Relacja z wyprawy: Keep calm and Carry on
W pierwszych słowach mojej relacji chciałbym powiedzieć, że w sumie nie wiem czy dobrze zrobiłem kupując ten pojazd. Obecnie nie jeździ aż do interwencji mechanika. Z pewnością jednak nieczęsto spotyka się w Europie niezardzewiałe, najwcześniejsze Carry oferowane na Starym Kontynencie, i to we w miarę oryginalnym stanie, od grzyba, na czarnych blachach, z kwitami w porządku… i to właściwie koniec jego zalet.
Na dzień przed wyprawą usiłowałem wymóc na właścicielu (który nota bene nie posiada telefonu komórkowego) wykupienie OC i zrobienie przeglądu. Przez telefon zapewniał on, że wszystko załatwi i na drugi dzień dokumenty będą w porządku. Przy okazji rozwodził się nad zaletami Carry i nad tym, że nie ma już możliwości nim jeździć, ponieważ nie ma prawa jazdy, w związku z tym jeździ nim tylko do sklepu. Zatem następnego dnia z samego rana, dzięki uprzejmości kolegi QbaS z Forza Italia (któremu nie tylko dziękuję, ale i przepraszam że potem wykierowałem go na krajową “jedynkę”) dotarłem do Zalesic-Kolonii pod Piotrkowem Trybunalskim.
Zastanawiam się, jak się regeneruje takie drążki wybieraka biegów. Bo na pewno się jakoś regeneruje… prawda?
Podwórko dokładnie jak z wszystkich historii o Cytrynie i Gumiaku. Stały na nim 4 maluchy, Pontiac Trans Sport, czarny Passat B6 (sedanik), Mercedes W123 200D, Peugeot 309, Mazda MX-5, Golf II, traktor Ursus oraz niezliczone inne pojazdy w częściach, a w garażu syn właściciela lakierował właśnie bezwypadkowego Seata Cordobę. Na samym końcu w garażu stało zaś Carry. Właściciel na przywitanie powiedział mi, że nie załatwił formalności, bo wczoraj się nachlał, bo się wkurwił. To dość logiczne wytłumaczenie. W związku z tym, że nie bardzo było jak pojechać do Piotrkowa na załatwienie formalności, został wezwany kolega właściciela, nazwijmy go “S”. Wszystko trwało bardzo długo i odbywało się przy akompaniamencie wiązanek puszczanych przez właściciela akonto swojej rodziny. S przyjechał swoją Felicią na gaz i ruszyliśmy do Piotrkowa. Najpierw po zaświadczenie do stacji kontroli pojazdów, o uzupełnieniu brakujących danych w dowodzie rejestracyjnym. Okazało się, że na tabliczce znamionowej brakuje istotnych danych, które były potrzebne diagnoście do wpisania właściwych informacji (bez nich nie wydaliby mi nowego dowodu rejestracyjnego) i pan diagnosta bardzo usilnie szukał ich w internecie. Dopiero kiedy pokazałem jak je znaleźć, udało się załatwić kwestię zaświadczenia. Stacja kontroli pojazdów również wyglądała, jakby prowadzili ją panowie Lemon & Gumboot.
Nawet niezardzewiałe – mocowania amortyzatorów to najgorsza strona Carry
Następnie udaliśmy się po ubezpieczenie do pani Ilonki. Pani Ilonki nie było – jej zastępczyni sprawnie wystawiła OC na pół roku. Zaznaczam, że wszystko odbywało się w atmosferze znajomości “a co tam u Mietka”, “a Frankowi kot wpadł do snopowiązałki”, “a Antosiowa córka to już urodziła czy nie? Urodziła. I co, chłopiec? Nie. To co, dziewczynka?”. Gdy wracaliśmy z Piotrkowa, zrobiło się już dość późno, co nie przeszkadzało panu właścicielowi zatrzymać się u pani Aly po piwo i fajki. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Odebraliśmy też zawulkanizowane koło od Bartka. Czas mijał, a ja powtarzałem sobie: keep calm and Carry on.
