zlomnik.pl

Home |

Porównanie: Fiat 126 EL kontra Fiat Cinquecento, cz. 2/2

Published by on August 14, 2014

W tym odcinku porównamy jazdę Maluchem i Cinquecentem oraz udzielimy (ja udzielę) ostatecznej odpowiedzi na pytania

– jaki był sens kupowania nowego Malucha w latach 90.?
– czy dwukrotna różnica w cenie między Maluchem a Cinquecento 900 jest uzasadniona?

Jak to mówią – dżentielmieny, startujcie swoje endżiny. Wsiadam najpierw do Malucha. Wprawnym ruchem człowieka obeznanego z samochodami bardzo późnego PRL-u rwę w górę umieszczoną między fotelami dźwignię ssania i przekręcam kluczyk w stacyjce na zapłon. Następnie wprawnym ruchem szukam dźwigni rozrusznika na podłodze i… zonk, bo to już przecież jest Maluch palony z kluczyka. Pamiętam jak w gazetach ogłoszeniowych z lat 90. zachwalało się używane Maluchy jako “ARTENATOR PALONY Z KLUCZYKA”. 3/4 ogłoszeń miało to w treści. Oczywiście na miejscu i tak okazywało się że pali się z podłogi, a artenator jest prądnicą, ale to już trzeba było pojechać na miejsce, bo przecież do ogłoszeń nie było zdjęć. Czy zastanawialiście się kiedyś, ile tysięcy litrów paliwa zostało zaoszczędzonych dzięki temu, że szczegółowe zdjęcia można sobie pooglądać w internecie? Mam gdzieś gazetę z ogłoszeniami z lat 50 – sprzedam motocykl Zundapp, Zygmunt Trzeciak, Poznańska 18 m. 9, czekam od 17.00.

Tymczasem maluch zapalił, wydając charakterystyczny dźwięk NIIEE-NIIEEE-NIIEEE-taktaktaktaktaktak. I oczywiście zdążyłem się już zdziwić, jaki cichy jest ELX w porównaniu do wszelkich wcześniejszych Maluchów. Normalny Maluch musi ryczeć (oczywiście nie ryczy tak jak Carry – nic tak nie ryczy jak Carry) i od 70 km/h jest już nie do zniesienia. Ale w Elegancie nic takiego się nie dzieje. Trudno przecenić, ile dobrego dla silnika robi bezaparatowy zapłon elektroniczny, dzięki któremu rozruch jest łatwy, praca cicha, a nabieranie obrotów – znacznie płynniejsze. Oczywiście w dzisiejszych realiach Maluch to zawalidroga i wszyscy go wyprzedzają – miałem przykrą sytuację, kiedy na bardzo krótkim odcinku drogi zostałem wyprzedzony w ekstremalnie niebezpieczny sposób przez dresiarzy w Golfie III, którzy następnie zahamowali z całej siły i skręcili w prawo, tym samym zyskując ok. 2-3 sekund (albo i to nie), no ale w końcu NIE BĘDĄ JECHAĆ ZA MALUCHEM.

I to jest chyba podstawowy problem z jazdą Maluchem. Bo tak ogólnie, to jest samochód względnie dynamiczny do 60 km/h, w wersji ELX akceptowalnie głośny/cichy, oszczędny – jeśli dobrze wyreguluje się gaźnik i przyjemny w prowadzeniu, bo bardzo zwinny. Oczywiście Maluch jest podsterowny, więc nie napadamy nim na zakręty jak nienormalni i ma tępe hamulce, wymagające mocnego wciskania środkowego pedału, ale to wszystko nie jest przesadnie problematyczne. Prawdziwy problem to to, że kiedy jedzie się Maluchem po dużym mieście, to tak jakby się nie jechało w ogóle. Przestrzeń zajmowana przez Malucha nie istnieje. Można w nią wjechać, wymusić pierwszeństwo, otrąbić (jak jeździłem “Wodeckim” to zdarzało się, że ludzie jechali za mną po jednopasmowej ulicy i TRĄBILI, że JAK JA ŚMIEM JECHAĆ MALUCHEM). Wszystko można zrobić, bo to Maluch, najniższy byt w hierarchii drogowej, na szczycie której stoi Octavia, nad nią Audi A6, a jeszcze nad nimi – motocykliści, którzy jeżdżą szybko i bezpiecznie aż do dnia swojego pogrzebu. Oczywiście można się tym nie przejmować, ale prędzej czy później skończy się to kolizją, jak w przypadku koleżanki, która stanęła na światłach, a kobieta jadąca za nią uznała, że ona jeszcze przejedzie, i po co ta kretynka w Maluchu hamuje. Sru, pizd, jeb! – części z tego Malucha bardzo nam się przydały, np. ja pozyskałem skrzynię biegów z półosiami i osobiście wmontowałem ją do Wodeckiego (z użytkownikiem „lessmore” w miejscu „Małocice”).

Oczywiście nie trzeba wspominać o parkowaniu Maluchem. To czysta przyjemność. Ale nie tak do końca. Bardzo wysoko zaczynająca się tylna szyba sprawia, że niewiele przez nią widać. Zasadniczo ewolucja tylnej szyby to jest temat na oddzielny rozbudowany wpis. Na początku wszak samochody nie miały tylnej szyby, bo nie miały zamkniętego nadwozia. Potem pojawiły się “karety”, w których tylnej szyby nie było, albo miała postać zbytecznego małego okienka. Jak automobilista cię cofał, to inni musieli uważać, a nie on. Dopiero lata 60. oznaczały nadejście epoki dużych powierzchni przeszklonych jak w BMW Neue Klasse albo Corolli E1. Ta epoka skończyła się z przełomem wieków – obecnie znowu nic nie widać do tyłu, jak w latach 30. A to jest zrobione po to, żeby zmusić kierowcę do dopłaty za kamerę cofania. Tego typu praktyki powinny być zakazane. A po raz kolejny przywołam przykład BIS-a – w nim jakoś dawało się zrobić tylną szybę, przez którą było coś widać…

126 kontra 140

Nieustającą wadą Malucha są drzwi otwierane pod zbyt małym kątem. No ale jakoś udało mi się wygramolić i przegramolić na próbę dynamiczną Cinquecento 900. Różnica polega na tym, że CC 900 można bez stresu cisnąć 100-110 km/h (na piątce), a w Maluchu próg bezstresowości to jest 80-90 km/h. Oba te auta przy tych dwóch prędkościach spalają bardzo podobną ilość paliwa na poziomie 6 l/100 km. Cinquecentem bez zastanowienia mógłbym zrobić trasę do Austrii na Seiberer Bergpreis i z powrotem i zapewne szczególnie bym się przy tym nie zmęczył. W mieście bywa czasem aż za szybkie. W każdym razie bez problemu nadąża za nowoczesnymi, pięknymi i błyszczącymi samochodami, które mają to do siebie, że po wciśnięciu gazu osiem sekund zastanawiają się, czy to już, czy jeszcze nie. W tym czasie gaźnikowe Cinquecento reaguje od razu i idzie jak wściekłe. Dopiero aktualnie wypuszczane modele przestają mieć tego koszmarnego laga typu “wtrysk sterowany elektronicznie komputerem głupszym niż ZX Spectrum” i po naciśnięciu gazu obroty pojawiają się natychmiastowo. Potrzebowaliśmy dwudziestu lat, żeby opanować problem, który nie występował w autach gaźnikowych.

Oczywiście Cinquecento jedzie ciszej i hamuje lepiej niż Maluch, jednak o gokartowych wrażeniach ze 126 EL można zapomnieć, bo Cinquecento jest miękkie jak poduszka, kiwa się jak łódka, buja jak politycy przed wyborami i leci z lewa na prawo i z prawa na lewo jak pijak. Mnie to nie przeszkadza, ale jeśli ktoś pomyślał o tym aucie jako o rajdówce, to musiał mieć szeroką wyobraźnię.

I w ten sposób przechodzimy do odpowiedzi na pytania z początku porównania. Nie da się odpowiedzieć na drugie, nie odpowiadając na pierwsze. Jaki był sens kupić Malucha w 1994 r.? Taki sam, jaki teraz jest sens kupić cokolwiek z 1.9 TDI. Bo to jest całkowicie znane zło. Niczym cię nie zaskoczy. Każdy mechanik zna 1.9 TDI na pompie rozdzielaczowej – w tym silniku nie ma niczego, czego obecność zaskoczyłaby mechanika. Dokładnie tak samo było z Maluchem – ludzie z trudem przekonują się do nowości i wystarczyło podretuszować trochę FL-a, żeby zapewnić zainteresowanie tym pojazdem jeszcze przez długie lata. Ja to rozumiem: idę do salonu po samochód, o którym wiem, że nie jest idealny, ale wiem zarazem, że nie spotka mnie przy nim nic, z czym nie umiałbym sobie poradzić. Kupuję produkt mi znany, z którego wadami się godzę, bo rekompensuje je ekstremalnie niska cena. Naprawdę jestem gotów zrozumieć człowieka, który potrzebował dojeżdżać do pracy Maluchem ze wsi do miasteczka, czasem pojechać nim do sklepu, a czasem do kościoła lub do szwagra trzy wsie dalej i nie potrzebował niczego lepszego. Nie potrzebował wtrysku, nawigacji, prestiżu, ermatika, turbo i kamery cofania, tylko chciał, żeby w razie awarii, mógł sobie to padło tanio naprawić. I tak, nie zdziwię Was zapewne, jak powiem, że taki produkt jest dalej potrzebny i nadal występuje grupa nabywców, która jest nim zainteresowana. Postanowiono jednak zostawić ją samą sobie, bo nie jest rokująca – ci ludzie nie dadzą się nabrać na prestiż i gadżety. Oni chcą taniego narzędzia. Chcąc niechcąc obecnie kupują takie modele jak Yaris czy Skoda Citigo.

Cisza i spokój

Próg bólu. (PRUK BULÓ)

Czy zatem był sens płacić dwukrotnie więcej za Cinquecento 900? Nie. Jest ono dużo lepszym samochodem, ale jego cena została sztucznie wywindowana, żeby popyt wewnętrzny nie psuł jakże udanego eksportu. Jeśli Maluch kosztował 60 mln, to za CC 900 można było ewentualnie zapłacić 90 mln – ale nie 120. Było droższe niż Samara, kosztowało tyle co Polonez Caro i Skoda Favorit, było takim leciutkim “premium”, takim lepszym samochodem dla lepszego człowieka, który nie tylko miał kasę, ale jeszcze był gotów na takie Cinquecento 900 poczekać. To dobry wóz, ale jego mała popularność wynikała z bzdurnej polityki Fiat Auto Poland, która to polityka wywołała skutki w postaci tego, że Fiat sprzedaje dziś w Polsce mniej aut niż BMW. Polski klient miał kupować mierną “siedemsetkę” i tak się faktycznie stało. No to jak już stała do wyboru siedemsetka i Maluch, to nagle wybór przestawał być oczywisty i okazywało się, że może jednak Maluch. Po przejechaniu się obydwoma pojazdami nie mam oczywiście wątpliwości, że Cinquecento to światowa klasa, a Maluch to relikt bardzo późnego PRL-u (1989-2000), ale zawsze na końcu jest jeszcze kategoria kosztów i po przeliczeniu tych kosztów nijak nie chce wyjść, że Cinquecento jako nowe miało prawo być dwa razy droższe od Malucha, skoro ani proces produkcji, ani wyposażenie, ani ilość zużytych materiałów tego nie uzasadniały.

