zlomnik.pl

Home |

Fura na niedzielę: CLIC w komisie. I co dalej?

Published by on July 21, 2013

Dzień dobry,
na pewno pamiętacie polski prototyp Clic. Wiecie, że minęło już 10 lat? Pamiętam, jak sprawą Clica żyły i żywiły się przez całkiem długi czas polskie media motoryzacyjne. Dopingowano Wacława Stevnerta do zintensyfikowania prac nad swoim projektem, który budził oczywisty entuzjazm jako nasz, polski, produkt motoryzacyjny. Pamiętam też, że choć byłem jeszcze młodym człowiekiem (właśnie kończyłem studia), to czułem, że ten projekt jest antyrynkowy i sprzeda się pół egzemplarza. W 2003 r. trwało totalne zauroczenie szajsem ściąganym z Niemiec: każde auto sprowadzone było lepsze niż dowolne krajowe. Po latach wymuszonego obcowania z mikrosamochodami Polacy nienawidzili ich jak zarazy. Ciekawe kto miał kupować Clica i za jakie pieniądze, bo trochę sobie tego nie wyobrażałem ani wtedy, ani teraz.

Hitem jednak była wizualizacja:

I to, jak wyszedł prototyp. Jak zwykle w reklamach, c’nie?

Samochody miały mieć silniki Lombardini o 2 cylindrach, benzynowe lub diesle i miała być dostępna szeroka gama nadwozi. Nie wiem po jaką cholerę, skoro na początek należało zrobić jeden produkt i zobaczyć, czy w ogóle jest zainteresowanie (podpowiedź: nie było), a dopiero potem ewentualnie poszerzać gamę. No ale całe przedsięwzięcie oczywiście upadło, tak jak można było się tego spodziewać. Zwłaszcza wiedząc o tym, że genialny i utalentowany konstruktor Wacław Stevnert to tak naprawdę deweloper o bardzo kontrowersyjnym podejściu do finansów (LINK). Wszystko zdechło ostatecznie ok. 2005 r.

Nie wiadomo ile zbudowano Cliców. Być może 3 lub 4. Na pewno wszystkie miały te same tablice rejestracyjne: W1 802 B. Na tych tablicach możemy znaleźć zdjęcia wersji zamkniętej i otwartej. W stanie na rok 2013 te tablice są przyczepione do prototypu Clica Cargo (podwozie do zabudowy) stojącego sobie w jakimś autokomisie, ale chyba nie do sprzedania. Zdjęcia przysłał Robert Rogala. Datownik jest źle ustawiony.

I co teraz zrobić z takim Clikiem? Kupić to i trzymać jako “kolejny raz się nam nie udało Collection”? Pociąć to w diabły i zapomnieć o tym przykrym incydencie? Kupić za 500 zł, zamontować z tyłu skrzynię i jeździć, aż odpadnie to i owo? W razie czego trzecia wersja wydaje mi się najbardziej atrakcyjna. W przeciwieństwie niestety do projektu Clic, który przypominał wprowadzanie kabanosów na rynek Arabii Saudyjskiej albo oszczędnych samochodów hybrydowych do Wenezueli. Co z perspektywy lat można już jednoznacznie stwierdzić. A pan Wacław chyba wrócił do budownictwa i nadal wzbudza zachwyt u swoich klientów.




Comments
zygi Said:

Przyznam, że nawet nie wiedziałem, że takie cudo istniało.


michau Said:

W Polsce nie, ale wiele krajów Europy zachodniej dojrzało już do tego typu konstrukcji. Też ostro kibicowałem tej inicjatywie, mimo że kończyłem wtedy gimnazjum a nie studia 😉


pr Said:

Też kończyłem wtedy studia, ale widać byłem mocno zaangażowany, bo zupełnie nie pamiętam tego czegoś.


Zyga Said:

Ja też zaczynałem wtedy studia :)


lasic Said:

To nie miało się prawa sprzedać, ani wtedy, ani dziś, nigdzie. Jest równie paskudne jak passagon, kosztowałoby majątek (teraz pewnie by to elektryczne próbowali zrobić), a było mniej sensowne niż skuter na polu podbiegunowym. Opcja z pocięciem i spaleniem brzmi najrozsądniej.


Buckel Said:

Mikrosamochody z silnikami Lombardini nie są w Europie niczym niezwykłym. Zazwyczaj jeżdżą nimi grzyby, powodując korki (V max 45 km/h) i wypadki. Kosztują tyle, co nowe małe zwykłe auto w typie Corsy czy Fiesty, więc dla polskiego emeryta raczej za drogie. W przypadku Clika krach był nieuchronny.


Bystr9y Said:

fajny. Wygląda dużo bardziej przyjaźnie od smarta i jak miałbym wybrać to bym wybrał clica


Krzyś Said:

O, ciekawe znalezisko. Nie sądziłem, że jakiś kompletny egzemplarz jeszcze istnieje. W momencie gdy się Clic pojawił zastanawiałem się jaki jest sens inwestowania w taką nową konstrukcję podczas gdy chwilę wcześniej zakończono produkcję Malucha a zagraniczne odpowiedniki mikro-dostawczaków też już powoli były dostępne. Pamiętam też, że cena Clica miała być jakaś niezbyt niska a wstąpienie Polski do UE spowodowało lawinowy import aut używanych. Tak więc w całości zgadzam się z artykułem. A ten egzemplarz…. No cóż, ja bym wstawił do muzeum jako kontrę do, moim zdaniem, udanego ale jednak niewypału – Beskida.


