zlomnik.pl

Home |

Pieniądze na stół, czyli grzybologika 2

Published by on July 13, 2015

Dawno już nie było dobrych, soczystych historyjek z grzybami. Żałuję, że tę mogę opowiedzieć dopiero teraz. Gdyby zdarzyła się rok temu, trafiłaby jeszcze do mojej książki typu ebook “Grzybologika”, a tak możecie sobie ją pobrać jako suplement. To chyba ostatnia historyjka z grzybami, bo zniechęca mnie ona do kolejnych kontaktów z ludźmi tego pokroju i już mam ich trochę dość.

Zaczęło się od tego, że bardzo chciałem pojechać zobaczyć Beskidzki Rajd Pojazdów Zabytkowych. Mój dobry kolega znany jako “Buckel” lub GC był jednym z organizatorów. Udało mi się wreszcie rzutem na taśmę zobaczyć park maszyn tego rajdu – nie w całości, bo była to już porajdowa niedziela gdy wszyscy jechali do domu, ale i tak widziałem auta, których albo nie widziałem jeszcze nigdy, albo nie widziałem od lat: jak Lloyd Alexander, OSI-Ford Taunus 20M czy Mazda Luce / 1500. Że nie wspomnę o pięknych Tatrach: T57, T87, 603…

Wycieczkę na metę Rajdu Beskidzkiego postanowiliśmy połączyć z wizytą zakupową w pewnej miejscowości gdzieś między Bielskiem-Białą a Cieszynem, celem obejrzenia wystawionego na sprzedaż Seata 850 z 1973 r. Cena nie była z tych najniższych, ale opis jakże zachęcający: “Autko w bardzo ładnym stanie jak na tyle lat, po blacharce i malowaniu w zeszłym roku”. Miły dla oka kolor, czarne blachy – porozumiałem się telefonicznie z żoną właściciela (to ona odbierała telefon) i umówiłem się na nasz przyjazd. Szkoda, że już przez telefon kilka razy padło pytanie “ale czy jest pan zdecydowany? na pewno go pan bierze?”. Gdybyż można było wepchnąć pieniądze do słuchawki i przejąć po drugiej stronie…

Z bazy rajdu do bazy Seata 850 jechaliśmy jakieś 15 minut i bez problemu znaleźliśmy gospodarstwo. On rzeczywiście tam stał: od 30 lat u jednego właściciela, 42-letni Seat 850. Dalsze wydarzenia, które jednak nastąpiły, skłoniły mnie do napisania tryptyku z tej historii.

AKT 1: PIENIĄDZE NA STÓŁ
Dokonaliśmy oględzin wizualnych (o tym w części drugiej) i zażyczyłem sobie uruchomienia silnika. Silnik odpalił, pochodził chwilę i zgasł. Nie widać było, żeby dymił.
No dobrze. Ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie zakupu auta za konkretne pieniądze bez jazdy próbnej. W porządku, właściciel nie robił problemów. Wsiadł i przewiózł mnie 2-3 km z taką prędkością i z takim ryzykiem, jakby chciał pokazać, jak ten samochód fantastycznie bierze wiraże, jak rewelacyjnie przyspiesza i niesamowicie hamuje. Gorzej, że w połowie przejażdżki napomknąłem, że ja też chciałbym się przejechać.
“Raczej nie” – odpowiedział właściciel. Poprosiłem jeszcze raz. Przestał odpowiadać. Żona ostrzegała, że mąż słabo słyszy. Wróciliśmy do gospodarstwa. Na moje prośby o przejażdżkę już nie reagował.
W końcu mówię, że przejechać się to pan nie chce dać, ale pieniądze to pan chce.
O. To go zainteresowało. Pieniądze. Tak, pieniądze. Trzeba położyć pieniądze na stół i wtedy będzie przejażdżka.
Moja reakcja była krótka: po moim trupie. Najpierw przejażdżka, potem negocjacje ceny. Nie – mam “pokazać pieniądze”.
Tak już niestety mam, że łapię wkurwa na grzybów. Jak już go złapię – pozamiatane. Gdybym był tam sam, bez GC, to po takiej wymianie zdań wsiadłbym do auta i odjechał żłobiąc koleiny w podwórkowym klepisku. I nie ma tu znaczenia, że mam 400 km do domu. Wkurw to wkurw i realizuję go w całej rozciągłości. Zapewne to nieprofesjonalne, a wręcz niebiznesowe, jak ocenił to GC. Ja bowiem siedziałem już w moim Peugeocie z zapalonym silnikiem, a GC przekonywał jednak właściciela, że nie występuje taka możliwość, że ja podczas jazdy próbnej w coś przywalę i ucieknę i że zabezpieczenie stanowi mój samochód stojący na podwórku. Dodajmy, że podczas gdy to ja byłem przewożony (i to naprawdę z piskiem opon na zakrętach), to nie podniosłem kwestii kto będzie opłacał moją rehabilitację, gdy zdarzy się wypadek…
Padła druga propozycja: ja daję „depozyt” 1000 zł i mogę jechać.
Nie zgodziłbym się nawet na depozyt 5 zł. Nie ma takich zasad, nie ma takiego bicia synek, albo dajesz się przejechać, albo dziękujemy, dobranoc.
W końcu żona przemówiła mężowi do rozsądku i zasiadłem za kierownicą Seata 850. Sprzęgło – względne, hamulce – biorą głęboko, ale nieźle. Nawet lepiej niż ryby w Wiśle. Gorzej, że samochód straszliwie się dławił, krztusił i nie chciał jechać. „Wczoraj działało” – zapewniał zdenerwowany właściciel. Nie wątpię. Po pierwszej jeździe próbnej nastał czas napraw. Przedmuchano dyszę, poprawiono kopułkę (aparat zapłonowy oczywiście od Łady). Druga jazda próbna – to samo. Wczoraj działało!

Ogólnie wątpię żeby ta usterka była poważna. Mechanika auta – na czwórkę. Zgrzyta drugi bieg. Zaniepokoiłem się świecącą na ciepło kontrolką PRESION, ale GC wytłumaczył mi że tak jest normalnie.

AKT 2: Z RODZINĄ NAJLEPIEJ NA ZDJĘCIU
„Po blacharce” to bardzo ciekawe, pojemne określenie. Tak mówił o swoim aucie właściciel. Właściwie o martwym pacjencie leżącym w kostnicy też można byłoby powiedzieć, że jest „po operacji”. Jeżeli na rdzę położysz szpachlę pod gołym niebem, na deszczu, a potem pomalujesz to pędzlem, to auto jest po blacharce? No jest. Przez jakieś dwa tygodnie będzie wyglądać ładnie. Co, jeżeli nie zdążysz sprzedać w tym czasie?

Powiem Wam jak to było według mojej oceny. 850-tka po wielu latach szczęśliwej eksploatacji zardzewiała w naturalny sposób. Właściciel szukając oszczędności oddał samochód do zrobienia „rodzinie” – bratu kogoś tam, dokładnie nie słyszałem. Prawdopodobnie było to w ramach przysługi – trudno stwierdził. Przyznał, że parę miejsc szpachlował sam, no i akurat zaczął padać deszcz.

Rok później samochód wygląda jak wielki, napęczniały bąbel rdzy, który za chwilę wybuchnie i wybiegną z niego jadowite rdzobaki, a te rdzobaki pożrą inne samochody w okolicy. Mam taki pomysł na horror: jeden samochód się zaraża i robi mu się rdzawy purchel, z niego wychodzą larwy i gryzą całą blachę w promieniu kilometra. Nikt nie może ich powstrzymać, bo wszystkie przedmioty do ich powstrzymywania są wykonane z metalu i rdzobaki je zjadają zanim zdążysz zareagować.
Na 850-tce nie ma chyba ani jednego elementu – z wyjątkiem może dachu – który nie wymagałby interwencji blacharskiej i to nie w garażu, a u fachowca za konkretny piniondz. Purchle na masce, popękana szpachla, słabo wstawiony próg – drzwi się nie bardzo zamykają, cały dół auta polakierowany nie tyle „barankiem” co jakimś wielkim tłustym capem. Lakier typu baranek kojarzy mi się z lakierem pofalowanym, a nie o strukturze żwiru przylepionego do blachy. Nie widziałem czegoś takiego jak żyję. I to jest prawdziwy powód decyzji sprzedażowej.