Cinquecento – odpowiednik dzisiejszych Aygo i Citigo

No a teraz najlepsze:
obydwa te pojazdy są do sprzedania. Zapewniam, że przychód ze sprzedaży zostanie przeznaczony na kolejne głupie pojazdy.

Maluch – mechanicznie super zdrowy, idzie jak wściekły, kilka nieistotnych kropek rdzy, progi załadowane antykorozją na grubo, stale garażowany, dwóch właścicieli od nowości. Najżwawszy i najcichszy elegant jakim jeździłem. Nic nie trzeba robić oprócz naprawy klamki klapy silnika.

Cinquecento – 80 tys. km od nowości, silnik niesamowicie zdrowy, idzie ogniem jak porąbane i nie bierze nic oleju. Ma kropkę rdzy na tylnej klapie. Zgrzyta trzeci bieg jak ktoś ma zapędy rajdowca (można się nauczyć i nie zgrzyta). Do Cinquecento jest masa części, w tym np. 4 nowe amortyzatory. Uwaga! Jest to najstarsza wersja Cinquecento z napisem FSM z tyłu i wlewem paliwa bez klapki, i to w wersji 900 – JAKTAJMER.

Cena za Malucha: 2000 zł
Cena za Cinquecento: 2000 zł

Tel. 502 096 714 – Paweł
Prosimy dzwonić po weekendzie bo kolega jest na wakacjach a ja nie mam kluczyków.




Comments
Cham w Audi Said:

Raczej powiedziałbym że to CC powinno kosztować 60 mln a Maluch góra 30. To na ówczesne czasy bardziej odpowiadałoby rzeczywistości.
No ale Fiat miał swoją politykę.


KIEROWCA Said:

Być może CC to odpowiednik dzisiejszych Citigo jednak o niebo praktyczniejszy i powiedzmy sobie “symetryczny”. Z wylądu nie przypomina rozdmuchanej larwy kosmity.
Mając do wyboru 126 a 700 wybieram jednak CC ==słaby silnik jednak szoferka wciąż jak w normalnym samochodzie. Maluch to maluch. Wyrób samochodopodobny którym jeździło się w mysl zasady jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. 14 lat od zakończenia produkcji i prawie wszystkie zniknęły już w czeluści hutniczego pieca…
A CC pomykajął dalej, częstokroć w gazie i po 50 km dziennie.


krass Said:

krass Said:

Kurde, sam se strzelilem w stope. Usunta te 126140. :-/


benny_pl Said:

Kierowca: bo maluchy zgnily, szczegolnie “eleganty”, ten zreszta tez juz mial chyba progi wymienione 😉 a Cieniasy sa ocynkowane wiec tylko skrajne niedbanie o karoserie lub powypadkowosc powoduje ze gnija.
fajny test :) jak bym mial wtedy kupic nowe auto to wybral bym Samare 😉 albo Cieniaska :) albo Favoritke… no sam juz nie wiem…


Tytus Said:

Oszklenie tyłu to miał VW K70…taki kiosk “Ruch” na kołach…


Tapczan Said:

No i po 20 latach cena się zrównała.


Tapczan Said:

@KIEROWCA

A w którym miejscu CC jest bardziej praktyczny od Citigo?


Julo Said:

Głównie dla tego, że do malucha ciężko zaaplikować gaz.


Yngling Said:

A oba razem w komplecie 5 tys zl? he he he.

“Nic nie trzeba robić oprócz..”, czyli trzeba cos robic. Zwrot w stylu “klima sprawna, do nabicia” hehe.


cyna66 Said:

Nigdy nie widziałem takiego długiego opisu na ototamto


Liczyłem na to, że będzie coś napisane o hamulcach.

Maluchem jechałem raz w życiu. Gdyi próbując zatrzymać się przed pierwszym skrzyżowaniem (z prędkości 40 km/h) nacisnąłem środkowy pedał, natychmiast skonstatowałem, że hamulec nie działa. Ciężkie przerażenie (pamiętałem dowcip o Maluchu i Volvo – że w obu strefa zgniotu kończy się na silniku) i dwie sekundy później krzyk siedzącego obok właściciela: K…., tu jest ustąp pierwszeństwa, HAMUJ!!”. “No co ty nie powiesz…” – pomyślałem w duchu i stanąłem na środkowym pedale całym ciężarem plus całą siłą mięśni – wtedy okazało się, że jednak działa. Mało zauważalnie co prawda, ale przed skrzyżowaniem zdążyłem. To był dla mnie spory szok, ale jeszcze większym był komentarz właściciela, że te hamulce są “ZROBIONE” – tzn. niby że działają bez zarzutu…
No cóż, ja jeździłem wtedy autem 7 lat starszym ode mnie, w którym w czasie deszczu trzeba było kalosze wkładać, ale ono technicznie było bardzo OK i stawało dęba po delikatnym naciśnięciu pedału czubkiem buta (raz nawet Polonez delikatnie dotknął mi tylnego zderzaka, bo nie wyhamował).

O ile lepiej jest w CC? Nim niestety też nie jeździłem,


Dave Said:

Dźwięk rozruchu Malca zrobił mój dzień :)


Aliszer Said:

Coś musiało być nie tak z tym egzemplarzem CC.
Ze zdrowym zawieszeniem te auto prowadzi się naprawdę precyzyjnie…


Demir Said:

Seryjnym CC w wersji van, jeździliśmy z kolegą w kajotesach, z sukcesami. Nie pamiętam żebyśmy narzekali na bujanie.


notlauf Said:

No cóż. Podejrzewam że ma wywalone amortyzatory z przodu. Dlatego w komplecie są cztery nowe.


krzychoo Said:

Szczepan, ja Cię prosza, Ty właśnie porównałeś hamulce S-klasy z hamulcami 126. :-) Przy czym oba modele miały premierę w tym samym roku (1972).


kuba_wu Said:

Apropos koszmarnego laga.
Moim zdaniem, to jest nie tyle kwestia elektronicznego wtrysku sterowanego komputerem, ile elektronicznego gazu “na potencjometrze” i przepustnicy sterowanej komputrem. Primera (p10,’95) nie miała żadnego laga, mimo kompa i wtrysku, bo tam przepustnica była klasycznie, na linkę, i komp *musiał* pokornie się dostosować i nadążyć (a to żadne wyzwanie nawet dla Spectrum). Te z elektronicznym gazem to się zastanawiają raczej nad tym, czy aby Pan się dobrze zastanowił, że wciska tak mocno gaz, czy to aby bezpieczne i zdrowe???


kuba_wu Said:

@Szczepan
“Zrobione” hamulce w wyrobach z PRL-u to takie hamulce, które trzeba mocno cisnąć, bo się przecież docierają :)


@krzychoo – nawet nie pomyślałem że to ten sam rok premiery! Nie myślałem też, że Ty to auot kojarzysz… Szejmonmi!!

Zrobię kiedyś wpis o tym aucie i różnych przygodach z nim, bo warto to zachować dla potomności. W młodości, słuchając wojennych opowieści Dziadka żałowałem, że ja nie będę miał nic do opowiadania wnukom, bo moje życie takie zwyczajne i nudne. A tu okazuje się, że mam ledwie 34 lata i świat sprzed kilkunastu lat wydaje mi się zupełnie inną planetą…


mic Said:

Nie ukrywam, że w Maluchu rozczula mnie pedał gazu, wyślizgany na błysk gdzie trze o podeszwę.

Jeżeli chodzi o cenę Malucha, to trudno przeliczać ją na siłę nabywczą – auta były wówczas droższe. Ale jeżeli pomyślimy o samochodzie tańszym o połowę niż inne w tym segmencie to wychodzi nam samochód powiedzmy za 17 tysięcy. Archaiczny, śmieszny, bez grama prestiżu, mały i ciasny. Jeździdełko. Czy ludzie ruszyliby teraz masowo do salonów po tak pojazd? Oczywiście nie – za 15 tysi można kupić w przyzwoitym stanie, względne sensowne auto rodzinne, całkiem nowe. I właśnie dlatego sprzedaż Maluchów drastycznie spadła, gdy pojawił się import używanych samochodów (na początku lat 90. praktycznie nieistniejący). A tego samego tez powodu żaden eksperymenty typu: “wystawimy w Europie autko za <5000 euro, będzie na maksa nieprestiżowe, ale tanie więc się sprzeda" spalą na panewce. W tym samym czasie w Brazylii tłuką Uniaki aż furczy, w Indiach Tatę Nano itd. Inny rynek, inna mentalność.


Observer Said:

Panie Złomnik, SM zainteresowała się perełkami zaparkowanymi od kilku lat przy Cieszyńskiej i w okolicy(np. polonez kombi – ulubiony wóz zakonnic), może znajdzie się ktoś gotowy na rekonesans i ewentualną akcję ratunkową. :)


notlauf Said:

przy Cieszyńskiej w jakim mieście?


Arturo Said:

Bardzo lubiłem jeździć Malaczem zimą. Odpalanie, słuchanie dźwięku wydechu. Silnik z lekka nagrzany. OK. Ssanie można zamknąć. Przygazówka i zarzucanie dupą na ośnieżonych drogach 😉


GM Said:

Loony: ja za bardzo ladnego malucha dalem 2600, dolozylem jeszcze ponad 1000 i uwazam, ze to bardzo dobra cena za taki fajny samochod, czwarty w garazu. Ale jesli ktos (jak zapewne Waszmosc) szuka auta do jezdzenia do fabryki na trzecia zmiane to golfII GL z gazem i spoilerem Hella faktycznie jest lepszy. Szczegolnie, gdy sklada sie cala rodzina. Maluch to maluch, nikt powaznie nie rozpatruje go juz jako alternatywy dla poniemieckich rupieci do jezdzenia na codzien.