Przybywszy na miejsce spisałem umowę. W międzyczasie zdążyłem dowiedzieć się, kto wkurwił właściciela i dlaczego stracił prawo jazdy. No cóż, rozumiem że Cytryn i Gumiak za hańbę uznają jazdę na trzeźwo. Cały czas byłem zapewniany, jaki wspaniały i zadbany jest to egzemplarz. Doszukałem się jednak luzu na drążku kierowniczym i luzu w wybieraku biegów. Dostałem więc w prezencie wyciągnięte ze sterty złomu równie zużyte elementy na ewentualną podmianę (“ja nie jestem oszukańcem” – zapewniał właściciel). Trudno, machnąłem ręką. Było już bardzo późno, więc bardzo chciałem jechać. Ale okazało się, że nie działają tylne światła. Naprawa zajęła ok. 20 minut, przy okazji też zauważyłem że instalacja elektryczna Carry składa się z 5 przewodów i 5 bezpieczników. Nie pożegnałem się z właścicielem, bo byłem już na maksa zdenerwowany jego sposobem wyrażania się. Przykład: nie działają światła. Odpowiedź: gęsto upstrzona paniami lekkich obyczajów litania zapewnień, że jeszcze tydzień temu działały. Wpychanie mi kluczyków do ręki i mówienie “no, to jedź ostrożnie”. Mówię, że nie chcę auta, w którym nie działają światła. Kolejne rokokowe kokoty i teksty typu “Tomek, no dasz radę” (dodajmy że właściciel nie był w stanie zapamiętać mojego imienia, ale nie brzmi ono zbyt podobnie do “Tomek”). Przyjąłem więc jego retorykę i zacząłem wyrażać się w ten sam sposób, co dopiero wyzwoliło chęć naprawy świateł. Ogólnie to słodka rodzinka, w której wszyscy nienawidzą się jak wściekłe psy. Światła naprawił przybyły znajomy właściciela.
Elegancka, komfortowa kanapa
Ruszyłem do Warszawy. Dość szybko przekonałem się, że hamują tylko lewe koła, a w prawych cylinderki stoją dęba. Dość szybko zauważyłem też luz w kierownicy na trzy palce Czubaki. Oczywiście w Carry nie było paliwa, więc właściciel wspaniałomyślnie nalał mi jeszcze ok. 4 litry benzyny niewiadomego pochodzenia. Szło mi naprawdę nieźle aż do momentu, kiedy nie musiałem zatankować tuż za Piotrkowem. Samochód zgasł i nie dawał się zapalić. Keep calm and Carry on. Nalałem mu 12 litrów bezołowiowej i kręciłem tak długo, aż paliwo dopłynęło z powrotem do gaźnika i auto ruszyło. Nadal szło mi nieźle, choć pojawiło się niepokojące zjawisko: gasł przy schodzeniu z obrotów. Gasł również po odpaleniu, ale bez powodu – np. chodził 2 minuty, a potem nagle ciach – i stoi. Jakby nie dopływało paliwo. Mówiłem sobie – dobra nasza, keep calm and Carry on, póki się jedzie, nie ma problemu. Niestety problem pojawił się w Urzucie, gdzie auto zaczęło się dławić. Byłem o krok od zadzwonienia do znajomego, który jest z Urzutu i zna się na gaźnikowych furach. Ale stwierdziłem, że jak już zajechałem taki kawał drogi, to zajadę i do końca. Tymczasem Carry dławił się coraz bardziej. Na wysokości Dolinki Służewieckiej w Warszawie prędkość przelotowa spadła mi do 40 km/h i jechałem “skokami”.
Ta osłonka kolumny kierowniczej to jest, tylko muszę ją przykręcić
Auto ostatecznie padło przed szlabanem mojego parkingu osiedlowego. Padło i już nie zapalało. Odczekałem 5 minut, żeby ostygło – zapaliło i nawet trzymało wolne obroty. Teraz też tak jest: zapala i trzyma wolne obroty, a potem nagle bez ostrzeżenia gaśnie. Gaśnie przy ruszaniu i przy schodzeniu z obrotów po wciśnięciu sprzęgła. Ma też zadziwiający efekt odwrotnego ssania: na zimno wyciągnięcie ssania zadusza go, na ciepło – wręcz przeciwnie. Do zrobienia jest w nim masa rzeczy, ale muszę przyznać, że jest bardzo fajny. Oczywiście powiedzmy sobie szczerze: tak naprawdę Carry nie było mi jakoś szczególnie potrzebne, ale jest tak fajne, że nie mogłem mu się oprzeć. Niestety, trzeba też powiedzieć wprost: były właściciel okazał się notorycznym kłamcą i oszustem. Mam nadzieję, że za pieniądze które ode mnie otrzymał, wypije tyle wódki, że już nigdy nic nikomu nie sprzeda.