Naprawdę z dużo większym zainteresowaniem podszedłbym do tego auta, gdyby było w naturalny sposób zardzewiałe i nigdy nie robione. Wtedy robisz je dla siebie, co oczywiście odpowiednio dużo kosztuje, ale robisz na gołej substancji, czyli widzisz dokładnie co i gdzie jest wyrdzewiałe i jak sobie z tym poradzić. W przypadku tej 850-tki zaszła sytuacja najgorsza z możliwych: wszystko zrobiono źle, w związku z czym wszystko jest do poprawienia – i nie wiesz, jakich patentów użyto i ile szpachli trzeba będzie zdjąć, co naprostować, co wyciąć. Poprawianie po kimś jest gorsze niż zrobienie od podstaw. Ponadto nie wątpię, że praca wykonana nad 850-tką mimo wszystko coś kosztowała, jest zatem świetnym pretekstem do podniesienia ceny.
Wytłumaczyliśmy, a właściwie GC wytłumaczył, że ten samochód w tym stanie nie jest zabytkowy tylko jest do natychmiastowego remontu blacharskiego. Ta informacja raczej nie „zażarła”, tzn. spotkała się z głębokim niezrozumieniem i wymijającymi odpowiedziami typu „ale mam do niego dwa kluczyki”, „ale są oryginalne fotele” itp. nic nie znaczące dla mnie informacje. Zaproponowaliśmy cenę obniżoną o koszt remontu blacharskiego. Odpowiedzią było tylko potrząśnięcie głową. Wsiadłem w Peugeota i wróciłem 400 km do Warszawy.

I tak dzięki opanowaniu, umiejętnościom negocjacyjnym GC i temu, że był „z tela” (stamtąd) i mówił do starszych państwa po ichniemu, udało się załatwić wiele, z jazdą próbną na czele. Mnie zapewne by już dawno tam nie było. Nie zdecydowałem się na Seata, bo za proponowaną kwotę plus koszt remontu można kupić sobie ciekawsze auto z lat 60., a nie z 70. Ponadto bałem się patenciarstwa, z którym tyle czasu zeszło mi przy Carry. To typowy polski pojazd naprawiany dziesiątki razy różnymi metodami, najczęściej bez pieniędzy, i to nie jest nawet takie złe (po prostu takie były realia), do momentu jak nie policzysz na nim purchli i pęknięć szpachli. Do wyrzucenia jest też tylny zderzak i ozdoba na przednim pasie.

AKT 3: TELEFON
Zamiast do Warszawy, musiałem jeszcze pojechać do garażu koło Nowego Dworu. Minąłem już Leszno, gdy nagle dzwoni mój telefon. Szczęśliwie mogłem zjechać akurat na parking w Roztoce. To dzwonił właściciel Seata.

– jak wam nie wstyd!
– za co?
– na starym człowieku takie triki robić. Zepsuliście mi samochód i chcieliście mnie oszukać.
– w jaki sposób?
– JUŻ WY WIECIE W JAKI!!! JA TU ZNALAZŁEM USTERKĘ I WIEM KTO TO ZROBIŁ!!!
– jak mogliśmy coś zepsuć, skoro pan nie odstępował auta na krok i nigdy nie byliśmy sami przy wozie, ani przez sekundę?
– JUŻ JA WIEM! JA WIEM! OSZUŚCI!!!
– to pan powinien mi oddać pieniądze za podróż za te kłamstwa w opisie – powiedziałem i rozłączyłem się. Więcej nie zadzwonił.

No tego to jeszcze nie było, żeby grzyb dzwonił i wygrażał mi za to, że nie kupiłem jego samochodu, mało tego, oskarżał mnie że go zepsułem. Dlatego też mam dość grzybów i następny projekt będzie „kup i zrób”. Kupię i zrupię: tylko jeszcze nie mam pojęcia, co.

Zdjęcie niepowiązane




Comments
Sikor Said:

Zgrzytająca dwójka, hehe, prawie każda 850 to ma, miała lub będzie miała 😀 A Wy się czepiacie!

BTW:
Ten?


Mateusz Szymański Said:

Nie zadawaj się więcej z tymi grzybami, bo w końcu Cię zarażą tak jak ten Seat ma zarażać rdzą w Twojej nowej produkcji :)


notlauf Said:

Linków do ogłoszeń nie wrzucamy! Dziękuję!

Sikor:
ten. Zdjęcia są NIE_AKTU_ALNE.


krass Said:

W końcu trafiłeś na prawdziwego grzyba. Dobrze.

Bo w Grzybologice to były same mile dziadzie.


Autosalon Said:

ja ma takich grzybów 5 w tygodniu.
Ich auta to druciarstwo a opowieści na temat ich stanu są zupełnie z zielonego lasu.
Jestem uodporniony, nawet mnie to bawi jak grzyby się wiją w swoich kłamstewkach.


TJAK Said:

Darmowe DLC do Grzybologiki.


Sikor Said:

Szczerze mówiąc, to śliniłem się do niego już jakiś rok temu, bo mi się zatęskiniło za moją exosiemsetpięćdziesiatką. Ale jak zobaczyłem, że było jechane po zbiorniczku wyrównawczym i lampce oświetlenia silnika, na słupku przy zawiasach jak w każdej 850 wystaje rude spod lakieru, a tylne ranty są ulepione ze szpachli to przy tej cenie odpuściłem i nawet nie dzwoniłem. Już jedną taką miałem 😉 A sam samochód jest genialny.


notlauf Said:

Zgadzam się, jestem zszokowany jak to doskonale jeździ.


Qropatwa Said:

Pewnie jak trzasnęliście drzwiami to odpadł płat szpachli o powierzchni małego państwa i stąd wkurw.


krzysiek Said:

Problem z dymem przy bezpiecznikach w Carry rozwiązany?


notlauf Said:

nie, ale to proste jak drut.


Sikor Said:

Ja po posiadaniu tego wynalazku wcale się nie dziwię Hiszpanom, że nie chcieli 126.


darekbb Said:

Miesiąc temu zrobiłem przelew za grzybologikę, nie mam jej do tej pory :(


notlauf Said:

darekbb to niemożliwe – napisz maila na zlomnik@zlomnik.pl, zaraz sprawdzę (koniecznie podaj mail jaki podałeś w tytule przelewu)


psychop Said:

Jeszcze kilka nieskutecznie zakończonych wizyt typu “bierz lawetę” i zawiąże się grzybiarska bojówka która zrobi ci zajazd pod domem.


atropos Said:

Białego Seata 850 z kartką “sprzedam” widziałem u mnie na wsi (Ustroń) dwa tygodnie temu pod Carrefour – zakładam, że to ta sama sztuka. Grzyby żondzo!


notlauf Said:

atropos, nie – ten jest czerwony. A masz może zdjęcie?