Maciuś Said:

Ale rozbudowane to ogłoszenie o sprzedaży !!
nigdy nie wdziałem na allegro, żeby ktoś się rozpisywał tyle, żeby sprzedać auto za 2 tyś !!
Szok niedowierzanie…


MAR Said:

Pamiętam jak w 1994 ojciec miał dylemat na co zamienić 8 letniego malucha. Kupić nowego a może używane Cinquecento nawet oglądaliśmy na giełdzie dwulatka za jeśli dobrze pamiętam 105 mln. Ostatecznie stary kupił roczną Skodę Favorit za 115mln. Ależ to był szok przesiadka ze 126p do Skody. Najlepsze jest jednak to, że 5 lat później sprzedał Skodę sąsiadowi za taka sama cenę za jaka kupił w 1994.


tora Said:

pod koniec lat 90′ postanowiłem kupić sobie porządny samochód . Wybór nie był tak duży jak obecnie. dysponowałem kwotą ok . 18 tys. za te pieniądze można było kupić malucha, a z pomocą małego kredytu kilka innych pojazdów CC, Tico, Maruti, i jeszcze kilka innych . Mój wybór był oczywisty kupiłem Micrę K11 trzyletnią z przebiegiem ok 100tys z wypożyczalni pobijana i skatowana przez klientów . Wybór w dziesiątkę ! przejechałem nią ok.150 tys. Dwójka trochę zgrzytała przy zakupie i tak zgrzytała jak ją sprzedawałem . super wtedy były samochody !
Acha ! mój ojciec kupił rok później CC900 jeździł trzy razy mniej ode mnie , dbał trzy razy bardziej, a miał trzy razy mniejszą satysfakcję z zakupu
k11 najlepszy nissan jaki kiedykolwiek był produkowany ( poźniej miałem jeszcze dwie K11-stki)


miwo Said:

o, jest zdjęcie tyłu i już ostatecznie jasne, że to wersja Town czyli ubożuchny Maluch po 1997 roku (ale są tylne zagłówki 😉
czy ja dobrze zrozumiałe, że 126 do końca produkcji miał ręczne ssanie (cięgno między fotelami).
Maluchem jechałem 2 razy. Raz wersją z 1983, raz FL. ruszanie to były jakieś czary mary. tu pociągnij, tu przekręć, tu wciśnij jedną nogą, a tu drugą, tu puść, tu wciśnij, tu wrzuć, jedź…


miwo Said:

@ Observer:
cholera, kilka razy widziałem gromadę zakonnic z Polonezie Kombi. coś w tym jest. 😉


suoniex Said:

ja polecę takim pewnie ignoranckim pytaniem w sprawie maluchów, ale młody jestem, a uczyć się trzeba całe życie. Mianowicie nurtuje mnie dlaczego skoro włożono wysiłek i koszty w opracowanie i wdrożenie do produkcji (chyba w miarę udanej) modernizacji 126p – wersji bis, to po pierwsze – nie zaprzestano produkcji starej wersji, tylko produkowano je równolegle – skoro była już unowocześniona, lepsza wersja, to po co? A po drugie, jeszcze bardziej dla mnie niezrozumiałe – dlaczego produkcję bisa zakończono w 91 roku a do 2000 czy którego tam tłuczono starą wersje a nie nową – to po co w takim razie tego całego bisa robili, nie rozumie. fachury proszę o wyjaśnienie.


Szara_Wołga Said:

Złomniku, jeśli chodzi o widoczność, to duże, panoramiczne szyby pojawiły się w latach 50, nie 60.

A jeśli CC 900 kosztowało 120 mln… To wybór był oczywisty i był nim Polonez.


brazer Said:

cienias bardziej stracił na wartości. niestety, ale dziękuję, nie biere. za dopłatą dla mnie tych 2 tyś. też bym nie wziął.


Mateusz Said:

Ludzie nie wiem o co chodzi wam z tymi maluchami. Maluch jest maluch i maluch pozostanie.
Potraficie tylko narzekać, ja tam nie mam problemu z maluchem chociaż ma już 30 lat. Hamulce nie działają, za wolno jedzie, błagam jak się bierze jakiś egzemplarz, ktory stał w szopie 15 lat i chcecie żeby wszystko od razu działało to musi się rozruszać. Jak kiedyś spotkacie na swojej drodze swap-a z malucha to wam szczena opadnie wiem po swoim doświadczeniu bo mam takiego.
A i jeszcze nie rozumiem tych zdjęć z licznikami, że to niby ma być prędkość maksymalna?


Observer Said:

notlauf pisze:
14 sierpnia 2014 o 10:00

przy Cieszyńskiej w jakim mieście?

W Warszawie. :)


notlauf Said:

Mateusz – to przeczytaj opis.
Aha – pewnie za dużo liter naraz…


piotras Said:

no z pradem w maluchach to byly jaja, naszym rodzinnym maluchem (rocznik ’79) nie jezdzilismy po zmroku, bo nawet na “dlugich” nic nie bylo widac.


Nano Said:

Jako nowy CC dwa razy droższy od malczana, dzisiaj oba w identycznej cenie – szach mat zwolennicy CC!

Z za 10 lat, jeśli ktoś obu fiatom nie pozwoli zgnić, malec będzie jeszcze droższy, natomiast CC do nabycia w cenie złomu.


brazer Said:

ze złomu powstałeś i w złom się obrócisz.


łoboże Said:

Gdy patrze na te autka to cieszę się, że mamy 2014 i za 5 tysięcy można mieć passata b4 albo audi 80 :)))
Maluchem raz jechałem, ruszyłem dojechałem tam gdzie trzeba, dotaczam się i chce wrzucić jedynke aby wjechać na miejsce parkowania ZGRZYYYYYYT
lol jedynka niesynchronizowana. Nie da się jej wrzucić w biegu. Nie chciałem już więcej jeździć żadnym maluchem choć lubię małe auta bo miałem Clio I (poręczne jeździdełko).


Adamtd74 Said:

Jest jeden delikatny aspekt przewagi CC nad 126p – trochę tu przemilczany – w CC 4 osoby przejadą z miasta do miasta, w 126p też, ale w bólu – ci na tylnym siedzeniu głownie i ci z przodu jak odsuną fotele żeby tym z tyłu było troszeczkę lepiej.


gti pirelli Said:

może ktoś wie- prawda to , że silnik z malucha był opracowany na bazie motocyklowego silnika moto-guzzi? Bo coś mi się kiedyś obiło o uszy, ale nic więcej nie mogłem znależc, a Podbielski temu zaprzecza


Adam Said:

“Coś musiało być nie tak z tym egzemplarzem CC.
Ze zdrowym zawieszeniem te auto prowadzi się naprawdę precyzyjnie…”
Oczywiście, że musiało mieć uszkodzone amortyzatory, bo CC raczej było twardawe i nigdy nie latało po pasach jak głupie, no chyba, że pojawił się luz w układzie kierowniczym, ale to raczej rzadkość, bo ja zrobiłem cieniasem 60 tys. i miał zero luzów i nawet końcówek drążków nie trzeba było wymieniać, natomiast amortyzatory i poduszki z łożyskiem dość często padały.


gKRK Said:

Cóż, Maluch był przestarzały jak kiedy już wyjeżdżał z fabryki. Była to przecież przeprowadzona modernizacja włoskiej 500tki którą produkowali od 1957 roku. Jak dla mnie aby Maluch miał lepsze szanse w zestawieniu powinien być porównywany z CC 700 ED.
Jak dla mnie Maluch to fajny samochodzik i cisnę na co dzień takiego w sezonie dobrej pogody w wersji BIS. Jest cichszy niż zwykły, bardziej dynamiczny, mniej pali i bagażnik z tyłu jakiś ma no i łatwo znaleźć miejsce parkingowe. Nieraz miałem sytuacje gdzie ktoś próbował na siłę upchać Octavie czy Mondeo i w końcu odpuszczał a ja wtedy bezproblemowo wjeżdżałem BISem.


momik Said:

zaraz… a to nie powinno byc tak że cena za malucha 2000, cienias 4000?


StahW Said:

Maluszkiem jeździłem przez tydzień, jakieś 18 lat temu i był to stary model, z prądnicą.
Niczego szczególnego w jego hamulcach nie zauważyłem, może dlatego, że wówczas nie miałem własnego auta i jeździłem czym popadło, więc się nie przyzwyczajałem do niczego.
Pamiętam tylko, że po zmroku jechałem do Świdra pod Warszafą i na długim łuku coś mnie nagle tknęło i przestała mi się podobać ciemność przede mną (światła mijania oświetlały tak ze 3 metry przed pojazdem na moje oko). Włączyłem pseudo-długie światła i zobaczyłem zarysy grupy tak z 8-10 osób, malowniczo zataczających się przez całą szerokość jezdni. Gdyby nie któryśtam zmysł, który rozwija się u kierowców czasami, wjechałbym w tę grupę jak nic.
Jestem i byłem wielkim grubasem, ale jechać się dało, nikt nie usiłował udawać, że na tylnej kanapie ma się ktokolwiek za kierowcą zmieścić 😉

A Cieniasek (Sporting…) z kolei obronił całkiem nieźle kumpelę, która jechała sobie trasą katowicką i nagle wtoczył się tuż przed nią z podporządkowanej samochód z osobą płci żeńskiej, która szukała czegoś w torebce i nie zauważyła, że wjeżdża na skrzyżowanie… A katowicką się wolno nie jeździło. CC do kasacji, ale koleżanka cała i zdrowa, nie licząc śladów na klatce. Ta druga też cała, jakby kto pytał.


Qbakua Said:

W 1999 r. 126p EL kosztował około 12 500 zł, a ELX około 13 900. Nie pamiętam dokładnie, a niestety nie mam już papierów gdzie był cennik. Wtedy już Seicento szło kupić za ok. 20 tys. zł.


egon Said:

ja chce znów coś na gaźniku! Tylko nie CC…


radosuaf Said:

NIE POWARZAM TEGO TESTU BO POWINIEN WYGRAĆ FOLCWAGEN UP. WIADOMO RZE TO NAJLEPSZE AŁTO W KLASIE, A NIE JAKIEŚ POLSKIE PODRUBY.


mic Said:

Czytam komentarze i płaczę. Jestem z pokolenia dla którego jazda Syrenką to egzotyka. A tu w międzyczasie wyrosło pokolenie, które przyznaje “jechałem maluchem dwa razy w życiu”. Echhhh, starość…


notlauf Said:

Jak można tylko dwa razy w życiu jechać Maluchem???

No chyba że to ktoś z zagranicy.


piotras Said:

z ta kanapa tylna w maluchu to nie jest tak zle….oczywiscie jak sie ma tak do 5 lat, ja bardzo dobrze wspominam …dojazdy do przedszkola 😉


kiełek Said:

GTI pirelli – nie prawda 😀


Mav Said:

@piotras

Weź poprawkę, że w różnych rocznikach były różne fotele z przodu i kanapy z tyłu. Moja siostra miała ostatni wypust z roku 2000 i po odsunięciu fotela do końca dotykał on kanapy (czyli nawet gazety nie wciśniesz). Sąsiad miał starszego z 10-15 lat maluszka i tam zostawało około 15-20cm.

