. Mam nadzieję, że to jest bardzo odległa wizja i nie dożyjemy takich czasów. Może jeszcze nastąpi jakiś ostateczny krach systemu korporacji?
Trochę mnie to przeraża. Jednak mam wrażenie, że ludzi, którzy chcą mieć wpływ na to, gdzie i jak jadą, jest trochę więcej. I nie kupią tego.
PS: proszę o filmik ze smartem. Chyba, że to taki dowciap: “pokażę wam najnowszy filmik. Jest taki dobry, że nie istnieje, hue hue hue”.
Ależ taki system jest idealny dla korpo! Pełna kontrola billingu i trajektorii, zero wykroczeń? Baja.
A na samej drodze, jak z przeciwka leci na taką kapsułę octavia z migaczem to toto wykona jakiś unik po skraju rowka, czy katapultuje kierowcę?
a z tą przyjemnością z jazdy to ja mam jeszcze inaczej – świetnie się bawię na rowerze i motocyklu, samochód w warunkach drogowych nudzi mnie śmiertelnie
Pewnie wkradł się jakiś chochlik, a że Notlauf ma internet dostarczany w wiadrze, to poprawię za niego. Oto działający link: http://www.carscoops.com/2014/07/smart-tricks-people-into-thinking-its.html
@Andziasss odwieczny problem tych autek, czy zrobić unik i wjechać w dzieciaka z tornistrem na chodniku, czy pójść na czołówkę i uratować szkraba?
@Przemo: a spanikowany żywy kierowca który prawo jazdy kupił na ukrainie zamacha dziko kierownicą wskutek czego kosząc szkraba pójdzie na czołówkę
Będzie śmiesznie, ale pewnie najpierw obejmie ciężki transport, bo to idealne rozwiązanie. Taki TIR mógłby jechać bez przerwy, 24h/dobę. Dla korpo też idealna sprawa, bo samochód mógłby sam wracać do bazy. A nam pozostaną tory i zabawki na nie
A mnie to w ogóle nie przeraża. Jestem w 100% pewny, że gdy takie auta staną się rzeczywistością to znakomita większość z nas, jeśli nie wszyscy już dawno będziemy zaparkowani na cmentarzu czy w innej urnie.
Badania nad autami samosterowalnymi były już (teoretycznie) mocno posunięte w latach 80/90-tych i jakoś wysypu takich aut nie widzę. Tona metalu jadąca z prędkością 50-140kmh to nie smartfon który jeśli się zawiesi to mój wyjmiesz/włożysz baterię i go zrestartujesz. I smartfon w międzyczasie nikogo nie zabije.
TV to zabójca radia, a internet zabije TV. Ereadery zabiją książki i w ogóle będzie katastrofa. Fajera i pedały zostaną jeszcze na pokolenia. A ja szczerze to wolałbym sobie felgę wypolerować albo rozkminić w końcu układ elektryczny w BMW e9 zamiast siedzieć i czerpać przyjemność z jazdy w korku na tej samej trasie od lat.
@Andziasss, cokolwiek zrobi, to zrobi to przede wszystkim szybciej niż człowiek. Całkiem prawdopodobne, że wcześniej będzie przygotowany na taką sytuację (np. wykrywając auto które jedzie szybciej niż reszta). W okresie przejściowym na pewno będzie też możliwość przejęcia steru (jak to jest obecnie w autach badawczych).
@Przemo z tą różnicą, że pojazd autonomiczny nie będzie darł w zabudowanym 90/50 w oparciu o Hope Based Strategy (chociaż obstawiam że obecnym zapieprzaczom nawet taka myśl nie przechodzi przez głowę).
@Cooger: a gdzie była np. analiza obrazu w latach 80-90? Nie martwią Cię setki ton latające po niebie?
@Leniwiec: najpierw będzie wybór i kupią ci, którzy potrzebują osobistej taksówki. Później już nie będzie wyboru.
Trochę bez sensu Tymonie – i tak nie jesteśmy odbiorcami tych nowych i przyszłych aut i mamy je w dupie, więc co to niby za strata, że nie będą mieć kierownicy, czy pedałów. Obchodzi mnie to tak samo, jak pytanie czy nowa Nokia Lumia będzie mieć slot na karty minSD, czy też nie. Zawsze będą starcie, które są spoko, więc nie martwił bym się tym co będzie.
@maudite
Budowa nowej infrastruktury to proces tak kosztowny i dalekosiężny, że jeszcze długo pozostanie to w sferze czystej abstrakcji. Zwłaszcza dla krajów, które nie posiadają ogromnych środków na taka operację. Polska nie potrafi wybudować minimalnej sieci autostrad od lat, wyobraź sobie teraz przebudowę, albo budowę CAŁEJ sieci komunikacyjnej w Polsce. To raz. Po drugie zautomatyzowaną sieć już mamy i nie potrzeba nowej – jest nią kolej. Choć ta u nas może nie jest dobrym przykładem:D
Podsumowując – jeszcze przez wieki nie będziemy potrzebować własnych torów.
chciałbym zobaczyć jak szybko zgłupieje u nas taki automatyczny samochód – znak na znaku, znaki zasłonięte innymi znakami, znaki w dziwnych miejscach i do tego wszystkiego reklamy na reklamach
Srututu, a większość piszących (łącznie z panem Złomnikiem) nie jest klientami salonów samochodowych tylko komisów Cytryna i Gumiaka, względnie zajmuje się wyrywaniem starego żelaza od emerytowanego Jana Grzyba.
A z resztą sam Złomnik mówił, że to tylko kawał metalu, że nie rozmawia z przedmiotem i w ogóle to bez sentymentów.