perz Said:

eee,daje pińset abo niech se zgnije,co tu jest dobrego?szyby?tysz porysówane.do kasacji lepsze jado. silnik kaput,opony zrzesiałe,blacha zgnito zakitowano.na złomie trzy stówki może wam dadzo,pasuje? zawracota mi gitare zgniłkiem,kto mi za paliwo wróci,tyleżem kilometrów na darmo specjalnie dymoł,miało być auto,a co to jest?opłacajcie oc jeszcze ze 20 lat tak dla pewności,jak nie zgnije,to może jaki piniondz wnucki weżmio.powodzenia.Tak im trz było pedzić,a nie cyrtolić sie z łobuzami.Tak mi taki jeden 125p po sanitarce zgnitego z deka przez telefon polecał,a toto nawet ceny złomu nie warte było(drzwi zgnite,progów brak,silnik i alternator kwiczy,jak świnie w rzeżni
),bo trzeba rozbebeszyć i zawieżć.też sie przewieżć nie dał,a piszczały elementy z powodu tarcia jak on delikatniuśko (jak z niedotartą panną) się obchodził podczas jazdy.,,Chamstwo cza zwalczać siłom…” Jan kobuszewski w kabarecie o fachowcach tak uczył


cyna66 Said:

Ej panie Złomnik nie wstyd panu tak psuć cudze fury? Pewnieżech wsadził mu moduł komfortu z vektry c i teraz sie rypie!


damianyk Said:

to grzybologika jest jeszcze w sprzedaży? Myślałem że się nakład wyczerpał. Już wysyłam maila!


notlauf Said:

Powiem tak, ten samochód był w gorszym stanie niż Carry, za które dałem 2200 zł (a remont wyniósł mnie dwa razy tyle).


jedna_brew Said:

no cóż, takie to są wyniki zderzenia oceny własnej z obcą. chłopek się natrudził ze szpachlą bo do blacharza było za daleko a placu wokół domu dość i jest gdzie robić. a tu przyjeżdzą synek niy wiadomo skond, po polsku sie dogadać nawet nie potrafi i jeszcze mo pretensje o jazde próbną… popieram grzyba w 100% 😉


Nano Said:

Jak kiedyś zaproponowałem za motocykl 2/3 ceny wywoławczej (dodam, że wywoławcza była niezbyt realistyczna) to usłyszałem: “Panie, za tyle to mi się nie opłaca, już wolałbym komuś dać w prezencie”. Sprzęt był bardzo niszowy i specjalnie odczekałem 2 tygodnie żeby powisiał w internecie i nie cieszył się zainteresowaniem.

Ale nie, nie sprzedam, bo jak sprzedam taniej niż kupiłem to stracę, a póki stoi i wrasta w ogródk (na ganku w tym przypadku) to nie tracę, bo go mam. ZAMROŻONY KAPITAŁ!


Cham w Audi Said:

To taki czerwony z pieskiem na desce? Na zdjęciach wygląda malina. Ale to tylko zdjęcia…


Cham w Audi Said:

Ja trochę ponad miesiąc temu przymierzałem się do Saaba 9.5 3.0TiD. Wszyscy wiedzą jaka to mina. Właściciel (młody człowiek) po oględzinach stwierdził że nie zejdzie z ceny ani złotówki. Więc pojechałem do domu. Poczekałem kilka dni aż ogłoszenie powisi (a wczesniej wisiało już kilka miesięcy) i zadzwoniłem do właściciela z propozycją raptem 500zł niższą. Tylko 500 zł przy całkiem pokaźnej kwocie (nie było to auto z tych za 3000 z rozlecianym silnikiem). Nie zgodził się, auto wisi dalej, a ja kupiłem coś innego.
Może to i dobrze.


notlauf Said:

Zdjęcia są NIE AKTU ALNE!!! W rzeczywistości jest całkiem inaczej!!!


cooger Said:

Ja do aut “po remoncie blacharskim” podchodzę ze zdwojoną ostrożnością. Zazwyczaj to kible. Te “od pierwszego” też przereklamowane – oglądałem jakiś czas temu taką 306 – z silnika się lało jak z kranu, auto poobijane z każdej strony, rdza wyłaziła z tyłu – całość do czyszczenia do gołej blachy i malowania. Dodatkowo nic o aucie nie wiadomo bo właściciel ma zaniki pamięci. Nie chciało mi się nawet ceny targować (bo facet musiałby z ceny ze 1000 odpuścić a w to nie wierzyłem). Na drugi dzień ta sama fura stała u handlarza. 1000pln drożej. Jedyna taka, od pierwszego, czarna blacha, zobacz!

P.S. 850-ka mi chodzi po głowie od dawna. Mam tylko nadzieję, że nie byłoby tak jak z 500 – wystarczyło mi kilka godzin jazdy tym autem i już nie bardzo chcę je posiadać. I nawet nie chodzi już o niezsynchronizowaną skrzynię – po prostu mogłem patrzeć na świat wystawiając głowę szyberdachem.


jedna_brew Said:

znalazłem to ogłoszenie, na zdjęciach wygląda nie najgorzej… tylko cena trochę wygórowana…


Cham w Audi Said:

J myślę, że za stan jak na zdjęciach to cena nie jest wygórowana. Problem w tym że zdjęcia NIE AKTU ALNE :)


jedna_brew Said:

no żem siem wuaśnie zorientowau żę NIE AKTU ALNE…


bigtom Said:

O tego tu chodzi?


atropos Said:

notlauf – uciekł mi drań jeden, nie zdążyłem zrobić fotki. Jeśli go gdzieś spotkam to Ci prześlę na @


Jerzy Said:

No tak biedny staruszek dbał o samochód całe życie bardziej niż o własną żonę, części w Peweksie kupował, nawet przez stan wojenny go przechował i uchronił przed rekwizycją, a teraz przyjeżdżają warszawskie cwaniaczki i za psi grosz chcą wyrwać… a jak nie dał, to jeszcze po złości zepsuli…;)

i jak tu żyć w takim kraju pani premier…


Sikor Said:

@cooger
850 jest zaskakująco wielkie w środku jak na swój zewnętrzny gabaryt. Mam190 cm wzrostu, a nawet fotela nie trzeba było do końca odsuwać. Niestety jako typowy Włoch jest stworzony do “gorylich” proporcji, czyli ludzi, którzy podciągają skarpetki bez schylania się.

Silnikowo też całkiem przyzwoicie, zleży na którą wersję się trafi, ale moja średnia (OIDP 37KM) zamykała licznik, będąc w stanie nieznanym.


Yossarian Said:

Podejście “brak jazdy próbnej” albo “jazda tylko po wyłożeniu kasy” jest nie tylko grzybowe – przy kupywaniu BMW też się często zdarza. Im bardziej dresowaty właściciel i bardziej szrotowaty samochód, tym częściej spotykane. Dlatego to moje wzbudziło zaufanie, bo gość tylko zapytał się, czy dlugo mam prawo jazdy i dał się przejechać, mimo śniegu i lodu. A co ja się potem z tym autem miałem i mam…. 😛


markus Said:

Najgorszym typem grzyba nie jest grzyb wiekowy (biologicznie uwarunkowany), a grzyb mentalny (niezależny od wieku).


kierowca bombowca Said:

Czasem mam wrażenie, że niechęć do jazd próbnych wiąże się z tym, że tylko właściciel wie jak kupę rdzy, grzybopatentów i dawno niewymienionych części eksploatacyjnych utrzymać mniej więcej na drodze :)


fisher78 Said:

Przy zakupie różnych samochodów występują różne dziwne zagrania. Również w przypadku aut nowych. Oto co ostatnio spotkało mnie w salonie Fiata.
Wybrałem się tam mniej więcej przed szóstą i o 17.45 stanąłem przed szeroko otwartymi drzwiami salonu. Wchodzimy z żoną do środka i kierujemy się do “pięćsetki”. Kompletny brak zainteresowania ze strony obsługi, która gdzieś się pochowała. Tylko jakiś sprzedawca z głową w chmurach przechodzi koło nas Wsiadamy do auta, oglądamy, siedzimy tam kilka minut – wtem! Słychać trzask zamykanych drzwi. Wyskakuję, dopadam klamki – facet już zamknął salon. Z nami w środku. Więc w te drzwi stukam i pukam. Facet wrócił się, otworzył i z pretensjami:
– A co Pan tu robi?
– Jak to co – odpowiadam – jestem klientem. Przyszedłem obejrzeć samochód.
– Ale jak Pan tu wszedł?
– Normalnie, głównym wejściem, byłem przed szóstą.
– Już nieczynne, proszę stąd iść.
Kiedy czasami spaceruję po galerii handlowej i są wystawione samochody z rzadka je oglądam. Jeśli już to ma miejsce, że zatrzymam na jakimś wzrok, prawie natychmiast przybiega dziewczyna sprzedająca te cacka i zaczyna się mną, potencjalnym klientem interesować. Tymczasem w salonie fiata obyczaje sięgające najlepszych wzorców z polmozbytu. KLIENT JEST INTRUZEM. Przeszkadza w surfowaniu po necie, zawraca dupę, nie pozwala zamknąć sklepu 15 minut przed czasem. Mniej więcej z tego (a także innych powodów) fiat jako marka jest tam gdzie jest, a wkrótce go nie będzie.


rosenkranz Said:

@fisher: to ja mam dokładnie odwrotnie, jeśli wchodzę do sklepu i w moją stronę pędzą rekiny z chóralnym dzieńdobryczymogęwczymśpomóc na ustach to od razu uciekam


Beetle Said:

Zgadzam się z przedmówcami. Samochód który przeszedł remont blacharski na krótko przed sprzedażą jest potencjalnie bardzo ryzykownym zakupem.


kierowca bombowca Said:

@Beetle

Większość samochodów używanych sprowadzonych z zachodu przeszło konkretny “remont blacharski” na krótko przed sprzedażą 😀


beny Said:

Czy jest opcja zakupienia grzybologiki, jesli tak to w jakiej cenie?


notlauf Said:

jest opcja, wystarczy napisać pod grzybologika@gmail.com. Przyjdzie instrukcja i cena.


zwolak Said:

Co wy macie z tymi jazdami próbnymi przy zakupie używanego auta? Jak kupujecie mieszkanie, to też sobie mieszkacie przez chwile? Jak kogoś nie stać na kupno auta używanego i związane z tym ewentualne naprawy, to niech kupi sobie auto nowe, albo niech wynajmie rzeczoznawcę. Wiadomo, że w aucie mającym 30 czy 40 lat wiele rzeczy na pewno jest popsutych i że będą koszty związane z remontem. Wady zewnętrzne widac przy dokładnych oględzinach, a wady ukrytej żadną jazda testowa nie wykaże.


notlauf Said:

Co za bzdury, dostałem od tego wysypki


Mav Said:

@zwolak
Kurcze, nie dość, że kupuje właściwie tylko nowe, to też biorę na jazdę próbną.


lordessex Said:

Panie Zwolak, porównanie kupna mieszkania, do kupna samochodu jest wielce nie trafione. Jadza próbną to podstawa przy kupnie używanego samochodu. Rzeczoznawca też ci nie zagwarantuje na 100% że samochód jest sprawny, bo może być np. podstawiony.


Yossarian Said:

obvious troll is obvious


Jerzy Said:

Z tym “pomieszkaniem próbnym” przy zakupie mieszkania to jest genialny pomysł i powinien być stałą praktyką – tylko w ten sposób dowiesz się czy mieszkanie naprawdę jest ciche, pies sąsiadów nie wyje całe noce, a pijani goście nie dzwonią po północy domofonem z pytaniem “czy to agencja?”:)


zwolak Said:

Wysypki dostaje sie od czego innego. Ale ja nie o tym… Masz wyjątkowe skłonności do stania sie jednym z grzybów, którymi tak pogardzasz. Nie tolerujesz poglądów odmiennych niż swoje i wszelką odmienność mieszasz z błotem. Powtarzam: Jak ktos nie chce dać pokierować obcej osobie swoim autem, to nie powód żeby dostawać wk…wa i ryć sprzedawcy trawnik. Wystarczy sie grzecznie pożegnać i nie kupowac auta. Kulturą i wyważeniem więcej można zdziałać niż prostactwem. Podziękuj GC, że cie powstrzymał.


zwolak Said:

@Mav: Bo kupując nowe auto oczekujesz spełnienia komfortu, precyzji prowadzenia, itd. I musisz miec pewność ze to nowe auto je spelni. Kupując 30-40 letnie auto oczekujesz spełnienia marzeń z dzieciństwa. A to spelnia sie niezależni od jazdy próbnej. Albo oczekujesz sowitej inwestycji, ale to nie przy autach popularnych typu 850.


PanJakub Said:

Gdzie jest Carry po detajlingu?!


zwolak Said:

@lordessex: Jerzy ujął moje stanowisko doskonale. Jak ci używane auto nie podejdzie, to będzie je o wiele łatwiej opchnąć niż chatę.


notlauf Said:

Nie jestem dumny z tego że się wkurwiam. Nawet się z tego tłumaczę w tym opowiadaniu. Ale jeśli sprzedajesz samochód i nie dajesz się przejechać klientowi, to jesteś nie grzybem, tylko debilem. Debilizm polega na tym, że marnujesz czas innych ludzi. Ty im pokazujesz samochód, oni ci mogą pokazać pieniądze. Ty nie sprzedajesz, oni nie kupują. Świetna transakcja.


@zwolak – a jak sprawdzisz, czy hamulce działają, czy biegi wchodzą itd.? Np. szukasz niedrogiej, w miarę sprawnej używki – wywalasz kasę na ślepo, obejrzawszy auto z zewnątrz, czy porównujesz kilka-kilkanaście egzemplarzy by ocenić, którym najlepiej Ci się jeździ i który najlepiej rokuje w kwestii ew. dodatkowych kosztów? Bo ja jakoś wolę opcję nr 2.


zwolak Said:

To kwestia osobistych priorytetów. Niektórzy nie pożyczają auta, dziewczyny, pióra… Tak jest i musisz z tym sie pogodzić. Jak nie Ty, to przyjdzie inny klient, który nie będzie wybrzydzać, zapłaci kasę i weźmie towar.


zwolak Said:

@leniwiec: Najpierw pytam sprzedającego czy możemy pojechać z autem na przegląd, a potem jedziemy do diagnosty i wszystko sprawdzamy w warsztacie za przyslowiowa stówkę. Jak wizyta w SKP jest niemożliwa, to znaczy ze cos śmierdzi i lepiej odpuścić.


Jimmy Said:

Ludzie ratujcie bo mi odbilo! Tydzien temu mnie napadlo, zeby kupic skode forman i zeswapowac ja na vw 1.9d i nie odpuszcza… Niech mnie ktos sprowadzi na ziemie, powie mi do sluchu nt. debilnosci tego przedsiewziecia bo jeszcze kilka takich dni i wydazyc sie moze cos strasznego!


notlauf Said:

Szczególnie na wsi na Podbeskidziu w niedzielę aż roi się od diagnostów… nie wspominając że w odniesieniu do 40-letniego grata to ja jestem sam sobie wystarczającym diagnostą.


