
Powoli zbliżamy się do momentu, w którym cieszę się już, jak widzę w mailu fotkę ohydnego samochodu, którego jeszcze nie znam. Osiągnęliśmy prawdopodobnie punkt krytyczny złomnika, gdzie wszystkie lub prawie wszystkie zalegające złomy zostały odnalezione, sfotografowane po kilka razy, a właściciel zaczepiony przez zainteresowanego fana żelastwa, przez co cena jego parcha w jego własnej głowie wzrosła o tysiąc procent. Pamiętam taką historyjkę jak ktoś miał konia wyścigowego na sprzedaż i przyszedł klient żeby go obejrzeć. Koń kosztował 50 tys. euro. Potem przyszedł następny: koń kosztował 100 tys. euro. "Dlaczego tak