Długość siedzisk w ostatnich latach produkcji wzrosła ze względów bezpieczeństwa (“wysunięcie” się dołem spod zapiętych pasów w krótkich fotelach).


Moja Favoritka to jest jednak cudne autko, przekonuje się o tym co dzień. Żadnego porównania do tych aut – a Favo już wygineło … Żadnych innych wynalazków no może poza swą 105L i Felą 😉

a przy okazji zapraszam na ogolnopolski spot skód Favorit do Legnicy 6go września 2014

http://ojciecbaldwin.rajce.idnes.cz/nastenka/#2wul.jpg

a to moja niunia;)

http://ojciecbaldwin.rajce.idnes.cz/nowe#SAM_2595.jpg


@notlauf – ja jechałem raz. Tzn. prowadziłem raz, wieźli mnie chyba ze dwa razy poza tym. Rocznik 1980-ty (ja, nie Maluch).


wuner Said:

A ja maluchem wiezion byłem, ale nie prowadziłem nigdy :(
Ale CC i SC to się trochę zrobiło :)


StahW Said:

Na swoje usprawiedliwienie mogę tylko napisać, że prawo jazdy zrobiłem w wieku 29 lat, w 1997 roku.

Czyli około 10 lat w plecy w stosunku do rówieśników i w ten sposób ominęły mnie Maluszki…

Pierwszy samochód to był ściągnięty z Belgii Citroen BX z kosmicznymi przełącznikami kierunkowskazów etc. Nacieszyłem się nim niecały miesiąc, bowiem ktoś uznał, że w ramach sprawiedliwości społecznej jemu jest bardziej potrzebny i go sobie przywłaszczył… Nie zdążyłem jeszcze cła zapłacić. Odwoływałem się, ale w końcu i tak musiałem zapłacić, z odsetkami… :(

Potem długo nie miałem auta i – jako się rzekło – jeździłem od czasu do czasu, czym popadło.


zbickers Said:

NIIEE-NIIEEE-NIIEEE-taktaktaktaktaktak. hahahaha


KIEROWCA Said:

@mic: “Czytam komentarze i płaczę. Jestem z pokolenia dla którego jazda Syrenką to egzotyka. A tu w międzyczasie wyrosło pokolenie, które przyznaje „jechałem maluchem dwa razy w życiu”. Echhhh, starość”…
No akurat ja nie mam takiego problemu 😉
Wszystkie te wozy znam z autopsji;
Pierwszym autem na którym uczyłem się jeździć w wieku 16 lat była niemiłosiernie skatowana Syrena 104 z kurołapowymi drzwiami. Przełom 2001/02 roku. Maluchem jeździłem wiele razy głównie jako pasażer, kilka też pomagałem naprawiać. CC pierwszy raz jechałem ok. 95/96 roku i pamiętam jakie zrobił na mnie wrażenie pod względem miejsca we wnętrzu. Obecnie upalam prawie że na codzień wersję 900 z kwietnia ’92 i nie zamieniłbym go nawet na o 2 lata młodsze Polo kolegi ponieważ szwabska technika jest dla mnie nie do zaakceptowania. Immobiliser jakiś procesorek zatopiony w kluczyku [którego awaria unieruchomiła ten cudowny pojazd 30 km od domu], czujnik halla w rozdzielaczu, rozrząd na pasku, filtr paliwa pod podwoziem, elektroniczny licznik bez linki itd. itp
Oczywiście mój Cienias nosi wszelkie znamiona “tjuninku z epoki” ==tj. blendę Cinquecento, konsolkę środkową ze szczelinkami na monety, zegarek z żółtym jaskrawym podświetleniem, pasek Antistatic, kwieciste domowe koce na siedzeniach, białe migacze i znaczek Seja na przedniej masce. Wszystkie przeróbki poczynione przez poprzedniego właściciela w ramach upodabniania autka do nowszego modelu. Był jeszcze licznik nowego typu MR-94 ale go wywaliłem [do piwnicy oczywiście] i powróciłem do oryginału.
Pozdrawiam


Trebor Said:

Oba auta raczej nieporównywalne bo 126 stoi tam gdzie stała 500-tka a Cinquecento jest już w obozie Mini. Tak jak w latach 60-tych Mini było znacznie sprawniejszym wozem tak samo było Cinquecento w 90-tych.


SMKA Said:

@tajemniczybrodacz, rozumiem że nie ma co czekać na ten Twój esej/artykuł/cokolwiek o dobrej Skodzie i złym VW 😉


Yngling Said:

Jak można tylko dwa razy w życiu jechać Maluchem???

Napisalbym raczej – jak mozna bylo nie miec malucha? Niestety teraz w internetach prym wiedzie pokolenie, ktore zaczynalo swoja przygode z motoryzacja od golfa trojki.


dr_kamil Said:

Cooger Said:

Swego czasu jak robiłem “byznes” na giełdzie komputerowej to F126p był naszym pojazdem transportowym. Później nabyliśmy borewicza. To był naprawdę luksus pod kątem załadunku i rozładunku.

A co do ilości miejsca w maluchu na tylenj “kanapie” to długo by opowiadać. Powiem tylko tyle – dla chcącego nic trudnego :] A niektórzy z pewnością dokładnie wiedzą o co mi chodzi 😉


phillass Said:

A ja powiem, że jechać maluchem mniej niż pare razy to nie dziwota. Sam jechałem może DWA razy.

Natomiast miałem malucha, kupionego razem z kolegami za 400 zł od innego kolegi. Czerwony z lat 90, w środku trochę miał nieświeży zapach. Auto mieliśmy od południa do zmroku, bowiem wtedy przyszła matka kolegi oderać swój wóz. Oczywiście oddała nam pieniądze, a przejazd maluchem na moje podwórko przez 3 skrzyżowania prostą drogą zajął nam godzinę. Oczywiście cała sprawa to były wakacje między 6 klasą a 1 gimnazjum.

Także signum temporis lub cokolwiek. Można jechać maluchem 2 razy. Nawet posiadając takiego.


Yossarian Said:

“…ale jeśli ktoś pomyślał o tym aucie jako o rajdówce, to musiał mieć szeroką wyobraźnię. ”

Idź pan na dowolny KJS, RD-3L albo nawet RPP. CC i SC jeździ tam nadal sporo i, jak już wczoraj pisałem, robią robotę. Na rozwalonych amortyzatorach nawet Caterham będzie bujać.

A wynik testów dynamicznych przewidywalny. Jakbym miał któryś z tych aut kupić to bym wziął CC. Choć Maluch też ma wdzięk. Do jazdy na co dzień CC, do posiadania i okazyjnych przejażdżek Maluch.


palczyk Said:

Niedawno usłyszałem nieco inną, wbogaconą o odgłos zatrzymującego się rozjusznika, wersję rozruchowej onomatopei – nieee, nieee, nieee, a ch.., tak tak tak
Co do niezgrzytania jedynką – są przynajmniej dwa sposoby. Jeden jest już gdzieś wymieniony – międzygaz, podwójne sprzęgło, jak zwał tak zwał. Drugi, raczej sportowy, polega na zablokowaniu kół hamulcem.
Jesli chodzi zaś o możliwości przewozowe – do Malacza mieściła się polarowska pralka automatyczna, a np. do DF-a nie. Rzecz jasna, nie mówię o bagażniku.
Pomimo tego, że mówiło się kiedyś o dwóch wersjach nadwoziowych – Cabrio i Claustro – mam wielki sentyment do tego autka, woziło wzdłuż i wszerz Polski, nauczyło jeździć, naprawiać, echh… wspomnienia.


Jest czekać 😉 wpadnijcie do Legnicy 6 go wrzesnia na spot Skody Favorit, to go wygłoszę, ten esej o niecnym wrogim przejęciu Skody przez VAG


benchi Said:

Nie lubię tego narzekania na malucha.
To był “samochód” na miarę naszych możliwości.
Nikt nie twierdzi, że był szybki, pojemny, bezawaryjny, ładny czy nowoczesny. On był po prostu najbardziej dostepny. I teraz pytanie co dalej?
Można go było polubić (bo nie było innego wyjścia) albo nienawidzić i codziennie rano po wyjściu z bloku patrzeć na niego z nieukrywaną szczerą niechęcią (jak w “Nic śmiesznego”).
Ja wybrałem to pierwsze i od tego momentu bardzo się polubiliśmy. Łączyła nas tak silna więź, że przestałem zwracać uwagę na liczne wady malucha.
Dobrze go wspominam mimo, że wcale nie miałem mniej awarii od tych, którzy do tej pory plują na jego widok.
Kwestia podejścia do życia.


hooligan Said:

“Napisalbym raczej – jak mozna bylo nie miec malucha”
Normalnie. Swe pierwsze auto nabylem w roku 1994, czyli w erze jak najbardziej “maluchowej”. Jedynie sluszny wybor padl na Wartburga 353W. Sorry, ale pseudosamochody bez bagaznika, ogrzewania, przestrzeni wewnatrz, i mocy silnika nie dla mnie. Do tego wykonane po chachlacku; te dziadowskie uszczelniacze zaworowe, badziewne zwrotnice majace kolosalny luz juz po 10 kkm, dychawiczne hamulce. Raz kierowalem maluchem (rocznik bodaj 1999, mial wtedy jakies 30 kkm przebiegu – jak dotad najwieksza motoryzacyjna trauma


Adamtd74 Said:

@benchi co do tego, że to był “samochód” na miarę naszych możliwości to i owszem ale w latach siedemdziesiątych, a co on robił pod koniec lat dziewięćdziesiątych – oprócz bycia taniością w porównaniu do konkurencji – to już nie wiem


@Adamtd74: Zgadzam się.

We wszelkich dyskusjach o 126p mamy dziwny zwyczaj nazywania go wytworem PRL-u, a to przecież była konstrukcja włoska, czyli, jak by nie patrzył, ZACHODNIA. Może nie najnowocześniejsza, ale spełniająca swoją funkcję i przez jakiś czas ciesząca się jakim-takim powodzeniem nawet w RFN. Problem z Maluchem polegał tylko ne tym, że produkowano go 25 lat zamiast 8, jak każdy inny samochód na świecie (były plany zastąpienia go Pandą I, ale gdy ona wyjeżdżała na ulice Turynu, to na nasze wyjeżdżały transportety opancerzone ZOMO i armatki wodne HYDROMIL).
Podobnie było z wieloma produktami przemysłu RWPG, np. z Trabantem, któy z latach 50-tych bił na głowę każdego rywala z RFN (np. Lloyda), tylko że tłukli go przez 40 lat bez zmian. Przyczyny tego stanu rzeczy są już czysto systemowe (nie chodziło tylko o brak funduszy, ale brak swobody przepływu informacji, co od lat 70-tych całkowicie uniemożliwiło rozwój technologii w bloku wschodnim).

