
Ten wyjazd umawialiśmy i przemawialiśmy jakieś 20 razy. Trzeba było bowiem zsynchronizować wyjątkowo dużo rzeczy: mnie, znajomego który wszystko organizował, operatora kamery, którym jak zwykle jest M.A.D., oraz pana naprawiacza-restauratora pewnej kolekcji Raytonów-Fissore, który jest człowiekiem o ogromnej wiedzy i bardzo alternatywnym podejściu do czasu i umawiania się. Ponoć kiedyś poszedł po bułki i wrócił trzy dni później.
Ale jednak chęć zobaczenia trzech Raytonów Fissore Magnum była tak przemożna, że po prostu jednego dnia wszyscy gremialnie nie poszliśmy do pracy i pojechaliśmy do Sulejówka. Znałem tylko ulicę, ale nie znałem numeru: