
Witajcie!
Ze względu na sensacyjną możliwość last minute wyjazdu do Genewy postanowiłem przesunąć już gotowe miksopodsumowanie lutego, żeby przekazać gorącą relację z salonu genewskiego. Początkowo do Genewy miałem nie jechać, choć dostałem jakieś tam zaproszenie i inni blogerzy pojechali. Ale wczoraj z samego rana kolega z PRL Skarb Narodu dzwoni do mnie i mówi - słuchaj, można lecieć do Genewy, lotem ekstrabłyskawicznym. Mamy tylko jedno miejsce. Powrót tego samego dnia. Wchodzisz w to? No to wbijaj do naszego garażu. Pojechałem. A tu kolega odpala Poloneza Atu i mówi - chodź, znam