Mój plan jest taki, że jest to samochód użytkowy i będę nim w równej mierze jeździł na imprezy zabytkowe, jak i woził towary. W planie mam doprowadzenie biegów i sprzęgła do porządku, wyregulowanie gaźnika i zapłonu, chętnie zmieniłbym przednie hamulce na tarczowe (jeśli to wykonalne), a jeśli silnik będzie niehalo, to się wsadzi od Tico i już. Wielkie rzeczy.
po co jechac do egiptu czy na jakas inna plaze jak mozna pojechac po carry. swietna relacja
Ale musisz mieĆ kochającą żonę, że ci takie fury pozwala kupować. Pozdrów od nas wszystkich.
Normalnie mini Hiace Jest piękny, its bjutiful. Gratuluję Tomek 😉
Totalna i absolutna rewelacja. Ten wozik na prawdę wygląda super i o nie dlatego, że jest małym “głupim” wanem. On jest po prostu ładny, i ma świetny kolor. A co do jego działania – nie działania, to do wczoraj miałem to samo ze swoim Taunusem. I chyba w końcu jest okej. W każdym razie, bardzo bym chciał pooglądać to Carry z bliska. Powodzenia w walce z nim!
Notlauf wiem o czym piszesz.. Mam masę rodziny w okolicach Piotrkowa. Myślałem że tam sprzedaż aut innych niż VAG jest zakazana.A Carry fajniuskie oby nie gniło
@JK Oj musi, musi. Bardzo dziękuję, że zostałam wreszcie doceniona.
moja ciotka miała podobny wóz, tyle że było to daihatsu hijet.
Jak byłem mały to zjeździliśmy tym pół polski. Był klimat
złomniku powinieneś sam te światła naprawić, w końcu taki urok koneserstwa ; ) Sympatyczne auto, fajny kolor. Te “złote” zderzaki to seria, czy jakaś wersja dla sułtana Burnei ?
Pocieszne autko uratowane od niechybnej śmierci w mrocznej krainie Cytryna i Gumiaka. Gratuluję zakupu – każdy zlot jest Twój!
A, na tylnej klapie proponuję nakleić napis “haters gonna hate” i wio na zlot jaktajmerów. 😉
@żona, a umówisz się z moją na kawę? Bo znalazłem już rdzawca, ale muszę grunt jakoś przygotować.
a ja mam mieszane uczucia… na pierwszy rzut oka to bym go przez papier nie tknął, ani przez foliówkę nawet. Tyle tylko, że nawet w najbrzydszym kundlu można się zakochać jak się go przytuli. Ludzie się w głowę pukają jak im rozpowiadam, że mi się dobrze jeździ Tikulcem po mieście.
Oglądając zdjęcia Carrego i na ulubiony detal wybieram zdublowane kontrolki hamulców. Jakoś nie umiem sobie przypomnieć auta, w którym rozróżnia się uszkodzenie obwodów hamulca i zaciągnięty ręczny. I to przy tej zajebistej skromności deski rozdzielczej. I jeszcze jedno – normalnie wyskalowany budzik, który można po prostu zamknąć. Pozdrowienia dla Żony. Ja już mam zakaz kupowania. Muszę oszukiwać, tu sprzedać, tam kupić, żeby stan się zgadzał. Teraz planuję zakup “dla Żony”, żeby zdobyć trochę punktów
Tymon, na złomie w Piastowie vis a vis Tesco jest takie Carry, jeszcze w miarę kompletne, choć zgniłe. Może mechanicznie cuś się nada!