1.5X Said:

Bardzo nowoczesna konstrukcja z kierunkami jak w żuku. Teraz podobne podniecenie jest z nową warszawą, która i tak nie powstanie.


radosuaf Said:

Ten szkic to jest na pewno do tego projektu? Wygląda to trochę, jakby zestawić szkic Angeliny Jolie ze zdjęciem posłanki Grodzkiej…


_krrl Said:

Żeby ogarnąć, ze Clic nie mial szans na nic poza poblazliwym uśmiechem ze strony rodakow nie trzeba było być geniuszem, ja miałem wtedy 11 lat i w oczach wielkie wtf ilekroć widziałem ten projekt w prasie. Ciekawe co kierowało panem Waclawem, zbyt duża ilość pieniędzy, która pozwalała na realizację zachcianek bez przyszłości? Btw, czy to tez ten sam człowiek stał za samochodem Chopin, który miał być realizowany wkrótce po Clicu? Pamiętam tylko, ze nie wyszedł poza fazę wizek. Btw2, czy czerwone tablice dla prototypow dają im jakies specjalne uprawnienia typu brak konieczności corocznych przeglądów? Bo w sumie to trochę jestem zdziwiony, ze minęło 10 lat, a on ciągle na tych samych blachach (nie mam zielonego pojęcia jakie zasady rządzą czerwonymi blachami).


_krrl Said:

O, ktos wspomnial o nowej Warszawie. Omatko, jaka ona jest szkaradna, gorzej niz oryginał. Dobrze, ze nie powstanie


maurycy Said:

Porównując wizualizację z efektem końcowym mam spore obawy, co do ostatecznej formy New Warsaw 😉


michau Said:

Uważam, że sam Clic to był świetny pomysł. Nie miał szans się przyjąć wtedy, trafił na niewłaściwy czas. Ale zastosowań w mieście dla tego typu pojazdów jest masa, vide Włochy i wszelkie Piaggia. Cena miała być niska, ale ludzie chcieli posttureckiego prestiżu. Jednak czego więcej trzeba wszelkim listonoszom, drobnym dostawcom, służbom miejskim itp. jak nie taniego i małego grzdyla który wszędzie wjedzie. I myślę, że nawet wygląda sympatycznie. W innych kolorach byłby chwytliwy. W sumie jak na tak siermiężny design nastawiony na prostotę produkcji z np. symetrycznymi drzwiami dla obu stron, to wygląda zadziwiająco dobrze.


miwo Said:

też mniej więcej wtedy kończyłem studia. pierwsze 😉
a teraz zrobię, jak Łysiak (którego książki o historii i sztuce jedna sobie cenię), czyli wspomnę sam siebie.
przy okazji wpisu złomnika o ofercie sprzedaży Honkera Cargo (d. Pasagon,, d. Lublin) sprzed kilku tygodni, wspomniałem o PFS i Stevnercie, bo przypomniało mi się wtedy to: http://img.interia.pl/motoryzacja/nimg/moto427517.jpg
no bo niby miał być tłuczony Click, ale na zamówienie grupy dawnych dealerów FSO. w Nysie zmontowano z resztek kilkaset egzemplarzy Trucka i myślano nad jego modernizacją i dalszą produkcją, powstały nawet (w/w) szkice. a Click to miała być jeszcze przyszłość. bo to było takie zabawne przedsięwzięcie, którego rzecznikiem prasowym był Hieronim Wrona. 😉
W Norwegii wymyślono jakieś 15 lat temu elektryczne autko o nazwie Th!nk. miało być względnie tanie, łatwo dostępne. gdyby nie zainteresowanie Forda tym projektem, a potem jego przejęcie, nic by z tego nie wyszło – kasa, dystrybucja (Ford chciał je upychać nie tylko w Norwegii, ale globalnie), etc. ostatecznie przedsięwzięcie wzięło w łeb, tzn. Fordowi nie przyniosło spodziewanych zysków, ani innych efektów, poza propagandowymi, i je zamknięto, ale to już Ford poniósł koszta, a nie jakiś no-name-investor. zresztą koncern zdobył przy tym pewne doświadczenie technologiczno-rynkowe i zatrudnił kilku zdolnych ludzi. a samą firmę odsprzedał z powrotem Norwegom, którzy coś tam na rynek lokalny tworzą, wykorzystując swój i Forda know-how. gdyby jeszcze tak wyglądała sprawa z Clickiem, to nie byłoby najgorzej…


michau Said:

A, i jeszcze jak dobrze pamiętam to miały być dwie wersje tego jeździdła. Jedna użytkowa, prosta i tania, której biały przykład widzimy na zdjęciach z komisu oraz druga, oparta na tym samym podwoziu i mechanice ale z prestiżowym nadwoziem, wychodząca na przeciw oczekiwaniom uciskanego polonezem ludu.


jacekes Said:

Zawsze mi się ten wynalazek kojarzył z tojtojką na kołach.
A wizualizacje rewela, przypominają mi vw up! / skodę citigo.
Nowa teoria spiskowa: germański oprawca ukradł nam prototyp!
😀


Przemek Said:

zapomniał złomnik o wersji elektrycznej CLIC’a (nie dziwi mnie to – jako, że złomnik jest anty-EV), wklejam linki do artykułów:

http://samochodyelektryczne.org/clic_energia_ev.htm

http://samochodyelektryczne.org/historia_hybrydowej_i_elektrycznej_wersji_polskiego_mikrosamochodu_clic.htm


Radosław Said:

A ja bym przydrutował z tyłu skrzynię ładunkową i odliczał VAT z paliwa! za pińćset biere!


Andziasss Said:

Ludziki, Taki Klik jako produkt masowy miałby szanse, ale w obecnym świecie pęd owiec nakręcany jest mediami. Gdyby do projektuzaangażować odpowiednie wsparcie medialne i wskazać docelowe zastosowanie pojazdu to szedłby jak woda. Napisałem woda? Czy 20 lat temu pomyślelibyście, że będziemy kupować butelkę wody w cenie metra sześciennego wody w sklepie? Ludziom da się wcisnąć wiele: wodę, bieganie, bób zamiast kotleta, to i Klika się da. A jak było ze Smartem? Szklane wieże w centrach miast ( pionowe salony), potężne wsparcie w TV, kitowanie, że to parkuje w poprzek między limuzynami. A samo jeździdło drogie i mało komfortowe, żeby nie powiedzieć sensowne. I ten karmiony spotami świat to łyknął. Samo opracowanie i wyprodukowanie seryjne Klika, Bździka czy nawet Smarta, nie przyniosłoby żadnego miarodajnego efektu bez tej medialnej nagonki

Klik ten jest wsparty na ramie!? I to całkiem solidnej. Jako imwalidowóz słabo go widzę, ale jako użytkowy Mullticar, Carry, Ape owszem miałby szanse w całej EU. Szczególnie na południu. Tylko skąd oni mieliby wiedzieć, że to istnieje i jest takie fajne? Z Motoru za przeproszeniem? Miłej niedzieli!


Marcin Jan Said:

No i nieśmiertelne kierunkowskazy od Żuka. Czy oni mają gzieś ukryte zapasy w magazynach wojskowych??


sosek Said:

Wymyśl mikrosamochód dla Polaka. 3 lata po tym, jak wyzwoliliśmy się z jarzma ‘126p to przecież całkiem nowoczesnym samochód’ i rok przed wstąpieniem do UE — gdy bez problemu można sprowadzić auto z Niemiec i nie musi to być Cinquocento albo Tico ani żaden inny miejski wynalazek ‘dla cztereoosobowej rodziny’.

Świetny pomysł na biznes. Owacje. Kurtna. Palnik acetylenowy.


Tomek Said:

Clic to znazcnie dłuższa historia….
To historia przekrętów “założyciela”, to historia PFS powstałej na ruinach Nysy, to historia nieudanej homologacji małego autka (stalowa rama) i próby zmieszczenia się w jeszcze nie istniejącą wtedy na rynku PL homologację L7e (przed wejściem do UE – w UE dyrektywa 2002/24/WE). Dodam, że zabrakło naprawdę niewiele – ok 30kg. ale PL to nie luksemburg i tu wałki z masą nie przechodzą. Jest to też historia nieopłaconych ludzi którzy pojazd zaprojektowali, to historia nieopłaconych ludzi którzy pojazd wykonali, to także historia Poloneza Truck-a (PFS miało wznowić produkcje w Nysie) zaaresztowanego przez krajową jednostkę certyfikującą za nieopłacenie badań…
Historia jest długa i wypisz wymaluj przypomina arrinerę – czy jak to się tam pisze :)

Natomiast są w PL uczciwe inicjatywy zmierzające do uruchomienia produkcji – niewielkiej – ale zawsze, własnych pojazdów, o tym usłyszycie już niebawem :) I nie napisałem tu o oblepionym żywicą BMW 5 ze znaczkiem “Warszawa” ….zresztą użytym bezprawnie.

Pozdrawiam


Ausf. F2 Said:

Porównanie ze Smartem jest o tyle ciekawe, że kiedy był on oddzielnym bytem prawnym, tracił pieniądze jak najęty. Mercedes bawi się w to dalej pewnie głównie w celu spełnienia wymogów dotyczących emisji itp. Żeby przemówić do Polaków, trzeba byłoby zrobić samochód o parametrach Octavii za wyraźnie niższą cenę, i nie jest to jakieś szczególne widzimisię rodaków, tylko ich uzasadnione podejście.


Lucas Said:

W prasie oglądałem zdjęcia Hirka Wrony wożącego się tym ałtkiem (był twarzą medialną tego projektu).


Michał Said:

Nareszcie wpis, w którym opowiadana historia miała miejsce po porodzie mojej mamy.
Jako uczniak, skupowałem większość tytułów motoryzacyjnych. Na początku wycinałem fury i kleiłem je klejem biurowym do drzwi mojego pokoju. Jak już zaczytywałem, to najczęściej na lekcjach, bo raz, że ja wszystko wiedziałem, a nie jak te tempe szczały wokół, a dwa to w domu ja czasu na bzdury nie miałem.
Artykuł o Clicu przeleciałem pewnie na religii i ani trochę nie chciałem go mieć na drzwiach. Szczególnie, że wtedy czułem odrazę do polskich produktów (co mnie samego dziwi, bo ja na zachodnich wozach wychowany i żadna koszmarna Syrena mi się po nocach nie śni) i absolutnie im nie dopingowałem. Poza tym pamiętam to uczucie zażenowania, patrzysz w obrazek, widzisz Hirka z bananem na twarzy i nie możesz pojąć, co oni w tym widzą dobrego.
Oczywiście to się nie mogło udać i autor podał jedyną słuszną argumentację, więc ja podejrzewam spisek.
Swoją drogą brakuje mi takiego polskiego Jana Delorianowicza, Przemysława Takera czy Hałarda Hjusa. Bo pan prezes od superauta Fujara to miętka pała, co zaraz pójdzie do sondu po piniondze.


W sumie szkoda, że nie wyszło, bo autko miało sens – właśnie taki, jak napisał Andziass: jako konkurencja choćby dla Piaggio. Taki mały, miejski transporterek.