Trebor Said:

Można nie pożyczać auto i jest to bardzo zdrowa rzecz, jeśli to auto ma jakąś sensowniejszą moc bo nikt nie ma ochoty odwijać od drzewa swojego wozu. Ale jak sprzedajesz to musisz faktycznie być debilem żeby nie dać klientowi się przejechać, i tak rozstajesz się z autem.


pp47 Said:

Przypominam, że transakcja kupna-sprzedaży samochodu jest czynnoscią nieprzymusową, zależną wyłącznie od dobrej woli OBU stron. Sprzedający nie ma też żadnego obowiązku dostosowywać się do kaprysów cwaniaczka-handlarzyka (napisałem to określenie celowo, aby dostosowac się do poetyki tu używanej przez autora blogu, który uznaje, że nazywanie starszych ludzi “grzybami” jest i eleganckie i stosowne;-), który chce , bez ponoszenia ŻADNEJ odpowiedzialności za ewentualnie spowodowane szkody sam kierowacć oferowanym pojazdem, zupełnie mu nie znanym, gdzie ryzyko wypadku jest zatem podwyższone. Nie przedstawił on wszak włascicielowi ani żadnego ubezpieczenia, z którego pokryto by odszkodowanie za ewentualne szkody, jakie spowodowałby podczas jazdy próbnej, ani też nie godził się na pozostawienie depozytu (owe 1000 zł na stół) . Dowodzi to, że z góry planował unikanie odpowiedzialnosci za te ewentualne spowodowane przez siebie szkody, bo przecież w przypadku jego dobrych zamiarów pozostawienie tego depozytu (albo też inne pisemne! zobowiązanie do naprawienia szkód) nic go nie kosztowało,- jazda próbna bez uszkodzeń= depozyt wróciłby do niego! Tymczasem on od tego się uchylał!- chyba nie bez nagannej przyczyny.


notlauf Said:

musi Wam świetnie iść sprzedaż samochodów, nic dziwnego że ludzie narzekają że trudno sprzedać auto.


jonas Said:

Jak się jeszcze ktoś zastanawia czemu niektóre ogłoszenia wiszą i wiszą, to już ma odpowiedź – nie ma jazdy próbnej, nie ma oględzin na stacji diagnostycznej, nic nie ma oprócz umowy, pisz pan bo nie mam czasu.


Bebok Said:

A Ja zgadzam się z autorem.
Sprzedaż to transakcja w obie strony. Jak jemu zależy żeby sprzedać trupa, to pozwoli potencjalnemu klientowi się przejechać. W końcu i tak planuje pozbyć się jeszcze jego wozu. Alternatywą byłoby płacenie w banknotach wydrukowanych w domu, ale nie pozwolić właścicielowi auta ich dotknąć i przeliczyć przed podpisaniem kwitów. A że okażą się kserem… Trudno! Były jego i nie musiał ich nikomu pokazywać. Teraz się bujaj.


kuba_wu Said:

@jerzy & zwolak

Jerzy świetnie to ujął – takie “próbne pomieszkanie” to byłaby super sprawa, i pewnie wszyscy by tak robili, gdyby nie wiązało się z poważnymi problemami natury czasowo – logistycznej. W przypadku sprzedaży samochodu takich problemów jednak nie ma, więc nic dziwnego, że tego właśnie kupujący oczekuje, a sprzedający na ogół się nie wzbrania – no ja w każdym razie nigdy nie spotkałem się z oporami. Raz pewien gościu, nie wychodząc z domu, po prostu dał mi kluczyki “a, jedź Pan” – ten był dopiero wyluzowany :)

“wady ukrytej żadną jazda testowa nie wykaże” – Ależ wykaże wiele wad, które są “ukryte” tylko do momentu, gdy się sam przejedziesz (chyba że jesteś totalnym laikiem). Rozwijać nie będę, bo albo trollujesz (jak sądzę), albo się nie faktycznie znasz, więc szkoda trudu.


zwolak Said:

Jak sie sprzedaje auto prywatne raz na 5-10 lat, to odmowa pożyczenia obcej osobie auta nie jest żadnym dramatem. Przyznam jednak, że jak ktos robi interesy na kupnie-sprzedaży aut, to może mieć odmienną opinię.


Zonking Said:

😀 Dobry troll, auto bez jazdy próbnej kupuje.
Ja bym w życiu nie brał się za kupowanie Camry ’88 2.0TD zanim nie zobaczyłem, że w 4 osoby pow. 150 przyśpiesza dalej…


pp47 Said:

Ci, których tak bulwersuje fakt mojego zrozumienia dla odmowy oddania do przejażdżki auta potencjalnemu kupującemu (?) najwyraznie nie zauważyli, ze ja wcale nie mam za złe tym, co chcą sami wypróbować oferowany samochód! -ja mam tylko zrozumienia dla sprzedającego, ze nie chciał tego samochodu udostępnic obcej osobie o nieznanych umiejętnościach bez jakiegokolwiek zabezpieczenia odszkodowania, gdyby ten kupujacy w jego aucie poczynił szkody. Odmowa pozostawinie depozytu na pokrycie ewentualnych szkód ( która przeciez niczym nie groziłaby, jesli nic w aucie nie stałoby się) moze wskazywac na chęc wymigania się od odpowiedzialnosci przez próbującego.


JB Said:

@pp47
Czy w tym przypadku aby na pewno?


Beszot Said:

Ha! Mój Tata miał Seata 850. Sprzedał go w 1987 roku, zdążyłem się na nim pouczyć jeździć, siedząc Tacie na kolanach… Lubię wspomnienia związane z tym samochodzikiem. Ojciec narzekał na ciężki dostęp do silnika, z drugiej strony mało kto wierzył, że silnik był chłodzony cieczą – chłodnica była w komorze silnika z tyłu, równolegle do oparcia kanapy, brała powietrze spod samochodu.


Qropatwa Said:

Ta Luce była z Polski, czy z Czechosłowacji? Bom ciekaw, czy jest jakaś w Polsce, no i zazdraszczam, bo auto jest wybitnie ładne.


pp47 Said:

Do JB ,- oczywiście niczego nie można tu stwierdzic “na pewno” (oprócz tego, że umrzemy..;-), ale z punktu widzenia sprzedajacego nie ma to najmniejszego znaczenia. Ponadto jak uzasadnić inaczej, oprócz chęci uniknięcia odpowiedzialności, a w kazdym razie ułatwienia sobie manewrowania w razie poczynienia szkody, demonstrowaną i opisywaną niechęć do ustanowienia depozytu nawet w wysokości 5 zł na poczet wyrównania ewentualnie poczynionych szkód. . A już oburzenia, że starszy pan niechętny jest oddania we władanie komuś zupełnie nieznanemu swojej własnosci, i to komuś, który do tego demonstruje niechęc do FAKTYCZNEGO przyjęcia odpowiedzialności w razie spowodowania np. kolizji itp jest dla mnie całkowicie niezrozumiała.


Klakier Said:

kuba_wu:Miałem takiego samego luzackiego sprzedającego, aż sam nie wiedziałem co mam zrobić ,pojechaliśmy kupować furę dla mojej ślubnej pooglądaliśmy ,pomarudzili,pogadali z gościem pod blokiem,przychodzi jazda ładujemy się z żonką i dzieciakiem czekamy na gościa i co?…To jedźcie papiery są w schowku(briefy,srify,ubezpieczenie,książki pojazdu,przegląd+umowa podpisana in blanco na nimca bo fura z rajchu), po co ja mam tam siedzieć ja go znam…pojechałem ,wróciłem ,kupiłem taki byłem….


RMF Said:

W życiu nie kupiłbym auta bez jazdy próbnej ze mną za kierownicą. Kupowałem już kilka i NIGDY nie spotkałem się z opcją “nie dam” albo “chcę depozyt”… właściciel zawsze siadał sobie obok i widział co robię, a nawet w razie co zaprotestować. A ja mogłem poczuć jak chodzi sprzęgło, lewarek, gaz, czy są luzy w zawieszeniu, czy wskazówka temperatury nie idzie na czerwone pole itp… z miejsca pasażera wiele rzeczy się nie wyczuje, gdy właściciel wie jak je ukryć.
Przy kupnie Poldka wyszło mi że silnik dławi się powyżej 110km/h. Wcale się nie przeraziłem, kupiłem, wiedziałem co to. Przy Corsie wyszło, że nie odpala na benzynie (na gazie paliła) bo siadł przekaźnik pompy paliwa. Też kupiłem. Przy Transicie wyłapałem luz na tulei amortyzatorów i problem z przednim zawieszenie. Kupiłem. Ale wiedziałem co kupuję. Jak mi zaczynali kręcić już podczas rozmowy telefonicznej, to nawet nie jadę po auto, bo już wiem, że na miejscu wyjdzie jeszcze więcej dziwnych rzeczy. A koty w worku to NIE moja domena.