@Maudite, @Qropatwa: przegapiacie jedną rzecz. Nie będzie żadnej nowej infrastruktury. Współczesne, autonomiczne pojazdy jeżdżą po tych samych drogach co zwykłe.
O googlowozie juz pisalem u siebie jakiś czas temu. I najbardziej martwi mnie w nim to, że on nie pojedzie, gdzie chcesz – on pojedzie tam, gdzie algorytmy google uznają, że możesz/powinieneś pojechać.
Ee tam, imho auta bez kierownicy i pedałów to jeszcze wciąż pieśń dalekiej przyszłości, tak dalekiej, że my jej nie doczekamy (na szczęście!) i być może nasze dzieci także nie. Wystarczy skorzystać z nawigacji G aby zrozumieć, a że tym się interesuję to wiem, że nie zmierza to w dobrą stronę. Być może będą laboratoryjne eksperymenty, z hukiem ogłaszane kolejne sukcesy ale daleka droga do tego aby to trafiło do salonów. Poza tym ja nie do końca się zgadzam z tym, że ludzie tego chcą. Prosty przykład. U mnie w pracy króluje Seat Leon. Albo jest marzeniem albo jest w posiadaniu. Dlaczego? Przecież to auto bez sensu, ciasne i niewygodne a jak na za równowartość można śmiało kupić coś zdecydowanie bardziej funkcjonalnego. Ale to taka namiastka emocji w zasięgu ręki, te wszystkie coupe są piękne ale nie osiągalne, drogie, wspaniałe na trzecie auto, ale na to nas nie stać, na codzień musimy dzieciaki zawieźć do szkoły, przewieźć stół albo zakupy, nie możemy zostać tylko z pięknym ale zupełnie nie funkcjonalnym autem. Ale te maszyny wciąż wywołują emocje, wciąż ludzie o nich marzą, wciąż bardzo wielu nie wyobraża sobie jazdy automatem. Tylko górny poziom szaleństwa na jaki sobie mogą pozwolić to taki przyslowiowy Leon, reszta pozostaje w sferze marzeń. Oczywiście cały czas piszę o otaczającym nas środowisku, tacy amerykanie są leniwi, z drugiej strony znam wielu, którzy w życiu nie oddaliby kierownicy, nie są moto-freakami ale kierownicy nie oddadzą.
dla umiejących internety inaczej: w wujka (nomen omen) google —> wpisać magiczne słowa “smart commercial” i gotowe.
a i jeszcze jedno: kochani komentatorzy (ci sami co zawsze) – mam wrażenie, że wewnętrznie MUSICIE pod każdym wpisem Tymona dodać swój komentarz, nawet, gdy nic on nie wniesie.
zatem prośba:
jeśli jedyne co macie do napisania to komentarz typu: “tak to smutne”, “tak też tak uważam”, “b ędzie tak jak piszesz albo będzie zupełnie inaczej”, “przeraża mnie to”, “cieszy mnie to” itd., itp. to darujcie sobie i reszcie czasu, nie marnujcie prądu i łącz internetowych. Z góry dziękuję.
Reklama smarta ma pewien przewrotny (pamiętacie test łosia?) sens, ale przemawia językiem korporacji a tego nie trawię.
Samochód gugla obchodzi mnie tyle co całka Mohra.
Jak dla mnie dobrym argumentem odnośnie braku zaniku kierownicy w najbliższym czasie jest lotnictwo. Autopiloty istnieją od wielu, wielu lat, ale jakoś nadal w kabinie samolotu pasażerskiego siedzi zazwyczaj dwóch pilotów. Co prawda były pomysły aby zmniejszyć załogę do jednego pilota, ale z tego co wiem nie były traktowane poważnie (chyba prezes jakiejś taniej linii lotniczej miał taki pomysł, choć tutaj pasuje raczej określenie “głośno myślał”). Tym samym skoro tyle lat istnieją samoloty załogowe i nie zanosi się aby w najbliższym czasie wymarły, to sądzę że samochody też będą miały kierownicę i pedały. Choć po prawdzie, gdyby obecnie produkowane samochody miały możliwość automatycznej jazdy po głównych drogach, nie było by to złe i według mnie nawet fani motoryzacji po jakimś czasie doszli by do wniosku że to dobre rozwiązanie (w końcu co to za przyjemność jechać w korku z prędkością żółwia). Jednak na razie nie ma nawet tego
Mam jedynie nadzieję, że nie przejdą pomysły zakazu ruchu pojazdów sterowanych bezpośrednio przez ludzi. Mnie już elektryczne wspomaganie drażni, bo prawie nie czuję co się dzieje z kołami. Tak samo automatyczne skrzynie”uwalniają” mnie od zabawy sprzęgłem i wyboru biegów.
Trzeba walczyć o liberalne rządy, które nie będą się wtrącać w to, czym kto jeździ. Większość i tak pewnie wybierze samochody autonomiczne, co nie znaczy, że nam mają zostać narzucone.
brazer, ale co Ci to robi za różnicę? i tak kasuje komentarze składające się z jednego słowa.
Czlowiek JEST niezastapiony w pewnych sytuacjach. Ktos pisal o “TIRze” pedzacym samemu z ladunkiem. Chyba za duo filmow SF… Robota zawodowego kierowcy to nie tylko jazda autostrada przez 9h. Cos takiego obecnie istnieje i nazywa sie kolej.
Nawet jezeli do powszechnego uzytku wejda auta “samojezdne” (automatyczne?) to beda tylko alternatywa dla tradycyjnych. Tak jak obecnie istnieją auto elektryczne czy pojazdy z systemem automatycznego parkowania. Mysle, ze technologia skupi sie na rozszerzeniu mozliwosci automatycznego tempomatu z radarami. W zasadzie ma to sens, dopoki decydujace zdanie bedzie miec kierowca.