O, i jeszcze jedno (bo rzecz jasna zapomniałem) – rocznikowo nie różnimy się chyba bardzo z ob. Notlaufem, gdyż ja w 2003 byłem na 3 roku studiów, a miałem dwuletnią obsuwę edukacyjną (powtarzanie 2 kl. LO a potem 1 roku anglistyki)… Zresztą 2 lata później, po całkowitym zawaleniu 4 roku i decyzji o pójściu do pełnoetatowej roboty z owej anglistyki po cichutku wyleciałem. Ale to już insza inszość.


Herbie Said:

Ta wizualizacja w zdjęciu tytułowym to tak naprawdę zupełnie inny projekt od tego, który faktycznie zbudowano, bo to trzyosobowy (Clic 3D), który miał być rozwijany po uruchomieniu produkcji tego brzydszego i znacznie prostszego konstrukcyjnie – dwuosobowego. Clic 3D miał mieć miejsce kierowcy umieszczone centralnie, a z tyłu 2 miejsca dla pasażerów, ustawione lekko pod kątem od siebie, dzięki czemu przestrzeń pasażerska zajmowała znacznie mniej miejsca niż w tradycyjnym układzie 2+2. Do etapu budowy wersji 3D niestety nigdy nie doszło.
Na bazie tej pierwszej, dwuosobowej wersji powstał też użytkowy samochodzik z kontenterem (miała się w nim mieścić europaleta, więc użyteczność takiego autka byłaby wspaniała!). Niestety, były problemy z homologacją w klasie uprawniającej do prowadzenia z prawem jazdy B1, o których pisał już Tomek, a poza tym z braku kasy na uruchomienie produkcji nawet ten pierwszy projekt nie miał szans na pełne powodzenie. Czas na wdrażanie go do produkcji też nie był najszczęśliwszy, gdy polski rynek był zalany używanymi zachodnimi autami. Pomysł był taki, by sprzedawać go w całej Europie – i jako niszowe auto eksportowe może miałby jakieś szanse powodzenia, zakładając, że znalazłaby się kasa na produkcję i promocję. Wypromowanie Clica i przede wszystkim zapewnienie sieci serwisowej w innych krajach zdecydowanie przekraczało i tak mizerne (czy raczej: zerowe) możliwości finansowe PFS. Ani PFS ani p. Wacław tej kasy nie mieli i mimo poszukiwań w instytucjach finansowych – nie znaleźli. Szkoda.
Ponieważ pracowałem w tym czasie w firmie współpracującej blisko z (powstającym) PFS, miałem okazję m.in. przejechać się prototypem Clica z napędem elektrycznym – choć nadwozie miał proste i niezbyt ładne, bardzo fajnie się nim jeździło. Był dziecinnie prosty w obsłudze i bardzo zwinny. Odbyły się też wtedy rozmowy z kilkoma firmami z branży komputerowej i software’owej nt. wyposażenia autka w dedykowany system multimedialny, radio na karty pamięci, prosta nawigacja, komunikaty drogowe, itp.), trwały też wstępne przymiarki do zaoferowania nowatorskich na polskim rynku produktów finansowych, które pozwoliłyby użytkować takie autko za bardzo niską ratę miesięczną, jednak projekty te upadły z powodu zasadniczego – braku samego autka, dla którego miały być przeznaczone.


benny_pl Said:

dla mnie straszny paskud ;p tez pamietam ten projekt, i tez uwazalem ze nic z tego nie bedzie, zreszta nie plakalem nad tym, ale trzymanie go nie jest glupie, jeszcze z 10 lat i bedzie tak samo “kultowy” jak inne prototypy i wtedy bedzie kosztowal majatek i zwroci sie wklad finansowy Panu Budowniczemu. (tyle ze przydalo by sie go trzymac pod dachem)
ladnymi prototypami byly Warszawa 210 i FSO Wars.
nawet beskid tez srednio ladny, na szczescie Cinquecento wyszlo z niego ladniejsze :)


hidden Said:

To toczydło przypominało (i w sumie dalej przypomina) mi samochody rysowane przeze mnie, gdy miałem 3-4 lata. Już wtedy wiedziałem, że nie umiem rysować.


miwo Said:

ale mam fart – co post,to wpada na moderację :
@ Tomek:
nawet znalazłem zdjęcie rysunku zmodernizowanego Trucka, który miał tam być tłuczony, ale mój umieszczony wyżej post jest jeszcze w moderacji 😉


notlauf Said:

ja jestem anty-ev, to jakaś nowość


Kud Said:

Kłopot w tym, że to niby miało być autko do codziennego użytku, a jest tak urokliwe jak wózki akumulatorowe, które pamiętam z dawnych czasów – używano tego w PKP (przewozili tym bagaże) i we wszystkich dużych przedsiębiorstwach przemysłowych. Tutaj mamy klops, ponieważ jako wózek akumulatorowy jest toto nieco zbyt szerokie, więc nie da się bezboleśnie zaadoptować na takie potrzeby. Inna rzecz, że te wózki były same w sobie ciężkie, ale też i mogły trochę udźwignąć, więc obawiam się, że konstrukcja CLICa jest do takich celów zbyt słaba. Ludzie kupią prawie każdą kupę, ale trzeba ją ładnie opakować. W takim wydaniu to nigdy nie miało szans.