Brawa za hardkor, relacja super, szkoda trochę kota Franka, przypomina mi się moja wyprawa po Alto SS80 do Łomży 😀
Dobrze zrobiłeś, przekonasz się o tym 😀
Twoje historie ze zdychaniem i dziwnym działaniem ssania przywodzą mi na myśl moje kłopoty z Alto, sprawdź czy gaśnik (no bo przecież gaśnie, co nie?) nie łapie fałszywego powietrza, u mnie jest pęknięty kolektor dolotowy i mam takie kwiatki
heh, ileż to razy się zagapiło na Gierkówce pod Piotrkowem i z Krakowa/Katowic do Warszawy wracało się via Łódź. 😉
też chciałem napisać, że podziwiam i pozdrawiam Czcigodną Małżonkę Złomnika. Pomyślałem, że i tak moja pasja jest częstym chłopcem do bicia, więc i tak już mam czasem za swoje, a gdybym kupił jeszcze jedno auto w stanie do gruntownej naprawy i spędzał przy nim weekendy (oglądając pracę fachowca, bo sam nie ryzykuję), zastałbym chyba pewnego dnia puste mieszkanie z listem pożegnalnym…
chciałem jeszcze dodać, że w detalu ujęły mnie te wspaniale wygięte przednie pałąki pod tylną kanapą 😉
gaznik rozbierz i przedmuchaj
a co do gasniecia motoru to ogarnij aparat zaplonowy jak jest stykowka – przerwa na przerywaczu
Gratuluję zakupu. Skoro już go popełniłeś wpadnij na subarulibero.org, jest tam dział dla kei-vanów innych niż rzeczone subaru, a Twoje cacko było by pierwszym ST90 w tym zacnym gronie.
ubezpieczenie u pani ilonki także czeka mnie w najbliższym czasie 😀
Gratuluję! Jest śliczny. A problemy techniczne nie wydają się poważne. Od czasu do czasu trzeba sobie coś kupić, też tak mam. Na razie pomagają mi motorowery.
@Żona
spotkaj się z moją mamą, bo ona od kilku miesięcy nie wie o “kolejnym gracie” ojca…
Świetne autko, chętnie bym zamienił zielone kombi 850 na to, tylko niestety moje zawsze dojeżdża, a z dzieciakami to atut nie do pogardzenia. Ale piękna żaba, miejsca zajmuje tyle, co malacz, a funkcjonalność Astry caravan.
@Buckel, ja też leczę sie motorowerami, ale niestety i tu już pojawiają się afery…
TaTo: przecież wiesz, że ja użytkuję takie auto co zawsze dojeżdża i z dzieciakami też. Takie co Twój brat chce kupić.
Ale to jest auto Żony.
Ty nie przerabiaj na tarcze, nie rob słapów na bog(r) wie jakie silniki. Ty wez go napraw. To Japonczyk. Naprawisz – bedzie dzialal. Zaczniesz kombinowac – dokonczysz dziela zniszczenia po poprzednim wlascicielu.
Oczywiscie jor czojs.
O co chodzi z tym zdjeciem ze zgnitym nadwoziem podpisanym ze nie ma rdzy? Zgubilem sie w tych poczwornych ironiach 😉
No tak, moja Żona też ma takie auto, ale nie nadaje się na wakacje, bo się nie mieścimy… HR-V. A volviakiem to się wszystko zabierze, a na haku to i miksokreta pociągnie
Nowsze carry mają tarczówki, i dalej wchodzą 12 calowe felgi Wybierak biegów jest inny, na linki, obawiam się że skrzynia biegów również. Silnik niestety to koszmar, F10A, występuje tylko w najstarszych samurajach i jak trafi go szlag to ciężko znaleźć używkę w dobrych pieniądzach. Ale chinole dalej go robią i można nówkę sztukę kupić na alibabie.
No i przede wszystkim nie jest to wersja Super Carry z podwyższanym dachem!
Kiedyś na Szarych Szeregów był magik od gaźników. Naprawdę warto było do niego oddać auto – drogo, ale wiedział co robi… Ciekawe czy jeszcze dłubie. Jeśli silnik jest taki jak w SJ410, to mam gdzieś rozrusznik do takiego po regeneracji, gdybyś potrzebował
A światła tylnie w takim to niedawno naprawiałem. Problem w tym że jest tylko “5 bezpieczników na krzyż” i w razie zwarcia wew tylnich postojówkach zara się kombajn pali.Przełącznik zespolony znaczy się.
It’s beatiful, it’s fourfeeter!
Piękne auto w pięknym kolorze. A łapka od Łady rozczulajaca.