Za to nie moge sobie wyobrazic auta, ktore nie pozwala mi przekroczyc dozwolonej predkosci. Myslicie, ze w te strone pojdzie ustawodawstwo? To calkiem realny pomysl, latwy do wykonania, wystarczy miec w aucie wbudowana nawigacje z szerokopasmowym netem, ktory pozwala na biezaco aktualizowac mapy. Mysle, ze niestety w pierwszej kolejnosci w panstwach postepowych “rozwoj” pojdzie w te strone.
@Yngling ależ oczywiście, że to autonomiczna ciężarówka to jest coś, na co czekają właściciele firm przewozowych. Nawet jeśli nadal będzie trzeba w niej posadzić gościa, który zrobi przeładunek, papierologię i wspomoże automat na placu, to nadal jest ta różnica, że auto będzie mogło przez całą dobę jechać do celu.
Kiedyś mówiono, że prawdziwą przyjemność daje jazda konno, dotyk skóry konia, zapach końskiej grzywy. Potem do konia zaprzęgnięto coś na kołach i skończył się bezpośredni kontakt jeźdźca z koniem, a zaczęło sterowanie zdalne tymże. I wąchanie końskich pierdów.
Potem ktoś wyrzucił konia z tego czegoś na kołach i wstawił tam śmierdzące, hałaśliwe i gorące żelastwo, co spowodowało lawinę oburzenia i protestów, tudzież wypowiedzi w stylu “mam nadzieję, że to tylko taka fanaberia i efemeryda, a jeśli nawet się upowszechni – to na szczęście nie za mojego życia. Ja tam wolę brodzić po kolana w końskim gównie”.
Teraz perspektywa samochodów na godziny, sterowanych automatycznie i łączących się w zespoły na wspólnych odcinkach może szokować, ale to jedyna sensowna przyszłość – o ile nie wynajdą teleportacji oczywiście.
A co do jazdy rozrywkowo-rekreacyjnej – na pewno będzie sposobność, tak jak obecnie nadal można rekreacyjnie jeździć sobie konno. Tam gdzie jest popyt, jest i podaż. Po prostu przymus zniknie i pozostanie sama przyjemność.
@notlauf
spoko, znalazłem rozwiązanie – wiem czyich komentarzy nie czytać, bo nic nie wnoszą. Sorry za marudzenie.
@notlauf – wiesz, bo Brazer dzięki temu czuje się lepszy. Patrzy w lustro i czuje przed sobą prestiż. Jest – imaginuj sobie Waść – intelektualistą. Chce czytać o paradygmacie gnozy astrozoficznej a nie o tym, czy ktoś się zgadza czy nie. I boli go, że musi w tym małym fragmenciku cyberprzestrzeni koegzystować z nami, ludźmi prostymi. To taki ból istnienia niemalże.
@StahW – widzisz, bez względu na to, czy jedziesz na rowerze czy samochodem, bryczką, konno czy słonno, masz jakąś tam kontrolę nad tym gdzie jedziesz. Możesz zadecydować – tu się zatrzymam, tu zaparkuję (przypnę rower/konia/słonia), tu przyspieszę, tu zwolnię. Googlowóz tę możliwość odbiera. Jasne, możesz wklepać adres docelowy, ale po pierwsze nie wpłyniesz na sposób pokonania trasy (na samą trasę może tak – a może i to nie), po drugie zaś nie masz gwarancji, czy dojedziesz, gdzie chcesz/potrzebujesz, czy zintegrowane usługi Google nie zadecydują, że pora na okresowe badanie prostaty. Lub na wizytę u komornika.
Reklama Smarta rewelacyjna, dowodzi tego, że marketingowcy mają dystans do samych siebie. Z drugiej strony jednak z pewnością podobne banialuki będą wciskane odbiorcom już bez mrugania okiem przy promocji rzeczywistego auta, tyle że o przeciwnej treści. Już nie mogę się doczekać informacji o tym czy nowy Smart zejdzie poniżej 80g CO2/km, ile fok zostanie uratowanych dzięki niemu i jak wielką przyjemność z jazdy daje 500ccm z potrójnym turbo i elektryczny hamulec ręczny. Aha, jeszcze żywo interesują mnie jego własności terenowe i lifestylowy świadczący o aktywnym życiu posiadacza charakter!
@StahW – konno nadal można jeździć prawie wszędzie tam, gdzie autonomicznym samochodem google (poza autostradami, ale i tak co to za przyjemność jeździć konno autostradą)
Chodzi tylko o to, żeby ludzie lubiący kierować samochodami mogli to robić nadal. To, co jest nawet obiektywnie wygodniejsze nas nie obchodzi, bo lubimy kierować.
@tsss
Ja uwielbiam kierować.
Ale, podobnie jak Kol. Marecki, gdybym miał alternatywny środek transportu, który spod domu dowiózłby mnie sprawnie do pracy (samochodem ~45min. w jedną stronę) i nie kosztował tyle, co taksówka – przesiadłbym się bez wahania.
A samochodem bym se jeździł dla czystej przyjemności, tudzież dłubał w nim do upojenia.
No i miałbym przeczytane znacznie więcej książek, niż obecnie
Zdaje się, że dość zaawansowane są projekty łączenia ciężarówek w grupy na trasach. Tzn. w pierwszej z nich musi ktoś być i prowadzić, pozostałe ciągną za nim, zachowują prędkość, odległość. Można rzec, że małpują tego pierwszego. Czy jakoś tak.