Gdybym miał spróbować wytypować jakiś rodzaj pojazdu, który miałby szansę dobrze się sprzedawać (w sensie wprowadzenia jakiejś nowej konstrukcji na rynek), to sądzę, że należałoby uderzyć w segment pojazdów użytkowych. Wciąż niezagospodarowana jest luka po Trucku. To było złote auto dla drobnych przedsiębiorców i to pomimo tego, że na pierwszy rzut oka miało więcej wad niż zalet (np. hamulce z systemem ABS, czyli Apokaliptycznie Beznadziejne Spowalniacze – na standardowym wyposażeniu Trucka powinna być kotwica, żeby dało się go zatrzymać). Truck był tani, mógł go naprawić kowal i dało się go wykorzystywać do wszystkiego.
Drugi typ to jakaś nowocześniejsza inkarnacja Multicara. Tak, wiem że robią – więc może ktoś powinien zainteresować się sprzedażą (zaznaczam, że nie wiem jak kształtują się ceny tych nowych). Tania, mała ciężaróweczka z dużą (jak na swoje gabaryty) ładownością. Kiedyś to hulało w każdym składzie opału. Teraz uganiają Sprinterami. Może i Sprinter dźwignie nieco więcej (choć i tak są standardowo wykorzystywane “na tonę”), ale Multicar wjedzie wszędzie. Jest jeszcze taka jedna sprawa: widziałem już kilka złamanych Sprinterów (głównie lawety), natomiast nigdy nie widziałem, żeby taki Multicar ukląkł na robocie :).
To oczywiście takie gdybanie nie poparte żadną porządną analizą rynku – ot garść obserwacji. Wystartować z produkcją osobówek (mikro czy nie mikro) w Europie to rzecz prawie niewykonalna. Chyba zbyt długi dystans do nadgonienia.


pete379 Said:

Ja bym z tego zrobił ciągnik siodłowy albo zestaw do dłużycy i woził nim materiały budowlane na deweloperskie przedsięwzięcia pana Wacława ;D


pete379 Said:

@Marcin Jan są powszechnie dostępne w sklepach z częściami do maszyn rolniczych- białe klosze, pomarańczowe i czerwone. Przyczepy D-50 miały przednie obrysy z lampek z kloszem w takim kształcie.


stvari Said:

Okropieństwo jak dla mnie…


brunon Said:

Jak to co z nim zrobić? Dawać go na Allegro!! oczywiście jako “jedyny taki unikatowy odnaleziono zaginiony polski prototyp jedynie dla konesera-patrioty który wie o co chodzi”. Oczywiście za milion. Ta aukcja, najlepiej bezterminowa wisiała by tam sobie będąc takim znakiem-symbolem i alegorią (trudne słowo) specyfiki polskiej motoryzacji. Możemy sobie robić jakieś tam wynalazki co jakiś czas jarając się tym potem w duchu niepodległościowym, co nie zmieni faktu że w motoryzacji jak i w designie jesteśmy 100 lat za murzynami i raczej tego nie nadrobimy jakimś złotym strzałem;) Po wojnie nasza motoryzacja nie wniosła chyba kompletnie nic nowego do motoryzacji światowej i wszystkie nasze ‘ikony’ mają jakieś znaczenie jedynie u nas na miejscu i to chyba wyłącznie sentymentalne dlatego że ‘pamiętamy je z czasów gdy byliśmy na studiach”. Ten zlep tutaj mógłby nawet przy zastosowanej technologii wyglądać chociaż trochę uroczo, jak to było np z 2CV czy mehari…ale nie wygląda. Cała akcja przyniosła chyba więcej szkody niż pożytku bo rozbudziła jakieś nadzieje, a potem je pogrążyła zostawiając takie przeświadczenie w opinii wielu, że tu i tak nic z tego nie wyjdzie. znowu;) Dobra teraz rzucajcie we mnie kamieniami;)


@ notlauf – ale przecież pokruzowałeś sobie i-MIEVem czy innym C-Zero i z tego, co napisałeś, wynikało, że nawet fajnie Ci się tym jeździło… Chyba, że nie mam muzgó i nie umim czytoć.


Aremberg Said:

Clic jak najbardziej miał sens. Ale próba zaoferowania go w Polsce w tamtym okresie była chyba najgłupszym możliwym połączeniem. Tak jak pisał prezes Złomnik, Polacy nie mogli już patrzyć na mikrosamochody, mając na horyzoncie Golfy II, Vectry A, Audi 80 i paska B3 z reichu. A małe pojazdy użytkowe typu Piaggio Ape są u nas praktycznie nieznane, więc niby kto miałby to w Polsce kupować?


łoboże Said:

Powinni wsadzać do niego przedstawicieli handlowych nagminnie łamiących przepisy.


marekrzy Said:

Złomnik pyta I CO DALEJ?
Daje za obróbkę klika wziął się nissan.
http://cbsminnesota.files.wordpress.com/2012/08/concept-7.jpg?w=600
Może podobny, może nie.
Zaprezentowali go na Tokio motorowym szól w 2005, to jakoś tak po premierze w Polsce.
Możliwe być że nissan chciał go sprzedawać w Polsce, bo nazwał to toczydełko PIVO.
Tak, wiem że to był koncept electrickovo auta


seicento900 Said:

Ta wizualizacja to planowana do produkcji w późniejszym czasie wersja 3-osobowa.


miwo Said:

@ pete379:
ależ mnie oświeciło. no przecież we wszystkich Solarisach (głównie Urbino 15), które już przeszły remont w warszawskim MZA takowe białe obrysówki są zamontowane nad drzwiami jako lampki doświetlające wejście na przystanku. widocznie fabryczne oświetlenie stopni wejściowych było nie teges, bo właściwie nie ma już chyba starszego Solarisa bez tych cudeńków nad drzwiami :)


Herbie Said:

Złomniku drogi, czemu wyciąłeś mój koment z linkami do starych artykułów z interii, gdzie było więcej info nt. jak to z clikiem było?


notlauf Said:

Nie wyciąłem. Antyspam wyciął. Nie mam na to wpływu. Mogę ręcznie przywrócić ale to głupiego robota.