Wracając do Malucha dodam, że wyposażone w ćwierćlitrowe dwusuwy 126-tki sprzedawane w RFN pod nazwą Steinwinter zbierały doskonałe opinie od swych użytkowników – staruszków z dawnym prawem jazdy kat. IV ograniczającym pojemność prowadzonego pojazdu do 250ccm. Ci ludzie, często inwalidzi wojenni, byli przyzwyczajeni do dziwolągów w rodzaju Isetty albo Kabinenrollera (czemu Notlauf o nich nie pisze? Chyba ja będę musiał to zrobić na swoim blogu, bo temat fascynujący jest) i mówili, że nigdy nie posiadali tak przestronnego samochodu. Ot, kwestia punktu odniesienia.

Na koniec jeszcze dowcip o Maluchu (oryginalnie opowiadany o Trabancie, ale to bez znaczenia): Zima, śnieżyca, -15 stopni, ludzie stoją na przystanku z sinymi twarzami, a autobusu nie widać. Czekają kwadrans, potem drugi, trzy kursy już wypadły z rozkładu. Po 45 minutach do zatoczki wtacza się Maluch. Kierowca w samym swetrze staje przez zamarzającymi na kość ludźmi, otwiera szybę na 10 cmm wychyla się z relatywnie ciepłego wnętrza i pyta: “Przepraszam, czy ktoś z Państwa nie miałby ochoty opowiedzieć mi jakiegoś dowcipu o Maluchu?”. Po czym rusza w swoją stronę. Ten dowcip oddaje doskonale istotę tego samochodu – również przez sporą część lat 90-tych.


Nat Said:

ładowność malucha zawsze zaskakiwała:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Byczek-w-maluchu,wid,196493,wiadomosc.html?ticaid=113439
“Jak można tylko dwa razy w życiu jechać Maluchem???”
Skoro dziennikarz motoryzacyjny tylko dwa razy jechał CC900 (efektem krytykowanie niesportowych cech czinkłeczent na bazie jednego egzemplarza z usterką zawieszenia) to co w tym dziwnego? 😉


Mariusz Kłos Said:

“Chcąc nie chcąc kupują dziś Yarisa lub Citgo” ??
Raczej bym powiedział że Dacię . To jest samochód dla ludzi którzy niczego od auta nie wymagają prócz tego żeby się toczył.


vitty Said:

Posiadałem malucha pomiędzy 91a97 rokiem, Nie był w tym czasie żadną egzotyką, a chyba najpopularniejszym pojazdem na ulicach jednającym w ruchu drogowym profesorów i robotników. Oczywiście poza ogromnym sentymentem jak to zwykle bywa z pierwszym własnym autem, pozostało mi przekonanie że to absurdalne, niewygodne, niebezpieczne padło jakim był pf126 powinno być dekretem sejmu, senatu, czy innego konklawe wywłaszczone od wszystkich użytkowników i komisyjnie zniszczone. Jeśli ktoś planuje nabyć takie g… celem codziennego użytkowania powinien się uderzyć w głowę np wymontowaną z Suzuki Carry przekładnią kierowniczą, a jeśli pomysł mu nie przejdzie zabieg powtórzyć. Większość aut produkowanych w ciągu ostatnich 30 lat poddaje się pewnym zasadom, które pozwalają w miarę bezproblemowo zmieniać owe jak by na to nie spojrzeć urządzenia. Jazda maluchem sprawia wrażenie że producent nie traktował poważnie możliwości używania tego syfa jako pojazdu. A że jeździ? – jeżdżą też działa samobieżne, wózki widłowe….


bart Said:

Wy tu gadu gadu o fiuciorach z fsm, a tam (na ostatnim zdjeciu) stoi fajny fordziak transit. Nie 126, nie cienias tylko transit wygrywa.


ddd Said:

@Cooger: przypomniało mi się jak kilka tygodni temu rozmawiałem z kolegom o ilości miejsca na tylnych kanapach w różnych samochodach. Tak sobie narzekamy i nagle włącza się stojący obok kolega i mówi, że kiedyś to człowiek był zadowolony z ilości miejsca w Maluchu i jeszcze się wyspał z tyłu pomimo że jechali w pięciu.


Dr.Benz Said:

Też jestem z tych tetryków, którzy zaczynali od malucha. Był to pierwszy samochód moich Rodziców w 1981, a potem w 1998 pierwszy mój.
Dla rodziców to wybór z konieczności, bo inflacja zjadła im kasę wpłaconą na nowe 125p 1300. Kupili co było, bo pachniało już stanem wojennym. Ujeżdżali go 10 lat, głównie chowając po garażach, bo trzeba było oszczędzać.

Dla mnie też był wyborem z konieczności, bo za kasę którą miałem w 1998 – czyli stare 40 milionów, mogłem kupić albo zdrowego malucha (kupiłem FL ’91), albo 125p w stanie trup.
Jeździłem nim rok i mimo wielu wad bardzo miło to wspominam. Nie stać mnie było też na CC ani na Favoritkę.
CC pod każdym względem bije malca na głowę, ale było wtedy droższe niż polonezy.

Pamiętam, jak pierwszego dnia po zakupie usiadłem w Intergroclinie, odpaliłem radio, leciała piosenka S. Wondera “Part time lover” i pojechałem.
To był mój pierwszy własny samochód i cieszyłem się jak głupi.

Mój maluch miał wady jak każdy inny – ogrzewanie śmierdziało olejem, zwrotnice były z gównolitu, platynka się co chwila zasyfiała, chlał w mieście ponad 7l/100km.
Kwestie bezpieczeństwa pomijam, bo jak nie ma czym jeździć, to maluch jest bezpieczniejszy od roweru.
Ale i tak fun factor był niesamowity.
Maluch to super szkoła panowania nad autem: mały rozstaw osi, masa z tyłu, środek ciężkości wysoko, RWD i bębnowe krzywo biorące heble pokazują zimą czy ktoś dupa czy kierowca. A kto próbował się tym ścigać, to wie o czym mówię.

Po maluchu miałem wiele innych aut i z pewnością do niego nie wrócę, ale pierwszej dziewczyny się nie zapomina…


Mav Said:

@Szczepan

Ten dowcip ma tylko jedną nieścisłość – przy -15 stopniach (zakładam, że Celsjusza) w maluchu nie dało się jechać w samym swetrze. Na 100% było troszkę cieplej niż na zewnątrz, ale nie aż tak…

Zbyt doskonale pamiętam zamarzające od środka szyby w _fabrycznie_ nowym maluchu mojej siostry.

Zresztą – mój ojciec jako “ciepłe” auto z czasów komuny wspomina tylko ładę 2107 w specyfikacji (chyba) fińskiej. Miała wycieraczki na lampach i jakąś wydajniejszą nagrzewnice.


miwo Said:

Ja się nie wyraziłem precyzyjnie. Podobnie jak Szczepan jestem z rocznika 1980, więc jeszcze miałem szanse oglądać sporo “kultowych aut PRL-U”, a samym Maluchem jechałem nie pamiętam, ile razy, ale PROWADZIŁEM go tylko dwa razy. W stresie. I chwatit’.


Demon75 Said:

@kuba_wu – pudło! taki, np. Yaris mk1 + mk1 FL ma linkę, a w pakiecie także obrzydliwego laga…

a w temacie – jak można było nie prowadzić Malucha? osobiście to na Maluchu zdobywałem pierwsze umiejętności kierowcy w wieku lat niekoniecznie nastu 😉 W rodzinie w sumie w ciągu jakichś 15 lat były 4 Maluchy (w tym 1 rodziców)…a parę lat temu, na chwilę, pojawiła się wersja najwcześniejsza, jeszcze z silnikiem 600ccm. Podobnie z CC/SC…kurde, kiedyś zrobię wpis z próbą zestawienia wszystkich samochodów, które prowadziłem :-)


miwo Said:

@ Szczepan:
o Steinwinterze 126 to notlauf pisał parę lat temu, ale chętnie przeczytam i u Ciebie. szczególnie o tych kombatantach ze starym prawem jazdy. 😉

jak już pisałem wczoraj, może nie wszystkim pasował Maluch, nawet w PRL-u. jeszcze sobie dziś sprawdziłem – u nikogo z najbliższej rodziny nie było 126p. dziwne. jeszcze się dziś Ojca pytałem, dlaczego właściwie, ani on, ani Dziadek nie mieli Malucha. ano nie mieli, bo chcieli większe auto, Maluch im nie pasował. Dziadek – jeszcze przedwojenny oficer absolutnie nie przyjmował do wiadomości, że można takim małym czymś jeździć. ech, no to starali się o większe…


Gracjan_Rzptocki Said:

Jeździłem równocześnie przez krótki czas maluchem (nie swoim) rocznik 1991 i jedyne co mi przeszkadzało to słaba dynamika. Nie miałem żadnych problemów z hamowaniem itp. Dla mnie jazda tym autem to była duża frajda i atrakcja. Ok, nie jeździłem tym autem na co dzień ale i tak, lepiej mi się jeździło maluchem niż Polonezem Caro plus mojego kolegi.


Karol Said:

Właśnie sobie uświadomiłem, że niepotrzebnie kupiłem Skodę Citigo 😉


faces_pl Said:

Witam.
Bujałem się 3 lata CC700 z gaźnikiem Aisan. Miesięcznie około 1000km. Awaryjne było, ale mechanicznie do ogarnięcia w garażu z podstawowym zestawem narzędzi. Samochodzik ogólnie oceniam na 4, przyjazny, łatwy w parkowaniu. Wszelkie usterki można wybaczyć :) za samo to że CC :).

Wymieniłem CC700 na Seata Ibizę 1.4, ale co raz częściej skłaniam się aby wrócić do CC, jako dodatkowy wóz do bujania się po mieście.

Pozdrawiam
Szymon Kędzierzyn/Stradunia


grzybol Said:

I tym oto zakończeniem Złomnik bardzo ładnie wpisał się w panujący obecnie trynd, gdzie prezentowane w prasie auto najdalej po miesiącu można znaleźc na alledrogo.