Pies tańcował z magikiem od Szarych Szeregów. Tysiąc złotych za wyczyszczenie i wstawienie zestawu naprawczego do gaźnika. To nie jest roket sajens, trzeba wyczyścić i naregulować.
W razie gdyby silnik trafił szlag, spektrum na swapy jest spore…
A to na prawo od regulacji ogrzewania to nie aby zielona kontrolka od Żukiety ?
jestem laikiem w dziedzinie carry, więc spytam: on ma rozrząd na pasku czy na łańcuchu? Miałem identyczne objawy w moim punto I 1.2 8V (zapalał, chodził równo, a potem gasł jakby mu paliwo nie dopływało), diagnoza mechanika – zatarła się pompa paliwa > auto zgasło w trakcie jazdy, a w efekcie przeskoczył pasek rozrządu, naprawa objęła pompę i rozrząd.
No jeśli gaźnik taki jak w SJ410, to faktycznie rocket sajens nie jest A co do fachowca SS, to ja zatrzymałem się na poziomie 250 zł za zrobienie git gaźnika do UAZa z dwóch kompletnie umartych…
Ja kiedyś, przez krótki czas, wczesne Cuore mojej kobity zasilałem w paliwo poprzez karburator od k-szlaka. Nawet to działało, ale dopóki nie chwycił parędziesiąt stopni temperatury, dotknięcie pedału gazu kończyło się zdechnięciem silnika (- brak pompki przyśpieszacza w kaszlowym gaźniku)
Ale jest fajny, oglądam go po raz któryś i bardzo sie podoba, zazdroszcze.
Skąd ja znam problem dławienia zimnego silnika za dużym uruchomieniem ssania i odwrotnym przyspieszaniu go gdy jest ciepły…
Ciekawe jakie masz spektrum na swapy jak od belki zawieszenia do belki na której są fotele jest jakieś 40 cm 😛 Silnik jest malutki a kitajce i tak musiały go pochylić. Silników z SJ w dobrym stanie prawie nie ma, 3 cylidrowy z tico/matiz/damas nawet jak podpasuje na skrzynię to znajdź od niego osprzęt. Sam szukałem 3 miesiące silnika.
Z tiktakiem nie ma problemu. Kupujesz zgnilca za pińcet i pozamiatane
Lubie złomnik za to że pojawiają się tu wpisy również w niedzielę
Słodziak pierwsza klasa [8 gratulancje!
…A dla odtrutki od wszystkich ochów i achów coś smętnego: http://anti.fishki.net/comment.php?id=111804#
Ludiej! Ale Polskością cytryno-gumiakową przez wielkie P wieje od niektorych komentarzy. Auto sie popsulo? Naprawiac? Ależ skąd! Patenta robić! Cylinderki sie zapiekly? Robic przeglad hamulcow? Skąd! Tarcze od czegos tam ze szrotu podejda! W nowo zakupionym kilkudziesiecioletnim samochodzie silnik szwankuje? Rozebrac i przeczyscic gaznik i zaplon, wymieniajac to, co w normalnym kraju sie przy okazji wymienia? A gdzie tam! Słapa na silnik od tikacza! Szkoda ze nie bylo tikaczy w tedeiku.
Harry dobrze mówi. TDIka mu trza wetknąć!!!
Ale swoją drogą, ale by zapier….. na TDIku ;-D
Jak Wankla wsadzili to inne też spasuje http://www.youtube.com/watch?v=xyDzEFeRYyw A carry naprawdę śliczne ,ostatnio w mojej miejscowości pojawiło się Maruti coraz bardziej rozumiem miłość notlauf-a do starych Japońskich samochodów…
BTW czy jakiś fan złomnika krąży ostatnio po Cieszynie Hondą civic 2 generacji?
notlauf, jak bokser to Cuore Sportivo!!!
Albo, żeby było z Japonii to subaru…. taki 1.5 z GC….
Dobre z tym Sułtanem Brunei 😀
Takim to pewnie jego lokaj jeździ po bułki do sklepu 😀
Z Wanklem jest ten problem, że nie ma właściwie takiego silnika, który nie bylby zesputy 😀
Koszulkę z firmy Carry juz masz?
Bardzo fajny zakup. Zyczę niskich kosztów doprowadzenia do używalności. Co do klimatów cytryno-gumiakowych – bez nich ta historia byłaby niepełna. A tak miałeś przynajmniej ciekawy weekend.