Przemek Said:

@ notlauf – napisałem, że jesteś antyEV ponieważ opisywałeś kiedyś Pandę Elektryczną moją i poleciłeś by w niej wymienić silnik elektryczny na spalinowy.
Szkoda by było, zwłaszcza, że takich Pand wyprodukowano około 100 sztuk (może 150) i ma tam ona jakąś swoją zabytkową wartość, a przy przebiegu 7900km to już w ogóle :)
Ja każdego chętnie zapraszam do siebie (Bielsko-Biała i okolice) na sprawdzenie samochodów elektrycznych w praktyce (Nissan Leaf, Renault Clio Electrique, Citroen Berlingo Electrique, czy wspomaniana Panda) i zaręczam, że na wszystkie argumenty tzw. “przeciwników” czyli z grubsza: prąd z węgla, długo się ładuje, mały zasięg – jak tym jechac na wakacje, baterie do wymiany co 2 lata , itp.- mam doskonałe kontrargumenty :)
A przy okazji historii CLIC’a – można było wkleić fragment o tym, że była wersja elektryczna i to w 2003 roku, a nie teraz.


Przemek – przytocz jakiś kontrargument na to, że ktoś nie ma dostępu do gniazda (nie mieszka w domku z garażem ani na PRESTYŻOWYM SZCZERZONYM korpoosiedlu), dość często zdarza mu się jechać nieco dalej, niż pozwala zasięg elektrowozu (i w miejsca gdzie takowego nie naładuje), do tego te podróże uskutecznia zarobkowo, jednak ten zarobek jest za niski by pokryć koszta wynajmu auta spalinowego i – last but definitely not least – nie stać go na wywalenie 100+ tysięcy na takie auto.
Nie twierdzę, że wtyczkowozy są złe. Natomiast w NASZYCH POLSKICH warunkach i przy NASZYCH POLSKICH zarobkach są niestety ekonomicznie nieuzasadnione w większości przypadków. Ale jak kogoś stać – czemu nie?


Motofan Said:

Cóż klik i po temacie. Pomysł był fajny, ale sam prototyp szczególnie stylistyka jest odpychająca. Ten na wizualizacji jest ok i mógł by chwycić. Pomysł fajny ale podejście do tematu bardzo nie właściwe. Na takie małe autka jest zapotrzebowanie, ale podstawa to wstrzelić się w gusta z wyglądem. Pamiętam kiedyś w legendach PRL-u był wywiad z pewnym gościem co projektował różne urządzenia. Pokazali szkice mikro auta. Były one z końcówki lat 80-tych lub z początku 90-tych. Te szkice były łudząco podobne do smarta. Plagiat to nie był bo smart narodził się pod koniec lat 90-tych. Tak to już w tej Polsce jest że jak są środki i chęci to nie ma pojęcia. Jak jest pojęcie i chęci to nie ma środków.


Qropatwa Said:

Dzisiaj na allegrze pojawił się naprawdę jedyny taki na allegrze i Polsce:
http://otomoto.pl/inny-inny-C29983246.html


Herbie Said:

@Notlauf
Odpuśmy sobie. Gdyby ktoś jednak chciał te artykuły przejrzeć, wystarczy mu wyszukiwarka na interii


stasiek Said:

@Przemek
ftyczkowozy są fajne tylko , że jak dla mnie nie spełniają kryterium:
1. Zdolność do przebycia 1000-1300km w ciągu 24h, z jednym 6-7h postojem.
2. Gotowość do 600km podróży w mniej niż 6h.
3. Zdolność naładowania w szczerym polu tudzież lesie.
Taka praca, takie życie.

Z mojego punktu widzenia to hybryda może kiedyś, ale czysta elektryczka to szaleństwo.
Pomijam fakt samobójstwa finansowego związanego z zakupem.
Przy rocznym przebiegu rzędu 40kkm też trzeba myśleć o wymianie akumulatorów max po dwóch latach.


maciejowski Said:

@Qropatwa, heh, trzeci prototyp na bazie honkera w tym miesiącu. tylko cena totalnie z kosmosu.


Zyga Said:

Nie znam dokładnie historii tego projetku natomiast zastanawiam się skąd takie parcie, aby to był pojazd o masie poniżej 550kg – czy naprawdę szesnastolatki tak rwią się do wożenia palet?


Mi Said:

Może jestem nieco dziwny, ale w jakimś stopniu clikowi (mimo całej jego bezsensowności i cokolwiek kontrowersyjnej stylizacji) kibicowałem. Więcej – uważam go za niebrzydki samochód, podobnie jak Nissana S-Cargo czy inne Mehari. Jakiś czas temu (3 lata or so) pojawiły się na alegrze 2 cliki w pakiecie (dostawczy i niedostawczy), z bratem nawet tak troszkę się zastanawialiśmy nad ich kupieniem, w sumie nie mam pojęcia po co. W czasach kiedy Clic miał wchodzić pewnie faktycznie byłoby trudno, ale dziś jakiś taki mikrosamochód w cenie bardziej ludzkiej byłby pewnie niegłupią opcją dla bananowej młodzieży, której rodzice wybudowali się na przedmieściach z kulejącą komunikacją zbiorową.