—
Nie znam się na mechanice samochodowej, sam nie naprawię auta, nawet nie ustalę awarii, ale jednak takie rzecz, jak rodzaj silnika, jego pojemność, moc, rodzaj napędu – no plażo, proszę. Aż takim laikiem być…
Na reklamie przekonuje mnie pani dyrektor z cyckami. 😉
Mnie nie martwi pojawienie się możliwości jazdy pojazdem całkowicie zautomatyzowanym. Jak ktoś chce, proszę bardzo. Jumbo Jety latają na autopilocie, więc sądzę, że jakieś smartopodobne ustrojstwo też może. O petrolheadów się też nie boję, bo jakiś procent nas zawsze będzie – tak jak wciąż istnieją ludzie kochający jazdę konną albo żagle. Gorsze jest jednak to, że po jakimś czasie samochody kierowane przez człowieka mogą zostać zakazane. Jak dla mnie, sens życia uległby wtedy poważnemu zaburzeniu…
Prosze sobie sprawdzic na skanerze ile samolotow lata na raz w powietrzu, a pozniej sprawdzic ile samochodow znajduje sie w ruchu… Macie odpowiedz czemu samoloty moga latac na autopilocie. Pomijam fakt, ze drog ladowych jest mniej niz tuneli powietrznych.
@nocma w ogole nie rozumiesz specyfiki branzy transportowej… Sam bedzie jechac ciagiem z PL do Hiszpanii? To ma sens tylko w przypadku ladunkow dostawy zwiru pod budowe drogi, o ile przebiega ona po autostradze. Obecnie wyglada to tak samo, tyle ze prowadzi czlowiek. Co za roznica kto naciska pedal gazu i kreci fajera (komputer czy czlowiek), skoro trzeba placic “kierowcy”?
Samochod ciezarowy to nie wagon czy barka, zupelnie inny rodzaj logistyki.
Może nasze prawnuki doczekają tych czasów, więc nie ma co przesadzać. Nie wierzę, że polska infrastruktura drogowa – może poza autostradami- jest do tego dostosowana.
Ja tam akurat widzę kilka dobrych stron automatycznych samochodów:
– po pierwsze, można wykorzystać bardziej kreatywnie czas spędzoy na dojazdach- poczytać, zrobić coś do pracy, film obejrzeć. Ok, lubię czuć wiatr we włosach cisnąc stówę po DTŚ, ale stanie w korku przy chorzowskim zoo tylko mnie wk***a,
-po drugie, jest trochę ludzi, którym honor nie pozwala jeżdzić komunikacją zbiorową, a umiejętności pozostawiają wiele do życzenia- automat byłby wybawienie dla nich i wsółużytkowników dróg,
– po trzecie – skoro auta full-automat byłyby w pelni programowalne, może udałoby się przynajmniej częściowo rozladować problem braku miejsc parkingowych: podjezdżam pod powiedzmy ZUS, wysiadam, auto ustawiam komendę, że ma mnie za 2 godziny odebrać (albo czekać, aż mu na fejsie napiszę 😉 i nie wydać w tym czasie więcej, niż X zł- i ono albo znajduje miejsce, albo sobie “idzie” pojeździć…
Natomiast to, jak dla takich pojazdów wyglądałyby ubezpieczenia to zupełnie inna kwestia.
@brazer – ale ja wiem. Ignoruj zatem wszystko co piszę – będziemy szczęśliwsi obaj. Powiem więcej – gdyby to, co piszę, spotkało się z Twym uznaniem, byłby to dla mnie sygnał, że coś robię źle.
A gdyby taki automatyczny samochód spowodował wypadek i wjechał np. w przystanek autobusowy z czekającymi ludźmi – kto by był za to odpowiedzialny?
Pożyjemy zobaczymy – mam podobne zdanie jak Cooger. Chyba, że będziemy mieli przycisk “manual override” bo bez tego to ch… du… i kamieni kupa – i mam nadzieję, że tak będzie, ponieważ jestem człowiekiem który po prostu lubi jeździć – lubię całą tą otoczkę związaną z jazdą, kręcenie kierownicą, umiejętność operowania trzema pedałami i zmianę biegów – w jakimś sensie mnie to uspokaja i po prostu czegoś by mi brakowało, gdybym nie miał możliwości zakupu auta bez pedałów i kierownicy.
Swoją drogą, ciekawe co mówili ludzie, gdy pod strzechy wchodziły synchronizowane skrzynie biegów, czy jacyś miłośnicy podwójnego wysprzęglania mieli podobne problemy co my? Mimo wszystko, tamto jednak było prawdziwym ułatwieniem i postępem, natomiast to czego chce Google budzi mój niepokój – przecież taki samochód nie pojedzie wszędzie – ciekawe kto będzie nadzorował “where would you like to go today” lol.
Całe szczęście korporacje przychodzą i odchodzą – Google nie będzie wyjątkiem – choć nie traktuję ich jako jakiegoś wielkiego zła, ale gdyby pozbawili mnie możliwości jazdy to bym się wkurbił. I nie muszą nawet odchodzić – niech się trochę skurczą, bo faktycznie mam wrażenie, że niedługo otworzę lodówkę a tam Google.
Zakaz produkcji (czy nawet wyjeżdżania na drogi) autem kierowanym przez człowieka, jeżeli wszystko potoczyłoby się po myśli Google’a, jest, moim zdaniem pewny, przynajmniej w EU – bezpieczeństwo przede wszystkim, do tego ustawić limit prędkości na 30km/h WSZĘDZIE i jest spokój – taki samochód można połączyć z prognozą pogody i niech odmawia jazdy przy silnym wietrze oraz złej pogodzie – dla Twojego dobra, oczywiście. W tym samym czasie Google_master_car’y (rządowe) będą pruły zawrotne 80km/h a inne (slave’y) będą im ustępować miejsca. Miejmy nadzieję, że to co wyżej napisałem to głupoty i nic się nie zmieni, a Google ograniczy się do tego, od czego zaczynał, a UE w końcu… zresztą wiadomo co ;].