Adamtd74 Said:

Wydaje mi się zasadne dodanie dla niektórych czytelników, którzy urodzili się szczęśliwie za późno aby doświadczyć PRLu oraz dla dzieci aktywistów PZPR (mam nadzieje, że jest ich tu brak :) ) jak nabywano auta w dawnych czasach komunistycznych. Jak to mówi moje dziecko : co ty tato gadasz, salonów samochodowych nie było???? buhhaaaha ale opowiadasz.
W PRL (przynajmniej późny, który ja pamiętam od tow. Gierka poczynając) samochód nowy można było nabyć:
– w Pewexie – ale dolary były niezbędne, więc wymagana osoba w rodzinie pracująca w USA, lub dużo kasy żeby kupić te dolary od cinkciarza,
– na tzw. asygnatę – asygnaty przyznawano własnym działaczom z PZPR i innym zasłużonym “robotnikom” np. niektórym górnikom – dla zwykłego ludu rzecz niedostępna,
– na przedpłaty – taki trochę system argentyński, wpłacasz kasę i hgw kiedy dostaniesz auto i ile jeszcze będziesz musiał do niego dopłacić,
– na giełdzie (tak nowe auta zakupione w sposób jak wyżej) ale cena przebijała cenę “polmozbytową” czyli sklepową kilka a nawet kilkanaście razy.
I nie było, że za małe, że kolor nie ten, że szyba rozbita itp idt, jak dostąpiłeś już szczęścia to brałeś i się cieszyłeś.
I to w zasadzie tyle możliwości.
Aha – dzięki czytaniu relacji z giełd samochodowych w tygodniku Motor, mając 12 lat stwierdziłem, że coś nie tak jest z tym ustrojem. Nawet czołgi na ulicach, pałowanki i inne kilkunastogodzinne kolejki nie dały mi do myślenia, a ceny aut dały….


Rocznik ’79, dziecięciem będąc Maluchem jeździłem sporo (były 2 w rodzinie), ale – ze wstydem przyznaję – nie prowadziłem nigdy. NIGDY. A bardzo bym chciał, to chyba obowiązkowe doświadczenie dla każdego polskiego kierowcy.

Wpis zaś pokazuje jedno: CC miało większy spadek wartości.


P7 Said:

Biały Maluch – pierwsze służbowe auto jakie się dostawało w Gillette.


WUJEK ONAN Said:

Jednak w dawnych latach ludzie byli mniej wymagający – mój dzielny tato w pakiecie z ciotką Teresą dojechał rocznym malczanem w 1992 roku do Paryża i wrócił cały (i chyba też zdrowy…). Od tego czasu stał się bardzo twardym człowiekiem – jeżeli jesteś w stanie znieść to upokorzenie, że na niemieckiej autostradzie przez 10 godzin jazdy wyprzedza Cię dosłownie wszystko co się porusza, to nic Cię już w życiu nie złamie….


benny_pl Said:

moj 1 samochod do Duzy Fiat z gazen za 600zl jakies 10 lat temu, co nie zmienia faktu ze mialem tez pare maluchow w cenach 150-400zl w miedzyczasie i poza 600tka za350zl w dosc dobrym stanie to maluchy dobrze wspominam (600tka miala ciagle problemy z nierownymi obrotami i nie pomogla wymiana calego niemal osprzetu a sprezanie bylo ok.) oczywiscie pradnica w maluchu to porazka, dopiero po przejechaniu 100km na trasie (na swiatlach) akumulator doladowywal sie do prawidlowej wartosci… do kolejnego odpalenia oczywiscie ;p alternator to wielki postep w maluchu. tak czy siak nie spanachanym maluchem bardzo przyjemnie sie jezdzi, kolega na przyklad mial kupionego za 200zl malucha ST z przebiegiem 18tys ktory stal 8 lat nieuzywany, alez tym sie wspaniale jezdzilo, jak nowka, mieciutko, bez luzow i wogole :) na zime pozyczalem go od niego bo maluchem sie w zimie elegancko jezdzi, a DFem w zasadzie jezdzic sie nie da. poza tym jesli wszelkie gumy laczace czesci ogrzewania sa dobre to w zimie w maluchu na prawde jest cieplo, choc co prawda niezbyt szybko.
a osiagi? do jakis 70km/h maluch sie rozpedza nawet szybciej niz DF 1500 na gazie… 😉
a co do hamulcow – kiedys sporo samochodow nie mialo wspomagania hamulcow i nie bylo w tym nic dziwnego, choc faktycznie pierwsze wrazenie jest dziwne – szczegolnie w Tavrii sie zdziwilem ze nie ma serwa ;p


Hrumque Said:

Jako posiadacz (były) chyba 3 czy 4 maluchów – zdecydowanie NIE dla 126p. Choć eksploatowałem je namiętnie, to uważam tą konstrukcję za jedną wielką porażkę.

Powody są czysto techniczne:

– szalone zawieszenie, które podczas pracy góra-dół zmienia swoją geometrię. Tylko auto w jednym stanie obciążenia, stojące na prostym i równo – mogło mieć ustawioną zbieżność z przodu i tyłu. Każda zmiana nacisku – zmiana pochylenia wahaczy z tyłu czy zawieszenia z przodu – powodowała że tylne koła ustawiały się w zbieżne lub rozbieżne V, tak samo przednie. Totalna porażka przy ostrzejszej jeździe lub nierównej drodze. Przy kapeluszniczej jeździe i prawie zerowych przechyłach może komuś nie przeszkadzać?

– niewydolne ogrzewanie, nawet po wywaleniu klapki w tunelu i dodaniu tam wentylatorka z PC – zimą po plecach pot, a na przedniej szybie szron… A latem też rewelacji z wentylatorem nie było…

– hamulce homeopatyczne. Tzn niby są, niby coś tam hamują, ale wymaga to wiele samozaparcia (o oparcie fotela), a jak już się zaprze człowiek wystraszony w sytuacji awaryjnej- to znów zbyt łatwo zerwać totalnie przyczepność i stracić kontrolę. W połączeniu z punktem pierwszym (i “zapadnięciem” się przodu przy takim hamowaniu) sterowność jest zerowa.

Cała reszta jest do naprawienia/poprawienia/przeróbek i da się przeżyć, ale bez przesady – jak mamy przerabiać przód na wielowahacz, a tył na mcpersony – to się mija już całkiem z celem i sensem, po prostu kupmy auto, które ma koła w jednej płaszczyźnie i w miarę równoległe…


jelcz Said:

Manewr wykonany przez dresiarzy kojarzy mi się tylko z manewrem o nazwie “klasyczny żuk”. Ale to trochę inaczej wygląda. Trzeba jakoś nazwać ten oto właśnie. 😉 No chyba, że jest już nazwany?


Marcin Jan Said:

@Szczepan Kolaczek
Dużo w tym racji co piszesz. Ja tylko dodam że 12 dni po otwarciu metra w Londynie u nas wybucha Powstanie Styczniowe.


pr Said:

Fiat to miał w 96 roku taką promocję, że jak się zezłomowało auto i przyniosło zaświadczenie, to fiat dawał rabat.
W ten sposób nabyliśmy CC900. A na złom powędrował 126p 600, dwie siekiery, pionowe logo, uszczelki z listwą, trójkąt na chromie. Takie bratobójstwo.


leh81 Said:

@tora: masz absolutna rację. K11 najlepszym autem ever. Moja sciagnalem z DE z silnikiem 1,3 i smigalem az milo. Jedyne co przez lata jej posiadania musialem zrobic to wymienic tlumik bo urwalem go przy przeprowadzce, oraz przedni prawy wahacz bo wlecialem w mega dziure podczas zimowych roztopow w nocy. auto odporne na uzytkowanie jak malo ktore ale dalem sie namowic na zmiane na cos nowszego i wiekszego i do dzis troche zaluje.


lessmore Said:

Gdy już wszyscy piszą o swoich doświadczeniach z Malczakami, to ja też. To był chyba 1986 rok; skołowałem skądeś dwa kanistry benzyny i pojechałem odwiedzić żonę i syna w okolicy Limanowej. W drodze zaczęła migać mi kontrolka ciśnienia oleju. Zajechałem w nocy; rano wujek żony poprosił, bym zawiózł go na mszę do kościoła (niedziela). Zrobiłem to, wróciłem, odkręciłem miskę olejową, zlokalizowałem wysunięty z wału korbowego brok, zabiłem go na dębowo śrubokrętem i młotkiem, przykręciłem miskę i zdążyłem jeszcze na koniec mszy, by odebrać wujka z kościoła. Oczywiście miganie kontrolki ciśnienia oleju ustało na zawsze. Malczak to jeden z najwdzięczniejszych pojazdów do naprawiania – prostymi narzędziami, szybko i skutecznie. Dziś nie do pomyślenia.


polobis Said:

maluchem zrobilem 100000km, wersja 600 z napisem licencja fiat na bokach. Zepsuło się w nim dosłownie wszystko, tygodnia bez awarii nie było, ale zawsze dowiózł na miejsce. Ładowność rzeczywista po wyjęciu foteli – około 800kg – woziłem swego czasu nim akumulatory, oleje i części samochodowe. Wspominam sympatycznie, ale bez większych emocji – raczej do niego nie wrócę. Z pojazdów, którymi jeździłem jest przed trabantem, skodą i wartburgiem, ale daleko za ładą, żiguli i moskwiczem 408


Maciuś Said:

pap Said:

CC były w ocynku, ale głównie te na eksport i nie 700-tki, tak więc można spotkać całkiem ładnie zgnitego CC. 900-teki ocynkowane z początku produkcji miały taką wadę, że lakier potrafił z drzwi płatem odpaść, bo nie trzymał się ocynku – widziałem kiedyś na własne oczy kilka takich, głównie czerwonych – ze środkiem drzwi z gołej blachy. Natomiast ja bym prosił o inny test – porównanie Wartburga 353 z Syreną 105. Oba wozy archaiczne, a też zdaje się różnica w cenie była 2-krotna.


benny_pl Said:

pap: 700tki tez byly ocynkowane (moja jest, a byla 700tką) , tylko pewnie nie wszystkie, nie wiadomo czym sie rzadzila zasada cynkowania cieniasow, inni twierdza ze ocynkowane byly wogole wszystkie ale jakos nie wieze bo mialem cc 900 VAN z 98r i na pewno nie byl ocynkowany, byl totalnie zgnily i w miejscach braku lakieru zaraz gnil i nie bylo widac zadnego ocynku (ocynk w koncu tez gnije, ale bardzo powoli)


GM Said:

Z calym szacunkiem, ale po co porownywac syrene do wartburga? I jeszcze argumentowac, ze oba byly archaiczne? No jeden to na pewno… To rownie dobrze moznaby porownac sierp do syreny.


prizes Said:

A napiszcie jak daleką podróż odbył wasz 126p.
W 1998 byłem w Istambule,przez Ukrainę,Węgry,Jugosławię,Bułgarię i powrót przez Austrię.


oldskul Said:

Malar – no nie, po prostu nie. Kiedy nie bardzo był wybór to rozumiem, pojechać rodziną 2+2+bagaże do Bułgarii, albo z przyczepą nad morze. Ale teraz, kiedy wybór jest totalny w każdą stronę, NIE. Twardy, podskakuje, podróż z tyłu dla dorosłego faceta to koszmar (z autopsji, nie “kumpel mówił”). Prądu mało, trzeba wyłączyć nadmuch żeby ruszyć wycieraczkami. NIE. Jaki kraj, taki symbol motoryzacji…
Jeździłem też CC 900 i to był normalny, fajny mały wózek, zrywny bo lekki. W dupie miałem ten wygląd suwaków i plastik, różnica między nim a 126 kolosalna, generacja po prostu a może i dwie. Malaczem na szczęście jeździłem dopiero niedawno, z własnej woli żeby zobaczyć jak to było, no i już wiem, dziękuję, postoję, najlepiej plecami do niego 😉


KIEROWCA Said:

@Leniwiec Gniewomir

“Wpis zaś pokazuje jedno: CC miało większy spadek wartości”.