Dobrze, że go kupiłeś, mógł skończyć jak ten 😉
Oj Notlauf chyba za mało czasu na Polskiej prowincji spędziłeś. U mnie w Choszcznie i okolicach mam kontakt z takimi typami na codzień
@Harry Reems kiedyś np. wkładanie gaźnika od kaszlaka do Cuore to nie była cytryno-gumiakowość tylko konieczność
bobbik – pozwolisz ze pozostane przy wlasnym zdaniu w tym konretnym przypadku, a wiedz, ze przekladki gaznikowe nie sa mi obce.
@notlauf, ci “kretyni” na filmie z czołgiem bawili się nie gdzie indziej, tylko w Bielsku (coroczna Operacja Południe). Chyba do reszty znielubisz nasze miasto.. jedni tu chcą 8 koła za TE71 w kiepskim stanie, inni rozjeżdżają dla zabawy Carry..
Ale tak wogóle, to fajne miejsce na ziemi 😉
Harry Reems – oczywiście że pozwolę. Zresztą Cuore odzyskało swój gaźnik jak tylko po ciężkich poszukiwaniach zdobyłem membramkę do niego. Wtedy jak pytałem o części do Daihatsu Cuore było to tak samo abstrakcyjne jakbym pytał o Maserati Quatroporte
Nie jestem z tych, co z powodu paru kretynów mieliby nie lubić jakiegoś miasta.
Wystarczająco mam uczulenie na tych kretynów, co nienawidzą warszawki, a potem przyjeżdżają tu za pracą.
Dla mnie kretyni, ktorzy deklaruja nienawisc dla kompletnie nieznanych im ludzi tylko dlatego ze, Ci ludzie pochodza z miejscowosci X pozostaja kretynami niezaleznie od tego czy przyjezdzaja do miejscowosci X do pracy, czy tez nie.
Nienawiść a uczulenie to dwie różne sprawy. Ktoś kto przyjeżdża do Warszawy do pracy i na nią kretyńsko psioczy jest tylko oznaką tego, że przegrał życie i nie jest w stanie ogarnąć się na tyle, żeby być tam, gdzie chce. Ot cała filozofia. Ci ludzie sami wszystkiego nienawidzą, więc już ich nienawidzić nie trzeba.
Nie zmieniaj tych pięknych czarnych tablic na jakieś homo a’la zachodnie WI.
Spóźnione acz szczere gratulacje! Zaś cała historia udowadnia tylko, że pewnych pacjentów należałoby codziennie łomotać po pyskach łopatą. Choćby i prewencyjnie.
garwanko Said:
Sierpień 6th, 2012 at 10:50
Z Wanklem jest ten problem, że nie ma właściwie takiego silnika, który nie bylby zesputy
——
tia, jjjasne…
do wyboru, do koloru, 13b z turbo i gwarancją też się znajdzie jak popytać.
sprawdzone źródełko.
mój ojciec miał takie Suzuki,tylko czerwone i z trochę innym pasem przednim chyba z 84`było
http://moto.allegro.pl/suzuki-carry-i2532797762.html
Ale bym nim wymuszał pierwszeństwo na Notlaufie
Toyota pewnie by taką traskę bez zająknięcia przejechała ;>
A propos, niedawno widzialem na drodze Corolle, ktorej odpadla tylna oś.
Złomniku, gdybys chcial sprzedac to carry to daj znac! Pisze to calkiem powaznie, ostatnio jestem zarazony kei vanami.
bum – sprzedam za jakiś czas jak go trochę ogarnę. W obecnym stanie mały z niego pożytek – odpala, nie jeździ.
W takim razie czekam na info, chyba, ze znajdę jakiś do tego czasu…
PS. Przy okazji – sprzedam fieste ’88, mam ja od 2 lat i poki co nie zawiodla mnie ANI RAZU. Jakby ktos, cos, jakos to: lintew@gmail.com
[…] czytają złomnik od jakiegoś czasu wiedzą, że w sierpniu zeszłego roku wszedłem w posiadanie Suzuki Carry z 1981 r. – wyjątkowo starego egzemplarza we względnie niezłym stanie wizualnym i kiepskim […]