zlomnik.pl

Home |

Tragedia taborowa, albo dualizm moralny koncernów

Published by on March 29, 2013

Dzisiejszy wpis będzie krótki i treściwy. A odnosić się będzie do niezwykle ciekawego artykułu, który znalazłem na końcu internetu. Opowiada on o tragicznej sytuacji taboru autobusowego w PKS Lublin w 1960 r.

OTO LINK

Czytałem go trzy razy żeby dobrze wyłapać wszystkie dane. Oto w roku 1960 sytuacja w PKS Lublin była więcej niż tragiczna. Większość autobusów miała przebiegi kwalifikujące je do naprawy głównej lub do kasacji, a do napraw głównych dramatycznie brakowało części i czasu personelu naprawczego. Do wielkiej rzadkości należały autobusy, które przejeżdżały 100 tys. km bez naprawy głównej silnika. W większości było to 20-50 tys. km. To brzmi naprawdę przerażająco i pokazuje jedną bardzo ciekawą rzecz. Dwie bardzo ciekawe rzeczy.

Po pierwsze, kiedyś wcale nie było lepiej. Wprawdzie nie było norm Euro i wszystko nie było też tak potwornie restrykcyjnie uregulowane, ale jakość silników, spasowanie materiałów, ich trwałość, oleje używane do smarowania i kultura techniczna stały na poziomie zerowym. Przeciążone autobusy ze zbyt słabymi silnikami chodzącymi wciąż na maksymalnym obciążeniu rozpadały się jak chińskie długopisy. Trudno mi z pozycji człowieka przyzwyczajonego do nowoczesności (jakkolwiek bym jej nie kontestował) wyobrazić sobie, że autobus po przejechaniu 20-40 tys. km (czyli po 3-6 miesiącach eksploatacji) nadaje się do naprawy głównej. Taki autobus jest pozbawiony sensu. Nie należy go w ogóle wytwarzać, ponieważ jest tak zły i tak marnuje ludzki wysiłek. Potrzeba więcej wysiłku do utrzymania go w sprawności, niż wykonaliby pasażerowie, gdyby dystans nieprzejechany autobusem przeszli lub przejechali na rowerze. Jeśli tak naprawdę było, a nie mam powodu uważać inaczej, to przede wszystkim trzeba chylić czoła przed kierowcami i mechanikami za to, że w takich warunkach potrafili utrzymać komunikację autobusową. To byli prawdziwi twardziele. Dziś nikt by się tego nie podjął, każdy by powiedział “eee, to szajs” i zostawił, żeby zgniło. Jak czytam o awarii polegającej na wyłamywaniu się zębów ze skrzyni biegów i mostu, to się zastanawiam z czego je robiono. Z gównolitu czy glutoplazmy? Ponadto trzeba docenić powszechnie obowiązującą dziś gwarancję producenta, która wtedy była czymś abstrakcyjnym. Gdyby dziś autobus zepsuł się po 50 tys. km w taki sposób, że wyrobiłby się wałek rozrządu albo stopił pierścień tłoka, producent musiałby ze wstydem wykonać naprawę na swój koszt i jest to słuszne i logiczne, bo chcąc zarabiać na jakimś produkcie trzeba stworzyć go tak, żeby był dobry.

Po drugie wymaga drobnego wstępu. Często z ciekawości przeglądam foldery reklamowe ciężarówek i autobusów, takich nowoczesnych. To jest miód dla uszu i oczu, co oni tam piszą. Na każdym kroku podkreśla się: nasze produkty są trwałe, niezniszczalne, wytrzymają każde warunki, nie do zarżnięcia, absolutnie nierozkurwialne, idiotoodporne, pracują dla ciebie dzień i noc bez przestojów, robią robotę choćby nie wiem co, wystarczy że je regularnie serwisujesz zgodnie z naszymi zaleceniami, a nigdy nie zawiodą i nie narażą twojego przedsiębiorstwa na szwank. Takich rzeczy nigdy się nie pisze przy samochodach osobowych, chyba że chodzi o pojazdy przygotowywane z góry z myślą o taksówkach. Bo faktycznie, Mercedes W211 na taxi robił bez problemu pół miliona kilometrów. I tu się ujawnia dualizm moralny koncernów: w dziale samochodów osobowych sprzedaje się piękne kształty, nowoczesną konstrukcję i bogate wyposażenie, z góry uznając, że samochód osobowy to zbytek dla bogatych i nie musi być trwały, bo i tak za kilka lat przestanie być modny i trzeba będzie wymienić go na nowy. Ale już w dziale użytkowym z ciężarówkami i autobusami nikt się nie bawi w nowoczesne linie i rozpylacze zapachów. Bryka musi być wytrzymała i niezniszczalna, i rzeczywiście zwykle taka jest. Aha. Czyli można byłoby wyprodukować równie trwały samochód osobowy, tylko nikt nie chce. To chyba ostateczny dowód że ktoś tu robi klientów w balona. Nikt bowiem nie zrobił badań, czy klient na auto osobowe jest gotów zakupić produkt nietrwały, jeśli tylko będzie odpowiednio nowoczesny i ładny.

Tak czy inaczej, trzeba się cieszyć z postępu technicznego w dziedzinie aut użytkowych i z tego, że dzisiejsze autobusy dowożą nas zazwyczaj na miejsce bez awarii głównej silnika, w dodatku szybciej, ciszej i wygodniej niż te sprzed 53 lat. Pozostaje tylko żałować, że podobny wzrost trwałości w dziedzinie aut osobowych był krótkotrwały i teraz do rzadkości nie należą pojazdy, które do naprawy głównej przejeżdżają tyle co autobusy SKODA 706 RTO. Niestety, równie często są to Skody, z tym że zamiast literek RTO, są literki TSI.

Mam nadzieję, że są tu wśród nas użytkownicy i kierowcy autobusów, którzy wypowiedzą się, jakie przebiegi osiągają współczesne Solarisy, Irisbusy i Mercedesy. Szczególnie liczę na komentarz pana Gartosza, którego doświadczenie z autobusami jest mi znane.

To historyczne zdjęcie Leylanda Lopsa podjąłem bezprawnie ze strony www.odkrywca.pl. Czekam na pozew lub na wezwanie do jego bezzwłocznego… itp. itd.




Comments
Wiesław Said:

Krótkie solarisy z Mobilisu po 10 latach – ca. 900 tys – 1mln.


Bystr9y Said:

najbardziej klimatyczne autobusy to były neoplany… Wolę je 100 razy bardziej od ciasnych solarisów gdzie pasażer nie mieści się z nogami bo tak sobie konstruktor linie narysował 😛


Krzysiek Said:

Podejrzewam, że problemy z zawieszeniem i nadwoziem wynikały też pewnie w dużej mierze z fatalnej jakości dróg. Nawet na zdjęciu widać, jak Leyland jedzie po jakimś bruko-piasku.

Ciekawe spostrzeżenie z tymi pojazdami użytkowymi… Nie wiem jak teraz, bo od lat już nie jeżdżę zbior-komem, ale w Sczecinie pierwsze zielone MAN`y już 5-6 lat temu miały gruuuuubo ponad bańkę na liczniku, szczególnie linia 107 do Polic miała kosmiczne przebiegi. Podejrzewam, że do kasacji to spokojnie 1.5-2 mln robią.


Gartosz Said:

Jeden z naszych klientów kupował turystyki na trasę Luksemburg-Lizbona z założeniem robienia 800000 Km rocznie. To nie zostawia dużo czasu na awarie. Okres finansowania/kontraktu serwisowego – 4 lata.