Przemek Said:

@stasiek:
@Przemek
ftyczkowozy są fajne tylko , że jak dla mnie nie spełniają kryterium:

>1. Zdolność do przebycia 1000-1300km w ciągu 24h, z jednym 6-7h postojem.
– TESLA MODEL S, ale uwierz ludzi którzy tak podróżują będzie jakieś 2-3% ogółu populacji. :)

>2. Gotowość do 600km podróży w mniej niż 6h.
TESLA MODEL S :) nawet w mniej niż 1h 😉

>3. Zdolność naładowania w szczerym polu tudzież lesie.
– a spalinowego zatankujesz w szczerym polu???

>Z mojego punktu widzenia to hybryda może kiedyś, ale czysta elektryczka to szaleństwo.
Pomijam fakt samobójstwa finansowego związanego z zakupem.

ISTNIEJE RYNEK UZYWANYCH

Przy rocznym przebiegu rzędu 40kkm też trzeba myśleć o wymianie akumulatorów max po dwóch latach.

z TAKIM podejściem nie wygram – Polska nie wygra, ludzie wiecej wiary i optymizmu. 8 lat gwarancji bez limitu kilometrów daje TESLA na MODEL S, Nissan daje 5 lat gwarancji lub 100.000km, a są już Leafy z przebiegiem 130.000km. DRAMATYZUJESZ.


Przemek Said:

@leniwiec:

>Nie twierdzę, że wtyczkowozy są złe. Natomiast w NASZYCH POLSKICH warunkach i przy NASZYCH POLSKICH zarobkach są niestety ekonomicznie nieuzasadnione w większości przypadków. Ale jak kogoś stać – czemu nie?

Znowu kolejny Polak, który nie jest dumny ze swojego kraju tylko wypomina jak to u nas jest źle i narzeka. Mieszkasz w bloku? Naładuj sobie auto elektryczne ZA DARMO na stacji szybkiego ładowania w 30 minut. Są takie (otwarte miesiąc temu) w Warszawie, Krakowie i Aleksandrowie Łódzki. Będą następne – kwestia czasu.


Przemek Said:

informacje o stacjach ładowania:
http://www.abb.pl/cawp/seitp202/ef97273175e812e8c1257b8e00481039.aspx

trzecią i czwartą posiadają dealerzy Nissana w Warszawie i Krakowie (a więc w Krakowie są dwie takie stacje) – i również są za darmo. Kolejne zapewne niebawem się pojawią

Kto by nie chciał jeździć za darmo samochodem elektrycznym? Jazda takim samochodem dostarcza o wiele więcej frajdy niż spalinowcem – kto nie wierzy -> zapraszam do siebie na przejażdżkę Leafem.


Przemek – jasne, jak jest stacja ładowania to super i w ogóle, ale nie byłeś uprzejmy ustosunkować się do pozostałych moich zastrzeżeń.
Pozwól, że dam Ci dwa KONKRETNE przykłady.
1. W sobotę jadę w pewne miejsce grać zarobkowo. Miejsce jest oddalone o ok. 140 km od Warszawy. Jest umiejscowione nad pewnym zalewem. Dookoła las. Wtyczkowozem może bym dojechał w jedną stronę ale w drugą już nie. Na miejscu nie naładuję. I teraz uwaga: za wykon dostanę może 200, może 250 zł, na paliwo wydam ok. 100. Czyli – jakby nie patrzeć – coś tam jednak będę do przodu. Natomiast wynajem samochodu, nawet malutkiego (co zresztą odpada, bo biorę 2 basy, do tego głowę i paczkę) kosztowałby więcej niż cały mój zarobek. NIE KALKULIEREN. Dodam, ze są powody, dla których zwyczajnie nie mogę zabrać się z resztą zespołu.
2. Wyobraź sobie, że są na świecie – i to tu, w Polsce – ludzie, którzy nie zarabiają 20tys/mies. Nie zarabiają nawet 10tys. Powiem więcej – ich dochód jest bliższy medianie niż tej mitycznej średniej, którą tak naprawdę mało kto osiąga. Może nie będziesz mógł w to uwierzyć, ale jest ich dużo. BARDZO dużo. A teraz spójrz na ceny wtyczkowozów. I spójrz na ceny TANICH, kilkunastoletnich, używanych aut spalinowych. Ja np. jeżdżę samochodem za 3000 z groszami. I dodam, że bez niego mój dochód jeszcze by spadł, bo nie dojechałbym na połowę koncertów. Jeśli znasz jakąś elektryczną alternatywę w takiej cenie to proszę, podziel się. Tylko musi to być taka alternatywa, która sprawdzi się w punkcie 1.
A w kwestii tekstu “kolejny Polak który narzeka” to z kolei zapraszam do siebie, powiedz mi to w twarz. Dodam tu, że osobiście nie narzekam – cieszę się, że mam jakąkolwiek pracę, i to taką, gdzie zarabiam sumę czterocyfrową, a nie trzycyfrową, jak w zeszłym roku.
Zastanów się czasem zanim przyłożysz do wszystkich swoją miarę. No chyba, że ze swojego stołeczka widzisz świat bez ludzi wykonujących tzw. “menial jobs” (rozumiem, że śmieci wywożą się same itd.) lub wydaje Ci się, że zarabiają tyle, co Ty.


Harry Reems Said:

Przemek, fajnie ze masz takie hobby, ale nie mieszaj go z codziennym zyciem. Jakbys byl czlonkiem bractwa rycerskiego to tez polecalbys wszystkim chodzenie w zbroi na codzien i probowal udowodnic ze to praktyczny ubiór?
Swoja droga to nawet nieglupia rozrywka – kupic sobie elektryczny pojazd i jezdzic nim do stacji ladowania. Przy stacji ladowania mozna by miec na stale zaparkowany normalny samochod, zeby w czasie ladowania pojechac nim np na zakupy.