A bajki o owinięciu Seata 850 wokoło drzewa podczas jazdy testowej… helloł… to nie 300KM z napędem na tył kupowane w zimę przez nastolatka! Grono chętnych na takie auto jest niewielkie i składa się wyłącznie z ludzi, którzy wiedzą czego się po tym aucie spodziewać, a spora część z nich kiedyś już takiego/podobnego miała, wie na co uważać i jak tego nie zepsuć.


ddd Said:

Ostatni akapit wypowiedzi autora RMF ładnie wszystko wyjaśnia. Gotówka na stół, względnie spisanie małej umowy mówiącej o tym, że jak wpie*rze się w pierwsze drzewo są czasem spotykane ale w przypadku zakupu motocykli a nie 30 konnego rydwanu.


krzysiek Said:

Naprawa Carry prosta jak drut? Mam nadzieję że nie taki miedziany… A gaśnica jeździ z Tobą w aucie?


jasiek Said:

Te probne pomieszkiwanie przed kupnem mieszkania, domu, byloby mile widzianą praktyką. Niestety nie jest, po kupnie wychodzą niestety trupy z szafy.


Andziasss Said:

850 dawno nie widziałem, znaczy w PL.

Podkarpackie podejście do sprzedawania nie jest może miłe, ale przecież wyraźnie było zaznaczone że jest (już) po blacharce, więc opis rzetelny. No było, czy nie?

Kłopot jest chyba w statystykach niefortunnych zdarzeń. Notlauf po x-nsatej przeprawie z z tzw. Grzybem, już nie może tego zdzierżyć. Grzyb po x-nastej przeprawie z dającymi pińcet, też nie jest w stanie zdzierżyć. Rezultat jest taki “krajowy”: wszyscy obwiniają wszystkich, a auto zgnije sobie samo.

Kupowanie zaś samochodu “do jazdy” bez sprawdzenia jego zdolności motorycznych to jakiś absurd. Jeśli chodziłoby o artefakt do dioramy to co innego, ale do jazdy!?

Smutne jest tylko to obustronne domniemanie skrajnej nieuczciwości i oczekiwanie najgorszego. Samochód podczas jazdy próbnej na pewno ulegnie wypadkowi, a pies na pewno ugryzie, a kot na pewno roznosi świerzb, a jajko… wszystko źle. To co jest dobrze?, jak żyć? etc.

@Q: Czechosłowacja… chciałem interweniować, ale sam używam określenia NRD, jak jadę na terytorium NRD. Za to sami Czesi oraz Słowacy, tacy normalni obywatele z którymi rozmawiałem, uważają, że podział na CS i SK to była czysto polityczna jazda, podział wpływów i zysków i takie tam. Obywatele mieli przeciwko sobie niewiele, ale pokornie decyzje władz zaakceptowali. Tak, że na około, to jednak jest coś w tej Czechosłowacji Qropatwiej.


spruce Said:

Tak sobie czytam te komentarze i też nie wierzę, że można kupić samochód bez jazdy próbnej. Jak dotąd kupiłem tylko 1 samochód (mój pierwszy). Będąc gówniarzem stwierdziłem że potrzebny mi samochód, jakoś tak mimowolnie wpadło mi w oko clio 2. Poprzedni właściciel okazał się być niesamowitym fanem motoryzacji i spokojnym człowiekiem (nawet dzisiaj z chęcią przechyliłbym z nim kufel). Po względnych oględzinach (bo kupowanie używanego to przecież loteria) poprosiłem ojca, żeby udał się na stację diagnostyczną. W zasadzie po godzinie podpisywałem umowę bez jakichś oporów. Moja pierwsza jazda to była kilkadziesiąt kilometrów do domu. Wtedy nie miałem doświadczenia motoryzacyjnego. A dzisiaj? Zmuszony byłem wymienić sam wszystkie filtry kilkukrotnie, tłoczki hamulcowe, bębny, siłowniki w drzwiach, aku, silniczek wycieraczek, sprzęgło… i uwielbiam pobrudzić się po godzinach przy samochodzie. Jeśli ktoś nie czuje się mocny w ocenie samochodu to niech tego nie robi i tyle.


@zwolak – załóżmy, że w Twoim budżecie mieści się samochód, którego jeszcze nie prowadziłeś. Kupiłbyś w ciemno, nie wiedząc, jak to się prowadzi i czy będzie Ci np. odpowiadać zwrotność, działanie skrzyni biegów czy ergonomia? A co do pożyczenia – daj spokój. Normą jest, że właściciel siedzi obok.


St. Druciarz w firmie C&G Said:

przeszło mi przez ręce trochę motocykli, kupowałem motóry ze znajomymi dla nich. w tym przypadku ,dawanie pewnej cześci gotówki do łapy lub spisanie oświadczenia to normalka. taka specyfika przy ich targowaniu i objeżdzaniu. w przypadku aut to cebulactwo sprzedających.


zeki Said:

Ja bym też nie kupił grata bez posadzenia zadu i objazdu. To jest normalna praktyka w przypadku każdego samochodu nie tylko starego grata. Bez objazdu kupiłem ostatnio prizma, ale był to samochód, który brat mechanik znał od kilku lat, a serwisowany był w warsztacie, w którym pracuje od 23.

Dopiero jak się siądzie za kółkiem czuć różne rzeczy typu hamulce, zawieszenie itp. Odpowiedzialność? Właściciel siada obok i widzi co się dzieje. Przykład z mieszkaniem obróciłbym w ten sposób, że mam je kupić, ale nie mogę wejść do środka tylko zajrzeć przez drzwi wejściowe bo coś mogę przecież uszkodzić albo podwędzić. Kto by tak kupił? Wchodzisz i oceniasz czy kafelki nie odpadają, podłoga jest dobrze położona, nic nie cieknie i cała masa innych rzeczy. A efekt sąsiadów czy psa to są pozakupowe dodatki. W samochodzie też kilka rzeczy po zakupie wyjdzie.


benny_pl Said:

tez bym nie kupil samochodu bez jazdy probnej, ale grzyba rozumiem, bo mnustwo jest takich ktorzy sie umawiaja na chec zakupu tylko poto zeby sie przejechac i zmyc. ja jakis czas temu ogladalem golfa2 w automacie i powiedzialem ze go nie kupie, bo jest zbyt zgnily, ale strasznie bym chcial sie mimo to przejechac, nie bylo problemu, nawet fajnie sie jechalo mimo strasznego stanu blacharki :) i jestem wdzieczny za pozwolenie :) .
czasem sie zdarza ze ktos daje kluczyki “a jedz” – choc ja tego nie rozumiem, nie mam az takiego zaufania, jak sprzedaje to zawsze siedze obok… ale nie wyobrazam sobie nie pozwolic na jazde probna 😉


Bazyl Said:

Ale dwa trole…. Chyba jakaś rodzinka grzyba.