Piotrkowy Said:

Solarisy to generalnie “palący” problem. ;)Notlauf, nie wiem czy widziałeś ale przed 2 tygodniami w Motorze w dziale Używane było Volvo V70 z 2001 roku które przejechało 725 tysięcy km z czego 630 tysięcy jako taksówka. Silnik przy przebiegu bodajże 700 tysięcy wyzionął ducha ale była to wina rozkalibrowanego common rail (a jednak!). Jedyne do czego serio można było się przyczepić to sypiące się zawieszenie które nie wytrzymuje polskich dróg. Właściciel zapowiedział, że chce nim dociągnąć do miliona km. Czyli generalnie można stworzyć całkiem przyzwoite auto 😉


Jeśli chodzi o niezawodność i trwałość samochodów, złotym okresem były chyba lata 90. i początek naszego wieku (z wyjątkiem Mercedesa, który tenże złoty okres miał w latach 70. i 80. a i wcześniej było dobrze). Znaczy – tak, da się.
Natomiast co do ciężarówek – mój znajomy właściciel firmy transportowej nie zgodziłby się. Starsze Volvo serii F były wzorem niezniszczalności, początki FH też były dobre (FH12 z silnikiem D12) ale aktualnie przebiegi między naprawami są coraz krótsze a same naprawy – coraz droższe. O Iveco nawet nie należy go pytać, gdyż zaczyna rzucać przypadkowymi rzeczami, zazwyczaj w pytającego… Jedyną sensowną ciężarówką wg niego jest obecnie Actros, na którego przesiadają się (wedle jego słów) nawet zatwardziali volviarze. Nie mam niestety danych co do wyrobów MAN-a i Renault – ztcw kolega z nich nie korzystał.


@ Piotrkowy – a teraz zgadnij, kto ten artykuł o V70 napisał…


KKK Said:

Pożyczam fotkę. Autobus znajduje się w miejscowości Tomaszowice na drodze Lublin – Nałęczów.
A z tą trwałością, to myślę, że tamta technologia nie pozwalała na produkowanie lepszego sprzętu (m.in wojna). Dzisiaj użytkowane starocia z lat 80-tych mają często przejechane ponad milion km.


krzysiek3452 Said:

W Gdyni autobusy spokojnie robią milionik. Do tego niektóre jadą na CNG i są ciche, komfortowe, szybkie i wytrzymałe. Nowe auto które spełni te założenia i przejedzie na cng tyle co ten autobus? Nie istnieje..


notlauf Said:

proszę nie mieszać dwóch systemów walutowych


Piotrkowy Said:

@Leniwiec Gniewomir – Cholera, dopiero teraz sprawdziłem autora tekstu o Volvo 😉


Tarhim Said:

“Nikt bowiem nie zrobił badań, czy klient na auto osobowe jest gotów zakupić produkt nietrwały, jeśli tylko będzie odpowiednio nowoczesny i ładny.”

No niestety, złomniku, robił. Teraz to już nawet empiryczne są, ale ogólnie to ludzi chcących płacić za jakość jest na tyle mało, że nie opłaca się robić dla nich seryjnie masowych produktów. Kapitalizm.


zgoda Said:

Nie widziałem tego artykułu, ale parę lat temu oglądałem V70 z 2002 z przebiegiem 748 tysięcy (2.4 benzyna wolnossak 170KM). I po tym mojemu V40 dałem życiowy cel przejechania 750 tysięcy, a potem mogą mu odpaść koła. Polski handlarz był cudotwórcą i przejechał ze Szwecji na wstecznym, bo na blacie było tylko 215 tysięcy, ale szwedzki wydział komunikacji nie kłamie, na ostatnim przeglądzie w SE miał 748 tysięcy. Nie chciałem go kupić, ale pojechałem obejrzeć jak wygląda Volvo po przejechaniu 3/4 miliona km – jak mój się tak godnie zestarzeje, to będę wniebowzięty. :)


sova Said:

Dziwnie to brzmi, przecież to było 15 lat po II wojnie światowej. A w czasie wojny było mnóstwo pojazdów które przejeżdżały o wiele większe przebiegi i to w trudnych warunkach frontu wojennego. I za te 15 lat wymienione pojazdy nawet się znie zbliżyły trwałością do wojennych maszyn Mercedesa itp. tak mi się wydaje przynajmniej.


czemu Said:

to oczywiste, że auta nie będą wbijać na liczniki milionów, bo są inaczej użytkowane, częściej na krótkich trasach. Poza tym szybciej też przychodzi zmęczenie materiału. Porównanie silnika golfa i actrosa to tak samo jak porównanie silnika wsk z jakimś harleyem/goldwingiem.


Mrozard Said:

Postęp techniczny w autobusach skończył się gdzieś na czasie, gdy na szerszą skalę wprowadzono niską podłogę. Później zaczęły się normy spalin i inne bzdury. I właśnie wtedy wszystko zaczęło się pieprzyć. Nowe autobusy nigdy nie przeżyją tyle, co stare H9, Ikarusy, czy produkty skandynawskie z lat ’70 i ’80. Nawet po kilku remontach. Krótko – lepiej już nie będzie.


seven Said:

Puławy – Kazimierz ehh moje okolice.
Odnośnie wytrzymałości współczesnych aut ostatnio było do Sprzedania w Italii Volvo XC70 z 2009 roku z przebiegiem 799tyś km. Auto ciągle serwisowane, samej książki było 6 zdjęć. Dużo zależy od stylu jazdy. Zauważyłem że kierowcy wychowania na Syrenkach portafią ekonomiczniej i dynamiczniej się poruszać niżeli Ci którzy jako pierwsze auto mieli malucha czy coś z FSO. Czemu nie wiem ale na kilu osobach sprawdzone i działa. Mam w rodzinie człowieka który jeszcze do niedawna robił poand 70tyś kilometrów rocznie i zawsze miał dobre i dorogie auta ( w 79 roku kupił nowego Golfa ). Przez ostatnie 20 lat miał kilka auta. W każdym osiągał realne średnie spalanie poniżej katalogowego i bez awarii przekraczał przebiegi książek serwisowych. Przykłady Golfa 1 1.5 diesel przebieg 750tyś km auto zardzewiało, Audi 100 C3 TDI 1T ponad 500tyś km i do dziś jeździ kolejny właściciel, Volvo V70 Z motorem Audi 2.5 TDI 140km przebieg 650 tyś km i do dziś jeździ nowy właściciel, bardzo dużo zależy od kierowcy, auta te były serwisowane u Pana Heńka po sąsiedzku. Tylko jak ten człowiek opowiadał diesel to jest dobry gdy pracuje jak na promie. Odpalony, zagrzany , ma smarowanie, dobre paliwo i ciągle pracuje na długim dystansie w sensownych obrotach, a nie ludzie kupują tdi żeby po zakupy 5 kilometrów jeździć :)


JFP Said:

Nie mam osobistych doświadczeń, więc może to być tylko tzw. “urban legend”, chociaż nie sądzę, jednak ponoć nieprawdopodobne przebiegi osiagały te charakterystyczne londyńskie piętrusy. I to na dodatek, te z lat 60-tych własnie! Drugie tak niezawodne auto, to równie charakterystyczny londyński “black cab”.
Co byłoby wszakże dowodem na wyższość gospodarki kapitalistycznej nad socjalistyczną 😉 Acz na pewno jest dowodem na spiskową teorię dziejów, o czym notlauf wspomina – auto “prywatne” celowo nie jest niezawodne, itd…


jcb Said:

Dla zrozumienie artykułu z lat 60 ważne jest sprecyzowanie pojęcia “naprawa główna pojazdu” ponieważ coś takiego nie funkcjonuje już od lat. Naprawa główna to nie jest “remont silnika” tylko pełna rozbiórka wszystkich podzespołów pojazdu, weryfikacja części i ponowny montaż z części nowych, regenerowanych i takich które przeszły pozytywnie weryfikację. W tamtych czasach istaniały specjalne warsztaty wykonujące naprawy główne także samochodów osobowych. Dla przykładu Warszawa od nowości do kasacji miała przewidziane trzy naprawy główne – pierwsza po 50 tys. druga po 80 i trzecia chyba po 100 tys. Jak łatwo wyliczyć całkowita trwałość Warszawy wyliczanan była na przebieg ok. 130 tys. km :-)


Buckel Said:

Leylandy były z roczników mniej więcej 49 i były już wtedy strasznymi trupami, a SANy H01 znane były z tragicznej jakości. Tabor lat 60 uratowały licencyjne Jelcze 706 TRO.


mjetek Said:

Nie potrafię zrozumieć tej nagonki na mercedesa – szczególnie na wszystko po w124 i w140…nowsze i najnowsze modele tez wykazują niebywałą trwałość….
…wszyscy podniecali się tu zlochanym trupem audi z przebiegiem 500tys km…. jedynym atutem tej połamanej, pozdzieranej i skrajnie wykończonej krypty jest fakt, że jeszcze jeździ.
Mój mercedes ma prawie 480tys km… w aucie poza regularnymi serwisami, regeneracją wtryskiwaczy przy przebiegu 350tys km i wymianą opon co 2 sezony nic więcej się nie nie robi. Silnik, skrzynia, turbina są oryginalne i nie zapowiada się żeby miały odmówić posłuszeństwa…. Wnętrze nie jest powycierane i popękane, wygląda nadal świeżo… większości bez problemu wmówię, że auto ma przejechane 150tys. Samochód nie ma zmatowionych reflektorów i wyleniałego lakieru… może niektórych zdziwię ale o rdzy też nie ma mowy…
Jestem przekonany, że negatywny obraz mercedesów jest pochodną procederu handlarskiego. Nikt nie kupi MB cdi z przebiegiem 400, 500 czy 600tys km…. a takie przebiegi są realne dla tych aut… wiele z nich można skręcić na 150 czy 200tys i wypucować… większość klientów się nie zorientuje… potem wystarczy oszczędzać na serwisach – olej za 350 jest za drogi… wleję taki za 140… filtry wymieni się następny razem a wydatek 900zł na wymianę oleju w skrzyni to już gruba przesada… a jazda na lewym paliwie to przecież oznaka przedsiębiorczości.
efekt gotowy… piękna funkiel nówka z przebiegiem 196tys km (+400tys w pamięci) się rozkraczyła… mercedes jest do dupy….


DrOzda Said:

“Baza Sokołowska” się kłania :)
Swoją drogą kojarzy ktoś pod jakim numerem tej ulicy była ta książkowa baza transportowa ?


Barton Said:

Wszystko fajnie, tylko te autobusy występujące w taborowej tragedii, były jakości … no też zapewne tragicznej.
Wątpię, że w latach 60tych w dajmy na to – USA autobusy po takich przebiegach nadawały się do remontu głównego.
Zaryzykowałbym więc wysnucie wniosku, że autobusy nie rozpadały się, bo nie umiano zrobić lepszych, tylko Europa była tak rozjechana po wojnie, że nie bardzo były technologiczne możliwości i pewnie pieniądze. O producentach pokroju Jelcz, Skoda czy Leyland nawet nie wspomnę (choć właśnie wspomniałem).


Barton Said:

no tak, kiedyś kierowca podejmował wyzwanie i wyjmował panewkę w środku zimy w szczerym polu , a teraz jak zaczyna płonąć solaris to pierwszy ucieka :)


Leszek Said:

@Sova

wręcz przeciwnie – jaki na wojnie pożytek z czołgu, który może przejechać milion kilometrów, ale na setnym zostanie zniszczony przez wrogi czołg? Po armii ciężarówka, która kręcić ogromne przebiegi ale tylko do pierwszej bomby lotniczej, która upadnie za blisko? Wojsko traktuje sprzęt jednorazowo – najlepiej świadczy o tym fakt, że cała produkcja wojenna z czasów 39-45 już po kilku latach po wojnie nie nadawała się do eksploatacji. Dotyczy to nawet okrętów wojennych, które szły na żyletki, bo ich stan mechaniczny czynił remont nieopłacalny.

W przypadku tych autobusów – obstawiam nieistniejącą kontrolę jakości przy produkcji, kiepskie materiały, nieprecyzyjny montaż. Do tego ekstremalne warunki eksploatacji – pewnie były przeciążane, a kierowcy też nie oszczędzali, bo nie mieli żadnego powodu by to robić.


Szybki Lopez Said:

Jeśli chodzi o trwałość ciężarówek Renault to znajomy mający baze “gonsiennic” jak je nazywa mówi iż Reno to nie ciężarówka. A miał kilka Magnumówo których mówił ze z początku jak nie padło coś w elektronice to były nie do zajechania jak padła elektronika to tylko ją wymienić. Co do trwałości osobówek nasz firmowy Civic aerodeck 98 ma jakieś 650 tyś.(dawno nim nie jechałem)


Gwiździor Said:

Ja mam lagunę II 1.9 dci z przebiegiem prawie 700000km, lecz niestety w listopadzie wymieniłem silnik. Auto brało ponad 2 litry oleju na 1000km, przy przebiegu 650000km wymieniona została turbina, 5 miesięcy później wspomniany silnik. Silnik jeździł do końca ale miał już za duże progi na tulejach bloku. Na panewkach wytarł się kompozyt ale wał idealny. Kupiłem więc jedynie blok z układem tłokowo- korbowym, wał jest ze starego silnika i auto szczęśliwie odpukać jeździ nadal, ma moc, ładnie pracuje, w skrzyni jeden synchronizator zaczyna dawać o sobie znać.


Gartosz Said:

Jeszcze jeśli chodzi o autobusy. Nie zauważyłem, aby stosowano rozwiązania ograniczające trwałość, albowiem kontrakty gwarancyjno-serwisowe dla klientów kupujących tego typu pojazdy są nieco inne niż dla Kowalskiego kupującego osobówkę. To, co teraz sprawia, że autobusu nie będzie się opłacać używać dłużej niż 5-7 lat, to rozwiązania ekologiczne – elektronika pilnująca napędu i napędy hybrydowe – koszty ewentualnych napraw po okresie serwisowo-gwarancyjnym będą przekraczały wartość autobusu.


matt Said:

Za zawłaszczone zdjęcie z forum odkrywcy to Cie jeszcze granatem rzuco, znalezionym wykrywaczem i wykopanym…


pony007 Said:

Złomniku, twierdzenie, że w dawnych czasach nie było kultury technicznej, nie znano się na “pasowaniach” itp. jest szalenie błędne. Kiedyś właśnie bardzo o to dbano, matematyka była numerem 1. Właśnie w tamtych czasach doszliśmy do elektroniki. Problemem była inżynieria materiałowa i chemia (oleje). Wtedy produkowało się trochę na zasadzie prób i błędów, nie prowadzono badań defektoskopowych itp. W każdym razie- nie wolno mówić, że kultury technicznej nie było. To obraza, dla takich nazwisk jak Werner, Malecherek, Gajęcki i wielu wielu innych. Dla mnie też, z tego powodu, że mam do nich wielki szacunek. W okresie międzywojennym, w zakładach CWS “topowym” powiedzeniem było – BRAKU NIE WYPUSZCZĘ.