@Yingling: różnica jest taka, że obecnie kierowca może jechać 90h na dwa tygodnie, a przez pozostałe 150-198 auto stoi na rozładunkach czy obowiązkowych przerwach w pracy kierowcy. Gdyby choćby przez część tego czasu mogło jechać, to koszt osobowy byłby ten sam, a wydajność większa. Oczywiście to jest do zrobienia tylko na długich trasach (i nie musi to być żwir, może też być np. konina na eksport do Włoch czy cargo z EPLL do Frankfurtu), jeśli kierowca ma do obskoczenia kilka celów w odległości max jednego dnia, to za wiele nie uzyska.
Autonomiczne osobówki nie mają szans — obecnie robi się wszystko, żeby ludzie jeździli zbiorkomem albo rowerem i to się nawet udaje, jak już ktoś kupuje samochód to zapewne ma rodzinę i dzieci, a kto chciałby powierzyć komputerowi życie swoich dzieci?
Natomiast ciężarowe prawie na pewno będą w końcu bez kierowców — potrzebny będzie tylko ktoś, kto doprowadzi je do najbliższego węzła do autostrady i odbierze u celu
Sam już nie wiem czy obejrzałem właściwe filmy ze Smartem czy nie. Niby takie ironiczne i puszczające oko, ale ta korpomowa (zwłaszcza “think big” – aaarrrrggghhhhh!) sprawia że są totalnie niestrawne. Nawet jeśli to niestrawność ironiczna.
Chyba mnie odmoderowało w kosmos… 😉
@Leniwiec Gniewomir
Wybacz, ale to trochę demagogia. Wsiadając do windy, autobusu, pociągu czy samolotu masz zerową kontrolę nad trasą i punktem przeznaczenia.
Także jadąc samochodem trafiasz czasem na objazdy i musisz zmodyfikować trasę, albo w miejscu przeznaczenia okazuje się, że ulica jest rozkopana i musisz zaparkować kilkaset metrów od celu i dalej iść piechotą.
Zresztą – po co miałbyś się zatrzymywać na zautomatyzowanej trasie, przyspieszać czy zwalniać? Służyłaby wyłącznie do przejazdu z A do B, jak taksówka. Od rozrywki byłoby co innego.
Poczucie kontroli jest złudne i jeden pijany drechol może Ci tę kontrolę odebrać w mgnieniu oka, razem z życiem…
A co do okresowego badania prostaty – może to wcale nie jest takie głupie. Mój ojciec ma nowotwór tamże i to jest niestety średnio śmieszne…
@StahW – nie było moim zamiarem nabijanie się z raka prostaty (zabrał m.in. Franka Zappę) tylko chciałem zwrócić uwagę na to, że taki pojazd będzie mógł pojechać tam, gdzie Google uzna za stosowne, a nie tam, gdzie chcesz. Porównanie z windą czy nawet samolotem niezbyt trafione – nie ta skala. Objazdy – jasne, ale w takim przypadku sam decyduję jak i czy pojechać. Przykład – ostatnio ZDM był uprzejmy na pewien czas odciąć ulicę Ogólną od świata (dało się tam dojechać jedynie… przejeżdżając na drugą stronę Wisły i wracając). A tam mieści się Gniazdo Piratów w którym zdarza mi się grywać z moim szantowym składem. No i traf chciał, że akurat w te dni, gdy graliśmy, miałem wieczorami z Wybranką szkołę rodzenia i leciałem na wykon na ostatnią chwilę. Jedynym sposobem, by się nie spóźnić, był podjazd od drugiej strony i, powiedzmy, niezbyt przepisowe przeciśnięcie się pod klub (gdzie już można było stanąć kulturalnie, nie wadząc nikomu). Nie mając kontroli nad tym, jak jadę, albo spóźniałbym się haniebnie, albo musiałbym taszczyć sprzęt wuj wie ile. Zresztą ja to ja, ale już wyobrażam sobie mojego bębniarza ciągnącego swój zestaw pół kilometra. Inna rzecz, że do googlowozu sprzęt raczej nie wlezie.
Automatyczna ciężarówka to nie samochód – ale robot. Więc po pierwsze, musiałyby go obowiązywać prawa robotyki Asimova. Inaczej nikt nie dopuści ich do ruchu. Przecież to wspaniałe narzędzie dla terrorystów/szalonych hakerów. A przecież nie ma zabezpieczeń idealnych.
Automatyczna osobówka to moim zdaniem nie następca, ale jedynie alternatywa dla konwencjonalnej motoryzacji. Przemawia do wyobraźni, ale czy faktycznie oferuje tak wiele?
W miescie – gdzie wartość dodana w stosunku do taxi?
Między miastami/państwami – gdzie wartość dodana w stosunku do samolotu+taxi/pociągu+taxi?
Zauważcie, że nawet w duużo prostszych przypadkach (np. wyeliminowanie motorniczych w tramwajach/pociągach/metrze) ta technologia nadal nie jest masowo implementowana.
@Ktosiek
Ty to masz niezłe natręctwo z tym wszędzie wtykanym UE. Jak zgorzkniała siedemdziesięciolatka.