Andziasss Said:

@Benny, a jak kupujesz kolejne Xantie na zapas to one jeżdżą?


aronmen Said:

to ile benny_pl ma już Xantii na stanie ?


benny_pl Said:

samochody z przeznaczeniem na czesci oglada sie pod katem stanu interesujacych nas czesci, nie musza jezdzic 😉 zaleznie od ceny jeszcze 😉


benny_pl Said:

ale zato druga jezdzi jak nowa, oczywiscie XUD9, w koncu w automacie 😀 przebieg 100pare tys mil i po ogolnym bdb stanie widac ze prawdziwy – jedyna wada – angol, ale niebywala zaleta – stan i cena – 1400zl!
a ta trzecia to na przekladke (tez automat, 2.0B automat niestety zepsuty – oleju bylo za malo, szarpala az sprzegielka jedynki i dwojki ktos zniszczyl… dolalem olej ale to juz pomoglo jedynie na tyle ze dopiero trojka ciagnie – powyzej jakis 60km/h), no i ma identyczny kolor jak ta pierwsza wiec sie drzwi przydadza bo tam sa pogiete z jednej strony :)
a jak ktos by chcial to mam wiec do sprzedania dobry silnik XU10 (2.0mpi 8v) PSA
o ile sie nie myle to on ma ten sam blok co XUD wiec mozna sobie stuningowac np c15 albo berlingo na rakiete, bo mocy to on do cholery ma 😉


Tylko_TiD Said:

Sprzedając auto zawsze daje się przejechac… moj kolega tez dawał – ponad pol roku temu sprzedawał ok. 300-konne auto. Nie żaden klasyk, ot paroletnie auto, wyposażone we wszystkie możliwe trzyliterowe wspomagacze jazdy w stylu ESP, itp, etc, w dodatku z napedem na obie osie… Przyjachal ok 30-kilku letni klient, z niby ponad 10-letnim stażem. Zarzekał się, że nie raz jeżdził mocniejszymi autami i nie jedno takie mial. Dostal kluczyki, kolega zasiadł na fotelu pasażera, zapiął pasy i ruszyli spod domu. Do pierwszego zakretu klient jechal powoli, do drugiego dojechal szybko, na trzecim zakręcie chyba przecenil naped 4×4 i wypadł z drogi zanim właściciel zdążył powiedzieć żeby zwolnił. Auto zmasakrowane z każdej strony, klient się wypiął, sprawa skończyła się w sądzie… a właściwie się nie skończyła, bo trwa dalej. Podobne historie z motocyklami w rolach głwonych tez się osłuchalem. Tak czy inaczej auto dalej bede udostepnial do przejazdzki testowej przed sprzedaza, ale nie dziwie się ludziom, ktorzy nie chca tego robic. Szczegolnie jak czytam historie, ze gosc nie kupuje auta z powodu spartolonej blacharki, ktorą widać nawet bez odpalania auta, ale na jazde próbną i tak nalega.


pr Said:

Uprzejmie donoszę, że widziałem wczoraj Cytryna i Gumiaka wsiadających do metra na skrzyżowaniu Park Ave/23. Wakacje mają czy jak?


353 Said:

Depozyt 1000zł.
Szukanie jelenia.


KM Said:

Lepszą analogią sprzedawania samochodu bez możliwości jazdy próbnej, jest sprzedawanie mieszkania bez wpuszczania nabywców do środka (bo mogą nabrudzić, albo coś ukraść). Można tylko zajrzeć przez uchylone drzwi, a właściciel chodzi po pokojach i opowiada co widzi.

Mnie to się jednak skojarzyło z kupowaniem butów bez możliwości przymierzenia. Chcesz Pan 42? To kupować i nie marudzić. Po co to przymierzać? Jak będzie źle to pochodzisz Pan po deszczu i to się Panu rozciągnie albo skurczy…


vit Said:

Jedno ale – przecież kupujący widział stan ogólny pojazdu przed jazdą próbną i nawet gdyby ów Seat prowadził się niczym porszak nie wpłynęło by to zapewne na jego decyzję. Po co więc zawracał …
A tak z innej beczki to smutne. Też widzę jak się starzeję i tracę kompatybilność z współczesnością.


lordessex Said:

@Zwolak:
A kto ci się zgodzi na “próbne mieszkanie”?


Zafferano Said:

Kaucja czy tam “pieniedze na stol” to norma przy zakupie motocykli. Zyjemy w kraju nieodpowiedzialnych ludzi i stad sie to wzielo. Nawet nie wiesz jak duzo jest “zainteresowanych” twoja wyscigowka, ktorzy korzystaja z okazji darmowej przejazdzki sprzetem na ktory ich nie stac. Moze Pan Grzyb zostal poinstruowany przez syna czy sasiada, ze “sie tak robi”..? Ale patrzac na to na spokojnie co zlego jest w zostawieniu kaucji? Nie chodzi o to ile kasy masz na zakup ale to ile z niej mozesz dac za samochod. No chyba, ze to jeden z elementow taktycznych przy zakupie auta od grzyba… 😉


kierowca bombowca Said:

Też trochę nie wierzyłem, że można kupić samochód bez przejechania się nim, ale dwa ostatnie auta jakie sprzedałem poszły właśnie w ten sposób.

Pierwszy z nich – był w bardzo dobrym stanie, z niskim przebiegiem i stosunkowo niską ceną ( bo zależało mi na czasie ). Handlarze wzięli go nawet bez odpalania silnika! Dla mnie to jakiś absurd, ale tak właśnie było. Później już po zakupie dzwonili, że niby skrzynia hałasuje i inne takie ( nieprawdziwe zresztą ), ale umowa jest umowa, pan jesteś przedsiębiorca a ja konsument, do widzenia.

Drugi samochód kupujący obejrzeli sobie z zewnątrz, później ja prowadzilem do SKP, tam obejrzeli sobie wóz od spodu, po wyjeździe ze stacji gość sprawdził na odcinku może 5 metrów jak bierze sprzęgło, umowa podpisana na masce samochodu, do widzenia, dziękuję.


Jerzy Said:

A tak naprawdę, to nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę, że sama jazda próbna wypadła “w miarę” pomyślnie, a Notlauf nie kupił samochodu nie ze względu na mechanikę, a ze względu na stan blacharki. Zatem sama jazda próbna i tak była tylko dla beki, bo wykłócając się o nią i tak widział, że auta nie kupi bo jest zgnite…:D


cooger Said:

Taaaa pozostawić kaucję. A później co? Mordobicie? Bo się Panu właścicielowi uwidziało, że mu popsułeś furmankę i musisz pokryć wyimaginowane koszta? Od czasu jak wiem jak się w PL odzyskuje pieniądze z zaliczki to mogę pieniądze pokazać, ale do ręki to je przekaże jak umowa będzie już podpisana. Nawiasem mówiąc pieniądze w ręku to dobry argument do negocjacji. W całej sytuacji jest tylko jedno ale – ja nie jeżdżę autami które po wstępnym oglądzie wiem, że ich nie kupię. Szanuję czas innych. Nawet jeśli oni nie szanują mojego.


Jak ostatnio z kumplem oglądałem Corsę B Cabrio, to z jazdą próbną był dokładnie ten sam motyw – “dajecie pieniądze to możecie się przejechać, jak byście nie chcieli kupić to oddam.”. Ja oczywiście z miejsca wkurw, kumpel natomiast wcielił się w rolę GC i przejechał się na miejscu pasażera. Właściciel oczywiście też nagniatał ile się dało. Dobrze, że nie mieliśmy tam 400 kilometrów…


DrOzda Said:

Moja starsza siostra mówi: “Nie zadawaj się z grzybami”
Moja młodsza siostra po nocach ze złomami …..


Bystr9y Said:

Moj dziadek grzyb nie patentuje i z checia podesle zdjecia ( co prawda 30 letniego auta a nie ponad 40 ) takiego realnego stanu zuzycia


Łukasz Said:

Rozumiem sprzedających, którzy nie pozwolą na jazdę próbną, bo sam bym nie pozwolił. Z drugiej strony, kupując używany samochód nie zdecydowałbym się sam go prowadzić, chyba że 20 metrów po parkingu. Oczekiwałbym jedynie, że sprzedający przewiezie mnie przez kilka kilometrów, raz z niewielką, raz z większą prędkością.