Hugo Said:

Notlaufowi chodziło chyba o brak kultury technicznej użytkowników a nie twórców.


Mav Said:

Robiłem kiedyś tłumaczenie jakiegoś tekstu o autobusach zasilanych gazem (ze śmietnisk miejskich). W Sztokholmie w okresie testowym autobusy miejskie robiły 30kkm miesięcznie. W raporcie pełno było narzekania na to, że te na gaz wymagają bardzo częstego serwisu.


Genuineparts Said:

Mieszkam ok.20km od większego miasta, więc siłą rzeczy transport publiczny, którym się poruszam to busy pokroju Sprintera i LT’ka. Cierpię na chorobę, która się nazywa “ciekawość”, więc odkąd jeżdżę, dowiedziałem się trochę o tych pojazdach. Stare busy mają od 500tyś-900tyś. i dzielnie znoszą codzienną jazdę. Jest jeden stary Sprinter(99r), który po milionie kilometrów wymagał tylko ponownego lakierowania, bo był zardzewiały, ale ma silnik 2.9, który jest potomkiem 2.5 z W124(aktualnie ma ok.1,1mln). Ciekawostką jest Sprinter 2.7Cdi, który też zrobił milion pomimo, że ma Common Rail. Oczywiście tabor nie składa się tylko z “starych gratów”. Jest nowy Sprinter 2.2Cdi, w którym rok po gwarancji silnik padł przy 460tyś km. Poza tym, gdy stare Sprintery robiły kilometry bez żadnych pisków, to w nowym co chwile coś się działo. Więc co poszło nie tak, skoro 2.7Cdi był nie do zajechania, a jego mniejszy odpowiednik już nie.


T. Said:

Iveco i renówki to ch.. nie ciężarówki. Od Renault i Iveco uciekaj daleko.


vlad Said:

Stara prawda-jak kto dba, tak ma…


Pepto Said:

Kiedyś Łódzkie MPK robiło akucie i wyprzedawało Stare Autobusy (Mercedesy, Volvo, Solaris) wszytki miały podobne przebiegi około 2mln Kilometrów i wiek około 6-7 lat.


lessmore Said:

@ JFP – “(…) nieprawdopodobne przebiegi osiągały te charakterystyczne londyńskie piętrusy.” Była to m. in. zasługa silników. Firma L.Gardner & Sons z Manchesteru (rok zał. 1868!) to druga – obok RR – brytyjska legenda trwałości i niezniszczalności silników, produkowanych z niespotykanym gdzie indziej pietyzmem, dbałością i dokładnością. Te same silniki Gardnera napędzały swego czasu londyńskie taksówki. Potem jednak okazało się to samo, co spotkało praktycznie cały brytyjski przemysł samochodowy – koszty produkcji za wysokie, zbyt silna konkurencja zagraniczna etc. Firmę Gardner zamknięto ostatecznie w połowie lat 90., ale jej silniki jeszcze pochodzą… Swoją drogą, Notlauf, napisałbyś coś o Gardnerach?


jjash Said:

Notlauf!
Gdzież ty się zapuszczasz w te otchłanie internetu? Jak grzebać musisz, że takie artefakty wykopujesz. Ale cenimy Cię za to i za wiedzę Twą ogromną, której niewielką część nam przekazujesz, a my i tak tylko kilka procent (jak to przy bezalkoholowym) z tego kminim.
Ciekawy materiał. Z resztą jak zawsze.
Wesołych Świąt Złomniku!


gadd33 Said:

Wujek jeździ Setrą w znanej firmie na S. Ma pond 2 miliony km na jednym silniku bez remontu. Podobno wcześniej po 1 mln wymieniali silniki, teraz już nie, chyba kryzys..


Andziasss Said:

Nieśmiało zauważam, że wtedy kierowca autobusu był zasadniczo kierowcą-mechanikiem i na bazie dbał o swój pojazd i był za to odpowiedzialny. Usterki na trasie też potrafił usuwać sam, bo budowa pojazdu nie przekraczała jego zdolności pojmowania świata i zchodzących w nim procesów fizycznych (stuka to trzeba wymienić, pękło i cieknie to trzeba załatać). Dziś za to taki kierowca nie ma za grosz kultury technicznej i to nie z powodu własnego lenistwa, czy braku zdolnści pojmowania, tylko z powodu ogromnej komplikacji maszyn. Obsługa nowoczesnego silnika wymaga 3 fakultetów od mechanika poprzez wróżkę do informatyka, a w warunkach polowych nie da się dotrzeć do wielu podzespołów, żeby je choćby wzrokowo zbadać.

Ciężarówki i autobusy są trwałe, bo robią przeciętnie połowę swego dożywocia na gwarancji i producentowi nie opłaca się serwisować. Osobowy tabor jest zaprojektowany może w dobrej wierze, ale używa się celowo-księgowo coraz słabszych materiałów do budowy silnika i osprzętu. Rozbudowana i dostępna sieć serwisowa za to jest argumentem przetargowym przy zakupie. Raz po raz się światełko w tunelu zatli – taka Daćka, ale szybko je gaszą jakimiś wynalazkami o zaniżonej pojemności i trwałości.

BTW: miałem okazję pojeździć po żwirowniach obecnie produkowanym, fabrycznie nowym taborem ciężarowym i zasadniczo Actros 8×8…. potem dłuugo nic, że aż nie pamiętam co, a na koncu Reno. Ale Reno było 8×2. Żadne z nich nie wymiatało jednak jak Tatra 8×8 i nie można było go tak zgnoić. Z czego jest zrobiona Tatra?


tchopz Said:

Temat dotyczy samochodów, bo to wpis na złomniku, ale w zasadzie to można by to samo napisać o jakimkolwiek przedmiocie codziennego użytku.
Dzisiaj dla przeciętnego konsumenta wszystko jest jednorazowe. Kupujemy chętnie ładny, psujący się badziew, to i taki jest na półkach. Buty, spodnie, albo ogólnie odzież – na jeden sezon. Telefon, byle do końca umowy. Wiertarka do 4 otworów rocznie na obrazek i płaski telewizor na ścianę (do tego dwa wiertła po 1,50 PLN, bo jedno się stępi w połowie roboty).
Mogę tak cały dzień wymieniać.
A jak potrzeba czegoś solidnego to zostaje tylko profesjonalne, dedykowane i ekskluzywne za dyndyliard zielonych.
Nie ma nic pomiędzy.


pony007 Said:

Pewnie to taki wstęp, że nowe też musi być itp. W końcu Notlauf zapowiedział zakup nowego samochodu:) Clio 1,2 16V?:)


adrpl Said:

Jak to wyglada u mnie w firmie: Scanie Irizary z 2005 maja juz po 2 banki, sa tez starsze ale takimi nie jezdze. Silniki trzymaja sie dobrze, zdarza sie awaria turbin, gorzej ze skrzyniami bo to automaty. Miejskie Volvo podobnie ale tam przebiegi sa duzo nizsze, 2003 rok ma okolo 800000. Im nowsze tym wiecej elektroniki, adblue, check engine, emissions deteriorated itp. ale silniki trzymaja sie dobrze. Vdl, czyli wszystko zbudowane na DAFie to syf. Od nowosci psuje sie wszystko, silniki sie rozpadaja, turbiny, osprzet, mi pekla miska olejowa, a elektryka to jakis koszmar, canbusy chyba pijany elektryk skrecal, klimatyzacja robi sobie co chce. Skrzynia ZF, chyba astronic to jakas pomylka w VDL a w ciezarowkach DAF radzi sobie dobrze, takze duze znaczenie ma kto posklada autobus. Sasiad kierowca trucka mowi, ze tylko Scania i Volvo. Zadne renowki dafy iveco i many. Jak ktos nie obeznany z Magnumem to przy wysiadaniu moze sobie kark skrecic.