@Brazer
wielokrotnym narzekaniem chyba zaspamowałeś więcej, niż Ci, których krytykujesz. 😉
A, no i jeszcze 2 rzeczy:
1. “po co miałbyś się zatrzymywać na zautomatyzowanej trasie, przyspieszać czy zwalniać? Służyłaby wyłącznie do przejazdu z A do B, jak taksówka. Od rozrywki byłoby co innego.” – proste, np. modyfikacja planów, konieczne szybkie zakupy, łotewa. Albo lecisz po swą Wybrankę/Małżonkę, gdyż ta zaczyna rodzić (w moim przypadku to już kwestia dni, więc przykład na czasie dla mnie ;-)) i ograniczenia, wiesz, tego. No. Albo dziecko się źle czuje i trzeba śmigać do przychodni w trybie natychmiast. Googlowozem? Zapomnij.
2. Pozdrowienia dla ojca. Bardzo, bardzo mocno trzymam kciuki.
nie zaufal bym takiemu czemus, wogole nie lubie jezdzic jako pasazer, nie to zbym byl jakims super kierowca, ale jakos tak ufam tylko sobie, a juz komputerom przy dzisiejszym partactwie programistycznym, i tandetnym wykonaniu elektroniki i naszych warunkach drogowych glownie zima to ja nie wroze dlugiego zycia…. zreszta pewnie one beda mialy resurs 2 lata i KONIECZNIE na zlom, bo dluzej to juz pewnie beda napewno niebezpieczne dla zycia… i jakos mi tego nawet nie bedzie szkoda,
takze mysle ze to wejdzie czesciowo jako autostradowe autopiloty, bo taka jazda jest faktycznie malo skomplikowana i smiertelnie nudna.
no i ciekawie beda dzialac te samochody jak zlapia jakiegos virusa 😉
@Leniwiec, jakiś czas temu pisałeś o chęci posiadania dziecka, jak widzę, chęci przekształciły się w czyn. Gratuluję
Ale co do użytkowników (w tym Ciebie) niechętnych googlowozom czy szerzej, automatycznym samochodom, jak dla mnie argument w stylu “nie zaufał bym” jest wyjątkowo słaby. Jakoś ludzie wsiadają do samolotów, gdzie od dawien dawna lata się na autopilotach, a z tego co wiem obecnie w niektórych liniach nawet podejście do lądowania odbywa się w “automacie” (podobno linie lotnicze każą wręcz tak robić pilotom, bowiem “automat” schodzi płynniej). Zresztą, dodajmy systemy “fly by wire” i wychodzi na to że nawet samemu trzymając stery jesteśmy zależni od komputerów. Tym samym jeśli ludzie ufają komputerom wsiadając do samolotów, to sądzę że i zaufają wsiadając do automatycznego samochodu, a obecnie opinie w stylu “nie zaufał bym” za ileś tam lat będą być może odbierane jak dzisiaj niektórzy odbierają niechęć do automobili na przełomie XIX i XX wieku (to znaczy, jako coś trochę śmiesznego) 😉
No i pojawienie się samochodów automatycznych nie musi oznaczać jakiegoś natychmiastowego zaniku zwykłych samochodów. Ot, jak ktoś będzie chciał, będzie używał samochodu automatycznego, a jak nie, będzie jeździł zwykłym. Jednak gdyby pojawiły się automatyczne samochody (lub choćby takie mające funkcję jazdy automatycznej) to jak dla mnie mnóstwo osób przekonało by się do takiego rozwiązania, nawet tych lubiących motoryzację. To jak z automatyczną skrzynią biegów. Znam ludzi którzy twierdzili że wolą mieć kontrolę pod postacią skrzyni ręcznej, a teraz nie chcą kupić samochodu bez “automatu”
Choć z drugiej strony, znany mi emerytowany pilot MiGa 21 do dzisiaj twierdzi że o ile do myśliwca by wsiadł, to nie wsiadł by do statku kosmicznego niczym Hermaszewski, bowiem nie chciał by się czuć jak małpa nie mająca na nic wspływu 😉
Taki jest niestety kierunek, koncerny wychowują sobie klientów pod własne produkty.
Ale na szczęście nie wszystkich.
Panie Tymonie co do innych periodyków-Panda z silnikiem 1.1 8V 1.2 8V ma zawsze bezkolizyjną głowicę, a kanapa składa się w każdym modelu, najwyżej jest niedzielona.
Kolizyjna jest w 1.2 16V ale tych nie montowali do Pandy.
Autosalon: to czy silnik jest bezkolizyjny czy kolizyjny powinno byc jedna z pierwszych informacji zaraz po tym czy karoseria jest ocynkowana i czy z obu stron…
czyli mam rozumiec ze silniki FIRE 8v sa bezkolizyjne?? a kanapa rewelacyjnie sklada sie w Uno (oparcie w dol i caly fotel w przod do gory) a jeszcze lepiej w Cinquecento/seicento gdzie siedziska sie otwiera do gory a oparcia kladzie w ich miejsce i jest idealnie rowna podloga, a miejsca tyle ze idealnie wchodzi standardowa pralka automatyczna i zamyka sie klapa, w Uno tez jest rowna, ale niewiele wieksza z powodu calego fotela na pol zlozonego ktory jednak swoje zajmuje
a w Pandzie 2 nijak nie potrafilem zlozyc tylnych foteli wiec kicha… co prawda dlugo sie nie glowilem bo Panda babci kolegi i nie chcialem chocby wybrudzic foteli, z ciekawosci chcialem sprawdzic… nie wiem o ktorej Pandzie piszesz? bo w jedynce napewno jest pomyslane logicznie, im nowszy samochod tym gorsze rozwiazania w koncu… w ogole Panda 2 wydaje sie wieksza od CC/SC a w srodku tak ciasno jak w maluchu… cienias ma 2x tyle miejca…
@Nat: metro w Kopenhadze jest automatyczne, jechałem nim i przeżyłem, żeby Wam o tym opowiedzieć
Z Wiki: “Cały system metra oraz bezzałogowe pociągi są kontrolowane i prowadzone przez w pełni zautomatyzowany system komputerowy, który znajduje się w Centrum Kontroli i Konserwacji na południe od stacji Vestamanger. Automatyczna kontrola pociągu (ATC), składa się z trzech podsystemów: ATP – odpowiedzialnej za automatyczną ochronę pociągu (np. sprawdzenie czy na torze jest inny), automatyczne prowadzenie pociągu (ATO) i automatycznego nadzoru kolejowego (ATS). ATP jest odpowiedzialny dodatkowo za prędkość pociągów, oraz sprawdzenie, czy drzwi są zamknięte przed wyjazdem i zwrotnice są ustawione poprawnie”.