Człowiek kupujący samochód i tak jest przeważnie ślepy oraz głuchy, jazda próbna niczego nie wniesie, natomiast nawet najmniejsze uszkodzenie samochodu będzie oznaczać duży problem, i proszę mi nie mówić, że prawdopodobieństwo jest niewielkie, bo to już wiem. Co jednak, jeżeli samochód zostanie uszkodzony podczas jazdy próbnej?


Buckel Said:

@Łukasz. Jest coś takiego jak kodeks cywilny, który mówi, że wyrządzona szkoda musi zostać naprawiona. Pewien mój znajomy podczas jazdy próbnej Maserati walnął w betonowy kwietnik… i kupił go po cenie wystawionej, bo innego wyjścia nie miał.


nazim Said:

pozdro z BB. Tu nie ma letko.

nie masz dosyć tych historii widzę…


Łukasz Said:

@Buckel. Masz oczywiście rację, ale ja piszę o praktyce, nie o teorii, a także o zwykłej wygodzie. Bardzo nie chciałbym musieć powstrzymywać od ulotnienia się takiego klienta, który uszkodzi mi samochód, a potem udowadniać policji, co się wydarzyło.


Trebor Said:

Łukasz, do wszystkiego masz takie bojaźliwe podejście?


Kris Said:

Grzyb nie grzyb, wśród motocyklistow normalna sprawa, chcesz sie przejechać to kasa na stół, inaczej nie ma jazdy, każdy to akceptuje i nie ma tematu.


notlauf Said:

Seat 850 to typowy motocykl


Łukasz Said:

@Trebor. Zawsze tak generalizujesz? :-)

Może wyjaśnię precyzyjniej. Czytam analogie pomiędzy jazdą próbną, a przymierzeniem butów lub próbnym zamieszkaniem w lokalu. Analogie często bywają efektowne, ale prawie nigdy nie oddają odpowiednio istoty sprawy, do której się odnoszą. Buty zniszczone podczas przymierzania stanowią niewielką stratę, próbne pomieszkanie w używanym lokalu jest niemożliwe z przyczyn logistycznych. W przypadku samochodu strata może być znacząca, mimo że jazda próbna nie stanowi problemu organizacyjnego – ergo, obie analogie są chybione (a mógłbym rozwijać temat dalej, bo pomieszkując w czyimś mieszkaniu można je np. spalić…)

Podobnie z moim ostrożnym podejściem. Podchodzę ostrożnie czy też bojaźliwie do spraw, gdzie w mojej ocenie spodziewane ryzyko to uzasadnia. Nie implikuje to bojaźliwego podejścia do wszystkich spraw. Podobnie na podstawie Twojego komentarza nie wyciągam wniosku, że do wszystkiego podchodzisz z buńczuczną brawurą.


Trebor Said:

Jazda próbna przy kupnie auta to nie buńczuczna brawura tylko absolutna, bezdyskusyjna konieczność, nie pojmuję jak można kupić “przedmiot do jeżdżenia” i się nim nie przejechać.


Szaweł, król wszystkich Szawłów Said:

Wybaczcie, ale sam autor stwierdził po wstępnych oględzinach, że samochód “dziadka” jest w kiepskim stanie blacharskim i go nie chce.
We wpisie jest odwrócona chronologia wydarzeń.
Skoro seat był kiepski blacharsko, to w jakim celu naciski na jazdę próbną? Czy działająca pompa hamulcowa i sprawne sprzęgło miały wpłynąć na decyzje zakupu lepionego i szpachlowanego zgniłka, który tani nie był?
Szukanie sensacji na siłe.


grzryn Said:

ja z kolei nie pojmuje dlaczego jeden przedmiot do jezdzenia pod tytulem motocykl nie stanowi problemu i ludzie zostawiaja kase przed jazda, a drugi pod tytulem samochod generuje takie problemy… Nie pojmuje tez czemu zgnite auto, ktorego klient i tak nie kupi z powodu blacharki, musi byc udostepnione do przejazdzki, ktora chocby nie wiem jak dobrze wypadla i tak nie zmieni nastawienia potencjalnego kupca. Ot przyjechalem to dawaj sie przejechac na moich warunkach, bo jak nie to wpadam w nerwice?


miki Said:

@Łukasz – nie zawsze strata przy butach będzie mniejsza. Niekiedy takie mokasyny z aligatora będą kosztować kilka razy tyle co jakiś schrupany uniaczek. A i zadeptać piętę przy mierzeniu dużo łatwiej niż wpakować się uniaczkiem na słup (zakładając, że nabywca samochodu UMIE JEŹDZIĆ)


truten23 Said:

@fisher78

To już widzę co mają w głowie niektórzy klienci…
Piszesz:
“Oto co ostatnio spotkało mnie w salonie Fiata.
Wybrałem się tam mniej więcej przed szóstą i o 17.45 stanąłem przed szeroko otwartymi drzwiami salonu. Wchodzimy z żoną do środka i kierujemy się do „pięćsetki”.”

To co Ty myślisz, że jak przyjdziesz z żoną o 17:45 (a pewnie zamykają o 18) to zdążysz obgadać i pooglądać wszystko w 15min?

Dżizusie brodaty, co Ty myślisz że człowiek który pracuje w jakimkolwiek sklepie/salonie/zakładzie nie ma własnego życia, rodziny czy choćby chęci siąść po całym dniu pracy przed TV z browarem w ręku?
Czy Ty myślisz że jak Jaśnie Łaskawy klient przyjdzie “5” min przed zamknięciem i przetrzyma pół godziny dłużej to ktoś temu pracownikowi za to zapłaci?
Sam siedź w robocie za darmo. Wielce oburzony kliencie.

No aż się zdenerwowałem…


Boni Said:

Taki drobny komentarz do “jazd próbnych” szrotwagenami – ja też jestem grzybem, który nie dawał/daje jeździć przy sprzedaży, poza moim terenem, czyli można było pobawić się gazem i hamulem i biegami na 50m działki (oczywiście, przejażdżki ze mną za kółkiem do oporu, nasłuchujta se zawiasu czy automatu czy silnika). Oczywiście, ja kupując szrota, też nie wymagam jazd próbnych za kółkiem, poza parking czy plac, na droge publiczną, dosko rozumiem odmowę.

Powód? Prozaiczny – bo w PL jest zj…ny model ubezpieczeń samochodowych a ja nie mam ochoty na podwyższenie składki OC za 5 czy 7 samochodów o sumie pojemności silników 20l, bo jakiś zainteresowany gimbus z cienkocienko czy dziadek z mondeo czy inny złomnik wsiądą na mokrym w RWD V8 bez kontroli trakcji i wypieprzą młyna w jakiś inny pojazd czy ogrodzenie tylko, na drugim zakręcie. A już śmiech mnie pusty chwycił że niby “na podwórku stoi mój pojazd który jest zabezpieczeniem”, no dawno mnie tak nie rozbawiono, IRL uśmiałbym się i spytał czy serio mam wydrukować do podpisania umowę zastawu na tej padlinie, którą przyjechaliśta, czy może jednak nie warto męczyć drukarki? Bo bez kwitów, to jest tanie opowiadanie bajek, niewiele różnych od grzyboskich bajek.

W PL każde zdarzenie drogowe zrobione przez ew. kupującego idzie na moje konto w sensie ubezpieczalni, i nawet 1000 na stół przecież tego nie wyrównuje, ba, nawet moich szkód potencjalnych przecież nie wyrówna, co to jest 1000, na waciki i zderzak od lanosa może. W krajach normalnych, gdzie ubezpiecza się człowiek, a nie samochód, jest nieco odmiennie.

I skądinąd, ubezpieczenie OC grzyba+szrota obejmuje pasażerów wożonych dowolnie ostro na jazdę próbną (a współcześnie najpewniej ma też NW więc nawet coś górką), więc proszę nie zmyślać tu jakichś symetrii.


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1