miwo Said:

a jak to jest ze wspomnianym powyżej Autosanem H9? prawie wszystkie, jakie jeszcze jeżdżą przeszły już co najmniej jedną naprawę główną. co zresztą widać, bo mało jest już takich o oryginalnym wyglądzie: a to inny przód, a to tył, a to nadkola, a to drzwi, a to światła (zależy, czy naprawę robiła fabryka, zakłady w Solcu, czy pan Zdzisiek z załogą z PKSowego warsztatu). ale zasadniczo trzyma się i jeździ. inna sprawa, że H9 w tym klasycznym “starym” wyglądzie tłuczono do końca lat 90, a zmodernizowanego tzw. Trampa do końca ubiegłego roku (a może jeszcze i dziś na zamówienie takiego by ulepili), więc może nie wszystkie samodzielnie modernizowane wersje to akurat muszą być dziadki z lat 70/80.
mam wrażenie, że produkcja dzisiejsza autobusów z tymi wszystkim nowymi testami i normami (teraz weszła chyba Euro6, ale np. Osralis wstrzymuje się i na razie będzie tłukł Urbino z tym silnikiem tylko na zamówienie, i to duże, bo akurat Euro6 wymaga naprawdę sporych zmian w silniku i w zagospodarowaniu tylnej części autobusów niskopodłogowych, co wyraźnie podnosi cenę i zmienia SIWZ, podobno przy przechodzeniu z E4 na E5 (EEV) nie była potrzebna aż taka rewolucja – to cytuję z pamięci z wywiadu z panią odpowiedzialną za sprzedaż w tej firmie) – to jedno. a drugie to ich eksploatacja w Polsce – mam tu na myśli jakość dróg w miastach. i jakość montażu/produkcji w polskich fabrykach. oczywiście różnie sobie z tym radzą różna marki, ale pamiętam wprowadzanie ponad 12 lat temu pierwszych Solarisów do Wawy (najpierw 12m i 15m do Rapid-Busa (potem Connex, potem Veolia), potem 15metrówki do MZA – co tam się nie działo, co nie pękało, co się nie domykało, co nie trzeszczało). trochę lepiej poradziły sobie kupione nieco później przez MZA przegubowe MANy (też z polskiej fabryki). a jak w wielu miastach wysypywały się Volvo z podwrocławskiej fabryki. i ciekawym, jak będzie z tymi Mercedesami Conecto z Turcji w dobrej cenie, z dumną gwiazdą MB z przodu. bo MB z Niemiec są drogie i niewiele polskich miast może sobie na nie pozwolić. ale na “Turka” to już tak…


Dopen Said:

Kiedyś czytałem artykuł o tym, że jeżeli chce się kupić używane auto z Niemiec to NIE należy z miejsca odrzucać ofert po taksówkach. Samochody takie – chociaż mają przejechane zylion kilometrów – zazwyczaj wytrzymają znacznie więcej, niż “cywilne” wersje bo są fabrycznie wzmocnione.


Timon Said:

“Nikt bowiem nie zrobił badań, czy klient na auto osobowe jest gotów zakupić produkt nietrwały, jeśli tylko będzie odpowiednio nowoczesny i ładny.”
Takie badanie robi się samo, wszak ludzie masowo przedkładają nudne jak sędzia Wesołowska Toyoty, Passaty i Merce, które kojarzą się z solidnością, nad Alfy i inne na “F”, które nie mają takiego szacunu.


Pony007 – na to pytanie odpowiedź była już pizdylion razy. Dlatego odpowiem tak: z tego samego koncernu, reszty poszukaj sam!


krass Said:

@Dopen,

to brednie. Najpopularniejsze w tej bujdzie są budyniowe balerony (teraz ta bajka wróciła w kontekście W211) – jakie to one niby wzmacniane. A wszystko takie samo poza konsolą i lampkami…

Z innymi markami jest najpewniej tak samo.


Tomash Said:

W tekście promocyjnym jakiegoś nowego wieloosobowego Forda (chyba Torneo Custom) uderzyło mnie, że reklamowali go (poza luksusem kabiny pasażerskiej) wzmocnieniem silnika w taki sposób, że interwały międzyprzeglądowe podnieśli do 40 tyś. km.
W dieslu (duratorq)
Można? Można.

(inna sprawa że 1.9 dCi też miał według Renault przechodzić przeglądy co 30 tyś. km, ale się okazało że bardzo opłaca się skrócenie tych interwałów o połowę)


lordessex Said:

A tak zupełnie z innej beczki:
http://otomoto.pl/polonez-1-5-unikatowy-temat-stan-idealny-C24813875.html
Już go facet sprzedaje pół roku co najmniej. Co takiego unikatowego ma POLONEZ CARO???


esbelownik Said:

w czasie ostatniej wyprawy autobussowo-zagranicznej rozmawialismy z kierowcą pojazdu – 3-letniej wyleasingowanej turystycznej Scanii. Pojazd zrobił 700kkm do tej pory, remont główny przewidziany na ok. 2M km… czyli się da, ale pojazd lata wybitnie po trasach :)


Iglo Said:

A mi się marzy, co by FSO zrobiło na polski rynek np. Poloneza New, podwozie na ramie dobrze zabezpieczonej antykorozyjnie, nadwozie z laminatu, tylne drzwi suwane na boki, z przodu jakiś motor benzynowy odprężony ze 2.5 litra co by miał góra 100kM, zbiornik na benzynę 20 litrów, fabryczny na gaz 100, po jednej stronie klapka wlewu paliw, po drugiej pod klapką zaciski żeby kable podłączyć jak zimą aku zaniemoże, z wypasu klima manualna dla bogatych i wspomaganie kierownicy. Środek taki, żeby szlauchem umyć. Ale bym jeździł. Wiem wiem, unia zabroni.


kello Said:

Co do dużych przebiegów: mój były sąsiad z Gdyni pracuje bodajże przy serwisie jakiś urządzeń, jeździ sporo po Polsce służbowo prywatnym autem: Ford Escort kombi 1.6 benzyna. Jak go spotkałem pół roku temu miał najechane 930 tyś. km. Śmiał się, że dociągnie do miliona i pojedzie do salonu Forda pokazać, że się da :) Podejrzewam, że autu już stuknął milion, widziałem go ostatnio na ulicy, dalej jeździ.


Garwanko Said:

Ikarusy 280 w ZTMie mialy robiony remont po 4ooooo km. Nie pamietam tylko czy silnika, czy calosci.


Garwanko Said:

Zapomniałem wkleić:

http://www.najlepszenayoutube.pl/filmy-smieszne/google-tlumaczy-odpalanie-silnika-starej-lady/

Jako były posiadacz Łady stwierdzam, że jest to trafione w 100 procentach 😀


nikiplank Said:

Iglo – to było cooooś!