Bronco Said:

@Przemek, zapraszasz, ale namiaru żadnego nie podajesz.
Ja osobiście uważam, że małe autko elektryczne zdolne zabrać 4 osoby (jakieś Clio, czy cuś) byłoby dobrą opcją na jazdę po mieście, w szczególności na typowe rozwiezienie potomstwa do szkoły/przedszkola i dojazd do pracy. Jak planuję tego dnia zabrać coś więcej lub jechać gdzieś dalej, to nie biorę małego elektrycznego, tylko spalinowe kombi. Oczywiście musiałoby to być jakieś niedrogie, używane autko elektryczne, żeby był jakiś sens całej tej zabawy, no i musiałaby być możliwość ładowania tego w domu.


Przemek Said:

“I spójrz na ceny TANICH, kilkunastoletnich, używanych aut spalinowych. Ja np. jeżdżę samochodem za 3000 z groszami.” I tyle w temacie :) Moje gratulacje. Zatem prognozuję, że za kilkanaście lat będziesz jeździł używanym samochodem elektrycznym za 3000 z groszami. Chociaż ta twoja zarobkowa gra to chyba niewarta wyprawki skoro nie stać Cię na samochód :)

Harry Reems – hobby? wy chyba ślepi jesteście i nie widzicie rewolucji? 100.000 aut elektrycznych sprzedał alians Nissan-Renault. Miesięcznie minimum 5000 Leafów się sprzedaje na świecie, albo i więcej. Do końca 2013 roku powinno być spokojnie 150.000 sztuk. Dodajmy do tego Teslę z ich rewolucyjnym Tesla Model S i patrzmy jak dzieje się rewolucja w motoryzacji. Już prawie każdy producent chce mieć w swojej ofercie auto typu plugin – ale większość nadal obstawia przy przeżytku czyli silniku spalinowym jako tzw. “backup” zasięgu. Dla mnie to jest chore. Czyste elektryki nie spalające grama paliwa – to jest TO ! :) Do wyboru z głównych modeli mamy: Nissan Leaf, Renault Zoe/Fluence/Kangoo/Twizzy, Mitsubishi iMiEV, Peugeot iOn, Citroen C-Zero, Tesla Roadster, Tesla Model S, Chevrolet Spark, Smart EV, w USA dodatkowo Toyota Rav4 EV (rewelacyjna), oraz w leasingu Honda Fit EV. Gama samochodów wyłącznie elektrycznych rośnie i będzie ich coraz więcej.

Co do używanych – obecne auta z lat 1998-2003 (wyłącznie elektryczne grupy PSA) kosztują w granicach 15-20 tys PLN i spisują się wyśmienicie.


Przemek Said:

i teraz dołącza BMW i3 – kosztuje nowe 140.000 PLN w salonie, ale każde nowe auto jest drogie (taki Golf VII też kosztuje z 70.000 – 80.000 PLN NOWY). Można sobie wziąć na raty albo leasing (np. 1200 PLN miesięcznie) – to co zaoszczędzisz na paliwie wydasz na ratę za auto. Proste? Ale tu tak naprawdę nie chodzi o kasę i oszczędności. Uwierzcie – jazda elektrykiem dostarcza zupełnie innych wrażeń. Przejażdżka Nissanem Leaf powala każdego “przeciwnika” elektryków. Rozbija im umysł i wytwarza burzę w mózgu. Zaczyna wtedy człowiek myśleć inaczej. Cisza, przyspieszenie, kultura jazdy – pracy silnika elektrycznego. Żaden spalinowiec nie ma szans. A przy okazji dużo kasy zostaje w kieszeni bo nie marnujemy jej na paliwo, nie sponsorujemy arabusów i OPEC. Myślał kto tak?


Przemek Said:

aha – i też nie zarabiam kokosów, prowadzę własną firmę. Płacę chory ZUS, podatki – a w PL firmy nie mają dobrze. Mogłem dawno jechać za pracą do UK, ale nie chciałem. Nie ma lekko ale nie narzekam. Leafa kupiłem używanego jakby ktoś pytał 😉


notlauf Said:

Przemek, wystarczy tej nachalnej propagandy, dość tego, ja Ci nie wchodzę na stronę i nie pierdzielę że Starlet KP60 jest najlepszy.


Waśka Said:

1200 zeta miesięcznie na ratę za samochód? Ta kwota świadczy, że nie bardzo wiesz w jakim świecie żyje zdecydowana większość Polaków. Ci których stać na takie fanaberie wolą kupić pejtona, kaszaja czy inną limurzynę. Reszta , tak jak ja, jest zadowolona ze starej Octavii, Paska czy Puga za10-15 k i z wydawania 200 zł/mies na wachę.
Nie mam nic do wtyczkowozów. Bardzo lubię pływać łodzią z silnikiem elektrycznym (analogii jest sporo) i doceniam komfort takiego napędu, ale znam też jego ograniczenia.
Piszesz, że w Warszawie sa 2 stacje ładowania? Jak na taką aglomerację, jej rozległość i jej korki to jest nic, mam regularnie np z Bielan pchać się na Ursynow albo z Targówka na Bemowo żeby nabić aku? Po pewnym czasie miałbym serdecznie dość. Już bardziej hybryda, coś takiego bym łyknał.


Subscribe Via Email

Posts RSS | Comments RSS
Subscribe to RSS via Email

Translate zlomnik with Google

 
oldtimery.com

Polecamy

Kontakt


Warning: implode(): Invalid arguments passed in /archiwum/wp-content/themes/magonline/footer.php on line 1