Tutaj się nie zgodzę. Ceny Malucha po prostu jak wcześniej w przypadku kanta zatoczyły koło. Ze zwykłego grata za 200-400 zł nagle ewo… ewaluło… ewaluował w “zabytekPRLjedynytakizobaczokazjadlakolekcjonera”. Ot i cała tajemnica. Syreny też jeszcze około 12 lat temu były do wyrwania za stówkę bo przeglądu by nie przeszła, no a zakup opon i zatankwanie do pełna przewyższyłyby wartość rynkową auta. Teraz ludzie się cieszą, że wyrwali ze stodoły zapuszczoną, wyrejestrowaną stoczwórkę do remontu za 7 koła :-(

Zresztą test Syreny podobno miał się odbyć ==jak się nie mylę to Złomnik wrzucał chyba nawet zajawkę na fejsie. Do porównania proponowałbym raczej Trabanta bo to podobnie jak Syrena 2-drzwiowy sedan. Z kolei we Wartburgu jest praktycznie ten sam 3 cylindrowy silnik.

Pozdrawiam


@KIEROWCA – ależ ja o tym wiem. Ten spadek wartości to żarcik, wygłup, ha ha.


@KIEROWCA – ależ wiem, rozumiem, jajca przecież sobie robię, Obywatelu. Swoją drogą – ciekawe, czy CC dochrapie się statusu jaktajmera, klasyka, “perły wczesnej III RP” czy czegoś w tym guście. Przypuszczam, że wątpię, ale czas pokaże.


Szara_Wołga Said:

A ja bym bardzo chętnie poczytał zestawienie w rodzaju “wschód i zachód”- porównanie Trabanta z np. 1968 roku z Garbusem z tego samego okresu.


Angry Said:

Jeżdżę codziennie 34km do pracy 126p EL ’94 i w życiu bym go na CC nie zamienił.
Miałem wcześniej dwa mocniejsze auta (73 i 75KM), ale nudne do ‘bulu’. Uśmiechów, rozmów z obcymi ludźmi, dzielenia się doświadczeniem nic nie zastąpi :) No i mało pali (miał z 8 nie schodzić według znafcuf, a tu w 6 się zamyka bez kłopotu) ekstremalnie tani w naprawach.


sassin Said:

@pap – miałem CC700 z ’93. Była ocynkowana. I gniła w oczach, że aż mój mechanik nie mógł uwierzyć. Progi i podłoga to masakra po prostu. Dlatego CC już poznikały, nawet na prowincji jest ich bardzo mało.

Generalnie CC to samochód w którym psuło się prawie wszystko ale za to można było go bez problemu naprawić i to za śmieszne pieniądze. Ktoś pisał że one były niedogrzane – nieprawda. Miały mocną tendencję do przegrzewania, a już stanie w korku na 1000% zapewniało wrzątek na herbatę. Za to w zimie to się przydawało – szybko robiło się w środku ciepło. Kiedyś przy minus 26 stopniach odpalił mi bez najmniejszego problemu, kilka minut i lód na szybach był stopiony, ku zdziwieniu sąsiadów.
No i był naprawdę ładowny, ech, czego to ja nim nie woziłem… Kolejną zaletą była doskonała widoczność na wszystkie strony; no i oczywiście parkowanie: zawsze znalazło się miejsce. Miał też dosyć wytrzymałe zawieszenie, które nie przejmowało się żadnymi wertepami ani dziurami.
Przy prędkości 80 km/h nie można już było w środku rozmawiać, przy 120 km/h wyłączałem radio bo i tak się nie dało słuchać. Maksymalnie jechałem nim prawie 140 km/h mierzone gps’em. Więcej się nie dało – przy czym jak wyjechałem z Wawy to tą prędkość uzyskałem dopiero gdzieś w połowie drogi do Białegostoku. Ale tak do 70 km/h rozpędzał się całkiem żwawo. Do miasta cc jest bardzo dobre, w trasę siedemsetce brakowało piątego biegu. W cztery osoby plus bagaż można było jechać w trasie bez problemu 125 km/h i spalał wtedy niecałe 5l/100km. Zrobiłem nim w rok 20 tys. km, w pewnym momencie powiedział że już ma dosyć i przestał działać. A miał już 260 tys. przejechane. Czas było powiedzieć: Serdżio duj ci w chupę, koniec męczenia się tym włoskim szajsem – i poszedł na żyletki. Oczywiście wcześniej go rozebrałem i jedyne polskie elementy to były pasy bezpieczeństwa, szyby i buda, cała reszta to magneti marelli albo fiat mejd in itali.
Myślę że ludzie je kupowali jako nowe bo przebijały malucha we wszystkim, jednocześnie dalej będąc małym ekonomicznym miejskim samochodem.
A, jeszcze miejsce za kierownicą: samochód dla małp – jak ktoś miał długie ręce i krótkie nogi to być może mógł się wygodnie usadowić. Normalnie zbudowany człowiek miał z tym spory problem. Podobno ze wszystkim włoskimi wyrobami samochodopodobnymi jest ten problem. Ale same fotele przednie całkiem wygodne, można było zrobić ponad 500km i zero zmęczenia, czy bólu pleców.


KIEROWCA Said:

“Miałem CC700 z ’93. Była ocynkowana. I gniła w oczach, że aż mój mechanik nie mógł uwierzyć. Progi i podłoga to masakra po prostu. Dlatego CC już poznikały, nawet na prowincji jest ich bardzo MAŁO”.
Chyba bardzo dużo. Np. w moim mieście często można zobaczyć po dwa, trzy Cieniasy obok siebie.
http://www.editer.pl/publikuj/f728f03ee1ca35991713ec5a6ff6233f_1.jpg/
Poza tym jeździ jeszcze kilka 20 letnich egzemplarzy FSM w okrągłym korku. Na złomach praktycznie same Fordy i Ople, czasami trafi się jakaś Siena. Powiedziałbym wręcz, że jest to popularny samochód ponieważ codziennie można kilka spotkać w ruchu.

Jeśli zaś chodzi o kwestię ocynku to słyszałem kiedyś, że “Vany” jako golasy woły robocze nie były cynkowane i w sumie trochę mnie to dziwi bo to jednak ta sama karoseria.

@Leniwiec ==wszystko jest możliwe, wszakże PRL trwał tak długo, jak długo istniała FSO, także nawet Lanos się załapie 😉

Pzdr


Gracjan_Rzptocki Said:

sassin, nie wiem gdzie mieszkasz ale w Małopolsce jest jeszcze mnóstwo CC, także tych z napisem “FSM” z tyłu.


sassin Said:

@KIEROWCA
Widuję takie obrazki ale oraz rzadziej. Podam ilość wystawionych CC na znanym portalu, bo akurat to sprawdzam:
dwa lata temu: 2700 szt.
rok temu 700 szt.
dzisiaj: 116 szt.
Fakt jest taki że one wymierają, i blacharsko i mechanicznie. Jest pewna granica, do której opłaca się inwestować w stary samochód, który ma codziennie wozić cztery litery swojego właściciela. Poza tym ludzi po prostu stać żeby kupić oś nowszego. Znając okolice Kętrzyna, to za rok tam będą stały trzy corsy/astry/vectry 😉


Yngling Said:

“W cztery osoby plus bagaż można było jechać w trasie bez problemu 125 km/h i spalał wtedy niecałe 5l/100km. ” – padłem, nokaut. Aż dziw, że CC700 nie jeździły w rajdach o kropelke he he he…


KGB Said:

@Dr.Benz: “Dla mnie też był wyborem z konieczności, bo za kasę którą miałem w 1998 – czyli stare 40 milionów, mogłem kupić albo zdrowego malucha (kupiłem FL ’91), albo 125p w stanie trup.”
W 1998 już dawno były “nowe miliony”, a za 4000pln można było kupić DFa w bardzo dobrym stanie. Moi rodzice w 1996 kupili bardzo przyzwoitego DFa za 3500pln z gwarancją na silnik i skrzynie biegów jeszcze 6 miesięcy (silnik i skrzynia były kupione pół roku wcześniej jako nówki na Kotsisa za 3.5kpln – mam rachunek).
Wtopiłeś z maluszkiem za 4kpln, to musiała być prawie nówka :)


Piotrek Said:

Czytam te wszystkie Wasze komentarze i trochę głupio robi mi się, że pierwszym moim autem była Laguna I z climatronikiem i zasadniczo nie kupiłbym nic niższej klasy (najwyżej dwudziestoletnie, jeśli budżet mały).

Trudno, przyznaję się do tego i muszę z tym żyć.


Harrry Said:

nareszcie ceny fiatów wyrównały się :) faktycznie nie warto było przepłacać :)


sassin Said:

@Grajan – a mówią, że Wlkp taka bogata 😉
@Yngling – zdziwiłbyś się. Nie spotkałem się z żadnym innym samochodem, który tak mało pali. Jeżdżąc samemu techniką na grzyba ledwo przekraczał 4l/100 w trasie. Ale to kwestia m.in. zapewne regulacji gaźnika, którą wykonał swego czasu znany stołeczny gaźnikowiec. Z resztą pojeździj dobrze wyregulowaną cc700 to sam się przekonasz. Zasada: żeby negować trzeba mieć wiedzę.


benny_pl Said:

sassin: 900tka pali jeszcze mniej :) nie wiem jak benzyny ale gazu napewno. mi 700tka palila w miescie 9-10 gazu a po wymianie na 900tke pali 7-8 gazu, w trasie okolo 6 gazu. mniej to chyba moglo by tylko tico spalic gazu
a no i 900tka mozna spokojnie jechac 120 i normalnie rozmawiac, bo jest tam normalna skrzynia a nie maluchowski wyjacy wytwor skrzyniopodobny, ktory doczekal sie przynajmniej normalnych lozyskowo-uszczelniaczowych gum od strony skrzyni a nie tak jak w maluchu z jakas frezowana tulejka ktore wiecznie ciekly
a co do remontow: jesli tylko nie ma zgnilizny wszechobecnej, to w CC nie ma takiego elementu ktory po umarciu przekreslal sens naprawy, czesci sa tak tanie, i jest i bedzie ich tyle (bo seicenta produkowali jeszcze rok temu) ze mozna je eksploatowac w nieskonczonosc. ja bynajmniej swojego pozbywac sie nie zamierzam puki nie przegnije, a jest jeszcze do tego daleko. najwiecej to zainwestowalem w niego na raz 500zl i kupilem za to rozbitego 900tke w celu przelozenia calego napedu 900 zamiast bedacego tam 700. i od tego czasu (ponad rok) zepsul sie tylko alternator, kosztowal jakies 20zl na zlomie. co z tego ze jest warty 1000zl? za 1000zl mozna kupic sprawne auto ktore jest jedna wielka zagadka – co tym razem padnie? z mnustwem rzeczy do poprawienia. jak mam zadbane cc900 to wiem co i kiedy bylo w nim robione, i nic nie jest mnie w nim w stanie zaskoczyc, dla tego zawsze bede powtarzac ze jesli samemu sie naprawia wlasne samochody, to nie ma sensu zmieniac danego samochodu jesli nie jest przegnily, nawet jesli nagle sie okaze ze trzeba kupic cos za 1000zl (zreszta nie ma tak drogiej czesci w CC), musze to powiedziec: UWIELBIAM TO AUTKO!


sassin Said:

benny: dlatego właśnie mimo że tego mojego CC nienawidziłem to też go za wiele rzezy lubiłem. I fakt, że nawet mając nikłą wiedzę mechaniczną nie bałem się sam go naprawiać i wiedziałem, że nawet jak się zepsuje w środku nocy na odludziu to i tak sobie poradzę. Za mojego dałem 500 a włożyłem o wiele więcej. Teraz poluję na jakąś fajną 900 lpg ale nie mogę się zebrać żeby w końcu coś kupić. SC jakoś do mnie nie przemawiają, chociaż wiem, że to to samo. Jakieś takie za okrągłe szczególnie w środku jest.