Roberto Said:

Teoretycznie biorąc problem pod uwagę należy uwzględnić materiały czyli ich jakość która dzisiaj jest raczej na wyższym poziomie niż w 1960r. Studiuję metalurgię i zastanawia mnie to kto wybiera materiały tak że osobówki niszczą się i zużywają nagminnie a wszystko co ciężarowe jest solidne. Wiadomo nie popadajmy w skrajność bo tak na prawdę społeczeństwo dostaje to co chcę czyli nowoczesną opływową furmankę która doi nasze kieszenie lepiej niż nastoletnia córka. Może po prostu jest czas na to żeby klient pokazał że chce coś nie zawodnego na czym producent zarobiłby tylko przy sprzedaży ? Szkoda że zasady którymi chciał kierować się Henry Ford są teraz dobrym kawałem i najważniejsze cechy przemysłu odchodzą do lamusa.


truckeriev Said:

Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w komunikacji zbiorowej nałożyła się masa problemów. Do kiepskiej jakości autobusów i niskiej kultury technicznej należy dorzucić fatalne drogi i notoryczne przeładowanie taboru. Z przykładów -> w Krakowie służyły Sany H01, autobusy te miały konstrukcję samonośną. Słabe zabezpieczenie antykorozyjne oraz fakt, że autobusy te ZAWSZE jeździły przeładowane powodował, że po prostu się rozłaziły w szwach. Inna sytuacja była z autobusami Mavag Tr5 – była to dość nowoczesna konstrukcja, m.in. z pneumatyką do zamykania drzwi.. którą to później pneumatykę likwidowano, a drzwi zamykane były na skobel. Sytuacja zaczęła się poprawiać dopiero w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, wraz z większymi dostawami Jelczy RTO…


zygfryd dwie lewe Said:

@Iglo – Projekt w dechę ;)Szczególnie zaciski do kabli pod klapką!


Szop Said:

Ach, autobusy. Rekordy nietrwałości biły ponoć warszawskie Berliety, nawet trzy lata do kasacji w latach ’70! Natomiast jego konstrukcja służyła Jelczowi prawie do dziś, podobne detale są w niskopodlogowych z silnikiem Iveco. Kultura techniczna: PKS Grodzisk, Henryk Zagozda w GOP-ie. Niektórzy przewoźnicy mają zajeżdżanie taboru chyba w biznesplanie. Za to w MZA potrafiliby remontować wszystko w nieskończoność. Szkoda, że tak nie mogą robić :((( Bizony [*]


Szop Said:

czym wśród taksówek w123, tym wśród autobusów Ikarusy serii 2xx


Jackun Said:

Akurat jestem i kierowcą i przedsiębiorcą – wynajmujemy autokary turystyczne. Najdłużej eksploatujemy dość specyficzny twór “polskiej” motoryzacji jakim jest SOLARIS VACANZA (2004 rok) obecnie ok 900.000km, pozatym były Bovy Futury Magnum (15 metrowe) ok 1.000.000 a druga 1.400.000km na Dafie – silniki bez remotu, Setra 315HDH, Mercedes Tourismo 350 RHD, Vanhool Acron (ok 900.000km). Milion dla autokaru jeżdzącego w turystyce to żaden imponujący wynik. Zresztą auta nie wyglądają na wyeksploatowane zwłaszcza jeśli odpowiednio się o nie dba.


notlauf Said:

VanHool jeszcze robi autobusy? Chciałbym porównać VanHoola z Jonckheere

edit: albo z DABem


buszi Said:

U nas w firmie starsze autobusy(głównie jelcze 120m) spokojnie robią po milion km i nikogo to nie dziwi, a jak coś padnie to łatwo i tanio można wszystko naprawić i dalej w trasę. Trochę większy problem jest z nowszymi (many i solarisy). Wynika to z tego, że tam już jest więcej elektroniki i do naprawy nie zawsze wystarcza młotek. Części zamienne też są dużo droższe i nie wszystko w związku z tym opłaca się naprawiać w dziesięcioletnim wozie. Ogólnie w firmie panuje opinia, że nowsze auta nie wytrzymają nawet połowy przebiegu jaki osiągają jelcze.

Jeździłem też trochę mercedesami i setrami z początku lat 90 i wydaje mi się, że były to najsolidniejsze konstrukcje. zapewniały zarówno kierowcy, jak i pasażerom warunki porównywalne do najnowszych konstrukcji a przy tym były bardzo proste w serwisowaniu. Były to auta które miały już za sobą jedno życie w Niemczech a teraz dzielnie służą rodzimemu przewoźnikowi i nie chcą się zepsuć nawet pomimo sporych zaniedbań serwisowych.


maciejowski Said:

@lordessex, unikatowe jest 1.5 na abimexie i wspoma w minusie, co też rzadko bywało.


miwo Said:

@ notlauf:
Van Hoole (modele Altano) zakupił w Polsce w sporej ilości właściciel m. in. Polskiego Busa (w UK też głównie nabywa tę markę). poza tym Van Hool sporo eksportuje do USA i Kanady…
http://dominiak.picturepush.com/album/93747/5938243/Komunikacja-Miejska—Autobusy–Public-Transport—Busses./Van-Hool-TD921-Altano.html


Gracjan_Rpztocki Said:

@jcb, czy ja wiem? Warszawy jeździły jako taksówki w latach 60 i 70 i słyszałem, że niektóre z nich dobijały do 200 tysięcy km.


Szop Said:

Przy okazji – ciekawe, dlaczego wielu producentom taboru kolejowego (EZT) nie udaje się zrobić drzwi takich, żeby po prostu działały w zimie i w lecie. Zawsze się psują.


Andziasss Said:

@Roberto: Prawda, materiały są kluczowym kluczem. Zaczęło się chiba od Amazona. Był tak trwały, że Volvo musiało się podrapać w mózg i zrobić coś co bardziej rdzewieje. To im wyszło i 140 tki już nie trzymały się tak dobrze, ale nadal były trwałe mechanicznie. To był jakiś sposób na skrócenie życia pojazdu z 25 do 15 lat. I potem zatrudnili księgowych… i holendrów… ( a ci byli mistrzami stylu rusty i skrócili wiek 340 do 7-8 lat) a i tak ich ta polityka jakości wykończyła, bo weszła moda na ocynk i bez awaryjnych motorów i skrzyń trudno było wytrzymać konkurencję. Ford czy Fiat się bardziej psuł, ale nikt nie oczekiwał że będzie inaczej, kosztował za to nieco mniej i go było łatwiej kupić (bo łatwiej jest wydać mniej). Sami sobie winni są pt Klienci, bo woleli mieć samochód już terazteraz niż za dwa kolejne lata oszczędzania. Czy nie?


tylko_TDI Said:

Ciężarówki DAF – firma kupuje nowe, jezdzi do miliona i sprzedaje. Później mogą zacząć się problemy. Wiem z praktyki.

i jeszcze jedno: “Gartosz Said:

Marzec 29th, 2013 at 09:20
Jeden z naszych klientów kupował turystyki na trasę Luksemburg-Lizbona z założeniem robienia 800000 Km rocznie.”

Chyba się o jedno zero pomyliłes, bo to niewykonalne.


Kacap Said:

Duńskie DABy z lat 90. od nowości w PKM Gliwice ponad 1,5 miliona km. bez żadnych poważnych napraw śmigają. Takich autobusów już nie będzie.