@LeniwiecGniewomir
Szantowy skład, powiadasz?… Hmm, bywało się parę razy w Gnieździe Piratów… Muszę Waćpana dokładniej odbadać
Nie demonizowałbym takich automatów, nie sądzę, by wizje z różnych antyutopii się miały sprawdzić.
Po pierwsze, to nie bardzo wyobrażam sobie wspólny ruch takich zrobotyzowanych aut z tradycyjnymi, na pewno musiałyby powstać osobne (albo wydzielone) trasy… Jak pisze Marecki, może metro, to mogą i małe pojazdy, byle miały swoje bezkolizyjne ścieżki.
Czemu winda nie? W 100-piętrowym wieżowcu naciskasz guzik i liczysz, że zawiezie Cię na 98 piętro, a co ona zrobi po drodze, czy nie wyrzuci Cię na 47 piętrze, gdzie jest komornik, albo na 69 piętrze, gdzie są gołe baby i zrobi Ci zdjęcie w otoczeniu tychże, czym potem będzie można Cię szantażować? Trudno powiedzieć 😉 Oczywiście zakładając, że wszyscy już wtedy mamy wszczepione chipy identyfikacyjne i winda będzie wiedziała, kogo wiezie
Może jestem niepoprawną optymizdą, ale wydaje mi się, że właśnie taki zautomatyzowany samohutek, z własnymi, wydzielonymi trasami i optymalizacją, może być szybszy w takich sytuacjach, o których piszesz…
Poza tym, wtedy już i tak te samohutki zapewne będą latać, jak u Jetsonów, albo przynajmniej poruszać się po trasach niekoniecznie naziemnych
Thanks man.
@Marecki
Wiem, sam z kolei jechałem automatycznym metrem w Londku. Dlatego napisałem: ” ta technologia nadal nie jest masowo implementowana”, z naciskiem na masowo. Pomimo, że jest dostępna od lat.
Tym bardziej trudno uwierzyć w rychłe jej wprowadzenie do aut, gdzie problemów jest duuuużo więcej.
samochód bez pedałów to chyba homofobia … a co do samochodów automatycznych – na wielopasmowej mógłby być jeden pas po którym zderzak w zderzak jechaliby pijani, zaspani, zaczytani, zakochani i różni inni ani
Jeżeli chodzi o automatykę w metrze, to jest ona implementowana w coraz większym stopniu. Np. warszawska II linia metra będzie już w dużym stopniu zautomatyzowana. Nadal będzie tam maszynista, ale jego rola będzie już znacznie mniejsza, niż np. w I linii. Właściwie będzie tylko kontrolerem urządzeń pokładowych, ale nie będzie prowadził składu w dosłownym tego słowa znaczeniu. Ale to i tak nic, ponieważ w świecie, tam gdzie buduje się metro, w zdecydowanej większości stawia się na automatykę. Tam już w ogóle nie ma maszynisty. A więc chcemy, czy nie chcemy, automatyka będzie odgrywała coraz większą rolę w przemieszczaniu się ludzi. Z tym że, odmienna jest specyfika przemieszczania się tych urządzeń. Pojazd szynowy ma względnie łatwe zadanie, dlatego tam poszło to najdalej. Pociąg, metro czy tramwaj, nie zjedzie nam nagle na bok, ani nie wykona jakiegoś gwałtownego manewru, ponieważ trzymany jest przez tory. Tam w zasadzie automatyka sprowadza się do pilnowania tego co przed pojazdem, oraz cyklu ruszania i zatrzymywania się w odpowiednich miejscach. To oczywiście, z technicznego punktu widzenia, żaden problem. Po prostu takie pojazdy nie są wstanie wykonywać żadnych bocznych manewrów i cała ich funkcjonalność sprowadza się do sprawnej jazdy na wprost.
Podobnie jest z samolotami pasażerskimi. Pilot już od bardzo dawna nie prowadzi samolotu w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jeżeli mówimy o dalekodystansowych lotach pasażerskich, to podczas przelotu, pilot właściwie nie robi nic. Dosłownie. Od czasu do czasu ogarnie spojrzeniem przyrządy czy wszystko gra i idzie na kawę do stewardess. Całą robotę podczas przelotu ogarnia autopilot, sygnalizując tylko jeśli coś jest nie tak. Oczywiście, pilot w każdej chwili może przejąć stery i robi tak, jeśli sytuacja tego wymaga. Ale ogólnie 99% przelotów jest tak spokojnych i tak przewidywalnych, a maszyny pasażerskie osiągnęły taki poziom skomputeryzowania, że pilot po prostu nie ma co robić. Zanudziłby się na śmierć. Ani nie ma na co popatrzeć, ani nie ma co robić, no nuda po prostu. Dlatego jak tylko wystartują i osiągną wysokość przelotową, idą podrywać stewardessy. I wracają na godzinkę przed lądowaniem, żeby wszystko przygotować. No właśnie. Do tego sprowadza się aktualnie praca pilota liniowego. Wystartować i wylądować. Tylko do tego potrzebny jest człowiek. To co pomiędzy, załatwia komputer. Chociaż i tak już są systemy zdolne wystartować i wylądować samodzielnie, bez udziału człowieka. Ale się ich na razie nie wprowadza. Nie wiem czemu. Być może istnieje jeszcze silna bariera psychologiczna. Ale jestem pewien, że bezzałogowe samoloty pasażerskie, to tylko kwestia czasu.