KGB Said:

@benny_pl:
jak to nie ma części za 1000pln ?
W 1999 byłem na praktykach w ASO Fiata i przyjechał młody łepek CC (czy tam go przywieźli, bo zapłonu nie miał, paliło cewki) i winny okazał się moduł zapłonowy. Elektromechanik poszedł do magazynu i przyniósł moduł (jeszcze na próbę), a później poszedł zapytać o cene i okazało się 1200pln. Elektryk był zdziwiony, Ja myślałem, że usłyszałem za dużo zer 😀 ,a właściciel jakby zzieleniał i musiał wykonać telefon – w końcu smętny oznajmił, że bierze, widać mama się zgodziła. Byłem w takim szoku, że nie pamiętam jaki to silnik był, ale chyba 700.

Co do swapowania CC700 w ładnym stanie, to osobiście skusiłbym sie nie na 900, a na 800 z Tico, lepiej z Matiza na wtrysku wielopunktowym, jednak Tico ma słabą budę ,a silnik jest lepszy niż CC900, więc łatwo pozyskać napęd.


benny_pl Said:

sassin: ja za swojego 700tke dalem 600 ale moj z gazem byl :) i tez wlozylem sporo, ale niczego nie zaluje, nienawidzilem w nim tego silnika 700 i skrzni a kochalem cala reszte :) kupuj 900tke bo warto, ja tez wole CC od SC (tak, za okragle)
KGB: a na zlomie kupil by ten modul za 50-100zl wtedy, nawet z eleganta by jakos dzialal zapewne, choc nie probowalem, a moze i probowalem bo probowalem rozne i nie pamietam ktore sa z czego, swoja droga jak on to zepsul??? toszto niezniszczalne jest, akumulator odwrotnie podlaczyl czy co?

co do swapu 700 na 900 to po pierwsze wole 900tke 4 cylindrowa na lancuszku od jakiejs paskowej 3 cylindrowki (3 cylinry sa dobre w 2sowie a nie w 4sowie)
a po drugie 700tke wywalasz razem z belka, skrzynia, wajchownikiem biegow, wydechem przednim i srodkowym, chlodnica i elektryka i zakladasz w to miejsce 900tke z w/w elementami, NIC przy tym nie zmieniajac w nadwozi i przykrecajac jedynie srubki, bo wszystko pasuje i zajmuje to 3 dni na spokojnie dlubiac.
a jak bys chcial wsadzac ticowy/matizowy naped to od mocowan przed poloski, przeguby, wajche biegow, wydech a konczac na elektryce trzeba by dopasowywac i kombinowac, nie wydaje mi sie ze 2 tygodnie by starczyly…


benny_pl Said:

http://otomoto.pl/skoda-inny-1203-sanitka-C34160653.html dla konesera, 1203 pomalowana sprezarka z rozmachem, z rejestracja, a potem dopiero szpachlowanie, A CO!


notlauf Said:

nie pasowałby, silnik do kei vana musi być od kei vana, bo jest leżący


Dr.Benz Said:

@KGB: Wiem, że były już wtedy PLN, ale w powszechnej świadomości miliony krążyły jeszcze długo. Co do możliwości zakupu 125p, za 4000 PLN to oglądałem kilka sztuk i zwykle stan podłogi był w nich taki, jak w aucie Freda Flinstona.
Mój kaszel był blacharsko idealny i dzięki temu sprzedałem go po roku za cenę zakupu.


Yngling Said:

@sassin CC700. 5,5l/100km przy 125km/h – zapisz sie do Stowarzyszenia Płaskiej Ziemi.


benny_pl Said:

Notlauf: dzieki, tak myslalem… gdyby bylo tak pieknie to on sam by wymienil na ticowy silnik 😉


sassin Said:

@benny tak nakręcasz że zaraz znowu poprzeglądam oferty…
@Yngling jakbym też na codzień woził ziemniaki transitem albo jakimś innym actrosem to też bym się dziwił.


Carycatura Said:

Gdyby malar miał z przodu nerki to byłyby tu same ochy i achy, a tak… ech. Z Pandą było podobnie a nikt nie ma wątpliwości co do zalet każdej nowej generacji. Po prostu nie powinno się tłuc za długo złomu. Malar był git.


KGB Said:

@benny_pl:
Moduł sam się zniszczył, tzn. zepsuł – może się zepsuć jak wszystko.
Gostek nie sprawiał wrażenia, jakby wiedział gdzie olej sprawdzić, więc wątpię, żeby podjął podpinania aku.
Co do swapa, to jasne, że włożenie silnika, który nie siedział seryjnie jest dużo trudniejsze, ale to mały silnik, więc łatwiej taki zmieścić.
Możesz uważać jak wolisz, jednak dla mnie silnik z Tico/Maruti jest lepszym silnikiem niż ohv900 Fiata. Nigdy nie posiadałem takiego auta, ale kilkoma jeździłem i do takiego wniosku doszedłem (ale gaźnik w Tico jest rownie udany jak gaźnik w aisan w 900 ,więc wolałbym wtrysk z Matiza, albo gaźnik z Maruti).
Powiedzmy, że moje przekonanie do R3 nie wzięło się znikąd, bo kilka lat ujeżdżałem Charade 1.0GT (tu to dopiero jest świetny gaźnik, oprócz miliona rurek podciśnienia jak w Tico, dochodzi jeszcze pół miliona rurek od nadciśnienia sprężarki). Co ciekawe to z dekadę temu w CKMie był wpis/wzmianka (artykuł to chyba słowo zbyt dużego kalibru jak na CKM) o motoryzacyjnych obciachach i tam załapała się taka opcja :”gdy silnik twojego samochodu ma TYLKO 3 cylindry”. Akurat w tym czasie jedynym powszechnie dostępnym autem z 3cyl było właśnie Tico,Maruti i Matiz – nawet Yaris miał 1.0 4cyl, a istnienia Daihatsu nie byłem jeszcze świadom.


Trebor Said:

Jak dla mnie Tico ma jakieś szanse z Fiatem tylko w seryjnej wersji. Przestaje mieć choćby ślad przewagi jeśli w Cinquecento zostanie nawet niewiele zmodyfikowane. Fiat ma bardzo duży potencjał i można z niego zrobić na prawdę szybkie i dobrze jeżdżące auto. Ile CC jeździ w KJS-ach a ile Tico… Pomijając fakt, że Tico wygląda jak glut z nosa.


Angry Said:

Odwrotne podpięcie aku nie pali cewki ani Nanoplexu, sprawdzone organoleptycznie – usmaży się “tylko” mostek w altku i przewód ładowania od altka do rozrusznika.

A cewka pada sama z siebie, nawet chińska będzie długo działać. Nanoplex jest prawie niezniszczalny.


Meth Said:

“Jak dla mnie Tico ma jakieś szanse z Fiatem tylko w seryjnej wersji.[…] Ile CC jeździ w KJS-ach a ile Tico… ”
Tylko kto kupuje nowe auto z salonu aby coś w nim dłubać? Pomijając już to że Tico ma drugą pare drzwi.
A co do KJSów- tu bardziej chodzi o dostępność i możliwości, niż o ilość dłubania. Kupujesz “sportinga” i już możesz się bawić, brak mocy? To zakładasz 1.2 na monowtrysku z Punciaka i masz już 75 koni przy masie jakiś ~700kg. Przełożenie silnika robisz samemu w garażu, bo raczej każdy “dłubacz” będzie w stanie pospinać wtryskiwacze czy przełożyć komputer. Tyle. A co zrobisz by podnieść moc w Tico? Poza tym, widziałeś sportowe twarde sprężyny i amortyzatory do Tico? Ja też nie.


benny_pl Said:

KGB: jaki gaznik Aisan w 900?! Aisany byly w 700tkach i to w czasie gdy 900tka miala juz monowtrysk (jakos od 95r bodajze) wczesniej 900tka miala Webera niezniszczalnego i nieskomplikowanego, 700tka zreszta tez webera/fosa, a co do Aisanow to one nie sa wcale straszne, jak cos jest zle to trzeba znalesc i wymienic sparcialy wezyk, a najlepiej to wszystkie odrazu bo skoro zgnil jedn to zaraz reszta tez zdechnie


es Said:

“W każdym razie bez problemu nadąża za nowoczesnymi, pięknymi i błyszczącymi samochodami, które mają to do siebie, że po wciśnięciu gazu osiem sekund zastanawiają się, czy to już, czy jeszcze nie. W tym czasie gaźnikowe Cinquecento reaguje od razu i idzie jak wściekłe. Dopiero aktualnie wypuszczane modele przestają mieć tego koszmarnego laga typu „wtrysk sterowany elektronicznie komputerem głupszym niż ZX Spectrum” i po naciśnięciu gazu obroty pojawiają się natychmiastowo. Potrzebowaliśmy dwudziestu lat, żeby opanować problem, który nie występował w autach gaźnikowych.”

Jeżeli mogę spytać, to który model w ten sposób reaguje?


KGB Said:

@Meth: “To zakładasz 1.2 na monowtrysku z Punciaka i masz już 75 koni ”
60KM w 1.2 SPI ,żeby mieć 75KM to 1.2 MPI

@benny_pl:” jaki gaznik Aisan w 900?! Aisany byly w 700tkach i to w czasie gdy 900tka miala juz monowtrysk”
Racja, pomieszały mi się te gaźniki z silnikami.


slavek83 Said:

Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1