BB Said:

Gartosz – hyba jednak nie mogło to być 800 000 km rocznie. to wychodzi 2 247 km/dzień czyli średnio 93 km/h, pod warunkiem, że autokar jeździł by bez żadnej przerwy na tankowanie, serwis, zmianę kierowców, papierosa pasażerów. :)


gehazi Said:

Nie wiem jak to było na zachodzie ale w demoludach najlepsze materiały obrabiarki i fachowcy byli do robienia broni a nie w motoryzacji.Do tego dochodzi głupia oszczędność i złośliwość decydentów towarzyszy.Choćby sprawa za słabych silników – żadna polska ciężarówka traktor czy autobus nie miała silnika z nadmiarem mocy.Miało być oszczędnie a wyszło jak zawsze.W technologie motoryzacyjną nie inwestowano.Dewizy nie były do zakupu maszyn czy technologii no może od wielkiego dzwonu.Dlatego na hasło np. tłoczniki do blach zginało się każde kolano.Wicie rozumicie.


kovalny Said:

WSZYSTKIE autobusy Volvo zakupione pare ładnych lat temu w Szczecinie miały już 1 000 000 kilometrów przejechane. To niebyły nowe autobusy!!!


kovalny Said:

Andziasss – jak dobrze sprawdzisz to 700, 900-Volvo były obliczone na 70 lat użytkowania. Bezawaryjnego (napraw głównych). Z autopsji – coś o tym wiem :))


Kud Said:

Jak już koledzy wcześniej wspomnieli – te iks lat temu kierowca był także mechanikiem i to w sumie nie było żadne “twardzielstwo”. Takie były realia. Coś się popsuło – trzeba było naprawić, ponieważ nikt inny tego nie zrobił. Na tym polegała ujmująca prostota tamtej motoryzacji.

Zgadzam się, że nie było lepiej niż teraz. Wzrost jakości, który zaczał się tak naprawdę w latach ’70 przyzwyczaił nas do dobrego. Taki przykład z życia samochodów osobowych: kiedy w latach ’80 mojemu wujkowi urwała się krzywka wałka w 114 200D (połatanym do tego stopnia, że miał “podwójną blachę”), to nie było innego sposobu, jak napawanie i wyprowadzenie kąta pilnikiem. Na koniec polerka. I działało. Długo działało. Takie były czasy (i materiały). Ale kultura techniczna stała na niezłym poziomie. Środki były często proste, ale mechanik miał nierzadko dużo z narzędziowca i potrafił z gówna cuda zrobić. Dziś nikomu nie chce się bawić, bo części są dostępne.


goro Said:

@kacap
Zgadza się, DAB-y z początku lat `90 to nierozku*wialne sprzęty, dobijają do 2 mln km bez remontów skrzyń (ZF) i silników (DAF). Ikarusy wytrzymują od 400 – 700 tys km do remontu głównego (tuleje, panewki itd.) Z nowych autobusów w miarę dzielnie radzą sobie Volvo. Największe gówno to scania i mercedes (z doświadczenia gliwickiego PKM).


Jackun Said:

Wg mnie Vanhool to teraz potężniejsza marka pod względami jakości autokarów jak Setra. Ale ceny z kosmosu wiec raczej dla nas nieosiągalne (polski rynek wynajmu autokarów). Ale używane sztuki jeslisie trafią to bardzo dobry sprzęt.


Szop Said:

Pytanie, jak różnią się pozornie te same modele zamawiane przez różne firmy. Scania ze Słupska na rynek szwedzki podobno nie trzeszczy tak, jak ta dla PKS Grodzisk.


laisar Said:

“dualizm moralny koncernów”
 
Pozostałe gorące wiadomości: Tutenhamon dalej nie żyje!!


miwo Said:

@ Szop:

no więc właśnie. wydaje mi się, że jakość montażu i materiałów dla Polski oraz stan naszych dróg mają coś do rzeczy. MAN Lion’s City z RATP w Paryżu i taki sam z MZA. niby oba pochodzą z Sadów/Starachowic, ale ten paryski cosik tak nie trzeszczy. Volvo 7700 w Goeteborgu i MPK Siedlce – oba spod Wrocławia, ale tylko ten w Siedlcach jest już ponitowany w środku, bo zaczęły pękać i trzaskać słupki. w końcu MB Conecto w MZA i MB Citaro np. w MPK Kraków – jeden z Turcji, drugi z Niemiec – porównywalne parametrami, ale ten z Turcji tańszy, a np. uszczelki w przesuwnej części okien już od nowości są zdeformowane. ciekawe jestem, jak jest ze Scanią ze Słupska do Polski i na zachód, albo z np. Solarisem dla Wawy, a dla np. Berlina..?


Erbest Said:

Mój znajomy tirowiec z prawie 40-letnim stażem, co jeździł już za PRLu po krajach RWPG, a po 1990 właściwie po całej Europie, dla różnych firm z różnych krajów, twierdzi, że jedynym naprawdę niezajebywalnym ciągnikiem jakim jeździł był stary Mack F-ileś tam z 1980. Nakręcił tym jednym autem 1.5 miliona km i mówi, że nie zepsuło się nigdy nic w nim, nawet jak już ledwo się dało go na plaku odpalić przy +5 bo się tłoki ze starości w cylindrach przewracały, to po odpaleniu można było zarzucić 30 ton na siodło i zasuwać na drugi koniec Europy bez stresu.
Wszystkie te nowoczesne cuda od Volvo, Scanii, Mana itp. to ponoć jeden szajs jest. A najgorzej mówi o MANach, ale nie będę cytował, bo się nie nadaje do cytowania :-)


Erbest Said:

@Piotrkowy
Moje Volvo 740 miało na blacie 885 tysięcy, kiedy niestety zlekceważyłem informację o fali powodziowej na Odrze i potem go już nie było sensu reanimować. Ale do tego momentu jeździło bez zarzutu i bez problemu przekroczyłoby milion, a zapewne i dużo więcej.
No i nie było dieslem, a benzyniakiem i to jeszcze z turbo.

Czyli nie podniecają mnie opowieści o V70 z dieslem i przebiegiem ~700kkm, bo akurat 850/V70 i późniejsze modele uważam za plastikowe jednorazówki niegodne noszenia znaczka Volvo na atrapie :-)


PawDan Said:

SCANIA:day driver przejeżdza 600km + night driver 700km = 1300km/na dobę. Policzmy,że tylko 1200km/na dobę. 6 dni w tygodniu (choć właściwie firma pracuje 7dni/na tydzień. Rok ma 365dni -minus 54 niedziele = około 310 dni. 310dni X 1200km = 372000km/rocznie. W 3 lata: 1 milion 116 tysiecy km :) W mojej firmie SCANIA z naczepą robiła 1 milion w około 3,5 roku.Po tym samym okresie i dystansie (ładunki: cement 40-44tony) SCANIA nadal jeździła, a DAF albo się rozpadał, albo był sprzedawany do Rosji :)


łoboże Said:

Mój dziadek pracował w tamtych latach jako kierowca w PKS na lubelszczyźnie:

1. Z reguły poza miastami nie było asfaltu.
2. Były trasy na krórych trudno było przejechać 30km nie łapiąc gumy, głównym środkiem transportu były wtedy konie które gubiły z podków żelastwo.
3. To był PRL, więc każdy leciał w kulki. Wiem, że kierowcy często brali kasę nie wydając biletu więc można domniemywać, że na warsztatach większe wałki odchodziły stąd tak duże roboczogodziny.
4. Leyland był chwalony przez dziadka.
5. W latach 70 (era Autosanów h9) były konkursy na kierowce który zrobi największy przebieg bez remontu. Wygrywał koleś który kupował olej mobila za swoją kasę.

Nie da się porównać tamtych przebiegów do dzisiejszych. Inne paliwo, inne oleje, inne drogi.