Z samochodami będzie podobnie. Czy tego chcemy, czy nie.
Ciężarówka bez kierowcy, proszsz: http://40ton.net/ciezarowka-przyszlosci-2025-mercedesa-ciagnik-siodlowy-wyposazony-funkcje-autopilota/
Tak będzie albo i nie będzie, prognozowanie przez estymację jest zawsze mocno nieprecyzyjne. Do tego czasu cywilizacja może się zawalić, cokolwiek.
wczoraj w 1 programie polskiego radia juz mowili ze “jeden z producentow” opracowal system automatycznego prowadzenia ciezarowki i bedzie to wprowadzal , nie powiedzieli jaki, ale jest to juz faktem
co do samolotow to startowanie jest dosc proste, wystarczy w odpowiednim miejscu pasa startowego (nie za pozno) osiagnac predkosc startowa i w gore. jedynie trzeba znac calkowita mase samolotu, zeby ta predkosc obliczyc, ale to tez nie problem, lądowanie niestety jest duzo bardziej skomplikowane…
@benny_pl: neurochirurgia to też dość prosta sprawa, wystarczy w odpowiednim miejscu coś naciąć
chyba trzeba to jeszcze potem zszyc ;p
z tego co gadalem to najgorsze w lotnictwie jest lądowanie i z tym trudno sie nie zgodzic
Benny – no prawie, w zasadzie to w lotnictwie uznaje się 3 rzeczy za najpodlejsze:
1) oderwanie od ziemi, 2) przyziemienie, 3) wydarzenia pomiędzy 1) a 2).
😀
Dziewczyny, pitupitu, to ma być fajera, czy nie ma być fajery? W podniebnych samolotach jest, więc jest jak przejąć stery, a w Goglowozie ma nie być, żeby nie kusiła tak? Ustalmy fakty, bo dyskusja może być nie na temat:)
Swoją drogą, jak sobie Wuj wyobraża dotarcie do siedlisk położonych problematycznie? To jest np. w górach, gdzie zimą jeździ się technicznie i specyficznie, szukając codzień sposobu na dotarcie do celu? Albo też na takich nizinach, gdzie nieutwardzone trakty wymagają stałej uwagi, odpowiedniej prędkości, żeby nadać pęd żelastwu i lawirowania między głębszym błotem i grubszymi gałęziami? A jak to będzie na górskich serpentynach, które często są szuterkowate i wąskie? Otóż uważam, że żaden koncern nie przejmie ryzyka odpowiedzialności za ludzkie życia w sytuacjach pozaidealnych i kiera w aucie będzie jak jest, żeby w sytuacji niestandardowej pokornie przekazać ją kierowcowi.
Transport flotowy i ciężarowy, nie korzystający z dróg pobocznych i widokowych to co innego. Tam wisi w powietrzu taki scenariusz i wszyscy odetchniemy z ulgą jak Octavie zwolnią.
brazer, i może jeszcze powiesz, że nie lubisz disco polo?
Jest taka piosenka disco polo, nie pamiętam jak ona idzie, ale jakoś tak “disco polo, nikt nie słucha, każdy zna”.
disco polo jest w pytke. kiedy 15 lat temu maiłem telewizor to obowiązkowo disco relaks sie ogladło. to był czad. natomiast hop, butelkę rumu! niestety nie trawię…
@brazer – lepiej 1-2 razy w tygodniu zagrać “Bitwę” z discowo-funkową sekcją, “Złotą arkę” a’la Iron Maiden, “Port Amsterdam” w wersji grooviąco-bujającej i do tego trochę irlandczyzny oraz autorskich numerów i mieć z tego nawet znośny dodatek do pensji, niż co wieczór męczyć wora nad “Lampą” myląc wzdęcie z iskrą bożą.
@benny_pl – jak będziemy jechać do Lublina, dam cynk. Osobiście podziękuję za słoneczka.
@Leniwiec
dziękuję za dobrą radę wujku a teraz weź się człowieku łaskawie odp….
My tu pitu-pitu, a tymczasem miłośnicy machania motyką zyskują nowego sprzymierzeńca:
http://www.theverge.com/2014/7/16/5904571/the-fbi-is-worried-driverless-cars-will-be-used-as-bombs
@brazer – ojej, czuła strunka? Pragnę jeno nadmienić, iż to nie ja zacząłem jęczeć, że OBORZEKOMENTARZETAKIEZŁERZONDAMLEPSZYCH, ale jak sobie Stryjenka winszuje. Goal achieved, moving on.
To może coś nie do końca szantowego, raczej pirackiego, ale za to z solidnym jajem i smakowitym bitem:
http://www.youtube.com/watch?v=NtlkcNFscgg
Facet który to popełnił stworzył Epic Rap Battles of History, moim zdaniem to jeden z najbardziej kreatywnych mózgów naszego e-pokolenia polecam zapoznanie się z twórczością, urywa dupę przy Śledzionie, wymagana kumacja z angielskiego.
I właśnie o to chodzi, że możesz rapu nie lubić (bo też zresztą sam nie przepadam), ale nie możesz uczciwie powiedzieć że to chała i na siłę
ERB to mistrzostwo galaktyki.