Mrozard Said:

Scanie ze Słupska to trupy. U mnie jest tego ok. 15 sztuk – nówki zaczęły trzeszczeć po tygodniu jazdy (dosłownie!). To co się dzieje z najstarszymi (7 lat), to woła o pomstę do nieba (rozpadająca się podsufitka, porozwalane siedzenia i inne bzdety mniejsze lub większe). Podobno te idące na zachód to niebo w porównaniu do szajsu idącego na Polskę.


Chief Said:

Ciekawe ile dziś mają najechane szczecińskie Volvo B10M… Jeżdżą sobie radośnie po mieście na czarnych blachach, skrzynie wyją w nich okrutnie, między szybami jest woda (z glonami), większość z nich ma wciąż ten sam lakier co 15 lat temu.


brukarz Said:

@ łoboże
Tak, to był PRL, trzeba pamiętać, że wobec takiej sytuacji w PKS’ach,w imię postępu masowo likwidowanao wąskotorówki zastępując PKS-ami, które w efekcie niejeździły.
Mądre.


Lukasz15 Said:

Jeżdżę co prawda dopiero 2 lata na busach (przewóz osób) ale stary Sprinter robi robotę. 412 nie do zajechania. Tam nikt tak na prawdę nie wie ile one mają przejechane kilometrów. Większość z nich u Niemca jeździło jako dostawczak. Po sprowadzeniu do Polski przerabiano je na busy do wożenia ludzi. Myślę że większość ma już przekroczoną bańkę. Drogi jakimi nieraz się jeździ ciężko nazwać drogami. Inne busy np Iweco czy Renault nie wytrzymują tyle. W nich zawieszenie czy silniki siadały dużo wcześniej. Ogrzewanie w tych sprzętach jak wszystko jest ok to po prostu sauna. Nowsze CDIki już tak nie grzeją. I do tego ta rdza. Po prostu porażka 2 letnie auto a już z każdej strony zacieki z pod listew ….


Alojz Said:

Nowoczesne autobusy spotyka to co nowoczesne osobówki. Też już jest CommonRail, DPF i inne pierdoły. W swojej karierze w komunikacji miejskiej nie jeździłem tylko Scaniami i wynalazkami od Łukaszenki. Wszystko zależy od firmy produkującej dany sprzęt i jakości obsługi technicznej w firmie której “pracuje”. Najlepszym dowodem na to są Jelcze M125M czyli polska kopia MANa 3 generacji. Remonty silników przy 200-250 tyś km, ciągłe problemy z przegrzewaniem się, problemy z hamulcami. To oczywiście tylko wierzchołek góry. Silniki w nich były MANowskie i żeby w podobnym MANie serii 3 robić remont to musiało minąć co najmniej 500-600 tkm a najczęściej jeszcze więcej. Wiadomo, że silnik w autobusie miejskim dostaje ostro po dupie i przebiegi rzędu 500-600 tkm do remontu nie powinny być dziwne, ale wytrzymanie połowy z tego zakrawa na kpinę. Z zachodnich marek najsłabszą jest Neoplan który zresztą nie produkuje już miejskich wozów. Najbardziej wsławił się pękającymi a wręcz rozpadającymi się kratownicami w 6-7 letnich wozach które później remontował na własny koszt w pod poznańskich Sadach. Poza tym firma miała kilka ciekawych koncepcji i udogodnień dla kierowcy i pasażerów. Prawdziwe “gniotsa nie łamiotsa” to serie wymienionych już DABów a dalej MANów, Setr, Mercedesów z lat 80 i początku 90 i oczywiście Ikarusa 2xx. Sam jeździłem Ikarusem który miał ładnie ponad 1,5 mln. Faktem jest, że oryginalny silnik i skrzynia się skończył gdzieś w połowie tego przebiegu, ale całość jeździła bez generalnego remontu mimo wielkich grzechów i zaniedbań warsztatu. To samo tyczy się kupowanych z zachodu MANów itp w którym awarie elektroniki traktowane są kombinerkami, scotchem i wykręcaniem żarówek w kontrolkach. Mimo niełatwego życia na zachodzie, ale z dobrym serwisem nie potrafią zejść z tego świata mimo że z elektryki działają już tylko światła i otwierają się drzwi :] To jest oczywiście temat rzeka i długo by jeszcze można 😉 Reasumując jednak widać po tych nowszych wozach, że to już nie to. Zobaczymy po latach, ale wydaje mi się, że już nie będzie czego sprzedawać dalej.


Ted Said:

Mój dziadek pracował w PKS Busko-Zdrój jako kierowca jakieś 40 lat do około 1993 roku. Kiedyś coś wspominał że przez ten czas “zdarł” 2 autobusy które poszły do kasacji po przejechaniu miliona kilometrów każdy. Pamiętam jak byłem dzieciakiem to zawsze jeździłem na wakacje do Buska i z dziadkiem jeździłem ogórkiem po okolicach Buska. Jaki miał przebieg i czy się psuł nie pamiętam bo wtedy zaczynałem podstawówkę i nie interesowałem się motoryzacją. Inną sprawą jest że Busko miało bardzo wypasioną bazę PKS i park maszynowy i może potrafili utrzymywać te autobusy w dobrym stanie. Niestety dziadek już nie żyje. Pozdrawiam czytelników złomnika.


artistiofeles Said:

Co do MAZ-a to nim jeździłem i stwierdzam, że MAZ 103 jest jakąś dziwną parodią autobusu, którą kupują śląscy i za Brynicy też przewoźnicy autobusowi, bo jest tania w kupnie i eksploatacji a dla pasażera wnętrze przypomina, że jest inspirowane Neoplanem N4016td ( z małą-wielką różnicą w postaci stopnia w trzecich drzwiach jeśli są. A nowsze w postaci 203, 205, 206 są o niebo lepsze, bo pewnie robili je pod kątem rynków bardziej zachodnich niż Rosja.


xyz Said:

Pod tym względem najlepsze już niestety było – legendarna 2. generacja autobusów (liczone od zera czyli autobusu standardowego VOV), czyli to co biedniejsze miasta kupowały/kupują jako używane z zachodu. Np. rewelacyjne Mercedesy O405N – te autobusy potrafią jeździć kilkanaście lat (czyli zrobić ponad półtora miliona km) bez poważniejszych remontów – na jednym silniku i bez spawania kratownicy, nawet po polskich drogach.
Obecna, trzecia generacja niestety nie jest już tak trwała i niezawodna


ZIWK Said:

Moim zdaniem problem niskiej trwałości wynikał z kilku źródeł:
– nagminny brak części zamiennych – za równo remontowych (tłoki, tuleje itp…) jaki codziennych eksploatacyjnych – uszczelki (to efekt centralnego planowania i nagradzania zakładów tylko za wykonanie planu pojazdów – bez dodatków).
– niedotrzymywanie w związku założonych częstotliwości wymian elementów “bo czymś trzeba jeździć”.
– niska kultura techniczna mechaników “jedno-czynnościowych” – z awansu społecznego przyuczonych do konkretnych zadań na konkretnym typie maszyny. przy jednoczesnym braku nadzoru doświadczonych majstrów i kontrolerów. (Pewnie nagminne było wbijanie łożysk młotkiem zamiast precyzyjne osiowe używanie prasy)
– niska jakość materiałów eksploatacyjnych – smarów, elementów gumowych itp.
– fatalne drogi i jednoczesne przeciążanie pojazdów (pękanie dachów świadczy o nadmiernych obciążeniach konstrukcji Skód RO)


Leave a Reply

Subscribe Via Email

Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1